Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Polski Ład - kompendium 2022 Angelika Borowska, Katarzyna Dorociak, Kinga Jańczak, Małgorzata Lewandowska, Ewa Szpytko-Waszczyszyn, Katarzyna Tokarczyk, Agnieszka Walczyńska
Ocena 8,0
Polski Ład - k... Angelika Borowska, ...

Na półkach:

Byłam pewna, że to niemożliwe, a jednak!

Jestem małym przedsiębiorcą, a księgowość i kadry to dla mnie czarna magia, wejście Polskiego Ładu, wcale nie ułatwiło mi zrozumienia "co z czym, po co i na kiedy". Mimo wszystko księgowość prowadzę sama, więc wiedziałam, ze temat muszę zrozumieć. Czytałam wiele artykułów i opracowań, ale wszystko, jakby napisane "nie po ludzku". Rwałam włosy z głowy, aż trafiłam na to kompendium. Choć za eksperta w tym temacie nadal się nie uważam, to jednak wiele rzeczy rozjaśniło się w mojej głowie i już wiem "co z czym, po co i na kiedy". Infografiki, przykłady, prosty język dla przeciętnego Kowalskiego - serdecznie polecam. Byłam pewna, że i tak tego nie ogarnę, że to niemożliwe, a jednak!

Byłam pewna, że to niemożliwe, a jednak!

Jestem małym przedsiębiorcą, a księgowość i kadry to dla mnie czarna magia, wejście Polskiego Ładu, wcale nie ułatwiło mi zrozumienia "co z czym, po co i na kiedy". Mimo wszystko księgowość prowadzę sama, więc wiedziałam, ze temat muszę zrozumieć. Czytałam wiele artykułów i opracowań, ale wszystko, jakby napisane "nie po...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki O matko i córko! Duet mamy i córki, z którym nie można się nudzić Katarzyna Błędowska, Paulina Błędowska
Ocena 6,7
O matko i córk... Katarzyna Błędowska...

Na półkach: ,

Paulina i Kasia Błędowskie to dwie inspirujące osoby, które w 2015 założyły kanał na YouTube o nazwie „O matko i córko”. Dzięki swojej naturalności, pozytywnemu nastawieniu oraz ukazaniu, nie często spotykanej, bliskiej relacji pomiędzy nastolatką, a jej mamą, kanał odnosi coraz większe sukcesy i zdobywa rzeszę fanów.

Ta książka to zbiór licznych historyjek o życiu młodej dziewczyny i jej mamy. Opowieść zaczyna się już od momentu kiedy Pani Kasia zaszła w ciążę, a nawet jeszcze wcześniej – od tego jak bardzo tego pragnęła, aż wreszcie się stało. Począwszy od wielkiej radości na tę wieść, po ogromne wyczekiwanie na narodziny upragnionego dziecka, po jego dzieciństwo i dni szkole, związane z tym wspomnienia, osiągnięcia, a także doznane przykrości.

Narracja jest prowadzona w formie dialogu. Przeplatana wypowiedź Pauliny i jej mamy, to sposób na poznanie obu kobiet oraz ich punktu widzenia. Pani Kasia ze swojej strony opowiada o trudzie i radości macierzyństwa, o wysiłku, który trzeba w to wnieść, ale i szczęściu oraz satysfakcji, jakie to ze sobą niesie. Osoba Pauliny to dowód na to, jak ważne jest wsparcie rodzica, dla którego największym wyzwaniem jest być oparciem dla dziecka, gdy jest ono nastolatkiem.

Kasia próbuje pokazać, że dobre relacje z dzieckiem nie biorą się znikąd. To ciężka praca i serce w nią wkładane od samego początku macierzyństwa. Budowanie jej opiera się na miłości, zrozumieniu i czasie poświęconym na byciu razem. Nie wpiera, że nie popełniła błędów, bo jest świadoma, że być może w pewnych sytuacjach mogła postąpić inaczej, ale jest dumna ze swojej córki, z tego jaka kobieta z niej wyrasta, cieszy się, że wysiłek włożony w wychowanie córki zaprocentował tym, że teraz mogą być nie tylko matką i córką, ale także najbliższymi przyjaciółkami.
Mama Pauliny mówi o rozsądnym podejściu do wychowania. O byciu blisko, ale nie zatraceniu się w tym, by nie zapomnieć, że jednak jest się matką. Właściwie przede wszystkim matką.

