Virion

Okładka książki Virion Joanna Patrzylas
Okładka książki Virion
Joanna Patrzylas Wydawnictwo: Novae Res fantasy, science fiction
260 str. 4 godz. 20 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2015-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2015-01-01
Liczba stron:
260
Czas czytania
4 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379425983
Tagi:
fantasy
Średnia ocen

5,1 5,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,1 / 10
13 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
551
113

Na półkach: ,

"Virion" to książka, która się trochę nie udała. Może ponieważ gdzieś pomiędzy pomysłem autorki a trafieniem na księgarskie półki stracił się jej potencjał. Patrzylas wymyśliła bowiem kreację świata, której jednoznaczność (czy wręcz łopatologiczność) sprawdziłaby się w prostej baśni dla najmłodszych. Z tym, że autorka z miernym skutkiem spróbowała zrobić z tego opowieść, epickością dorównującą "Władcy pierścieni".

http://mdunkel.blogspot.com/2015/08/niezy-pomys-na-naiwna-basn.html

"Virion" to książka, która się trochę nie udała. Może ponieważ gdzieś pomiędzy pomysłem autorki a trafieniem na księgarskie półki stracił się jej potencjał. Patrzylas wymyśliła bowiem kreację świata, której jednoznaczność (czy wręcz łopatologiczność) sprawdziłaby się w prostej baśni dla najmłodszych. Z tym, że autorka z miernym skutkiem spróbowała zrobić z tego opowieść,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1055
1019

Na półkach: ,

„Ostatnią deską ratunku zdają się być Archeni – prastary lud żyjący w harmonii z naturą i w zgodzie ze Źródłem. Grupa dzielnych, mężnych i prawych Thymeńczyków pod wodzą syna władcy grodu – Kenrila – udaje się więc w niebezpieczną, pełną przygód i zaskakujących spotkań wędrówkę, by spotkać się z Archenami. Czy dotrą do celu? Czy uda im się zgłębić tajemnicę Virionu? Czy powstrzymają szerzące się w zastraszającym tempie zło?” – bardzo kuszący opis oferuje nam dozę niezapomnianych przygód, które powinny porwać nas na długie godziny. Niestety poza odrobiną fantazji, która jest w nim zawarta nie otrzymujemy nic więcej. Czy zawarte w nim obietnice są prawdziwe i lektura tej książki będzie fascynująca? A może to tylko bujda, która niczym zielony dym Virionu chce wedrzeć się do naszych umysłów? Jeżeli pragniecie poznać więcej szczegółów, to serdecznie zapraszam do lektury książki Joanny Patrzyłaś pt. „Virion”.

Głównym bohaterem, a właściwie bohaterami tej powieści, jest grupa dzielnych towarzyszy, którzy wyruszają w nieznane, aby ocalić znany im świat przed złem. W książce żadna z przedstawionych postaci nie wiedzie prymu, dlatego trudno mówić o jej głównym bohaterze. Wracając jednak do naszych grup, których jak się później okazuje są dwie. Pierwszą z nich tworzą dorosłe osoby, oraz dwoje radosnych Archenów, którzy są bardzo pomocni w trudach podróży. Drugą tworzy para dzieci, wraz ze swoimi sokreyami, którym przyświeca ten sam cel. Wykorzystanie oklepanej już w wielu powieściach „niewiedzy” o drugiej drużynie jest tutaj bardzo wyraźne. Nie wiem dlaczego autorka zdecydowała się na taki nic niewnoszący ruch, samotny, lepiej skonstruowany zespół sprawdziłby się o niebo lepiej.

O samych postaciach nie da się powiedzieć zbyt wiele. Zostały wykreowane w sposób hurtowy, brak im indywidualnych cech, które podkreśliłyby znacząco ich charaktery. Takie masowe podejście zniszczyło już klimat niejednej powieści. Ubolewam nad tym strasznie, gdyż niektóre z postaci miały naprawdę spory potencjał na stanie się czymś „oryginalnym”. Niestety autorka zaprzepaściła tą szansę wyraźnym brakiem chęci i poniekąd pomysłu.

