rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lekarzu lecz się sam, czyli „Terapia” Sebastiana Fitzka.

Każdy pisarz przynajmniej raz w życiu zastanawiał się chyba: co by było, gdyby postaci z moich książek ożyły. Co by było, gdyby to, co opisuję, zaczęło dziać się naprawdę? I gdybym został bogiem, panem życia i śmierci zależnych ode mnie postaci? Ta myśl jest tak przewrotna, tak uwodzicielska, że powstało na ten temat całkiem sporo powieści. A teraz Sebastian Fitzek w swoim najnowszym thrillerze „Terapia” wplata ten wątek w wiele innych.
Słynny psychiatra Victor Larenz traci w tajemniczych okolicznościach córkę.

Dwunastoletnia Josephine od jakiegoś czasu ciężko choruje i nikt nie potrafi jej prawidłowo zdiagnozować. Podczas wizyty u alergologa, kiedy ojciec na chwilę wychodzi do toalety, dziewczynka znika z gabinetu. Mimo intensywnych poszukiwań policji nie ma po niej śladu.
Cztery lata później Victor nadal nie może dojść do siebie.

Nie opowiedziałam Wam zbyt wiele z akcji powieści, bo to dopiero wierzchołek góry lodowej. Fitzek połączył w „Terapii” wiele wątków, a zrobił to tak zręcznie, że dałam się nabrać od początku do końca. Zaś ostateczne rozwiązanie zagadki całkowicie mnie zaskoczyło.
Bez obaw! Niczego nie zdradzę.

Pozostawię Was samych z przyjemnością rozwikływania tajemnic dziwnej pacjentki psychiatry. „Terapia” to nie jest gruba książka, ale zawartych w niej tajemnic, zaskakujących zwrotów akcji i wodzenia czytelnika za nos starczyłoby na tysiącstronowe dzieło. Więc nie czekajcie. Fitzek pisze tylko powieści dobre i bardzo dobre. A ta jest jedną z najlepszych!

Marta Guzowska, portal Zbrodnicze Siostrzyczki

Lekarzu lecz się sam, czyli „Terapia” Sebastiana Fitzka.

Każdy pisarz przynajmniej raz w życiu zastanawiał się chyba: co by było, gdyby postaci z moich książek ożyły. Co by było, gdyby to, co opisuję, zaczęło dziać się naprawdę? I gdybym został bogiem, panem życia i śmierci zależnych ode mnie postaci? Ta myśl jest tak przewrotna, tak uwodzicielska, że powstało na ten temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

K.L Slater, bestsellerowa autorka thrillerów psychologicznych jest nam już znana z powieści Niebezpieczna dziewczyna.

Gdyby się pokusić o krótką charakterystykę jej książek, trzeba powiedzieć, że są przejmujące pod względem psychologicznym i bardzo przemyślane jeżeli chodzi o fabułę. Slater nieustannie zaskakuje czytelnika, a nas, wielbicieli thrillerów psychologicznych, niełatwo jest już zadziwić. Cechami wyróżniającymi jej prozę są: ujęcie tematu (dobre zbadanie psychologicznej motywacji niezwykle interesujących postaci), nastrój (narastająca groza) i konstrukcja fabuły. W tym Slater jest spektakularna. Pamiętamy z Niebezpiecznej dziewczyny, że tam narratorką była nieszczególnie „ogarnięta” życiowo Anna, która stopniowo traci panowanie nad swoim losem. Mimo to bohaterka jest fascynująca, a jej życie – niezwykłe. Anna jest „dziwna”, ale gdy ją lepiej poznamy, odkryjemy zaskakujące szczegóły i motywacje.

Powieści, które zastanawiają

Podobnie jest w Uwięzionej dziewczynie. Znowu ciekawa sceneria i równie intrygująca bohaterka – szpital i zamknięta w nim (także symbolicznie, bo w śpiączce) pacjentka. Jak pisze w krótkiej notce wydawca: „Ona słyszy ich, ale oni nie słyszą jej. Myślą, że jest w śpiączce i już się nie wybudzi. Musi znaleźć sposób, żeby ją usłyszeli. Tylko wtedy uratuje małą dziewczynkę i siebie…”

Jaka tajemnica się za tym kryje i co właściwie się dzieje? W powieściach K.L. Slater nic jest proste ani oczywiste, i to stanowi największą siłę jej thrillerów.

Zaskoczenie i zdumienie – to oferuje nam autorka na końcu. Warto jest odłożyć powieść z poczuciem, że nie rozgryzło się zagadki podczas lektury, a pisarka zaserwowała nam niejeden twist.

Agnieszka Krawczyk, portal "Zbrodnicze Siostrzyczki"

K.L Slater, bestsellerowa autorka thrillerów psychologicznych jest nam już znana z powieści Niebezpieczna dziewczyna.

Gdyby się pokusić o krótką charakterystykę jej książek, trzeba powiedzieć, że są przejmujące pod względem psychologicznym i bardzo przemyślane jeżeli chodzi o fabułę. Slater nieustannie zaskakuje czytelnika, a nas, wielbicieli thrillerów psychologicznych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Misterium życia zwierząt" to książka, która stawia zwierzęta na równi z człowiekiem. Pokazuje ich zwyczaje i życie w sposób niewiele odbiegający od ludzkich zachowań, przez co jednocześnie zbliża czytelnika do tego świata i utwierdza w przekonaniu, że otacza nas wielki skarb. Osobiście jeśli chodzi o zwierzęta jestem bardzo uczuciowa i wszystko co czytam biorę sobie do serca, ale na powyższą publikację starałam się spojrzeć jak najbardziej obiektywnie i muszę przyznać, że Karsten Brensing przekonał mnie do tego o czym pisał. W sposób łatwy to przyswojenia i zaskakująco obrazowy wprowadził mnie do tajnego życia fauny poprzez lekturę, do której na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
---
Fragment recenzji z bloga Thieving books

"Misterium życia zwierząt" to książka, która stawia zwierzęta na równi z człowiekiem. Pokazuje ich zwyczaje i życie w sposób niewiele odbiegający od ludzkich zachowań, przez co jednocześnie zbliża czytelnika do tego świata i utwierdza w przekonaniu, że otacza nas wielki skarb. Osobiście jeśli chodzi o zwierzęta jestem bardzo uczuciowa i wszystko co czytam biorę sobie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To już piąty tom serii „Mroczna wyspa lodu” Ragnara Jónassona z młodym policjantem, niespełna trzydziestoletnim, Arim Thórem Arasonem, jako głównym bohaterem.

