-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
2021-04-09
2021-04-09
2021-04-09
2021-04-09
2021-04-09
Mam na imię A., ostatni raz spowiadałam się przed lustrem... wczoraj... Przeczytałam „Siedem grzechów głuchych”...
O książkach najbardziej wbijających się w serce najtrudniej pisać. „Siedem grzechów głuchych” to niewątpliwie jedna z takich powieści. Wwierca się w umysł, szokuje, zachwyca, poraża. Potem siedzisz i myślisz. O książce, o życiu. O poplamionej koszuli wczorajszą pychą, potłuczonym talerzu złości czy dłoniach ze zbyt głęboko wbitą drzazgą zazdrości.
„Niektóre rany nigdy się nie zagoją. Jesteśmy do nich przypisani, one przypisane są do nas.(…) Myślę, że każdy człowiek ma taką ranę. Taką, która się nigdy nie zagoi.”
„Siedem grzechów głuchych” to druga powieść Kai Kowalewskiej. Po metafizycznych „Play listach” nadszedł czas na realistyczno-magiczne „Siedem…”, które przeprowadza czytelnika przez wszystkie kręgi ziemskiego nieba, jak i piekła. Pachnie tutaj trochę „Boską komedią”, trochę „Panną Nikt”, trochę Kingiem. Kaja zabiera czytelnika w magiczną podróż. Marquez pochyliłby z uznaniem głowę nad kunsztem językowym i czerwonym symbolem Adeliny. Bo magia w powieści płynie rzeką ognia, płynie i porywa w ślad za sukienką tajemnicy.
„Bo można krwawić bardziej. Polubić samego siebie na Facebooku albo tam też krwawić, tylko innym kolorem czcionki, strzelić samojebkę, rozciąć szczęście przypadkiem, wysłać mejlem o północy ból.”
W mieście Y pojawia się Kasandra, szara myszka, wróżka od tysiąca boleści. Szuka tu nowej drogi, szczęścia, kryjówki, pragnie nieba. Ucieka przed czymś czy coś goni? Jest ofiarą czy katem? Na Placu Zbawiciela poznaje Sarę, Anitę, Adama i Jo. Napotyka też czerwoną plamę swojego sumienia... A od niej nie ma ucieczki. W każdym z bohaterów jest trochę mnie, ciebie, jego i jeszcze jej. Każdy nosi w sobie piekło wzruszeń, Sodomę wspomnień i desperacko pragnie Raju. By dotrzeć do tej anielskiej bieli nieba, kradnie skrzydła, plami dłonie czernią grzechów. Takie to wszystko grzeszne, takie brudne, takie egoistyczne. Takie po prostu takie ludzkie... Plączą się z pozoru proste drogi, opadają pióra ze sztucznych skrzydeł, decyzje bohaterów zaskakują. Czytelnik lubi ich, za chwilę nie znosi, by za godzinę zapłakać gorzko nad ich losem. Czasem ma ochotę wyszarpać za włosy, za sukienki kłamstwa, pragnie uwierzyć za nich w niemożliwe.
„Tak naprawdę nie mamy skrzydeł ani rogów. Mamy za to chwile, w których możemy być dobrymi skrzydłami albo złą falą. Nie jesteśmy jednak ani aniołami, ani diabłami. Jesteśmy ludźmi. Wahamy się i wybieramy drogi.”
Kaja wciąga w świat „Siedmiu grzechów głuchych” siłą tornada. Zderzenie z ziemią gwarantowane. Powieść ta to bolesne spojrzenie w lustro i odłamki kryształów w wbite w dłonie grzechem skalane. Niesamowitym plusem książki jest wyjątkowy styl. To prawdziwa literatura piękna. Niemal każde zdanie uderza, porusza, zatrzymuje. To skarbnica cytatów, żadna inna książka więcej ich w sobie nie pomieści. Język powieści jest niezwykle plastyczny, kolejne sceny niczym kadry filmu przewijają się przed oczyma. Niemal można dotknąć kolorów, słychać muzykę, pachnie deszczem. To nie jest zwykła lektura. To seans dla wszystkich zmysłów. To niezwykły spektakl o nas samych. Jedna z książek niezapomnianych, takich na całe życie.
Więcej grzechów nie pamiętam... Przeczytam raz jeszcze.. I jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze...
Mam na imię A., ostatni raz spowiadałam się przed lustrem... wczoraj... Przeczytałam „Siedem grzechów głuchych”...
O książkach najbardziej wbijających się w serce najtrudniej pisać. „Siedem grzechów głuchych” to niewątpliwie jedna z takich powieści. Wwierca się w umysł, szokuje, zachwyca, poraża. Potem siedzisz i myślisz. O książce, o życiu. O poplamionej koszuli...
Pamiętasz swoje marzenia z czasów wchodzenia w dorosłość? Marzenia pachnące pierwszą miłością, ale i naiwnością. Marzenia z liceum, marzenia utkane z najpiękniejszych snów. Bo każdy tak marzył. I wierzył w spełnienie. Bohaterowie tej przepięknej opowieści też marzyli, zapisali swoje pragnienia w listach i ukryli w kapsule czasu. Po 20 latach Aniela, Angelika, Sylwester i Nataniel spotykają się. Nie ma wśród nich jednego z licealnych przyjaciół, męża Anieli – Albina. Mężczyzna zmarł śmiercią tragiczną, a Aniela nie może pogodzić się ze stratą. Przyjaciele podczas imprezy otwierają listy ukryte w kapsule czasu i głośno je odczytują. Okazuje się, że mieli przed sobą wiele tajemnic, a list nieżyjącego już Albina wywraca świat Anieli do góry nogami.
Książkę czyta się jednym tchem. Jest napisana tak pięknym językiem, że aż trudno w to uwierzyć. Tylko Kaja Kowalewska umie tak czarować słowem i zniewolić czytelnika. Opowieść zachwyca, wzrusza, łamie serca i wywołuje ocean refleksji nad własnym życiem. Miłość, tajemnica sprzed lat, przyjaźń. Powieść absolutna. Otwórz oczy – Anioły są wśród nas. Wystarczy tylko, że uwierzysz.
Pamiętasz swoje marzenia z czasów wchodzenia w dorosłość? Marzenia pachnące pierwszą miłością, ale i naiwnością. Marzenia z liceum, marzenia utkane z najpiękniejszych snów. Bo każdy tak marzył. I wierzył w spełnienie. Bohaterowie tej przepięknej opowieści też marzyli, zapisali swoje pragnienia w listach i ukryli w kapsule czasu. Po 20 latach Aniela, Angelika, Sylwester i...
więcej Pokaż mimo to