Wypędzeni. Losy powojenne Niemców.

Okładka książki Wypędzeni. Losy powojenne Niemców. R. M. Douglas
Okładka książki Wypędzeni. Losy powojenne Niemców.
R. M. Douglas Wydawnictwo: Wydawnictwo RM historia
547 str. 9 godz. 7 min.
Kategoria:
historia
Tytuł oryginału:
Orderly and Humane: The Expulsion of the Germans after the Second World War
Wydawnictwo:
Wydawnictwo RM
Data wydania:
2013-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2013-01-01
Liczba stron:
547
Czas czytania
9 godz. 7 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377730959
Tłumacz:
Grzegorz Siwek
Tagi:
Historia II wojna światowa
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
143
142

Na półkach:

Temat, który w zachodniej historiografii praktycznie nie istnieje, na terenie Polski, Czech i Niemiec jeszcze kilka lat temu potrafił wywoływać niemałe emocje społeczne i polityczne. Mowa o przymusowych przesiedleniach ludności niemieckiej (i niemieckojęzycznej) po zakończeniu II wojny światowej z terenów dawnej Czechosłowacji, Jugosławii, Węgier, Rumunii oraz tych terenów niemieckich, które po zakończeniu konfliktu przypadły Polsce. Lukę postanowił wypełnić amerykański historyk R. M. Douglas z Colgate University. Z jakim skutkiem?

Powojenną akcję przeprowadzoną przez zwycięskich aliantów można uznać za jedną z największych migracji w dziejach jednego narodu. Migrację, którą można podzielić na zorganizowaną przy czynnym udziale władz amerykańskich, brytyjskich i radzieckich, oraz „spontaniczną”, dotyczącą osób, które postanowiły na własną rękę uciec przed zbliżającą się Armią Czerwoną, nie wiedzących jeszcze wówczas, że już nigdy nie będzie im dane powrócić do domu. R. M. Douglas wspomina także o „dzikich” wypędzeniach, które miały miejsce w Polsce latem 1945 roku, przeprowadzanych siłami dopiero co powstającego aparatu państwowego przy wydatnym udziale cywilów, którym zależało na osiągnięciu osobistych korzyści – nowych osadników i szabrowników. Podobne sytuacje zdarzały się oczywiście w sąsiednich krajach, choć o tym już autor nie wspomina. Szacuje się, że wysiedlenia dotknęły około 12 – 14 milionów osób, głównie kobiet, dzieci i starców. Szacunki dotyczące tych, którzy nie przeżyli tych wydarzeń (głód, choroby, morderstwa, przetrzymywanie w obozach przesiedleńczych w tragicznie złych warunkach) są równie nieprecyzyjne i mówią o 0,5 – 1,5 mln osób. To też tragedia dzieci – odbieranych rodzicom w czasie akcji przesiedleńczej (co dotknęło około 160 – 180 tysięcy nieletnich),rozdzielanych z rodzinami, zamykanych w obozach dla internowanych, niekiedy potraktowanych jako łupy wojenne w ramach „uzupełnień strat ludnościowych”.

W Polsce powojenne przesiedlenia Niemców traktuje się jako konsekwencję wywołanej przez nich wojny oraz nazistowskiego terroru w latach okupacji. Przesiedlenia dla osób, które dotknęły, z pewnością były tragedią. Jak słusznie zauważa autor, „cokolwiek jednak wydarzyło się po wojnie, nie można zrównywać tego ze zbrodniami popełnionymi przez Niemców w czasie jej trwania, a jeśli ktoś – choćby i z grona samych wygnańców – twierdzi inaczej, to daje wyraz wypaczonego nastawienia do historii.” Oczywiście, jakby nie patrzeć, ze strony Polaków i Czechów dochodziło do łamania praw człowieka, ale główną winą za „wypędzenia” autor obarcza zachodnich aliantów i Związek Radziecki, które podyktowały Europie Środkowo – Wschodniej warunki pokoju, i które z pewnością zdawały sobie sprawę, w jaką katastrofę humanitarną zamienią się wymyślone przez nich przesiedlenia, których organizację przerzucono na barki zrujnowanych w wyniku działań wojennych państw. „Mocarstwa okupujące Niemcy doprowadziły do wielkiego społecznego, gospodarczego i humanitarnego kryzysu w tym kraju, grożącego zniweczeniem wszelkich snutych planów odbudowy Niemiec” – wskazuje R. M. Douglas. Słabiej dostrzegalnym efektem przesiedleń było popadnięcie w nędzę deportowanej ludności, wcale nie witanej z otwartymi ramionami na terenie „nowych” Niemiec, ale także załamanie gospodarcze terenów przez nich opuszczonych, którego nie udało się nadrobić przez nawet 30 kolejnych lat.

