Biblioteczka
2014-12
Bo z genetyką nigdy nic nie wiadomo
"Polowanie" było nienajgorszą powieścią z nurtu young adult. Miało ciekawego bohatera, interesujące realia i odchodziło od stereotypowego wzorca łzawego romansidła. Wydana pod koniec wakacji część druga podkręca tempo, a jednocześnie wyjaśnia czytelnikom wiele zagadnień, których nie odsłonięto w pierwszej – między innymi dotyczących przyczyn "odwrócenia” proporcji dotyczących liczby wampirów i ludzi.
Po dekonspiracji Gene’a i ucieczce z heperami z zagrody, cała grupa spływa tratwą po rzece, usiłując ocalić życie. Zgodnie ze wskazówkami naukowca, docierają do miejsca, które wydaje im się Krainą Mlekiem i Miodem Płynącą. Żyją tam ludzie-heperzy, na pozór nie panuje żadne niebezpieczeństwo, jest pod dostatkiem pożywienia. Jednak przybysze szybko orientują się, że coś tu jest bardzo nie tak. O co chodzi? Co stało się z naukowcem? Jak wywinąć się z nowych, poważnych kłopotów?
Można powiedzieć, że "Zdobycz" utrzymuje poziom "Polowania". Zmiana otoczenia pozwoliła autorowi na pokazanie nowych zagrożeń, problemów społecznych i rozwiązań. Gene i Sissy okazali się wyjątkowo elastyczni jak na postaci wychowane w warunkach odcięcia od społeczeństwa – pamiętamy to z pierwszej części. Pozostali chłopcy zachowują się często po prostu głupio i nielogicznie, co częściowo można wytłumaczyć ich wiekiem. Generalnie grają raczej marginalną rolę w powieści.
Andrew Fukuda ciekawie nakreślił charakterystykę społeczności Misji. Widać potencjał kilku postaci, nie do końca wykorzystany, a całość prawdy o osadzie jest porcjowana w rozsądny sposób. Co prawda część czytelników bez problemu odgadnie, o co chodzi, jednak i tak wygląda to przyjemnie. Nowi bohaterowie drugoplanowi niestety nie są tak dobrze skonstruowani. Od pierwszego akapitu wiadomo, kto będzie ʺtym dobrymʺ, a kto ʺtym złymʺ. Zupełnie, jakby autor nie miał do końca pomysłu na zbudowanie postaci.
Na plus z kolei można zaliczyć realistyczne – na ile to możliwe w tego typu powieści – ukazanie losów kolejnych bohaterów (w tym Ashley June, która pod koniec Polowania została uwięziona w Instytucie). Fukuda nie bawi się w specjalne sentymenty. Jednocześnie całość podbudowana jest dziwną, ale interesującą historią o Początku – ponoć skarbie/lekarstwie mającym uratować ludzkość. Czym jest, jak je znaleźć? Ot, niespodzianka.
Ponownie nie jest to wybitna powieść, ale interesująca i wybijająca się ponad przeciętną wampiryczno-fantastycznego nurtu młodzieżówek. Dla czytelników pierwszej części – pozycja obowiązkowa. Także niezły prezent dla nastolatków – zarówno chłopaków, jak i dziewcząt.
Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Gildia.pl
Bo z genetyką nigdy nic nie wiadomo
"Polowanie" było nienajgorszą powieścią z nurtu young adult. Miało ciekawego bohatera, interesujące realia i odchodziło od stereotypowego wzorca łzawego romansidła. Wydana pod koniec wakacji część druga podkręca tempo, a jednocześnie wyjaśnia czytelnikom wiele zagadnień, których nie odsłonięto w pierwszej – między innymi dotyczących...
2013-01
To już przedostatnia odsłona serii. Od pierwszych stron książki widać, że stosunki między uwięzionymi w E.T.A.P.ie dzieciakami zmieniły się diametralnie, ale także – że sama historia przybiera zupełnie nowy obrót.
Bariera zaczyna się zmieniać. Czarne plamy pochłaniają oddzielające Perdido Beach od świata ściany. Sam widzi, że nadciąga ciemność, a wraz z nią – strach, głód i śmierć. Diana jest w ciąży, ale z przerażeniem odkrywa, że dziecko nie zachowuje się tak, jak powinno w łonie matki. Astrid od miesięcy żyje samotnie w górach. Gaiaphage zaś czeka, żeby narodzić się ponownie...
