Saga o Rubieżach. Tom 1

Okładka książki Saga o Rubieżach. Tom 1 Liliana Bodoc
Okładka książki Saga o Rubieżach. Tom 1
Liliana Bodoc Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Saga o Rubieżach (tom 1) fantasy, science fiction
728 str. 12 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Saga o Rubieżach (tom 1)
Tytuł oryginału:
Los días del Venado oraz Los días de la Sombra
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2012-08-16
Data 1. wyd. pol.:
2012-08-16
Liczba stron:
728
Czas czytania
12 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378392675
Tłumacz:
Iwona Michałowska-Gabrych
Średnia ocen

5,7 5,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,7 / 10
84 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1761
1760

Na półkach:

"Kto twoim zdaniem jest większy: Śmierć czy Nienawiść?"
Takie pytanie usłyszała jedna z bohaterek tej powieści i na to pytanie musiałam sobie ostatecznie odpowiedzieć również ja. Między innymi po to została napisana. Gdyby to pytanie Śmierć, nazywana również Pomroką, zadała na początku kreślonej historii, bez namysłu, machinalnie odpowiedziałabym – Oczywiście, że śmierć! Jednak ono padło pod jej koniec i moja odpowiedź brzmiała już inaczej – nienawiść.
Przekonała mnie o tym ta opowieść o walce dobra ze złem. Pozornie tylko powieść fantastyczna, ale z epickim rozmachem i charakterem, ukazująca odmiennie pojmowaną rolę śmierci w odwiecznym porządku świata. Pełnioną z godnością i sprawiedliwością, by nowym istnieniom przygotować miejsce, usuwając stare u kresu ich dni. Była jak zima, której konieczność i pożyteczność istnienia doceniało się po przyjściu wiosny. Jej równą miarę traktowania świata może odebrać tylko nienawiść, zamieniając śmierć w eksterminację.
Historia, którą stworzyła autorka, ukazuje taki właśnie proces, w którym nienawiść odziera śmierć z godności, przejmując władzę i wprowadzając nowy porządek.
Gdzieś w mitycznej krainie Żyznych Ziem (uwielbiam te wprowadzające do fabuły mapki!),jej mieszkańcy czuli zbliżające się zmiany, zapowiadane przez Wielkich Astronomów. Ich czarownicy zauważali znaki zbliżającego się zła, postanawiając zjednoczyć wszystkie plemiona w jedną siłę, w przymierze nazywane Bractwem Jelenia. Wspólną moc mogącą przeciwstawić się nadciągającemu Misainesowi, synowi Śmierci, Wiecznej Nienawiści, który grozą przerażał nawet własną matkę. To dlatego pierwszy tom tej powieści nosi tytuł Dni Jelenia, w której narrator zewnętrzny buduje świat szczęśliwych ludzi z niepokojem obserwujących nadchodzące zagrożenie, kładące kres jego istnieniu, by w drugiej części Dni Pomroki, ukazać jego powolną destrukcję i rozpad wraz z pojawieniem się coraz liczniejszych poddanych Misaianesowi, omamionych obietnicą bogactw i skuszonych władzą. Zdrada wśród plemion Jelenia stała się z czasem taką samą plagą jak szerzone choroby, cierpienie i chaos wśród ludzi i zwierząt Żyznych Ziem.
A wszystko opowiedziane dwoistym znaczeniowo językiem baśni, w której magia, ta dobra i zła, zmieniała bieg wydarzeń, przemieniała serca i ciała, zmieniała pragnienia, wpływała na losy ludzi i przyszłość ich świata. Rzeczywistości wypełnionej magami, czarownikami, wojownikami, różnorodnością plemion, spersonifikowanymi archetypami śmierci i nienawiści zaczerpniętymi z mitów i legend kultury prekolumbijskiej oraz aspektami historycznymi krajów Ameryki Łacińskiej. Stworzonej słowami ujętymi w metaforach, parabolach, porównaniach, dźwięczącymi w niedopowiedzeniach, ukrytymi pod osłoną innego pojęcia, odkrywającymi nowe znaczenie czy nadającymi odmienne brzmienie. Brzmiące czasami w swojej enigmatyczności jak czarujące mnie zaklęcia.
To dlatego tę opowieść można traktować dwojako.
Wprost jako nietypową opowieść fantastyczną lub ukrytą w niej, opowiedzianą na nowo, historię podboju przez Europejczyków, Ameryki Łacińskiej. Przy czym smakowanie jej kunsztu snucia z wplecionymi elementami historii (nadciągające drogą morską przepowiedziane zło, plaga nowych, śmiertelnych dla tubylców chorób, nieznana indiańskim plemionom broń palna, nienawiść najeźdźców wprowadzających nowe rządy i wiele, wiele innych) wzrasta wraz z posiadaną wiedzą historyczną i kulturową. Boje się, że ze względu na płynącą stąd hermetyczność sagi, polski czytelnik może jej piękna i mądrości nie tyle nie docenić, co w ogóle nie dostrzec, przypinając jej łatkę nudnej.
To dlatego czytałam te dwie części sagi powoli, z zacięciem detektywa, poszukiwacza ukrytych przesłań, smakosza kunsztu operowania słowem i finezji budowania obrazów. Często przystawałam, smakując treść i brzmienie pustej komnaty ze zdruzgotaną duszą, ignorancji brzmiącej jak darcie pergaminu czy wzroku, w którym umierało całe morze. To tylko kilka przykładów, z których składa się niemal cała książka!
Nie mogłam czytać jej szybko z jeszcze jednego powodu.
Biorąc ją do ręki, miałam wrażenia cofania się do czasów dzieciństwa, w którym czytano mi bajki na dobranoc mające po pewnym czasie moc spowalniania tętna, rozleniwiania umysłu, zwiększania ciężaru krwi w żyłach i opadania powiek.
Tak, tak – były momenty, kiedy ta terapeutyczna (wyciszająca) funkcja opowieści dopadała i mnie. Dawno nie czytałam powieści, która miałaby na mnie tak uspakajający wpływ. Rozmach epicki sagi uczynił z niej opowieść z przewagą opisów, brakiem pierwszoplanowych, rozbudowanych wątków (miłość, intryga) pobudzających niecierpliwość odwracania kolejnej kartki, wielość i zmienność bohaterów, z którymi nie mogłam się związać na dobre i na złe (to dlatego ich nie przedstawiam i nie wymieniam ich imion),brak elementu tajemnicy i zaskoczenia, które wyjaśniał usłużnie narrator, zanim cokolwiek zarysowało się na horyzoncie, jawność fabuły, sprawiając, że… usypiałam z książką w ręku.
Nareszcie zrozumiałam, dlaczego opowiada się bajki dzieciom na dobrą noc i sen.
Ratowałam się kawą. Wypiłam jej hektolitry, bo było warto zagłębić się w ukryty świat kultury prekolumbijskiej i zrozumieć myślenie ówczesnych plemion indiańskich. A przede wszystkim ujrzeć na nowo kontekst śmierci i nienawiści, który przetasował je w moim systemie wartości, chociaż wymagało to ode mnie pewnego wysiłku.
To nie śmierć sama w sobie jest zła, ale kierująca nią nienawiść, doprowadzająca do rzezi.
I w tym przesłaniu tkwi ponadczasowość tej trylogii, której trzecia i ostatnia część będzie nosiła tytuł Dni Ognia.
naostrzuksiazki.pl

