rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki 13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego Krzysztof Miller, Andrzej Niziołek
Ocena 7,4
13 wojen i jed... Krzysztof Miller, A...

Na półkach: ,

Już dawno nie czytałem tak wciągającej pozycji. I to bez dwóch zdań.
Autor swoim plastycznym językiem sprawia, iż mamy wrażenie bycia obok niego w sugestywnie opisywanych sytuacjach. To obok nas przebiegają południowoafrykańscy zwolennicy opcji politycznej, która przez traktujących ich ostrą amunicją przeciwników uznawana jest za niemożliwą. To nad nami przelatują bomby w Górskim Karabachu, wystrzeliwane przez "wrogów".
No właśnie - wrogami są ci ludzie jedynie dla tych, u których boku autor ma wykonać powierzoną mu robotę. Sam fotoreporter jest w swych poglądach neutralny i w taki też sposób przekazuje nam swoje relacje.

Książka niezwykle interesująca, pisana żywym, czasami brudnym językiem. Bo i jaki może być język w sytuacjach zagrażających życiu...
Jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w 2013 roku.

Już dawno nie czytałem tak wciągającej pozycji. I to bez dwóch zdań.
Autor swoim plastycznym językiem sprawia, iż mamy wrażenie bycia obok niego w sugestywnie opisywanych sytuacjach. To obok nas przebiegają południowoafrykańscy zwolennicy opcji politycznej, która przez traktujących ich ostrą amunicją przeciwników uznawana jest za niemożliwą. To nad nami przelatują bomby w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Widziałem rzeczy, których nie powinienem był oglądać. Żaden człowiek nie powinien ich oglądać. A ja byłem małym dzieckiem..." *

Cytat ten, pochodzący z jednej z rozmów zawartych w owej książce, chyba najdokładniej ją tak naprawdę opisuje...

A rozmów mamy więcej, tak samo jak więcej jest tam takich cytatów, które bez ustanku można by przytaczać...

Książka jest relacją kilkudziesięciu osób, których dzieciństwo przypadło na okres wojny i wskutek czego dzieciństwo to nader szybko się skończyło. A opisy są naprawdę poruszające i to bez żadnych tanich chwytów, ciężko zapomnieć o tych opowieściach. Opisy przedstawiające rozstrzeliwania członków rodziny przed własnymi oczami czy sytuacje skrajnego głodu - wyjadanie wszystkiego co zielone, kory z drzewa, a nawet materiałów tekstylnych czy sprzedawana na bazarze ziemia "przesiąknięta" zapachem jedzenia, które kiedyś w beczkach na niej stało (ziemia oczywiście również do zjedzenia...) - zdecydowanie głęboko zapadają w pamięć. A niektóre sytuacje okrucieństwa niemieckich żołnierzy są naprawdę ciężkie do jakiegokolwiek przyjęcia...
Nie wiem czemu, ale mnie osobiście najbardziej poruszyła opowieść o piesku, który przypałętał się do dziewczynki niosącej z piekarni dzienny przydział... Nie będę tu oczywiście spoilerował - każdy przeczyta jak to się skończyło...

Podsumowując, książka niezwykle poruszająca, w piękny sposób pisana i ważna. Ważna, bo nie można zapominać o takich historiach. To wydarzenia już sprzed ponad 70 lat, ale nadal są to najczarniejsze z kart w historii ludzkości. Nikt nie powinien przeżywać takich sytuacji - zwłaszcza dzieci.

"Pamięć dziecka... W pamięci dziecka pozostaje tylko strach albo coś dobrego..." **
W przypadku TAMTYCH dzieci - z pierwszej połowy lat 40. XX wieku - miejsce miało tylko to pierwsze...


----------------------------------------------------------------------

* - s. 164
** - s. 157

"Widziałem rzeczy, których nie powinienem był oglądać. Żaden człowiek nie powinien ich oglądać. A ja byłem małym dzieckiem..." *

Cytat ten, pochodzący z jednej z rozmów zawartych w owej książce, chyba najdokładniej ją tak naprawdę opisuje...

A rozmów mamy więcej, tak samo jak więcej jest tam takich cytatów, które bez ustanku można by przytaczać...

Książka jest relacją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kronika ptaka nakręcacza" zabiera nas znów ("znów" dla tych, którzy zapoznali się już wcześniej z książkami autora) w typowy świat tworzony przez Murakamiego. Czytając jego powieści z pewnością nie można narzekać na niedomiar tajemniczości, pewnej dozy surrealizmu, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń...
Po raz już któryś stwierdzam, iż proza Murakamiego jest bardzo "lynchowata". Właściwie cały Haruki Murakami to taki "książkowy David Lynch".

"Kronika..." jest chyba najbardziej przesiąkniętą ww. elementami ze wszystkich książek autora. "Normalnie" jest chyba tylko do chwili zniknięcia kota należącego do głównego bohatera i jego żony. (Chociaż czy na pewno?) Potem tworzy się już istny koktajl - składający się z wielowymiarowości, wielowątkowości, zachowań z pogranicza jawy i snu, przenikania się światów i niedopowiedzeń. Koktajl czasami mniej, czasami bardziej gęsty. I właśnie ta wielowymiarowość wraz z faktem, iż ciężko dostrzec granicę między równoległymi światami, nastręcza najwięcej problemów przy próbie jakiegokolwiek streszczenia powieści, a tym bardziej jego analizy.

Książkę warto przeczytać, chociaż uważam że nie jako rozpoczęcie przygody z autorem. A zapoznać się z nią warto (z nią, jak i z całym dorobkiem pisarza) chociażby z jednego prostego powodu - książki te są NIEoczywiste. A wszystko co nieoczywiste jest warte zachodu.

