Bumtarara
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura piękna
208 str. 3 godz. 28 min.
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2006-10-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2006-10-03
- Liczba stron:
- 208
- Czas czytania
- 3 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374694025
- I w 1984 pojechał pan do Nowego Jorku?
- Moim celem była nie Ameryka, ale najbardziej miejskie miasto świata. Jechałem po wrażenia potrzebne mi dla doszlifowania powieści o mieście, która miała kończyć tryptyk: „Konopielka” - „Awans” - „Bazar”. Pojechałem na sześć tygodni - nawet bez marynarki, bez zapasowej koszuli. A uwikłałem się na siedem lat i jedenaście dni.
(z wywiadu Z. Pietrasika „Byłem szczuropolakiem”)
„Bumtarara” to książka zaskakująca i warta przeczytania.
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 27
- 17
- 7
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ten zbiór luźnych szkiców, wywiadów i esejów pana Redlińskiego pomimo swoich lat, absolutnie nic nie stracił na swojej aktualności. Czyta się to niewielkie dziełko rewelacyjnie, szybko i bardzo przyjemnie z pewną zadumą w tle.
Autor odczarowuje amerykański sen, ukazując losy Polaków i swoje własne po pobycie na emigracji w Ameryce. Mamy tu dużo ostrych, ale jakże celnych i wartościowych, bezkompromisowych wypowiedzi, które ukazują prawdziwe oblicze polskiej emigracji i naszej niezrozumiałej fascynacji Stanami Zjednoczonymi.
Polacy w Ameryce, ich smutna dola emigranta a jednocześnie zachłyśnięcie się amerykańską wolnością, brak zahamowań i szaleństwo w postępowaniu to główne kwestie poruszane w Bumtararze.
Co nas gubi? Bycie Amerykaninem na siłę, chęć przypodobania się za wszelką cenę, brak poczucia własnej wartości. Przegrywamy, bo narzekamy, biadolimy - specyfika polskiej mentalności. Nie potrafimy się trzymać razem na obczyźnie, organizować, wyznaczać celów. Zero samodyscypliny, umiejętności panowania nad własnymi nastrojami, nerwami. Intrygi i podkładanie rodakom przysłowiowej świni, to nasze cechy. Blokadą jest brak znajomości języka i podejście, że jakoś to będzie.
Pan Redliński mówi o różnych rodzajach emigracji, politycznej, zarobkowej, przygodowej. Mówi, że są Polacy ambitni, mający ogromne samozaparcie, dla których motywacją są pieniądze i uznanie, a konkurencja ich dopinguje.
Ameryka jawi się nam jako dostępność wszystkiego, czego w Polsce brakuje (autor wyjechał w 1984 roku i przebywał tam 8 lat),daje wielkie możliwości, które trzeba umieć wykorzystać.
Ciekawe wywiady z Kazimierzem Pułaskim i Tadeuszem Kościuszką, już nieżyjącymi, ale jakże inspirującymi.
Taka słodko-gorzka opowieść o Polakach na emigracji.
Polecam
Ten zbiór luźnych szkiców, wywiadów i esejów pana Redlińskiego pomimo swoich lat, absolutnie nic nie stracił na swojej aktualności. Czyta się to niewielkie dziełko rewelacyjnie, szybko i bardzo przyjemnie z pewną zadumą w tle.
więcej Pokaż mimo toAutor odczarowuje amerykański sen, ukazując losy Polaków i swoje własne po pobycie na emigracji w Ameryce. Mamy tu dużo ostrych, ale jakże celnych i...
Po książkę sięgnąłem, gdy dowiedziałem się, że traktuje ona o emigracji. Autor spędził siedem lat w Stanach Zjednoczonych w latach 1984-1991, głównie w Nowym Jorku. Mam również za sobą epizod na obczyźnie, co prawda nie z USA, ale na Greenpoincie byłem i temat znany mi jest z zasłyszanych opowieści.
Edward Redliński demitologizuje „american dream”, pokazuje brutalną prawdę o życiu wielu z osób, które wyjechały za wielką wodę. Należy tu zaznaczyć, że wbrew obiegowym opiniom, rodakom z Polski wcale się tam nie powodziło. Wielu z nich zmagało się z niepewnością, pracowało ponad siły w niskopłatnych branżach, bądź w ogóle nie pracowali, ponieważ nie mogli nic znaleźć. Do tego dochodziły złe warunki mieszkaniowe, alkoholizm i dramaty związane z egzystencją w obcej kulturze i brakiem bliskich. Autor nie żali się, próbuje dociec, dlaczego tak się stało. Zauważa nieprzygotowanie do wyjazdu, brak języka i wyobcowanie w diametralnie innej kulturze. Przywołuje przykład osoby która wyjechała do NY i nigdy nie była w tym czasie na Manhattanie. Jedyne co motywowało ludzi to osławione dolary. Pogoń za nimi jednak była często niewydajna.
