Siostra

Okładka książki Siostra Sándor Márai
Okładka książki Siostra
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
232 str. 3 godz. 52 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
A nővér
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2024-03-18
Data 1. wyd. pol.:
2024-03-18
Liczba stron:
232
Czas czytania
3 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307035949
Tłumacz:
Feliks Netz
Tagi:
powieść Sandor Marai Węgry literatura węgierska
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
814
781

Na półkach: , , , , , , , , , ,

„Posługujemy się dźwiękami, aby tworzyć muzykę, tak jak posługujemy się słowami, aby tworzyć język” powiedział Fryderyk Chopin, a od niego nasz mistrz muzyki zaczyna swój ostatni koncert, potem ożywia Beethovena. A potem nie ma już nic. Następuje paraliż ciszy, zatrważającej ciszy, która się nigdy nie skończy...

Wyobraź sobie, że siedzisz na widowni, gasną światła, zalega cisza. Cała sala czeka na wejście mistrza, który przywita słuchaczy skinieniem głowy po czym zasiądzie przy instrumencie, najczęściej bokiem do publiczności. Trwa cisza, cisza przed wielką chwilą, cisza przed muzyką. I nagle dźwięk, potem drugi... Zamykasz oczy i choć ciałem jesteś tu, w tej sali, to duszą jesteś gdzie indziej. Podróżujesz w sobie tylko znanych rejonach. Dajesz się unieść i zachwycić. Dajesz się melodyjnie otumanić.
Koncert mija nie wiesz kiedy.
Owacje na stojąco. Oklaskujesz mistrza, twojego przewodnika... Oklaskujesz jego ostatni koncert lecz tego nie wiesz. Nikt nie wie. Wie tylko maestro i jego lekarz. Po tym koncercie nie będzie o nim nic, nigdzie. Nie będzie go pośród ludzi, bo zniknie, wypisze się z życia, a to dzisiaj, to jego pożegnanie z dźwiękami, nutami i muzyką w całym spektrum. To osobisty hołd dla wieloletniej pasji, pracy i muzy.
Kurtyna opada, ktoś klaszcze, ktoś zaabsorbowany zbiera się do wyjścia. Ty stoisz i nieprzerwanie klaszczesz i choć nie wiesz, że to ostatni raz, że od teraz w życiu maestra nie będzie dźwięków, nie będzie nut, czy pięciolinii z kluczem wiolinowym, i choć nie wiesz, że to koniec, to tym klaskaniem okazujesz mu swój szacunek.
Maestro schodzi ze sceny. W nim panuje bezbrzeżna pustka, cisza opanowana przez chorobę.

Kiedyś Z. święcił tryumfy. Był charyzmatycznym artystą, którego nazwisko było jednym z pierwszych w świecie muzyki. Był przykładem tymczasowości bycia – i sławy i chwały i życia jednocześnie. I ów obraz dojrzał po ostatnim zejściu ze sceny. Jednak, co zaskakujące, mimo tej ulotności był bardzo silny psychicznie. Zmienił się pod wpływem choroby, lecz pozostał spokojny i wyciszony. Cierpiał z pogodą ducha, cierpiał w samotności, we wnętrzu, jakby upychał ból w sobie, jakby go ukrywał. Nie chciał litości, nie szukał pomocy, nie szukał towarzystwa, czy gwaru przy zagłuszaniu ciszy. Duchowa równowaga w nim sprawiała, że on sam, mimo choroby, stał się niemym wirtuozem własnych dźwięków. Bezgłośny wstrząs w nim wyciszył dawne roszczenia wobec świata i ludzi. Gdy po wielu długich miesiącach szpitalnego leczenia trafia do uzdrowiska, to w tym odciętym od świata miejscu prosi tylko, by uszanowano jego przyjazną samotność. Wiele? Nie, niewiele. Twarz tego człowieka, jak i on sam nie zachęcały do przyjaźni. Uczestniczył we wspólnych posiłkach, lecz tuż po nich opuszczał skupione nad talerzami towarzystwo.
Jednak pewnego razu, na przekór sobie, odsłania się nieco... Mówi zbyt wiele o sobie, jakby tego potrzebował. Nie kalkuluje wypowiadanych słów, ani tego, o czym mówi. Mówi, bo potrzebuje. Jednak następny dzień serwuje kaca nadmiernej wylewności i ponownie Z. zamyka się w sobie.
Po kilku dniach każdy z kuracjuszy opuszcza uzdrowisko. Każdy bez pożegnania wraca do swojego, głupiego czasem, życia, by ciągnąć je dalej.

