Dziennik pokładowy, czyli wielodzietnik codzienny
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Anna Ignatowska
- Data wydania:
- 2015-06-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-06-16
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788378054610
- Tagi:
- pamiętnik mamy zapiski młodej mamy książka dla mamy pamiętnik matki książki o rodzicielstwie książki o rodzinie
Niezwykła opowieść o tym, jak można w trudnych warunkach naszego "przyjaznego inaczej" rodzinie państwa zbudować dom rodzinny przez duże "D". Anna Ignatowska w inteligentny i dowcipny sposób zdaje relację z własnego codziennego życia rodzinnego, które chwilami wymaga odwagi i czujności jak na placu boju (bo przecież nigdy nie wiadomo, które z szóstki dzieci kiedy i z czym wystrzeli).
"Dziennik pokładowy, czyli wielodzietnik codzienny" to historia o tym, "co się dzieje, kiedy Bóg zaproszony do rodziny buduje razem z nią". Idealna lektura dla każdego, komu się wydaje, że ma mało wolnego czasu i jest człowiekiem niezwykłym.
z recenzji Katarzyny Mossór
Patronat: Kurs na miłość, parenting.pl, Plus Radio, Strefa Centrum Hobbystyczne, www.cyfrowaszkola.waw.pl, wrodzinie.pl, Dobra Mama, Fotografia, Subiektywnie o książkach, Czytelnicze zacisze.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 29
- 21
- 5
- 3
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Długo czekałam żeby przeczytać te książkę, może zbyt długo.
Jest zabawna i lekka ale do czasu, kiedy opisy (blogowe wpisy) stawały się coraz dłuższe, mi coraz trudniej się czytało. być może trafiłam w zły moment. Niestety choć nie często mi się to zdarza, nie skończyłam czytać tej książki.. jakoś w połowie przestała mnie inspirować, ciekawić i bawić.
Długo czekałam żeby przeczytać te książkę, może zbyt długo.
Pokaż mimo toJest zabawna i lekka ale do czasu, kiedy opisy (blogowe wpisy) stawały się coraz dłuższe, mi coraz trudniej się czytało. być może trafiłam w zły moment. Niestety choć nie często mi się to zdarza, nie skończyłam czytać tej książki.. jakoś w połowie przestała mnie inspirować, ciekawić i bawić.
Obraz nietuzinkowej rodzinki utkany miłością, ogromem ciepła, poczuciem humoru, dystansem do świata, wiarą i radością.
Relacja od rodzica dla rodziców - nie mam pewności, czy bezdzietny czytelnik zaczytałby się w książce bez pamięci. ;)
Anna Ignatowska to kobieta niesamowita - skromna, skora bez skrępowania mówić "nie jestem idealna i nie postępuję idealnie". Dla mnie perła w świecie (większości, ale nie uogólniam!) idealnych blogowych mamusiek, które pozjadały wszystkie wychowawcze i dietetyczne rozumy przy jednym dzieciaczku. I koniecznie chwalące się tym na instagramie. Autorka "Dziennika..." jest zupełnie inna - zwyczajnie naturalna i normalna - nie tworzy sztucznej wizji nieomylnej i perfekcyjnej mamuśki+pani domu, jaką podają nam na talerzu bloggerki.
Jedna wada: dla mnie dziennik był... za długi. By poznać rodzinę Ignatowskich wystarczyłoby mi, powiedzmy, 250 stron, nie 450. Bo to był trochę przesyt. Ale, ale... ;) Wiadomo, że życie składa się z dni pełnych wrażeń i z dni pełnych nudy i każde z nich czegoś nas uczą i coś nam dają. To nie tak, iż oczekiwałam na każdej stronie fajerwerków! ;) W ogólności jednak książkę polecam - szczególnie rodzicom o dziatwach w liczbie 2 czy 3 (a nawet i 1!) - przekonają się, że wcale nie mają najgorzej! ;)
Obraz nietuzinkowej rodzinki utkany miłością, ogromem ciepła, poczuciem humoru, dystansem do świata, wiarą i radością.
więcej Pokaż mimo toRelacja od rodzica dla rodziców - nie mam pewności, czy bezdzietny czytelnik zaczytałby się w książce bez pamięci. ;)
Anna Ignatowska to kobieta niesamowita - skromna, skora bez skrępowania mówić "nie jestem idealna i nie postępuję idealnie". Dla mnie...
