-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2012-04-01
2014-09-01
Czy Wasze dzieci też zadają milion pytań na minutę? Czy znacie odpowiedzi na wszystkie? Ciekawość to piękna cecha u dzieci. Maluchy poprzez pytania uczą się odbierać otaczający nas świat, a przy tym chłoną wiedzę jak przysłowiowe gąbki. Jednak my dorośli, nie zawsze potrafimy odpowiedzieć na zadane pytania. Ostatnio wybrałam się do księgarni w poszukiwaniu książek, które pomogą mi nauczyć chłopców czegoś nowego i pomóc przy szukaniu odpowiedzi.
Książka pisana jest w formie krótkich scenek, a bohaterowie zadają pytania pod wpływem jakiegoś zdarzenia. Dzięki temu nie jest nudna, a dzieci chętnie słuchają opowiadań, szczególnie na dobranoc. A i pytania są bardzo ciekawe! Czy wiecie dlaczego Indianin nie nosi brody lub dlaczego żyrafa ma taką długą szyję? Historyjki dla ciekawskich dzieci zawierają odpowiedzi na 22 pytania i to nie tylko abstrakcyjne, ale i te często zadawane przez dzieci jak np. „dlaczego morze jest niebieskie” lub „dlaczego czasami męczy nas czkawka”.
Autorzy (Petra Maria Schmitt i Christian Dreller) wykonali świetną robotę! Z czystym sumieniem mogę Wam polecić tą książkę. Do tego poza ciekawymi historyjkami na uwagę zasługują ilustracje, które poza walorami estetycznymi służą do wytłumaczenia danego problemu.
Czytamy z chłopakami na dobranoc po jednej opowieści i nie tylko oni są zachwyceni, ja również. Przyznaję się, że nie znałam odpowiedzi na większość pytań zawartych w książce. Wraz z wiekiem tracimy umiejętność zadawania dziwnych pytań, a tym samym nie poznajemy na nie odpowiedzi. Na szczęście przy dzieciach mamy okazję dowiedzieć się czegoś nowego.
http://www.mamawdomu.pl/2014/09/historyjki-dla-ciekawskich-dzieci.html
Czy Wasze dzieci też zadają milion pytań na minutę? Czy znacie odpowiedzi na wszystkie? Ciekawość to piękna cecha u dzieci. Maluchy poprzez pytania uczą się odbierać otaczający nas świat, a przy tym chłoną wiedzę jak przysłowiowe gąbki. Jednak my dorośli, nie zawsze potrafimy odpowiedzieć na zadane pytania. Ostatnio wybrałam się do księgarni w poszukiwaniu książek, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-01
Nie spotkałam się wcześniej z książkami autorstwa Oliviera Jeffersa. A szkoda, bo nie tak łatwo je teraz dostać. Po zapoznaniu się z „Chłopcem i pingwinem” (którą to książkę napisał i zilustrował), szukałam kolejnych jego dzieł. Niestety po wyczerpaniu nakładu, nie są wznawiane, więc warto na bieżąco się w nie zaopatrzyć. Ale wróćmy do książki …
Opowieść zaczyna się tak: „Był sobie raz chłopiec i pewnego dnia w drzwiach jego domu stanął pingwin”. Nie chcielibyście, żeby do Waszych drzwi zapukał mały, słodki pingwin? Problem w tym, że zwierzak był bardzo smutny. Chłopiec bardzo chciał mu pomóc. Zaczął szukać informacji o tym gdzie mieszka pingwin, aby pomóc mu wrócić do domu. Zdradzę Wam, że udało mu się odprowadzić pingwina na Biegun Północny, jednak to nie koniec tej pięknej historii. Reszty możecie dowiedzieć się z książki.
Dlaczego tak bardzo polubiliśmy właśnie tę książkę? Bo prostymi słowami przenosi nas w magiczny świat, w którym wśród wersów znajdujemy bardzo ważne przesłanie o tym jak ważna jest przyjaźń. Autor używając tak małej ilości słów, opowiada tak wiele. A ilustracje? Sami spójrzcie czy nie są zachwycające?
http://www.mamawdomu.pl/2014/01/chlopiec-i-pingwin-oliver-jeffers-recenzja.html
Nie spotkałam się wcześniej z książkami autorstwa Oliviera Jeffersa. A szkoda, bo nie tak łatwo je teraz dostać. Po zapoznaniu się z „Chłopcem i pingwinem” (którą to książkę napisał i zilustrował), szukałam kolejnych jego dzieł. Niestety po wyczerpaniu nakładu, nie są wznawiane, więc warto na bieżąco się w nie zaopatrzyć. Ale wróćmy do książki …
Opowieść zaczyna się tak:...
2014-11-01
Głównych bohaterów oczywiście nie trzeba przedstawiać! A co wymyślili tym razem? Założyli biuro detektywistyczne! Udało im się nawet trafić na kilka ciekawych zleceń, które jak to w ich zawiłym i pełnym przygód życiu bywa, wplątują ich w niebezpieczną, kryminalną historię. Będą duchy, kosiarkomeni i zielone żabki, a wszystko po to by odnaleźć zaginiony klawicyngiel!