Według autora, nie broni się żaden z argumentów, które na przestrzeni lat wysuwano przy okazji prób uzasadnienia przesiedleń jako niezbędnej operacji: 1. mającej nie dopuścić do masakry niemieckich sąsiadów, 2. zapobiegającej wybuchowi kolejnego europejskiego konfliktu zbrojnego, 3. będącej sprawiedliwą karą za zbrodniczą postawę Volksdeutschów przed wojną i w jej trakcie. R. M. Douglas wychodzi z założenia, że skoro akcji wysiedleńczej nie da się przeprowadzić tak, aby uniknąć okrucieństw, niesprawiedliwości i niepotrzebnych cierpień, to nie wolno ich dokonywać wcale. Rozwiązania arcytrudnej sytuacji, w której znalazły się po wojnie Niemcy oraz ich sąsiedzi, jednak nie proponuje. Może wynikać to z braku pełnej wiedzy autora na temat zawiłych stosunków narodowościowych w tej części Europy.

Czy jest to książka niezbędna na polskim rynku wydawniczym? Mam pewne wątpliwości. Nie tylko dlatego, iż temat ten nie został potraktowany po macoszemu przez polskich badaczy. Szkoda, że w bibliografii pracy R. M. Douglasa polskich źródeł jest znacznie mniej niż chociażby brytyjskich, niemieckich czy czeskich. Z resztą dominującym motywem książki są losy Niemców sudeckich, a wątki związane z Polską czy Węgrami potraktowane są w sposób skrótowy. Skutkuje to fragmentami, które wymagałyby reakcji redaktora wydania, chociażby rzekomej zgody Polaków na wymianę Lwowa i Wilna za Wrocław i Szczecin (tak jakby Stalin liczył się z naszym zdaniem…),czy też złamaniu humanitarnych postanowień Karty Atlantyckiej przez polski rząd (a przypomnijmy, że podpisał ją wyłącznie rząd „londyński”, a nie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w kraju). Sprostowaniem powinien też być podsumowany fragment o „masakrze” Niemców w Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku (wydarzenia tzw. „krwawej niedzieli”),które to określenie mocno nie przystaje do rezultatów nowszych badań historycznych. Skrótowo potraktowany został wątek masowych zbrodni dokonywanych przez członków Selbstschutzu łącznie z podaniem mocno zaniżonej liczy ofiar tej paramilitarnej formacji.

Ciekawe są za to rozdziały o kwestiach prawnych dotyczących starań wysiedleńców o zadośćuczynienie za pozostawiony w kraju narodzin majątek oraz wykorzystywaniu tematu powojennych deportacji – i samych wysiedlonych jako potencjalnych wyborców – w Niemczech Zachodnich oraz dyskusji wokół budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom w Berlinie i postaci Eriki Steinbach.

Szkoda też, że Wydawnictwo RM zdecydowało się na wręcz ascetyczne przygotowanie książki. Brak jakichkolwiek zdjęć, grafik, czy chociażby map, które pomogłyby w orientacji zwłaszcza osobom niezaznajomionym z geografią Europy Środkowo – Wschodniej, nie ułatwia lektury niełatwego w odbiorze tematu.

