Sunset Limited

- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- The Sunset Limited
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2013-10-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-10-01
- Data 1. wydania:
- 2006-10-24
- Liczba stron:
- 126
- Czas czytania
- 2 godz. 6 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308052327
- Tłumacz:
- Robert Sudół
- Tagi:
- dramat sztuka teatralna wiara ateizm samobójstwo
W nowojorskim ciasnym mieszkanku spotykają się Czarny i Biały – uniwersytecki profesor, który utracił sens życia i żyje w świecie bez Boga i były więzień, który wierzy w wielki plan, według którego toczy się życie na Ziemi. W ich dyskusji ścierają się dwa odmienne światopoglądy. Który zwycięży?
W ekranizacji tego dzieła Cormaca McCarthy’ego zagrali Samuel L. Jackson i Tommy Lee Jones.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Oficjalne recenzje
Wsiąść do pociągu na Sunset Limited
Podstawowy problem z tą recenzją brzmi: „jak nie zaspoilerować”. Każde zdanie z dialogów, które prowadzą bohaterowie tego dramatu, jest ważne i odnosi się do wymowy utworu. Cormac i dramat, utwór sceniczny? O tak! Jak najbardziej! „Sunset Limited” jest dramatem, dramatem zarówno pod względem gatunkowym, jak i dramatem człowieka rozdwojonego między czernią i bielą, między ciemnością a jasnością, między mrokiem i nadzieją.
„Sunset Limited” tylko z pozoru jest książką odmienną gatunkowo. Dialog to jedna z ulubionych form narracyjnych Cormaca McCarthy'ego. Takie arcydzieła jak „Droga” czy „Krwawy południk” to fale dialogów, z których wyłaniają się metafizyczne obrazy. Autor ten kocha żywioł rozmowy, żywy język, który często jest chropawym, nieociosanym językiem prostych ludzi. Bo metafizyczna batalia między dobrem i złem nie toczy się tutaj w sterylnym świecie hipokrytów, maskujących się bezustannie przed tym co, nieuniknione, uciekających przed losem i, jak w antycznych dziełach, ironicznie na ów los skazanymi. Świat Cormaca to często świat wyrzutków, wykluczonych, świat ludzi dotkniętych. Owo dotknięcie przenosi odbiorcę w sferę pramroków, archetypicznych symboli. Życie jest gdzie indziej – proza Cormaca McCarthy'ego odwołuje się do tej sentencji bardzo konsekwentnie. Życie jest gdzie indziej niż byśmy chcieli, ukryci w codziennej pogoni za sukcesem lub, jak kto woli, szczęściem.
„Sunset Limited” to utwór fundamentalny. McCarthy w swoich książkach nigdy nie unika stawiania spraw w sposób wyrazisty. Nie pozostawia czytelnikowi wyboru i każe mu zmierzyć się z pytaniami o sens istnienia. Tak jest także tutaj. Bohaterowie to dwóch mężczyzn – czarny i biały, dosłownie, bo mają inny kolor skóry i w przenośni, bo jeden z nich reprezentuje jasność i wiarę, a drugi mrok i bezsens. Kontrast pogłębiony zostaje przez skrajne postawy światopoglądowe - „Czarny”, choć w istocie biały, kieruje nas ku światłu wiary i nadziei, „Biały”, choć tak naprawdę czarny, wciąga w mrok śmierci. Często przypisuje się Cormacowi określoną postawę światopoglądową, że jego proza to czysta i absolutna czerń, że to cały czas pieśń o tryumfie zła. Nie uważam w ten sposób. To daleko idące uproszczenie. Cormac mówi jak jest, mówi, jakim uczyniliśmy ten świat przez głupotę i lenistwo. Ale w każdej z jego powieści znajdziemy promyk światła. To światło jest nieustannie gaszone, jednak to właśnie ten element przenosi nas w wymiar transcendencji. Ten promień dobra zawsze emanuje z człowieka. Tylko w tym kontekście możemy zauważyć istotny sens, sens, który nie jest z tego świata, sens, który na TYM świecie jest niedostępny.
