Szwedzkie kalosze
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Fredrik Welin (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Svenska gummistövlar
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2016-09-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-09-14
- Liczba stron:
- 446
- Czas czytania
- 7 godz. 26 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328027176
- Tłumacz:
- Ewa Wojciechowska
- Tagi:
- Ewa Wojciechowska literatura szwedzka
Ostatnia, znakomita powieść Henninga Mankella! Kontynuacja bestsellerowych Włoskich butów.
Frederick Welin, emerytowany chirurg mieszkający na jednej z wysp szwedzkiego archipelagu, budzi się w nocy, krztusząc się dymem. Jego dom stoi w płomieniach. Mężczyzna zrywa się z łóżka, ale jest już za późno, by ratować dobytek. Ledwo udaje mu się owinąć kocem i wybiec z pożogi w – jak się okazuje – dwóch lewych kaloszach. Wkrótce w płomieniach staje kolejny dom, a ludzie zaczynają szeptać o przemykającej po wyspie tajemniczej, zakapturzonej postaci.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pożegnanie
Długo nie mogłem się zabrać za lekturę „Szwedzkich kaloszy” Henninga Mankella. Tym razem powód nie był taki, jak zwykle - brak czasu na czytanie lub obowiązki, które skutecznie odrywały od wieczoru z książką. „Szwedzkie kalosze” bowiem to nie tylko ostatnia książka Mankella z listy do przeczytania, ale i ostatnia regularna powieść autora. Wydana w Szwecji w 2014 roku, jako kontynuacja „Włoskich butów”, to swoiste pożegnanie pisarza z czytelnikami. Autobiograficzne „Grząskie piaski” są już tylko (lub aż) zapisem choroby i odchodzenia autora. Do Mankella mam szczególny sentyment. To od serii z Kurtem Wallanderem rozpoczęła się moja miłość do kryminałów z północy. I choć książki z policjantem z Ystad miały lepsze i gorsze momenty, to na każdą nową powieść czekałem z wielką niecierpliwością. I z żalem pożegnałem się z najpierw z Wallanderem a całkiem niedawno z Mankellem.
„Szwedzkie kalosze” to swobodna kontynuacja historii opisanej we „Włoskich butach”. Mija osiem lat. Znakomity chirurg Fredrik Welin nadal mieszka na jednej z bałtyckich wysp. Dobiega siedemdziesiątki i mimo że czuje się całkiem dobrze, ma świadomość upływającego czasu. Nadal rozpamiętuje wypadek przy pracy, który raz na zawsze przekreślił jego karierę, wspomina śmierć matki swojej jedynej córki, którą poznał, gdy ta była już dorosłą kobietą. Być może jego życie toczyłoby się utartym szlakiem, gdyby nie pożar, który jednej nocy pozbawił Welina nie tylko domu, ale i wspomnień oraz poczucia bezpieczeństwa. Na domiar złego pożar wygląda na celowe podpalenie i pierwsze podejrzenia padają na właściciela starej posesji. Sęk w tym, że ktoś podpala inne domy i nie jest to Fredrik. Gdyby tego było mało, na wyspie pojawia się, dawno niewidziana, córka Louise, co nie wróży niczego dobrego.
„Szwedzkie kalosze” to powieść, która miłośników kryminałów Mankella może zaskoczyć. Sensacji w powieści jest jak na lekarstwo, ponieważ na plan pierwszy wysuwa się wątek obyczajowy, skupiony wokół Fredrika i jego relacji z innymi ludźmi. Były chirurg, zmęczony życiem i roztrzęsiony po starcie dachu nad głową, z jednej strony dobrze sobie radzi, z drugiej zaś popada w melancholię, której blisko do agresji. Fredrik próbuje na nowo poukładać sobie życie, mając bolesną świadomość, że dany mu czas powoli się kończy. Na jego drodze pojawia się młoda dziennikarka Lisa Modin i Welin ma nadzieję na coś więcej, wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz dzielącej ich różnicy lat. Relacje z dorosłą córką też wymagają naprawy, ale dwie silne osobowości, nieskore do kompromisów, nie ułatwiają sobie tego zadania. Dopiero wyjazd do Paryża, śladami wydarzeń z przeszłości, pozwoli spojrzeć Welinowi na pewne fakty z życia z zupełnie nowej perspektywy.