Ta część serii jest inna niż poprzednie. Przede wszystkim autor nareszcie pokazuje czytelnikom, jak wygląda życie poza E.T.A.P.em. Widzimy matki uwięzionych dzieciaków, media, wojsko... Wyraźnie dostajemy do zrozumienia, że seria zbliża się ku końcowi i mieszkańcy Perdido Beach mają szansę na wydostanie się na zewnątrz. Pytaniem tylko pozostaje, czy uda im się tę szansę wykorzystać.
Główni bohaterowie wyraźnie dorośli. Pracują, zarządzają, polują, uprawiają seks i łączą się w pary, tworząc coraz bardziej zorganizowane, ale nadal bardzo chwiejne społeczeństwo. Z przerażonych dzieciaków już dawno zmienili się w cynicznych, samodzielnych wojowników.
Oryginalny podtytuł tej części – "Fear", czyli "Strach" – o wiele lepiej oddaje to, co dzieje się w książce. Grant świetnie buduje klimat wszechogarniającej grozy i powoli gasnącej nadziei. Sam i Caine miotają się coraz bardziej, nie widząc możliwości uratowania społeczności Perdido Beach. Coraz wyraźniej widać, że bohaterowie dojrzewają i różnice w ich charakterach przestają opierać się jedynie na prostych kontrastach disneyowskiego dobra i zła. Ostatecznie zacierają się granice między działaniami moralnie i etycznie poprawnymi, a tymi, które moralności przeczą – co nie pozostanie bez znaczenia dla wydarzeń w E.T.A.P.ie.
Rozwój historii, a jednocześnie wyraźna poprawa warsztatu pisarskiego Michaela Granta sprawia, że od tej powieści naprawdę trudno się oderwać. Mimo że ma niemal 500 stron, to i tak kończy się zbyt szybko. Efektowny cliffhanger na końcu pozostawia czytelnika w stanie nieprzyjemnego zawieszenia i podekscytowania... a szósty tom jeszcze nie znajduje się w zapowiedziach wydawnictwa Jaguar.
Bez wątpienia tom piąty „GONE” zasługuje na wysoką pozycję na liście powieści dla młodzieży. Dla tych, którzy mieli styczność z innymi częściami, to absolutny "must read". Dla każdego innego będzie idealnym pretekstem do tego, by się z serią zapoznać.
Recenzja ukazała się w serwisie Gildia.pl
To już przedostatnia odsłona serii. Od pierwszych stron książki widać, że stosunki między uwięzionymi w E.T.A.P.ie dzieciakami zmieniły się diametralnie, ale także – że sama historia przybiera zupełnie nowy obrót.
Bariera zaczyna się zmieniać. Czarne plamy pochłaniają oddzielające Perdido Beach od świata ściany. Sam widzi, że nadciąga ciemność, a wraz z nią – strach, głód...
2014-07
Dystopijna miłość w bańce
Jeśli można by wybrać trzy wyrażenia, które najlepiej opisują W otchłani, pierwszą część trylogii Beth Revis, byłyby to zapewne: dystopia, powieść dla młodzieży, space opera. Ta wydana u nas już dwa lata temu debiutancka powieść pisarki za oceanem zdobyła ponoć ogromną popularność. W sumie nic dziwnego – wypada całkiem nieźle na tle książek dla młodzieży o zbliżonej tematyce.
Amy, nastolatka o płomiennie rudych włosach, zostaje wraz z rodzicami zamrożona w komorze kriogenicznej, gdzie ma oczekiwać na koniec 300-letniego lotu na Centauri, nową Ziemię. Po 250 latach na "Błogosławionym", statku kosmicznym, wiozącym zespół na nową planetę, rozwija się nowe społeczeństwo, rządzone przez Najstarszych – wodzów społeczności. Aktualny Najstarszy szkoli swojego następcę, Starszego. W pewnym momencie jednak sprawy zaczynają się komplikować – ktoś budzi Amy z lodowego snu, o 50 lat za wcześnie. Później zaczynają ginąć kolejni zamrożeni pasażerowie. Spokojnej społeczności "Błogosławionego" zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo, a jednym z zagrożeń jest właśnie Amy. Starszy, zafascynowany dziewczyną, zaczyna poszukiwać informacji na temat starej Ziemi... i odkrywa przerażające tajemnice "Błogosławionego".