Cormac McCarthy nie jest pisarzem jednoznacznym – nie daje nam klarownych recept. Nie traktuje nas tym samym jak małych dzieci, którym trzeba powiedzieć, co mają robić. Odpowiedzi musimy udzielić sobie sami. Tak samo jest w przypadku utworu „Sunset Limited”, który wcale nie jest tak oczywisty jak mogłoby się z pozoru wydawać. W istocie to utwór o konsekwencjach naszych wyborów. Autor doprowadza nas tutaj do granicy, gdzie znajdziemy pytanie o naszą czerń i biel, a jest to zawsze kwestia otwarta.
W 2011 roku Tomy Lee Jones przeniósł „Sunset Limited” na ekran i wcielił się w rolę „Białego”, który jest czarny. Rolę „Czarnego”, który jest wewnątrz biały, zagrał Samuel L. Jackson. Rzecz godna polecenia.
Sławomir Domański
OPINIE i DYSKUSJE
Niby to prosty, czarny facet (w środku "biały" - bo można powiedzieć, że nawrócony, dosłownie i może nie tylko... choć wcześniej zebrał na swoim koncie co nieco mrocznych dokonań i za to odsiedział) prowadzi w swoim domu dialog z białym facetem (w środku tego białego - mrok i czerń), nie-prostym, którego zgarnął dopiero co z peronu, na którym tenże przymierzał się do skoku pod pociąg.
Powieść w formie dramatu (- podobno, choć nie wiem czym to się różni od dramatu, po prostu) pokazuje nam zmagania Czarnego z Białym w obszarze egzystencjalnym - czyli podejścia do życia i jego sensu.
Moim zdaniem, dziełko jest przereklamowane, bowiem nie wynika z niego, według mnie, ani nic odkrywczego, ani pozytywnego, na przyszłość, dla ludzkiej jednostki.
Biały jest kompletnie osłabiający. Jego odczucia i odbiór życia, na tym naszym najpiękniejszym ze światów... ;), to "po prostu" emocjonalna choroba (o charakterze depresyjnym), więc wszystko jawi mu się nie tylko źle, ale i bezwyjściowo (czy raczej z jednym jedynym wyjściem i żadnym innym...).
Mniej więcej, chodzi o to, że: Boga nie ma, bo nawet gdyby był, to przecież pławi się w ludzkim skowycie męczarni, więc co to za bóg miałby być... (zresztą nawet roztrząsanie tej kwestii może budzić głównie odrazę i niesmak), wszystko wokół brnie do przodu w cierpieniu i to tylko dlatego, że przerażająca jest wizja kolejnego i w szczególności ostatniego cierpienia - czyli śmierci. "Cień siekiery wisi nad każdą radością. Każda droga wiedzie do śmierci". Nasz bliźni, to znienawidzone lustro, w którym można dostrzec co najwyżej własną nędzę i ucieczkę przed kresem a wspólnota z nim, to jedynie przynależność do tej samej grupy wijących się, rozdeptywanych robaków... Co gorsza, wszystko to razem staje się po latach, jedynie jakąś pustą skorupą, wydmuszką bez życia - więc nawet nie można już tego nazwać... jajkiem, znaczy, przepraszam, życiem! ;)) Pozostaje jedynie to przerwać - bo nic innego sensownego nie można z tym zrobić. To tak by wyglądała, mniej więcej, kwintesencja.
Czarny, nawrócony (religijnie, ale też w sensie swojej życiowej drogi, która niegdyś była przestępcza) widzi w Białym bliźniego, "przysłanego" mu przez Jezusa. Czarny zwrócił się niegdyś do Jezusa , kiedy porzucił już wszelkie inne nadzieje... i Jezus do Czarnego "przemówił", więc on też próbuje przemówić - do Białego, czy też Białemu, "do rozumu" a raczej do serca...
Wydaje się jednak, że jest to "praca zlecona", której może nawet sam Jezus nie dałby rady sprostać. Możliwe, że tylko wówczas możemy Go przyjąć i usłyszeć, kiedy w nas samych zrodzi się taka wola i aktywny czyn w tym kierunku - może jakiś rodzaj determinacji i zawołania, wezwania, pełnego wiary, z otchłani własnej bezsilności...?
