-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Biblioteczka
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdyby nauczyciele opowiadali o dziejach ludzkości równie błyskotliwie i zabawnie co Jennifer Wright, przybyłoby na świecie pasjonatów historii. Zostałam ogromną wielbicielką rzetelności, a zarazem niezrównanego polotu i inteligencji autorki po lekturze jej poprzedniej książki "Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości". "I (nie) żyli długo i szczęśliwie" (w przekładzie Macieja Miłkowskiego) to pozycja niemniej pasjonująca. Wright przytacza trzynaście opowieści o miłości, od Nerona po Elisabeth Taylor. Są to historie tragiczne, przerażające, zaskakujące i kuriozalne. Konstrukcja książki przypomina poradnik dla przeżywających "świeże" rozstanie, każdy z rozdziałów zawiera też krótkie quasi-psychologiczne podsumowanie autorki (co umieszcza poważne historie w ironicznym kontekście, a podpisy pod zdjęciami są zabawnym i sarkastycznym komentarzem do opisywanych w ciągłym tekście faktów). Z książki Wright zaczerpniemy wiedzę o małżeństwie Nerona z eunuchem, o średniowiecznej silnej kobiecie - Eleonorze Akwitańskiej, o orzeczeniu dziewictwa ciężarnej Lukrecji Borgii czy o lalce uosabiającej byłą ukochaną Oskara Kokoschki. Autorka przytacza anegdoty o słynnych parach i ich rozstaniach, wspominając o zdradach, próbach (często skutecznych) zabójstwa, kontrowersyjnych podarunkach i upokorzeniach. Lekki ton narracji sprawia, że książkę czyta się jak dobrą (i jakże emocjonującą!) powieść o silnych charakterach. Na zachętę przytoczyć warto pierwsze akapity:
Jeśli leżysz teraz w łóżku z kubełkiem lodów w jednej dłoni i butelką szkockiej w drugiej, jeśli wbijasz właśnie zęby w tę książkę (a jednego zęba brakuje po wczorajszej bójce w barze), jeśli łzy płyną ci po twarzy, a ty myślisz o tym, jak bardzo kochasz swoją/swojego eks - powiem ci, że radzisz sobie naprawdę nieźle. Mogło być gorzej. O wiele gorzej. Nie ucinasz właśnie głowy swojej/swojemu eks, nie kastrujesz przypadkowych ludzi, nie zaczynasz nowego, ekscytującego życia z lalką erotyczną. Jesteś bohaterem! Twoja powściągliwość zadziwiłaby Dalajlamę, najszczęśliwszego i najbardziej kochającego człowieka, jaki przychodzi mi do głowy.
Wierzcie - im dalej, tym ciekawiej. Sporo się nauczyłam, a przy okazji ubawiłam. Setnie!
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdyby nauczyciele opowiadali o dziejach ludzkości równie błyskotliwie i zabawnie co Jennifer Wright, przybyłoby na świecie pasjonatów historii. Zostałam ogromną wielbicielką rzetelności, a zarazem niezrównanego polotu i inteligencji autorki po lekturze jej poprzedniej książki "Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii...
więcej mniej Pokaż mimo tohttp://czytamteksty.blogspot.com/2021/01/sarah-crossan-my-dwie-my-trzy-my-cztery.html
http://czytamteksty.blogspot.com/2021/01/sarah-crossan-my-dwie-my-trzy-my-cztery.html
Pokaż mimo to
Jak dobrze można poznać drugiego człowieka? Czy możliwe jest odkrycie prawdy o kimś, kto wymyka się jednoznacznym ocenom?