To tak w dużym skrócie. W praktyce dostajemy dwójkę młodych bohaterów, naprzemiennie prowadzących narrację: Amy i Starszego. Oboje mają po 17 lat – czyli są młodsi od reszty populacji "Błogosławionego". Starszy coraz częściej buntuje się przeciw Najstarszemu, despotycznemu, skrytemu staruszkowi. Amy nie może przyjąć do wiadomości zasad panujących na statku. A to społeczeństwo uwięzione w przysłowiowych czterech ścianach rzeczywiście różni się od ziemskiego. Na pozór utopijne – bez konfliktów, wojen, ze szczęśliwymi obywatelami, odradzające się po wyniszczeniu przez Plagę kilkadziesiąt lat wcześniej. Jednak gdy przyglądamy się pasażerom "Błogosławionego" i decyzjom rządzących – Najstarszego i Doktorka – dostrzegamy zgrzyty. Za spokojni ludzie, zbyt do siebie podobni, przyjmujący za wiele tajemniczych tabletek i nie zadający pytań... A do tego sprzeczne dane z archiwów. O co chodzi?
Wątek kryminalny rozwija się w powieści całkiem ciekawie, jednak widać, że autorce niespecjalnie zależało na utrzymaniu napięcia związanego ze śledztwem, prowadzonym przez Amy i Starszego. Tego, kto i w jaki sposób zabija pasażerów komór kriogenicznych, możemy domyślić się wyjątkowo szybko, w sumie po kilkudziesięciu stronach. Nie przeszkadza to specjalnie w lekturze, ale jednak drażni.
Wątek romantyczny też nie jest specjalnie wyeksponowany, ale to akurat plus – Beth Revis skupia się tu na motywie społecznym, dzięki czemu ostatecznie W otchłani okazuje się całkiem ciekawą lektura, mimo niedociągnięć. Co do tych, niestety pojawiają się dość często, najczęściej w warstwie logicznej – jak chociażby fakt, że na początku Amy przetoczono w żyły specjalny płyn umożliwiający zamrażanie, ale wypychając większość krwi – a po przebudzeniu bez niczyjej pomocy dziewczyna była w stanie poruszać się, oddychać, mówić... Cóż.
Patrząc obiektywnie, to nie jest książka zwalająca z nóg i zapierająca dech w piersiach. Fabuła bazuje na znanych motywach, bohaterowie też nie wyróżniają się wybitnymi charakterami. Jednak, wbrew pozorom, powieść ma fajny klimat, jest wciągająca – zwłaszcza po przejściu przez pierwsze 40-50 stron – i pozostawia po lekturze chęć na sięgnięcie od razu po kolejny tom. Świetnym zabiegiem było tu podzielenie narracji między Amy i Starszego – wypowiadając się na przemian, pozwalają nie tylko zachować przed czytelnikiem w tajemnicy kilka faktów, ale też wprowadzają różnorodność stylu i urozmaicają lekturę.
Ciekawy pomysł, interesująca narracja i sprawne pióro świetnie bronią tej książki. Mimo wad, warto do niej zajrzeć – to niezła, wciągająca lektura.
Zobacz też: http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/beth_revis/w-otchlani/recenzja2
Dystopijna miłość w bańce
Jeśli można by wybrać trzy wyrażenia, które najlepiej opisują W otchłani, pierwszą część trylogii Beth Revis, byłyby to zapewne: dystopia, powieść dla młodzieży, space opera. Ta wydana u nas już dwa lata temu debiutancka powieść pisarki za oceanem zdobyła ponoć ogromną popularność. W sumie nic dziwnego – wypada całkiem nieźle na tle książek dla...
2014-08
Totalitaryzm przynajmniej się sprawdzał
To druga część naprawę niezłej W otchłani – gdzie nastoletni bohaterowie, mieszkający na przemieszczającym się w stronę Centauri-Ziemi statku "Błogosławionym" obalili dotychczas panujący system władzy – tyranię opartą na kłamstwie, środkach odurzających, kontroli i całkowitym posłuszeństwie. Starszy i Amy odkrywali powoli tajemnice statku, aż do punktu kulminacyjnego, gdy udało się zrzucić z piedestału Najstarszego – dotychczasowego przywódcę.