Co z tego spotkania, Czarnego z Białym, wychodzi i jak to przebiega - przekonajcie się sami, jeśli macie chęć. Czyta się łatwo i szybko, więc można. Ale czy warto...? Bo ja wiem - chyba do pewnego stopnia tak, choć w moim odczuciu, na koniec zostajemy niemal z niczym i nie czujemy się uskrzydleni. Może parę kwestii sobie "przerobimy", ale czy owocnie - dzięki pomocy autora? Raczej nie bardzo, według mnie. Tak naprawdę, trudno powiedzieć, bo może to już indywidualna sprawa...?
Oceniam na 6 (czyli "dobry"), bo niżej jest 5 (czyli "przeciętny"). Ale tak właściwie, uważam, że choć nie jest to przeciętna książka, to jednak naprawdę dobrą również bym jej nie nazwał.
Dlatego ostatecznie: 5 i pół - ale nie ma takiej opcji w gwiazdkach, no to trochę podciągnę do góry... :)
Niby to prosty, czarny facet (w środku "biały" - bo można powiedzieć, że nawrócony, dosłownie i może nie tylko... choć wcześniej zebrał na swoim koncie co nieco mrocznych dokonań i za to odsiedział) prowadzi w swoim domu dialog z białym facetem (w środku tego białego - mrok i czerń), nie-prostym, którego zgarnął dopiero co z peronu, na którym tenże przymierzał się do skoku...
więcej Pokaż mimo to"Cień siekiery wisi nad każdą radością." Kiedyś go nie widziałem, a teraz ciągle widzę i się go obawiam.
Im dalej w życie tym bliższe prawdy staje się to o czym mówi profesor. Smutne, ale co zrobić? Pozostaje opóźniać tę prawdę przejawami radości, nawet małymi, uśmiech córki, pocałunek ukochanej, dla tego warto żyć.
"Cień siekiery wisi nad każdą radością." Kiedyś go nie widziałem, a teraz ciągle widzę i się go obawiam.
Pokaż mimo toIm dalej w życie tym bliższe prawdy staje się to o czym mówi profesor. Smutne, ale co zrobić? Pozostaje opóźniać tę prawdę przejawami radości, nawet małymi, uśmiech córki, pocałunek ukochanej, dla tego warto żyć.
Bardzo krótka książka napisana w formie dramatu. Naprzeciwko siebie siedzą biały wykształcony, niedoszły samobójca i czarny pełen wiary, były więzień, który powstrzymał tego pierwszego przed samobójstwem.
Cała książka to tylko jedna ich rozmowa, w której ścierają się ich zupełnie różne podejścia do życia, śmierci, wiary. Surowe, oparte na kontrastach przedstawienie dwóch bardzo wyrazistch bohaterów, aktorzy wybrani do ekranizacji wydają się być tutaj idealni.
Bardzo krótka książka napisana w formie dramatu. Naprzeciwko siebie siedzą biały wykształcony, niedoszły samobójca i czarny pełen wiary, były więzień, który powstrzymał tego pierwszego przed samobójstwem.
więcej Pokaż mimo toCała książka to tylko jedna ich rozmowa, w której ścierają się ich zupełnie różne podejścia do życia, śmierci, wiary. Surowe, oparte na kontrastach przedstawienie dwóch...
