Biblioteczka
2024-04-17
2021-11-06
2021-04-11
2021-04-14
Druga część "Białej Masajki" jest dobrym uzupełnieniem życiowej historii Corinne a niekoniecznie nadającym się faktycznie do pierwotnej opowieści. Autorka opowiada o tym, jak stanęła na nogi, odzyskała pewność siebie, na powrót przystosowywała się do życia w zachodniej cywilizacji.
Z jednej strony widać, że odbudowanie standardu życiowego sprzed migracji do Kenii zajęło jej lata, podczas których nie oszczędzała się i dawała z siebie wszystko, godząc pracę, opiekę nad córką i znajdując czas na przyjaźnie i rozrywkę.
Z drugiej trudno uwierzyć w jej brak pewności siebie, kiedy osiąga swój sukces w oparciu o pracę akwizytorki. Ale już wcześniej dała się poznać jako energiczna kobieta interesu, więc do jej subiektywnej opinii na własny temat podchodzę jakkolwiek z dystansem. Skłaniam się wręcz ku opinii, że Corinne była właściwym człowiekiem na właściwym miejscu - by przeżyć to wszystko (z akcentem na "przeżyć"), nie złamać się i odbudować dobrobyt dla córki i siebie. Ma wyraźnie silną psychikę, jest odważna, ktoś inny mógłby nie dać temu wszystkiemu rady. To dobrze, że tacy ludzie dzielą się swoją siłą, by inspirować innych do pokonywania trudności czy własnych ograniczeń.
(Ale jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że miała nieprzyzwoicie dużo szczęścia.)
Szczególnie interesujące wydają mi się fragmenty o genezie powstania "Białej Masajki" oraz o życiu debiutującej autorki, która z dnia na dzień praktycznie stała się celebrytką i woda sodowa nie uderzyła jej do głowy.
Oraz o wyprawie na Kilimandżaro.
Styl narracji poprawił się niewiele o ile w ogóle. W ogóle nie dziwię się problemom wydawniczym, a jednocześnie sukcesowi - pierwszy tom zaskarbił sobie uznanie czytelników dzięki swojej autentyczności, szczerości i niewymuszonej wdzięczności za dobro okazywane przez obcych ludzi. Drugi też taki jest, ale z innych przyczyn. Z pewnością wielu czytelników rozczaruje brak czynnego elementu "Afryki" w tym żegnaniu Afryki. Ale sporo wynagradza relacja ze wspinaczki, tutaj klaruje się już nawet coś na kształt stylu i czyta się wcale dobrze.
Nie wiem, czy jest to dostateczna motywacja, by sięgać po tom trzeci, ale gdyby Napirai opowiedziała tam o swoich doświadczeniach ze spotkania czarnej części rodziny, to myślę, że byłoby warto.
Druga część "Białej Masajki" jest dobrym uzupełnieniem życiowej historii Corinne a niekoniecznie nadającym się faktycznie do pierwotnej opowieści. Autorka opowiada o tym, jak stanęła na nogi, odzyskała pewność siebie, na powrót przystosowywała się do życia w zachodniej cywilizacji.
Z jednej strony widać, że odbudowanie standardu życiowego sprzed migracji do Kenii zajęło...
2008
Pierwsza i prawdopodobnie jedna z dwóch autobiografii, jakie kiedykolwiek przeczytam. Pierwsze swoje spotkanie z tym gatunkiem oceniam bardzo pozytywnie, zwłaszcza że wypożyczyłam ją właściwie nie wiedząc, co biorę.
To niesamowite, że Seles napisała tę książkę. O takich rzeczach czyta się w thrillerach, dramatach, ale w prawdziwym życiu wypadki zalicza się do tematów "brzydkich", które trzeba trzymać w ukryciu. Nie wiem, czy książka była częścią jej terapii, żeby dość do siebie po ataku, ale to naprawdę nie wydaje się mieć znaczenia. Tenisistka pisze prosto, bez przesadnego dramatyzmu, a i tak doskonale się ją rozumie. Przeplatany układ wspomnień najstarsze-nowsze-starsze-nowsze-najnowsze też prezentuje się dobrze. Jest lepszy niż gdyby opowiedziała swoje życie po kolei, od dzieciństwa, przez okres dojrzewania etc.
Jest to książka żywego człowieka, a nie o sztucznym charakterze, więc jest naturalna i czuje się jej prawdziwość. I to jest w tej autobiografii piękne.
Pierwsza i prawdopodobnie jedna z dwóch autobiografii, jakie kiedykolwiek przeczytam. Pierwsze swoje spotkanie z tym gatunkiem oceniam bardzo pozytywnie, zwłaszcza że wypożyczyłam ją właściwie nie wiedząc, co biorę.
To niesamowite, że Seles napisała tę książkę. O takich rzeczach czyta się w thrillerach, dramatach, ale w prawdziwym życiu wypadki zalicza się do tematów...
2015-04-07
Przeczytanie tej książki było dla mnie sprawą honorową, ale biografia nie należy zdecydowanie do najczęściej czytanych przeze mnie gatunków, więc pewnie nie jestem w stanie jej właściwie ocenić. Napiszę więc tylko o ogólnych wrażeniach.