Okazało się jednak, że to nie koniec tajemnic, a problemy zaczęły się nawarstwiać jeden za drugim. Po odstawieniu fidusa, społeczność "Błogosławionego" wymyka się spod kontroli; zaczynają się bunty, akty przemocy, gwałty, morderstwa. Zaczyna brakować żywności. W tym chaosie Amy usiłuje rozwikłać szereg zagadek, które pozostawił jej Orion, a które mogą zmienić przyszłość statku. Jednak okazuje się, że największa tajemnica jest niemal nie do udźwignięcia.
Pierwszy tom był bardzo przyjemnym zaskoczeniem – daleki od infantylności, charakterystycznego dla książek młodzieżowych patetyzmu i nadęcia, a przy tym z wciągającą fabułą i przemyślanymi bohaterami. Autorka umiejętnie trzymała się daleko od banału i klisz. Milion słońc nie obniża poprzeczki – jako kontynuacja jest świetnie napisaną książką.
Na pierwszy plus należy zapisać ewolucję postaci. Widać wyraźną przemianę w zachowaniu Starszego i jego sposobie myślenia. Zagubienie i kryzys miały na niego ogromny wpływ. Zmienia się też Amy, stając się bardziej zamkniętą w sobie, ostrożniejszą. Bohaterowie drugoplanowi – Doktorek, Bartie, Victria, sternicy – są zarysowani bardzo wyraziście, chociaż już nieco mniej dopracowani. Żaden nie jest jednowymiarowy; nawet znany z W otchłani Doktorek okazuje się mieć zupełnie nową twarz, współgrającą jednak ze znanymi już nam cechami. Beth Revis zgrabnie wpisała swoje postaci w tło społeczne "Błogosławionego".
Drugi plus – fabuła. Autorka płynnie przeszła z wydarzeń tomu pierwszego do tego, co dzieje się na stacji trzy miesiące później. Osią staje się poszukiwanie wskazówek pozostawionych przez Oriona, a mających przywieść bohaterów do rozwiązania kolejnej zagadki "Błogosławionego". Jednocześnie jednak mamy wiele wątków pobocznych: związek Amy i Starszego, bunt na statku, problem przemocy, lojalności i władzy. Trudne decyzje bohaterów i czasami zaskakujące zwroty akcji tworzą ciekawą mieszankę, którą czyta się z ogromną przyjemnością – mimo braku tej świeżości, którą można było wyczuć we W otchłani.
Warto zwrócić też uwagę na nieco zepchnięty na drugi plan wątek dystopijny. Panujący dotąd na statku totalitaryzm pozostawił po sobie chaos, niesubordynację, problemy logistyczne, uaktywnił negatywne cechy społeczeństwa zamkniętego na statku. Starszy wyraźnie miota się i traci wiarę w siebie, a całość to opowieść o poszukiwaniu szczęśliwego zakończenia dla sytuacji – zdawałoby się – bez wyjścia. Ta odgrywająca się w tle przemiana nadaje książce ciekawego smaczku, świetnie ją podbudowując fabularnie.
Nadal trudno nazwać powieść Beth Revis "ambitną", ale i tak jest niezłą próbą przywrócenia do łask science fiction – zarówno w wydaniu space opery, jak i socjologicznym. Oczywiście wszystko raczej dla nastoletniego odbiorcy – ale nadal to kawałek fajnej, ciekawie napisanej literatury, pozytywnie wyróżniający się na tle większości dostępnych pozycji. Definitywnie warto po Milion słońc sięgnąć!
http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/beth_revis/milion-slonc/recenzja
Totalitaryzm przynajmniej się sprawdzał
To druga część naprawę niezłej W otchłani – gdzie nastoletni bohaterowie, mieszkający na przemieszczającym się w stronę Centauri-Ziemi statku "Błogosławionym" obalili dotychczas panujący system władzy – tyranię opartą na kłamstwie, środkach odurzających, kontroli i całkowitym posłuszeństwie. Starszy i Amy odkrywali powoli tajemnice...
Słysząc "powieść młodzieżowa" czy "young adult", zwykle wyobrażamy sobie modne ostatnio dystopie z nastoletnimi bohaterami obalającymi ustroje (Igrzyska śmierci) lub powieści obyczajowe (Ten jeden rok). Dlatego 5 sekundo do Io jest prawdziwą niespodzianką. To naprawdę niezła powieść osadzona w niestandardowych realiach.