W „Milczeniu śniegu” Ari Thór musi się zmierzyć z kolejną mroczną i niepokojącą zagadką. Akcja rozpoczyna się tuż przed Bożym Narodzeniem, z niewielkiej osady na cyplu przychodzi wiadomość o wypadku. Młoda kobieta spadła z klifu przy latarni morskiej. Jest to niebezpieczne miejsce, mogło dojść do nieszczęśliwego zdarzenia, w grę wchodzi również samobójstwo. Ale śledczym, w tym Ariemu Thórowi coś nie daje spokoju – przed laty w podobnych okolicznościach życie straciły pięcioletnia siostra, a później matka ofiary. Czy jest to po prostu seria nieszczęśliwych wypadków, czy też coś więcej? To Boże Narodzenie na pewno nie będzie dla islandzkich policjantów ciche i spokojne. Muszą się zmierzyć z tajemnicą.
Bohater

Bardzo lubię serię kryminałów o „teologu” Ari Torze. Nasz bohater, mimo młodego wieku, ma ciekawą przeszłość – pragnął zostać filozofem, by zrozumieć świat, potem wstąpił na teologię, by odzyskać wiarę. W końcu został policjantem, aby pomagać ludziom. Jego pobudki są szlachetne, a w działaniach widać dużo namysłu. Ari Thór nie działa gwałtownie, nie podejmuje decyzji pochopnie; jego partner, Tómas podkreśla, że Arason jest „mądry”, więc można zaufać jego umiejętnościom dedukcyjnym.

Cała grupa pracująca przy sprawie śmierci Ásty Káradóttir jest niezwykle interesująca. Tómas, przełożony Ariego jest nieco niecierpliwy i woli zrzucić na kogoś innego żmudne przeglądanie akt śledztwa, z kolei Hanna (niezwykle podobna do pewnej piosenkarki) zadziwia skutecznością w działaniu i bezkompromisowością. No i Ari, który potrafi powiązać wszystkie wydarzenia w całość. W śledztwie na cyplu w Kálfshamarsvík pomaga też, przynajmniej swoimi celnymi dedukcjami, ciężarna dziewczyna Ariego, Kristín, która przyjechała tu z nim, żeby nie spędzać samotnie Wigilii w domu.
Mroczna atmosfera Islandii

W Kálfshamarsvík, starym pięknym domostwie mieszkają trzy osoby: właściciel, wpływowy bogacz, Reynir Ákason i starsze rodzeństwo, pełniące rolę gospodarzy i opiekunów domu: Thóra Óskarsdóttir i Óskar Óskarsson. Latarnią morską zajmuje się młody Arnór Heidarson, zaprzyjaźniony z Reynirem od czasów dzieciństwa. Wszystkie te osoby są ze sobą związane, łączy je przeszłość i Ari Thór ma wrażenie, że coś przed nim ukrywają.

Czy mieszkańcy malowniczego cypla z groźnym urwiskiem mają coś na sumieniu, czy po prostu chcą spokojnie dożyć swoich dni? Bez wątpienia śmierć trzech kobiet na pobliskim klifie kładzie się mrocznym cieniem na ich historię.
Klimat powieści

Wielkim atutem tej powieści jest jej szczególny i wyczuwalny od pierwszej strony – gdy Ásta opuszcza Reykjavík i wyrusza w drogę do Kálfshamarsvík – nastrój, tak charakterystyczny dla tej prozy. Budujący atmosferę tajemniczości i ciągłego narastającego niepokoju. Dom na klifie jest piękny, wydaje się pochodzić trochę z innego czasu. Obok stoi latarnia morska, wysoka prawie na dwadzieścia metrów i równie przyciągająca wzrok. Pod urwiskiem kotłuje się morze, a brzegi ozdabiają bazaltowe słupy – iście bajkowy krajobraz. Właśnie w takich okolicznościach ktoś traci życie. Groza przyrody, jej potęga i mrok łączą się tu z tajemnicą śmierci.
Zagadka

Ari Thór nie będzie miał łatwego zadania, by ułożyć tę łamigłówkę. Ale pamiętamy z „Milczenia czasu”, że lubi mierzyć się z historiami, których korzenie sięgają dawnych wydarzeń. Dodatkowo sprawa śmierci matki i jej dwóch córek męczy go, ponieważ sam ma zostać niedługo ojcem. Musi rozwiązywać sprawę i zmagać się z własnymi wątpliwościami i obawami.

Serdecznie polecam „Milczenie śniegu” wielbicielom niebanalnych, skandynawskich kryminałów. Jest tu wszystko czego oczekujemy od takich powieści: atmosfera tajemniczego klifu, urzekająca sceneria, bogate i rozbudowane od strony psychologicznej postaci i zaskakująca akcja. Jónasson tak poprowadził fabułę, że choć akcja rozwija się niespiesznie, trudno się od niej oderwać, bo w każdym kolejnym rozdziale poznajemy nowe interesujące fakty. Zaglądamy pod podszewkę ludzkich spraw i zachowań. Ta powieść to umiejętne połączenie kryminału, powieści psychologicznej, z bogatym tłem historyczno-obyczajowym. Autor pokusił się też o ciekawy schemat fabularny, z którym zmierzył się naprawdę w mistrzowski sposób. Zachęcam do przeczytania z całą odpowiedzialnością!

---------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki (http://bit.ly/2rQDPDy)

To już piąty tom serii „Mroczna wyspa lodu” Ragnara Jónassona z młodym policjantem, niespełna trzydziestoletnim, Arim Thórem Arasonem, jako głównym bohaterem.

W „Milczeniu śniegu” Ari Thór musi się zmierzyć z kolejną mroczną i niepokojącą zagadką. Akcja rozpoczyna się tuż przed Bożym Narodzeniem, z niewielkiej osady na cyplu przychodzi wiadomość o wypadku. Młoda kobieta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najgorsze zbrodnie rodzą się w domowym zaciszu. Najbardziej zapiekła nienawiść, najgorętszy gniew, najsilniejsza obsesja i potrzeba zniszczenia. To wszystko ma miejsce w domu, wśród naczyń, które trzeba wstawić do zmywarki, stert prania, porozrzucanych dziecinnych zabawek, zakupów, które czekają na rozpakowanie na podłodze w kuchni… „Jej obsesja” Amandy Robson pokazuje to zjawisko perfekcyjnie. Skończyłam ją czytać wczoraj, ale ciągle mam dreszcze, kiedy sobie przypominam różne sceny.
Carly i Rob, Jenni i Craig, dwa małżeństwa z dziećmi.

Zwykli ludzie, pracują, sprzątają, robią zakupy, opiekują się dziećmi, a w wolnych chwilach siadają razem z kieliszkiem wina, żeby pogadać i odprężyć się po ciężkim dniu. Wygląda miło, prawda? Tylko, że pod tym miłym obrazkiem wiją się jadowite węże. Carly nienawidzi swojego życia, codziennej rutyny i obowiązków. Męczą ją dzieci i mąż. Męczy ją Jenni, jej dawna przyjaciółka. Carly uważa ją za fałszywą, przypuszcza, że podrywa jej męża, Roba. Sama więc usidla Craiga i nawiązuje z nim gorący romans. Jenni dowiaduje się o tym. Porzuca niewiernego męża, wyprowadza się z dziećmi.
Ale sprawa nie jest taka prosta.