"Kasia: Na polu mody zyskałam przyjaciółkę. Myślę, że czym starsza będzie, tym na więcej tematów będę z nią mogła porozmawiać. Cieszę się z tego i nie mogę doczekać. Póki co mam hamulce, ale za dwa, trzy lata będę miała najwspanialszą przyjaciółkę na świecie. Paulina traktuje mnie normalnie, cały czas mi się zwierza, prosi o rady, ale teraz i ja mam kogoś takiego w domu i to mnie bardzo cieszy. Jestem szczęśliwa."

Paulina pokazuje, że tak bliska relacja jest dla niej czymś naturalnym. Nie wstydzi się tego, że to właśnie mama jest jej najlepszą przyjaciółką, z którą dzieli się swoim szczęściem, ale i różnymi rozterkami. Bycie nastolatką nie musi wykluczać bycia córką – chodzi o to, że nawet gdy dorastamy, nie musimy całkowicie zamykać się przed rodzicami, bo to właśnie oni byli i będą zawsze, mimo wszystko – i właśnie to było tu opowiedziane.

Spotkałam się z opinią, że treść tej książki niczego nie uczy. No jasne, z jednej strony się zgodzę, to przecież nie poradnik, to opowieść o życiu zwykłej matki i zwykłej nastolatki. Z drugiej strony jednak mimo że nie uczy, to ogromnie inspiruje i chyba właśnie tym miała być. Właśnie inspiracją i dowodem, że możliwe jest, by być matką dla swojej córki, a jednocześnie jej przyjaciółką. I że można być nastolatką, bez wyrzekania się bycia córką. A także, że możliwe jest być nie tylko córką, ale i przyjaciółką. Jeśli wiecie o co mi chodzi... Jeśli nie to na pewno dowiecie się, po przeczytaniu tej wyjątkowej pozycji.

"Paulina: Postanowiłam spełnić marzenie mojej mamy, ale jednocześnie zrobić coś razem z nią. Zdecydowałam, że zrobimy sobie niewielki, wręcz symboliczny, ale dla nas niezwykle ważny tatuaż. […] Wybrałyśmy projekt serca, bo najlepiej oddawał to, co nas łączy: bezwarunkową miłość. Tak jak pisałam, przyjaźnie i koleżanki przeminą, mama jest jedna na zawsze, a tatuaż będzie mi o niej przypominał, gdy będzie gdzieś daleko."

Czy jest ona wybitna? Nie, w końcu opowiada tylko o perypetiach prostej kobiety i normalnej nastolatki. I to najprawdopodobniej urok tej książki. Że jest tak przyziemna, tak prosta, a jednocześnie czyta się ją przyjemnie. Być może to dzięki temu, że zarówno Kasia, jak i Paulina są bardzo pozytywnymi osobami, co można wyczuć w trakcie czytania (nawet nie znając kanału dziewczyn), mimo ukazania, że ich życie nie jest idealne i nie raz miały pod górkę (z czego wielu fanów nie zdaje sobie sprawy).

Czuję się również zobowiązana, by wspomnieć, o przecudownej oprawie graficznej. Książka jest wypełniona wieloma zdjęciami – zarówno z sesji, w której brały dziewczyny udział na rzecz wydania tej pozycji, jak i wieloma fotografiami z prywatnego albumu. Właśnie taka forma wydania sprawia, że jest ona jeszcze bardziej atrakcyjna dla czytelnika.

Fani Pauliny i Kasi z pewnością będą tą książką oczarowani, zawiera ona przede wszystkim wiele historii, o których dziewczyny nie wspominały na kanale. Myślę jednak, że osoby, które nie znają kanału O matko i córko również powinny być z tej pozycji zadowolone, szczególnie, jeśli w jakiś sposób interesuje ich temat relacji matka – córka, tego jak zbudować wspólną więź i zdrową relację. Jak być matką i córką, ale także przyjaciółką – okazuje się, że to możliwe.

--------------------------------------
https://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2019/01/64-o-matko-i-corko-katarzyna-i-paulina.html

Paulina i Kasia Błędowskie to dwie inspirujące osoby, które w 2015 założyły kanał na YouTube o nazwie „O matko i córko”. Dzięki swojej naturalności, pozytywnemu nastawieniu oraz ukazaniu, nie często spotykanej, bliskiej relacji pomiędzy nastolatką, a jej mamą, kanał odnosi coraz większe sukcesy i zdobywa rzeszę fanów.