Akcja powieści toczy się niespiesznie, bo choć zaczyna się od pożaru, który pozbawił Fredrika domu, to potem wydarzenia powoli układają się w biografię starego mężczyzny. Welin sporo wspomina, szczególnie dzieciństwo, które spędził w domu na wyspie. Mieszkali tam jego dziadkowie, których podziwiał, ale częściej nie rozumiał, albo się ich bał. Pierwszoosobowa narracja oddaje głos głównemu bohaterowi, dzięki czemu Welin analizuje swoje życie, ocenia je i krytykuje decyzje, które podjął przed laty. Czytelnik śledzi tę swoistą spowiedź z dużym zainteresowaniem, bo bohater Mankella ma jednak trochę dystansu i zgryźliwe poczucie humoru. Ale i irytuje, głównie bliskie mu osoby - córkę, dziennikarkę i listonosza Janssona, który codziennie go odwiedza, z nadzieją na wyleczenie z wyimaginowanych przypadłości. Welin żyje obok ludzi, ale w samotności, która może nie przynosi tak potrzebnego mu ukojenia, choć pozwala docenić drobne przyjemności życia.
Siłą „Szwedzkich kaloszy” jest spokojne tempo akcji, nostalgiczny klimat końca jesieni i wyraziste postaci. To książka o przemijaniu, przygotowywaniu się na odejście i porządkowaniu świata wokół siebie - tak na wszelki wypadek. Napisałem kiedyś, przy okazji innej powieści ze skandynawskim rodowodem, że nikt tak pięknie nie potrafi pisać o codzienności, jak autorzy z północy. Oczywiście to pewne nadużycie z mojej strony, ale niespiesznie opowiadana historia, melancholijny nastrój i głębokie przekonanie o sile człowieka w ich tekstach bardzo do mnie przemawia. Nie trzeba pisać rozbudowanych filozoficznych tyrad o istocie człowieczeństwa, aby dotrzeć do podstawowych i oczywistych prawd. W moim odczuciu Henning Mankell potrafił ten aspekt znakomicie ująć w swoich powieściach. I tylko szkoda, że już nic więcej nie napisze.
Tomasz Radochoński
Oceny
Książka na półkach
- 844
- 473
- 193
- 22
- 18
- 13
- 13
- 13
- 10
- 10
OPINIE i DYSKUSJE
O książce napisano już wszystko. Że to nie kryminał ani sensacja a powieść o samotności starego człowieka. Czy w Europie XXI wieku, możliwe jest obcięcie zdrowej ręki podczas operacji? A gdzie procedury, dokumentacja, badanie, drugi lekarz przy zabiegu? Można to było logiczniej rozwiązać.
A samo wydanie książki. Czy korekta jest fikcją? Pomijam kilka zwykłych literówek, które wyłapuje czytelnik a nie zrobiły tego dwie panie korektorki. Ale zdanie że "strasznie się cieszę". Strasznie to można się bać. Ale cieszyć, że aż strach? Kilka kartek później "zamatować czarną królową". Tłumaczka tak napisała a korekta zaklepała?
O książce napisano już wszystko. Że to nie kryminał ani sensacja a powieść o samotności starego człowieka. Czy w Europie XXI wieku, możliwe jest obcięcie zdrowej ręki podczas operacji? A gdzie procedury, dokumentacja, badanie, drugi lekarz przy zabiegu? Można to było logiczniej rozwiązać.
więcej Pokaż mimo toA samo wydanie książki. Czy korekta jest fikcją? Pomijam kilka zwykłych literówek,...
Sięgnęłam po tą książkę jako kontynuację "Włoskich Butów", ale o ile w tamtej działo się niewiele, w tej nie dzieje się nic. Zazwyczaj pasuje mi niespieszny styl pisania Mankella, ale w tej książce było już tego za dużo - książka wlokła się jak flaki z olejem. Wszystko było tak senne i powolne, że trudno było powstrzymać się od ziewania. Mimo, że wydarzył się pożar, zagraniczna podróż, może nawet miłość, to wszystko było tak przedstawione, że w ogóle nie wywoływało emocji. Główny bohater, choć zdrowy jak ryba, ciągle myśli o przemijaniu i podsumowuje swoje życie, jakby był już na łożu śmierci. Było to dla mnie o tyle wzruszające, że czuło się na każdej stronie, że Federikiem Wellinem jest Henning Mankell, bo tak dużo o śmierci może myśleć tylko ktoś, komu śmierć zagląda w oczy i kto jest tego świadom. Nadal polecam Mankella, ale w kryminałach, niekoniecznie w "Szwedzkich Kaloszach". Chyba, że na zaśnięcie.
