Charles Monroe Schulz – amerykański twórca komiksów, znany głównie jako autor serii Fistaszki (Peanuts),która stała się jednym z najpopularniejszych komiksów wszech czasów.http://www.schulzmuseum.org/
Każdy kolejny tom "Fistaszków zebranych" przybliża nas do zakończenia serii - choć jest w tym stwierdzeniu coś banalnego, to jednak w ostatniej jej dekadzie odczuwamy to szczególnie boleśnie (Schulz nie chciał, żeby seria była kontynuowana po jego śmierci przez kogoś innego). Zanim jednak to się stanie a my ograniczeni będziemy do sesji powtórkowych, sporo frajdy przed nami. A taką przynosi niewątpliwie kolejny tom obejmujący paski z lat 1991 oraz 1992 wydany przez Naszą Księgarnię. W świecie "Fistaszków" niewiele się zmienia - Snoopy wciąż mnoży życiowe role m.in. będąc nieustraszonym pilotem, aspirującym pisarzem i praktykującym z różnym skutkiem adwokatem, Linus wciąż uzależniony jest od kocyka, Peppermint Patty wciąż cierpi szkolne udręki a Charlie Brown wciąż ulega podstępom Lucy, kiedy ta każe mu kopnąć piłkę. Ale w tym przewidywalnym (a przez to w gruncie rzeczy bezpiecznym) świecie czytelnicy odnajdywać się będą doskonale, bo w obfitującej w rozczarowania i obawy doli bohaterów, nie brakuje miejsca na dobre chwile, oczyszczający humor, cenną przyjaźń, niegasnącą nadzieję. Mali bohaterowie stają się nośnikami uniwersalnych przesłań i paradoksalnie pokrzepiających prawd. Dlatego warto sięgać po "Fistaszki".
Niby o "Fistaszkach" powiedziano i napisano już wszystko, jak zresztą zauważa Michał Nogaś we wstępie (a same postacie stworzone przez Schulza są powszechnie kojarzone, zwłaszcza najsłynniejszy beagle świata Snoopy),ale wciąż pozostaje w Polsce liczne grono czytelników, które nie przeżyło na serio przygody z tym kultowym komiksem. Każdy kolejny tom zbiorczy wydany przez Naszą Księgarnię daje taką okazję, bo nie trzeba czytać ich w kolejności. A jak się przeczyta jeden, to gwarantuję, że na tym się nie poprzestanie. Tym razem dostajemy do rąk wydanie zbiorcze obejmujące lata 1997-1998 i robi się trochę smutno, bo seria nieuchronnie zmierza do finału, który nastąpił w lutym 2000 roku. Póki co jednak dostajemy ponad 300 stron przedniej zabawy - pełnej raz ciepłego, innym razem dość cierpkiego humoru, wzruszeń i filozoficznej zadumy. W "Fistaszkach" czas tradycyjnie zdaje się zatrzymywać, a my, pędząc przez życie, również powinniśmy mieć świadomość, że choć nie stoimy w miejscu, w gruncie rzeczy często powracamy do tych samych siebie, ze wszystkimi tego plusami i minusami. To jeszcze jedna nauka płynąca z czytania "Fistaszków".