"Kronika ptaka nakręcacza" zabiera nas znów ("znów" dla tych, którzy zapoznali się już wcześniej z książkami autora) w typowy świat tworzony przez Murakamiego. Czytając jego powieści z pewnością nie można narzekać na niedomiar tajemniczości, pewnej dozy surrealizmu, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń...
Po raz już któryś stwierdzam, iż proza Murakamiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To kolejna już powieść mojego ulubionego polskiego pisarza. Uwielbiam Vargowski styl pisania, jego bohaterów, tematykę i sposób opisywania świata. Pisałem zresztą już o tym nie raz, recenzując pozostałe jego książki. Dodam jeszcze, że warto przejrzeć internet (np. youtube'a) w poszukiwaniu wywiadów z Krzysztofem Vargą, by przekonać się jak niesamowicie inteligentny, błyskotliwy i z dystansem patrzący na świat jest to człowiek.

No i co tym razem?
Tym razem to opowieść o przemijaniu, nieuchronnym upływie czasu, niespełnionych marzeniach i ambicjach, o szczęściu (chociaż w aspekcie głównego bohatera raczej o jego braku), być może odrobinę o zazdrości i trochę o szkolnej przyjaźni, z której - patrząc z perspektywy czasu - właściwie nie zostało nic.

Dwaj bohaterowie to dojrzali (czyżby?) czterdziestoletni mężczyźni, znający się ze szkolnej ławki. Główny bohater to Krystian Apostata - człowiek nie mający właściwie żadnego życia towarzyskiego, niespełniony artysta, spędzający wolne chwile na oglądaniu w internecie "filmów przyrodniczych" oraz delektowaniu się winem i piwem raczej z półki tej niższej. Nie ma kontaktów, powodzenia u kobiet, a jego emocjonalne życie jest na poziomie pierwotniaków.
Jego przeciwieństwem jest Jakub Fidelis, kolega z ławki - czołowy polski tancerz, celebryta znajdujący się na okładkach większości gazet, otoczony wianuszkiem kobiet. Sława, pieniądze i wzdychanie kobiet na jego myśl, to znaki rozpoznawcze Fidelisa.

Kolejno poznajemy życie i przeszłość naszych bohaterów (głównie w pięćdziesięciu wątkach będących potencjalnymi "sytuacjami w których Krystian i Jakub widzieli się po raz ostatni"). Choć w przypadku naszego głównego bohatera - Krystiana Apostaty - życie to poznajemy niejako od końca. Jak ktoś już wcześniej zauważył, znamienne jest to, iż autor nie wartościuje postaci, nie narzuca nam z góry który jest dobry a który zły. Pozwala nam samemu ocenić, pozwalając wybrać, którego polubimy bardziej, którego mniej.

Mi osobiście zdecydowanie łatwiej było polubić Krystiana, który - mimo bycia nieudacznikiem, posiadania niezaprzeczalnie sporej ilości wad i zdolności tracenia czasu na głupoty - był bardziej zdystansowany wobec świata oraz daleko było mu do nadmuchanego balonu przesadnej pewności siebie i samouwielbienia, charakterystycznych dla Jakuba Fidelisa.

Ostatnia scena książki rządzi. Natomiast sytuacja spotkania na dwudziestolecie matury jeszcze bardziej przeważa moją sympatię w stronę Krystiana. Myślę, że będąc na jego miejscu (albo Mańka Prudensa - kolejnego ze znajomych ze szkoły) dałbym Fidelisowi w twarz, mimo iż to zgoła nieeleganckie.



*** SPOILER ***

Ostatecznie to Krystian Apostata "skończył" bliżej nieba, w przestworzach, patrząc na wszystkich z góry. Między innymi i na Jakuba Fidelisa, który - jak się potem okazało - niedaleko później, również dokonał żywota w bardziej przyziemny, oczywisty i taki niezbyt spektakularny, codzienny, szary sposób...

*** SPOILER ***

To kolejna już powieść mojego ulubionego polskiego pisarza. Uwielbiam Vargowski styl pisania, jego bohaterów, tematykę i sposób opisywania świata. Pisałem zresztą już o tym nie raz, recenzując pozostałe jego książki. Dodam jeszcze, że warto przejrzeć internet (np. youtube'a) w poszukiwaniu wywiadów z Krzysztofem Vargą, by przekonać się jak niesamowicie inteligentny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór dosyć luźno powiązanych ze sobą reportaży z kraju rozciągającego się na powierzchni ponad 17 milionów kilometrów kwadratowych.

Początek książki to swego rodzaju relacja z przebiegających - wraz z kilometrami - godzin i dni trasy kolei transsyberyjskiej. Pisane coś w stylu pamiętnika, bardzo dobrze się to czytało. Patrząc z perspektywy ogromnej odległości do przebycia oraz związanym z nią czasem, potrzebnym do pokonania drogi, zdaje się to niesamowicie fascynujące. Dlatego żałuję że wątek ten dosyć szybko się skończył. Książka opisująca całą trasę kolei transsyberyjskiej - chciałbym to przeczytać!

Wśród reportaży mamy tu jeszcze na przykład opowiastkę o wyborze Miss Gułagu żeńskiej kolonii karnej UF 91/9, w której to konkurencji nagrodą za bycie tą najpiękniejszą jest szampon do włosów. Są tu jednak i reportaże niesamowicie poruszające, jak ten o matkach tragicznie zmarłych marynarzy z Kurska, opowieść o tragedii w Biesłanie czy zamachu w teatrze na Dubrowce. A całość okraszona według autora typową dla Rosji (i dosyć mocno zarysowaną) aurą nie-oczywistości, niedomówień, zatajeń i skorumpowania na najwyższych szczeblach władzy.