"Kto twoim zdaniem jest większy: Śmierć czy Nienawiść?"
Takie pytanie usłyszała jedna z bohaterek tej powieści i na to pytanie musiałam sobie ostatecznie odpowiedzieć również ja. Między innymi po to została napisana. Gdyby to pytanie Śmierć, nazywana również Pomroką, zadała na początku kreślonej historii, bez namysłu, machinalnie odpowiedziałabym – Oczywiście, że śmierć!...

więcej Pokaż mimo to

avatar
344
321

Na półkach:

Mnie się podobało, ale czy polecam.... Zależy komu – uprzedzam, że większość recenzji była w stylu: łeee, bleee, rozwlekłe, nudne. W każdym razie, jeśli Wam podobał się Władca pierścieni Tolkiena, Pamięć, smutek, cierń Williamsa, Fionavarski gobelin Kaya, Saga o wojnie światów Feista, a nade wszystko Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka Donaldsona – śmiało sięgnijcie po powieść Liliany Bodoc. Powinna Wam przypaść do gustu.

WIĘCEJ:
http://seczytam.blogspot.com/2017/11/liliana-bodoc-saga-o-rubiezach.html

Mnie się podobało, ale czy polecam.... Zależy komu – uprzedzam, że większość recenzji była w stylu: łeee, bleee, rozwlekłe, nudne. W każdym razie, jeśli Wam podobał się Władca pierścieni Tolkiena, Pamięć, smutek, cierń Williamsa, Fionavarski gobelin Kaya, Saga o wojnie światów Feista, a nade wszystko Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka Donaldsona – śmiało sięgnijcie po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1147
588

Na półkach: , ,

Pierwszy tom "Sagi o Rubieżach" to tak naprawdę dwie książki. Napisane są niezwykle tolkienowskim językiem (przypominającym ten z "Hobbita", a nie "Władcy Pierścieni"). Świat jest czarno-biały i ukazuje wiele inspiracji Ameryką Środkową oraz konkwistą. Tak naprawdę nie ma co pisać o fabule, gdyż nie ma nic gorszego niż spoiler, ale chyba każdy, kto przeczytał opis z tyłu książki już wie, że tematem głównym jest walka dobra ze złem. I tak jak na początku jest baśniowo i bajkowo, tak potem robi się nieco teatralnie i nie można się oprzeć wrażeniu, że zbyt pompatycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to ciekawa lektura... dla dwunastolatka. Ja czasem się nudziłem. W świecie "Rodziny Soprano" jest coraz mnie miejsca dla takich książek.

Pierwszy tom "Sagi o Rubieżach" to tak naprawdę dwie książki. Napisane są niezwykle tolkienowskim językiem (przypominającym ten z "Hobbita", a nie "Władcy Pierścieni"). Świat jest czarno-biały i ukazuje wiele inspiracji Ameryką Środkową oraz konkwistą. Tak naprawdę nie ma co pisać o fabule, gdyż nie ma nic gorszego niż spoiler, ale chyba każdy, kto przeczytał opis z tyłu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
754
753

Na półkach: ,

"Saga o Rubieżach. Tom 1" zawiera w sobie dwie powieści: "Dni Jelenia" oraz "Dni Pomroki", które swoją akcję rozgrywają na Żyznych Ziemiach. Magowie tej tajemniczej krainy nie potrafią stwierdzić czy od tak dawna zapowiedziani podróżnicy, którzy mają przybyć na magicznych łodziach są wrogami czy, też nie. Czy są to może dwaj bracia, którzy wiele lat temu odpłynęli na wiekowy kontynent i obecnie zamierzają powrót? Czy może nieznani wrogowie, którzy zamierzają zniszczyć Żyzne Ziemie? Mroczna groza czai się w odległej krainie, która przyniesie chaos i pożogę. Zapraszam do lektury jednej z najlepszych hiszpańskich powieści fantasy ostatnich lat.

Żyzne Ziemie czeka niespokojny czas, ze względu na nadciągających z odległych krain najeźdźców. Pełni nienawiści i nieznający litości Misáianes nie cofną się przed niczym aby pozyskać kolejne ziemie i bogactwa. Ludność kontynentu będzie musiała poszukać niekonwencjonalnego sposobu aby odpędzić szaleńczą groźbę, która czyha nad ich głowami. Większość pokojowego ludu będzie musiała stać się wojownikami aby obronić to co kochają, swoją ziemię i najbliższych. Będzie to czas bohaterów, spisków i knowań. Czas ognia i miecza, krew poleje się strumieniami, a cało będą mogli wyjść tylko najsilniejsi.

Wątki fabularne są bardzo ciekawie skonstruowane i wciągają przez cały czas lektury. Świat wykreowany przez autorkę został stworzony bogata, z najmniejszymi szczegółami. Przez co bardzo łatwo można wczuć się w opisywaną historie. Postacie zostały wykreowane ciekawie i z pomysłem, sprawiając, że można wczuć się w ich losy. Okładka przyciąga wzrok i świetnie prezentuje się na półce, co również jest bardzo istotne dla fanta fantasy. W książce znajdziemy dużo akacji, magii oraz specyficznego poczucia humoru. Liliana Bodoc sprawiła, że przez książkę wręcz się przelatuje i bardzo szybko przewraca się ostatnią stronę. Świat pokazany jest bardzo prawdziwie, pełen jest niesamowitości i niezwykłości. Co uprzyjemnia czas spędzony z książką. Wszystko to sprawia, że książka jest fenomenalna, buduje specyficzny i wciągający klimat, któremu nie sposób się oprzeć.