„Cudze słowa” Wita Szostaka to fascynująca powieść-eksperyment. Główny bohater książki, Benedykt Ryś, jest tu właściwie wielkim nieobecnym: postać tę poznajemy poprzez „cudze” słowa. Bohatera wspominają osoby bliskie mu na różnych etapach życia: ojciec, przyjaciel z dzieciństwa, kolega ze studiów, profesor-mistrz, student-uczeń i dwie zakochane kobiety. Każda z osób ma do Benedykta (nazywanego zresztą inaczej w każdej narracji: panem Benedyktem, Benem, Dyciem, Rysiem, Gałgankiem…) osobisty stosunek, który określiły przywoływane przez nich wydarzenia. Z ich wypowiedzi wyłania się niejednoznaczny obraz silnej osobowości, filozofa wymykającego się akademickim konwenansom, twórcy osobistego mitu wielkiego myśliciela i artysty. Czy Benedykt w istocie był mędrcem wyprzedzającym swój czas i jedynym rozumiejącym istotę życia, czy zręcznym manipulatorem?
Powieść, przedstawiając różne punkty widzenia, nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Dopiero mozaika cudzych słów składa się na obraz jednej postaci, ale czy staje się źródłem prawdy o niej? Mówiąc o Benedykcie, poszczególne postaci zdradzają, kim są i jak relacja z bohaterem ich ukształtowała. Opłakują osobiste dramaty, doszukując się w Benedykcie wzniosłych motywacji, by usprawiedliwić zwykłe zranienia. Powieść z psychologiczną wnikliwością kreśli szereg ludzkich portretów, wszystkie postaci istnieją jednak w relacji „do” i „wobec” Benedykta.
„Cudze słowa” olśniewają pięknem języka, w którym z rozkoszą można tropić nawiązania do klasycznych dzieł literatury (w tym Biblii, Schulza czy polskich wieszczów). Powieść przesiąknięta jest duchem filozofii, wciąż powracają w niej pytania o sens życia, angażowania się w wielkie sprawy i szukania prostoty. A przede wszystkim o prawdę o człowieku i kształtowanie rzeczywistości przez słowo.
Jak dobrze można poznać drugiego człowieka? Czy możliwe jest odkrycie prawdy o kimś, kto wymyka się jednoznacznym ocenom?
„Cudze słowa” Wita Szostaka to fascynująca powieść-eksperyment. Główny bohater książki, Benedykt Ryś, jest tu właściwie wielkim nieobecnym: postać tę poznajemy poprzez „cudze” słowa. Bohatera wspominają osoby bliskie mu na różnych etapach życia: ojciec,...
Gdyby chciało się streścić powieść “Pełnia miłości” Sigrid Nunez w jednym zdaniu, wypadałoby niewątpliwie powiedzieć, że jest historią o uważnym słuchaniu drugiego człowieka jako jedynej skutecznej broni przeciwko najsmutniejszym z życiowych historii. Główna bohaterka, samotna i bezdzietna pisarka, odwiedza chorą na nowotwór przyjaciółkę. Towarzysząc jej w chorobie, opisuje ich długie rozmowy, w których przyjmuje głównie rolę słuchaczki. Relacja dwóch kobiet i ich uczenie się siebie stanowi fabularny trzon historii. Na dodatkowy, niby podskórny, nurt opowieści składają się rozmowy głównej bohaterki z osobami spotkanymi przypadkowo, z osobami, które w przeszłości były dla niej ważne, lub dialogi podsłuchane przez nią w różnych sytuacjach.
Polski tytuł powieści (w przekładzie Dobromiły Jankowskiej) odnosi się do motta zaczerpniętego z pism Simone Weil: „Pełnia miłości bliźniego to po prostu być zdolnym go zapytać: Jaka jest twoja udręka?”. Tytuł oryginału: „What Are You Going Through” (‘przez co przechodzisz’) zwiastuje subtelne otwarcie się na drugą osobę i jej troski. Bohaterowie „Pełni miłości” przeżywają swoje małe i wielkie smutki, dramaty, potknięcia i rozczarowania. Z powieści wyłania się wizja człowieka jako istoty godnej współczucia w swojej wrażliwości na ból, kruchości i nietrwałości. Największym pragnieniem bohaterów jest bycie wysłuchanymi. Słuchanie jest tu tożsame ze zrozumieniem drugiej osoby, uznaniem jej uczuć, przyjęciem ich bez dyskusji.