Carly cierpi na kliniczną paranoję, jej seksualne nieopanowanie to po prostu część choroby. Trafia do szpitala psychiatrycznego, przechodzi intensywną i gruntowną terapię. Rob wybacza jej niewierność. Jenni wybacza Craigowi. Postanawiają zacząć życie od nowa.

I wtedy wszystko się sypie. Craig znajduje sobie nową kochankę. A potem popełnia samobójstwo. Kilka dni później samobójstwo popełnia też jego kochanka. A kilka miesięcy później w wypadku ginie Jenni.
Tylko… czy to na pewno samobójstwo? I na pewno wypadek?

Amandzie Robson udało się perfekcyjnie pokazać zagęszczającą się atmosferę obsesji, która zmienia zwykłe domowe życie w piekło. I to w piekło, z którego nie można uciec. Bo o ile da się unikać kontaktu z przestępcami, dilerami narkotyków i półświatkiem, to jak uciec z domu? Z miejsca, które ma być spokojną przystanią? Schronieniem?

Niech Was nie zwiedzie powolny początek książki. Zakończenie jest takie, że nie można przestać czytać. Ja nie mogłam odłożyć „Jej obsesji” do ostatniej strony i idę o zakład, że Wam też się to nie uda.

-------------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2rxEjOY

Najgorsze zbrodnie rodzą się w domowym zaciszu. Najbardziej zapiekła nienawiść, najgorętszy gniew, najsilniejsza obsesja i potrzeba zniszczenia. To wszystko ma miejsce w domu, wśród naczyń, które trzeba wstawić do zmywarki, stert prania, porozrzucanych dziecinnych zabawek, zakupów, które czekają na rozpakowanie na podłodze w kuchni… „Jej obsesja” Amandy Robson pokazuje to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To chyba znowu Alfred Hitchcock (wybaczcie, nie mam pamięci do cytatów, ale reżyser był autorem wielu świetnych powiedzonek i anegdot) dawał taką receptę na napięcie w filmie: przy stole siedzi kilka osób, a pod stołem cyka bomba. Zgromadzeni o niej nie wiedzą, ale widzowie – tak. Więc kiedy siedzący przy stole rozmawiają o banałach, widz obgryza z nerwów wszystkie paznokcie. Dokładnie taki sam sposób na czytelnika ma Mary Torjussen w swojej powieści „Dziewczyna, która się boi”.
Strach

Akcja na początku toczy się tak boleśnie powoli, jak konwersacja przy stole z bombą. Hannah wraca do domu po spotkaniu w biurze, na którym obiecano jej awans. Uszczęśliwiona zatrzymuje się po drodze, żeby kupić smakołyki i szampana, którymi chciałaby uczcić nowinę ze swoim chłopakiem Mattem. Ale kiedy wchodzi do domu, okazuje się, że Matta nie ma. Nie ma też żadnej jego rzeczy, którą przyniósł do wspólnego mieszkania w ciągu czterech lat związku. Nie ma nawet pościeli, w której Matt i Hannah spali ostatniej nocy. Zniknęły nawet wiadomości od Matta do Hanny (i vice versa) na telefonie, w mejlu, na facebooku. Matt zlikwidował swoje konta społecznościowe, rzucił pracę, a jego matka sprzedała dom i nie wiadomo, dokąd się wyniosła. Matt zniknął z powierzchni ziemi.

Hannah jest załamana i przerażona, jej życie traci sens. Ma do Matta wielki żal, że stchórzył, że nie powiedział jej w twarz, że chce z nią zerwać. I że zatarł każdy, nawet najdrobniejszy ślad wspólnego życia. Dlatego postanawia odszukać Matta i wykrzyczeć mu to prosto w twarz. A szukanie szybko zmienia się w obsesję…
Więcej strachu

Nigdy chyba nie czytałam jeszcze powieści, w której opis banalnych codziennych czynności: szykowania się rano do pracy, jazdy samochodem, zakupów, sprzątania, wywoływałby gęsią skórkę. Im bardziej Torjussen przedłuża te opisy, tym bardziej czytelnik jest pewien, że to za chwile się skończy jakimś wielkim bum. Napięcie jest nie do zniesienia.
I jeszcze więcej strachu

Nie ma mowy, żebym zdradziła Wam zakończenie. Ale wierzcie mi – zaskakuje totalnie. I wywołuje jeszcze więcej gęsiej skorki. Hannah, bohaterka „Dziewczyny, która się boi”, trzęsie się ze strachu, ale podczas lektury cały czas miałam wrażenie, że ten tytuł to o mnie. To ja byłam dziewczyną, która boi się zgasić światło po przeczytaniu ostatniej strony. Boi się, jak cholera!

---------------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2DqyGHP

To chyba znowu Alfred Hitchcock (wybaczcie, nie mam pamięci do cytatów, ale reżyser był autorem wielu świetnych powiedzonek i anegdot) dawał taką receptę na napięcie w filmie: przy stole siedzi kilka osób, a pod stołem cyka bomba. Zgromadzeni o niej nie wiedzą, ale widzowie – tak. Więc kiedy siedzący przy stole rozmawiają o banałach, widz obgryza z nerwów wszystkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

dzieci, dom i kariery. Jednak niewiele potrzeba, by ta misterna konstrukcja posypała się jak domek z kart. Zwykle dzieje się tak, gdy pod podszewką idylli kryje się kłamstwo, obłęd i zło.

Abigail Thorne jest szczęśliwą żoną i matką, gdy nagle w jej życie wkrada się chaos. Ktoś jej zaczyna grozić, wysyła tajemnicze liściki, nagrywa dziwne wiadomości strasznym mechanicznym głosem, włamuje się na Facebookowe konto. Chce podważyć zaufanie kobiety do męża, przestraszyć ją.

W tym samym czasie Paul Matthews, milioner i znany niegdyś aktor, ulega dziwnemu wypadkowi nad jeziorem. Policja zaczyna podejrzewać morderstwo. Następuje cały szereg dziwnych i podejrzanych zdarzeń. Czy wszystkie te sprawy coś łączy, a ich podłożem są jakieś skrywane głęboko tajemnice, czy też to zwykłe zbiegi okoliczności? Sprawę musi wyświetlić komisarz Robyn Carter, wracająca do służby w policji po bardzo osobistej stracie.
Rodzinne sekrety

Powieść Carol Wyer, to sprawnie napisany i trzymający w napięciu psychologiczny thriller. Mamy tu wszystko, co lubimy w tym gatunku: dobrze opowiedzianą i przekonującą historię, liczne zmyłki i momenty, gdy tracimy oddech. Wyer wie, co to stopniowanie napięcia i potrafi zaskoczyć czytelnika. Jak sama przyznają w posłowiu, interesuje się psychologią i sama miała do czynienia z osobami podobnymi do głównej bohaterki.