"Saga o Rubieżach. Tom 1" to fantastyka pełną gębą, książka, która sprawia, że czas spędzony z lekturą był bardzo udany. Można się przy niej zrelaksować, pośmiać, a przede wszystkim pomyśleć. Ponieważ liczne wątki dają wiele do myślenia. Fabuła pokazana z perspektywy ludu atakowanego budzi wiele podobieństw i skojarzeń z dobrze nam znanej historii. Historia Dunkacellina porwała mnie i zachęciła do sięgnięcia po kolejny tom. Książka pokazuje jak ważni są przyjaciele, honor i jak zachowuje się prawdziwy bohater, gdy broni swoich najbliższych. Ta książka z pozoru zdawać by się mogło lekka, a dająca jednak wiele myślenia. Z niecierpliwością sięgnę po kolejny tom. Gorąco polecam.

"Saga o Rubieżach. Tom 1" zawiera w sobie dwie powieści: "Dni Jelenia" oraz "Dni Pomroki", które swoją akcję rozgrywają na Żyznych Ziemiach. Magowie tej tajemniczej krainy nie potrafią stwierdzić czy od tak dawna zapowiedziani podróżnicy, którzy mają przybyć na magicznych łodziach są wrogami czy, też nie. Czy są to może dwaj bracia, którzy wiele lat temu odpłynęli na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6404
221

