rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Znalazłam ją na śmietniku, już wiem dlaczego Wyraźnie widać, ze ktoś dotarł do 42 strony, mnie się nie udało nawet tyle

Znalazłam ją na śmietniku, już wiem dlaczego Wyraźnie widać, ze ktoś dotarł do 42 strony, mnie się nie udało nawet tyle

Pokaż mimo to

Okładka książki Mara Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 7,2
Mara Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

Najgorsza z cyklu. Perypetie Anki, i ta tytułomania. Dzień dobry pani doktor, bardzo panią doktor przepraszam, że pani doktor przeszkadzam. No nie da się.- Co ja tu robię, idę z panią doktor. No naprawdę, pani doktor, pożal się Boże, antropologii opowiadająca truizmy tonem, jakby Amerykę odkryła. Szkoda, bo tematy ogólnie ciekawe, tylko sposób podania z książki na książkę coraz bardziej niestrawny

Najgorsza z cyklu. Perypetie Anki, i ta tytułomania. Dzień dobry pani doktor, bardzo panią doktor przepraszam, że pani doktor przeszkadzam. No nie da się.- Co ja tu robię, idę z panią doktor. No naprawdę, pani doktor, pożal się Boże, antropologii opowiadająca truizmy tonem, jakby Amerykę odkryła. Szkoda, bo tematy ogólnie ciekawe, tylko sposób podania z książki na książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ocenię tej książki. Przeczytałam ją, bo jako młoda wdowa, matka cudownej córki, chciałam poznać relację kogoś, kto jest w żałobie po rodzicu. Wiem jedno, każdy przechodzi żałobę inaczej i moja córka nigdy nie powiedziałaby o mnie - matka. Jestem mamcią, mamunią tak jak mąż zawsze był tatusiem. Szukałam w żałobie pomocy psychologa i wiem na pewno, że z pomocy Miry Marcinów bym nie skorzystała.

Nie ocenię tej książki. Przeczytałam ją, bo jako młoda wdowa, matka cudownej córki, chciałam poznać relację kogoś, kto jest w żałobie po rodzicu. Wiem jedno, każdy przechodzi żałobę inaczej i moja córka nigdy nie powiedziałaby o mnie - matka. Jestem mamcią, mamunią tak jak mąż zawsze był tatusiem. Szukałam w żałobie pomocy psychologa i wiem na pewno, że z pomocy Miry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pan pisarz jest ironiczny, złośliwy ale w sumie zabawny. Czepia się wszystkiego. Albo ktoś jest za gruby, albo za chudy, zbyt łysy, zbyt kudłaty. Krótkie spodenki zło, garsonka zło. Nic mu nie pasuje, on jeden najmądrzejszy. Ale dobrze się to czyta, jest i śmieszno i straszno. Całkiem zgrabna mieszanka czarnego kryminału z kowbojskimi wtrętami.

Pan pisarz jest ironiczny, złośliwy ale w sumie zabawny. Czepia się wszystkiego. Albo ktoś jest za gruby, albo za chudy, zbyt łysy, zbyt kudłaty. Krótkie spodenki zło, garsonka zło. Nic mu nie pasuje, on jeden najmądrzejszy. Ale dobrze się to czyta, jest i śmieszno i straszno. Całkiem zgrabna mieszanka czarnego kryminału z kowbojskimi wtrętami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bonda to taka damska wersja Mroza. Pisać dużo, efekciarsko, bez sensu, ładu i składu. Chyba byli na jednym kursie pisania kryminałów. Niestrawne, dziwaczne, irytujące

Bonda to taka damska wersja Mroza. Pisać dużo, efekciarsko, bez sensu, ładu i składu. Chyba byli na jednym kursie pisania kryminałów. Niestrawne, dziwaczne, irytujące

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie, Ślązaczki z okolic Pilchowic to książka wyjątkowa. To je moj heimat. Gruba i starzik, kiery boł sztajgrym, fara i farorz. Przaja Twardochowi

Dla mnie, Ślązaczki z okolic Pilchowic to książka wyjątkowa. To je moj heimat. Gruba i starzik, kiery boł sztajgrym, fara i farorz. Przaja Twardochowi

Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze i ostatnie spotkanie z Puzyńską. Nawet gdyby odchudzić tę książkę o połowę pozbywając się irytujących powtórzeń i tak byłaby nudna i niestrawna. Zasnęłam nad nią trzy razy i bez żalu oddałam do biblioteki. Dobrnęłam do trzeciego rozdziału i poddałam się jak setny raz przeczytałam - wysyczała, dwusetny - morderca ! A wszystko okraszone dodatkowo setkami didaskaliów i pełnych napięcia zwrotów akcji typu - w ostatniej chwili skontrował kierownicą i uniknął zderzenia z drzewem ( jechał 40 polna drogą ?!) Książka jest irytująca, męcząca i infantylna i nawet nie zajrzałam na koniec, żeby sprawdzić kto zabił

