Ta książeczka to zbiór kilku niedługich, niesamowitych opowiadań. Uwagę zwraca nietuzinkowa narracja. Lektura z pewnością dla ambitnego czytelnika.
"Obudziłem się we własnym łóżku nie sam. Obok mnie - całkiem fajna skóra. Dość to wszystko zagadkowe... Skóra ładniutka, całkiem nowa spowita była w blade liany prześcieradła, skotłowana i wmiksowana jak naleśnik w poszewkę kołdry. Zagadkowe, zagadkowe - nietrudno poznać, że to moja własna skóra. Oprócz paru otarć na łokciach i kolanach w stanie więcej niż dobrym... Taaa... Trwałem w pełnym napięcia bezruchu, zlękniony, by nie rozsypać trzewi po pościeli. Obejrzałem się ostrożnie od stóp do głów, przygotowany na widok czarnych stróżek mięśni i robactwa białych ścięgien, buszujących w półmroku odemkniętego ciała. Nie, na mnie też była jakaś skóra ale, o ile można było się zorientować w ciemnościach, cudza."
Druga część opowiadań Dajnowskiego, wydana w bardzo podobnej szacie graficznej, z identyczną czcionką, składem i łamaniem co debiutanckie "Opowieści garmażeryjne". Niestety "Promieniowanie reliktowe" jest od poprzedników słabsze. Niektóre z opowiadań są bardzo hermetyczne, zrozumiałe chyba tylko dla autora i jego najbliższego otoczenia. Dajnowski uzewnętrznia nam swoje literackie wizje, lęki i pragnienia. Zabiera nas w świat cyborgów, klonów, ciał obcych, stworzeń z pogranicza istnienia, wręcz pozaziemskich. Oprócz pierwszego i ostatniego opowiadania mamy do czynienia z dehumanizacją. Żałuję, że Dajnowski wplótł w tę książkę tak mało swojego genialnego, absurdalnego humoru (jak choćby wypychanie uda kobiety ziemniaczkami).