Ta książka to zbiór licznych historyjek o życiu młodej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jej popsuł się samochód. On zaoferował pomoc. Przypadek był początkiem miłości.
Obietnice zostają złamane. Serca pobudzone. Marzenia urzeczywistnione.

Pełna energii Maja ma głowę pełną szalonych pomysłów – wrzucić starego opla do Wisły...? Czemu nie! Nieprzewidywalność i radość dziewczyny sprawiają, że Kamil pragnie poznać ją bliżej. Szybko okazuje się, że w tej dwójce kryją się bratnie dusze, ale oboje stawiają sobie granice, do pokonania tylko przez prawdziwą miłość, od której pragną uciec. Samotność jednak zbliża ich do siebie, a ta bliskość na nowo maluje ich światy. Maja i Kamil otwierają się na przyjaźń, próbując zagłuszyć głosy serca. Walczą, ale przegrywają. Czy jest dla nich nadzieja?

"Kochał ją. Tak jak się kocha po raz pierwszy i po raz ostatni. Tak jak się kocha tylko raz."

Podobno lepsza jest najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo, więc nie będę kłamać. Nie Was. I nie tu. Przykro mi, że dowiadujecie się tego ode mnie, ale ktoś musiał Wam to powiedzieć – 10 maja obowiązkowo powinniście pobiec do księgarni oraz załatwić sobie wolny wieczór, bo Wszystkie twoje marzenia, to książka obok której nie warto przechodzić obojętnie i dla której czas nie okazuje się zmarnowany. Przykro mi, może już mieliście inne plany (czyżby romantyczna kolacja z ukochanym...?), oraz możliwe, że odkładacie pieniądze na coś innego (sukienkę niedawno widzianą na wystawie lub wypad do kosmetyczki), tyle że, gdy tylko rozpoczniecie swoją krótką przygodę z najnowszą powieścią Agaty Czykierdy-Grabowskiej, uświadomicie sobie, że autorka tą książką wynagrodzi Wam porzucenie wcześniejszych planów.
Gdy wspominam swoje spotkanie z Mają oraz Kamilem, od razu robi mi się ciepło na sercu. Wszystkie twoje marzenia, to powieść sympatyczna oraz urocza – urzeka czytelnika już na początku. Oprowadza go po świecie młodych ludzi, przed którymi życie stoi otworem, nawet jeśli sami tego nie dostrzegają. Przedstawia reguły, którymi kieruje się miłość i jak się okazuje – one nie istnieją. Pokazuje świat, w którym po deszczu wschodzi słońce, wystarczy tylko wyjść z swojej kryjówki. Podnosi na duchu i otula czułością. Niesie promyk nadziei, a wraz z nim jego ciepło. Nie jest kolejną bajką, nie przedstawia rzeczywistości, w którą ciężko uwierzyć i nie jest jak sen, gdy sam już nie wiesz, co jest prawdą, a co nie. Agata Czykierda-Grabowska jest szczera z czytelnikiem, opisuje życie normalnych studentów, mierzy ich z problemami, które nie są obce wielu ludziom. Przypisuje Mai cechy osoby niegdyś skrzywdzonej, ale co najpiękniejsze – nie robi z niej ofiary, nie użala się nad nią, a daje nadzieję. Ciepły promyk nadziei, który tak bardzo oczarował w niej Kamila. Czytając Wszystkie twoje marzenia, można pomyśleć, że autorka zapukała do drzwi Prawdziwej Miłości i ją obudziła, a ta oczarowana pasją Pani Agaty wpuściła ją do środka oraz opowiedziała jej o sobie, swoich pragnieniach, sekretach i nadziejach, ale także obawach, dostarczając tym samym materiałów na książkę, która zachwyca.

"Na chwilę zapanowała cisza, która wydłużała czas pomiędzy tym, co mieli, a tym, co im pozostanie."

