Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Każdego z nas spotykają różne perypetie w życiu, ale te które spotykają Magdę, bohaterkę książki „Moja przyjaciółka Perypetia” - Miry Białkowskiej, to już prawdziwy pech i kręte ścieżki życia. Do szczęśliwego małżeństwa wkradają się po kolei: choroba, zdrada, tajemnica rodzinna, intrygi, manipulacja. Trudno poradzić sobie, gdy osoby które obdarujemy zaufaniem i miłością zawiodą nas i… do tego okradną. To wszystko doprowadza główną bohaterkę do depresji, chociaż z zawodu jest psychologiem i zdaje sobie sprawę ze swojego stanu. Nie ma siły, ani ochoty walczyć z niesprawiedliwością i wykorzystaniem. Ale od czego ma się przyjaciół, takich prawdziwych? Na których naprawdę można liczyć, którzy nie zawiodą i wesprą w trudnych chwilach. Bardzo lubię styl autorki, lekkim piórem rozładowuje trudne sytuacje, doprowadzając czytelnika do śmiechu przez łzy. W książce składającej się z dwóch części, mamy na to wiele dowodów. Wprowadza często własne fraszki, które idealnie tworzą wspólną całość z tekstem. Narracja jest pierwszoosobowa i przedstawiona z perspektywy kilku bohaterów, dodaje to autentyczności i czujemy obecność narratora w treści książki. Opisy są niezwykle plastyczne, dialogi wyraźne i wciągające, a wypowiedzi treściwe i błyskotliwe. Podróżujemy z naszymi bohaterami na Maderę (z ciekawości sprawdzałam w Internecie jak wygląda zjazd sankami po asfalcie z góry Monte),zatrzymujemy się również na chwilę we Frankfurcie nad Menem. To dla mnie osobiście ciekawy wątek. Pamiętam spotkania autorskie w tym mieście i jedną z autorek była właśnie Mira Białkowska. Cieszę się, że w jej książce znalazły się ciekawostki związane z Frankfurtem i Bawarią, zwłaszcza bajecznym zamkiem Neuschwanstein. Została wydana pod koniec 2021 roku, ale dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie. Zajęło mi to trzy wieczory. Teraz muszę tylko zdobyć dedykację autorki. Książka warta polecenia, a okładki niezwykle trafne. Warto się o nią postarać, gwarantuję mile spędzony czas z „Perypetią”.