Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jakie książki są najlepsze dla dzieci? Wydaje mi się, że te, w których mogą identyfikować się z głównym bohaterem, a jeśli do tego historie opisane są w zabawny sposób to sukces murowany! Takie właśnie są według mnie opowieści szwedzkiej pisarki Gunilli Bergstrom.

Nie wiem co takiego jest w tej Szwecji, czy to specyficzny klimat czy przepiękne warunki przyrody, a może chłodny wiatr? Co takiego powoduje, że książki z tego właśnie rejonu tak bardzo przypadają nam do gustu? Może sposób wychowania tak bliski naszemu dzieciństwu, sprawia, że my dorośli, z chęcią czytamy naszym dzieciom właśnie te opowieści. Za to dzieci lubią słuchać o nieco zwariowanych (jak Pipi Pończoszanka), ale tak bliskim im bohaterach.

Alberta Albertsona, bo o jego historiach chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, znaleźliśmy na jednej z półek w bibliotece – wypożyczyliśmy dwie części, a już po kilku dniach musiałam biec po kolejne! Chłopcy tak bardzo polubili Alberta, że ciągle chcieli więcej (w Polsce wydano już 10 części)! Kto to taki? Całkiem zwyczajny chłopiec, cztero- czy pięcioletni (w zależności od opowieści), który wcale nie przeżywa niesamowitych przygód, a jego dni są całkiem zwyczajne. Zapytacie skąd ten zachwyt, o czym są te książki? Każda historia dotyczy czynności, z którymi dzieci w tym wieku borykają się na co dzień: spóźnianie się do przedszkola (bo zawsze rano dziecko ma tyyyyyleee rzeczy do zrobienia), zabawa z wymyślonym przyjacielem, odrzucanie przez starsze rodzeństwo czy kuzynostwo, które uważa się za zbyt duże, aby bawić się z maluchem, czy też obmyślanie wieczornej strategii jak tu jeszcze nie pójść spać. Przy tym wszystkim historie Alberta są tak zabawne, że przy czytaniu całą trójką śmiejemy się w głos!

Weźmy na tapetę jedną z pierwszych części, którą polecam Wam na początek: „Dobranoc, Albercie Albertsonie”. Albert nie może, a może nie chce iść spać. Co chwilę wymyśla nowy pretekst: prosi o czytanie bajki, chce mu się pić, rozlewa mu się picie, potem musi siusiu, zastanawia się czy w szafie nie czyha groźny lew i oczywiście nie może zasnąć bez ukochanego pluszaka! Znacie to skądś? Czy Wasze wieczory nie wyglądają podobnie? Z radością czytałam historię, bo okazało się, że nie tylko u nas tak jest i z podziwem czytam o tacie Alberta, który nie niecierpliwi się przy tym! Historia jest prześmieszna, bo wszelkie sztuczki i kombinacje maluchów zostały tu pokazane jak na tacy, a zmęczony tata na koniec zasypia na dywanie! Dzieciaki co chwila wybuchały śmiechem i tłumaczyły się „nie mamo, ja wcale tak nie robię!”.

Albert Albertson, mimo że nie całkiem pasuje do dzisiejszych czasów: nie gra na tablecie, nie ogląda telewizji, za to gra w karty i całkiem sam (4-latek!) wychodzi na dwór, potrafi zauroczyć, a każde (naprawdę każde!) dziecko znajdzie w nim coś z siebie. W propozycjach książkowych jest to nasz aktualny numer jeden, dlatego mocno Wam polecamy – poszukajcie w bibliotekach czy księgarniach Alberta i poznajcie go bliżej – nie pożałujecie!

http://www.mamawdomu.pl/2015/03/albert-albertson.html

Jakie książki są najlepsze dla dzieci? Wydaje mi się, że te, w których mogą identyfikować się z głównym bohaterem, a jeśli do tego historie opisane są w zabawny sposób to sukces murowany! Takie właśnie są według mnie opowieści szwedzkiej pisarki Gunilli Bergstrom.