Historia przedstawiona na kartach tej powieści jest strasznie liniowa i płytka. Obecnemu światu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo w postaci tytułowego Virionu. Ta tajemnicza i groźna siła zaklęta w środku planety zaczyna coraz bardziej panoszyć się na jej powierzchni, co wzbudza panikę wśród mieszkańców osad. Nie byłoby w tymi nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że wspomniany Virion pod postacią zielonej mgły potrafi wedrzeć się do ludzkich umysłów i zawładnąć nimi. Fabuła sprowadza się do przywrócenia równowagi, aby obecny cykl życia nie dobiegł końca. Do plusów tej jednostajnej historii możemy zaliczyć nader ciekawe nazewnictwo, nietypowe podejście do cywilizacji, oraz logikę całości. Historia nie jest zbyt wyszukana, to po prostu kolejna wariacja na znany wszystkim temat, która w mojej ocenie nie jest zbyt porywająca, wręcz nudna.

Parę słów pragnę poświęcić światu, w którym przyjdzie nam się poruszać wraz z bohaterami. Tutaj autorce udało się wykreować coś interesującego, ale zostało to zniszczone przez wyraźną hermetyzację. Zbytnie odcięcie się od opisów, widoczne gołym okiem uproszczenia, czy też minimalizacja otaczającego świata, wyłącznie do regionów działań danych bohaterów, to tylko nieliczne minusy. Naprawdę interesujący świat został pogrzebany żywcem, gdyby dodano mu nieco kolorów i sporo głębi, to wtedy byłoby idealnie. Niestety przez zaniedbania wyszło jak zwykle.

Niczego złego nie mogę powiedzieć o oprawie graficznej tego tytułu. Ilustracja na okładce jest naprawdę przyjemna dla oka, już sama kolorystyka wzbudza zainteresowanie. Książka pewnie leży w dłoni, to zasługa jej małej objętości. Dodatkowo w środku znajdziemy ręcznie rysowane ilustracje, które uprzedzają dany rozdział. Osobiście nie przypadły mi do gustu, jednak odnosząc się do klimatu książki jak i jej czasów, to pasują one świetnie. Ten specyficzny charakter świetnie komponuje się z całością.

W moim przekonaniu debiut pani Joanny Patrzylas nie jest niczym nadzwyczajnym. Książka posiada naprawdę wiele błędów, lecz można dostrzec tutaj promyk nadziei. Poprawienie kilku istotnych elementów pozytywnie odbiłoby się na poziomie ogółu. Pozostawienie niejednoznacznego zakończenia daje szansę na to, że ujrzymy kontynuację Virionu. Jeżeli autorka zniweluje słabości i poprawi to, co już jest dobre, wtedy z pewnością będzie świetnie. Sam nie mogę się doczekać. Książkę tą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu czytelnikowi, z nastawieniem na młodsze grono odbiorców. Nie jest ona zbyt wymagająca, a wyobraźnia ukryta w głowie zniweluje niedoskonałości tekstu.

Moja ocena: 6/10
Artius

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuje wydawnictwu Novae Res.

Po więcej recenzji zapraszamy na blog KZTK:
http://koszztk.blogspot.com/

„Ostatnią deską ratunku zdają się być Archeni – prastary lud żyjący w harmonii z naturą i w zgodzie ze Źródłem. Grupa dzielnych, mężnych i prawych Thymeńczyków pod wodzą syna władcy grodu – Kenrila – udaje się więc w niebezpieczną, pełną przygód i zaskakujących spotkań wędrówkę, by spotkać się z Archenami. Czy dotrą do celu? Czy uda im się zgłębić tajemnicę Virionu? Czy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2429
694

Na półkach: ,

Cywilizacja zatoczyła koło- w skutek zagłady sprzed tysiąca lat ludzie cofnęli się w rozwoju, żyjąc jak w czasach średniowiecza. Mimo tego Thymeńczycy prowadzą spokojną egzystencję, bez niepotrzebnych konfliktów. W ich osadzie panuje sprawiedliwość, zaś ludzie są dla siebie życzliwi. Jednak pewne zjawisko coraz bardziej niepokoi władcę, Viggo; pod mury Thymenu podchodzi zielona mgła, zwana virionem, która opętawszy człowieka, popycha go ku złu. Nikt nie wie, jak pozbyć się złowrogiej siły- jedyna nadzieja w starożytnym ludzie, żyjącym w zgodzie ze Źródłem.
Wyprawa może okazać się fiaskiem, ale i... sukcesem. Grupa bohaterów rusza w drogę, by ocalić swój świat przed agresją.
Jak zakończy się ta podróż?