Książka w sposobie pisania łatwa i przyjemna, w sam raz na jeden - góra dwa wieczory. Jeśli chodzi o tematykę - nie do końca.
Czy w żartobliwym stwierdzeniu że "Rosja to nie kraj. Rosja to styl życia." jest choć odrobinę prawdy? Warto sięgnąć po tę książeczkę i dowiedzieć się co nieco.

Zbiór dosyć luźno powiązanych ze sobą reportaży z kraju rozciągającego się na powierzchni ponad 17 milionów kilometrów kwadratowych.

Początek książki to swego rodzaju relacja z przebiegających - wraz z kilometrami - godzin i dni trasy kolei transsyberyjskiej. Pisane coś w stylu pamiętnika, bardzo dobrze się to czytało. Patrząc z perspektywy ogromnej odległości do przebycia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieł tego typu nie da się oceniać ilością gwiazdek; nie da się ich chyba oceniać w ogóle. Bo co tu oceniać...? Możemy, w stopniu w jakim nam się uda, przyjąć jakieś informacje i tyle. Żeby oceniać teorie dotyczące takich tematów i dyskutować o nich, trzeba by mieć wiedzę pokroju samego Stephena Hawkinga...

Nie, książka zdecydowanie nie jest łatwa ani zrozumiała, jak to można przeczytać w wielu opiniach. Zdecydowanie trzeba mieć JAKĄŚ wiedzę w tej dziedzinie, aby pojąć ją choć trochę. I choć rzeczywiście nie ma tu żadnego równania (więc można by pomyśleć że "już jest dobrze"), to jednak teoretyczne rozważania sięgają tak dalece abstrakcyjnych aspektów, iż bez wspomnianej podstawowej wiedzy - a także chyba mocno rozbudowanej wyobraźni - będzie nam zdecydowanie ciężko przebrnąć przez tę książkę lub nawet odłożymy ją na półkę. Mi osobiście najciężej było przy teorii nieoznaczoności i "sumach po historiach".

Ktoś, kto nie radził sobie w szkole z fizyką i był nią kompletnie niezainteresowany z pewnością się przy tej lekturze wielokrotnie zagubi i zmęczy. Ale z drugiej strony, tylko świadomy czytelnik wybierze pozycję o takiej tematyce, więc niezainteresowanych fizyką, astronomią i kosmologią raczej wśród czytających nie będzie...

Dzieł tego typu nie da się oceniać ilością gwiazdek; nie da się ich chyba oceniać w ogóle. Bo co tu oceniać...? Możemy, w stopniu w jakim nam się uda, przyjąć jakieś informacje i tyle. Żeby oceniać teorie dotyczące takich tematów i dyskutować o nich, trzeba by mieć wiedzę pokroju samego Stephena Hawkinga...

Nie, książka zdecydowanie nie jest łatwa ani zrozumiała, jak to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trupia Farma. Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie Bill Bass, Jon Jefferson
Ocena 7,8
Trupia Farma. ... Bill Bass, Jon Jeff...

Na półkach: ,

Rację miała Mary Roach z cytatu znajdującego się na okładce, mówiąc, iż "lektura tej książki sprawiła jej dużą przyjemność". Mnie również sprawiła wielką, choć zestawienie słów "duża przyjemność" czy "dobra zabawa" z tematyką książki ociera się nieco o humor z gatunku tego czarnego.
I dobrze, bo taki humor lubię, a i sam autor - o dziwo - używa go nader często, zwłaszcza w pierwszej połowie książki. Stwierdzenia (np. w czasie gotowania kości szkieletów na kuchence swojej żony) że "zna to od kuchni" lub "czuje to w kościach" są zdecydowanie niezastąpione.

Odejdźmy jednak od tematyki śmieszności, nie jest to bowiem pozycja komediowa czy jakkolwiek zabawna. Właściwie każdy nowy rozdział to kolejne ciało, kolejne zwłoki (a właściwie zazwyczaj tylko ich szczątki), kolejne morderstwo, kolejna zagadka i kolejna batalia w sądzie przy oskarżeniach domniemanych sprawców.
Autor pisze o detalach i ciekawostkach ludzkiej anatomii, jednak w sposób zupełnie nie nużący. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że czytelnik w pewnym momencie zaczyna posiadać pewną wiedzę z tej dziedziny, i wie już czym jest np. guzowatość potyliczna zewnętrzna oraz jaką cechę determinuje ów element.

Wszystko opisane w książce Billa Bassa to sprawy, które wydarzyły się kiedyś naprawdę; to prawdziwi zbrodniarze, prawdziwa Trupia Farma. To właśnie na niej, od 1981 roku, prowadzone są badania nad rozkładem ludzkiego ciała niemalże w każdej konfiguracji. Ubrane, nagie, zakopane 10 cm pod ziemią, pół metra, zanurzone w wodzie, czy leżące w samochodzie. Nie wolno też umniejszać zasług nad badaniami czerwi much plujek odżywiających się ludzkimi zwłokami oraz intensywnością ich występowania, związaną z temperaturą oraz porą roku.