To moje pierwsze i ostatnie spotkanie z Puzyńską. Nawet gdyby odchudzić tę książkę o połowę pozbywając się irytujących powtórzeń i tak byłaby nudna i niestrawna. Zasnęłam nad nią trzy razy i bez żalu oddałam do biblioteki. Dobrnęłam do trzeciego rozdziału i poddałam się jak setny raz przeczytałam - wysyczała, dwusetny - morderca ! A wszystko okraszone dodatkowo setkami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest najzwyczajniej w świecie irytująca. Albo zbyt wiele po niej oczekiwałam. Dostałam pomieszanie z poplątaniem, Górnego Śląska z Opolszczyzną, która nie bez powodu jest osobnym województwem z silnym przedstawicielstwem Mniejszości Niemieckiej. Nie wiem jakim trzeba być ignorantem, żeby wyrabiać sobie opinię o Śląsku na podstawie tej książki. Je żech ze Śląska i je żech z tego dumna. I żodyn mi nie bydzie godał, że jest inaczej. Wolę poczytać Twardocha.

Książka jest najzwyczajniej w świecie irytująca. Albo zbyt wiele po niej oczekiwałam. Dostałam pomieszanie z poplątaniem, Górnego Śląska z Opolszczyzną, która nie bez powodu jest osobnym województwem z silnym przedstawicielstwem Mniejszości Niemieckiej. Nie wiem jakim trzeba być ignorantem, żeby wyrabiać sobie opinię o Śląsku na podstawie tej książki. Je żech ze Śląska i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi Jolanta Sowińska-Gogacz, Błażej Torański
Ocena 8,1
Mały Oświęcim.... Jolanta Sowińska-Go...

Na półkach:

Tej książki się nie chłonie, ją trzeba dawkować. Nie da się na raz przyswoić tego ogromu cierpienia i zła. Wiedziałam wcześniej o tym obozie, ale ta książka mnie sponiewierała. Z szacunku dla jej bohaterów mogę dać tylko 10

Tej książki się nie chłonie, ją trzeba dawkować. Nie da się na raz przyswoić tego ogromu cierpienia i zła. Wiedziałam wcześniej o tym obozie, ale ta książka mnie sponiewierała. Z szacunku dla jej bohaterów mogę dać tylko 10

Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest książka doskonała. Przemyślana i dojrzała. Wypróbowałam na rodzinie wszystkie przepisy z działu ryby i owoce morza, wszystkie zachwyciły. Mam sporo książek kucharskich, uwielbiam Nigellę, ale ta książka to jest mistrzostwo świata. Choć długo się nad nią zastanawiałam, bo poprzednie książki Ottolenghiego mnie pokonały ilością i niedostępnością składników. Duży plus również za zabawny wstęp. Jedyny minus to niechlujne tłumaczenie. No litości, kmin i kminek to zupełnie różne przyprawy.

To jest książka doskonała. Przemyślana i dojrzała. Wypróbowałam na rodzinie wszystkie przepisy z działu ryby i owoce morza, wszystkie zachwyciły. Mam sporo książek kucharskich, uwielbiam Nigellę, ale ta książka to jest mistrzostwo świata. Choć długo się nad nią zastanawiałam, bo poprzednie książki Ottolenghiego mnie pokonały ilością i niedostępnością składników. Duży plus...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co tu dodać, jak wszystko zostało powiedziane. Odcisk palca tylko zostawię i pójdę dać parę plusów tym, którzy wypowiedzieli się przede mną.
Ale, mam czas, dwa słowa zostawię.
Dziwna sprawa z tym Szackim. Trudno go polubić, chociaż przy odrobinie dobrej woli, można zobaczyć coś ujmującego np. w jego wysiłkach by w niesprzyjających okolicznościach przyrody, szpanerskich butach i eleganckim eee schludnym płaszczu nie stracić godności i równowagi na oczach żądnej rozrywki gawiedzi.
Można nawet zrozumieć niechęć do urzędu komunikacji, podstępnej aury i nadmiaru jezior. No wąs mi drgnął nieraz.
A za chwilę szczęki się zaciskały i krew odpływała z twarzy. Śmiesznie i za chwilę przerażająco. Najczęściej w zaciszu domowym, a jednak na oczach sąsiadów. No i czym jest przy tym gołoledź i stanie w korkach.
Za to wiem jedno, bardzo lubię Miłoszewskiego

Co tu dodać, jak wszystko zostało powiedziane. Odcisk palca tylko zostawię i pójdę dać parę plusów tym, którzy wypowiedzieli się przede mną.
Ale, mam czas, dwa słowa zostawię.
Dziwna sprawa z tym Szackim. Trudno go polubić, chociaż przy odrobinie dobrej woli, można zobaczyć coś ujmującego np. w jego wysiłkach by w niesprzyjających okolicznościach przyrody, szpanerskich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przejmująco smutna książka. O samotności, wyobcowaniu nawet w gronie przyjaciół. Prosta i szczera do bólu.