Przede wszystkim dlatego, że Mika, główna bohaterka, porusza się na dwóch płaszczyznach: realnej i wirtualnej. Obie są dość niezwykłe. W rzeczywistości Mika to nastolatka mieszkająca w warszawskim domu dziecka. Straciła rodziców dość wcześnie, została też rozdzielona z młodszą siostrą. Jest zamknięta w sobie i wycofana, a wyróżnia ją niezwykła sprawność w graniu w gry komputerowe. Jej życie wywraca się do góry nogami ponownie, gdy w jej liceum pojawia się nastolatek z bronią, strzelający do każdego na swojej drodze – obserwujemy to zresztą już w pierwszym rozdziale książki. Jednocześnie towarzyszymy Mice w grze komputerowej opartej na najnowocześniejszej technologii, która przenosi świadomość gracza do świata wirtualnego, sprawiając, że jest w stanie odczuwać wszystko – od podmuchów wiatru, po ból i własną śmierć. Mika otrzymała zadanie od swojego opiekuna, policjanta: musi znaleźć w grze zaginionych nastolatków, a także zdobyć informacje o tym, jak uzależniająca, wirtualna rozgrywka wpływa na młodych ludzi.
5 sekund do Io to nieźle skonstruowana książka ze świetnie zbudowaną główną bohaterką. Historia ta jest wciągająca, sprawnie napisana. Uwagę przykuwa już niezwykła postać Miki: dziewczyny z problemami (takimi przez duże "P"), straumatyzowanej, wszystkimi siłami starającej się utrzymać na powierzchni, zaufać komuś i odnaleźć jedyną osobę, która, jak jej się wydaje, ma szansę dać jej w życiu szczęście – poznanego w pogotowiu opiekuńczym Bartka. Obserwujemy, jak daje się wciągnąć w świat Bitwy o Io, gry, która nie bez powodu stała się obiektem zainteresowania policji. Widzimy też, jak świat rzeczywisty staje się dla niej coraz mniej ważny, bo w grze udaje jej się w końcu zapomnieć o swoim największym strachu – samotności.
Wątek relacji międzyludzkich jest tutaj postawiony nawet ponad motyw niezwykle realistycznej gry i jej psychologicznym oddziaływaniem na uczestników. Co ważne, relacje te są zarysowane bez naciągania i chodzenia na skróty. Małgorzata Warda wykonała kawał naprawdę dobrej roboty.
Mam kilka uwag do samego zakończenia. Wydaje się, że nie jest do końca zamknięte. Ostatnie rozdziały nie odpowiadają na wszystkie postawione w książce pytania, pozostawiają przynajmniej dwa urwane wątki. Trudno powiedzieć, czy to zabieg, przez który autorka każe czytelnikowi dopowiedzieć sobie resztę samemu, czy może w planach jest kiedyś ciąg dalszy – chociaż trochę trudno jest sobie wyobrazić, jak miałby wyglądać.
Ostatecznie to naprawdę dobra książka, którą przeczytałam z wypiekami na twarzy. Nie dziwię się, że otrzymała w tym roku nagrodę IBBY – jako najlepsza powieść młodzieżowa. Skomplikowana postać Miki, realistyczne oddanie jej dylematów i problemów, do tego porządnie zarysowane charaktery postaci drugo- i trzecioplanowych, osadzenie w realiach o tyle niezwykłych dla czytelnika młodzieżówek, o ile na co dzień bliskich i rzeczywistych – to zdecydowane zalety 5 sekund do Io. Jeśli nadal zastanawiacie się, czy po tę powieść sięgnąć – na pytanie odpowiem zdecydowanym i gromkim TAK. Nie powinniście jej przegapić!
Recenzję opublikowałam po raz pierwszy na: http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/malgorzata_warda/5-sekund-do-io/recenzja2
Słysząc "powieść młodzieżowa" czy "young adult", zwykle wyobrażamy sobie modne ostatnio dystopie z nastoletnimi bohaterami obalającymi ustroje (Igrzyska śmierci) lub powieści obyczajowe (Ten jeden rok). Dlatego 5 sekundo do Io jest prawdziwą niespodzianką. To naprawdę niezła powieść osadzona w niestandardowych realiach.
więcej Pokaż mimo toPrzede wszystkim dlatego, że Mika, główna bohaterka,...