Wersje nas samych
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- The versions of us
- Wydawnictwo:
- Czarna Owca
- Data wydania:
- 2016-02-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-02-03
- Data 1. wydania:
- 2015-05-28
- Liczba stron:
- 480
- Czas czytania
- 8 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380150812
- Tłumacz:
- Anna Krochmal
- Tagi:
- Anna Krochmal
Co by było, gdybyś wtedy powiedziała „tak”?
Są chwile, które wpływają na całe nasze życie.
Fascynująca opowieść o tym, jak podejmowane codziennie decyzje mogą w zaskakujący sposób kształtować nasz los.
Wersje nas samych to trzy różne wersj historii znajomości Evy i Jima. Wszystkie łączy moment ich pierwszego spotkania. Kiedy nieznajomej dziewczynie psuje się rower, Jim oferuje jej pomoc nie wiedząc, że to zdarzenie będzie miało decydujący wpływ na całe późniejsze życie ich dwojga.
Debiutancka książka Laury Barnett to wyróżniająca się powieść o pozornie nieznaczących wyborach, jakich dokonujemy i różnych ścieżkach, jakimi mogą się potoczyć nasze historie
Co by było, gdyby jedna drobna decyzja mogła zmienić resztę twego życia?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Najlepsze wersje życia
Spotkali się i… kradli pocałunki, których wcale nie było. Nie poświęcili sobie ani spojrzenia, ciągle patrząc w oczy. Rozmawiali, ale nic nie powiedzieli. Oddali serca sobie nawzajem, zakochali się w innych. Niezmiennie mieli te same zobowiązania i marzenia. Studenci Eva i Jim nie wiedzieli, że przypadek nada kierunek ich całemu życiu, weźmie w posiadanie dekady codzienności, a proste „co jeśli” zrodzi trzy różne historie. Eva i Jim mogliby być każdym, kto kiedykolwiek stanął przed poważnym dylematem. Przeznaczenie testuje nas, wrzucając w plątaninę wyborów i gdy tylko obierzemy daną drogę, nie możemy uciec od myśli o alternatywnych scenariuszach. Czy inna decyzja byłaby lepsza? Czy tu i teraz żyjemy w najlepszej wersji swojego życia?
„Wersje nas samych” to kolejna próba okiełznania wyobraźni, która często nie daje nam spokoju, gdy trzeba podjąć ważną decyzję; ważną w danej chwili, albo dopiero zyskującą na znaczeniu z perspektywy czasu. Zastanawiamy się, kreujemy w swoich głowach kolejne scenariusze, ważymy wszystkie opcje i próbujemy ułożyć łańcuch konsekwencji, który później nas oplecie – być może jego szczęk będziemy słyszeć przez całe życie. Rozmyślania na temat tego, „co by było, gdyby” oraz „co będzie, jeśli” stają się naszymi codziennymi narzędziami do przewidywania przyszłości, czy też do upewniania się, że w przeszłości podążyliśmy drogą najlepszą z możliwych. Co się stanie, gdy podejmiemy taką, a nie inną decyzję? Co by stało się wtedy, gdybyśmy jednak wybrali inną opcję? Fantazjowaniem próbujemy przewidywać skutki, ale w pewnym momencie natykamy się na potężną barierę. Tą barierą są decyzje innych, które potrafią wywrócić wszystko do góry nogami – wtedy wersje życia zaczynają się mnożyć.