Temat, który w zachodniej historiografii praktycznie nie istnieje, na terenie Polski, Czech i Niemiec jeszcze kilka lat temu potrafił wywoływać niemałe emocje społeczne i polityczne. Mowa o przymusowych przesiedleniach ludności niemieckiej (i niemieckojęzycznej) po zakończeniu II wojny światowej z terenów dawnej Czechosłowacji, Jugosławii, Węgier, Rumunii oraz tych terenów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
743
668

Na półkach:

Była to dla mnie trudna lektura. Musiałam zmierzyć się z własnymi wyobrażeniami i wizjami powojennej historii Polski. Ponieważ uważam, że co- nieco orientuję się w temacie - było trudniej. Z wieloma stwierdzeniami się nie zgadzam, jeszcze więcej budzi mój instynktowny sprzeciw. Ale temat jest niezwykle ważny, a autor nie zawsze kontrowersyjny. Zastanawiam się ile mojej niechęci brało się z konieczności przełamywania tabu a ile z merytorycznych zastrzeżeń...

Była to dla mnie trudna lektura. Musiałam zmierzyć się z własnymi wyobrażeniami i wizjami powojennej historii Polski. Ponieważ uważam, że co- nieco orientuję się w temacie - było trudniej. Z wieloma stwierdzeniami się nie zgadzam, jeszcze więcej budzi mój instynktowny sprzeciw. Ale temat jest niezwykle ważny, a autor nie zawsze kontrowersyjny. Zastanawiam się ile mojej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Zacząłem czytać; książka sie b. dobrze zapowiadała - i nagle na str. 10.:

"...Wymagało także przyzwolenia –
na ogół udzielanego – ze strony milionów obywateli aprobujących skutki
akcji deportacyjnej, choć sami się na niej nie wzbogacili..."

A potem na str. 11:

"...oznacza przymykanie oczu na fakt, że powojenne przymusowe migracje nie były skutkiem naturalnych katastrof, tylko efektem działań ludzi..."

Czyli Polacy byli współwinni najpierw krzywd wyrządzanych Żydom - w wyniku przyzwolenia - a potem zaraz po wojnie z tej samej przyczyny współwinni krzywd wyrządzanych Niemcom.
A 9 maja 1945 roku jest cezurą, która zmienia kwalifikację skutków wojny.
Spodziewając się podobnej sofistyki (wojna katastrofą naturalną?!) w dalszej części książki, przestałem czytać...

Hyk, Melbourne

Zacząłem czytać; książka sie b. dobrze zapowiadała - i nagle na str. 10.:

"...Wymagało także przyzwolenia –
na ogół udzielanego – ze strony milionów obywateli aprobujących skutki
akcji deportacyjnej, choć sami się na niej nie wzbogacili..."

A potem na str. 11:

"...oznacza przymykanie oczu na fakt, że powojenne przymusowe migracje nie były skutkiem naturalnych katastrof,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
572
323

Na półkach: ,

str.552

Po II drugiej wojnie światowej,zaczęła się, nie spotykana w historii,migracja narodów. Głównie ludności niemieckiej,ale nie tylko.
Wspólną cechą tych wysiedleń, była wielka ludzka tragedia.
Nie tylko pokonanych,ale i zwyciężców tej wojnie.Przesiedlenia nie miały nic wspólnego z tzw.humanitaryzmem. Były często robione ad hok,czy to podyktowane panującym bałaganem,czy też ludzką złośliwością lub niekompetencją.Panująca bieda,warunki sanitarne,medyczne oraz warunki transportu,przyniosły śmierć tysiącom ludzi,głównie tym najmniej winnym,dzieciom.
Minusem książki jest, zbyt dużo polityki i takich tam zagadnień administracyjnych,a mniej takich czysto ludzkich.

str.552

Po II drugiej wojnie światowej,zaczęła się, nie spotykana w historii,migracja narodów. Głównie ludności niemieckiej,ale nie tylko.
Wspólną cechą tych wysiedleń, była wielka ludzka tragedia.
Nie tylko pokonanych,ale i zwyciężców tej wojnie.Przesiedlenia nie miały nic wspólnego z tzw.humanitaryzmem. Były często robione ad hok,czy to podyktowane panującym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1729
1712