Nic nie powiem o treści - niech ocena będzie rekomendacją. Jednocześnie żałuję, że takie to krótkie - zwłaszcza że to danie zyskiwało na smaku, im bardziej talerz stawał się pusty. Sam koncept - rozmowa cynicznego profesora-ateisty wypełnionego po brzegi nihilizmem i nawróconego mordercy, teraz żarliwego katolika - po prostu musiał wypalić w rękach McCarthy'ego. MU-SIAŁ :D
Nic nie powiem o treści - niech ocena będzie rekomendacją. Jednocześnie żałuję, że takie to krótkie - zwłaszcza że to danie zyskiwało na smaku, im bardziej talerz stawał się pusty. Sam koncept - rozmowa cynicznego profesora-ateisty wypełnionego po brzegi nihilizmem i nawróconego mordercy, teraz żarliwego katolika - po prostu musiał wypalić w rękach McCarthy'ego. MU-SIAŁ :D
Pokaż mimo toZ dużą rezerwą podchodzę do książek, które mają aktorów na okładce. Podejrzewam wówczas, że książka była słaba, więc ktoś wpadł na pomysł reklamowania jej lepszą adaptacją. Tu tak nie jest, bo w trakcie zagłębiania się w historię zacząłem sobie przypominać film, który, jak się okazało, obejrzałem ładnych parę lat temu. Książka jest tym razem dużo lepsza. Może dlatego, że dawno temu zaszufladkowałem Samuela L. Jacksona jako Julesa Vincenta z Pulp Fiction? A może dlatego, że książka trafia wprost do umysłu, bez twarzy aktorów i scenografii? W książce nic mi nie przeszkadzało chłonąć dialogu, a dialog ów był przedni. Pochłonąłem ją bardzo szybko i bardzo mi się podobała. Religijne przemyślenie przemilczę, niech sobie każdy swoje dopowie...
Z dużą rezerwą podchodzę do książek, które mają aktorów na okładce. Podejrzewam wówczas, że książka była słaba, więc ktoś wpadł na pomysł reklamowania jej lepszą adaptacją. Tu tak nie jest, bo w trakcie zagłębiania się w historię zacząłem sobie przypominać film, który, jak się okazało, obejrzałem ładnych parę lat temu. Książka jest tym razem dużo lepsza. Może dlatego, że...
więcej Pokaż mimo toKrótka książeczka, po lekturze której trudno nadal wierzyć w Boga. Wielka, mistrzowska literatura.
Krótka książeczka, po lekturze której trudno nadal wierzyć w Boga. Wielka, mistrzowska literatura.
Pokaż mimo toNiczym grzebanie w cudzej duszy bez pozwolenia. Starcie intelektu z wiarą. Sztucznej matrycy z wymyśloną istotą z niebios. Jak na potyczkę akademika z katolikiem od krzyża - wychodzi co najmniej drętwo i zwyczajnie, jak w kolejce po towar. Życie sprowadzone do roli wiary w wyższe byty lub w ludzki rozum - po mojemu nie szuka alternatywy. Nie ma środka ciężkości. Nie ma alternatywy - gorzkie, czarne słowa szukają ukojenia w bożych przypowieściach, ale to droga na skróty. McCarthy jednowymiarowo przypatruje się niedoszłemu samobójcy oraz jego ,,aniołowi'' - byłemu skazańcu, który przekształcił się w prostego kaznodzieję z wsiowej Luizjany. Bieg myśli płynie jak strumień nad rzeczką, ale nie wiele z tego wynika. Jeśli szukasz rozgrzeszenia w literaturze - to pisarz ci tego nie dostarczy. Chyba że rozochoci cię przebieżka po kontrkulturowych dialektach. Między stanem wyzwolenia od grzechu pierworodnego a rozczarowanym, wylewnym sumieniem człowieka porzucającego sercowe rozterki.
Padają wielkie słowa, siedzę zaś w kącie, słucham debaty i przewracam oczami. Nie widzę miejsca na wypośrodkowane dylematy. Wszystko sprowadzone do małej książki tysiąclecia - do biblijnego raju, który został nam skradziony przez jakąś naiwną kobietę. Próba znalezienia głosu bożego w ciszy i w milczeniu - spotkanie dwóch twarzy, które próbują wyjaśnić, jak doszło do zguby gatunku ludzkiego. Wieczne poszukiwania prawdy, które nigdy się nie sprawdziły, gdyż wiedza przyczyniła się do zbiorowego nieszczęścia. Przynajmniej konfrontuje człowieka z wewnętrznym głosem, a to, po czyjej stronie staniesz - wiary czy rozumu - nie ma znaczenia, wszakże jesteśmy ludźmi, a nie wytworami antymaterii. Skoro jesteśmy na podobieństwo Boga - no to mamy przekichane.