Podstawowym tematem tej powieści jest oczywiście sekret, który ukrywany doprowadza do erozji rodzinę. Jak obecność takiej tajemnicy może wpłynąć na życie ludzi widzimy na przykładzie głównych postaci. Wielokrotnie w powieści pada stwierdzenie o odpowiedzialności – gdyby wcześniej wyznano prawdę, nie doszłoby do tragicznych wydarzeń. Gorzka refleksja, którą warto sobie wziąć do serca, bo brnięcie w kłamstwa, nie przynosi na dłuższą metę spokoju.
Bohaterki

„Ostrze czerwonej kredki” to również ciekawa powieść o kobietach i o tym jak walczą z traumą. Bohaterki tej powieści mają różne bolesne doświadczenia i w rozmaity sposób usiłują sobie z nimi radzić. Osuwając się w szaleństwo lub zemstę, czy też tak jak Robyn Carter – przepracowując je. Pisałam już o obwinianiu się. Właściwie każdy w tej powieści to robi. Spokój uzyskuje dopiero wtedy, gdy ktoś wyciąga do niego pomocną dłoń.

To także powieść o relacji matka-córka. W wersji prawidłowej oraz niezwykle wykrzywionej, patologicznej. Autorka zaproponowała nam psychologiczną wyprawę w głąb zaburzonego układu między rodzicem a dzieckiem, aby pokazać, jak kształtuje się chora osobowość. Dowieść, że taki osobnik jest produktem chorych warunków i krzywd jakie go stworzyły.
Fabuła

Powieść Wyer to jednak przede wszystkim bardzo wciągający thriller, gdzie wszystko naprawdę jest na swoim miejscu i każdy element układanki pasuje. Uwagę zwraca również intrygujący tytuł – rekwizyt niezwykle ważny dla całości opowiadania, podobnie jak inne symboliczne przedmioty, choćby dziecięca zabawka, pluszowy królik.

Atmosferą książka wydawała mi się bliska „Ja nie wybaczam” Marka Hilla, a niektóre rozterki psychologiczne podobne do „Strażniczki kłamstwa” T.A. Cotterella. Bardzo ciekawie czytało mi się tę powieść o pokrzywionej rodzinie, w której tak naprawdę przejął stery najbardziej patologiczny element. Czy tak zawsze jest, że to zło bierze górę i dominuje nad dobrem, usiłując je zniszczyć i pogrążyć w chaosie? Robyn Carter stara się udowodnić, że nie. Toteż czekam na kolejne tomy serii z panią komisarz.
Robyn Carter

Na koniec właśnie jej chciałam poświęcić kilka zdań, bo to bardzo ciekawie zapowiadająca się bohaterka. Ma sobą tragiczne osobiste doświadczenie – o tym już wiemy, lecz nie zdradzę, o co chodzi. Jest świetnie wyszkoloną policjantką, ale również prywatnym detektywem. Ma niebywałą intuicję i zdolność błyskawicznego kojarzenia faktów. Jest przy tym wysportowana i pełna empatii. Czegóż chcieć więcej? To bohaterka, którą naprawdę można polubić. Robyn zmaga się z własnymi demonami, lecz potrafi okazać współczucie nawet przestępcy, niszczącemu życie innym. Policjantka, nie usprawiedliwiając jego zachowania, dostrzega bowiem głębokie krzywdy, które skrzywiły jego charakter i pchnęły go w szaleństwo.

Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek, za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Amber.

----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2Dk7Flp

dzieci, dom i kariery. Jednak niewiele potrzeba, by ta misterna konstrukcja posypała się jak domek z kart. Zwykle dzieje się tak, gdy pod podszewką idylli kryje się kłamstwo, obłęd i zło.

Abigail Thorne jest szczęśliwą żoną i matką, gdy nagle w jej życie wkrada się chaos. Ktoś jej zaczyna grozić, wysyła tajemnicze liściki, nagrywa dziwne wiadomości strasznym mechanicznym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Londynie pojawił się groźny psychopata – co tego nie ma żadnej wątpliwości. Zamordowana zostaje nauczycielka w średnim wieku, Susan Barton. Uwagę detektyw Charlie Stafford, z londyńskiej policji municypalnej, zwracają makabryczne okoliczności tej zbrodni. Kobieta zginęła na cmentarzu, ktoś dosłownie wyrwał jej serce, podrzucając w zamian pewną znaczącą rzecz. Poza tym zabójca zabrał szczególne trofeum.

Detektywi mają powody, aby sądzić, że morderca jest nie tylko przebiegły, zdeterminowany, ale również gotowy na wszystko. No i nie przestanie zabijać, bo kieruje nim osobliwy plan.

Dodatkowo Charlie ma inny problem – wymyka się jej groźny przestępca, Cornell Miller. Jest on recydywistą oskarżonym o szereg rozbojów i działa z bardzo odrażających, bo rasistowskich pobudek. No i grozi kluczowemu świadkowi, sympatycznemu Jamajczykowi tuż przed emeryturą, Mosesowi Sinklerowi. Detektyw Stafford chce za wszelką cenę chronić Sinklera i jego rodzinę, a nienawiść Millera obraca się również przeciwko niej.
Obraz Londynu w przededniu Brexitu

Współczesny Londyn to nie jest miasto ze snu. Sarah Flint uświadamia nam to na każdym kroku. Ta była funkcjonariuszka stołecznej policji zna swoje miasto od podszewki. I niestety również od tej najgorszej strony. Być może Londyn ma swoje piękne dzielnice, pełne luksusowych domów i sklepów, ale my tym razem zajrzymy do tych mniej reprezentacyjnych. Dzięki Flint mamy okazję przyjrzeć się jak działa i funkcjonuje brytyjskie społeczeństwo. To świat wielokulturowy, ale nie wszyscy są z tej różnorodności zadowoleni. Wręcz przeciwnie – nie brakuje takich ludzi jak Miller: uprzedzonych rasistów, którzy w ludziach o innym kolorze skóry widzą wyłącznie zło i przyznają sobie prawo, aby to wyimaginowane zło tępić. W oddziale, w którym służy Stafford, jest specjalna komórka zajmująca się przestępstwami związanymi z nienawiścią na tle rasowym i kulturowym. To niestety smutny znak naszych czasów. W powieści przebija refleksja o odpowiedzialności za podziały w społeczeństwie, polaryzację i narastanie nastrojów wrogości. Już pisałam o tym przy innej okazji, ale współczesne powieści kryminalne bardzo wiele mi mówią o opisywanych społecznościach. Wydają mi się znakomitym obrazem dzisiejszego świata, uchwyconym w jego zmienności i nieustannym kształtowaniu się.
Fabuła i zagadka