Maja jest młodą kobietą z ikrą, która pragnie sięgać po swoje marzenia. Ale kryje się w niej również skryta i przestraszona dziewczyna, za którą wciąż podąża przeszłość. Maja jest jednak dowodem na to, że nawet gdy ktoś podcina nam skrzydła, to mogą one odrosną, ale trzeba dać sobie czasu, spróbować wybaczyć i patrzeć przed siebie, nigdy za. I że gdzieś czeka ktoś taki, kto nauczy nas na nowo latać.
Kamil za to jest pełnym uroku, luzu oraz wrodzonej naturalności mężczyzną. On także swoje przeżył, choć autorka nie skupia na tym dużej uwagi. Daje jednak znać, że każdy ma za sobą przeszłość, która boli, a mimo to życie trwa nadal i niesie ze sobą jeszcze mnóstwo niespodzianek. Wielu chłopak może zdawać się zbyt idealny, kolejny książę z bajki, tyle że w tym wypadku to nie jest tak. Kamil jest obrazem dobrego, wrażliwego młodego mężczyznę, a tacy na pewno istnieją.
Ten duet okazał się urzekający! Czytelnik pozostaje pod ogromnym wrażeniem naturalnej relacji pomiędzy tą dwójką oraz rozczulony ich emocjonalną bliskością. Kapitalne okazują się dialogi pomiędzy bohaterami – pełne zgryźliwych uwag, a jednak przepełnionych czułością. Tworzy to tak niesamowicie sympatyczną atmosferę, iż czytelnik zapomina o całym Bożym świecie oraz swoich problemach, mogąc odpocząć, wyciszyć się i uciec.
Do pary z gatunkiem New Adult idą sceny seksu, więc i tych tu nie zabrakło. Były one jednak subtelne i z wyczuciem igrały ze zmysłami czytelnika. Pobudzały wyobraźnię i nie narzucały nieprzyjemnych obrazów, które swoją wulgarnością mogłyby pozostawiać niesmak. Było czule, romantycznie i figlarnie.

"Wiedział, że czasami śmiech nie oznacza radości. Jest tylko maską, pod którą można się skryć."

Wszystkie twoje marzenia to książka, która z pewnością spełni Twoje czytelnicze pragnienia, jeśli tylko oczekujesz książki delikatnej, wyciszającej, ale pełnej ciepłych uczuć oraz urzekającej prostotą, a także naturalnością. Lekkiej, choć łapiącej za serce. Ogromnie polecam, szczególnie, gdy chcecie na chwilę zniknąć i zapomnieć. Wszystkie twoje marzenia radzi sobie w tym lepiej niż alkohol, kochani ♥

---------------
http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Jej popsuł się samochód. On zaoferował pomoc. Przypadek był początkiem miłości.
Obietnice zostają złamane. Serca pobudzone. Marzenia urzeczywistnione.

Pełna energii Maja ma głowę pełną szalonych pomysłów – wrzucić starego opla do Wisły...? Czemu nie! Nieprzewidywalność i radość dziewczyny sprawiają, że Kamil pragnie poznać ją bliżej. Szybko okazuje się, że w tej dwójce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok 2059. Londyn nie jest bezpiecznym miejscem dla ludzi takich jak Paige. Powstała tam przed dwustu laty Republika Sajonu stanowi zagrożenie dla jasnowidzów i nikt posiadający ten dar nie może spać spokojnie. Do tej pory Paige, zwana również Bladą Śniącą, starannie ukrywała swoje zdolności prowadząc podwójne życie, jednak wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko wywróciło się do góry nogami. Zostaje ona wysłana do tajemnej kolonii karnej dla odmieńców, zarządzanej przez pozaziemską rasę Rafaitów. Śniąca trafia pod skrzydła Naczelnika, który ma sprawować nad nią nadzór oraz ją trenować. Dziewczyna dowiaduje się tam więcej o świecie, w którym przyszło jej żyć oraz odkrywa spisek powstały za plecami jasnowidzów. Paige musi walczyć, aby odzyskać wolność, przeciwstawić się tyrani i przeżyć.

"Nadzieja to fundament rewolucji. Bez niej jesteśmy tylko prochem, który czeka, aż porwie go wiatr."