Na półkach: ,

Książka ta wstrząsnęła mną ogromnie i to z różnych powodów. Ale po kolei.
Niezwłocznie po zakończeniu II wojny światowej, zwycięskie państwa przeprowadziły największą w historii akcję przymusowych przesiedleń. Ich rezultatem była największa w historii migracja jednego narodu. Tym narodem byli Niemcy. Władze zwycięskich mocarstw (brytyjskie, amerykańskie, radzieckie) przesiedliły miliony ludzi nie tylko niemieckiej narodowości, ale także każdej innej, będące osobami niemieckojęzycznymi. Wysiedlono ich z terenu Polski, Węgier, Czechosłowacji, Rumunii, Jugosławii i wygnano na tereny nowych Niemiec, tych, które powstały po kapitulacji w 1945 roku. Zapomniano przy tym zupełnie, iż ówczesne Niemcy były jedną wielką ruiną. Jak szacują historycy przesiedlono ok.12 milionów osób. Niektórzy podają liczbę sięgającą nawet 14 milionów. Niewiarygodne dane. Co wywarło na mnie ogromne wrażenie, to fakt, iż nie były to tylko osoby walczące w czasie wojny. Ba, naukowcy opierając się na różnorodnych danych, szacują, że wśród przesiedlonych takich osób było paradoksalnie niewiele. Głównie do emigracji zmuszano kobiety, starców i dzieci. Większość z nich, z działaniami wojennymi miała niewiele, lub wręcz nie miała nic wspólnego. Dla przeważającej grupy tych osób, już sama wojna była złem,a przesiedlenie dopełniło koszmaru. Od razu nasunęło mi się pytanie - czy za zbrodnię mniejszej lub większej grupy osób danej narodowości, można karać cały naród? Czy w takim konkretnym przypadku kwestia odpowiedzialności zbiorowej ma w ogóle rację bytu?
Setki tysięcy ofiar (tu zdania historyków są podzielone)w trakcie tej przymusowej migracji straciło życie. Było to skutkiem chorób głodu, zimna, a także (a może przede wszystkim) bestialskiego okrucieństwa, jakiego dopuszczały się osoby nadzorujące bezpośrednio akcję przesiedlania. Przesiedlanych (przed wywozem ich z dotychczasowego miejsca zamieszkania) umieszczano w obozach tymczasowych. W kolejnym etapie przez kilkanaście dni, a często nawet przez miesiąc, wieziono ich do Niemiec i tygodniami przetrzymywano na bocznicach kolejowych w bydlęcych wagonach. Wagony te często były zamykane, plombowane, a więzionym w ten sposób ludziom nie dostarczano ani wody, ani jedzenia. Ci, którzy zdołali tą gehennę przeżyć, trafiali do swojej nowej ojczyzny, do miejsc, które z reguły były jedną wielką ruiną, gdzie nie było absolutnie nic, ani mieszkań, ani ubrań, ani jedzenia, ani leków. Wygnańcy nie posiadający niczego, będący osłabionymi, często przerażonymi ludźmi, padali ofiarą czegoś, co wtedy powszechnie nazywano...dziejową sprawiedliwością. I tu po raz kolejny automatycznie nasuwa mi się pytanie, które zadałam wcześniej.
Co mnie zadziwiło, to fakt, iż z tej okrutnej akcji przesiedleńczej uczyniono kuriozalny wręcz materiał propagandowy. Na całej linii przesiedleń, we wszystkich krajach obecne były setki, a często tysiące dziennikarzy, którzy relacjonowali wszystko do swoich gazet, dokumentując akcję tysiącami zdjęć. Obserwowali to także dyplomaci i pracownicy organizacji humanitarnych.Od razu pragnę oddać sprawiedliwość, nie wszyscy z obserwatorów zagranicznych byli bierni. Istniała spora grupa osób, która próbowała interweniować u siebie w kraju, w rządach państw, z których dokonywano wysiedleń. Efekt był różnoraki. Na ogół