Barnett opiera się na niezbyt oryginalnym pomyśle; możliwość eksplorowania konsekwencji naszych decyzji i podążanie rozgałęziającymi się ścieżkami losów inspirują pisarzy i filmowców nie od dziś. Z ich historii często wyłaniają się zmagania z przeznaczeniem i refleksje związane z jego nieuchronnością. Wyobrażenia związane z mnogością skutków jednej decyzji to temat wdzięczny, ale nie każdy potrafi go udźwignąć. Oprócz zręcznych, wypełnionych celnymi obserwacjami opowieści pojawiają się także te nasycone zbytnim moralizatorstwem oraz powtarzalnością myloną z ujęciem przeznaczenia. Barnett nie tylko ominęła pułapki, ale przede wszystkim wykrzesała z siebie pomysłowość, która nadała „Wersjom nas samych” świeżości i niepowtarzalności. Autorka skupiła się na jednej decyzji – a raczej jednym spotkaniu, które rozkwita na trzy różne sposoby. Od tego momentu obserwujemy alternatywne wersje życia Evy i Jima. Przeplatające się trzy linie obejmują ponad pięćdziesiąt lat i stawiają przed czytelnikiem poważne wyzwanie: musi on odnaleźć się w mnogości dat, imion i mniej bądź bardziej subtelnych różnic. Lektura wymaga uwagi i zaangażowania, ale gdy już uda się okiełznać poszczególne ścieżki, pozostaje przyjemność płynięcia z nurtem historii. Każda z trzech krzyżujących się opowieści pochłania czytelnika; perypetie bohaterów pasjonują i nierzadko wzbudzając emocje. Wiele sytuacji porusza, nabiera głębszej wymowy po zestawieniu ich z sąsiadującymi historiami. Autorka nie faworyzuje żadnej z linii losów, co jest wielką zaletą „Wersji nas samych”. W kontekście wspólnego przeznaczenia Evy i Jima nie ma słusznych, niesłusznych rozwiązań. Każda codzienność rodzi problemy i wyzwania. To nie jest bajka plus dwie wersje poboczne; równorzędne traktowanie wszystkich opcji pokazuje dobitnie, że to, co nam pisane, może realizować się na różne sposoby. Nienachalnie wpleciony motyw przeznaczenia podkreśla dojrzewanie postaci, zmieniające się podejście do związków na różnych etapach życia czy borykanie się z rozwojem kariery i pasji. Barnett kształtuje losy bohaterów nie tylko w oparciu o ważne wydarzenia, ale także przykłada uwagę do zwyczajnych, codziennych dylematów, o których nawet nie pomyślelibyśmy, że mogą mieć one wpływ na dalsze życie - i to kilku osób. W zależności od historii da się zauważyć różnice w charakterach i zachowaniu postaci, co nadaje całości wyrazistości. Nie mamy do czynienia z papierowymi ludzikami, niezmiennymi bez względu na okoliczności, ale z ludźmi z krwi i kości, których kształtuje środowisko i przeżyte dramaty. Jedynym zarzutem pod adresem powieści mogą być spore przeskoki czasowe, które często wrzucają czytelnika w sam środek nowej sytuacji, co w połączeniu z uważnym śledzeniem każdej wersji może nastręczyć trochę problemów. Praktycznym rozwiązaniem mogłoby być dołączenie na końcu tomu drzew genealogicznych, które usprawniłby działanie tych imienno-miejscowo-czasowych układanek.
Pierwszy wydawca porównał „Wersje nas samych” do „Jednego dnia” Davida Nichollsa. O ile hasła reklamowe w różnym stopniu znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, o tyle w tym przypadku jest to trafne skojarzenie. Barnett i Nicholls łączy podobny klimat oraz konstrukcja historii; sięgają po bohaterów na progu dorosłości i wprowadzają ich do codzienności wypełnionej kłopotami, niełatwymi relacjami międzyludzkimi i próbą realizowania się poprzez pasję. W ciągu kolejnych lat, wraz z nowymi osobami w ich życiu i falą zmian, stają się punktami stałymi na wzajemnym horyzoncie.
„Wersje nas samych” to interesujące spojrzenie na rolę decyzji i przeznaczenia. Laura Barnett debiutowała w świetnym stylu, budując na prostej historii miłosnej wielopłaszczyznową opowieść o odpryskach codzienności, które składają się na nasze życie i o potknięciach mogących nadać mu nową perspektywę. Oryginalna, mająca wiele uroku i dopracowana w szczegółach, które nadają smaku całokształtowi. Historia Evy i Jima w każdym z alternatywnych wydań skłania do refleksji, że być może najlepszą wersją życia dla wielu jest tu i teraz – i byłoby tak zawsze, w każdej wersji nas.
Natalia Lena Karolak
Oceny
Książka na półkach
- 309
- 169
- 59
- 8
- 6
- 5
- 4
- 4
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo ciekawy zamysł, niebanalna fabuła, dobry styl. Książka lekka i przyjemna.
Bardzo ciekawy zamysł, niebanalna fabuła, dobry styl. Książka lekka i przyjemna.