Czwórka dzieci, bliźniaki w drodze i w krótkim czasie (bo bliźnięta rodzą się jako skrajnie niedojrzałe wcześniaki) na pokładzie domowym znajduje się sześcioro dzieci. Problemy z maluchami ( służba zdrowia nie wypada najlepiej),problemy szkolne ( szkolnictwo - koszmarek biurokratyczno - kadrowy),problemy z dojrzewającymi nastolatkami, współobywatelami (lubią hałasować wtedy, gdy dzieci właśnie śpią),państwem (które opiekuńcze nie jest)... a książka bawi, uczy, zmusza do refleksji nad sobą, swoim postępowaniem i wrażliwością,daje otuchę, obala mit o rodzinach wielodzietnych. Chciałoby się zakrzyknąć by takich rodzin było jak najwięcej.
Czwórka dzieci, bliźniaki w drodze i w krótkim czasie (bo bliźnięta rodzą się jako skrajnie niedojrzałe wcześniaki) na pokładzie domowym znajduje się sześcioro dzieci. Problemy z maluchami ( służba zdrowia nie wypada najlepiej),problemy szkolne ( szkolnictwo - koszmarek biurokratyczno - kadrowy),problemy z dojrzewającymi nastolatkami, współobywatelami (lubią hałasować...
więcej Pokaż mimo toTaki tam blog. Ciekawy i jednocześnie nudnawy. Jak to w życiu.
Taki tam blog. Ciekawy i jednocześnie nudnawy. Jak to w życiu.
Pokaż mimo toNie mój świat. Wartości spójne, a życie z innej bajki. Drażnił mnie ostentacyjny nawrócony katolicyzm. Nie przebrnęłam.
Nie mój świat. Wartości spójne, a życie z innej bajki. Drażnił mnie ostentacyjny nawrócony katolicyzm. Nie przebrnęłam.
Pokaż mimo toWielodzietność jest postrzegana w Polsce jako patologia. Anna Ignatowska, szczęśliwa żona Miłosza i matka sześciorga dzieci, w swojej książce całkowicie zaprzecza temu stereotypowi. Pokazuje, że można stworzyć szczęśliwy dom rodzinny pełen pociech.
Wiktoria, Antoni, Zuzanna, Franciszek, Misia i Maja to sześcioro głównych bohaterów tej opowieści. Anna Ignatowska opisuje, jak wygląda ich codzienność. Pokazuje, jak wygląda macierzyństwo w jej wykonaniu. To nie tylko dziecięce uśmiechy i przyjemne chwile. Matka tej pokaźnej gromadki miewała też chwile zwątpienia. Dzieci chorowały, a Annie brakowało siły, by ogarnąć panujący dookoła chaos. Kobieta niczego nie koloryzuje. Pokazuje zarówno blaski i cienie posiadania tak licznej dziatwy. Jedno jest pewne, nie może narzekać na nudę. Nigdy nie wiadomo, co któraś z pociech wymyśli.
Autorka książki opisuje to wszystko w niezwykle wciągający sposób, podchodząc do wychowania dzieci z dystansem. Co prawda nie pracuje zawodowo, bo zajęła się prowadzeniem domu, lecz nie zauważyłam, by była przez to zgorzkniała. Kocha swoje pociechy ponad wszystko i spełnia się jako matka. Widać to gołym okiem. Chciałabym, żeby moja mama też tak ciepło o mnie mówiła.
Dziennik pokładowy początkowo był pisany w formie internetowego pamiętnika. Po jakimś czasie autorka postanowiła wydać go w papierowej wersji. Rękę do tego przyłożyła powiększająca się rzesza czytelników, która z chęcią czytała zapiski pani Anny. Kiedy ja sięgnęłam po nie, zaczęłam zastanawiać się nad tym, jaką matką będę dla swoich dzieci. Jestem kobietą, która do wielu rzeczy podchodzi z ogromnym dystansem. Chciałabym umieć tak podejść do macierzyństwa. Zazdroszczę dzieciom państwa Ignatowskich takich rodziców. W ich domu nie brakuje miłości i zrozumienia. Z chęcią kiedyś tam wrócę.