Osobiście - książka ta mnie zafascynowała. To niesamowite, jak dzięki badaniom kilku fragmentów kości można doprowadzić przed sąd i skazać właściwego oprawcę. A pamiętać należy, że nie jest to żadna literacka fikcja. I choć z tyłu okładki widnieje zachęcający napis iż jest to "Książka dla miłośników seriali 'CSI: Kryminalne zagadki' oraz 'Kości'", to sam naukowiec kilkukrotnie odcina się od porównań swojej pracy z gładko napisanymi scenariuszami filmowymi. Rzeczywistość nie jest tak prosta i oczywista, jakby się wydawało w niektórych pseudo-naukowych serialach. Jednak nasz światowej sławy antropolog sądowy robi wszystko co w swej mocy, by żadna sprawa nie została nierozwiązana i żeby zawsze sprawiedliwości stało się zadość. Po trupach do celu.

Rację miała Mary Roach z cytatu znajdującego się na okładce, mówiąc, iż "lektura tej książki sprawiła jej dużą przyjemność". Mnie również sprawiła wielką, choć zestawienie słów "duża przyjemność" czy "dobra zabawa" z tematyką książki ociera się nieco o humor z gatunku tego czarnego.
I dobrze, bo taki humor lubię, a i sam autor - o dziwo - używa go nader często, zwłaszcza w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografia jednego z najwybitniejszych eksploratorów ostatnich grup etnicznych nieskażonych jeszcze arogancką współczesną cywilizacją, badacza terenów po dzień dzisiejszy nieodkrytych i miłośnika przygód - wyzwań z pogranicza survivalu i przekraczania ludzkich barier.
Sugestywne opisy ekspedycji organizowanych przez Pałkiewicza, które miały miejsce na przełomie ostatnich 40 lat, przedstawiają nam bohatera naszej biografii jako człowieka szalenie odważnego, ciekawego świata, uparcie dążącego do wyznaczonego celu i z pewnością nie działającego pochopnie czy nieprzemyślanie - a jako pozbawionego chaotyczności i posiadającego ogromną wiedzę podróżnika, badacza i odkrywcę.
Od roli dobrowolnego rozbitka, mającego samotnie przepłynąć Atlantyk na szalupie ratunkowej - chcąc udowodnić, iż każdy człowiek jest w stanie przetrwać katastrofę morską jeśli tylko posiada dostateczną motywację - do zakończonej sukcesem próby odnalezienia i ustalenia źródła Amazonki. Od wyprawy na Biegun Zimna w głębokiej Syberii, po poszukiwania legendarnego zaginionego miasta Inków - Paititi. Wszystko to ujawnia nam niezłomny charakter, olbrzymi zapał i niezwykłe umiejętności przetrwania w najbardziej skrajnych sytuacjach naszego eksploratora.

Jackowi Pałkiewiczowi na pewno nie można zarzucić bezczynności, braku ogromnego zaangażowania, samozaparcia i pomysłów.
Czytając książkę, można dowiedzieć się o mnogości opinii na jego temat. Z jednej strony wylewająca się słodycz i same superlatywy, zwłaszcza wśród osób związanych z Pałkiewiczem, tych którzy go znają. Z drugiej strony zarzuty o przesadną autopromocję, nadmiar ambicji, zbytnią pewność siebie i zarozumialstwo według niektórych osób postronnych, często również parających się "podróżnictwem" i najwyraźniej będących zazdrosnymi o sukcesy.
Czyż jednak większość z cech zarzucanych Pałkiewiczowi nie powinna być obecna w charakterze człowieka takiego pokroju? Odkrywcy narażającego własne życie w imię nauki i własnych zasad? Do odpowiedzi na postawione pytanie zachęcam pozostałych czytelników tej książki. A wierzę, że będzie ich coraz więcej. Bo naprawdę warto.

Biografia jednego z najwybitniejszych eksploratorów ostatnich grup etnicznych nieskażonych jeszcze arogancką współczesną cywilizacją, badacza terenów po dzień dzisiejszy nieodkrytych i miłośnika przygód - wyzwań z pogranicza survivalu i przekraczania ludzkich barier.
Sugestywne opisy ekspedycji organizowanych przez Pałkiewicza, które miały miejsce na przełomie ostatnich 40...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Minipowieść Andrzeja Bursy przedstawia nam historię głównego bohatera - Jurka oraz jego ciotki, której tytułowe zabicie symbolizować ma walkę z podporządkowaniem, byciem zależnym od kogoś lub czegoś, nudą czy w końcu jest przenośnią dążenia do samodzielności.

Dużo jest w niej elementów tajemniczych, wręcz nierealnych. Gdzie się podziała Teresa? Kim jest "Dziewczyna Którą Widywałem"? Co miało oznaczać przymusowe wręcz oglądanie spółkowania dwóch rysi?
Pełno jest tu ukrytych, metaforycznych znaczeń. Właściwie cała powieść - od początku do końca - jest jedną wielką alegorią wyżej wymienionych stanów.

Minipowieść Andrzeja Bursy przedstawia nam historię głównego bohatera - Jurka oraz jego ciotki, której tytułowe zabicie symbolizować ma walkę z podporządkowaniem, byciem zależnym od kogoś lub czegoś, nudą czy w końcu jest przenośnią dążenia do samodzielności.