Gdybym miała podać powody, które sprawiają, że sięgamy po kolejne książki, powiedziałabym, że to nas szczerze fascynuje. Szalenie ekscytujący jest brak granic, zapewniany nam przez historie spotykane na kartach przeróżnych powieści. Bezmiar możliwości, brak limitu, jakichkolwiek ograniczeń. To porywające, wręcz uzależniające, bo gdy tylko zapragniemy, możemy udać się gdzie tylko chcemy. Odbyć podróż w przeszłość lub przyszłość, przenieść się do Hogwartu lub Londynu, a nawet w kosmos. Możemy podróżować pomiędzy światami, przekraczać granicę życia i śmierci, bo gdy czytamy przestaje ona istnieć. „Czas żniw” to właśnie jedna z tych książek, dla której wszelkie ograniczenia nie istnieją, a Samantha Shannon, niczym najlepsze biuro podróży, oferuje czytelnikowi niezapomnianą podróż w nieznane. Zapewnia wiele godzin pełnych atrakcji, tworząc niezwykle zajmujący plan wycieczki. Zabiera nas do krainy przesiąkniętej magią, oferując w programie podróży poznanie historii tego miejsca. I nie przypomina to ani trochę smętnych opowieści przewodnika oprowadzającego po muzeum, a budzi poczucie mile spędzonego wieczoru przy ognisku, gdy rozbrzmiewającym legendom towarzyszy akompaniament trzaskającego ognia. Tak tajemniczy klimat, z lekka usiany grozą, gwarantuje Pani Shannon, przenosząc swojego czytelnika do Londynu w 2059 roku. „Czas żniw” opiera się na motywie magii, a czytelnik rozpoczynając tę podróż wkracza do świata podzielonego na dwie konkurujące sfery, gdzie bycie odmieńcem traktowane jest za przestępstwo.

"Rzeczywistość została wypaczona. Byłam blisko świecy, ale płomień rozrastał się do piekielnych rozmiarów. Uwięziono mnie w piekarniku. Pot kapał z mojej skóry jak wosk. Ja byłam ogniem. Paliłam się. Przypiekałam i smażyłam - i nagle było mi zimno, rozpaczliwie pragnęłam ciepła, czułam, że umieram. Nie było niczego pomiędzy. Tylko nieograniczony, niekończący się ból."

Autorka stworzyła efektowną powieść, która otwiera wyobraźnię na abstrakcyjną rzeczywistość. Historia Sajonu, w którym żyją jasnowidze jest doskonale przemyślana i dopracowana. Samantha Shannon dopieszcza każdy szczegół, tworząc przy tym kapitalną całość. Koncepcja wykreowanego świata jasnowidzów jest zdumiewająca, ale przede wszystkim bardzo imponująca. Złożona rzeczywistość sprawia, że poznanie jej nie przychodzi łatwo, a wejście w tę krainę magii jest dość skomplikowane. Zdawać by się mogło, że Pani Shannon oszalała próbując przedstawić tak wielowymiarową ideę, bo tego nie da zrobić się dobrze. Ale autorka nie zrobiła tego dobrze, a wręcz bezbłędnie. Wielu autorów nie sprostałoby temu zadaniu, które jest niczym misja samobójcza, skazująca na potępienie ogromnej części czytelników, ale nie tym razem. Samantha Szannon zbudowała od podstaw nowy świat, złożony, ale prezentujący się spektakularnie i fascynujący już od początku. Jednak bez zmartwień, czytelnik zostaje umiejętnie oprowadzony, do książki dołączona jest mapa oraz słowniczek, gdzie na początek zagląda się bardzo często, ale z czasem wszystko staje się jasne, więc czyta się już znacznie łatwiej, przez co „Czas żniw” pochłania już całkowicie.

Tak jak wszystko inne, bohaterzy również zasługują na kilka ciepłych słów uznania. Nie mamy tu do czynienia z kolejną bezmyślną dziewczyną, Paige jest odważna, usilnie zwalcza wszelkie trudności, spiskuje i ciekawie rozkręca akcję. Nasza główna bohaterka odkrywa tajemnice Sajonu, obnażając intrygi władzy. Dziewczyna ceni sobie wolność oraz niezależność, choć pod tym względem bywa nieco naiwna, ślepo podążając za Jaxonem Hallem – szefem swojego gangu. Ale to kolejny bardzo ciekawy wątek, który zostaje pogłębiony z „Zakonie mimów”. Paige walczy o swoje wartości i niejednokrotnie poświęca jedno, by odzyskać coś innego. Autorka wyśmienicie nakreśliła postać naszej Bladej Śniącej, ale nie zapomniała przy tym o pozostałych bohaterach, jak Naczelnik, jej przyjaciel - Nick, czy Jaxon. Znakomicie nakreśliła relację, która łączyły ją z każdym z nich, niejednokrotnie nadmieniając zdarzenia z przeszłości, by dojść do obecnych stosunków. Kapitalnie wymodelowana została więź pomiędzy Paige, a Naczelnikiem – Samantha Shannon subtelnie tworzy między nimi bliską znajomość, nie śpiesząc się przy tym, a jedynie nakreślając, że coś jest na rzeczy. Wątek ten nie wybiega na przód, zostaje dyskretnie wplatany w fabułę na tyle, iż czytelnik może czuć niedosyt, gdyż ten duet fascynuje, a ich losy zapowiadają się obiecująco.