Nie wiem co takiego jest w tej Szwecji, czy to specyficzny klimat czy przepiękne warunki przyrody, a może...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakie książki są najlepsze dla dzieci? Wydaje mi się, że te, w których mogą identyfikować się z głównym bohaterem, a jeśli do tego historie opisane są w zabawny sposób to sukces murowany! Takie właśnie są według mnie opowieści szwedzkiej pisarki Gunilli Bergstrom.

Nie wiem co takiego jest w tej Szwecji, czy to specyficzny klimat czy przepiękne warunki przyrody, a może chłodny wiatr? Co takiego powoduje, że książki z tego właśnie rejonu tak bardzo przypadają nam do gustu? Może sposób wychowania tak bliski naszemu dzieciństwu, sprawia, że my dorośli, z chęcią czytamy naszym dzieciom właśnie te opowieści. Za to dzieci lubią słuchać o nieco zwariowanych (jak Pipi Pończoszanka), ale tak bliskim im bohaterach.

Alberta Albertsona, bo o jego historiach chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, znaleźliśmy na jednej z półek w bibliotece – wypożyczyliśmy dwie części, a już po kilku dniach musiałam biec po kolejne! Chłopcy tak bardzo polubili Alberta, że ciągle chcieli więcej (w Polsce wydano już 10 części)! Kto to taki? Całkiem zwyczajny chłopiec, cztero- czy pięcioletni (w zależności od opowieści), który wcale nie przeżywa niesamowitych przygód, a jego dni są całkiem zwyczajne. Zapytacie skąd ten zachwyt, o czym są te książki? Każda historia dotyczy czynności, z którymi dzieci w tym wieku borykają się na co dzień: spóźnianie się do przedszkola (bo zawsze rano dziecko ma tyyyyyleee rzeczy do zrobienia), zabawa z wymyślonym przyjacielem, odrzucanie przez starsze rodzeństwo czy kuzynostwo, które uważa się za zbyt duże, aby bawić się z maluchem, czy też obmyślanie wieczornej strategii jak tu jeszcze nie pójść spać. Przy tym wszystkim historie Alberta są tak zabawne, że przy czytaniu całą trójką śmiejemy się w głos!

Dla „młodszego rodzeństwa” polecam część zatytułowaną „Sprytnie, Albercie”, w której tytułowy bohater bardzo chciałby się bawić ze starszymi kuzynami, jednak oni ciągle uważają go za malucha i „nie traktują poważnie”. Albert ma już dość słów „jesteś za mały, nic nie rozumiesz” i postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Nie zdradzę Wam jak to zrobił, ale sprytnie poradził sobie z kuzynami powodując tym samym wielki uśmiech na naszych twarzach. Damianek słuchając opowieści poczuł się pewniej jako młodszy brat, zaś Krzyś po jej wysłuchaniu pozwolił na wspólną zabawę na jednakowych warunkach. I oby tak zostało jak najdłużej!

Albert Albertson, mimo że nie całkiem pasuje do dzisiejszych czasów: nie gra na tablecie, nie ogląda telewizji, za to gra w karty i całkiem sam (4-latek!) wychodzi na dwór, potrafi zauroczyć, a każde (naprawdę każde!) dziecko znajdzie w nim coś z siebie. W propozycjach książkowych jest to nasz aktualny numer jeden, dlatego mocno Wam polecamy – poszukajcie w bibliotekach czy księgarniach Alberta i poznajcie go bliżej – nie pożałujecie!

http://www.mamawdomu.pl/2015/03/albert-albertson.html

Jakie książki są najlepsze dla dzieci? Wydaje mi się, że te, w których mogą identyfikować się z głównym bohaterem, a jeśli do tego historie opisane są w zabawny sposób to sukces murowany! Takie właśnie są według mnie opowieści szwedzkiej pisarki Gunilli Bergstrom.

Nie wiem co takiego jest w tej Szwecji, czy to specyficzny klimat czy przepiękne warunki przyrody, a może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Yeti Benjamin Chaud, Eva Susso
Ocena 7,4
Yeti Benjamin Chaud, Eva...

