cytaty z książek autora "Alex Cotter"
...nigdy nie wiadomo , kiedy coś runie , ale tak długo , jak bliscy ludzie trzymają cię z dala od krawędzi, wszystko będzie dobrze".
Zawsze był dobry w obserwowaniu różnych rzeczy. Takich, których inni nie zauważają.
To małe miasteczko zasysa plotki jak odkurzacz i wypluwa je w każdym kierunku.
- Człowiek słyszy to, co chce usłyszeć - oświadczam dorosłym, melodyjnym tonem, którego ostatnio często używam. - Tak samo, jak dopasowuje się horoskop do własnego życia.
Nie sądziłam, że można aż tak nienawidzić wiatru. Syczy i wyje niczym horda najeźdźców. Grzechocze rurami, gra na dachówkach jak na cymbałkach, a jego przyjaciel sztorm skubie klif poniżej z taką łatwością, jakby zdzierał korę z drzewa.
Rozgląda się po salonie tymi swoimi małymi czarnymi paciorkami osadzonymi w pulchnej, opalonej twarzy i kalkuluje.
To opowieść o domu utraconym i odnalezionym i mam olbrzymie szczęście, że moja książka trafiła pod dach tak wspaniałych ludzi.
Właśnie na tym polega problem z obcymi ludźmi! Dopuszczasz ich do siebie, a oni cię zawodzą.
Zanim zdążę go zagonić z powrotem do środka, wściekły wiatr zaczyna kręcić ósemki między naszymi nogami, jakby chciał nas przewrócić. Tymczasem ja myślę jeszcze jedno życzenie, pewnie po raz milionowy – że chciałabym nie być tą starszą z rodzeństwa.
Jestem już na dole, przy zegarze ileś-tam-prapradziadka, gdy zaczyna mi się kręcić w głowie. Coś kusi węża w moim brzuchu. Dociskam dłoń do solidnego, lśniącego drewna, żeby złapać równowagę. Odziedziczyliśmy ten zegar razem ze Strażnicą po naszych pradziadach sprzed niemal trzystu lat. „A co z prababkami? – mawiała dawna mama. – To, że Strażnica nie była przekazywana kobietom, to kolejny argument, żeby ją opuścić”.
Tata jest w Szkocji? Niedługo wróci? – Jego okrągła twarz promienieje, a brązowe oczy iskrzą z radości. – Widzisz, tatusiowie jednak wracają! – krzyczy w głąb piwnicy, po czym zwraca się do mnie triumfalnie. – Wiedziałem, że ten morski duch się myli!
Ostrożnie omijam szczelinę. Pogardliwa mewa siedzi teraz na dachu i wlepia we mnie spojrzenie paciorkowatych oczu. Patrzę na nią spode łba – mewy nienawidzą kontaktu wzrokowego – i zauważam cień postaci w oknie sypialni mamy. Myśl o duchach sprawia, że serce bije mi gwałtownie, ale gdy podchodzę bliżej, zdaję sobie sprawę, że to mama we własnej osobie, chociaż przecież nigdy nie wstaje z łóżka, chyba że do łazienki. Macham do niej, ale wzrok ma utkwiony w morskich falach. Rozgląda się gorączkowo, jakby szukała czegoś w wodzie. Podążam za jej spojrzeniem, ale morze jest płaskie jak wielki, szary koc. I puste.