Nunez opisuje rzeczywistość z ogromną subtelnością, skupieniem na szczególe i ulotności emocji. W rozważaniach nad życiem i śmiercią odwołuje się do wielkich dzieł literatury, filozofii i filmu. Jej powieść przepełniona jest spokojną melancholią, ale i nadzieją, że wzajemne słuchanie i zrozumienie okaże się niezawodnym lekarstwem na egzystencjalne lęki.
Gdyby chciało się streścić powieść “Pełnia miłości” Sigrid Nunez w jednym zdaniu, wypadałoby niewątpliwie powiedzieć, że jest historią o uważnym słuchaniu drugiego człowieka jako jedynej skutecznej broni przeciwko najsmutniejszym z życiowych historii. Główna bohaterka, samotna i bezdzietna pisarka, odwiedza chorą na nowotwór przyjaciółkę. Towarzysząc jej w chorobie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Komedia romantyczna w wersji powieściowej? Dlaczegóż by nie? Książka bardzo pogodna, przyjemna w lekturze i zabawna. Główna bohaterka, Evie, jest asystentką agenta scenarzystów. Jeden z klientów jej agencji, oskarowy scenarzysta, Ezra, dostaje zlecenie napisania scenariusza komedii romantycznej, i, delikatnie mówiąc, średnio sobie z nim radzi. Evie chce go przekonać, że komedie romantyczne mają wiele wspólnego z rzeczywistością i zamierza odegrać sceny romantycznego spotkania "tego jedynego", wzorując się na ulubionych filmach, by dostarczyć Ezrze inspiracji i uratować podupadającą agencję. W szalonej misji wspiera ją trójka przyjaciół. Aranżując kolejne romantyczne sytuacje (począwszy od oblania nieznajomego napojem w kawiarni po zostawianie wizytówek w antykwarycznych wydaniach książek),wciąż wpada na sympatycznego wdowca, z którego córeczką się zaprzyjaźnia.
Fabuła powieści bazuje na wielu kliszach z filmowych komedii romantycznych, lecz autorka twórczo je przetwarza i funduje czytelnikowi opisy wielu kuriozalnych sytuacji, które są w istocie zaprzeczeniem sentymentalności. Evie marzy o karierze scenarzystki, sporo zatem w książce odniesień do słynnych dzieł kinematografii. Sama bohaterka jest uroczo chaotyczna i dowcipna (dialogi z przyjaciółmi - przednie!). Mimo że powieść odwołuje się do znanych schematów i, co tu dużo mówić, jest dość przewidywalna, nie sposób nie kibicować bohaterce i nie oczekiwać happy endu. Przyjemna, optymistyczna historia, zwłaszcza dla fanek "Kiedy Harry poznał Sally", "Igraszek losu" czy "Holiday".
Komedia romantyczna w wersji powieściowej? Dlaczegóż by nie? Książka bardzo pogodna, przyjemna w lekturze i zabawna. Główna bohaterka, Evie, jest asystentką agenta scenarzystów. Jeden z klientów jej agencji, oskarowy scenarzysta, Ezra, dostaje zlecenie napisania scenariusza komedii romantycznej, i, delikatnie mówiąc, średnio sobie z nim radzi. Evie chce go przekonać, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nakładem wydawnictwa Nawias ukazała się kolejna książka z serii Klisze Lekarskie - tym razem są to arcyciekawe wspomnienia rentgenologa. Co szczególnie interesujące, w okresie dwudziestolecia międzywojennego promieniowanie rentgenowskie traktowano jako środek leczniczy, poddając regularnym naświetlaniom pacjentów m.in. z chorobami skórnymi czy nowotworami. Gawarecki już w pierwszym rozdziale zaznacza, że pamiętnik jest swoistym podsumowaniem dziesięciu lat jego pracy i sięga do źródeł swojego lekarskiego powołania. Szczególnie wrażliwy na biedę i społeczną niesprawiedliwość od najmłodszych lat czuł misję leczenia tych, których na leczenie nie stać. W praktyce lekarskiej niestety wciąż natrafiał na mur finansowych niedostatków swoich pacjentów, dla których brak pieniędzy równał się kalectwu lub nawet śmierci.