"- Teraz mi ufasz? - zapytał.
- A powinnam?
- Nie mogę ci tego powiedzieć. To jest zaufanie, Paige. Nie powiem ci, co powinnaś czuć."

Fabuła powieści intryguje, zachęca do dalszego czytania i niejednokrotnie zaskakuje (szczególnie w drugim tomie z serii). Jest tajemniczo, odrobinę mrocznie i niebywale walecznie, a czasem nawet czule. Wyborna mieszanka. Dodając do tego kunszt autorki, inteligentną narrację oraz bohaterów „pierwsza klasa”, powstaje kombinacja doskonała. Arcydzieło, które zasługuje na swoją chwilę sławy. Chwilę, która utrzyma się przez najbliższe pokolenia, a może i dłużej.

----------------------------------------
http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Rok 2059. Londyn nie jest bezpiecznym miejscem dla ludzi takich jak Paige. Powstała tam przed dwustu laty Republika Sajonu stanowi zagrożenie dla jasnowidzów i nikt posiadający ten dar nie może spać spokojnie. Do tej pory Paige, zwana również Bladą Śniącą, starannie ukrywała swoje zdolności prowadząc podwójne życie, jednak wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko wywróciło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znacie historię Harry'ego Pottera? Tę opowieść, w której chłopiec dostaje zaproszenie do Hogwartu, co daje mu szansę wyrwać się od srogo traktującego go wujostwa? Jasne, że znacie, a teraz macie szansę poznać alternatywny obraz tej historii. Ciekawi?

Wiara to dar.
I jest jak czar.
Scarlett od dawna miała tylko jedno marzenie, pragnęła zobaczyć Caraval, poczuć jego magię i moc możliwości. Dziewczyna pragnęła poznać baśniowy świat czarów i wejść do gry, uciekając od okrutnej rzeczywistości i tyranii ojca. Od lat pisała do Mistrza Caravalu, jednak nigdy nie otrzymywała odpowiedzi, więc zaczęła godzić się ze swoim losem oraz szykować do ślubu z nieznajomym hrabią, za którego ma wyjść na żądanie ojca. Scarlett całą nadzieję na wolność dla siebie i swojej siostry powierzyła w przyszłym małżonku, a jednak ku zaskoczeniu dziewczyny w tym roku mistrz Legenda odpisał i zaprosił ją do siebie, oferując również zaproszenie dla narzeczonego oraz siostry. To może oznaczać szansę dla dziewczyn oraz spełnienie marzeń, ale także kłopoty, dlatego Scarlett waha się, mimo zachęt siostry. I zapewne, gdyby nie pojawienie się tajemniczego żeglarza, Juliana, do niczego by nie doszło, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna, a Scarlett nie miała wyboru, bo bieg wydarzeń rzucił jej wyzwanie: graj i wygraj, stawką jest życie ukochanej ci osoby.

„Nadzieja ma ogromną moc. Niektórzy twierdzą wręcz, że to magiczna siła. Wprawdzie jest ulotna i łatwo ją stracić. Ale nawet odrobina potrafi wiele zmienić.”

Scarlett poznajemy w chwili, gdy spełnia się jedno z jej najskrytszych marzeń. Dziewczyna ma okazję zobaczyć Caraval, o którym opowiadała jej babcia. Dostaje szansę, by wziąć udział w grze pozorów, gdzie świat wyobraźni zaciera się z rzeczywistością. Stepchanie Garber wykreowała krainę przepełnioną magią. Stworzyłam za pomocą słów i mistycznych opisów bajkowe miejsce, którego klimat pochłaniał czytelnika przenosząc jego czytelniczy kącik w wymiar pełen czarów i fantazji. Jeśli kojarzycie film Iluzja, to wiecie, o czym mówię. Świat Caravalu był jak mydlana bańka, stanowił ulotny, pełen złudzeń i iluzji krajobraz. W niezwykły sposób autorka wizję swoją wyczarowała za pomocą urokliwych oraz kunsztownych opisów. Powieść ta jest przepełniona osobliwymi i niezwykle ciekawie sportretowanymi uczuciami, porównanymi do barw oraz zapachów. Był to zabieg, który budował wokół całej powieści mistycyzm i spowił całość niesamowitą poświatą imaginacji, budzącej w czytelnikach zmysły niezbędne do wykreowania obrazu w swojej wyobraźni: „Ogień na kominku zgasł, pozostawiając po sobie tylko szary dym. Taki kolor mają sprawy, o których lepiej rozmawiać szeptem.”

