-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2017-04-21
2017-01-04
Brak mi słów.
Ta książka była tak denna, bez polotu, bez emocji, bez jakiegokolwiek zwrotu, który, by mnie zaskoczył...
Bohaterowie zwyczajnie głupi, płascy.
Styl przedstawienia historii straszny. Dawno tak się nie męczyłam czytając.
Szok i niedowierzanie, że autorką jest ta sama osoba, która napisała P.S. Kocham Cię.
Najgorsza książka od lat na mojej liście.
Brak mi słów.
Ta książka była tak denna, bez polotu, bez emocji, bez jakiegokolwiek zwrotu, który, by mnie zaskoczył...
Bohaterowie zwyczajnie głupi, płascy.
Styl przedstawienia historii straszny. Dawno tak się nie męczyłam czytając.
Szok i niedowierzanie, że autorką jest ta sama osoba, która napisała P.S. Kocham Cię.
Najgorsza książka od lat na mojej liście.
Nie mogę uwierzyć, że tak marna książka ma tak dobrą ocenę.
Marna, tak, choć na usta cisną się bardziej konkretne słowa.
Podeszłam do niej z pewnymi oczekiwaniami: lekka i przyjemna, na jeden dzień, pewnego rodzaju zapychacz. Z lekkim dramatem w tle, ale zabawna.
Co dostałam? Totalnie infantylną, pozbawioną jakiejkolwiek przemyślanej akcji.
Nie wiem co jest najsłabszym punktem. Dialogi, postacie, czy totalne spieprzenie fajnych historii, które mogłyby genialne zbudować historię i z marnej młodzieżówki zrobić dobrą i wartą przeczytać new adult.
Zacznijmy od tych nieszczęsnych dialogów i humoru jak spod rynsztoka. Miało być zabawnie, sarkastycznie i z przymrużeniem oka, a wyszło gimnazjum jak z koszmaru z ludźmi bez mózgu i bez jakiegokolwiek zachowania. Gadają o niczym, a jak gadają, to się wyzywają. Relacje są tak płytkie jak pusta studnia, a bohaterowie pozbawieni zupełnie charakteru.
Główna bohaterka to zwyczajna gówniara, która miała być chyba waleczną, broniącą koleżankę przed poniżeniem, dowcipną i zdystansowaną prawie dojrzałą osobą. A wyszła tak irytująca, wnerwiająca postać, że za każdym razem, gdy przychodziły jej przemyślenia rzygałam tęczą. Zadufana w sobie hipokrytka, bez mózgu. Poza czubkiem własnego nosa i Kayli nie widzi nic. I oczywiście wojny z Jack’iem. Kolejnym głupim i bezmyślnym człowiekiem. Miał być mroczny i pociągający w swojej oziębłości, a wyszedł zwykły cham z pryszczami.
Niby przyjaciółka głównej bohaterki to pozbawiona mózgu tępa idiotka. Niby przyjaciółka, bo Isis jest przez nią traktowana jak gówno. Kayla jest piękna, choć złości się że ktoś tak mówi, bo uważa, że ma też inne zalety. NIE. NIE MA. Jest tylko piękna.
Pojawiają się jeszcze stereotypowy kujonek i wredna suka.
Bo powieść jest taaaaaaka INNA.
Co do całej fabuły… dno. Wszystko opiera się na tak zwanej „wojnie” głównych bohaterów, a w tle mamy trzy fajne historie. Czyli przeszłość Isis, przeszłość jej matki i tragedia, która rozdzieliła Jack’a, kujonka i wrednej suki, a także Sophie.
Oczywiście nie ma sensu się na tym skupiać, bo lepiej jest ciągnąć debilne utarczki dwójki bohaterów na które pozwalają np. nauczyciele, ale co gorsza! Sam dyrektor bierze w nich udział z „wyższych celów”.
W szkole wiadomo, że są ludzie, którzy dzielą się na tło, na zakochane w mrocznym księciu, na zakochane w mrocznym księciu i jednocześnie będące kółeczkiem adoracji wrednej suki i na futbolistów. I jest jeszcze nożownik, którego lubię najbardziej i żałuję, że jest go tak mało.
Jedyne co można uznać na plus w tej totalnie żałosnej pozycji, to zakończenie, które jest inne niż sztampowe „żyli długo i szczęśliwie”, ale oczywiście przeprowadzone przez autorkę tak samo bezmyślnie jak wszystko w tej książce, więc częstym w moim przypadku było uderzanie dłonią o czoło (pewnie w próbie reanimacji mózgu).
Nie polecam nikomu. Naprawdę. Ta książka nie ma prawa nazywać się książką, bo to blogaskowy twór pisany przez nabuzowaną hormonami nastolatkę, która przeżywa właśnie największe życiowe tragedie, czyli pryszcze i koniec sezonu ulubionego serialu (no chyba, że to M jak Miłość, to ma tylko jeden problem).
Nie mogę uwierzyć, że tak marna książka ma tak dobrą ocenę.
więcej Pokaż mimo toMarna, tak, choć na usta cisną się bardziej konkretne słowa.
Podeszłam do niej z pewnymi oczekiwaniami: lekka i przyjemna, na jeden dzień, pewnego rodzaju zapychacz. Z lekkim dramatem w tle, ale zabawna.
Co dostałam? Totalnie infantylną, pozbawioną jakiejkolwiek przemyślanej akcji.
Nie wiem co jest najsłabszym...