Na półkach: ,

http://www.mamawdomu.pl/2014/02/gdzie-mieszka-yeti.html

Główni bohaterowie to dwaj bracia: Uno i Mati, w wieku podobnym do moich dzieci, a Krzyś i Damianek lubią identyfikować się z postaciami z bajek. Historia zaczyna się od zwykłego wyjścia w góry. Chłopcy jeżdżąc na deskach trochę się zgubili. Szukają drogi powrotnej i w tym momencie spotykają na swojej drodze Yeti. W pierwszej chwili są przerażeni, ale szybko zauważają, że ten Yeti to całkiem przyjazny gość.

Opowiadanie jest bardzo ciekawe, dobrze się je czyta, a zachwycające ilustracje Benjamina Chauda to zdecydowane powody, które skusiły mnie, by sięgnąć po tą książkę.

http://www.mamawdomu.pl/2014/02/gdzie-mieszka-yeti.html

Główni bohaterowie to dwaj bracia: Uno i Mati, w wieku podobnym do moich dzieci, a Krzyś i Damianek lubią identyfikować się z postaciami z bajek. Historia zaczyna się od zwykłego wyjścia w góry. Chłopcy jeżdżąc na deskach trochę się zgubili. Szukają drogi powrotnej i w tym momencie spotykają na swojej drodze Yeti. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.mamawdomu.pl/2013/03/galgankowy-skarb-z-lengren-recenzja.html

Po przeczytaniu pierwszy raz tej historyjki nie byłam do niej przekonana. Zdziwiło mnie zatem, gdy mój młodszy synek – Damianek przynosił mi po kilka razy akurat tą książeczkę prosząc o poczytanie. Nie wiem czy bardziej spodobało mu się pokazywanie poszczególnych osób czy miejsc na ilustracjach w książeczce, o których mu czytałam czy może mama udająca płaczącą Kasię („-Aa… aa… a! Bee… ee… e! Ja moją szmacia…ną laleczkę chcę!”)

Plusy tej pozycji to miły, łatwo wpadający w ucho wierszyk, duża ilość ilustracji w starym stylu (podobne jak kiedyś były w „Świerszczykach”), ciekawa i dobrze kończąca się historia. I co najważniejsze grube strony, czyli pozycja dozwolona dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero poznają książki.

http://www.mamawdomu.pl/2013/03/galgankowy-skarb-z-lengren-recenzja.html

Po przeczytaniu pierwszy raz tej historyjki nie byłam do niej przekonana. Zdziwiło mnie zatem, gdy mój młodszy synek – Damianek przynosił mi po kilka razy akurat tą książeczkę prosząc o poczytanie. Nie wiem czy bardziej spodobało mu się pokazywanie poszczególnych osób czy miejsc na ilustracjach w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dlaczego rekiny nie chodzą do dentysty? Historyjki dla ciekawskich dzieci Christian Dreller, Petra Maria Schmitt, Heike Vogel
Ocena 7,6
Dlaczego rekin... Christian Dreller, ...

Na półkach: ,

Czy Wasze dzieci też zadają milion pytań na minutę? Czy znacie odpowiedzi na wszystkie? Ciekawość to piękna cecha u dzieci. Maluchy poprzez pytania uczą się odbierać otaczający nas świat, a przy tym chłoną wiedzę jak przysłowiowe gąbki. Jednak my dorośli, nie zawsze potrafimy odpowiedzieć na zadane pytania. Ostatnio wybrałam się do księgarni w poszukiwaniu książek, które pomogą mi nauczyć chłopców czegoś nowego i pomóc przy szukaniu odpowiedzi.
Książka pisana jest w formie krótkich scenek, a bohaterowie zadają pytania pod wpływem jakiegoś zdarzenia. Dzięki temu nie jest nudna, a dzieci chętnie słuchają opowiadań, szczególnie na dobranoc. A i pytania są bardzo ciekawe! Czy wiecie dlaczego Indianin nie nosi brody lub dlaczego żyrafa ma taką długą szyję? Historyjki dla ciekawskich dzieci zawierają odpowiedzi na 22 pytania i to nie tylko abstrakcyjne, ale i te często zadawane przez dzieci jak np. „dlaczego morze jest niebieskie” lub „dlaczego czasami męczy nas czkawka”.

Autorzy (Petra Maria Schmitt i Christian Dreller) wykonali świetną robotę! Z czystym sumieniem mogę Wam polecić tą książkę. Do tego poza ciekawymi historyjkami na uwagę zasługują ilustracje, które poza walorami estetycznymi służą do wytłumaczenia danego problemu.
Czytamy z chłopakami na dobranoc po jednej opowieści i nie tylko oni są zachwyceni, ja również. Przyznaję się, że nie znałam odpowiedzi na większość pytań zawartych w książce. Wraz z wiekiem tracimy umiejętność zadawania dziwnych pytań, a tym samym nie poznajemy na nie odpowiedzi. Na szczęście przy dzieciach mamy okazję dowiedzieć się czegoś nowego.

http://www.mamawdomu.pl/2014/09/historyjki-dla-ciekawskich-dzieci.html

Czy Wasze dzieci też zadają milion pytań na minutę? Czy znacie odpowiedzi na wszystkie? Ciekawość to piękna cecha u dzieci. Maluchy poprzez pytania uczą się odbierać otaczający nas świat, a przy tym chłoną wiedzę jak przysłowiowe gąbki. Jednak my dorośli, nie zawsze potrafimy odpowiedzieć na zadane pytania. Ostatnio wybrałam się do księgarni w poszukiwaniu książek, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie spotkałam się wcześniej z książkami autorstwa Oliviera Jeffersa. A szkoda, bo nie tak łatwo je teraz dostać. Po zapoznaniu się z „Chłopcem i pingwinem” (którą to książkę napisał i zilustrował), szukałam kolejnych jego dzieł. Niestety po wyczerpaniu nakładu, nie są wznawiane, więc warto na bieżąco się w nie zaopatrzyć. Ale wróćmy do książki …

Opowieść zaczyna się tak: „Był sobie raz chłopiec i pewnego dnia w drzwiach jego domu stanął pingwin”. Nie chcielibyście, żeby do Waszych drzwi zapukał mały, słodki pingwin? Problem w tym, że zwierzak był bardzo smutny. Chłopiec bardzo chciał mu pomóc. Zaczął szukać informacji o tym gdzie mieszka pingwin, aby pomóc mu wrócić do domu. Zdradzę Wam, że udało mu się odprowadzić pingwina na Biegun Północny, jednak to nie koniec tej pięknej historii. Reszty możecie dowiedzieć się z książki.

Dlaczego tak bardzo polubiliśmy właśnie tę książkę? Bo prostymi słowami przenosi nas w magiczny świat, w którym wśród wersów znajdujemy bardzo ważne przesłanie o tym jak ważna jest przyjaźń. Autor używając tak małej ilości słów, opowiada tak wiele. A ilustracje? Sami spójrzcie czy nie są zachwycające?

http://www.mamawdomu.pl/2014/01/chlopiec-i-pingwin-oliver-jeffers-recenzja.html

Nie spotkałam się wcześniej z książkami autorstwa Oliviera Jeffersa. A szkoda, bo nie tak łatwo je teraz dostać. Po zapoznaniu się z „Chłopcem i pingwinem” (którą to książkę napisał i zilustrował), szukałam kolejnych jego dzieł. Niestety po wyczerpaniu nakładu, nie są wznawiane, więc warto na bieżąco się w nie zaopatrzyć. Ale wróćmy do książki …

Opowieść zaczyna się tak:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Głównych bohaterów oczywiście nie trzeba przedstawiać! A co wymyślili tym razem? Założyli biuro detektywistyczne! Udało im się nawet trafić na kilka ciekawych zleceń, które jak to w ich zawiłym i pełnym przygód życiu bywa, wplątują ich w niebezpieczną, kryminalną historię. Będą duchy, kosiarkomeni i zielone żabki, a wszystko po to by odnaleźć zaginiony klawicyngiel!