„Scarlett nigdy nie pragnęła, by czas się zatrzymał lub zwolnił tak, by jedno uderzenie serca trwało rok, oddech całe życie, a dotyk wieczność.”

Autorka konfrontuje swoich czytelników oraz główną bohaterkę z pełnymi zagadek wydarzeniami. Scarlett odgrywa rolę zrównoważonej, rozważnej oraz nadopiekuńczej siostry, wydaje się postacią prostą na tle bohaterów drugoplanowych – takich jak Julian oraz jej siostra, Tella – którzy, jak się szybko okazało skrywali wiele sekretów i mieli niejedno za uszami. Prawdziwe oblicza tych postaci pozostają tajemnicą dla czytelnika do samego końca. Stephanie Garber wodzi czytelnika za nos, dając mu wiele mylnych tropów i fałszywych rozwiązań zagadek. Niejednokrotnie autorka przypomina, że to tylko gra, wszystko jest inne niż się wydaje i nie można nikomu ufać, ale stworzyła bardzo realny obraz dla swoich trików iluzjonistycznych, w taki sposób, że główna bohaterka oraz czytelnik bez problemu dają się złapać w pułapkę złudzenia. Z biegiem czasu Pani Garber coraz bardziej komplikowała sobie sprawę odnośnie całej fabuły i być może niektórzy stwierdzą, że nieco przekombinowała z zagadkami oferowanymi odbiorcy, sprawiając, że ten gubił się w kolejnych, następujących po sobie wydarzeniach. Było nieprzewidywanie, ale też nieco skomplikowanie.

Większa część powieści biegnie tempem, które wzbudza w czytelniku ciekawość oraz otacza go swoim baśniowym klimatem. Wszystko, to za sprawą bardzo urokliwych oraz namacalnych opisów, o których wspominałam wcześniej oraz wydumanych porównań: „W miarę jak zbliżali się do wyspy, chmury nabierały złotobrązowego odcienia, jakby zamiast skropić ziemię deszczem, zamierzały stanąć w ogniu.”. Pod koniec „Caraval” nabiera szybszego tempa, które niestety odbierało mu nieco czarującej aury. W pewnym momencie dzieje tyle, jakby autorka chciała nadrobić akcję pod koniec swojej powieści. Osobiście zatęskniłam wtedy za tą delikatną, mglistą atmosferą, która pozwalała na powolne odkrywanie sekretów, wraz z każdym krokiem czytelnika w głąb powieści.

„Caraval” okazał się powieścią baśniową, o zaczarowanym, przesiąkniętym magią klimacie. Autorka spowiła swoją opowieść pod mistyczną aurą, kreując nieznany oraz fantastyczny nowy wymiar. Czytelnik rozpoczynając tę lekturę wchodzi do świata iluzji i rozpoczyna swoją podróż w nieznane. I mogę niemal zapewnić, iż zakończenie sprawi, że będziecie mieli ochotę na więcej.
Ale...

"Zanim zatracisz się w magicznym świecie Caravalu, zapamiętaj: TO TYLKO GRA"

----------------
http://be-here-now-and-forever.blogspot.com

Znacie historię Harry'ego Pottera? Tę opowieść, w której chłopiec dostaje zaproszenie do Hogwartu, co daje mu szansę wyrwać się od srogo traktującego go wujostwa? Jasne, że znacie, a teraz macie szansę poznać alternatywny obraz tej historii. Ciekawi?