sprawę tę, próby ingerencji, nawet zamieszczane w prasie artykuły kwitowano milczeniem lub komentarzem, iż to dziejowa sprawiedliwość, a wszystko to jest wyolbrzymione. Istniała jednak wyjątkowo aktywna grupa, chcąca zmienić los wypędzanych. Naciski wspomnianej grupy doprowadziły do tego, czego nie udało się wywalczyć organizacjom humanitarnym. Otóż pod koniec stycznia 1947 roku czechosłowackie MSW zezwoliło na wizytację wszystkich obozów przesiedleńczych. O tym, co wizytujący zobaczyli, o koszmarze przesiedlanych opowiada autor książki. Co istotne, materiały do rozdziału traktującego o przesiedleńczych obozach pochodzą z notatek wizytujących obozy, są więc wiarygodnymi dokumentami.
Ale wróćmy do osób wysiedlanych. Część z nich stanowili tzw. Volksdeutsche, częstokroć aktywnie współpracujący w czasie wojny z okupantem. I tak się zastanawiam, czy ich czyny w czasie wojny, czy ewentualne denuncjacje etc mogą usprawiedliwiać póżniejsze okrucieństwo w trakcie przesiedlenia?
Przyznam się, iż po lekturze tej książki mam mieszane uczucia i nie potrafię o treści zapomnieć. Z jednej strony żal mi osób przesiedlanych. Duża ich część, to były ofiary zarówno bestialskiej wojny, chorej polityki Hitlera jak i póżniejszej zemsty przesiedlających.
Z drugiej strony, lata II wojny światowej, to było istne piekło, jakie zgotowali nam Polakom i pozostałej części Europy Hitlerowcy. Zbrodnie, jakich się dopuścili były tak okrutne, tak niewyobrażalne, że krytykowanie akcji przesiedleńczej jest moim zdaniem nie na miejscu. Ale czy jeden naród ma prawo krzywdzić inny w imię swoistej sprawiedliwości, która i tak nie wskrzesi milionów ofiar, nie zabliżni ran na ciele i duszy, nie naprawi wyrządzonego przez nazistów zła. Przecież to zwykła zemsta niewiele mająca wspólnego ze sprawiedliwością. Tym bardziej, iż wielu zbrodniarzy wojennych zostało osądzonych w powojennych procesach.
A z jeszcze innej strony, czy ktoś kto tak jak ja urodził się wiele lat po wojnie, ma prawo zadawać takie pytania i osądzać przesiedlających? Nie osądzam, nie krytykuję samej akcji wysiedleń. Przerażenie ogarnia mnie tylko na sposób jej wykonania.
Tak, jak na wstępie wspomniałam, książka zostawiła mnie z mętlikiem w głowie i wieloma, zbyt wieloma pytaniami, na które chyba nikt nie zna odpowiedzi. Jest to jedna z najbardziej poruszających książek historycznych, jakie kiedykolwiek czytałam. Jest to tez pozycja niezwykle ważna i potrzebna. Do 1989 roku rzadko kto poruszał temat wypędzonych. Po otwarciu archiwów w postkomunistycznych krajach, historycy zyskali dostęp do nowych, skrywanych dotąd dokumentów. Dzięki temu posiadamy coraz więcej danych o akcji przesiedleńczej. Co chyba zrozumiałe, spojrzenie na temat będzie różne u badaczy niemieckich, jak i u historyków spoza tego kraju. Temat jest trudny i bardzo bolesny. Dlatego autor książki skupia się w niej przede wszystkim na pewnych aspektach tematu. Są nimi: obozy przesiedleńcze, akcje wysiedleń, wpływ akcji na międzynarodową sytuację i historię, rola w całości kwestii, jaką odegrały zachodnie mocarstwa alianckie. Douglas nie porusza natomiast wielu innych kwestii, wśród których wg. mnie najbardziej drażliwą są żądania zwrotu majątków jakie na terenie Polski, Czechosłowacji i Węgier zostawili wysiedleni. Na temat tych roszczeń mam swoje zdanie, nie będę go jednak tutaj publikować, podobnie jak nie wspomina o tej kwestii autor książki. Nie wspomniałam szerzej także o obozach przesiedleńczych. Pominęłam ten temat celowo, ponieważ dosłownie krew się we mnie gotowała, gdy czytałam co pseudo nadzorcy, których powinniśmy nazwać katami, robili przesiedlanym i jak bierna była reakcja większości osób z Zachodu, które owe obozy kontrolowały i były świadkami wyrządzanego w nich zła.