Świat bez agresji, kłótni, zła- czy to w ogóle możliwe? Patrząc na obecną sytuację: nie. Tym chętniej sięgnęłam po Virion, ciekawa, jak też autorka poradziła sobie z owym zagadnieniem...

Spokojna, wręcz sielska osada Thymen- tu panuje pokój i dobro. Za wszelkie przejawy agresji lud posądza virion, "złonośną" mgłę, podchodzącą coraz bliżej murów. Co ciekawe osadnicy, choć żyją jak w czasach średniowiecza, tak naprawdę powinni nas wyprzedzać w rozwoju. Wszystkiemu winna jest zagłada, eskalacja zła, która doprowadziła do załamania i zniszczenia wszystkiego, co ludzie wynaleźli do tamtej pory. A teraz spójrzcie na to, co nas otacza- wojny, morderstwa, nieustające kłótnie. Czy już kierujemy się w stronę dna? Czy nam też może grozić coś podobnego? Trudna sprawa, aczkolwiek pani Patrzylas dała mi do myślenia.

Zazwyczaj koniec świata przedstawia się jako efekt złego "gospodarowania" tym, co dała nam w prezencie Natura; Virion to opowieść o tym, jak człowiek doprowadził do własnej degradacji. Jednocześnie jednak zagłada przyniosła jakiś pozytywny efekt, bowiem Thymeńczycy nie wiedzą, co to zło. Są niewinni niemal jak niemowlęta. Cofnęli się, ale ta zmiana wyszła ludzkości na dobre. Ciekawe, prawda? Pozytywna degradacja, coś nowego.

Virion sprawia, że mieszkańcy zaczynają zachowywać się jak... my. Mgła ich opętuje, zalewa serca, burząc wszelkie obronne mury. Jest coraz bliżej... dlatego "głowy osady" muszą jak najszybciej znaleźć sposób, jak poradzić sobie z nowym, nieznanym wrogiem.

Historia jest bardzo ciekawa; przez większość książki towarzyszymy w podróży starszemu synowi władcy, Kenrilowi oraz jego przyjaciołom. Możemy przypatrywać się nowym krajobrazom, słuchać opowieści o ludach nam nieznanych, patrząc na przeróżne dziwy. Czytając, jak bohaterowie muszą zmierzyć się z agresywnym niedźwiedziem (efekt virionu) miałam mieszane uczucia. Dlaczego? Prawdopodobnie przez to, że Kenril dotychczas nigdy nie spotkał się z agresywnym zwierzęciem, co nie zmniejszyło jego wyrzutów sumienia po zabiciu go. Cóż, "grzeczne" leśne zwierzaki to dla mnie kompletna abstrakcja.

Pewnie myślicie, że w dwustu sześćdziesięciu stronach zamyka się historia o próbach opanowania atakującego zła? Otóż nie. W prezencie dostajemy również wątek miłosny. Na szczęście nie pochłania całego pomysłu, pani Patrzylas nie koncentruje się wyłącznie na pokazaniu, jak mocna więź łączy dwójkę bohaterów- nie. Miłość jest, ale nie najistotniejsza. Walka o dobro to główny wątek i tego konsekwentnie się trzyma.

Zakończenie wskazywałoby na to, że będą kolejne tomy, zresztą- virion wciąż nie został zwalczony. Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę pozycję.

Cywilizacja zatoczyła koło- w skutek zagłady sprzed tysiąca lat ludzie cofnęli się w rozwoju, żyjąc jak w czasach średniowiecza. Mimo tego Thymeńczycy prowadzą spokojną egzystencję, bez niepotrzebnych konfliktów. W ich osadzie panuje sprawiedliwość, zaś ludzie są dla siebie życzliwi. Jednak pewne zjawisko coraz bardziej niepokoi władcę, Viggo; pod mury Thymenu podchodzi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
162
162

Na półkach:

Nie wystawię oceny i to nie będzie klasyczna opinia.
Jakbym chociaż jedną taką spłodził!
Nie będę strzykał jadem nieukontentowania, ani nabijał się z niespójności logicznych, ni nawet wydziwiał nad niezręcznością językową.
Sumienie mnie ruszyło?
Mnie? Dobre żarty!
To zupełnie coś innego, czego istnienia w sobie nie podejrzewałem. Ot, nie przypuszczałem, że przetrwało.
No, dziw!