„Nigdy więcej nie zdradzisz” to mocny, trzymający w napięciu kryminał. Flint doskonale gubi tropy, kierując uwagę czytelnika na kolejnych podejrzanych. Wszystko jest tutaj przemyślane i doskonale zaplanowane. Nie ma zbędnych scen i dłużyzn. Przerażająca jest motywacja psychopaty, budząca skojarzenia z filmem „Siedem”. Straszne są jego trofea przechowywane w skrzyneczce odziedziczonej po rodzicach. Okropny korowód zbrodni, bo jak się domyślacie, Susan Barton nie będzie jedyną ofiarą mordercy. Czytelnik ma w pewnym momencie wrażenie, że autorka chce nam uzmysłowić, że skrzywiony świat produkuje takie skrzywione osobowości, kierujące się chorą logiką. Celem stróżów prawa, takich jak Charlie Stafford jest je odnajdywać i eliminować, choćby za cenę własnego bezpieczeństwa. Ciekawa jest również analiza osobowości i psychiki sprawcy – psychopatycznej i kierującej się wyłącznie swoim kaprysem. Nie będę ukrywała, że zakończenie jest zaskakujące, bo Flint potrafi zmylić i do ostatniej chwili nie odkrywa kart.
Policjantka i jej zespół

Charlotte Stafford jest bohaterką przedstawioną jednocześnie w działaniu, poprzez czyny jakie podejmuje, ale też prezentowaną dzięki zespołowi, którego jest członkiem. To bardzo zgrana i doborowa grupa. Wszyscy się lubią, wspierają i są ze sobą solidarni. Ten grupowy bohater, to moim zdaniem najmocniejszy element tej książki. Choć oczywiście sama Charlie także wzbudziła moją sympatię. To osoba pełna sprzeczności. Mało skupiona na sobie, zwłaszcza na swoich walorach zewnętrznych, wręcz można powiedzieć – lekko nieporządna (na mokre po umyciu włosy, zakłada po prostu czapkę), jest ambitna i wymagająca jeśli chodzi o pracę. Ma także poważny problem osobisty. W dzieciństwie mocno przeżyła tragiczną śmierć brata, za którą się obwinia. Ten wypadek położył się również cieniem na jej relacjach z matką. Charlie musi zatem balansować na cienkiej linie pomiędzy swoimi problemami, a wyzwaniami, jakie stawia przed nią praca w policji. To niezwykle ciekawa bohaterka: niejednoznaczna, a z drugiej strony – bardzo ludzka.

Cieszę się, że Sarah Flint zapowiedziała przygody Charlie Stafford jako cykl (przy okazji przypominam, że omawiana książka jest drugą z kolei, po równie ciekawych „Ulubieńcach”). Z przyjemnością sięgnę po kolejną odsłonę dochodzeń londyńskiej policjantki, choć „Nigdy więcej nie zdradzisz” mocno zmroziło mi krew.

Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek, za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Amber

----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2Dg1bUn

W Londynie pojawił się groźny psychopata – co tego nie ma żadnej wątpliwości. Zamordowana zostaje nauczycielka w średnim wieku, Susan Barton. Uwagę detektyw Charlie Stafford, z londyńskiej policji municypalnej, zwracają makabryczne okoliczności tej zbrodni. Kobieta zginęła na cmentarzu, ktoś dosłownie wyrwał jej serce, podrzucając w zamian pewną znaczącą rzecz. Poza tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miasto jest tylko jedno: Edynburg. Ale poza tym wszystko w powieści Helen Fields „Dobrzy ludzie muszą umrzeć” występuje w liczbie mnogiej.

Pierwsza ofiara: brzuch rozcięty skalpelem na festiwalu muzycznym.

Druga ofiara: zmiażdżona komodą we własnym mieszkaniu.

Trzecia ofiara: uduszona szalikiem.

Czwarta ofiara…

A może jest ich więcej…

Pierwszy morderca: wysoki, potężnie zbudowany osiłek.

Drugi morderca: drobna, poruszająca się z gracją kobieta.

A może jest ich więcej…

Wydaje się, że kryteria, według których mordercy wybierają ofiary są dwa: to musi być dobry człowiek i jego (jej) Zawod musi się wcześniej pojawić w jednym z pokrywających miasto graffiti. Ale policja nie jest tego pewna, podobnie jak niczego innego.
Wielu autorów poprzestałoby na tym: makabryczne zbrodnie, obsesyjni mordercy i zagadka.

Ale nie Fields, która dorzuca też osobiste perypetie swoich głównych bohaterów (wnikliwym czytelnikom znanym też z wydanej na początku tego roku przez Wydawnictwo Amber powieści „Perfekcjonista”) Luca Callanacha i jego przyjaciółki, też policjantki, Avy Turner. Luc nie może się zadomowić w Edynburgu, cierpi z powodu fałszywego oskarżenia o gwałt i odrzuca awanse nowej sąsiadki. Ava zaręcza się z niewłaściwym człowiekiem i zaniedbuje stare przyjaźnie. Do tego Luc, żeby rozwikłać tę zagadkę, nie cofa się przed naprawdę niekonwencjonalnymi metodami: za plecami swoich szefów pracuje razem z dziennikarzem i informatykiem podejrzanym o hackerstwo na wielką skalę. Ale czas nieuchronnie płynie, mieszkańcy Edynburga po zmierzchu barykadują się w domach, a wtedy uprowadzona zostaje piąta ofiara…

„Dobrzy ludzie muszą umrzeć” Helen Fields to wciągająca, inteligentna gra z czytelnikiem. Nawet nie próbujcie typować, kto będzie następną ofiarą, i tak wam się nie uda. Nawet nie próbujcie zgadnąć, kto jest mordercą, i tak nie dacie rady. Ale podczas lektury będziecie się świetnie bawić, to mogę zagwarantować.

----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2DiKTKu

Miasto jest tylko jedno: Edynburg. Ale poza tym wszystko w powieści Helen Fields „Dobrzy ludzie muszą umrzeć” występuje w liczbie mnogiej.

Pierwsza ofiara: brzuch rozcięty skalpelem na festiwalu muzycznym.

Druga ofiara: zmiażdżona komodą we własnym mieszkaniu.

Trzecia ofiara: uduszona szalikiem.

Czwarta ofiara…

A może jest ich więcej…

Pierwszy morderca: wysoki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pracująca na poczcie Anna jest świadkiem wypadku. Młody motocyklista zderza się z samochodem. Na szczęście kraksa nie jest poważna, ale Anna rozpoznaje sprawcę – to kobieta, która kiedyś zniszczyła życie jej rodziny. Nie widziała Carol od lat, a teraz jest wreszcie szansa, żeby wyrównać rachunki. Kobieta musi odpowiedzieć za wypadek i ponieść konsekwencję swoich czynów. Anna zaprzyjaźnia się z babcią ofiary – młodego chłopaka Liama i staje się najbliższą przyjaciółką rodziny.