Niczym grzebanie w cudzej duszy bez pozwolenia. Starcie intelektu z wiarą. Sztucznej matrycy z wymyśloną istotą z niebios. Jak na potyczkę akademika z katolikiem od krzyża - wychodzi co najmniej drętwo i zwyczajnie, jak w kolejce po towar. Życie sprowadzone do roli wiary w wyższe byty lub w ludzki rozum - po mojemu nie szuka alternatywy. Nie ma środka ciężkości. Nie ma...
więcej Pokaż mimo toCzarny i biały,
Niewierzący i wierzący,
Intelektualista i kryminalista.
Scena rozmowy ludzi z dwóch różnych światów, którzy ufają sobie nawzajem, może się zdarzyć tylko w literaturze bądź kinematografii, chyba że jeden z nich planuje śmierć...
...własną śmierć.
Mimo, że jeden nazywa się głupcem, świat dowodzi, że takich ludzi nie ma. Bokserzy mają wiedzę w ramionach, a pisarze w głowie.
Gdy przychodzą trudne czasy, każdy mimowolnie myśli o linie. Żeby od niej się uwolnić potrzeba czasu, a jeżeli go nie ma, ratuje nas zaufanie. I tak mógłbym określić to, co zauważyłem w tej książce.
Dialog prowadzi do obopólnego zrozumienia (i tu co mnie zdziwiło, to język czarnego, który jest jakby to ująć, nie z tego wieku :D ) mimo odmiennych doświadczeń życiowych i słownictwa.
Film ma w sobie dwóch wspaniałych aktorów i równie dobrego lektora. Cały czas go trzymam w pamięci (a najbardziej tekst o pijaku, który nie ma tego, czego pragnie - można go odnieść do wszystkiego).
Zdecydowałem się na książkę i nie żałuję, każdy znajdzie w niej coś dla siebie od humoru po melancholię.
Takie krótkie historie traktuję jako przecinek miedzy książkami, jednak ten był przecinkiem z mocnym przytupem.
Czarny i biały,
więcej Pokaż mimo toNiewierzący i wierzący,
Intelektualista i kryminalista.
Scena rozmowy ludzi z dwóch różnych światów, którzy ufają sobie nawzajem, może się zdarzyć tylko w literaturze bądź kinematografii, chyba że jeden z nich planuje śmierć...
...własną śmierć.
Mimo, że jeden nazywa się głupcem, świat dowodzi, że takich ludzi nie ma. Bokserzy mają wiedzę w ramionach, a...
Zarówno książka, jak i film są genialne!
Zarówno książka, jak i film są genialne!
Pokaż mimo toW jakiś sposób trafiłem na film, będący adaptacją dzieła Cormaca McCarthy'ego, a jako że jestem fanem powieści Mroza, gdzie jeden z bohaterów ma imię niejako w dowód uznania dla tego amerykańskiego autora, stwierdziłem, że muszę przeczytać "Sunset Limited".
Dzieło to ma jedynie dwóch bohaterów, Czarnego i Białego. Jeden głęboko wierzy w Stwórcę, oraz to, że jesteśmy częścią jakiegoś większego planu, drugi jest do bólu pragmatyczny, taki typ naukowca. Poznają się oni w zasadzie przez przypadek, trafiają do mieszkania Białego, gdzie toczą dyskusję na temat sensu istnienia.
Książka ta została napisana w formie sztuki teatralnej, czyta się ją bardzo płynnie, sporo jest tu błyskotliwych dialogów. Mamy wyrazistych, pełnych sprzeczności bohaterów, oraz ciekawą dyskusję.
W jakiś sposób trafiłem na film, będący adaptacją dzieła Cormaca McCarthy'ego, a jako że jestem fanem powieści Mroza, gdzie jeden z bohaterów ma imię niejako w dowód uznania dla tego amerykańskiego autora, stwierdziłem, że muszę przeczytać "Sunset Limited".
więcej Pokaż mimo toDzieło to ma jedynie dwóch bohaterów, Czarnego i Białego. Jeden głęboko wierzy w Stwórcę, oraz to, że jesteśmy częścią...