Joanna Patrzylas opowiada o świecie takim z grubsza sielankowym, gdzie zagrożeń nie za wiele. Świecie naszym, ziemskim, choć po niebłahych zmianach. Jako cywilizacja upadliśmy na skutek rozdzierających nas egoizmów. W gruncie rzeczy zgadzam się, że to wielce prawdopodobne. Chciwość nas zabije. Przetrwali jednak nasi potomkowie, są mądrzejsi, żyją bliżej natury. I nieco za wiele gadają (taki przytyk, jednak trudno mi się powstrzymać. Cóż, wredna natura). Zagraża im oczywiście zło upostaciowione jako mgła lub opar wydobywający się z trzewi ziemi i zmieniająca tych bogobojnych altruistów niemalże w nas obecnych. Temu zagrożeniu postanawiają się przeciwstawić. I tu kończę opowiadanie o fabule, bo pora zająć się czym innym.

Widać, że redaktor nie przyłożył się zanadto.

Na początek zdania.
Bardzo często pojawiają się powtórzenia. Jeśli Autorka użyła np. słówka wieża, to ta wieża znajdzie się w zdaniu kolejnym albo nawet w tym samym. Nawet średnio rzetelna redakcja powinna zwrócić na to uwagę. Po to są wyrazy bliskoznaczne by nimi w takim wypadku zamienić nasuwające się słówko. Bywa również, choć nie chce mi się już sprawdzać, czy to miało miejsce z budowlą, że budowla jest zbudowana. Takie niedopatrzenia po prostu nie powinny przejść.
Ale przeszły.
Oczywiście lepiej gdyby zróżnicować formę tak, by zamiast wyrazu bliskoznacznego przekonstruować zdanie. Wyszłoby ciekawiej, przez co czytałoby się z jakąś przyjemnością.

Akapity.
Są przesadnie długie i niezwykle treściwe. Zajmują niekiedy i po półtorej strony. Czytanie to prawdziwy koszmar, a wydarzeń moc. Powinny zostać podzielone na mniejsze rozdzielne cząstki, to po pierwsze. A po drugie urozmaicone. Najprostszym tu sposobem byłoby przecięcie ciągu wypowiedzi i umieszczenie jakiegoś krótkiego fragmentu dialogowego. Nie dość, że byłoby łatwiej z treścią, to wzbogaceni zostaliby bohaterowie, bo zawsze lepsza bogatsza charakterystyka.

Wprowadzenie do sceny.
Bardzo długie opisy, przez to tak naprawdę nie wiadomo kto kim jest. Nie da się zapamiętać tych wszystkich informacji. Np. w takiej scenie narady pojawia się dziesięć postaci. Każda przedstawiona imieniem i w jak wygląda. Jedno po drugim. Dla czytelnika wygodniej by było, gdyby szczegółowiej ich opisywać w trakcie zabierania głosu, niechby każdy z nich powiedział coś sobie tylko właściwego, charakteryzował się oryginalną cechą. Element ubioru zaś jakoś korelował z cechami osobowościowymi lub podkreślał zajmowaną pozycję społeczną, bo jeśli to sprawy nieistotne, to nie warto akurat w tym miejscu każdego tak szczegółowo opisywać. Bo bohaterów za wielu.
Nie mówiąc już o tym, że na początku tej sceny błąd, bo dowiadujemy się, że za stołem dziesięciu zasiadło, a tu jeden wchodzi. Czyli nie zasiadło dziesięciu, a dziewięciu. Przy okazji policzyłem tych wszystkich przedstawionych za stołem i wyszło mi ośmiu.
Po takim typowym wprowadzeniu następuje długi dialog. Proponuję różnicować. Mieszać fragmenty opisowe z dialogowymi, natomiast rozmowy rozbijać krótkimi, choćby dwu, trzyzdaniowymi didaskaliami.

