Mariusz Sieniewicz - ur. 1972 r. w Olsztynie, chronologiczne: popełnił w swoim życiu pięć, sześć wierszy, pisał recenzje literackie, felietony i eseje, aż w końcu poprzestał na pisaniu prozy. Debiutował na początku lat 90. w piśmie literacko-kulturalnym "Teraz my?" opowiadaniem "Łysość", następnie był współzałożycielem i redaktorem pisma "Portret". W roku 1999 wydał w serii literackiej "Portretu" debiutancką powieść pt. "Prababka". Brał udział w "Tekstyliach" -- festiwalu młodej prozy w Krakowie w listopadzie 2001 roku.
W roku 2002 zrezygnował z pracy w redakcji "Portretu", zaś rok później opublikował drugą powieść pt. "Czwarte niebo", nominowaną do Paszportów "Polityki" i Nagrody Literackiej NIKE. Twórca audycji radiowych ("Ucho do wycierania portretu" i "Kulturalne misie") oraz happeningów ("Rzeczyzoopospolita", "Old parade"). W gwiazdozbiorze tygodnika "Przekrój" zaliczony do ósemki najciekawszych postaci młodej literatury i sztuki. W ankiecie ogólnopolskiego forum krytyki literackiej Literatorium.pl "Czwarte niebo" znalazło się na drugim miejscu na najlepszą powieść roku 2003, w pierwszy miesiącach 2005 roku powieść ta czytana była w odcinkach w olsztyńskiej rozgłośni Polskiego Radia. W roku 2004 stypendysta międzynarodowego projektu "Homines Urbani" zorganizowanego przez Willę Decjusza i Instytutu Książki w Krakowie, zaś trzy lata wcześniej -- stypendysta Miasta Olsztyna.
Publikuje od czasu do czasu w "Krytyce politycznej", wcześniej jego teksty można było znaleźć m.in. w "Borussi"; "FA-arcie", "Przeglądzie Artystyczno-Literackim", "Ha!arcie", "Transformacjach", "Portrecie", "Warmii i Mazurach" oraz internetowej Witrynie Czasopism. Tłumaczony na język niemiecki, rosyjski, węgierski, chorwacki i litewski.
W maju 2005 roku opublikował trzecią książkę -— zbiór opowiadań "Żydówek nie obsługujemy" (W.A.B),który otrzymała tytuł Książki Wiosny 2005, przyznany przez Bibliotekę Raczyńskich i Poznański Przegląd Nowości Wydawniczych oraz nominację do Paszportu "Polityki" w dziedzinie literatury. Tytułowe opowiadanie znalazło się wcześniej w chorwackiej antologii współczesnej prozy polskiej "Orkiestru iza leda" w tłumaczeniu Ivany Vidovic.
Od 1999 do 2005 zawodowo udzielał się jako asystent w Katedrze Literatury Współczesnej, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Od września 2005 rozpoczął pracę w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie jako asystent dyrektora ds. programowych, co oznacza czytanie ton tekstów i pisanie opinii, recenzji, itp. Pisuje też felietony do ogólnopolskiej gazety codziennej "Metropol". Mieszka na olsztyńskim Zatorzu, które mniej lub bardziej poradnie opisał w "Czwartym niebie". W roku 2004 powstała na UWM w Olsztynie praca magisterska na temat twórczości Sieniewicza.
W marcu 2005 roku Olga Tokarczuk rekomendowała twórczość Sieniewicza na Międzynarodowych Targach Książki w Lipsku, w ramach projektu "Famous Authors present promising young writers".
31 marca 2006 roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbędzie się premiera spektaklu "Wszystkim Zygmuntom między!", będącego adaptacją powieści "Czwarte niebo". Sztukę wyreżyseruje Marek Fiedor, zaś w rolach głównych wystąpi Adam Szczyszczaj i Kinga Preis.http://www.sieniewicz.art.pl/
Najpierw kupiłam książkę. Później przeczytałam opinie (w większości niepochlebne). Uprzedzona wzięłam się do lektury. I zostałam mile zaskoczona! Owszem, w książce pojawia się trochę nieścisłości (Kazimierz zmieciony z powierzchni Ziemi, a kamienica na Miodowej stoi praktycznie nienaruszona),ale ogóle rzecz biorąc czytałam chętnie, nie dłużyła się, nie męczyła. Czuję jednak niedosyt. Mam wrażenie, że akcja do niczego nie prowadzi, że nie mam jej praktycznie wcale, czytelnik utyka na długich opisach współczesnego bohaterowi świata (zbyt nachalne ekspozycje, zdecydowanie!),a zakończenie rozczarowuje, bo właściwie nie ma żadnej puenty, żadnego końca, tak naprawdę książka mogłaby się ciągnąć przez kolejne 300 stron, bo brakuje czegoś na zakończenie. Mimo to pomysł ciekawy, a język Sieniewicza do mnie przemawia.
Każdy autor, pisząc książkę, widzi swojego przyszłego czytelnika. Mam wrażenie, że tu był nim człowiek po dopalaczach. Porównywanie autora do Gombrowicza czy Witkacego uważam za obrazę tych wielkich polskich pisarzy, obrazę także ich inteligencji.
Skądinąd sama problematyka tego zbioru opowiadań bardzo istotna, ale forma nie do przyjęcia. Niewyobrażala liczba wulgaryzmów z najwyższej półki, obsceniczne obrazy, sceny, niczym nieumotywowane, sprowadzanie człowiek do fizjologii, a jego sposób myślenia do prymitywnych rozwazań i emocji.
Zastanawiam się, co by na temat autora powiedział Freud albo Jung.
Jeśli był to eksepryment literackiej formy, to wyjątkowo nietrafiony.
Zmarnowany czas. I Boże chroń nas przed taką literaturą piękną.