To słodko-gorzka, lecz piękna opowieść o macierzyństwie, uzupełniona rysunkami dzieci. Bardzo cieszę się, że mogłam zapoznać się z tą książką. Dostarczyła mi radości i wzruszeń. Lubię takie pozycje, które nie pozwalają przejść obok siebie obojętnie. Polecam tę publikację wszystkim, bez wyjątku.
www.czytelnia-mola-ksiazkowego.blogspot.com
Wielodzietność jest postrzegana w Polsce jako patologia. Anna Ignatowska, szczęśliwa żona Miłosza i matka sześciorga dzieci, w swojej książce całkowicie zaprzecza temu stereotypowi. Pokazuje, że można stworzyć szczęśliwy dom rodzinny pełen pociech.
więcej Pokaż mimo toWiktoria, Antoni, Zuzanna, Franciszek, Misia i Maja to sześcioro głównych bohaterów tej opowieści. Anna Ignatowska opisuje,...
Książka niesamowita. Pełna miłości i uśmiechu. Nawet dramaty rodzinne opisane są językiem pełnym miłości i gdzie się da- z dawką humoru i dystansu.
Poza tym posiadam autorską dedykację :)
Książka niesamowita. Pełna miłości i uśmiechu. Nawet dramaty rodzinne opisane są językiem pełnym miłości i gdzie się da- z dawką humoru i dystansu.
Pokaż mimo toPoza tym posiadam autorską dedykację :)
Książka zabawna jak… rym do bolera! Prześmieszna, urocza opowieść napisana przez życie. Kto ma dziecko, na pewno wie jak potrafi ono wywrócić świat do góry nogami, a co dopiero ma powiedzieć matka szóstki dzieci? Anna Ignatowska – autorka „Dziennika pokładowego. Czyli wielodzietnika codziennego” ukazuje czytelnikowi przezabawną historię, napisaną w formie zapisków z dnia codziennego. Momentami uśmiałam się do łez – bo nie ma nic zabawniejszego od szczerości i przekręconych zwrotów dzieci.
„Mamo, a wiesz, że jak się jedzie autobusem to jest taki przystanek Beka beka z krzaka? Mamo ja wiem, że mi nie wierzysz, ale naprawdę, jak się jedzie, to pan mówi ”Przystanek Beka beka z krzaka” …Przepuściłam to przez swoje zwoje… PKP Kasprzaka!”
Chwilami rozczulałam się wręcz nad urokiem juniorów, a chwilami współczułam kobiecie ze względu na cały jej galimatias. Spodobały mi się oryginalne teksty, które autorka wtrącała w tekst praktycznie w każdej notatce. Trochę żałowałam, że od kiedy urodziły się najmłodsze dzieci Anny – bliźniaczki Misia i Maja, o pozostałych dzieciakach zaczęło być coraz mniej informacji. Takie jest jednak życie, kupki, kolki, wychodzenie ząbków – to wszystko przysłania człowiekowi świat.
Jakbym miała opisać w trzech słowach tę rodzinę, użyłabym przymiotników: głośna, chorowita, szalona. Antoni – wchodzący w wiek dorastania nastolatek, który zaczyna się buntować, Franek – mały, rezolutny, ciekawy życia rudzielec z sercem na dłoni, inteligentna i uczciwa Zuzanna, zaradna, pierworodna Wiktoria, dwie calineczki Maja i Misia, które za szybko przyszły na świat, zapracowany tata Miłosz i mama Anna, która wszystko ogarnia – to właśnie są bohaterowie Ignatowskich perypetii.
Nie myślcie, że jest to historia usłana różami. Jak w życiu każdego zdarzały się smutki i chwile dramatu. Dziennik pokazał jak wielka może być wiara w Boga i miłość do bliskich. Ja jako jedynaczka szczerze zazdroszczę domu przepełnionego radosnym harmidrem, ale jednocześnie wierzę, że tak po prostu musiało być.