Jednocześnie Anna ma problemy w pracy. Nie jest w stanie nadążyć z roznoszeniem listów i klienci zaczynają się na nią skarżyć. Przesyłki nie są doręczane, a Anna nie potrafi wytłumaczyć się z opóźnień. To wszystko sprawia, że jeszcze gorzej radzi sobie w życiu i jest bardziej sfrustrowana. Wszystkie jej myśli zaprząta jednak myśl o zemście – kobieta ma wrażenie, że wreszcie uda się jej uporządkować swój świat, który rozpadł się kilkanaście lat wcześniej.
W sieci podejrzeń

„Niebezpieczna dziewczyna” to znakomity thriller psychologiczny. Opowiada o zręcznej manipulacji, wykorzystywaniu, ale też autentycznej tragedii, która staje się podłożem zachowania głównej bohaterki.

Tu nic nie jest jednoznaczne i nie jest tym, czym się wydaje. Autorka prowadzi akcję w ten sposób, że powoli tracimy orientację, co do prawdziwych motywów bohaterów. Kto naprawdę jest kim? Gdzie kat, a gdzie ofiara? Pasjonujące jest poznawanie faktów z życia Anny i odsłanianie tajemnic sprzed lat. Ludzie, którzy opowiadają nam tę historię – a narracja biegnie kilkoma torami, mają swoją wersję wydarzeń. Każda z nich jakoś się dopełnia, aż do zaskakującego (gwarantuję!) finału.
Narrator

Jak już napisałam, zapowiadając tę książkę u Zbrodniczych Siostrzyczek, niezwykle podoba mi się osoba głównej narratorki i bohaterki, czyli Anny. Chyba po raz pierwszy w mym czytelniczym życiu spotkałam się z taką narracją. Anna jako dziecko i nastolatka była ogromnie bystrą i inteligentną osobą. Po tragicznym wydarzeniu, jakiego doświadczyła, zmieniła się. Teraz mamy wrażenie, że obcujemy z kimś z dużymi problemami społecznymi, a nawet psychicznymi. Poznawanie świata, relacji międzyludzkich oczami takiej osoby jest interesujące. Oczywiście „Niebezpieczna dziewczyna” to thriller, ale ta perspektywa narracyjna ma też wartość poznawczą w sensie społeczno-psychologicznym.
Bohaterka, która nie radzi sobie z życiem

Bo Anna słabo funkcjonuje w świecie. Mieszka sama, tylko z kotem, ma niewielu znajomych, przyjaciółki praktycznie żadnej. Życzliwą osobą jest dla niej starsza sąsiadka, która zna ją od dziecka. Anna przywiązuje się więc do Liama i jego babci Ivy, ale im szybko to zainteresowanie nieznajomej kobiety zaczyna ciążyć. Ona jednak nie rozumie, że się narzuca, jest niemile widziana. Rozpaczliwie pragnie być użyteczna – wozi Ivy do szpitala do wnuka, stara się uchronić go przed Carlą, która pragnie (zdaniem Anny) w nieuczciwy sposób wykręcić się od odpowiedzialności za wypadek. Tak, Anna jest „dziwna”, ale gdy ją lepiej poznamy, odkryjemy zaskakujące szczegóły i motywacje.
Suspens i przerażenie

„Niebezpieczna dziewczyna” to jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, jakie czytałam tej jesieni. Nie tylko dlatego, że zaskoczyło mnie zakończenie – choć to jest oczywiście niezaprzeczalny atut tej powieści. Nie dlatego również, że podobała mi się narracja prowadzona od strony Anny. Ta powieść jest aż gęsta od napięcia i narastającej grozy. Tak już jest z thrillerem psychologicznym, że albo budzi w nas dreszcze przerażenia, albo nie. Czasem mamy ochotę krzyknąć do bohatera „uważaj”, albo samemu się gdzieś schować. Zamiast tego w napięciu przewracamy kolejne karty. Taka właśnie jest powieść Slater – nieprzewidywalna, trudna do rozgryzienia i mrożąca krew w żyłach. To historia o manipulacji i krzywdzie. No i o tym jak łatwo stać się ofiarą i dać się zapędzić w kozi róg.

Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek, przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Amber

-----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2DPCJdP

Pracująca na poczcie Anna jest świadkiem wypadku. Młody motocyklista zderza się z samochodem. Na szczęście kraksa nie jest poważna, ale Anna rozpoznaje sprawcę – to kobieta, która kiedyś zniszczyła życie jej rodziny. Nie widziała Carol od lat, a teraz jest wreszcie szansa, żeby wyrównać rachunki. Kobieta musi odpowiedzieć za wypadek i ponieść konsekwencję swoich czynów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widokowy lot balonem nad Parkiem Narodowym Northumberland zamienia się dla trzynastu pasażerów w koszmar. Przypadkowo stają się świadkami dokonanego na ziemi morderstwa. Mężczyzna, który na ich oczach zabił młodą kobietę, strzela więc do pilota balonu, a potem zaczyna ich ścigać. Nieumiejętnie prowadzony statek powietrzny spada na ziemię; mordercy właśnie o to chodzi – zwłaszcza, że jednej z osób, kobiecie w zielonej kurtce, udało się zrobić mu zdjęcie komórką.

Na miejscu tragedii są ciała prawie wszystkich pasażerów. Jak w popularnej reklamie – dla zabójcy „prawie” robi istotną różnicę. Jedyną osobą, której udało się przeżyć i uciec jest kobieta w zielonej kurtce. Morderca wie, że nie może pozwolić wydostać się jej z Parku Narodowego, ani dotrzeć na policję lub w pobliże zasięgu telefonów. Ale kobieta, uciekinierka, odczuwa dziwną niechęć do policji… Nawet, gdy udaje się jej w sprytny sposób zmylić swego prześladowcę i dotrzeć do cywilizacji, wcale nie zgłasza się do odpowiednich służb. Dlaczego? Kim naprawdę jest Jessica Lane i co ukrywa? Jaki związek ze sprawą ma zmarła w tym tragicznym balonowym wypadku jej siostra, karmelitańska zakonnica Isabela, a właściwie siostra Maria Magdalena?
Mroczne tajemnice północy

„Już jesteś martwa” to doskonały i trzymający w napięciu thriller psychologiczny ze znakomitym i bardzo aktualnym tłem społeczno-obyczajowym. Długo zastanawiałam się, jak napisać tę recenzję, żeby nie zdradzając za wiele z fabuły, wyrazić jednocześnie moje uznanie dla książki.

Napiszę więc tak: Sharon Bolton absolutnie zasługuje na swoje miejsce wśród bestsellerowych autorek tego gatunku. Powieść czyta się jednym tchem, a zakończenie naprawdę zaskakuje, nawet mnie, która takich powieści przeczytała wiele.

Kolejny wielki plus za nastrojowe przedstawienie Północy. Park Narodowy Northumberland, to piękny, ale jednocześnie surowy i niebezpieczny teren (sama autorka w posłowiu przyznaje, że się tam zgubiła). Prowadzi przez niego pielgrzymkowy szlak świętego Cuthberta, co dodaje temu miejscu tajemniczości i romantyzmu. Wrzosowiska, deszcz i senne krajobrazy mają w sobie urok, ale niosą też nieokreśloną grozę i smutek. Dobrze korespondując z sytuacją bohaterki – samotnością i poczuciem osaczenia.

Północ jest wspaniała, ale też trzeba się przed nią mieć na baczności, bo policja otrzymuje sygnał, że dzieje się tam coś niepokojącego, złego, coś co wymaga interwencji. To drugi, jakże ważny kryminalny wątek tej opowieści, związany ze wspomnianym przeze mnie bardzo aktualnym społecznie i poniekąd politycznie tematem.
Historia rodzinna

Niemniej istotna od śledztwa jest w tej książce opowieść o rodzinie. Jessica i Isabela to siostry. Starsza z nich jest karmelitańską zakonnicą. Historia jej powołania wiąże się z rodzinną tajemnicą i pewnym nieszczęściem. Siostry są ze sobą bardzo związane, a tragiczny balonowy lot był prezentem urodzinowym od Jessiki dla Isabeli, na który musiała wyrazić zgodę matka przełożona zakonu, Hildegarda. Hildegarda jest zresztą ogromnie łaskawa względem obu sióstr i bardzo przeżywa sprawę wypadku, kiedy policja dociera ze złą nowiną do klasztoru. Mała społeczność zakonna (kolejna rodzina) doznaje prawdziwego wstrząsu.

W tej historii mamy też i trzecią rodzinę – to zła i mroczna familia. Jej członkowie są jak złe duchy i choć potrafią się wspierać, tak naprawdę zagrażają innym. Co stanie się, gdy dojdzie do konfrontacji z tymi ciemnymi siłami? Kto wyjdzie z niej obronną ręką?
Odkupienie win

„Już jesteś martwa” to także swoisty moralitet o potrzebie odkupienia win, zadośćuczynienia krzywdom. Pokuta kiedyś się kończy, stare grzechy zostają wybaczone, dochodzi też czasem do pojednania. Bolton stara się nam przekazać ważną prawdę, że warto niekiedy zatrzymać się w ucieczce i porozmawiać, obejrzeć się za siebie. Może fakty nie wyglądają wcale tak, jak nam się wydaje, może coś przeoczyliśmy, stworzyliśmy sobie fałszywy obraz? Łatwiej pogodzić się z przeszłością, gdy zna się całą prawdę.

Książka pod patronatem Zbrodniczych Siostrzyczek, przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Amber
------

Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2BeA3U9

Widokowy lot balonem nad Parkiem Narodowym Northumberland zamienia się dla trzynastu pasażerów w koszmar. Przypadkowo stają się świadkami dokonanego na ziemi morderstwa. Mężczyzna, który na ich oczach zabił młodą kobietę, strzela więc do pilota balonu, a potem zaczyna ich ścigać. Nieumiejętnie prowadzony statek powietrzny spada na ziemię; mordercy właśnie o to chodzi –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co Was najbardziej przeraża w zbrodni?
Mnie jej zwyczajność. Nie bardzo mnie rusza, kiedy książkowe morderstwo popełnione zostaje w egzotycznym miejscu i w egzotyczny sposób. Naprawdę boję się wtedy, kiedy akcja książki, którą czytam, mogłaby się toczyć tuż za rogiem mojej ulicy. Kiedy mogę sobie wyobrazić, że spotykam mordercę w pracy, w kinie, w restauracji, w sklepie. Że on mnie obserwuje, myśli o mnie, planuje… A ja o niczym nie wiem, niczego się nie domyślam.
Historia opisana w „Dziewczynach w wodzie” przydarzyła się zwyczajnym ludziom.

Zwyczajnymi kobietami, może trochę pogubionymi w świecie, są tytułowe trzy zaginione „dziewczyny” ofiary mordercy. Jedna nie żyje. Druga przypuszczalnie nie żyje. Co do trzeciej, jest jeszcze nadzieja, ale maleje każdego dnia. I nikt nie domyśla się, co w nich było takiego niezwykłego, że morderca wybrał akurat je.
Sam morderca też nie jest zimnym psychopatą z gatunku Hannibala Lectera, lecz kimś, kogo można niechcący potrącić w autobusie, przeprosić i natychmiast zapomnieć. Albo kimś, kogo można znać od lat, być z nim na cześć-cześć i „co słychać”. Kimś, o kim nigdy by się nie pomyślało: to przestępca. Więc dlaczego zabił? Dlaczego więził dziewczyny przed śmiercią? Dlaczego je torturował? Czy w ogóle można poznać odpowiedzi na te pytania?
Zwyczajne są też dwie policjantki prowadzące śledztwo: rozwiedziona Alex i młoda, obiecująca Chloe.

I, jak to często robią zwyczajni ludzie, także te dwie komplikują sobie i tak niełatwe życie. Alex sypia z byłym mężem. Chloe usilnie próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa sprzed ośmiu lat, kiedy w pozorowanym samobójstwie zginął jej brat, oraz jego dziewczyna. Ale obie muszą skupić całe swoje siły i całą uwagę na prowadzonym śledztwie.

Victoria Jenkins jest mistrzynią mrożącej krew w żyłach zwyczajności. Gdybym spotkała na ulicy kogoś takiego jak Alex lub Chloe, nigdy nie powiedziałabym, że są to osoby oglądające na co dzień trupy i próbujące wydrzeć umarłym ich sekrety. Gdybym spotkała mordercę z „Dziewczyn w wodzie”, pewnie minęłabym go bez słowa. Mógłby być moim sąsiadem, ogrodnikiem, który ścina żywopłot, listonoszem, zamiataczem ulic. Przeczytajcie, jeśli się nie boicie. Ja idę zaryglować drzwi!

-----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2EUyGfw

Co Was najbardziej przeraża w zbrodni?
Mnie jej zwyczajność. Nie bardzo mnie rusza, kiedy książkowe morderstwo popełnione zostaje w egzotycznym miejscu i w egzotyczny sposób. Naprawdę boję się wtedy, kiedy akcja książki, którą czytam, mogłaby się toczyć tuż za rogiem mojej ulicy. Kiedy mogę sobie wyobrazić, że spotykam mordercę w pracy, w kinie, w restauracji, w sklepie. Że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Matts jest psychologiem, Niemcem, ale mieszka w Buenos Aires. Zwiał tam po śmierci żony, kiedy nie był w stanie dłużej wytrzymać życia, ani wspierać swojej córki. Ta z kolei mieszka w Berlinie. Jest w ciąży. Rozstała się z ojcem dziecka, a do tego ma wirusa HIV, wynik lekkomyślnie wykonanego tatuażu, więc bardzo jej zależy na dobrej opiece medycznej, żeby urodzić zdrowe dziecko. A po latach braku kontaktów z ojcem zależy jej też na tym, żeby ktoś bliski był przy niej podczas porodu i pierwszych dni życia dziecka. Prosi więc Mattsa, żeby przyjechał.
Matts się cieszy, to okazja nawiązania od nowa kontaktów.