Pokaż mimo to"Wersje nas samych" to powieść o tym, jak podejmowane codziennie decyzje mogą w zaskakujący sposób kształtować nasz los. Zostało to ukazane na trzech różnych wersjach historii znajomości Evy i Jima. Wszystkie łączy moment ich pierwszego spotkania. Kiedy nieznajomej dziewczynie psuje się rower, Jim oferuje jej pomoc nie wiedząc, że to zdarzenie będzie miało decydujący wpływ na całe późniejsze życie ich dwojga.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Zacznę od tego, że według mnie autorka powinna była opisać tę historię w zupełnie inny sposób. Zamiast na przemian pisać rozdziały z różnych sposobów potoczenia się historii, mogła po prostu podzielić książkę na 3 części i w każdej osobno opisać daną wersję wydarzeń. Dodatkowo nigdy nie oznaczała, której rzeczywistości dotyczy dany rozdział i często zajmowało mi chwilę, żeby ogarnąć, o którą chodzi.
Również przez to, że zdecydowała się na aż 3 różne wersje, to żadna z nich nie była do końca dopracowana. Mogły jedynie istnieć jako jedna całość, w której historie uzupełniały się nawzajem.
https://www.instagram.com/livquebooks/
"Wersje nas samych" to powieść o tym, jak podejmowane codziennie decyzje mogą w zaskakujący sposób kształtować nasz los. Zostało to ukazane na trzech różnych wersjach historii znajomości Evy i Jima. Wszystkie łączy moment ich pierwszego spotkania. Kiedy nieznajomej dziewczynie psuje się rower, Jim oferuje jej pomoc nie wiedząc, że to zdarzenie będzie miało decydujący wpływ...
więcej Pokaż mimo toWidzę tutaj same recenzje kobiet, więc pora na opinię o książce "Wersje nas samych" faceta.
Trzeba przyznać jedno - sam pomysł na książkę jest bardzo dobry i unikalny. Trzy różne historie, które łączy taki sam początek i koniec niekiedy się przenikają i są bardzo do siebie podobne, lecz z mniejszymi, bądź większymi szczegółami. To dość interesujący zabieg, dzięki któremu można porównać poszczególne "obrazy" (bo tak autorka nazywa trzy różne historie) do siebie. "Obrazy" te są jednak niestety rozwleczone. Jako samodzielna powieść żadna z nich nie byłaby dostatecznie interesująca. To dopiero ich przedstawienie obok siebie i możliwość porównywania sprawia, że nabierają tego czegoś. Jako, że cała historia toczy się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, a książka ma określoną długość autorka musiała całość skondensować. A przynajmniej takie jest moje wrażenie. Wygląda to tak, że rozdziały poszczególnego "obrazu" toczą się niekiedy kilka lat po sobie. Jest to w porządku, ale odniosłem wrażenie, że nawet gdybym pominął jakiś konkretny rozdział to nadal rozumiałbym fabułę. A miałem na to ochotę, bo już pod koniec książka zaczęłą mi się dłużyć. Po prostu w niektórych momentach jeden rozdział nie ma większego wpływu na kolejny, a do niektórych wydarzeń bohaterowie nigdy się nie odniosą.
W "Wersjach nas samych" są dość często obecne ekspozycje, które przybliżają losy postaci z czasów pomiędzy konkretnymi rozdziałami. Same ekspozycje są bardzo dobre i - w przeciwieństwie do niektórych filmowych - nie odnosi się wrażenia, że bohaterowie tłumaczą sobie rzeczy, które i tak wiedzą.
Jedna z opinii na tym portalu mówi o tym, że łatwo jest pogubić się w bohaterach opowieści. Nie odniosłem takiego wrażenia. Co prawda w późniejszej części książki liczba imion znacznie wzrasta, jednak fakt, że ci sami bohaterowie powtarzają się w różnych "obrazach" dość łatwo pozwala zapamiętać kto jest kim i dla kogo.
Moja opinia może mieć wydźwięk negatywny, jednak nie żałuję czasu poświęconego na lekturę książki. Całość ma przyjemny, powiedziałbym nawet, że miejscami melancholijny klimat. Jest to ciepła opowieść, która chwilami potrafi zasmucić, albo wywołać delikatny uśmiech na twarzy. Pozycja w sam raz na takie długie, chłodne i ciemne jesienne wieczory. Lekka, niezobowiązująca i do pochłonięcia w kilka wieczorów.
Widzę tutaj same recenzje kobiet, więc pora na opinię o książce "Wersje nas samych" faceta.
więcej Pokaż mimo toTrzeba przyznać jedno - sam pomysł na książkę jest bardzo dobry i unikalny. Trzy różne historie, które łączy taki sam początek i koniec niekiedy się przenikają i są bardzo do siebie podobne, lecz z mniejszymi, bądź większymi szczegółami. To dość interesujący zabieg, dzięki któremu...