Na półkach: , ,

Słuchając wiatru, rozmawiając z rzeką

„Saga o Rubieżach” to wydane w jednym woluminie dwie książki: „Dni Jelenia” oraz „Dni Pomroki”, składające się wraz z nie opublikowanymi jeszcze „Dniami ognia” na trylogię argentyńskiej pisarki Liliany Bodoc. Trylogię fantasy, choć może właściwiej byłoby rzec: sagę o losach mieszkańców Żyznych Ziem w czasach zmiany. Zmianę tę niesie wypełnienie się starożytnego proroctwa o nadciągającej ze Starych Ziem flocie, wraz z którą powracają sojusznicy lub nadciąga zagłada w postaci wojsk Misáianesa, syna Śmierci i wcielenia Wiecznej Nienawiści. Proroctwu daleko do precyzji, Wielcy Astronomowie nie potrafią w gwiazdach odnaleźć wskazówki pozwalającej na identyfikację przybyszów. W efekcie niepewność i wątpliwości towarzyszą obradom konsylium przedstawicieli wszystkich plemion, zwołanego by omówić sytuację i zdecydować o dalszych działaniach. Z czasem do głosu dochodzą najróżniejsze animozje, pojawiają się intrygi, a autorka prezentując różne punkty widzenia i stopniowo rozszerzając perspektywę wprowadza czytelnika w wykreowany przez siebie świat.
„Sadze o Rubieżach” najbliżej chyba do zapisu opowieści przekazywanej ustnie, gawędy ludowej, opowieści powszechnie znanej, którą każdy z przyjemnością chce usłyszeć ponownie. Stąd w niej wtrącenia narratora, powodujące, że czytelnik wie więcej niż bohaterowie, stąd niespieszne tempo akcji, stąd odwołania do codziennych czynności wykonywanych przez kluczowe postaci, które mają ich sylwetki przybliżyć słuchaczom, stąd pojawiające się od czasu do czasu celne sformułowania pełniące rolę sentencji, stąd też przebijająca przez opowieść tęsknota za starymi, dobrymi czasami. W oczy rzuca się jeszcze jeden zabieg narracyjny: jeden z bohaterów jest zawodowym opowiadaczem historii, gawędziarzem, bajarzem, który najprostszą relację zamienia w niecodzienny spektakl, niepodzielnie panując nad uwagą słuchaczy. I narrator chętnie i często ustępuje mu miejsca.
Mieszkańcy Żyznych Ziem kochają opowieści – i dotyczy to zarówno ludzi, jak i zwierząt, które są częścią wspólnoty, a nierzadko pełnią też funkcję posłańców. Autorka opowiada o tym tak: „W okresie pokoju czy wojny, jeśli chodziło o zarazę czy radość, Żyzne Ziemie zawsze mogły się poszczycić swoimi posłańcami. Rozpowszechnianie wiadomości było największą siłą tego kontynentu. W ich przekazywaniu brali udział wszyscy i wszystko: wystarczyło połączyć to, co bzyczały pszczoły, i to, co wybijały bębny; powiązać to, co widział wędrowiec, z tym, co podpatrzyła rzeka; spleść słowa kuropatw ze snami, by uzyskać pełen obraz. Ten stary obyczaj ogłaszania własnych wieści i nadsłuchiwania cudzych, by następnie przekazać je innym, zaowocował szerokim dostępem do wiedzy o sprawach kluczowych i darem braterstwa” (s. 618). Pięknie, prawda? Bowiem po pierwsze czyni to pięknym językiem. Po drugie, bez moralizowania i frazesów przemyca banalną prawdę: człowiek jest tylko częścią ekosystemu, a nie jego panem. A po trzecie, jednym akapitem neutralizując popkulturowy stereotyp pustego plotkarstwa i gadulstwa, który mógł zostać utrwalony w polskich realiach lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku przez zalew wątpliwej jakości tasiemcowych telenowel z Ameryki Łacińskiej, autorka zwraca uwagę na to, co gubią zatomizowane, zobojętniałe na innych jednostki: poczucie wspólnych korzeni, przynależności do grupy.