Cała historia podzielona jest na 28 dosyć krótkich rozdziałów, co zdecydowanie ułatwia czytanie. Na końcu każdego z nich zamieszczona jest, krótka, jednozdaniowa zajawka do kolejnego odcinka. To podoba się moim dzieciom najbardziej, zachęca ich do słuchania kolejnych opowieści.

Na końcu książki znajduje się mini poradnik prawdziwego detektywa z mnóstwem zadań do wykonania i quizem: czy jesteś dobrym detektywem!

Już dawno nie widziałam moich dzieciaków tak wciągniętych w słuchanie bajek (od czasu fascynacji Pippi Pończoszanką)! Co podoba im się najbardziej? Myślę, że podobieństwo do Bolka i Lolka. Też są braćmi, często kłócą się i sobie dokuczają, tak jak bohaterowie książki, a i jeden drugiego nie dałby skrzywdzić. Do tego mają podobne szalone pomysły i są żądni przygód.

Czy książka ma minusy? Może to, że dziecko nie zawsze zrozumie humor autora, ale za to czytający rodzic ma niezłą zabawę.

http://www.mamawdomu.pl/2014/11/na-tropie-niekoniecznie-udanych-eksperymentow.html

Głównych bohaterów oczywiście nie trzeba przedstawiać! A co wymyślili tym razem? Założyli biuro detektywistyczne! Udało im się nawet trafić na kilka ciekawych zleceń, które jak to w ich zawiłym i pełnym przygód życiu bywa, wplątują ich w niebezpieczną, kryminalną historię. Będą duchy, kosiarkomeni i zielone żabki, a wszystko po to by odnaleźć zaginiony klawicyngiel!

Cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Harve Tullet autor bestsellerowych książeczek m.in. Naciśnij mnie i Turlututu, a kuku to ja jest dla nas autorem numer jeden jeśli chodzi o lektury. Po jego nowej pozycji spodziewałam się naprawdę wiele, wręcz prawdziwej bomby, która przebije poprzednie książeczki. Po zapoznaniu się z treścią, zapytałam chłopców czy im się podobała „Tak fajna, przeczytaj jeszcze raz mamo”. Oni byli zachwyceni, a ja rozczarowana. Dlaczego? Ponieważ podeszłam do książki stereotypowo, bo jak to możliwe, że bohaterowie nas wręcz wyganiają i pytają czy nie możemy przyjść później?! A możliwe! Ponieważ książeczka jest jeszcze nie skończona, nie ma tytułu, nie ma opowieści. To taka niecodzienna historia o tym jak powstaje bajka. Autor w charakterystyczny dla siebie sposób pokazuje nam, że pisanie opowieści dla młodych czytelników, nie jest sprawą ani prostą, ani łatwą, potrzeba cierpliwości i czasu.

Tullet chciał tym razem pokazać coś innego, zaciekawić dzieci tym co się dzieje w książce gdy nikt jej nie czyta. Tak jak w bajce „Toy Strory” zabawki żyją własnym życiem, gdy nie ma w pobliżu dzieci, tak samo może być z bohaterami książek.. Autor ma świetne podejście do dzieci, wie czym ich zainteresować, do tego ma niesamowitą wyobraźnię, a przy jego książkach można ciekawie spędzać czas całą rodziną. Panie Tullet więcej książek prosimy!

http://www.mamawdomu.pl/2013/11/a-gdzie-tytul.html

Harve Tullet autor bestsellerowych książeczek m.in. Naciśnij mnie i Turlututu, a kuku to ja jest dla nas autorem numer jeden jeśli chodzi o lektury. Po jego nowej pozycji spodziewałam się naprawdę wiele, wręcz prawdziwej bomby, która przebije poprzednie książeczki. Po zapoznaniu się z treścią, zapytałam chłopców czy im się podobała „Tak fajna, przeczytaj jeszcze raz mamo”....

więcej Pokaż mimo to