Książka jest zbudowane z trzech części: „Przed Ameryką”, „Ameryka” i „Po Ameryce”. Są to szkice jak wskazuje tytuł książki. Forma jest luźna, zawiera opowiadania, wywiady, dużo spostrzeżeń nt. problemów, analizy dlaczego emigranci popadli w tarapaty, jak zadziałał ten mechanizm i dlaczego z niego nie mogli się wyplątać. Dużo też w tej pozycji przemyśleń o samej Ameryce, autor przyglądał się jej, a zarazem przez nią nam samym.
Po książkę sięgnąłem, gdy dowiedziałem się, że traktuje ona o emigracji. Autor spędził siedem lat w Stanach Zjednoczonych w latach 1984-1991, głównie w Nowym Jorku. Mam również za sobą epizod na obczyźnie, co prawda nie z USA, ale na Greenpoincie byłem i temat znany mi jest z zasłyszanych opowieści.
więcej Pokaż mimo toEdward Redliński demitologizuje „american dream”, pokazuje brutalną prawdę...
Nie tak dawno wysmarowałem pamflet na polskie wady narodowe, a tu wpada mi w ręce książka Edwarda Redlińskiego („Konopielka”, „Szczuropolacy”, „Awans”) pod tytułem „Bum ta ra ra”. Okazało się, że jest to zbiorek opowiadań, reportaży, wywiadów i w ogóle różnych małych form. Podobało mi się. Zwłaszcza, że w Redlińskim odkryłem jakby bratnią duszę. Zresztą, co ja się tu będę wysilał - zamieszczę kilka cytatów.
„...stwierdziłem, że warto obserwować Greenpoint: za dziesięć lat Polska będzie jednym wielkim Greenpointem. Pomyliłem się. Już jest. Greenpointyzacja. Greenpointyzacja kraju między Odrą i Bugiem. Tak. Nie amerykanizacja. To może byłoby i niezłe. Ale: grynpojtyzacja".
[…]
„Amerykanizacja? Nie. Grynpojtyzacja. Pośpieszne małpowanie Ameryki. Przebieraństwo i małpowanie. Tak, import i reklama szamponów zmieniły urodę Polek, piękne, puszyste i lśniące włosy mają dziś dziewczyny i w Warszawie, i w Łapach, i w Hołówkach. Urozmaiciły się spodnie, sukienki, koszule, kurtki, buty… To dobrze. Tak barwniej jest, weselej jest, wolnościowo, luzowo jest. Bary i sklepy przekształcają się w puby i shopy. I nie są puste i nie jest brudno. Bogato jest, czysto jest, uprzejmie jest.
Są punkty w Warszawie, gdzie nie ma już szyldów po polsku. Są – po angielsku. Dlaczego nie po niemiecku? Nie po francusku czy szwedzku? Przecież Berlin, Sztokholm, Paryż za drzwiami, a Nowy Jork, Ameryka – za siedmioma morzami. Ale czy naprawdę po angielsku? Nie! Tak naprawdę te napisy nie po angielsku, ale po... amerykańsku.
Skąd ten kult Ameryki? Odpowie na to pytanie każdy, nawet ostatni matoł, jeśli przesiedzi przed telewizorem dwie doby.
Jedną – oglądając program pierwszy.
Drugą – oglądając program drugi. [...]
Oglądanie telewizji w Polsce w gruncie rzeczy podglądaniem Ameryki jest. Amerykańskich szyldów. Samochodów. Strojów. Fryzur. Jedzenia. Picia. Gadania. Zarabiania. Kochania. Strzelania...”.
[…]
„Poszedłem ci ja do mojego banku na Ochocie. Skromny bank sprzed roku został zamerykanizowany. Z socrealistycznego przekształcony na kapitalistyczny, amerykański. Entrance. Push. Pull. Exit...”.
Dalej jest o kilkudziesięciu osobach, które nawet nie miały gdzie usiąść, kiedy okazało się, że obsługa banku nie radzi sobie z komputerami i trzeba czekać na jakichś informatyków.