Autor ma bystre oko i cięty język, buntuje się wobec niesprawiedliwemu urządzeniu świata i własnej bezradności wobec jego absurdalnych reguł. Przytacza najciekawsze (czy też najbardziej zapadające w pamięć) przypadki z własnej praktyki na wsi i w mieście. Opowiada o wiejskich sposobach "naturalnego" leczenia (np. z wykorzystaniem ludzkich odchodów), o uprzedzeniach i dziwnych intuicjach pacjentów ("panie doktorze, ja wiem, że matka ma raka, ale pragnęłabym dowiedzieć się, czy to samiec, czy samica?"). Niektóre zachowania komentuje dość cynicznie, nie traci jednak zainteresowania człowiekiem i troski o poprawę jego stanu zdrowia.
Językowa sprawność i wrażliwość autora sprawiają, że historie pacjentów czyta się jak literackie miniatury, celne portrety z dobrze zarysowanym tłem społecznym. Gawarecki opowiada o chorobowych plagach swoich czasów, jakimi były choroby weneryczne, gruźlica i nowotwory. W ponurość rozważań wkrada się niekiedy ostrożny optymizm związany z leczeniem dzieci czy pacjentów zgłaszających się do lekarza we wczesnej fazie rozwoju choroby, która daje jeszcze szanse na wyleczenie.
Sporo w słowach Gawareckiego goryczy i świętego oburzenia. Autor nie traci jednak entuzjazmu i humoru podszytego zjadliwą ironią. Szkoda jedynie, że jego fascynujące historie mają dość skromną objętość i pozostawiają czytelnika z lekkim uczuciem niedosytu. Aczkolwiek książeczka pozostaje niezwykle cennym obrazem epoki i wyrazistego charakteru lekarza-społecznika, który wyprzedzał swój czas.
Nakładem wydawnictwa Nawias ukazała się kolejna książka z serii Klisze Lekarskie - tym razem są to arcyciekawe wspomnienia rentgenologa. Co szczególnie interesujące, w okresie dwudziestolecia międzywojennego promieniowanie rentgenowskie traktowano jako środek leczniczy, poddając regularnym naświetlaniom pacjentów m.in. z chorobami skórnymi czy nowotworami. Gawarecki już w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pasjonatom historii medycyny nie sposób nie polecić niezwykłej serii wydawnictwa Nawias - Klisze Lekarskie. Pamiętniki polskich lekarzy z okresu dwudziestolecia międzywojennego pozwalają z pierwszej ręki poznać nie tylko medyczne, ale i społeczne realia tamtych czasów.
"Żganie w boku i krople dziewięciorakie" to fascynująca historia drogi zawodowej młodej lekarki, która, wykształcona w Warszawie, zdobywa doświadczenie w podpoznańskiej Starołęce i okolicznych wsiach. Skopińska z wielką szczerością i prostolinijnością przedstawia mozolny proces budowania zaufania u prostej ludności robotniczej i wiejskiej, trudy podróżowania między pacjentami ponad dwudziestu wsi, problemy finansowe i mieszkaniowe młodego medyka. Lekarka nie tylko przestawia pacjentów poprzez studia konkretnych przypadków (choć te fragmenty epizodyczno-anegdotyczne czyta się jak dobrą powieść), ale i stara się przedstawić problemy społeczne w szerszym kontekście. Czytelnik musi się zatem zmierzyć z obrazami wiejskiej nędzy i zacofania, objawiającego się m.in. nieufnością do lekarstw "niedobrych w smaku" czy obwinianiem nowych form terapii o przyspieszenie zgonu chorych ("każdy "zajstrzyk" (...) skracał życie o rok lub dwa"). Autorka opowiada o epidemii grypy u schyłku lat 20., o przypadkach zbyt późno leczonej gruźlicy czy nowotworów.