'' Wersje nas samych '', jak można się domyślić po tytule, jest kolejną książką z półki '' co by było gdyby ''.Z zapałem zabrałam się do czytania, ponieważ, po pierwsze opis wyglądał bardzo zachęcająco, po drugie, lubię debiuty i ten dreszczyk podniecenia i ciekawości, czy autorka zostanie może moją ulubioną pisarką.
Głównymi bohaterami tej pozycji są Eva i Jim i ich losy na przestrzeni ponad pół wiecznej, dokładnie przez 56 lat . W książce przedstawione są trzy wersje życia głównych bohaterów. Niestety żadna z nich nie powaliła mnie na kolana. Same historie są dość nudne i w sumie przygnębiające przy czym dodatkowo, wersje te '' nakładają się na siebie ''. Ponieważ w moim odczuciu źle jest przeprowadzone oddzielenie jednej od następnej , zwłaszcza że opisywane są naprzemiennie. W ogóle jeśli miałabym radzić przyszłym czytelnikom, to proponuję zaopatrzcie się w kilkukartkowy przynajmniej notes i coś do pisania, bo ewidentnie można się pogubić, zwłaszcza kiedy oboje bohaterowie zaczynają '' obrastać '' w kolejne żony, kolejnych mężów , kolejne dzieci i dzieci tych dzieci , wnuki z pierwszego , drugiego czy trzeciego małżeństwa.
Jak już tych rodzin namnożyło się zastraszająco dużo i zaczęłam się powoli gubić (zanim wpadłam na pomysł z porządną rozpiską) przypomniał mi się stary, bardzo stary nawet dowcip, który gdzieś kiedyś chyba jeszcze za dziecka skądeś usłyszałam . Nie pamiętam całego ale puenta była taka ''Zbyszek, chodź szybko bo moje dzieci i twoje dzieci biją nasze dzieci ''. Tutaj miałam podobne wrażenie, za dużo było tej patchworkowości. Sam pomysł na fabułę dobry, chociaż już nie jakiś mega odkrywczy, można też sporo autorce wybaczyć, bo debiutantom wybacza się wiele. Dlatego moja ocena jest właśnie taka, a nie niższa.
Jeśli chodzi zaś o sam leitmotiv całej powieści to oczywiście prowokuje ona do zastanowienia się '' co by było gdyby '' i czy wszystko co nas spotyka to wybór naszej wolnej woli, czy czegoś co niektórzy nazywają przeznaczeniem i à propos przeznaczenia właśnie, przypomniała mi się historyjka z mojego dzieciństwa . Zawsze kiedy miałam nastoletnie spięcia z rodzicami, kiedy nie chcieli mnie gdzieś puścić (na przykład na koncert),czy na coś mi pozwolić, biegłam wyżalić się do mojej mądrej ukochanej babci. Płakałam jej w fartuch i żaliłam się że ''oni ''(znaczy rodzice) ograniczają moją wolność, że przez nich NA PEWNO coś fantastycznego mnie w życiu ominie itd.itp. Babcia wtedy gładziła mnie po głowie i mówiła '' Nie martw się wnusiu, nic cię nie ominie, pamiętaj '' Co tobie przeznaczone, to na środku twojej drogi rozkraczone ''. No i co wy na to ? Może to i mało poetyckie, ale za to jakie trafne :).
Reasumując, książkę można przeczytać, jednak nie spodziewajcie się wielkich wzruszeń, czy opowieści zapierających dech w piersiach. Ja przynajmniej takowych nie doświadczyłam. Niemniej jednak moją oceną tej książki jest sześć gwiazdek, w czym jedna, tradycyjnie awansem na zachętę dla autorki debiutantki.
'' Wersje nas samych '', jak można się domyślić po tytule, jest kolejną książką z półki '' co by było gdyby ''.Z zapałem zabrałam się do czytania, ponieważ, po pierwsze opis wyglądał bardzo zachęcająco, po drugie, lubię debiuty i ten dreszczyk podniecenia i ciekawości, czy autorka zostanie może moją ulubioną pisarką.
więcej Pokaż mimo toGłównymi bohaterami tej pozycji są Eva i Jim i ich losy...