Jest jeszcze jeden aspekt kwestii wysiedleń, który najbardziej mnie poruszył. To rozdział traktujący o dzieciach, o tym co z nimi robiono, jak je oddzielano od rodziców, zmuszano do katorżniczej pracy, głodzono, bo trudno uznać rację niespełna 500 kcal za wystarczającą do życia. Ja rozumiem, po zakończeniu wojny wiele osób mogło mieć uraz nawet do Niemców nie mających z okupacją nic wspólnego. Ale na Boga, to były dzieci, niewinne istoty. Trudno za grzechy ojców, matek, czy grupy szaleńców stojących na czele III Rzeszy karać kilkuletnie dzieci. Los jaki spotkał dzieci w momencie wysiedleń, to jak je traktowano niczym nie ustępował temu, co z dziećmi czynili kilka miesięcy czy lat wcześniej naziści. I to ma być sprawiedliwość? Dla mnie to okrucieństwo nie do przyjęcia, którego nic nie usprawiedliwia. Lektura tego rozdziału utwierdziła mnie w opinii, że ludzie w sprzyjających im okolicznościach (tu powojenna bezkarność i dokonywanie "sprawiedliwości dziejowej") są w stanie dokonać najgorszego, najbardziej bestialskiego czynu. Niestety, ale od lat, im więcej widzę, im więcej czytam, tym mam gorsze zdanie o gatunku ludzkim. Przyznam się, iż w trakcie lektury książki byłam zszokowana. Do koszmaru obozów koncentracyjnych jesteśmy niejako przyzwyczajeni, oswojeni z tym tematem. Kwestie wysiedleń rzadko się porusza. Jednak w/w rozdział opowiadający o losach dzieci, sprawił, iż w trakcie lektury bez przerwy płakałam. Nie byłam w stanie czytać tego fragmentu książki bez emocjonalnego zaangażowania.
Douglas w trakcie pracy nad książką korzystał z materiałów historycznych, archiwów. Nie interesowały go natomiast relacje osób przesiedlonych. Dlaczego? Jak sam twierdzi przede wszystkim dlatego, iż nie ma możliwości ich zweryfikowania.
Gorąco zachęcam do lektury. Książka jest doskonale opracowana, napisana językiem bardzo przystępnym oraz potrzebna. Sądzę, ze przynajmniej dużą jej część powinien przeczytać każdy, kto chce zrozumieć póżniejszy (ale i obecny) bieg wydarzeń na arenie historycznej.

www.pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com

Książka ta wstrząsnęła mną ogromnie i to z różnych powodów. Ale po kolei.
Niezwłocznie po zakończeniu II wojny światowej, zwycięskie państwa przeprowadziły największą w historii akcję przymusowych przesiedleń. Ich rezultatem była największa w historii migracja jednego narodu. Tym narodem byli Niemcy. Władze zwycięskich mocarstw (brytyjskie, amerykańskie, radzieckie)...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    86
  • Przeczytane
    30
  • Posiadam
    24
  • Teraz czytam
    3
  • Literatura faktu
    2
  • Historia
    2
  • Literatura historyczna
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Mój
    1
  • Kolejka
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wypędzeni. Losy powojenne Niemców.


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne