-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2024-04-01
2024-05-01
Dziwnie się czuję kończąc tę walkę... Dopiero ostatni tom uświadomił mi, jak wielką cenę zapłacił Karl Ove za swój eksperyment. Myślę, że ta część zasługuje na pełną dziesiątkę, za monumentalizm, za to, że pomimo 1100 stron człowiek chciałby jeszcze. Nawet pomimo czterystu stronicowej wkładki – rozważań o Hitlerze, literaturoznawczych wywodów/esejów... no cóż. Były potrzebne samemu autorowi, chciał się nimi podzielić, coś udowodnić, coś wytłumaczyć, znaleźć rozwiązania, opisać relacje między jednostką a społeczeństwem. Chciał wpleść albo nawet przemycić swoje rozmyślania nad sensem istnienia i poszukiwanie znaczenia.
Trzeba mu to wybaczyć ;)
Szanuję go za próbę stworzenia normalnego życia z osobą cierpiącą na chorobę dwubiegunową.
Szanuję go za dogłębne pokazanie, że negatywne cechy, o których nie bardzo lubimy mówić, a co dopiero opisywać je – że te właśnie cechy tworzą z nas ludzi – egoizm, obawa przed wyśmianiem, agresja, próżność i wiele innych.
Szanuję go za pokazanie lęków dziecka w dorosłym człowieku – obawa przed rozgniewaniem innych, próby życia tak, aby wszystkich zadowolić... Myśląc o Karlu Ove, mam zawsze przed oczami małego Karla Ove, który potrafi rozpłakać się w każdej sytuacji.
I właśnie za to, że zechciał to wszystko tak bezkompromisowo opisać – pełna dziesiątka.
Dziwnie się czuję kończąc tę walkę... Dopiero ostatni tom uświadomił mi, jak wielką cenę zapłacił Karl Ove za swój eksperyment. Myślę, że ta część zasługuje na pełną dziesiątkę, za monumentalizm, za to, że pomimo 1100 stron człowiek chciałby jeszcze. Nawet pomimo czterystu stronicowej wkładki – rozważań o Hitlerze, literaturoznawczych wywodów/esejów... no cóż. Były...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-20
Przychylam się do sklasyfikowania czwartego tomu, jako części o permanentnym myśleniu o przeleceniu jakiejkolwiek dziewczyny, ciągłym wzwodzie i przedwczesnym wytrysku. Pomimo tej dominującej tematyki, i pomimo tego, że nastoletni Karl Ove jest po prostu dupkiem (tyle że chyba wszyscy jesteśmy trochę dupkami, jakby nas tak dogłębnie opisać), to i tak rozbija mnie ta książka. Głównie ze względu na psychologiczny aspekt, szczególnie wpływ niezrównoważonego ojca na synów. Jeden mały przykład w wielkim skrócie: w obecności ojca, podczas gdy starszy syn potrafi realnie go ocenić, odnieść się do zła jakie ich spotkało, to młodszy Karl Ove odczuwa w stosunku do ojca coś na kształt wyrzutów sumienia, jakąś dziwną potrzebę zapewniania go, że wszystko jest ok, wręcz nie chce go zranić. Fascynującym jest czytać o tym, szczególnie, że dorosły Karl Ove zdaje sobie z tego doskonale sprawę. On już to przerobił w sobie. Chyba? Chciałabym go o to zapytać, pierwszy raz mam takie coś, że chciałabym spotkać się i pogadać z autorem. Bo choć opisał wszystko tak szczegółowo, że bardziej się już nie da, to sorki ale ja mam jeszcze więcej pytań....
Przychylam się do sklasyfikowania czwartego tomu, jako części o permanentnym myśleniu o przeleceniu jakiejkolwiek dziewczyny, ciągłym wzwodzie i przedwczesnym wytrysku. Pomimo tej dominującej tematyki, i pomimo tego, że nastoletni Karl Ove jest po prostu dupkiem (tyle że chyba wszyscy jesteśmy trochę dupkami, jakby nas tak dogłębnie opisać), to i tak rozbija mnie ta...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-08
Razem z Karlem Ove odżywały najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, razem z nim przeżywałam pierwszy dzień szkoły, razem z nim robiłam obrzydliwe rzeczy i razem z nim bałam się ojca. Ta część jest mocno wstrząsająca, pokazuje bowiem początki, pozwala zrozumieć jak patologiczne wychowanie wpływa na dziecko, a następnie dorosłego; jakie to dziecko ma myśli. Pozwala wniknąć w umysł i duszę drugiego człowieka tak mocno, jak nie jest to możliwe w normalnych okolicznościach. Tu bowiem Karl Ove funduje nam wszystko, wywleka wszelkie szczegóły, o jakich tylko myślimy, a nikt nie ma zamiaru o nich pisać. Najcenniejsze są komentarze autora z perspektywy dorosłego, gdy już wie, w jaki sposób dzieciństwo na niego wpływało. Doskonale oddaje to ten cytat, gdzie zahacza z początku o mamę:
„Ocaliła mnie, bo gdyby jej nie było i gdybym dorastał tylko z tatą, prędzej czy później, w taki czy inny sposób, odebrałbym sobie życie. No ale ona była, równoważąc mrok taty, ja żyję, a to, że żyję bez radości, nie ma żadnego związku z brakiem równowagi w dzieciństwie. Żyję, mam własne dzieci, a w związku z nimi zawsze zależało mi w zasadzie na jednej jedynej rzeczy, mianowicie na tym, żeby nie bały się własnego ojca.
Nie boją się, wiem to na pewno.
Kiedy wchodzę do pokoju, w którym siedzą, nie kulą się, nie wbijają oczu w podłogę, nie wymykają się, gdy tylko nadarzy się taka sposobność, a kiedy na mnie patrzą, to obojętnie, rejestrująco. I jeśli cieszy mnie, że ktoś mnie nie zauważa, to cieszę się, że nie zauważają mnie moje dzieci. Jeśli cieszy mnie, że ktoś przyjmuje mnie za oczywistość, to cieszę się, że jestem oczywistością dla moich dzieci. A gdyby w wieku czterdziestu lat miały zupełnie nie pamiętać, że kiedyś przy nich byłem, to ukłonię się i przyjmę to z głęboką wdzięcznością”.
Dopiero po tej części jesteśmy w stanie zrozumieć wiele zachowań dorosłego Karla Ove. Korci mnie, żeby zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli w dzieciństwie nie doświadczaliśmy patologicznych zachowań dorosłych, to nie bardzo pojmujemy pisarstwo Norwega. Kto miał w miarę szczęśliwe dzieciństwo, to chyba nie do końca jest w stanie zrozumieć taką trochę chorą fascynację jego przeżyciami i tym szczegółowym opisywaniem każdego obrzydliwego aspektu naszego życia.
Razem z Karlem Ove odżywały najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, razem z nim przeżywałam pierwszy dzień szkoły, razem z nim robiłam obrzydliwe rzeczy i razem z nim bałam się ojca. Ta część jest mocno wstrząsająca, pokazuje bowiem początki, pozwala zrozumieć jak patologiczne wychowanie wpływa na dziecko, a następnie dorosłego; jakie to dziecko ma myśli. Pozwala wniknąć...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-22
Cały czas zastanawiam się co sprawia, że tak chętnie czytam o czyimś życiu. Mogę mówić tylko za siebie, ale myślę, że wielu mi przyzna rację – że tu nie chodzi tylko o fascynację czyimś życiem, o tzw. "podpatrywanie sąsiada". Chodzi bardziej o to, że chcemy przejrzeć się w lustrze, zobaczyć swoje cechy opisane przez kogoś/kogokolwiek. Zobaczyć co ktoś inny robi z tymi cechami, jak z nimi żyje. Chcemy znaleźć jakąś/jakąkolwiek receptę na swoje bóle.
W drugim tomie Karl Ove opisuje głównie związek z drugą żoną Lindą i trudy tacierzyństwa. I choć nie jestem ani pisarzem, ani ojcem, ani facetem, to odnajduję w jego myślach, również swoje myśli – pragnienie mieszczaństwa/przystosowania się (i złość na to), niechęć do przyjmowania pomocy, czy pragnienie samotności. W dalszych tomach mam nadzieję na więcej analizy dzieciństwa i stosunków z ojcem, bo to mnie bardziej interesuje niż miłosne wzloty i upadki.
Cały czas zastanawiam się co sprawia, że tak chętnie czytam o czyimś życiu. Mogę mówić tylko za siebie, ale myślę, że wielu mi przyzna rację – że tu nie chodzi tylko o fascynację czyimś życiem, o tzw. "podpatrywanie sąsiada". Chodzi bardziej o to, że chcemy przejrzeć się w lustrze, zobaczyć swoje cechy opisane przez kogoś/kogokolwiek. Zobaczyć co ktoś inny robi z tymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-13
Ja od zawsze wiedziałam, że to jest książka dla mnie. Od momentu gdy gdzieś kiedyś o niej przeczytałam, siedziała mi w głowie i po prostu byłam pewna, że będę chciała jakiś czas pożyć życiem Karla Ove. Po prostu płynąć sobie pomalutku ze wspomnieniami, z myślami, wynurzeniami o wszystkim, o dzieciństwie, o samotności, bólu, niesmaku, żalu.
To nie jest jakieś arcydzieło literatury, byłabym bardzo powściągliwa, jeżeli chodzi o przyrównywanie go do Prousta. Nope. Aż tak nie zasłużył. A jednak wracam do domu i od razu biorę się do lektury, każdą wolną chwilę poświęcam na czytanie o czyszczeniu osranej kanapy i o robieniu kawy w upalcowanym dzbanku. Samo życie.
Ja od zawsze wiedziałam, że to jest książka dla mnie. Od momentu gdy gdzieś kiedyś o niej przeczytałam, siedziała mi w głowie i po prostu byłam pewna, że będę chciała jakiś czas pożyć życiem Karla Ove. Po prostu płynąć sobie pomalutku ze wspomnieniami, z myślami, wynurzeniami o wszystkim, o dzieciństwie, o samotności, bólu, niesmaku, żalu.
To nie jest jakieś arcydzieło...
Piąty tom walki Knausgårda wywołał we mnie niesamowicie rozbieżne emocje – z jednej strony ten okres życia Karla Ove był żałosny, to wieczne chlanie, zdrady i chorobliwe skupienie się na sobie (co oczywiście jest normalne – nikt z nas nie ustrzegł się żałosności w młodości – po prostu męcząco się to czyta). Z drugiej strony poruszył we mnie jakieś takie pozytywne emocje, otwarcie się na coś... nie potrafię jeszcze tego sprecyzować.
Głównym wątkiem jest pragnienie pisania, a jednocześnie niemoc literacka. Nasz bohater nie potrafi stworzyć niczego naprawdę dobrego, zżera go zazdrość o kolegów, którzy zostali "wydani", czuje frustrację i ciężko pogodzić mu się z tym, że jednak nie będzie pisał.
Ciekawym smaczkiem było to, że młodego studenta uczył noblista Jon Fosse, którego Karl Ove tak opisuje:
"Fosse był nieśmiały, lecz jednocześnie wręcz ekstremalnie pewny siebie, dobrze znał swoją wartość i wiedział, co potrafi, a jego nieśmiałość przypominała raczej płaszcz, którym się owinął". Pojawiają się też inne norweskie nazwiska, przewinął się Tarjei Vesaas czy Lars Saabye Christensen.
Brakowało mi w tym tomie odniesień starszego Karla Ove, komentarza, jakiejś myśli z perspektywy dojrzałego Karla, który patrzy w przeszłość. Takie wstawki w poprzednich tomach genialnie spajały psychologiczne zależności pomiędzy wychowaniem a dojrzałością.
Pomimo tego czytało mi się znakomicie. Został mi ostatni, szósty tom – i jestem niesamowicie go ciekawa, szczególnie sposobu zakończenia...
Piąty tom walki Knausgårda wywołał we mnie niesamowicie rozbieżne emocje – z jednej strony ten okres życia Karla Ove był żałosny, to wieczne chlanie, zdrady i chorobliwe skupienie się na sobie (co oczywiście jest normalne – nikt z nas nie ustrzegł się żałosności w młodości – po prostu męcząco się to czyta). Z drugiej strony poruszył we mnie jakieś takie pozytywne emocje,...
więcej Pokaż mimo to