Duński filozof, poeta romantyczny i teolog, uznawany za jednego z prekursorów filozofii egzystencjalistycznej, zwłaszcza jej chrześcijańskiego nurtu; nazywany czasem "Sokratesem Północy". Wywarł wpływ nie tylko na rozwój XX wiecznej filozofii czy teologii, ale również biblistyki, literatury, sztuki a nawet psychologii. Myśl Kierkegaarda, będąca w głównej mierze próbą interpretacji kluczowych pojęć chrześcijaństwa, kształtowała się pod wpływem głębokiej religijności domu rodzinnego poety i przejawianej przez jego ojca, Michaela Pedersena Kierkegaarda, obsesji grzechu oraz zakorzeniania w duchowości syna poczucia religijnego posłannictwa. Duży wpływ na jego filozofię miały również zerwane zaręczyny z Reginą Olsen. Jego poglądy filozoficzne stały w ostrej opozycji do myśli Hegla oraz w pewnej kontynuacji Pascala, św. Augustyna i Schellinga.
Właśnie wróciłem z miejsca, gdzie byłem duszą towarzystwa, a z ust mych płynęły nieustannie dowcipy, śmiali się wszyscy, byłem podziwiany - ...
Właśnie wróciłem z miejsca, gdzie byłem duszą towarzystwa, a z ust mych płynęły nieustannie dowcipy, śmiali się wszyscy, byłem podziwiany - ale myślami byłem daleko, na krańcu świata... Wyszedłem i chciałem się zastrzelić.
O ile ,,Bojaźń i drżenie" jest książką, chodź z lekka zbyt krytyczną wobec etyki i w równie przesadnym przeciwieństwie pobłażliwą dla teologii, tak drugie dzieło tego autora; ,,Choroba na śmierć", jest egzystencjalnym arcydziełem. Pomimo momentów niesprawiedliwego jadu, rzucanego w stronę nie-chrześcijan, nazywając ich m. in. ludźmi dzikimi, rewelacyjnie oraz szczegółowo i trafnie analizuje i opisuje pojęcie rozpaczy i cierpienia, jakie mu towarzyszy. Søren Kierkegaard, daje również trafną receptę na rozpacz, jaką jest wiara w abstrakcyjne wartości wyższe, takie jak Bóg.
Niepomiernie cieszę się, że wydanie Derewieckiego zostało na końcu uzupełnione krótkim komentarzem Antoniego Szweda "Literacka mistyfikacja Kierkegaarda". Dokładnie taki sam zarzut cisnął mi się od samego początku lektury (że Kierkegaard zupełnie pominął tamte realia, kiedy to składanie ofiar z dzieci bożkom było na porządku dziennym, a Jahwe "maskując się", nie zażądał niczego szokującego w owym czasie, a cała doniosłość spoczywa raczej na zerwaniu z tamtymi krwawymi tradycjami).
Wygląda na to, że być może dołączę do grona osób uważających filozofowanie Sorena (z przymrużeniem oka) raczej za pretekst i sposób radzenia sobie z własnymi problemami egzystencjalnymi. Często miałem wrażenie, że nie tyle rozmyśla, co w zawoalowany sposób uzewnętrznia się.
Nastrój i Warianty zapowiadały się ciekawie... ale nie mogę zaliczyć całości nawet do "zaledwie satysfakcjonujących" lektur.