Przeskoki narratora.
Nagle i nie wiadomo właściwie dlaczego zmienia się perspektywa ukazywanych wydarzeń. Brak zauważalnego przekazania głosu. Narrator podążając za kolejnym bohaterem, pozostawił dotychczasowego, co nie zostało w żaden sposób zaakcentowane.

Banalne błędy.
Grodzenie grodu. Jak sama nazwa wskazuje gród to osada już ogrodzona. Można poprawiać wały, ale nie można ich wznosić od początku, bo gród już je posiada. Ponadto jaka część osady powinna być chroniona? Całość? W nagłej potrzebie to niemożliwe. Jeśli wieś lub miasto nie jest wznoszone w celach stricte obronnych, to zwykle rozległe. W jaki sposób prędko je zabezpieczyć? Trzeba się na coś zdecydować. W „Siedmiu samurajach” domostwa pozostające poza wsią zostają opuszczone, pola zalane, by nie wznosić wszędzie zasieków. Bo to trwa.

Skąd wśród pokojowej społeczności broń? Kilkaset lat spokojnego życia, a tu doskonale zabezpieczone szpady i sprawne kusze. Skąd konieczność uprawiania tai chi?

To o czym piszę, powinno zostać wyłapane przy lada jakiej redakcji, choćby pobieżnej.

Ze spraw innych.
Jaki jest cel wyprawy podejmowanej przez mieszkańców grodu? Jadą do Archenów, ale po co?
Dopiero w trakcie wyprawy postanawiają, że należy zniszczyć zło. Główna oś konstrukcyjna nie zaznaczona od początku, stworzona ad hoc w trakcie rozwoju fabuły.

I ważna sprawa.
Świat jaki pokazuje nam Autorka to sielanka. Szczęśliwa społeczność jednak zostanie poddana wielkim niebezpieczeństwom. Samo ukazanie sielanki jest niezwykle trudne. Szczęścia się nie opisuje, ono jest przeżywane. Jeśli zaś opisać, to w jaki sposób? Choćby taki kiedy on mówi:

- Ale jestem dziś szczęśliwy!
- Wczoraj też byłeś – na to ona.
- Ale dzisiaj bardziej.
- To samo słyszę od ciebie dzień po dniu. Zdecyduj się.
- Kiedy nie umiem – śmieje się i porywa w objęcia.
Albo:
- Hej woły, hej, a śmiało ciągnijcie pług.
I woły prą przed siebie, zdrowe i radosne.

Chodzi o to, by Autorka posłużyła się codziennymi obrazkami, które da się napełnić czymś pozytywnym i koniecznie wesołym. Szczęśliwi ludzie śmieją się po prostu. I znajdują ukontentowanie w typowych czynnościach.

Co dalej z tą sielanką?
Albo na samym początku przedstawić zagrożenie. Czyli ten virion wydobywający się z ziemi, używając przy tym pejoratywnym określeń typu: wypełza, wysącza się, ukazując go w działaniu. Niech zginą jakieś stworzenia, zaś obok sielankowa osada niczego nie świadoma.
Albo potęgować nastrój zagrożenia. Mieszkańcy nie wiedzą dlaczego miłe dotąd kotki drapią, kury rzucają się na dzieci, dzieje się coś nietypowego, ale niezbyt znaczącego, niech nastrój zagrożenia wzrasta.
Dobrze, by odkrycie niebezpieczeństwa nie następowało zbyt szybko. Trwoga nieokreślona zawsze większa niż już poznana. Zatem w żadnym wypadku sposób na zlikwidowanie zła nie powinien znajdować się w łatwo dostępnej książeczce stojącej spokojnie na półeczce. Niech w wyniku rozwoju fabuły zostanie on odkryty, czy to przez Archenów, czy za sprawą przypadku a najlepiej wielkiej ofiary.

Nie o wszystkim napisałem, ale ja nie robię tu w charakterze redaktora, choć trochę go udaję. Ale tylko na potrzeby tegoż tekstu, bo nie mam sumienia, by się pastwić. Jednakże wniosek taki, że Autorka powinna napisać tę powieść całkiem na nowo.