Licha fabuła. 3 wersje tej samej historii i wszystkie trzy zupełnie nudne. Żadna z tych wersji nie obroniłaby się jako samodzielna książka i jedyny ulotny walor tej książki to takie 'a co by było gdyby' - pomysł ani świeży, ani nieprzedstawiony w nowy, ciekawy sposób.
Licha fabuła. 3 wersje tej samej historii i wszystkie trzy zupełnie nudne. Żadna z tych wersji nie obroniłaby się jako samodzielna książka i jedyny ulotny walor tej książki to takie 'a co by było gdyby' - pomysł ani świeży, ani nieprzedstawiony w nowy, ciekawy sposób.
Pokaż mimo toSpodziewałam się czegoś lepszego.
Zacznę o tego, że na wstępnie powinno być zaznaczone jak powinno czytać się tę książkę, ponieważ czytanie jej ciągiem sprawia, że wersje się na siebie nakładają i w pewnych momentach trudno rozróżnić jaką przeszłość miał dany charakter. Zachęcam w takim razie do rozłożenia sobie książki na części i czytaniu po jednej wersji na raz.
po drugie, w pewnym momencie książka staje się nudna i monotonna, ponieważ wątki toczą się ciągle wokół spełnionej i niespełnionej miłości Jima i Evy, i tak bez ustanku. Raz się rozwiedli, ale wrócili, raz się spotkali, potem zdradzili nawzajem, założyli osobno rodziny, potem znowu się spotkali, potem rozwiedli, potem wrócili do siebie, rozeszli, a na koniec (nikt by się tego nie spodziewał) wrócili do siebie.
Spodziewałam się czegoś lepszego.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZacznę o tego, że na wstępnie powinno być zaznaczone jak powinno czytać się tę książkę, ponieważ czytanie jej ciągiem sprawia, że wersje się na siebie nakładają i w pewnych momentach trudno rozróżnić jaką przeszłość miał dany charakter. Zachęcam w takim razie do rozłożenia sobie książki na części i czytaniu po jednej wersji na raz.
po...
"Ale życie jest życiem, prawda? Wszyscy musimy znaleźć jakiś sposób, by iść dalej."
Czy darza Wam się zastanawiać: "a co by było, gdyby..."? Mnie bardzo często, dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po debiutancką powieść Laury Barnett. Pomysł na fabułę jest innowacyjny: widzimy to samo spotkanie dwójki młodych ludzi, ale aż z trzech perspektyw. I to właśnie ono definiuje trzy równolegle rozgrywające się historie miłosne. Scenariusz, w którym Eva i Jim żyją długo i szczęśliwie. Przeżywają rozterki i zawody miłosne. Zdradzają. Walczą z chorobą ukochanego. Mają dzieci i wnuki. Odnoszą spektakularny sukces zawodowy. Zmagają się z niemocą twórczą. Cieszą się, świętują, podróżują i w końcu umierają, ale nie tylko.
Wspólnym mianownikiem wszystkich opowieści jest poszukiwanie szczęścia i próba spełnienia marzeń, a także podążanie za zawodowymi ambicjami. Czasem o przyszłości decyduje impuls, czasem konsekwentne dążenie do celu, czasem całkowity przypadek.
Nigdy nie czytałam książki napisanej w ten sposób, dlatego jestem pełna podziwu, że autorce udało się napisać trzy pełnowartościowe historie i połączyć je w całość. Mój jedyny zarzut jest taki, że czasem nużące było czytanie tego samego wydarzenia odbywającego się w bardzo podobnych okolicznościach. Jednak autorce udało się oddać nieuchronność niektórych zdarzeń oraz fakt, że bez względu na podjęte decyzje każdy z nas doświadcza w życiu zarówno chwil radości jak i smutku.
"Pomyślała o wszystkich latach, które do tego doprowadziły - o tych wszystkich sekundach, minutach i godzinach spędzonych gdzie indziej, z innymi, robiąc inne rzeczy. Żadna z nich niezmarnowana, ale nie cenniejsza dla niej niż teraz."
"Stoi przez chwilę, zanim otwiera drzwi do studia, spogląda na plażę zalaną dezorientującą radością. I smakuje ją, pije ją, ponieważ jest już wystarczająco dorosły, aby wiedzieć, jakie jest szczęście: krótkie i ulotne. Nie jest stanem, do którego dążyć, ale złapać kiedy nadejdzie i utrzymać na tak długo, jak się da."