Dużo jest w niej elementów tajemniczych, wręcz nierealnych. Gdzie się podziała Teresa? Kim jest "Dziewczyna Którą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko mi powiedzieć cokolwiek o tej książce, co miałoby ją dokładnie podsumować. Cokolwiek wybitnie mądrego czy coś, co nie zostało jeszcze o niej powiedziane. Niezaprzeczalnie jest ona wartościowa. Niezaprzeczalnie mądra i poruszająca ważne kwestie. Autor - mimo obecności niezidentyfikowanego słuchacza - prowadzi swego rodzaju monolog, pisząc o prostych historiach, wspomnieniach i przeżyciach, barwnym i rozbudowanym językiem. Ci, którzy natknęli się na Wiesława Myśliwskiego już wcześniej wiedzą, że jest to styl charakterystyczny i rozpoznawalny.
Z drugiej strony jednak, nie wiem czy książka nie jest dla mnie odrobinę za długa, odrobinę za bardzo "przegadana" i rozwlekła. Oczywiście mądrych słów nigdy za wiele, ale ogrom rozważań, przemyśleń, interpretacji różnych aspektów życia a nawet snów, zawarty na 400 stronach może w końcu przytłoczyć. Zwłaszcza że cała powieść jest istną studnią cytatów. Na każdej ze stron z całą pewnością znajdzie się ich co najmniej kilka.

W jednej z opinii napisanych na tym portalu, użytkownik o nazwie Janina napisał, że być może niezidentyfikowany gość przybywający do naszego głównego bohatera jest symbolem śmierci. Myślę, że może być to bardzo trafne spostrzeżenie i zręcznie skonstruowana alegoria. Po pierwsze główny bohater usilnie próbuje dociec, czy gość nie jest znajomym pana Roberta (który - jak wiemy - zniknął w tajemniczych okolicznościach i nawet nie wiadomo czy żyje; co prawda bohater dostaje rzekomo od pana Roberta pieniądze co miesiąc, ale czy to na pewno od niego?)
Drugim argumentem skłaniającym mnie do uznania tego stwierdzenia za wiarygodny jest fakt nieomal stuprocentowej pewności naszego bohatera, że kiedyś już swego gościa spotkał, skądś go kojarzył, z pewnością już go gdzieś widział - pamiętając, że narrator za czasów pracy jako elektryk próbował pewnego razu odebrać sobie życie...

Warto przeczytać tę powieść, warto dyskutować i szukać rozwiązań w niedopowiedzeniach.
Jednakże "gładkości", łatwości w przebrnięciu przez 400 stron takiego dzieła nie miałem zbyt dużo.

Ciężko mi powiedzieć cokolwiek o tej książce, co miałoby ją dokładnie podsumować. Cokolwiek wybitnie mądrego czy coś, co nie zostało jeszcze o niej powiedziane. Niezaprzeczalnie jest ona wartościowa. Niezaprzeczalnie mądra i poruszająca ważne kwestie. Autor - mimo obecności niezidentyfikowanego słuchacza - prowadzi swego rodzaju monolog, pisząc o prostych historiach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowy Varga. Taki, jakiego lubię.

Główny bohater - lider zespołu rockowego - na cmentarzu, w trakcie pogrzebu perkusisty z którym grał, rozmyśla na temat tego co było i tego co JEST, na temat tego co ważne i tego co niewarte uwagi. No i rozpoznawalnie-Vargowska krytyka nowobogackiego, snobistycznego stylu życia połączonego z zanikiem wszelakich wartości. Dostało się także i polskiemu przemysłowi muzycznemu, którego cierpka krytyka jest, uważam, nadzwyczaj trafna.

To już druga powieść Krzysztofa Vargi przy której bawię się przednio. Bawię się, chociaż tematyka jego rozważań, bądź co bądź, zabawna nie jest. Co innego zdystansowany sposób jej przedstawienia...

Typowy Varga. Taki, jakiego lubię.

Główny bohater - lider zespołu rockowego - na cmentarzu, w trakcie pogrzebu perkusisty z którym grał, rozmyśla na temat tego co było i tego co JEST, na temat tego co ważne i tego co niewarte uwagi. No i rozpoznawalnie-Vargowska krytyka nowobogackiego, snobistycznego stylu życia połączonego z zanikiem wszelakich wartości. Dostało się także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Celowo czekałem z napisaniem recenzji książki do chwili obejrzenia filmu (a nastąpiło to dzień po). Chciałem jeszcze bardziej szczegółowo przejrzeć i wchłonąć w struktury rodziny, która wzbudzała szacunek i respekt w całych Stanach Zjednoczonych. Tym bardziej, iż jest to adaptacja wybitna. Niemal doskonała.
Abstrahując delikatnie od aspektu książki: czytając historię powstania filmu, nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, że grający główną rolę Marlon Brando, omal nie został obsadzony w roli Don Vita Corleone. Właściciele wytwórni (czy ktoś na podobnym stołku) nie chcieli zgodzić się na tego aktora; dopiero stanowcza reakcja reżysera - Francisa Forda Coppoli - doprowadziła do wspomnianej obsady. A ci co oglądali film doskonale wiedzą, że jest to rola jego życia. W ogóle chyba najlepsza rola w historii kinematografii...