Sięgnęłam po tą książkę jako kontynuację "Włoskich Butów", ale o ile w tamtej działo się niewiele, w tej nie dzieje się nic. Zazwyczaj pasuje mi niespieszny styl pisania Mankella, ale w tej książce było już tego za dużo - książka wlokła się jak flaki z olejem. Wszystko było tak senne i powolne, że trudno było powstrzymać się od ziewania. Mimo, że wydarzył się pożar,...
więcej Pokaż mimo toDruga część sagi o Fredericku Welinie. Według mnie lepsza od "Włoskich butów". Łączy surowość i zimno szwedzkiej prowincji z zachłannością paryskich kawiarenek i hotelików. No i oczywiście tematy miłości, przynależności, samotności i szaleństwa są nieobce tej książce. Odrobinę za wolna narracja dodaje uroku lekturze i sprzyja powolnej kontemplacji.
Druga część sagi o Fredericku Welinie. Według mnie lepsza od "Włoskich butów". Łączy surowość i zimno szwedzkiej prowincji z zachłannością paryskich kawiarenek i hotelików. No i oczywiście tematy miłości, przynależności, samotności i szaleństwa są nieobce tej książce. Odrobinę za wolna narracja dodaje uroku lekturze i sprzyja powolnej kontemplacji.
Pokaż mimo toMam słabość do skandynawskich autorów. Jeśli jakąś powieść, kryminał czy thriller wyszedł spod pióra Szweda, Norwega, Fina czy Duńczyka, to ja jestem zawsze urzeczona i pochłonięta.
Tym razem było podobnie, choć zupełnie czegoś innego spowiedziewałam się po tej książce.
Sama historia jest dość banalna, przewidywalna, prosta, ale mimo to wciągająca. Zachwyciły mi opisy wysp, jesieni i zimy oraz życia w przyportowym miasteczku.
Całość fabuły osnuta jest wokół emerytowanego lekarza, siedemdziesięciolatka, który odczuwa samotność, wspomina dawne lata, marzy o miłości i który w ostatniej chwili ratuje się z płonącego domu.
Mam słabość do skandynawskich autorów. Jeśli jakąś powieść, kryminał czy thriller wyszedł spod pióra Szweda, Norwega, Fina czy Duńczyka, to ja jestem zawsze urzeczona i pochłonięta.
więcej Pokaż mimo toTym razem było podobnie, choć zupełnie czegoś innego spowiedziewałam się po tej książce.
Sama historia jest dość banalna, przewidywalna, prosta, ale mimo to wciągająca. Zachwyciły mi opisy...
Kolejna niekryminalna książka autora, czyli druga odsłona z Frederikiem Welinem w roli głównej. Jest to opowieść luźno powiązana z "Włoskimi butami", a rzecz dzieje się osiem lat pozniej.
Pewnej nocy płonie dom Frederika, ten ledwo uchodzi cało, niestety wszystko spłonęło, została mu jedynie stojąca obok przyczepa.
Fachowcy stwierdzają podpalenie, sprawcy brak, więc podejrzanym zostaje sam Welin.
Pomijając ten wątek to generalnie jest to powieść obyczajowa, niespieszna, trochę nostalgiczna, trochę melancholijna opowieść o samotności, przemijaniu, i o starości.
Welin w tej opowieści wraca do wydarzeń z przeszłości, wspomina młode lata, co pozwoliło mi go lepiej poznać. Jak w pierwszej części go nie polubiłam, tak w tej pomimo jego uprzedzeń i dziwactw (kto z nas ich nie ma?) zapałałam do niego sympatią.
Mam wrażenie, że w tej książce działo się mniej niż w poprzedniej, a jednak chyba podobała mi się bardziej. Może wynika to z tego, że obie jednak tworzą pewną całość. Poza postaciami, które znałam już z wcześniejszej, doszły nowe, tak jak i wątki jedne są kontynuacją a inne nie.
Książkę polecam. Warto przeczytać i zastanowić się jak Frederic "czy szukamy w innych odbicia samych siebie?"
Kolejna niekryminalna książka autora, czyli druga odsłona z Frederikiem Welinem w roli głównej. Jest to opowieść luźno powiązana z "Włoskimi butami", a rzecz dzieje się osiem lat pozniej.
więcej Pokaż mimo toPewnej nocy płonie dom Frederika, ten ledwo uchodzi cało, niestety wszystko spłonęło, została mu jedynie stojąca obok przyczepa.
Fachowcy stwierdzają podpalenie, sprawcy brak, więc...
Niezwykle szczera opowieść o nieudanym życiu , rozliczaniu się z przeszłością i nierobieniu nic. Polecam , napewno nie dla młodych odbiorców. Dużo mądrych przemyśleń. W żadnym wypadku nie jest nudna, prowokuje do dyskusji i ocen.
Niezwykle szczera opowieść o nieudanym życiu , rozliczaniu się z przeszłością i nierobieniu nic. Polecam , napewno nie dla młodych odbiorców. Dużo mądrych przemyśleń. W żadnym wypadku nie jest nudna, prowokuje do dyskusji i ocen.