"Ale życie jest życiem, prawda? Wszyscy musimy znaleźć jakiś sposób, by iść dalej."
więcej Pokaż mimo toCzy darza Wam się zastanawiać: "a co by było, gdyby..."? Mnie bardzo często, dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po debiutancką powieść Laury Barnett. Pomysł na fabułę jest innowacyjny: widzimy to samo spotkanie dwójki młodych ludzi, ale aż z trzech perspektyw. I to właśnie ono...
JEDNO ZAKOŃCZENIE. TRZY POCZĄTKI. TRZY WERSJE JEDNEJ OPOWIEŚCI.
Trochę zaryzykowałam, sięgając po tę książkę; potrzebowałam czegoś do przeczytania w parę dni, a recenzje Wersji są bardzo mieszane. Niektórzy zarzucają jej, że akcja toczy się zbyt powoli, że trzeba przebrnąć przez nudne 2/3 zanim dotrze się do interesującej końcówki. Ale mimo to podjęłam ryzyko i, jak się okazało, był to świetny wybór.
Krótkie rozdziały i trzy odrębne linie czasowe sprawiły, że - przynajmniej mi osobiście - książkę czytało się po prostu wspaniale. Owszem, na początku każdego kolejnego rodziału musiałam poświęcić minutkę na przypomnienie sobie która wersja mnie aktualnie "obowiązuje" i wszystkich związanych z nią szczegółów , ale wydaje mi się, że to lekkie pomieszanie z poplątaniem jakie się końcowo mimo wszystko tworzy było celowym postępowaniem autorki. W końcu o to właśnie chodzi w tej opowieści; ścieżki Jima i Evy się przeplatają, łączą, granice zacierają. A zakończenie, koniec końców, i tak pozostaje wspólne.
Zdacydowanie polecam każdemu, zwłaszcza tym, którzy czytali " Jej wszystkie życia" Kate Atkins i mają ochotę na coś w podobnej konwencji. Prawdziwa uczta literacka, poruszająca nie tanim sentymentalizmem czy wielkimi gestami, a wnikliwą, ciętą obserwacją życia; tego łańcucha lat, rozstań i powrotów, czasu, jakiego nie da się zatrzymać i wyborów, które kształtują nas na zawsze.
JEDNO ZAKOŃCZENIE. TRZY POCZĄTKI. TRZY WERSJE JEDNEJ OPOWIEŚCI.
więcej Pokaż mimo toTrochę zaryzykowałam, sięgając po tę książkę; potrzebowałam czegoś do przeczytania w parę dni, a recenzje Wersji są bardzo mieszane. Niektórzy zarzucają jej, że akcja toczy się zbyt powoli, że trzeba przebrnąć przez nudne 2/3 zanim dotrze się do interesującej końcówki. Ale mimo to podjęłam ryzyko i, jak się...
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak wiele przeróżnych wyborów podejmujesz każdego dnia? Jest ich całe mnóstwo, błahych i poważnych, począwszy od wyboru dania z karty menu po wybór studiów, pracy, partnera, a jednak każdy z nich ma wpływ na to, jak potoczy się Twoje dalsze życie. Nasz los rozgałęzia się na wiele setek, tysięcy, a może i milionów alternatyw. Stając w obliczu wyboru odrzucasz jedną wersję siebie, swojej historii, by podążyć inną ścieżką.
"Wersje nas samych" to trzy zupełnie odmienne warianty historii Evy i Jima. Autorka opisuje ich życie od momentu spotkania, pokazuje, jak potoczyłyby się ich losy w zależności od podejmowanych decyzji. W powieści nie wszystko jest tak oczywiste, na jakie wygląda. Życie bohaterów jest najeżone niespodziankami i trudnościami, z którymi muszą się zmierzyć. Ich decyzje budzą wiele emocji, są nieprzewidywalne, trudne do zrozumienia. Często na pozór najlepszy obrót sprawy z perspektywy lat wydaje się niezbyt fortunny, a już na pewno nie aż tak idealny, na jaki początkowo wyglądał.
A teraz chwila prawdy. Muszę przyznać, że gdyby nie moje nieznośne wprost przyzwyczajenie doczytywania książek do końca, szybko rozstałabym się z "Wersjami nas samych". Gdzieś tak na 100 stronie (łącznie jest ich ok. 500) stwierdziłam, że ta powieść to kompletna strata czasu, że nic nie wnosi do mojego życia poza wątpliwej jakości rozrywką. O ile sam pomysł na tę książkę jest ciekawy, to wykonanie pozostawia naprawdę dużo do życzenia. Język autorki jest raczej nieskomplikowany, podczas lektury ma się wrażenie czytania przeciętnego opowiadania z Internetu (co tylko świadczy o tym, że naprawdę wielu byłoby w stanie napisać coś takiego).