Potem jest cisza, paraliż czasu i zegara, aż pewnego dnia dostajesz wiadomość, że on, że wielki Z. nie żyje i zostawił coś dla ciebie. Odnajdujesz zapiski, wyrwane z kiedyś wspomnienia, które miały to istotne znaczenie dla Z. Poznajesz kawałek przeszłości, która go zabiła. Była kobieta i pasja efemerycznej namiętności i choroba i leki i balans na granicy śmierci, a potem była cisza. Cisza czekania na koniec.
Życie to dziwnie apatyczny reżyser. Podobnie rzeczywistość, która jest chorobą, a ta tyle samo człowiekowi daje, co odbiera. I o tym jest poniekąd ta powieść. To historia ludzkiego życia, które się nagle urwało bez ostrzeżenia. Dlatego trzeba żyć, akcentuje między słowami autor „Siostry”, Sandor Marai. Nie bać się euforii i odrzucać strach, który ją blokuje. „(...) Życie jest trucizną, jeśli się w nie nie wierzy. Trucizną jeśli jest jedynie narzędziem do zaspokajania próżności, ambicji czy zazdrości”.

W tej powieści ważną, według mnie, jest subtelna, muślinowa wręcz ścieżka dźwiękowa, którą autor wygrywa w tle fabuły. Tej misternej acz cichej muzyce towarzyszą wspomnienia chorego kompozytora, który nałogowo dostaje przeciwbólowe środki narkotyczne. Natężenie bólu to muzyka, której nie sposób zapisać nutowo. Każdy zastrzyk to inna melodia, melodia choroby i ciała i reakcji na nią. To muzyka, która narzuca swój rytm i swoje tony. To muzyka, którą tworzy ból rozpanoszonej w ciele choroby. Dlatego Z. woła o nie, błaga, czeka na ich królowanie w swoim obiegu. I pewnie te strzykawki zabiłyby go, gdyby nie kobiecy głos: „Chcę, żebyś żył”. Te kilka słów staje się wybawieniem. Łapie się resztek sił w sobie i odwraca od śmierci, która już wyciągała swe pazerne szpony. „Nie teraz” – szepcze do kostuchy, „jeszcze musisz poczekać”.

Jeszcze jeden oddech, jeszcze to drżenie strachu nocną porą, kolejne kilka chwil życia. Wszystko staje się wibracją. Muzyka to nieodłączna część życia, nawet na szpitalnym łóżku. Do Z. dochodzą dźwięki wyrwane ze szpitalnej codzienności. Głowa trzeszczy, ból dźga gdzieś we wnętrzu, słychać szum płynącej żyłami krwi i bicia serca. Muzyka to królowa głęboko ukrytego osobistego wszechświata.

Sandor Marai to literacki muzyk, który w „Siostrze” sięgając po nuty z pięciolinii wkleił je na stronach książki tworząc w ten sposób historię Z. Bez muzyki ludzka egzystencja staje się chorobliwa i przygnębiająca. Muzyka w pewien niewytłumaczalny sposób wycisza to, co rozedrgane, wprowadza równowagę.
Muzyką są też słowa. „Chcę, byś żył”.

Podczas czytania, na przekór ciszy, rób przerwy dla muzyki. Słuchaj i czytaj, czytaj i słuchaj. Nie spiesz się. Baw się melodiami, sczytuj słowa, twórz nowe kompozycje słowno-nutowe. Pisz w sobie stając się czytelniczym melomanem, smakoszem dźwięków i czasu i słowa. Daj sobie przyzwolenie na wycofanie z biegu codzienności i na usłyszenie siebie w sobie. Poczuj paraliż Z., poczuj to, co on. Zasmakuj w samotności i jednocześnie uważaj na siebie. Podczas lektury stracisz kontrolę nad własnymi emocjami, a to samo w sobie świadczy o wybitności tej książki.
To perełka pośród szaroburych kamieni. Nuta, pośród hałasu.
Pochyl nad nią czoło.

#agaKUSIczyta

„Posługujemy się dźwiękami, aby tworzyć muzykę, tak jak posługujemy się słowami, aby tworzyć język” powiedział Fryderyk Chopin, a od niego nasz mistrz muzyki zaczyna swój ostatni koncert, potem ożywia Beethovena. A potem nie ma już nic. Następuje paraliż ciszy, zatrważającej ciszy, która się nigdy nie skończy...

