Czasopisma raczej czytam rzadko, a jak już to z reguły nie w całości. Tym razem zrobiłem wyjątek i w sumie nie żałuję. Część publicystyczna w większości była dobra, choć niczym szczególnym się nie wyróżniała. Chociaż fajnie było zaznajomić się trochę z postacią Lecha Jęmczyka.
W prozie polskiej w mojej opinii mamy sytuację pół na pół, dwa pierwsze opowiadania: „Krucze pióra” Adrianny Filimonowicz i „Kapitan Rackham” Cezarego Czyżewskiego uważam za bardzo dobre, choć drugie dotyczy klimatów pirackich, za którymi nie przepadam. Dwa kolejne: „Zimno, ciepło, gorąco” Krzysztofa Rewiuka i „Moja matka stała się Słowem” Marty Kładź-Kocot są w mojej opinii słabe. Oba są pseudointelektualne, a w gruncie rzeczy nie dotyczą niczego sensownego, a drugie na domiar złego jest jeszcze manifestem politycznym.
Proza zagraniczna przedstawia się pod tym względem trochę lepiej, mimo że żadne opowiadanie nie jest jakieś wybitne. Chętnie przeczytałbym kontynuację „Rzepa na duchy” Niny Kiriki Hoffman, które w pewnym sensie przypomina serial telewizyjny „Zaklinaczka duchów” i „Biura Rzeczy Zagubionych” Valentino Poppiego. „Projekt Smok” Naomi Kritzer przypomina bardziej literaturę młodzieżową, choć według mnie trzyma poziom, a „Pani na Żemerach” Ołeksijeja Gedeonowa pewnie w moim rankingu znalazłaby się wyżej gdybym znał twórczość Nikołaja Gogola.
Tym razem proza polska słabsza.
Krucze pióra Adrianna Filimonowicz - góralskie fantasy, całkiem zgrabnie napisane ale nie bardzo w moim klimacie (gwara trochę męcząca). Dosyć przewidywalna. 5/10
Kapitan Reckham Cezary Czyżewski - udany retro marynistyczny horror. Takie nowe podejście do preludium latającego Holendra. 6/10
Zimno, ciepło, gorąco Krzysztofa Rewiuka - totalnie tego nie rozumiem, słabo się to czytało, aż do tego stopnia że zarzucilem kontynuowanie. Strata czasu 1/10
Proza zagraniczna:
Rzep na duchy, Nina Kiriki Hoffman - bardzo dobrze napisane SF/horror. 7/10
Pani na Żemerach, Ołeksij Gedenow. Ciężkie fantasy, dla koneserów 2/10
Projekt smok, Naomi Kritzer - a jednak można! Pierwsza perełka w magazynie. Lekka, żutka, ciekawa z dobrym dowcipem i puentą, super powiew świeżości. Chciałoby się więcej, w tym większych i ciekawszych smoków.
8/10
Biuro rzeczy zagubionych, Valentino Poppi - druga perełka tym razem włoska. Dobrze się czytało trochę za mało i za krótko. Jest materiał na dalszy rozwój historii. 8/10