Nie wystawię oceny i to nie będzie klasyczna opinia.
Jakbym chociaż jedną taką spłodził!
Nie będę strzykał jadem nieukontentowania, ani nabijał się z niespójności logicznych, ni nawet wydziwiał nad niezręcznością językową.
Sumienie mnie ruszyło?
Mnie? Dobre żarty!
To zupełnie coś innego, czego istnienia w sobie nie podejrzewałem. Ot, nie przypuszczałem, że przetrwało.
No,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
204
160

Na półkach: ,

Choć opis może brzmieć ciekawie - właśnie on skusił mnie do poproszenia o tę książkę - to nic interesującego oprócz niego nie otrzymujemy. Powieść Joanny Patrzylas w żaden sposób mnie nie ujęła, nie zaintrygowała, nie poruszyła. Czułam się trochę jak w czasie czytania przypadkowych, bardzo prostych opowiadań na początkujących blogach nastoletnich twórców - przeczytać je można, ale nie sprawia to żadnej przyjemności i nic się z nich nie zapamiętuje. Pod względem budowy powieść ta jest bardzo prosta, osadzona mocno na tradycyjnym konflikcie dobra i zła. Nie dostajemy jednak ani mocnego zawiązania akcji, ani wartkich wydarzeń, ani mocnych bohaterów, których chcielibyśmy zapamiętać. Lubię lekką fantastykę, ale tylko wtedy, jeśli ma w sobie coś naprawdę charakterystycznego - dowcip, zmyślną postać lub szaleńczą akcję. W tej powieści nie ma absolutnie niczego. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie książki muszą obfitować w silne, krwiste wątki, mocnych bohaterów, głęboką refleksję nad światem, dobrem, złem, magią. Pewnych rzeczy nie można jednak wybaczyć - na przykład absolutnego pozbawienia jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Choć ta powieść naprawdę nie jest długa, czytanie jej sprawiało mi wiele trudności - fizycznej i psychicznej. Nie chciałam po nią sięgać, bo wiedziałam, że przez kolejne kilkadziesiąt minut będę musiała męczyć się i zmuszać do czytania. A ja nie chcę się męczyć przy książkach, chcę z nich czerpać przyjemność lub doświadczać dzięki nim mocnych, oczyszczających emocji.

Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2015/06/virion-joanna-patrzylas.html

Choć opis może brzmieć ciekawie - właśnie on skusił mnie do poproszenia o tę książkę - to nic interesującego oprócz niego nie otrzymujemy. Powieść Joanny Patrzylas w żaden sposób mnie nie ujęła, nie zaintrygowała, nie poruszyła. Czułam się trochę jak w czasie czytania przypadkowych, bardzo prostych opowiadań na początkujących blogach nastoletnich twórców - przeczytać je...

więcej Pokaż mimo to

avatar
469
107

Na półkach: , , ,

Ziemia w trzecim tysiącleciu naszej ery wygląda zupełnie odmiennie od tej, którą znamy. Próżno szukać na niej wysoko rozwiniętej technologii - w wyniku wojen wszelkie cywilizacje upadły, a rozwój techniczny uległ całkowitemu regresowi. Ludzie żyją w osadach, które działają podobnie do tych znanych ze średniowiecza, a dawne osiągnięcia technologiczne traktowane są bardziej jak legendy niż fakty. W jednej z takich osad, Thymenie, życie toczy się dość sielankowo, zważywszy na okoliczności - ludzie są dla siebie mili i pomocni, a przestępstwa w ogóle nie są popełniane. Niestety, w okolicznych lasach z ziemi zaczyna wydobywać się tajemniczy gaz, virion, który wzbudza w człowieku negatywne emocje. Thymeńczycy organizują więc wyprawę do Archenów - starożytnego ludu, który być może zna sposób na zwalczenie problemu.

O dwóch rzeczach trzeba wspomnieć na samym początku. Po pierwsze: "Virion" to w stu procentach książka fantasy, wbrew opisowi fabuły nie mająca tak naprawdę nic wspólnego z postapokalipsą. Osadzenie historii na cofniętej cywilizacyjnie ziemi nie ma najmniejszego znaczenia dla fabuły i chyba nawet lepiej, gdyby w ogóle nie było takiego odniesienia. Druga sprawa to docelowi odbiorcy książki - choć z początku nic na to nie wskazywało, dość szybko okazało się, że powieść przeznaczona jest raczej dla dzieci. Fabuła jest naprawdę prosta, schematyczna, w dużej mierze zawierająca rzeczy znane z baśni dla najmłodszych, takie jak choćby odwieczna walka dobra ze złem czy czysta miłość od pierwszego spojrzenia.