„Nie ma Wydziału Kultury KC, ale nie ma i Ministerstwa Kultury. Nie ma cenzury, to dobrze, ale hula pornografia i chamstwo. Życie Warszawy i inne dawniej szanujące się pisma ociekają burdelowymi ogłoszeniami; rzecz nie do pomyślenia nawet w amerykańskich – szanujących się – gazetach, od tego są pisma specjalne”.
Redliński kilka lat mieszkał w Ameryce. Tyle że jego relacja taka trochę inna jest od opowieści, które słyszy się zazwyczaj. Na przykład: „Wyjąwszy niektóre dni i tygodnie - siedem lat koszmaru! Nielegalność. Lęk przed deportacją i eksmisją. Trzy razy znalazłem się na chodniku i to bez dolara przy duszy. Włamałem się i ukradłem tylko raz. Trzysta dolarów. Potem oddałem. Nawet obrabowałem Murzyna w Central Parku”.
Ciekawe... Ale, co zadziwiające o swoim wyjeździe, a może raczej o powrocie, pisze jako o sukcesie.
„Moim wielkim sukcesem jest to, że wytrwałem w moim absurdalno-dumno-polskim postanowieniu i nie zniżyłem się do amerykańskiej szmaty i łopaty. Żyłem w nędzy, za nędzne honoraria, ale - z pisania.
Nie wziąłem azylu politycznego, choć mi proponowano. Nie wziąłem azylu małżeńskiego, byłem na to za dumny”.
Przez te 7 lat Redliński ożenił się tam i rozwiódł.
W końcowym wywiadzie, bo jest tam i wywiad z autorem, na pytanie o amerykanizację napisał, że wyjechał z Ameryki i Greenpointu, ale te dopadły go tutaj, w Polsce:
„Grynpoityzacja fałszuje mi bliskich, rodzinę, znajomych, telewizję, kino, ulice - wpieprza mi się w moje życie - zaczynam żyć w obcym mi, nie moim świecie. Zresztą nie o szyldy, gadżety, modę idzie - to każdy widzi. Istotniejsza i niebezpieczniejsza - amerykanizacja głów. Mało tego: nie wiemy, czego chcemy, jacy jesteśmy - i przystaliśmy na to, żeby oceniał nas Zachód. Zachodni recenzenci, eksperci, jurorzy. Oni wystawiają nam punkty i stemplują nas za politykę, gospodarkę, rolnictwo, filmy, książki, urodę, modę, obyczaje”.
„Hamburgeryzacja kultury”, „Dolaryzacja wartości”, „Powszechne samozakłamanie” - no, kurczę! Jakbym sam siebie czytał!
„Mam się zgodzić, żeby lustrowali mnie jacyś faceci, dlatego że jeszcze niedawno wypisywali hasła w ubikacjach?”.
Na pytanie, co dalej, odpowiada:
„1. Możesz okopać się z podobnymi sobie sceptykami, w jakiejś wyniosłej enklawie - przyjmować „zarazę” amerykanizacji selektywnie („kompakty tak, filmowy chłam nie”) - a nawet głosić szlachetne ostrzeżenia antyamerykańskie, a nawet żyć z tego...
2. Możesz zachorować na antyamerykanizm. Uważaj. To paranoja. Gorsza niż antykomunizm.
3. Uświadomiwszy daremność oporu, możesz uciec z pseudoamerykańskiej Ojczyzny. Dokąd? Najlepiej... do Ameryki, prawdziwej. Tak, do Chicago, Los Angeles, Nowego Jorku. Żyć wśród Amerykanów, ale po swojemu.
4. A nawet pokochać Amerykę siłą woli...
Moja wyprawa do Ameryki trwała 7 lat. Po powrocie wybrałem sobie szufladę nr 1. Ale czasem oglądam się na szufladę nr 3”.
Redliński na miesiąc przed powrotem do Polski zdobył green-card. Ale już tam nie pojechał. Na koniec zaś pisze: „gdyby nie organiczne przywiązanie do wsi Polska zamieszkałbym w mieście Nowy Jork”.
Nie tak dawno wysmarowałem pamflet na polskie wady narodowe, a tu wpada mi w ręce książka Edwarda Redlińskiego („Konopielka”, „Szczuropolacy”, „Awans”) pod tytułem „Bum ta ra ra”. Okazało się, że jest to zbiorek opowiadań, reportaży, wywiadów i w ogóle różnych małych form. Podobało mi się. Zwłaszcza, że w Redlińskim odkryłem jakby bratnią duszę. Zresztą, co ja się tu będę...
więcej Pokaż mimo to