W moim odczuciu – wbrew pierwszym, oczywistym, skojarzeniom – „Saga o Rubieżach”, nie jest jedynie sfabularyzowaną opowieścią fantasy o podboju terytoriów latynoamerykańskich przez konkwistadorów, choć to od kręgu kulturowego odbiorcy może zależeć, jakie skojarzenia będą przeważały. Niewątpliwie mnóstwo szczegółów wskazuje, że bazą dla sagi jest kultura przedkolumbijska (sny są dla mieszkańców Żyznych Ziem równie ważne, co rzeczywistość; w jednej z krain uprawiany jest kult Słońca i składane krwawe ofiary z ludzi; mieszkańcy innej budują wielkie posągi; nikt nie zna konia ani broni palnej). I mimo, że autorka chętnie eksploatuje te motywy (przypadający co 52 lata moment zrównania się azteckiego kalendarza słonecznego i magicznego został bardzo zręcznie wykorzystany fabularnie),to jednak stara się nadać opowieści wymowę uniwersalną. Świadczą o tym dylematy bohaterów, choćby postać Pomroki (Pani Śmierć),pytającej o sens swojego istnienia. Świadczą o tym tropy greckie – i to zarówno z mitologii, jak i filozofii. Punkt wyjścia sagi może być interpretowany dwojako: albo jako oczekiwanie na powrót Quetzalcoatla, albo jako wykorzystanie zakończenia mitu o Minotaurze. Proroctwo jest dwuznaczne, w zasadzie stawia mieszkańców Żyznych Ziem w sytuacji Egeusza wypatrującego na horyzoncie koloru żagli powracającego z Krety okrętu syna. Jednak w greckim micie jest furtka, wskazówka dla Egeusza (niewykorzystana – złośliwym zrządzeniem losu, lub opacznie wykorzystana – za sprawą małostkowej zemsty Posejdona) – bohaterowie Liliany Bodoc pozbawieni są takich ułatwień. Po prostu muszą czekać, aż sprawa się wyjaśni. A przetrwanie oczekiwania jest znacznie trudniejsze.
Ale to tylko przygrywka, znacznie czytelniejsze odniesienie do greckiej filozofii znaleźć można później. Mianowicie, w łonie magii, wiele lat przed rozpoczęciem akcji powieści, nastąpił rozłam i powstały dwa stronnictwa: Bractwo Odosobnienia i Bractwo Otwartej Przestrzeni. Zgodnie z ideami głoszonymi przez Bractwo Odosobnienia, już sam dar mądrości dany magom predysponuje ich do rządzenia, wynosi na piedestał („Wiedza wymaga wywyższenia, mądrość nie musi się tłumaczyć.” – s. 485). Czysty Platon, czyż nie? W opozycji do Sokratesa, gdyż Bractwo Otwartej Przestrzeni, które zdaje się być spadkobiercą jego punktu widzenia, traktuje wszystkich równo, nie ma nic przeciwko konsultowaniu się z rządzonymi, a nawet poddawaniu się ich osądowi, choćby wiązało się to z najróżniejszymi kłopotami i odwlekaniem momentu podjęcia decyzji. Zwolennicy obu stronnictw dotychczas byli oddzieleni od siebie geograficznie, ale teraz, wobec możliwości najazdu, gdy konflikt jest nieunikniony, niektórzy bohaterowie będą musieli dokonać wyboru. Można powiedzieć, że właśnie w tym momencie autorka „Sagi o Rubieżach” zajmuje stanowisko polityczne: głosi wyższość demokracji, mimo jej najróżniejszych wad, nad dyktaturą, choćby najbardziej oświeconą; a równocześnie przestrzega możnych przed arogancją, która prędzej czy później obróci się przeciwko nim.
Całość napisana jest zwodniczo prostym językiem, pełnym bardzo plastycznych i obrazowych sformułowań. Pomroka, kiedyś, „była żniwiarką podsumowanych żywotów” (s. 377),a lądy – w ramach współpracy – dostosowywały się do liczby mieszkańców: „W tamtych czasach wyspy były znacznie mniejsze, jeśli nikt na nich nie mieszkał. Gdy tylko ktoś przybywał, od razu robiły się większe.” (s. 706).
Wszystkie wymienione wyżej powody sprawiają, że wielowątkowa opowieść Liliany Bodoc robi bardzo dobre wrażenie. Przyznam, że z niecierpliwością czekam na jej zakończenie, pełna nadziei, że – wbrew historii – konkwistadorzy tym razem nie zwyciężą i choć część magii świata Żyznych Ziem ocaleje.