Choć książka Joanny Patrzylas ma ledwie dwieście pięćdziesiąt stron, czytałem ją mozolnie i z trudem, czemu winna była strona techniczna tekstu. Powieść zawiera w sobie niezliczoną liczbę powtórzeń (rekord to kilka linijek, w których jedno słowo użyte zostało cztery razy!),a wiele zdań najzwyczajniej w świecie ma wręcz karykaturalną konstrukcję. Przez na moment zawieszałem się w lekturze i skupiałem się na wymyśleniu alternatywnych wersji fragmentu, które brzmiały by bardziej naturalnie. Mocno irytujący był też przesyt wszelkiego rodzaju określeń - wiele razy miałem wrażenie, że dosłownie każdy podmiot czy dopełnienie musi mieć przynajmniej jedną przydawkę, a najlepiej dwie. Rozumiem, że warto jest czasem ubarwić opowieść, ale jakiś umiar też jest potrzebny. Było jeszcze kilka innych małych wad, ale one pojawiały się raczej jednostkowo.

Narracja towarzysząca nam podczas lektury również niepozbawiona jest wad. Parę razy zdarzyło się, że dwie sceny zostały zlane w jedną - po prostu połączone zostały na przykład opisem okolicy, który przeszedł od jednych wydarzeń do innych. Taki zabieg wypadł naprawdę sztucznie, więc całe szczęście, że w książce dominują standardowe podziały na sceny i rozdziały. Innym mankamentem były dla mnie przydługie opisy - stronicowy fragment omawiający okoliczności przyrody, który pojawił się na początku powieści, już był dla mnie sporą przesadą, jednak później potrafiło być gorzej; wierzcie mi, gdy na osiem stron pada jedno (sic!) słowo dialogu, dynamizm książki znacząco spada, zwłaszcza gdy jest ona tak niewielkich rozmiarów.

Wcześniej wspomniałem już trochę o fabule - jest ona zdecydowanie prosta i przeznaczona dla młodego czytelnika. I choć książki dla dzieci z reguły rządzą się swoimi prawami. to jednak są tego pewne granice. Jestem w stanie zrozumieć pewne uproszczenia fabularne, ale bez przesady. Wiele działań bohaterów jest tu zupełnie nielogicznych, słabo umotywowanych, a poziom niektórych zbiegów okoliczności czy uproszczeń fabularnych jest tak perfidny, że nawet mały czytelnik podda je w wątpliwość.

Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć jakiekolwiek dobre słowo o "Virionie". Nawet nie jestem w stanie wskazać potencjalnych odbiorców dla tej książki - starsi zdecydowanie znudzą się opowieścią i jednocześnie dostrzegą w niej liczne wady; co zaś do młodszych - z pewnością jest wiele innych książek przeznaczonych dla dzieci, które poruszają zawarte tu, baśniowe motywy, a które a po prostu lepsze. Ja niestety uważam czas spędzony na lekturze za zmarnowany, zwłaszcza, że czytanie tej książki szło mi na tyle opornie, że liczba poświęconych powieści godzin była zdecydowanie za duża.

------------------------------------------
http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2015/05/joanna-patrzylas-virion.html

Ziemia w trzecim tysiącleciu naszej ery wygląda zupełnie odmiennie od tej, którą znamy. Próżno szukać na niej wysoko rozwiniętej technologii - w wyniku wojen wszelkie cywilizacje upadły, a rozwój techniczny uległ całkowitemu regresowi. Ludzie żyją w osadach, które działają podobnie do tych znanych ze średniowiecza, a dawne osiągnięcia technologiczne traktowane są bardziej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
715
459

Na półkach: ,

Powieści postapokaliptycznych jest mnóstwo. Ich fabuła jest różna, od skrajnych wizji science-fiction po dość racjonalne, które faktycznie mogą mieć miejsce. A co by było gdybyśmy zamiast odnaleźć się w świecie pełnym pustyni i braku racji żywieniowych, znaleźli się w czasach podobnych do brudnych i zapomnianych wieków średnich? Chcielibyście cofnąć się do dwunastowiecznego grodu, w którym wszyscy wszystkich znają, a Internet czy telewizja są wytworem wyłącznie wyobraźni?