Co do książki jednak...
Doskonale opisuje ona sytuacje i element napięcia podziemnego świata w Stanach Zjednoczonych. To, co jednak urzekło mnie najbardziej, to niesamowicie sprawnie naszkicowane rysy charakterologiczne poszczególnych członków rodziny. Don Corleone - potęga, stanowczość i pewność siebie; jego władza opiera się właściwie na gestach i mimice twarzy. Sonny - impulsywny i porywczy; typowy "narwaniec", zdecydowanie pragnący pójść w ślady ojca, działający jednak pod wpływem emocji, nie zawsze rozumu. Fredro "Freddie" - drugi z trzech synów Vita; odegrał chyba najmniejszą rolą w życiu rodziny; chociaż był ukochanym synem i bratem, raczej nikt nie traktował go poważnie w kwestii interesów. Tom Hagen - Consigliere Don Vita Corleone; sumienny i stanowczy, oddany całkowicie głowie rodziny; o dziwo o korzeniach niemiecko-irlandzkich, co większość przeciwników rodziny zarzucało mu i Donowi. No i wreszcie Michael - najmłodszy syn Vita. Absolutnie wyobcowany i - do czasu - nie angażujący się w sprawy rodziny. Jego przemiana jest bodajże najbardziej znamiennym elementem historii. Z prawego obywatela Stanów Zjednoczonych, który zaciągnął się do wojska i służył swojemu krajowi w wojnie, stał się beznamiętnym, surowym i obdarzonym estymą decydentem wszelkich aspektów dotyczących interesów rodziny, oraz egzekutorem (choć oczywiście nie bezpośrednim) wszelkich przejawów zdrady czy zagrożenia.

O tak, powieść JEST wciągająca i nielubiąca odkładania jej na dłuższy czas.
Zdecydowanie jest to (pro)pozycja nie do odrzucenia...

Celowo czekałem z napisaniem recenzji książki do chwili obejrzenia filmu (a nastąpiło to dzień po). Chciałem jeszcze bardziej szczegółowo przejrzeć i wchłonąć w struktury rodziny, która wzbudzała szacunek i respekt w całych Stanach Zjednoczonych. Tym bardziej, iż jest to adaptacja wybitna. Niemal doskonała.
Abstrahując delikatnie od aspektu książki: czytając historię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonale się bawiłem czytając tę powieść. No właśnie - powieść - bo choć całość czyta się jakby był to monolog samego Krzysztofa Vargi, nie można zapominać że jest to jednak jakaś historia. Historia, która ma głównego bohatera i - choć mocno okrojoną, ale jednak! - fabułę. Zresztą jestem w stanie założyć się, że poglądy i przekonania autora są zbieżne z tymi, przedstawionymi u Piotra Augustyna. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można by stwierdzić - a co da się wywnioskować z pozostałych książek i felietonów autora - że główny bohater jest alter ego Krzysztofa Vargi, poprzez którego autor mógł "wypluć" (to określenie jest tu akurat wyjątkowo trafne) swoje spojrzenie na świat, własne dzieciństwo, modne i płytkie społeczeństwo, upiorną i bezrefleksyjną rodzinę, a także własną pracę.
Końcówka jaka jest - każdy przeczyta osobiście. Nie chcę psuć zabawy ani spoilerować. Jednak chyba w każdym z nas frustracja osiąga nieraz swe apogeum i jesteśmy w stanie - a przynajmniej tak zapewniamy - zrobić rzeczy przeróżne.

Dobrze mi się to czytało również z innego powodu. Mianowicie takiego, iż bardzo blisko mi do socjopatycznego i chłodnego podejścia do współczesności, wielokrotnie wnioskując że słowa tego Pana mogłyby być również moimi.

Z tyłu okładki w opisie książki widnieją słowa: "(...) znakomita, cyniczna i błyskotliwa rozrywka na najwyższym poziomie, nie tylko dla socjopatów."
Jednak to właśnie takowi będą się przy niniejszej pozycji bawić szczerze i najlepiej.

Doskonale się bawiłem czytając tę powieść. No właśnie - powieść - bo choć całość czyta się jakby był to monolog samego Krzysztofa Vargi, nie można zapominać że jest to jednak jakaś historia. Historia, która ma głównego bohatera i - choć mocno okrojoną, ale jednak! - fabułę. Zresztą jestem w stanie założyć się, że poglądy i przekonania autora są zbieżne z tymi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nagi sad" to poruszający utwór o miłości między synem a ojcem. Sposobowi przedstawienia tego uczucia daleko jednak do pretensjonalności. Jest ono ujmująco opisane, wyrażające się w prostych słowach i gestach, w obopólnym zrozumieniu, poszanowaniu i tęsknocie.
Powieść czyta się naprawdę z nieskrywaną przyjemnością. Pomimo charakterystycznego skądinąd stylu, nie tak przecież wcale prostego, całkowicie się dałem ponieść tej rzece mądrych słów.
Wiesław Myśliwski używa zdań o nieznanej mi dotąd estetyce. Jego debiutancka opowieść to piękna tematyka, piękne słowa, piękne zakończenie i na dodatek (w wydaniu które posiadam) piękna tajemnicza okładka.

"Nagi sad" to poruszający utwór o miłości między synem a ojcem. Sposobowi przedstawienia tego uczucia daleko jednak do pretensjonalności. Jest ono ujmująco opisane, wyrażające się w prostych słowach i gestach, w obopólnym zrozumieniu, poszanowaniu i tęsknocie.
Powieść czyta się naprawdę z nieskrywaną przyjemnością. Pomimo charakterystycznego skądinąd stylu, nie tak przecież...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzień, w którym umilkły głosy. Moja walka ze schizofrenią Claire Bergman, Ken Steele
Ocena 7,7
Dzień, w który... Claire Bergman, Ken...