Co mi się najbardziej rzuciło w oczy, to styl Kienzler: wahający się od akademickiej sztywności po ton wręcz plotkarskiej sensacji. Pierwsze trochę nudzi, drugie może irytować bez pobłażliwego podejścia. Konopnicka na szczęście nigdy nie była dla mnie żywym (czy też martwym, w każdym razie ludzkim) pomnikiem Polskości, a jednak odnoszę wrażenie, że autorka chciała wsadzić kij w mrowisko.
Jeśli chodzi o samą treść, to dając mimo wszystko kredyt zaufania autorce, zdarzają się całkiem ciekawe fragmenty porównujące różne stanowiska i hipotezy. Niezależnie od tego czy zgodzimy się, że Konopnicka świadomie kreowała swój wizerunek, czy stwierdzimy, że po prostu miała automatyczną babską skłonność do kontrolowania ludzkiej opinii na swój temat: kwestie sporne w jej biografii są dobrze naświetlone i komentowane, choć nie jednoznacznie rozwiązywane - co właściwie na plus, bo skoro jest tyle sprzeczności, to dowód koronny zdaje się nie ma prawa istnieć. Choć z pewnością takie gdybajki nie wszystkim czytelnikom przypadną do gustu.
Z jakiegoś powodu rozdziały "przed karierą pisarską" wydają mi się bardziej rozwinięte, niż te z czasów popularności. Prawdopodobnie jest to związane z ilością dostępnych materiałów, ale mam pewien niedosyt. Z drugiej strony ogólna objętość książki nie odstraszy tych, którzy właściwie mieliby ochotę przeczytać COŚ na temat poetki w oparciu o jakieś listy, a nie notatki z Wikipedii, ale odstrasza ich akademicka kniga monograficzna.
Przeczytanie tej książki było dla mnie sprawą honorową, ale biografia nie należy zdecydowanie do najczęściej czytanych przeze mnie gatunków, więc pewnie nie jestem w stanie jej właściwie ocenić. Napiszę więc tylko o ogólnych wrażeniach.
Co mi się najbardziej rzuciło w oczy, to styl Kienzler: wahający się od akademickiej sztywności po ton wręcz plotkarskiej sensacji....
Waham się między opinią, czy to smutna historia o tragicznej miłości, czy (bez owijania w bawełnę) szkodliwy romantyzm, który w trzy lata z niezależnej i pewnej siebie kobiety uczynił wrak fizyczny i psychiczny.
Trudno też skomentować styl, ponieważ pamiętnik ten napisała biznesmenka, która wcześniej nie miała doświadczenia literackiego. To szczere wspomnienia trudnego i skromnego życia, walki o byt i zdrowie, które momentami prowadzą donikąd, tworzą tylko jakiś ogólny obrazek społeczno-kulturowy. Nie ma w tym fabularyzowanej przyczynowo-skutkowej spójności narracyjnej ani kulturoznawczej elokwencji. Po prostu życie. Trudne i żmudne. Corinne bardzo Kenią się zachwyca, wręcz ją idealizuje, choć z tego, co pisze, wiele dobrego jej tam nie spotkało.
Oprócz faceta, który był ładny.
Z tym mam największy problem.
Zakochała się, no dobrze. Swojego grzecznego chłopaka ze Szwajcarii nigdy nie kochała, po prostu był dla niej miły. A Lketinga taki dziki, pierwotny. Takie to erotyczne, miłość jedna na milion. Co prawda sobie nie pogadają, bo żadne nie rozmawia za bardzo po angielsku, ale cóż to znaczy wobec miłości. Na pewno miłość jest uniwersalna na całym świecie i kieruje się jednakowymi wartościami, a jeśli nawet nie, to na pewno miłość pomoże im znaleźć wspólny grunt.
Bo był ładny.
Corinne weszła w kulturę, o której guzik wiedziała nawet jeszcze w dniu ślubu. Prawie czekałam, czy pozwoli się okaleczyć, przecież Masajowie to taki wspaniały, dumny acz prosty lud, a jej wybranek jest najwspanialszy ze wszystkich.
Bo ŁADNY.
Trochę w głowie mi się nie mieści, że oboje wmówili sobie, że małżeństwo da im tyle szczęścia. Ona miała romantyczne wyobrażenie o miłości i idealizowała Afrykę, a dla niego było normalne, że żona należy do niego i chociaż może mieć swoje kozy, to owoce jej codziennej harówy należą do niego. Nie ma pieniędzy na nowy towar do sklepu? Niech wypłaci z banku! Bo pieniądze padają białasom z nieba.
Ale jak mieliby to sobie obgadać, skoro ledwo się porozumiewali.
Waham się między opinią, czy to smutna historia o tragicznej miłości, czy (bez owijania w bawełnę) szkodliwy romantyzm, który w trzy lata z niezależnej i pewnej siebie kobiety uczynił wrak fizyczny i psychiczny.
więcej Pokaż mimo toTrudno też skomentować styl, ponieważ pamiętnik ten napisała biznesmenka, która wcześniej nie miała doświadczenia literackiego. To szczere wspomnienia trudnego i...