Recenzja ukazała się 2012-09-17 na portalu katedra.nast.pl

Słuchając wiatru, rozmawiając z rzeką

„Saga o Rubieżach” to wydane w jednym woluminie dwie książki: „Dni Jelenia” oraz „Dni Pomroki”, składające się wraz z nie opublikowanymi jeszcze „Dniami ognia” na trylogię argentyńskiej pisarki Liliany Bodoc. Trylogię fantasy, choć może właściwiej byłoby rzec: sagę o losach mieszkańców Żyznych Ziem w czasach zmiany. Zmianę tę niesie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1072
85

Na półkach:

Jeżeli to jest najlepsze fantasy hiszpańskie to ja jakie jest najgorsze? Książka nudna ciągnie się i ciągnie najlepszy fragment jest na początku a później tylko nuda i dłużyzny. Jak dla mnie autorka nie mogła się zdecydować o czym tak naprawdę chce pisać

Jeżeli to jest najlepsze fantasy hiszpańskie to ja jakie jest najgorsze? Książka nudna ciągnie się i ciągnie najlepszy fragment jest na początku a później tylko nuda i dłużyzny. Jak dla mnie autorka nie mogła się zdecydować o czym tak naprawdę chce pisać

Pokaż mimo to

avatar
193
42

Na półkach: ,

Odczucia mam mieszane.
Z jednej strony - nietypowe fantasy, które nie odwołuje się do średniowiecza, a bardziej do prekolumbijskiej Ameryki. To nie dziwi, skoro autorka pochodzi bodajże z Argentyny.
Z drugiej - nuuuda. A nawet NUUUUUUUUUUUUDA do kwadratu.
Brniemy przez drętwe opisy życia prymitywnych plemion, obce rytuały i wędrówkę jakiegoś wysłannika - wszystko opisane tak, że bohaterowie nikogo nie obchodzą. Licząc na rozpoczęcie akcji zapowiadanej na tylnej stronie okładki, czytelnik dociera wreszcie na setną stronę, do momentu, gdzie wysłannik wreszcie zaczyna półsłówkami i aluzjami bąkać o jakimś przepowiedzianym zagrożeniu...
I tu czytelnik ma ochotę powtórzyć słowa jednego z bohaterów:
- Miej litość, Zitzahayu! Przejdź do sedna sprawy!
I te właśnie słowa autorka powinna sobie wielkimi literami wypisać nad biurkiem, przy którym powieści pisuje.