Sama fabuła wydaje się bardzo naciągana. Zupełnie jakby autorka postanowiła udowodnić, jak bardzo nieprzewidywalne jest życie, jak bardzo panta rhei. Kilka wydarzeń sprawia wrażenie "dosztukowanych" i z puntu widzenie czytelnika są zupełnie niepotrzebne, sztucznie wplecione w główny wątek. Na skutek usilnych starań autorki bieg wydarzeń w "Wersjach nas samych" łudząco przypomina historie z "Mody na sukces" i wszelkich innych tasiemców niezbyt wysokich lotów.
W książce próżno szukać również budzących jakiekolwiek inne uczucia poza irytacją bohaterów. Są oni wyjątkowo egoistyczni i małostkowi w swoich wyborach, często zapatrzeni we własny interes, pogubieni, rozpaczliwie poszukujący szczęścia i przyjemności. Zdecydowanie nie należą do postaci, o których się pamięta lub z którymi czuje się jakąś więź. "Podglądanie" ich życia wcale nie sprawia przyjemności (musicie przyznać, że coś jest nie tak).
Raczej nie polecam tej książki, choć naprawdę starałam się znaleźć w niej coś wartościowego. I... tak, w sumie znalazłam. Przesłanie. Każda decyzja jest ważna. Każdy moment jest cenny. To Ty właśnie wybierasz wersję swojego życia.
https://kaniafrania.blogspot.com/2017/07/mae-swiaty-maych-ludzi-recenzja-wersji.html
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak wiele przeróżnych wyborów podejmujesz każdego dnia? Jest ich całe mnóstwo, błahych i poważnych, począwszy od wyboru dania z karty menu po wybór studiów, pracy, partnera, a jednak każdy z nich ma wpływ na to, jak potoczy się Twoje dalsze życie. Nasz los rozgałęzia się na wiele setek, tysięcy, a może i milionów alternatyw. Stając w obliczu...
więcej Pokaż mimo toJest to jedna z kilku książek, które mnie głęboko rozczarowały. Sam pomysł autorki dotyczący alternatywnych rozwiązań był ciekawy, już nie raz wykorzystywany przez innych, ale tu wykonanie padło i leżało. Muszę przychylić się do opinii Bagatelki, moje odczucia co do tej książki są niestety podobne. Nie mogłam się w nią wkręcić, cały czas odkładałam i powracałam, momentami wręcz zmuszałam się do jej czytania, (gdyż nie lubię zostawiać książek nie przeczytanych),a przecież nie na tym to polega. Przebywanie z książką ma nam sprawiać przyjemność, a nie męczarnie. Niestety poległam na tym tytule, nudnym i pustym. Na początku byłam ciekawa jak potoczą się losy bohaterów, ale potem nastąpiło takie sobie bla i znowu bla bla, a potem jeszcze większe bla bla bla. Chyba pozycja ta nie trafiła w mój nastrój. Walczyłam z nią, zaciekle się broniła i przynudzała, a ja dalej się sama gubiłam w opisach myśli bohaterów czy to jeszcze myśli Evy czy to już Jima mimo podziału na a la rozdziały. Nudna jak flaki z olejem, pisana monotonnym, ślamazarnym, typowym dla Anglików językiem. Książka jest gruba, więc do końca daleko, a ja pogubiłam się w niej, w tych kilku wersjach, które podaje nam autorka w obrazach czyli czymś na kształt zwykłych rozdziałów.
Kwestia gustu się tutaj wita, bo mnie książka się nie spodobała, a widzę, że ma/miała wielu zwolenników na LC. Ja jej nie polecam, ale odważnych zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat.
Jest to jedna z kilku książek, które mnie głęboko rozczarowały. Sam pomysł autorki dotyczący alternatywnych rozwiązań był ciekawy, już nie raz wykorzystywany przez innych, ale tu wykonanie padło i leżało. Muszę przychylić się do opinii Bagatelki, moje odczucia co do tej książki są niestety podobne. Nie mogłam się w nią wkręcić, cały czas odkładałam i powracałam, momentami...
więcej Pokaż mimo to