Na półkach: ,

Dzień, w którym umilkły głosy. To jednocześnie dzień, w którym współautor (i wielu jemu podobnych) zadaje sobie pytanie, czy bez wspomnianych głosów - z którymi notabene walczył przez 32 lata swego (zwłaszcza młodzieńczego) życia - potrafi w ogóle istnieć. Okazuje się że t a k, chociaż wcale nietrudno zrozumieć wątpliwości cierpiących. Mimo iż głosy w absolutnie żadnym momencie życia nie namawiały ich do dobrego, była to - nie oszukujmy się - integralna część ich istnienia. Ken Steele obrazowo opisuje sytuacje, gdy po tytułowym "wyciszeniu" wszelkie odgłosy dochodzące wokół stały się nie do zniesienia. Gwizdek gotującej się wody w czajniku, ptaki śpiewające za oknem, głos wychodzący z radia - wszystko to, niezmącane dotychczasowymi szeptami nakazującymi mu popełnienie samobójstwa, stało się (o dziwo!) ciężkie do zaakceptowania. Zjawisko to można porównać do syndromu sztokholmskiego, znanego z wiktymologii.

Książka doskonale obrazuje stadia rozwoju schizofrenii oraz przykłady charakterystycznych dla niej zachowań. Ukazuje jak ważna jest rola najbliższej rodziny w procesie "zdrowienia" chorego (a czego głównemu bohaterowi najbardziej zabrakło) oraz to, jak fundamentalną wartość stanowi odnalezienie właściwego lekarza, angażującego się w wyżej wymieniony proces, zdolnego zrozumieć skutki uboczne przepisywanych wcześniej dla pacjenta leków i zaryzykować, stosując nowe, wcześniej nieznane medykamenty. Właśnie t o - po ponad 30 latach - stało się dla "Shannona" Steele'a impulsem, mającym go wkrótce doprowadzić do całkowitego "wyleczenia".
Celowo piszę tu o wyleczeniu w cudzysłowiu, jako że sam współautor nadmienia, iż całkowite wyzdrowienie ze schizofrenii nie następuje nigdy. Są jednak odpowiedni ludzie i odpowiednie medykamenty, które potrafią leczyć somatyczne objawy schizofrenii, i przy regularnym stosowaniu terapii wraz z odpowiednimi lekami można rozpocząć własne, samodzielne życie, identyczne jak życie "zdrowych" ludzi. Podążając ze słowami autora: "(...) tak jak diabetyk musi brać insulinę, żeby kontrolować cukrzycę, schizofrenik musi pozostać na lekach - każdego dnia. To jest kwestia utrzymania obecnego stanu rzeczy. Schizofrenia jest chorobą, którą można kontrolować, ale nie wyleczyć"...

Ważne podkreślenia jest tu także niezwykle intensywne zaangażowanie się Kena Steele'a w pomoc takim samym jak jeszcze w niedalekiej przeszłości on, poprzez liczne spotkania, mityngi i "telefony pomocy".
Niestety - jak sam bohater pisze - jest jeszcze wiele do zrobienia w amerykańskim społeczeństwie (a zwłaszcza na szczeblu rządowym), by ludzie psychicznie dysfunkcyjni nie byli dyskryminowani.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych istnieje masa aktów, komisji i planów mających w swym statucie równorzędność szans zatrudnienia, równość społecznego ubezpieczenia niepełnosprawnych umysłowo, jednak wciąż zdarzają się przypadki, że zdrowiejący schizofrenik, który dostał pracę, porzuca swą posadę i wraca na garnuszek państwa, jako że zarabiając mniejsze czy większe pieniądze, traci możliwość dofinansowania za wizyty u terapeuty lub wykupione leki, niezbędne przecież do dalszego etapu zdrowienia...

Książka otwierająca oczy, chociaż nie będąca klinicznym poradnikiem. Jednak z całego serca pozycja jest warta przeczytania, żeby zrozumieć siebie nawzajem, bo - cytując autora - "ponad 22% populacji ma możliwe do zdiagnozowania zaburzenia umysłowe"...

Dzień, w którym umilkły głosy. To jednocześnie dzień, w którym współautor (i wielu jemu podobnych) zadaje sobie pytanie, czy bez wspomnianych głosów - z którymi notabene walczył przez 32 lata swego (zwłaszcza młodzieńczego) życia - potrafi w ogóle istnieć. Okazuje się że t a k, chociaż wcale nietrudno zrozumieć wątpliwości cierpiących. Mimo iż głosy w absolutnie żadnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka dla mnie niezwykła. Uwielbiam taki styl bycia, uwielbiam ludzi posiadających takie pasje, takie wartości i takie spojrzenie na świat.

Książkę czyta się z zapartym tchem, wszystkie przygody, wspomnienia i refleksje przeżywamy wraz z autorem. Jest w niej niestety sporo smutku, smaku zepsutego życia, braku wiary w ludzi - często najbliższych. Ale gdy dla niektórych smutek jest powodem braku motywacji do czegokolwiek, dla innych jest bodźcem do nowych działań, przygód i rozpoczęcia nowego życia.

Jak już wiele razy pisano o tej pozycji - nie jest ona encyklopedycznym przewodnikiem po zwiedzanych krajach. Jest raczej książką psychologiczno-podróżniczą, czasem nawet i filozoficzną. Na pochwałę zasługują (chociaż co w tej książce nie zasługuje na pochwałę!) wywody o świątyniach - a raczej ciemnej stronie ich budowy, o Dniu Dziecka w Laosie, czy tekst o podróżach nowobogackich z Europy.

Świetnie mi się czytało tę pozycję. Jako kolarz, miłośnik rowerów i człowiek lubiący przeczytać dużo mądrych - i takich ludzkich - słów.

Na sam koniec - myśl o pozostawieniu roweru, który stworzył z autorem jeden organizm, przypomniał mi sławną scenę z filmu "Cast Away: Poza światem", gdy główny bohater stracił swoją ukochaną piłkę. Niby zwykła rzecz, a jednak jest smutek i - przyznałbym się nawet - wzruszenie.

10/10...