Cała historia podzielona jest na 28 dosyć krótkich rozdziałów, co zdecydowanie ułatwia czytanie. Na końcu każdego z nich zamieszczona jest, krótka, jednozdaniowa zajawka do kolejnego odcinka. To podoba się moim dzieciom najbardziej, zachęca ich do słuchania kolejnych opowieści.
Na końcu książki znajduje się mini poradnik prawdziwego detektywa z mnóstwem zadań do wykonania i quizem: czy jesteś dobrym detektywem!
Już dawno nie widziałam moich dzieciaków tak wciągniętych w słuchanie bajek (od czasu fascynacji Pippi Pończoszanką)! Co podoba im się najbardziej? Myślę, że podobieństwo do Bolka i Lolka. Też są braćmi, często kłócą się i sobie dokuczają, tak jak bohaterowie książki, a i jeden drugiego nie dałby skrzywdzić. Do tego mają podobne szalone pomysły i są żądni przygód.
Czy książka ma minusy? Może to, że dziecko nie zawsze zrozumie humor autora, ale za to czytający rodzic ma niezłą zabawę.
http://www.mamawdomu.pl/2014/11/na-tropie-niekoniecznie-udanych-eksperymentow.html
Głównych bohaterów oczywiście nie trzeba przedstawiać! A co wymyślili tym razem? Założyli biuro detektywistyczne! Udało im się nawet trafić na kilka ciekawych zleceń, które jak to w ich zawiłym i pełnym przygód życiu bywa, wplątują ich w niebezpieczną, kryminalną historię. Będą duchy, kosiarkomeni i zielone żabki, a wszystko po to by odnaleźć zaginiony klawicyngiel!
Cała...
2013-11-01
Harve Tullet autor bestsellerowych książeczek m.in. Naciśnij mnie i Turlututu, a kuku to ja jest dla nas autorem numer jeden jeśli chodzi o lektury. Po jego nowej pozycji spodziewałam się naprawdę wiele, wręcz prawdziwej bomby, która przebije poprzednie książeczki. Po zapoznaniu się z treścią, zapytałam chłopców czy im się podobała „Tak fajna, przeczytaj jeszcze raz mamo”. Oni byli zachwyceni, a ja rozczarowana. Dlaczego? Ponieważ podeszłam do książki stereotypowo, bo jak to możliwe, że bohaterowie nas wręcz wyganiają i pytają czy nie możemy przyjść później?! A możliwe! Ponieważ książeczka jest jeszcze nie skończona, nie ma tytułu, nie ma opowieści. To taka niecodzienna historia o tym jak powstaje bajka. Autor w charakterystyczny dla siebie sposób pokazuje nam, że pisanie opowieści dla młodych czytelników, nie jest sprawą ani prostą, ani łatwą, potrzeba cierpliwości i czasu.
Tullet chciał tym razem pokazać coś innego, zaciekawić dzieci tym co się dzieje w książce gdy nikt jej nie czyta. Tak jak w bajce „Toy Strory” zabawki żyją własnym życiem, gdy nie ma w pobliżu dzieci, tak samo może być z bohaterami książek.. Autor ma świetne podejście do dzieci, wie czym ich zainteresować, do tego ma niesamowitą wyobraźnię, a przy jego książkach można ciekawie spędzać czas całą rodziną. Panie Tullet więcej książek prosimy!
http://www.mamawdomu.pl/2013/11/a-gdzie-tytul.html
Harve Tullet autor bestsellerowych książeczek m.in. Naciśnij mnie i Turlututu, a kuku to ja jest dla nas autorem numer jeden jeśli chodzi o lektury. Po jego nowej pozycji spodziewałam się naprawdę wiele, wręcz prawdziwej bomby, która przebije poprzednie książeczki. Po zapoznaniu się z treścią, zapytałam chłopców czy im się podobała „Tak fajna, przeczytaj jeszcze raz mamo”....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://www.mamawdomu.pl/2013/03/galgankowy-skarb-z-lengren-recenzja.html
Po przeczytaniu pierwszy raz tej historyjki nie byłam do niej przekonana. Zdziwiło mnie zatem, gdy mój młodszy synek – Damianek przynosił mi po kilka razy akurat tą książeczkę prosząc o poczytanie. Nie wiem czy bardziej spodobało mu się pokazywanie poszczególnych osób czy miejsc na ilustracjach w książeczce, o których mu czytałam czy może mama udająca płaczącą Kasię („-Aa… aa… a! Bee… ee… e! Ja moją szmacia…ną laleczkę chcę!”)
Plusy tej pozycji to miły, łatwo wpadający w ucho wierszyk, duża ilość ilustracji w starym stylu (podobne jak kiedyś były w „Świerszczykach”), ciekawa i dobrze kończąca się historia. I co najważniejsze grube strony, czyli pozycja dozwolona dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero poznają książki.
http://www.mamawdomu.pl/2013/03/galgankowy-skarb-z-lengren-recenzja.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo przeczytaniu pierwszy raz tej historyjki nie byłam do niej przekonana. Zdziwiło mnie zatem, gdy mój młodszy synek – Damianek przynosił mi po kilka razy akurat tą książeczkę prosząc o poczytanie. Nie wiem czy bardziej spodobało mu się pokazywanie poszczególnych osób czy miejsc na ilustracjach w...