Wyobraź sobie, że siedzisz na widowni, gasną światła, zalega...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
730
629

Na półkach:

Jaką odpowiedź wyartykułować można
na pytanie o "kłamstwo życia"?
A także kalectwo egzystencji- ubranej w złudzenia, poświęcenia, nieuświadomione pragnienia?
.
W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego...
W imię namiętności, muzyki, choroby ciała i duszy... W imię tych, którzy coś poświęcają...
i tych, którzy o poświęceniu tylko mówią.
W imię wszystkich ucieczek - od czegoś lub dla kogoś... W imię życia, iluzji życia oraz gotowości wypisania się z życia.
Wycofania. Rezygnacji. Alienacji.
W wiecznym niezrozumieniu.
Ale w próbach zrozumienia.
Wyznaję. Spowiadam się. Daję świadectwo.
Sile namiętności, ułomności rozsądku, potęgi pragnień, ludzkiej słabości i zasadności ofiary...
.
Złożoność świata zwerbalizowana przez Márai w "Siostrze" pulsuje pod powieką, wymagając naszej czytelniczej uważności i zaangażowania. Refleksja - będąca pogłosem faktów z życia pisarza- domaga się reakcji, interpretacji, poszukania szerszego kontekstu. Ubrana w dwie odmienne formy (pierwszoosobowa narracja narratora oraz dziennik pewnego muzyka, który trafia w ręce narratora) - kreśli przed nami obrazy ludzkiego cierpienia- ciała i duszy, poszukując przy tym ich źródła. Muzyka klasyczna przeplata się z namiętnością, raz będąc ujściem dla niedozwolonych impulsów ciała, raz miłosną mową- wyrażeniem swoich pragnień, a raz uosobieniem ofiary z życia w imię idei, która nie ma prawa doczekać się wzajemności. To także stany chorobowe, z wnikliwością, precyzją skalpela uformowane wprawną ręką wirtuoza słowa, który w słowie właśnie potrafi zamknąć szereg wątpliwości natury egzystencjalnej i moralnej. Ale "Siostra" to także obietnica ratunku- nadzieja na pomocną dłoń, na przejrzenie się w oczach innego człowieka, by dostrzec swoją ważność i cenność swojego życia. Na przewartościowanie pojęć, chwilę głębokiej refleksji i moment zahibernowania się na wnętrzu jednostki, dotkniętej działaniem chorobotwórczych substancji, popychających prosto w otchłań. Być może niektóre fragmenty wymagają czytelniczej cierpliwości, wzmagając stan ogólnego zagubienia się. Ale nagrodą jest poczucie obcowania z czymś nad wyraz osobistym i głębokim.

Jaką odpowiedź wyartykułować można
na pytanie o "kłamstwo życia"?
A także kalectwo egzystencji- ubranej w złudzenia, poświęcenia, nieuświadomione pragnienia?
.
W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego...
W imię namiętności, muzyki, choroby ciała i duszy... W imię tych, którzy coś poświęcają...
i tych, którzy o poświęceniu tylko mówią.
W imię wszystkich ucieczek - od czegoś lub...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
494
122

Na półkach: , ,

Kameralna proza o rzadko spotykanej głębi egzystencjalnej i równie rzadko spotykanej poetyckiej refleksji, ma w sobie coś z klimatu powieści „Czarodziejska góra” Tomasza Manna i równocześnie coś z arcydzieła „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta, jest w niej Eros / Bóg miłości i jest Tanatos / Bóg śmierci.

Historia rozpięta pomiędzy małym górskim hotelem na szczycie góry, gdzie całkiem obcy sobie współtowarzysze świątecznej niedoli spędzają Wigilię, a szpitalem we Florencji, gdzie bohater powieści, węgierski pianista, w towarzystwie lekarzy i sióstr zakonnych / pielęgniarek spędza długie miesiące, by powrócić do zdrowia.

Opowieść o ludzkim losie, daremnych wysiłkach, jakie podejmujemy, by zbliżyć się do drugiego człowieka, bagnistej krainie choroby, w jaką zapada samotny pacjent, ludziach w krytycznych momentach bez słów lub przy niewielkiej ich ilości pojmujacych istotę rzeczy, Bogu, życiu, śmierci i okrutnych prawach wojny.

Literatura z najwyższej półki.

Przeczytałam z wielką przyjemnością i w taki oręż ducha zaopatrzona ruszam dalej ; )

Kameralna proza o rzadko spotykanej głębi egzystencjalnej i równie rzadko spotykanej poetyckiej refleksji, ma w sobie coś z klimatu powieści „Czarodziejska góra” Tomasza Manna i równocześnie coś z arcydzieła „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta, jest w niej Eros / Bóg miłości i jest Tanatos / Bóg śmierci.

Historia rozpięta pomiędzy małym górskim hotelem na...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    47
  • Przeczytane
    9
  • Posiadam
    6
  • 2024
    3
  • Literatura piękna
    2
  • Zbiblio
    1
  • Medycyna
    1
  • Ulubione
    1
  • Koniecznie, bo warto
    1
  • Do zdobycia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Siostra


Podobne książki

Przeczytaj także