Jest tylko jeden mały problem: Matts panicznie boi się latać. Ale że dla córki jest gotów zrobić wszystko, wsiada na pokład samolotu, zarezerwowawszy tam aż 4 miejsca, które statystycznie uznał za najbezpieczniejsze podczas różnych faz lotu.

I wszystko wydaje się iść gładko, ale Matts otrzymuje dziwny telefon. Ktoś porwał jego córkę, której właśnie odeszły wody płodowe. Uwięził ją w starej oborze, bez pomocy medycznej, w strasznych warunkach. Matts może ją uratować tylko w jeden sposób: doprowadzić do katastrofy samolotu. A może to zrobić, ponieważ szefowa stewardes jest jego dawną pacjentką. Matts wie, jak wywołać w niej reakcje, które przemienią ją w chodzących na dwóch nogach bombę. I tego właśnie oczekuje porywacz.
Niczego nie zdradzam, to wszystko macie już na pierwszych kilkunastu stronach powieści. A potem jest tylko lepiej.

Na niemieckim Amazonie „Lot 7A” zajął pierwszą pozycję, nawet przed najnowszym Danem Brownem, co jest nie lada osiągnieciem. Niemcy uwielbiają swojego czołowego mistrza thrillerów. Ale i my powinniśmy go pokochać. Z kilku przyczyn.

Po pierwsze: Fitzek nie bierze jeńców. Stawia bohaterów w sytuacji naprawdę bez wyjścia. I potem, krok po kroku, każe im się z niej wydobyć.

Po drugie: pisze tak wartkim językiem, że nawet nie zauważycie, kiedy zrobi się druga w nocy, a Wy nie odłożycie przecież książki, kiedy rozwiązanie jest tuż-tuż.
Po trzecie: jego bohaterami mógłby być każdy z nas.

Fitzek nie pisze o ludziach obdarzonymi jakimiś nadzwyczajnymi talentami, albo umiejętnościami. Wiele z jego czytelniczek było kiedyś w ciąży i doskonale może zrozumieć, co czuje porwana Nele, córka Mattsa. Wiele czytelniczek i czytelników boi się latać (w tym ja!) i naprawdę mogą zrozumieć panikę psychologa na pokładzie samolotu, zwłaszcza, kiedy Matts zdaje sobie sprawę, że jego najczarniejsze lęki właśnie stają się rzeczywistością.

Polecamy bardzo gorąco. Ale wiedzcie, że po lekturze „Lotu 7A” już nigdy nie wsiądziecie beztrosko na pokład samolotu.

-----------
Recenzja ukazała się na portalu Zbrodnicze Siostrzyczki: http://bit.ly/2mMcrAW

Matts jest psychologiem, Niemcem, ale mieszka w Buenos Aires. Zwiał tam po śmierci żony, kiedy nie był w stanie dłużej wytrzymać życia, ani wspierać swojej córki. Ta z kolei mieszka w Berlinie. Jest w ciąży. Rozstała się z ojcem dziecka, a do tego ma wirusa HIV, wynik lekkomyślnie wykonanego tatuażu, więc bardzo jej zależy na dobrej opiece medycznej, żeby urodzić zdrowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Genialny pomysł
Przed pięcioma laty Martin Schwartz, psycholog policyjny, stracił rodzinę. Stało się to na statku pasażerskim w bardzo tajemniczych okolicznościach. Od tej chwili Martin, nie mogąc się pogodzić ze stratą żony i syna, rzuca się w wir pracy, zostaje tajnym detektywem, specjalistą od najtrudniejszych spraw. Pewnego razu dzwoni do niego starsza kobieta i wzywa go na statek, gdzie, jak twierdzi, odkryła coś, co może pomóc wyjaśnić, co się stało z jego bliskimi...
W tej książce cały czas coś się dzieje i cały czas dreszcz przebiega po plecach. Fitzek pisze świetnie i tak konstruuje intrygę, że przez cały czas nie wiemy, co się jeszcze zdarzy, i do samego końca nie zgadniemy, jaki będzie finał. Bardzo polecam!

Genialny pomysł
Przed pięcioma laty Martin Schwartz, psycholog policyjny, stracił rodzinę. Stało się to na statku pasażerskim w bardzo tajemniczych okolicznościach. Od tej chwili Martin, nie mogąc się pogodzić ze stratą żony i syna, rzuca się w wir pracy, zostaje tajnym detektywem, specjalistą od najtrudniejszych spraw. Pewnego razu dzwoni do niego starsza kobieta i wzywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy znamy tych, którzy są nam najbliżsi?
Thriller i powieść psychologiczna, pełna napięcia i subtelna zarazem. Centralne miejsce zajmuje zniknięcie nastolatki i rozpaczliwe „śledztwo” matki, która nie przestaje szukać córki. I dociera do szokującej prawdy, zdzierając warstwa po warstwie sekrety swojej rodziny. Sekrety równie niszczące jak zaginięcie dziecka. Powieść Shemilt to wciąż nowe zwroty akcji, atmosfera gęstnieje z każdą stroną. A koniec kompletnie zaskakuje. Będę czekał z niecierpliwością na następne książki tej autorki.

Czy znamy tych, którzy są nam najbliżsi?
Thriller i powieść psychologiczna, pełna napięcia i subtelna zarazem. Centralne miejsce zajmuje zniknięcie nastolatki i rozpaczliwe „śledztwo” matki, która nie przestaje szukać córki. I dociera do szokującej prawdy, zdzierając warstwa po warstwie sekrety swojej rodziny. Sekrety równie niszczące jak zaginięcie dziecka. Powieść Shemilt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeszłość czekała, żeby powrócić

Chłód, pustka, samotność, smutek - taki nastrój dominuje w tej książce. Kjell Eriksson pisze kryminały, ale tak naprawdę to powieści o ludziach, o ich cierpieniu, o ich grzechach - nieodkupionych winach, które powracają. Tak właśnie jest tutaj, to właśnie ta przeszłość, która czeka. Od której nikt nie może uciec. Polecam każdemu, kto w kryminale szuka psychologicznego uzasadnienia. Eriksson robi to znakomicie.

Przeszłość czekała, żeby powrócić

Chłód, pustka, samotność, smutek - taki nastrój dominuje w tej książce. Kjell Eriksson pisze kryminały, ale tak naprawdę to powieści o ludziach, o ich cierpieniu, o ich grzechach - nieodkupionych winach, które powracają. Tak właśnie jest tutaj, to właśnie ta przeszłość, która czeka. Od której nikt nie może uciec. Polecam każdemu, kto w...

więcej Pokaż mimo to