Przejmująco smutna książka. O samotności, wyobcowaniu nawet w gronie przyjaciół. Prosta i szczera do bólu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem, czy to pocieszające, że młodzi lekarze w bogatej Norwegii też maja pod górkę. W każdym razie, panu doktorowi gratuluję, że ma czas na pisanie.
Przeczytałam ją w jeden wieczór i z równą ciekawością przeczytałam komentarze. Ogólnie się podobała, niektórych oburzyła, bo nic nie ma w niej o pacjentach, innych znudziła, bo co może być ekscytującego w operacji na otwartym mózgu albo w wyczerpującym dyżurze.
Trzy różne postaci, neurotyczny, empatyczny Werner, lekarz wymarzony dla większości pacjentów, płacący olbrzymią cenę za swoją wrażliwość. Silny, ambitny Mathias, który na zawsze zostanie chirurgiem. I młoda lekarka, która musi udowadniać, że nie jest gorsza od kolegów.
Ale znamienne jest to, że mało kto tym lekarzom współczuł. Tak to już chyba musi być, to od lekarza wymaga się empatii.
Zastanawiam się tylko, kto jest alter ego autora.

Nie wiem, czy to pocieszające, że młodzi lekarze w bogatej Norwegii też maja pod górkę. W każdym razie, panu doktorowi gratuluję, że ma czas na pisanie.
Przeczytałam ją w jeden wieczór i z równą ciekawością przeczytałam komentarze. Ogólnie się podobała, niektórych oburzyła, bo nic nie ma w niej o pacjentach, innych znudziła, bo co może być ekscytującego w operacji na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno, dawno temu, kupiłam tę książkę córce. Wracając do domu pociągiem, z ciekawości, a może z nudów, zajrzałam co zacz. Ludzie patrzyli życzliwie, kiedy porykując radośnie ocierałam łzy z oczu. Przy historii o lataniu rżałam tak głośno, że niektórzy śmiali się ze mną.
Do dzisiaj w naszym domu każda zupa jest smoczna.

Dawno, dawno temu, kupiłam tę książkę córce. Wracając do domu pociągiem, z ciekawości, a może z nudów, zajrzałam co zacz. Ludzie patrzyli życzliwie, kiedy porykując radośnie ocierałam łzy z oczu. Przy historii o lataniu rżałam tak głośno, że niektórzy śmiali się ze mną.
Do dzisiaj w naszym domu każda zupa jest smoczna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli spodziewacie się przepisów na poziomie tych prezentowanych w Kuchni+ srodze się zawiedziecie. Jeśli w ogóle spodziewacie się książki kucharskiej, również się zawiedziecie. Jeśli jednak lubicie oglądać zdjęcia obcych wam osób, książka wam się spodoba.
Otóż pierwszy przepis pojawia się na stronie 13 a poprzedzają go zdjęcia autorki w różnych sytuacjach, za to nieodmiennie w tym samym sweterku. I tak mamy Annabel przy piecu, Annabel z brokułami, Annabel zagniatająca upierścienionymi palcami ciasto i dla odmiany Annabel przy piecu. Przepis, no dobra, coś ze trzy przepisy i znowu - Annabel z brzoskwiniami, Annabel z szyszkami ( ? ) i niespodzianka ! Annabel zagniata ciasto.
I jakaś smętna opowieść, jak kupiła brzoskwinie, zjadła je bo jej smakowały a jej córka w tym czasie jadła lody.
I znowu przepis z stylu - wymieszaj pomidorki koktajlowe z pokrojonym drobno ogórkiem i znowu zdjęcia.
Tym razem Annabel z koszyczkiem, Annabel ze słonecznikami, Annabel z wędką, Annabel w gumiakach, znowu z koszyczkiem, z kurami, z jajkami, na pomoście, w ogrodzie, na łódce w samochodzie ... o inny sweterek .... przepis dla odmiany.
Oczywiście wspaniały, przepyszny, naprawdę aż tak pyszny...
I na koniec, na jednej stronie namawia do zrobienia ciasta francuskiego, żeby na następnej podać przepis wykorzystujący gotowe ciasto kruche, które jest bardzo proste w przygotowaniu.
Oczekiwałam ciekawych przepisów, mam mało ciekawy album ze zdjęciami Annabel Langbein.

Jeśli spodziewacie się przepisów na poziomie tych prezentowanych w Kuchni+ srodze się zawiedziecie. Jeśli w ogóle spodziewacie się książki kucharskiej, również się zawiedziecie. Jeśli jednak lubicie oglądać zdjęcia obcych wam osób, książka wam się spodoba.
Otóż pierwszy przepis pojawia się na stronie 13 a poprzedzają go zdjęcia autorki w różnych sytuacjach, za to...

więcej Pokaż mimo to