Odczucia mam mieszane.
Z jednej strony - nietypowe fantasy, które nie odwołuje się do średniowiecza, a bardziej do prekolumbijskiej Ameryki. To nie dziwi, skoro autorka pochodzi bodajże z Argentyny.
Z drugiej - nuuuda. A nawet NUUUUUUUUUUUUDA do kwadratu.
Brniemy przez drętwe opisy życia prymitywnych plemion, obce rytuały i wędrówkę jakiegoś wysłannika - wszystko opisane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
225
209

Na półkach: ,

Saga o rubieżach jest opisywana jako najlepsze hiszpańskie fantasy. Jeśli tak jest faktycznie, to nie chcę wiedzieć jaki poziom prezentują inne książki z tego gatunku napisane przez autorów z Półwyspu Iberyjskiego. Mnie osobiście tom 1 strasznie wynudził i ledwo go dokończyłem. Mam wobec niego kilka uwag. Po pierwsze, nie jest to klasyczne fantasy z cyklu elfy, krasnoludy, niziołki, także jeśli ktoś poszukuje książki ala Tolkien to się sromotnie zawiedzie. Jest mało akcji, toczy się ona w ślimaczym tempie, bohaterowie są nijacy. Nie jesteś w stanie wniknąć w świat przedtawiony. Został on zaprezentowany w sposób nieatrakcyjny, niezachęcający do wgłębienia się w jego meandry. Sprawy nie ułatwiają postacie, które nie są wiarygodne. Nie ma się wrażenia, że przeżywają nadciągającą katastrofę, ich dialogi są sztywne. Jenocześnie postać głównego antagonisty czyli Misaianesa jest nakreślona co najmniej słabo. Nie wzbudzał on we mnie jakichś większych negatywnych emocji. Odniosłem takie wrażenie, że Pani Liliana nie miała za bardzo pomysłu na tą sagę. Świat jest opisany nader skromnie, szczątkowa historia i mitologia, brak porządnej fabuły, słabi bahaterowie. Słowem, wg mnie największe rozczarowie tego roku.

Saga o rubieżach jest opisywana jako najlepsze hiszpańskie fantasy. Jeśli tak jest faktycznie, to nie chcę wiedzieć jaki poziom prezentują inne książki z tego gatunku napisane przez autorów z Półwyspu Iberyjskiego. Mnie osobiście tom 1 strasznie wynudził i ledwo go dokończyłem. Mam wobec niego kilka uwag. Po pierwsze, nie jest to klasyczne fantasy z cyklu elfy, krasnoludy,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
9262
246

Na półkach: ,

Książka napisana dobrym językiem, choć nie czyta jej się lekko. Fabuła jest ciekawa, a bohaterowie intrygujący.
Polecam fanom sensacji!

Książka napisana dobrym językiem, choć nie czyta jej się lekko. Fabuła jest ciekawa, a bohaterowie intrygujący.
Polecam fanom sensacji!

Pokaż mimo to

avatar
107
12

Na półkach: ,

To było przykre doświadczenie. Zdania się rwały. Opisy były mało plastyczne . Właściwie nie ma za bardzo za co pochwalić książki. Na pewno dobry środek nasenny. Druga książka w moim życiu gdzie nie przebrnęłam powyżej 50 stron.

To było przykre doświadczenie. Zdania się rwały. Opisy były mało plastyczne . Właściwie nie ma za bardzo za co pochwalić książki. Na pewno dobry środek nasenny. Druga książka w moim życiu gdzie nie przebrnęłam powyżej 50 stron.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    177
  • Przeczytane
    114
  • Posiadam
    43
  • Fantasy
    11
  • Fantastyka
    8
  • 2012
    6
  • Domowa biblioteczka
    4
  • Moja biblioteczka
    3
  • Teraz czytam
    2
  • 2014
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Saga o Rubieżach. Tom 1


Podobne książki

Przeczytaj także