Pokaż mimo toKupiłam tę książkę na wyprzedaży w bibliotece publicznej. Skusiłam się, bo kosztowała tylko pięć złotych. Wiedziałam, że Mankell jest autorem kryminałów, a ja za nimi nie przepadam – w ogóle nie obchodzi mnie kto zabił (sic!). Ale, jak się okazało, to nie był kryminał. Książka jest luźną kontynuacją „Włoskich butów” pióra tegoż autora. To opowieść o siedemdziesięcioletnim, emerytowanym chirurgu, który w wyniku tragicznej, zawodowej pomyłki uciekł od świata i zamieszkał na małej, szwedzkiej wyspie. Z jednej strony to opowieść o mieszkańcach tej zamkniętej, wyspiarskiej społeczności i o mrocznych wydarzeniach, które nią wstrząsnęły. Z drugiej strony to opowieść o starzeniu się, nieuchronności śmierci i sensie (bezsensie?) życia. Ale tak naprawdę zachwyciła mnie sama narracja. Język Mankella jest prosty, oszczędny a zarazem mięsisty. Nie ma tam niepotrzebnych zdań. Czuły narrator wnikliwie obserwuje na pozór nudną rzeczywistość zagubionego, szwedzkiego archipelagu i poczynania jego zwyczajnych - niezwyczajnych mieszkańców. Mankell w kilku zdaniach potrafi przekazać to, co innemu pisarzowi mogłoby zająć kilka stron. Zachwycił mnie na przykład ten fragment: „Jadąc przez opustoszałe osiedle, pomyślałem, że znalazłem się w sztucznej scenerii jakiegoś filmu, który nigdy nie zostanie nakręcony. Wyobraziłem sobie, że wszyscy, którzy tu mieszkają, noszą przy sobie klaps filmowy z nadzieją, że pewnego dnia nareszcie będą mogli go użyć”. Ładne, prawda?
Kupiłam tę książkę na wyprzedaży w bibliotece publicznej. Skusiłam się, bo kosztowała tylko pięć złotych. Wiedziałam, że Mankell jest autorem kryminałów, a ja za nimi nie przepadam – w ogóle nie obchodzi mnie kto zabił (sic!). Ale, jak się okazało, to nie był kryminał. Książka jest luźną kontynuacją „Włoskich butów” pióra tegoż autora. To opowieść o siedemdziesięcioletnim,...
więcej Pokaż mimo toAni to kryminał, a tym bardziej sensacja czy thriller. Ten kto przyznaje/zatwierdza te kategorie chyba nigdy nie czyta książki, tylko często jedynie mylące opisy od wydawcy.
Same "Szwedzkie kalosze" równie melancholijne i flegmatyczne, co "Włoskie buty". Dużo rozkmin starego dziadka, nieco ciekawszej treści, kiedy akcja przenosi się na kilka rozdziałów do Paryża. Ogólnie, nie wiem czy polecam. Na razie muszę odpocząć od Mankella, bo mnie dość mocno wynudził.
Ani to kryminał, a tym bardziej sensacja czy thriller. Ten kto przyznaje/zatwierdza te kategorie chyba nigdy nie czyta książki, tylko często jedynie mylące opisy od wydawcy.
więcej Pokaż mimo toSame "Szwedzkie kalosze" równie melancholijne i flegmatyczne, co "Włoskie buty". Dużo rozkmin starego dziadka, nieco ciekawszej treści, kiedy akcja przenosi się na kilka rozdziałów do Paryża. Ogólnie,...
Oj namęczon żem niemało po tej lekturze, oj namęczon… Zapach surstromming jest jeno silniejszy od tego czegoś stąd dwie gwiazdy ode mnie.
To jakoby Cierpienia starego Wertera, ale one byłyby znacznie bardziej żwawe od tego czegoś.
W poszukiwaniu straconego sensu trwało ze mną, sam dziwię się co się ze mną działo podczas czytania tego czegoś miast rzucenia tego wprost we wraży ogień płonącego domu głównego bohatera.
Oj namęczon żem niemało po tej lekturze, oj namęczon… Zapach surstromming jest jeno silniejszy od tego czegoś stąd dwie gwiazdy ode mnie.
więcej Pokaż mimo toTo jakoby Cierpienia starego Wertera, ale one byłyby znacznie bardziej żwawe od tego czegoś.
W poszukiwaniu straconego sensu trwało ze mną, sam dziwię się co się ze mną działo podczas czytania tego czegoś miast rzucenia tego wprost we...
Niestety ostatnia, bardzo dobra powieść Henninga Mankella.
Niestety ostatnia, bardzo dobra powieść Henninga Mankella.
Pokaż mimo to