Nasi bohaterowie muszą się zmierzyć nie tylko z wszechogarniającą rzeczywistością, tak różną od naszej obecnej, lecz także z virionem, czyli niebezpieczną mgłą, która sprawia, że natura ludzka ukazuje swoje „prawdziwe” zwierzęce „ja” (kojarzycie „The mist”, film lub opowiadanie Kinga?). Czy da się tego uniknąć, czy może przyszłość ludzkości jest zagrożona, bo to ludzie ludziom potrafią zgotować największe piekło? Czy można mieć nadzieję, że uda się przywrócić harmonię w osadzie? Każdy rozdział poprzedzony jest ilustracją, które wykonała Małgorzata Kopeć – są dość specyficzne i według mnie do tej książki pasują idealnie (są proste i wyłącznie w ołówku).

„Virion” to debiut literacki Joanny Patrzylas, w którym wykreowała ona świat postapokaliptyczny, ale jednocześnie znajomy. W końcu wielu Czytelników zapoznało się wielokrotnie z literaturą średniowieczną lub usytuowaną w tych czasach. Co więcej, wielu się w niej zakochało, ze mną na czele. Ciekawe nazewnictwo, oryginalne podejście do dziejów cywilizacji i logiczność fabuły są z pewnością plusami tej powieści. Nie przemawia do mnie cofnięcie cywilizacyjne, ale rozumiem dlaczego autorka mogła tak postąpić. Choć nie wydaje mi się to realne, to zarówno bohaterowie, jak i sceneria są bardzo wiarygodne. Podobnie język używany przez autorkę, choć niewątpliwie nie jest to stylistyczny ideał, ale z drugiej strony to fantasy, a nie powieść historyczna, więc pewne rzeczy można wybaczyć. Zakończenie „Viriona” może sugerować, że będziemy świadkami następnej części, co bardzo chętnie przeczytam.

Powieści postapokaliptycznych jest mnóstwo. Ich fabuła jest różna, od skrajnych wizji science-fiction po dość racjonalne, które faktycznie mogą mieć miejsce. A co by było gdybyśmy zamiast odnaleźć się w świecie pełnym pustyni i braku racji żywieniowych, znaleźli się w czasach podobnych do brudnych i zapomnianych wieków średnich? Chcielibyście cofnąć się do dwunastowiecznego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
50
15

Na półkach: ,

Ciekawie napisana i ... dosyć oryginalna. Myślę, że wyróżnia się spośród innych powieści z gatunku nieco filozoficznymi rozważaniami na temat naszej roli, jako populacji na planecie i naszego wpływu na jej losy.
Przesłanie jest pozytywne - wszystko w naszych rękach.
Niektóre fragmenty może nieco monotonne, ale całość dobrze się czyta
i co ważne pozostaje w pamięci.
Polecam :)

Ciekawie napisana i ... dosyć oryginalna. Myślę, że wyróżnia się spośród innych powieści z gatunku nieco filozoficznymi rozważaniami na temat naszej roli, jako populacji na planecie i naszego wpływu na jej losy.
Przesłanie jest pozytywne - wszystko w naszych rękach.
Niektóre fragmenty może nieco monotonne, ale całość dobrze się czyta
i co ważne pozostaje w pamięci.
Polecam :)

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Virion , tytuł brzmi tajemniczo , zaczęłam czytać...Ciekawa akcja , malownicze opisy miejsc .Powieść mądra i pogodna - ale nie nudna o odwiecznej walce dobra ze złem .Polecam

Virion , tytuł brzmi tajemniczo , zaczęłam czytać...Ciekawa akcja , malownicze opisy miejsc .Powieść mądra i pogodna - ale nie nudna o odwiecznej walce dobra ze złem .Polecam

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    20
  • Przeczytane
    17
  • Posiadam
    5
  • 1.1 Moja biblioteczka - w kolejce do czytania
    1
  • 2015
    1
  • 1.1 Moja biblioteczka :)
    1
  • 2015
    1
  • Projekt "52 książki" [2015]
    1
  • 2015
    1
  • Zrecenzowane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Virion


Podobne książki

Przeczytaj także