Strasznie nie lubię stereotypów, a wiecie jak z nimi jest. Przyczepiona etykietka, która zostaje z nami do końca życia. Tak również jest w przypadku rodzin wielodzietnych. Niektórym się wydaje, że jak ktoś ma dużo dzieci to zaraz klepie biedę lub nie umie się zabezpieczać. Nie dociera, że niektórzy po prostu chcą mieć dużą rodzinę. Patologia, skrajne ubóstwo, brak wykształcenia – to najczęściej spotykane skojarzenia. Wiadomo, że wiele dzieci to zwiększone wydatki, zwiększone problemy, zwiększone obowiązki, ale również równie tyle radości, dumy i miłości! Osobiście nie przewiduję więcej dzieci niż dwójkę, ale bezgranicznie podziwiam mamy z rodzin wielodzietnych. Dziennik pokładowy łamie wszelkie stereotypy
Po książkę sięgnęłam chętnie, ba… nie mogłam się doczekać kiedy to zrobię, jednak kiedy już zaczęłam czytać szło mi to niezmiernie długo. Nie dlatego, że książka była nudna, ale dlatego, że często zatrzymywałam się by porozmyślać lub przeczytać jeszcze raz zabawną anegdotkę. Cieszę się, że autorce udało się wydać książkę. Niby zwykła osoba, a jednak niezwykła. Strasznie żal było mi się rozstać z rodzinką po przeczytaniu dziennika, ale na szczęście istnieje blog, na który z chęcią zaczęłam zaglądać. Mam nadzieję (i życzę tego również Pani Annie),że powstaną kolejne części. Polecam wszystkim bez względu na wiek, ale szczególnie mamom zarówno tym wielodzietnym jak i tym mniej. Na zakończenie dodam jeszcze, że mama jest najwspanialszą istotą na świecie. Kocha nas bezwarunkowo i jest gotowa wskoczyć za nami w ogień. Szanujmy ją.
Książka zabawna jak… rym do bolera! Prześmieszna, urocza opowieść napisana przez życie. Kto ma dziecko, na pewno wie jak potrafi ono wywrócić świat do góry nogami, a co dopiero ma powiedzieć matka szóstki dzieci? Anna Ignatowska – autorka „Dziennika pokładowego. Czyli wielodzietnika codziennego” ukazuje czytelnikowi przezabawną historię, napisaną w formie zapisków z dnia...
więcej Pokaż mimo toWspaniała lektura na wakacje i nie tylko. Moc wzruszeń , jeszcze więcej śmiechu. Polecam wszystkim.
Wspaniała lektura na wakacje i nie tylko. Moc wzruszeń , jeszcze więcej śmiechu. Polecam wszystkim.
Pokaż mimo to"Święto, a ja pranie za praniem, wieszam, składam, sru, do szaf, wieszam, składam, sru, warzywo-zupa, karmienie, obiad, gary, podać, sprzątać, przewijanko, cyc, karmienie".
Jedno, dwójka, trójka dzieci w domu to już spora liczba, wokół których niewątpliwie jest co robić. Wyobraźcie więc sobie rodzinę z szóstką dzieciaków, która całkowicie zaprzecza stereotypowi wielodzietności, naznaczonej patologią. Nie potraficie sobie wyobrazić takiego scenariusza? Nie musicie, bowiem na rynku pojawiła się właśnie książka ilustrująca, praktycznie dzień do po dniu życie takiej dość sporej komórki społecznej. Witam na pokładzie życia rodziny Ignatowskich.
Anna Ignatowska to trzydziestosiedmioletnia szczęśliwa mężatka mieszkająca z rodziną w Warszawie, z zawodu dziennikarz, z zamiłowania fotograf. Na co dzień jest matką i to niecodzienną, bowiem wychowuje aż szóstkę pociech: Wiktorię, Antoniego, Zuzannę, Franciszka oraz najświeższe latorośle, czyli bliźniaczki Maję i Misię. "Dziennik pokładowy, czyli wielodzietnik codzienny" to jej debiut wydawniczy.
Anna, matka wówczas jeszcze czwórki dzieci zaczęła prowadzić internetowy dziennik na facebooku, opisujący jej codzienność w wychowywaniu dzieci. Niespodziewanie los spłatał jej figla, bowiem autorka pewna faktu niemożności zajścia w kolejną ciążę, właśnie w nią zachodzi. Bliźniacze zapłodnienie, wcześniaki i codzienne życie to treść jej zapisków, które dzięki zwiększającej się rzeszy czytelników, mogły ujrzeć światło dzienne, jako papierowa książka.
