Batman - Detective Comics: Gniew John Layman 6,3
ocenił(a) na 66 lata temu Kolejny zbiór różnych opowieści Batmanie. W tym tomie dostajemy epidemię zamieniającą ludzi w hybrydy człowieka i nietoperza, zakończenie wątku Pingwina Cesarskiego, a także debiut nowego superłotra.
Początek tomu to najwyraźniej pierwsze spotkanie z mutacją Man-Bata w nowym uniwersum DC Comics. Batman poznaje tutaj naukowca Kirka Langstroma, który przed restartem był pierwszą hybrydą człowieka i nietoperza. Jak nietrudno się domyślić jest on odpowiedzialny za plagę, ale tutaj wyraźnie stara się pomóc Batmanowi. Podobało mi się jak był on tu prowadzony, a decyzja jaką musi podjąć w finale jest dosyć emocjonująca. Jeżeli chodzi o Batmana, to dobrym pomysłem było tu, że bohater łączy tu zarówno swoje zdolności detektywistyczne, jak i umiejętności walki. Za rysunki odpowiada tu znany w tej serii Jason Fabok – jego kreska jest bardzo dokładna i dynamiczna. Szkoda, że niestety rysowane przez niego stwory wyglądają identycznie – do wyjątków należy tu lekko szokująca scena niemal z początku tomu, a także znany już wcześniej przeciwnik Batmana w znietoperzonej formie.
Warto wspomnieć, że wątek ten jest kontynuowany w krótszych historiach porozrzucanych po tomie, gdzie dowiadujemy się prawdy o kulisach części zdarzeń, a także o motywacjach innych bohaterów. Możliwe, że jest też to również debiut nowego groźnego przeciwnika. Bardzo dobrze opowiedziana i zaskakująca historia. Tutaj już rysuje Andy Clarke, który jest już mniej dokładny od Faboka i przy tym lubi dodawać dużo lekkich kresek zarówno postaciom, jak i przedmiotom – jest to klimatyczne, ale nie wiem czemu ma służyć.
Następnie mamy finałowe starcie z Pingwinem Cesarskim. Z jakiegoś powodu postanowiono dodać mu supermoce i zmienić wygląd, więc zamiast pojedynku z wyrafinowanym gangsterem, mamy jedną wielką młócką. Rozczarowuje także epilog w więzieniu (rysowany przez Andy’ego Clarka),gdzie występują równie groteskowi złoczyńcy – wypada to niezamierzenie śmiesznie. Wątek ten ratuje interwencja klasycznego Pingwina, a także jego końcowy dialog z Brucem Waynem. Tutaj również rysuje świetny Jason Fabok.
Plus jednak za krótką opowieść o jednym z ludzi Pingwina, który pracuje dla Pingwina Cesarskiego. Dowiadujemy się jak gangsterzy zyskali na aferze z epidemią. Szkoda, że przy tym wspominany łotr niestety nie miał okazji wykorzystać swoich nadludzkich zdolności. Dostajemy tu rysunki Henrika Johnsona – ładna, przyzwoita kreska, ale bez rewelacji.
Kolejny rozdział to walka Batmana z orientalną zabójczynią, z którą łączy go wspólna przeszłość. Podobało mi się, że nawiązuje się tu do jednej z krótszych historii z „Technik zastraszania”, a także znana z serii „Batman” Harper Row ma tu swoje pięć minut. Fabularnie to jednak kolejna nieszczęsna miłość Bruce’a Wayne’a, która staje się jego przeciwnikiem – wystarczy przypomnieć tu Catwoman czy Talię al. Ghul. Tutaj możemy podziwiać kreskę Scotta Eatona – czasami niestety dochodzi do niezamierzonych deformacji, trochę kojarzył mi się przy tym z Howardem Porterem. Nie podobał mi się też strój głównej bohaterki – strasznie tandetny, a kiedy włączają się holograficzne ramiona, to w ogóle robi się parodia. Bardzo mało oryginalna historia.
Na sam koniec dostajemy tytułowy „Gniew”. Początkowo wyglądało na to, że główny łotr będzie czymś w rodzaju złej wersji Batmana. Jednakże w momencie ujawnienia jego tożsamości staje się on bardzo sztampowym przeciwnikiem, a jego motywacja jest nieciekawie. Główną zaletą tego fragmentu są przemyślane sceny akcji ładnie zilustrowane przez Jasona Faboka.
W tomie znajduje się jeszcze dwie krótkie historie.
Pierwsza opowieść dotyczy Bane’a. Jest to właściwie wstęp do komiksu „Szpon” i nie funkcjonuje jako samodzielne dzieło. Plus jednak za ukazanie Bane’a jako rozważnego przywódcy, debiut jego nowych różnorodnych pomocników, którzy podobnie jak on są wspomagani Jadem, a także nawiązanie do Trybunału Sów. Pojawia się też nawiązanie do jednego z wcześniejszych pojedynków z Batmanem, ale niestety nie jestem w stanie stwierdzić czy to było coś sprzed restartu czy już po. Warstwę graficzną dostarcza tu Mikel Janin kojarzący się trochę z Edem McGuinessem, ale mniej utalentowanym.
Kolejna krótka opowieść dotyczy policjantów z Gotham. Powraca tu policjantka znana z krótkiej historii o masce Jokera z poprzedniego tomu. Jest tu dobrze pokazane zróżnicowane podejście do Batmana – część policjantów ma go za sprzymierzeńca i bohatera, a dla części utrudnia on pracę. Okazuje się, że lubienie Człowieka-Nietoperza nie jest zbyt popularne i naraża na ostracyzm. Możliwe, że jesteśmy tu świadkami narodzin nowego duetu na miarę Rene Montoyi i Crispusa Allena z „Gotham Central”. Rysuje tutaj Jason Masters, który najlepiej sprawdza się w spokojnych momentach, bo jego sceny akcji są strasznie statyczne. Nie pomagają tu również sprane kolory.
Podsumowując, jest to coś w rodzaju pudełka z czekoladkami – niektóre opowieści są bardzo dobre, inne co najwyżej średnie. Ogólnie jednak bez rewelacji.