Z jej opowieści wyłania się obraz silnej kobiety, która o sobie mówi mało (choć między wierszami da się wyczytać, że i w życiu osobistym zmagała się z niemałymi kłopotami), lecz wiele działa na rzecz pacjentów, stale dba o samokształcenie, jest w stanie podzielić się ostatnim groszem.
Druga część pamiętnika poświęcona jest warszawskiej praktyce Skopińskiej, leczącej wówczas nie tylko prostych mieszczan, ale i przedstawicieli wyższych sfer. W opowiadaniu o eleganckich damach lekarka nie szczędzi sarkastycznych uwag, kreśląc portrety najbardziej kuriozalnych przypadków. Z goryczą wypowiada się o systemie opieki zdrowotnej i zagubieniu pacjentów między "ubezpieczalnią" a leczeniem prywatnym.
Każdy z rozdziałów poświęcony jest odrębnemu zagadnieniu (lub konkretnemu pacjentowi), z powodzeniem można więc czytać "na wyrywki". Językowa lekkość i erudycja autorki czynią z tych drobnych fragmentów ciekawe narracyjnie "obrazki", których nie powstydziłby się zawodowy literat. Z opowieści Skopińskiej wyłania się barwny obraz wsi i miasta przełomu lat 20. i 30. z ich problemami (bezrobocie, nędza, bezdomność, przerost biurokracji nad troską o człowieka). Przede wszystkim jednak czytelnik zapoznaje się z ówczesnymi sposobami diagnozy i leczenia, świadkuje lekarskim triumfom i porażkom.
W książce chwilami brak przypisów do konkretnych pojęć i zjawisk - jednak i bez aparatu naukowego "Żganie w boku..." jest fascynującym świadectwem epoki i historią wyrazistej jednostki, która podejmuje jej wyzwania.
Pasjonatom historii medycyny nie sposób nie polecić niezwykłej serii wydawnictwa Nawias - Klisze Lekarskie. Pamiętniki polskich lekarzy z okresu dwudziestolecia międzywojennego pozwalają z pierwszej ręki poznać nie tylko medyczne, ale i społeczne realia tamtych czasów.
"Żganie w boku i krople dziewięciorakie" to fascynująca historia drogi zawodowej młodej lekarki, która,...
2020-10-19
Mogę się przedstawić również tak: jestem człowiekiem, który wykupuje przeszłość. Handlarzem historii. (...) Nazwijcie mnie, jak chcecie, znajdźcie mi imię. Ci, którzy posiadają ziemię, są właścicielami ziemskimi, ja jestem właścicielem czasu, władam cudzym czasem, jestem w posiadaniu cudzych historii i cudzej przeszłości.
"Fizyka smutku" Georgi Gospodinowa (w przekładzie Magdaleny Pytlak) to prawdziwa powieść totalna, przedapokaliptyczna kapsuła czasu, w której narrator zbiera historie, anegdoty, skrawki życia. Wiele opowieści o drobnych rozmiarach składa się na monumentalną strukturę powieści-labiryntu. Pojęcie labiryntu przywołuję tu nieprzypadkowo - autor bowiem na wiele sposobów uobecnia i interpretuje mit o Minotaurze, a jego postać czyni wielokrotnie swoim alter ego. Czas przyjmuje tu postać koła wiecznego powrotu, a nadzwyczajna empatia narratora pozwala mu przeżywać wiele żywotów, poszukiwać źródeł swojej tożsamości w doświadczeniach poprzednich pokoleń. Przestrzeń również podlega nieustannym przemianom, konkretowi geograficznemu często towarzyszy ulotność związanych z nim emocji. Idąc tropem tytułu powieści, nazwać ją można osobistym podręcznikiem czasu, zmienności świata i jego tajemnic. Dzięki kunsztowi tłumaczki język olśniewa nieoczywistością metafor i oryginalnością skojarzeń. Opowiadanym historiom stale towarzyszy melancholia i smutek odchodzenia ludzi, rzeczy, wydarzeń. Autor z prawdziwą pasją quasi-naukowca wprowadza do powieści szereg spisów, wykazów, cytatów i ilustracji. Mistrzowskie panowanie nad materią fabuły (czy raczej fabuł) pozwala mu swobodnie meandrować między historiami, ironicznie zwracać się wprost do czytelnika, mnożyć dygresje, niczym mroczne korytarze.