Książka dla mnie niezwykła. Uwielbiam taki styl bycia, uwielbiam ludzi posiadających takie pasje, takie wartości i takie spojrzenie na świat.

Książkę czyta się z zapartym tchem, wszystkie przygody, wspomnienia i refleksje przeżywamy wraz z autorem. Jest w niej niestety sporo smutku, smaku zepsutego życia, braku wiary w ludzi - często najbliższych. Ale gdy dla niektórych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poetycko napisana opowieść o "ludzkich" historiach...

To, co mnie wybitnie urzekło - chociaż nie jestem zbytnim romantykiem i nie kręcą mnie miałkie teksty o miłości - to właśnie fragmenty o Gałązce Jabłoni. Tutaj były one na prawdę piękne i takie prawdziwe, wiarygodne.
Niezbyt łatwo mi było jednak przebrnąć przez momenty, gdzie jedno zdanie miewało grubo ponad stronę, a warto wspomnieć, że ostatnie z nich ma stron trzy i pół.
Nie wiem czy to charakterystyczne dla pióra Stachury, bo to pierwsze dzieło tego autora które czytałem. Pasowało to jednak wybornie do postaci głównego bohatera, Janka Pradery. Przysłowiowe "bujanie w obłokach", chaos myślowy, poetycki sposób bycia i nostalgia.
Właśnie obok takich aspektów nie można przejść obojętnie, jeśli chodzi o "podobanie się" lub "nie-podobanie się" Siekierezady Edwarda Stachury.

Poetycko napisana opowieść o "ludzkich" historiach...

To, co mnie wybitnie urzekło - chociaż nie jestem zbytnim romantykiem i nie kręcą mnie miałkie teksty o miłości - to właśnie fragmenty o Gałązce Jabłoni. Tutaj były one na prawdę piękne i takie prawdziwe, wiarygodne.
Niezbyt łatwo mi było jednak przebrnąć przez momenty, gdzie jedno zdanie miewało grubo ponad stronę, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka właściwie o wszystkim i o niczym, jako że niektóre następujące po sobie fragmenty są jakby wyrwane z kontekstu. Ale NIE w negatywnym sensie. Fikcja przeplata się ze wspomnieniami Kurta, a tytułowe "Trzęsienie czasu" każe nam jeszcze raz przeżywać wszystkie swoje historie sprzed 10 lat, niezależnie od tego czy dobre, czy złe, analizując tym samym przeszłość i nie dając nam możliwości jej zmiany.

Dużo ironii, poczucia humoru, ale to nie nowość u Vonneguta. No i wspaniałe pomysły w głowie. Wielka wyobraźnia to jeden ze znaków rozpoznawczych autora.

Książka właściwie o wszystkim i o niczym, jako że niektóre następujące po sobie fragmenty są jakby wyrwane z kontekstu. Ale NIE w negatywnym sensie. Fikcja przeplata się ze wspomnieniami Kurta, a tytułowe "Trzęsienie czasu" każe nam jeszcze raz przeżywać wszystkie swoje historie sprzed 10 lat, niezależnie od tego czy dobre, czy złe, analizując tym samym przeszłość i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba najtrudniejsza powieść Vonnegut'a spośród tych które czytałem. I nie chodzi tu o formę, która jest przejrzysta, mimo - mogącej z początku szokować - ilości 127 rozdziałów na 186 kartach książki. Jest najtrudniejsza w sensie jej zrozumienia i powiedzenia po przeczytaniu ostatniej strony czegokolwiek mądrego na jej temat. Ale warto się starać.

Chyba najtrudniejsza powieść Vonnegut'a spośród tych które czytałem. I nie chodzi tu o formę, która jest przejrzysta, mimo - mogącej z początku szokować - ilości 127 rozdziałów na 186 kartach książki. Jest najtrudniejsza w sensie jej zrozumienia i powiedzenia po przeczytaniu ostatniej strony czegokolwiek mądrego na jej temat. Ale warto się starać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Osobiście mam ambiwalentne uczucia dotyczące tej książki. W trakcie czytania czasami miało się jej dosyć; z drugiej strony, gdy odłożyło się ją na półkę, miało się wrażenie że leży i patrzy na Ciebie zachęcając do dalszego czytania - co rzeczywiście miało miejsce.
Plusem jest tu na pewno ciekawa fabuła, sugestywne opisy ówczesnej Barcelony i stylowe zdjęcia - o których autorze dowiadujemy się z krótkiej notki na końcu książki.
Minusem jak dla mnie są rozlegle opisywane historie drugo- czy nawet trzeciorzędnych bohaterów (którzy to na koniec okazują się wcale nie drugo- czy trzeciorzędni, ale to inna sprawa).
Akcje typu: "pan A zna pana B" (20 stron historii pana B), "którzy mają wspólną znajomą panią C" (10 stron historii pani C), "która żyła w ośrodku w którym opiekowała się nią pani D" (25 stron kursywą o pani D) mogą stać się w końcu nużące, chociaż po przeczytaniu ostatniej strony powieści wrażenia z niej i tak są raczej pozytywne.

Osobiście mam ambiwalentne uczucia dotyczące tej książki. W trakcie czytania czasami miało się jej dosyć; z drugiej strony, gdy odłożyło się ją na półkę, miało się wrażenie że leży i patrzy na Ciebie zachęcając do dalszego czytania - co rzeczywiście miało miejsce.
Plusem jest tu na pewno ciekawa fabuła, sugestywne opisy ówczesnej Barcelony i stylowe zdjęcia - o których...

więcej Pokaż mimo to