Wielodzietność w naszym kraju postrzegana jest dość jednoznacznie, czyli bieda, patologia i nieradzenie sobie w opiece oraz wychowaniu licznego potomstwa. Dziennik Anny Ignatowskiej, matki Polki z prawdziwego zdarzenia, zupełnie zaprzecza temu stereotypowi, ukazując inną stronę, pozytywną stronę posiadania szóstki dzieci. I nie myślcie sobie, że autorka cokolwiek koloryzuje, czy ukrywa jakieś mroczne strony wielodzietności. Otóż nie, bowiem w jej dzienniku, czyli w dość obszernym zapisie obejmującym okres od 1 maja 2010 r. do 5 stycznia 2015 r., opisanym na niespełna czterystu pięćdziesięciu stronach, dopatrzyć się można zarówno pięknych dni, wspaniałych chwil, które ma prawo przeżyć jedynie matka posiadająca tak dużą liczbę dzieci, ale także chwil tych mniej miłych, o których chciałoby się na zawsze zapomnieć. Wielka, bezgraniczna miłość, wzruszenie, poświęcenie, ale także wielkie zmęczenie, zwątpienie, złość i gniew – te wszystkie barwy wielodzietnego macierzyństwa znajdziecie w tej książce. Podczas czytania przemyśleń i relacji Anny Ignatowskiej, wielokrotnie odczuwałam zdumienie, konsternację, wzruszenie i przede wszystkim wielki podziw dla heroizmu matki, a także podziw dla taty Miłosza, który dzielnie utrzymuje płynność finansową całej rodziny. Czasami bowiem błahe problemy urastały do rangi międzynarodowej tragedii, a zwykłe dni oznaczały rutynę, brak zrozumienia i zwykłe, fizyczne zmęczenie. "Dziennik pokładowy" to więc przede wszystkim prawdziwe świadectwo nieprawdopodobnego rodzicielstwa, bezwarunkowej miłości, a także obraz braku pomocy polskiego rządu dla takich, wielodzietnych rodzin. Nie zdawałam sobie bowiem sprawy do tej pory, że kupno wózka dla bliźniaków może nastręczać tyle trudności.
Anna Ignatowska to niezwykle dzielna kobieta, która podczas czytania jej dziennika ujmuje ciepłem, bezinteresownością, stosunkiem do wiary i Boga, ufnością i wielkim optymizmem. Wydawałoby się, że matka szóstki dzieci, która nie pracuje zawodowo, bowiem cały świat zajmuje jej rodzina, winna ukazywać zgorzknienie, żal za karierą itd. Tymczasem, w jej dzienniku nie odnalazłam ani cienia takich uczuć. Znalazłam za to dużo humoru, wiary i co warto podkreślić ciekawych sformułowań typu "wkuropatwia", "kuria stać" czy "ssaki", które rozbawiały mnie do łez. Powiem szczerze, że zazdroszczę autorce takiego podejścia do życia i umiejętności pokonywania wszelakich problemów. Każdego dnia bowiem dzieje się coś nowego, a każdy poranek przynosi kolejne, niepowtarzalne historie. Warto również podkreślić, iż książka posiada także doskonale wpisujące się w treść dziennika ilustracje namalowane ręką czwórki starszych dzieci autorki.
Anna Ignatowska zaprosiła mnie na pokład swojej wielodzietnej rodziny, a ja z przyjemnością przyjęłam to zaproszenie i nie mam zamiaru szybko z niego rezygnować. Dobrze, że w internecie na stronie pokładowy.pl mogę dalej obserwować kolejne dni państwa Ignatowskich, bowiem zapiski te zwyczajnie napawają mnie wielką wiarą w uzdrawiającą moc rodziny. "Dziennik pokładowy" można sobie dozować, czytać w wolnej chwili zapiski z poszczególnych dni, przeżywając codzienność wielodzietności. To niezwykle inspirująca lektura, dla wszystkich, bez wyjątku.
"Czuję się kochana! To jest to! Lubię to. Co poradzić?".
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Święto, a ja pranie za praniem, wieszam, składam, sru, do szaf, wieszam, składam, sru, warzywo-zupa, karmienie, obiad, gary, podać, sprzątać, przewijanko, cyc, karmienie".
więcej Pokaż mimo toJedno, dwójka, trójka dzieci w domu to już spora liczba, wokół których niewątpliwie jest co robić. Wyobraźcie więc sobie rodzinę z szóstką dzieciaków, która całkowicie zaprzecza stereotypowi...