Powieść nadzwyczajna, zachwycająca, wymagająca jednakowoż uważnej, wnikliwej lektury;
wyzwanie, które owocuje doświadczaniem czystej wrażliwości i piękna.
Mogę się przedstawić również tak: jestem człowiekiem, który wykupuje przeszłość. Handlarzem historii. (...) Nazwijcie mnie, jak chcecie, znajdźcie mi imię. Ci, którzy posiadają ziemię, są właścicielami ziemskimi, ja jestem właścicielem czasu, władam cudzym czasem, jestem w posiadaniu cudzych historii i cudzej przeszłości.
"Fizyka smutku" Georgi Gospodinowa (w przekładzie...
Powieść Celeste Ng zaczyna się od katastrofy – płonie dom państwa Richardsonów, których rodzina jest filarem doskonale zorganizowanej społeczności Shaker Heights. O spowodowanie pożaru podejrzewa się ekscentryczną córkę gospodarzy, Izzy, która – co szczególnie zastanawiające – nagle znika z miasteczka. Jak się okazuje, rodzinna tragedia to nie punkt wyjścia akcji, lecz jej podsumowanie. Chronologiczne skoki składają się na precyzyjną i misterną konstrukcję powieści.
Elena Richardson jest idealną żoną, dziennikarką lokalnej gazety i matką czwórki dzieci. Kiedy w Shaker Heights zjawia się Mia Warren, tajemnicza artystka-fotografka, z nastoletnią córką, Pearl, i wynajmuje dom od Richardsonów, losy obu kobiet niespodziewanie się splatają. Pearl zaprzyjaźnia się z synem Eleny, Moodym, i zaczyna spędzać w ich domu sporo czasu; Mia zostaje u nich zatrudniona jako pomoc domowa.
W powieści ścierają się dwie skrajnie odmienne wizje kobiecego życia – małomiasteczkowej stateczności, perfekcjonizmu i dbałości o publiczny wizerunek z niezależnością, spontanicznością twórczości i swoistym nomadyzmem. Pearl, zmęczona ciągłym podróżowaniem i niestabilnością swojego losu, jest zafascynowana doskonałą harmonią Richardsonów, a ich nastoletnie córki (Lexie i Izzy) – lgną do Mii, podziwiając jej swobodę i młodzieńczość.
Powieść z wielkim wyczuciem, subtelnie i mądrze mówi o zawiłościach życia rodzinnego, o dorastaniu, a nade wszystko – o macierzyństwie. Stopniowo odsłania prawdę o przeszłości Mii i Eleny, ich mniejsze i większe sekrety. Porusza temat społecznych oczekiwań wobec dzieci dorastających w konkretnym środowisku, zmieniających się relacji dziecko-rodzic, a przede wszystkim – szczerości i skutków jej braku. Autorka z ogromną wrażliwością opowiada o swoich bohaterach (a zwłaszcza bohaterkach), ukazując pozostałości dawnych traum, trudnych decyzji i ich konsekwencji. Z goryczą mówi o wzajemnym niezrozumieniu, a zarazem podkreśla wartość bezinteresownych aktów współczucia, czułości i dobroci.
Warto się przekonać, czy dramatyczny początek, który zrazu zdaje się końcem świata, nie da się przekuć w nowy start i możliwość odrodzenia. I w całkiem nowe życie na własnych warunkach.
Powieść Celeste Ng zaczyna się od katastrofy – płonie dom państwa Richardsonów, których rodzina jest filarem doskonale zorganizowanej społeczności Shaker Heights. O spowodowanie pożaru podejrzewa się ekscentryczną córkę gospodarzy, Izzy, która – co szczególnie zastanawiające – nagle znika z miasteczka. Jak się okazuje, rodzinna tragedia to nie punkt wyjścia akcji, lecz jej...
więcej Pokaż mimo to