Wiara to dar.
I jest jak czar.
Scarlett od dawna miała tylko jedno marzenie, pragnęła zobaczyć Caraval, poczuć jego magię i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Los. Najpierw daje, później zabiera. Albo zabiera zanim w ogóle coś da. A życie...? Szuka, znajduje, uderza, łamie. A ty pękasz, bo dostajesz mocniej niż jesteś w stanie znieść.
Mojżesz rozpadł się jako niemowlak, porzucony w koszu na pranie. Nie kochany i niechciany. Bliski śmierci. Dziecko cracku. Chłopak z problemami. Problem sam w sobie. Osobliwy, cichy, tajemniczy, dla wielu niebezpieczny. Ale nie dla Georgi – młodej, energicznej kowbojki. Mojżesz intryguje ją od samego początku, a dziewczyna wbrew wszystkiemu pragnie go rozgryźć oraz poznać jego sekrety. Jednak próba sklejenia chłopaka może złamać ją samą. Los zabiera, życie łamie, a miłość...?

„W każdej opowieści najtrudniejsze są pierwsze słowa.
[…]
Jeśli powiem ci z góry, na samym początku, że go straciłam, łatwiej będzie ci to znieść. Będziesz wiedzieć, że do tego dojdzie, i będziesz cierpieć. Poczujesz ból w klatce piersiowej i wszystko będzie się tobie skręcać z niepokoju. Ale będziesz o tym wiedzieć i się do tego przygotujesz. To mój dar dla ciebie. Ja nie miałam tyle szczęścia. Nie byłam na to przygotowana.”
Autorce nie wiele było trzeba, by wciągnąć czytelnika w swoją opowieść i zachęcić do czytania historii, którą stworzyła. Już sam Prolog okazuje się skokiem w głęboką wodę – emanuje niezwykłą emocjonalnością, zdaje się być zapowiedzią historii, która wraz z kolejnymi rozdziałami będzie pustoszyć serce czytelnika, niszcząc jego pancerz. Głęboki i szczery wstęp, w którym główna bohaterka bezpośrednio zwraca się do odbiorcy, odsłaniając przed nim swoje uczucia, dzieląc się bólem oraz wątpliwościami, to niemal jasny sygnał, że książka ta, to strzał w dziesiątkę, że autorka ma dobry plan, na to jak poprowadzić swoją opowieść. Do tego dochodzą magiczne słowa, które trafiają głębiej oraz wyrażają więcej i są jednocześnie dodatkowym sygnałem mówiącym, iż Amy Harmon, nie będzie się z nami pieścić, tylko uderzy z grubej rury, zapewni chwile pełne wrażeń – takie, przez które nagle wszystko straci sens, kolory i znaczenie, takie, po których nie będziemy wiedzieć, co ze sobą zrobić. Ten szczery Prolog daje nadzieję, że „Prawo Mojżesza”, to powieść niezapomniana, więc moje rozczarowanie było niemałe, gdy to wszystko okazało się kłamstwem, a sam wstęp jedynie pokazówką, zachęcającą do zapoznania się z całą historią o Georgi i Mojżeszu. Reszta rozdziałów wydaje się jakby z innej książki, pisana przez kogoś innego, niedorastająca do kostek krótkiemu Prologowi.

„Boisz się prawdy, Georgio. A ludzie, którzy boją się prawdy, nigdy jej nie odkrywają.”

Jak wspominałam wyżej, oczekiwałam głębokiej historii o trudnej miłości i choć być może „Prawo Mojżesza” o tym mówi, to nie w tak szczery oraz intensywny sposób, jak można by się spodziewać. Początkowa część opowieści została pozbawiona jakiejkolwiek spójności. Losy bohaterów nie kleiły się, rozdziały były zbyt krótkie, wydarzenia opisane jedynie powierzchownie, a to tworzyło niepotrzebne luki, przez co czytelnik nie potrafi całym sobą oddać się lekturze, co powadzi do utrudnienia nawiązania więzi z głównymi bohaterami. Harmon bardzo starannie podeszła do stworzenia głównych bohaterów, tak by nadać im cechy wyjątkowe, wykreować postacie wyraziste i autentyczne. I być może jej się to udało, ukształtowała dwa specyficzne charaktery – dziewczynę o lekkim podejściu do życia, która pragnie chwytać dzień, strach i niepewność pozostawić za sobą i iść do przodu z głową pełną marzeń. Stworzyła Georgię, zakochaną w koniach, z pozoru twardą, jednakże przede wszystkim naiwną nastolatkę. Oraz Mojżesza. Chłopaka z problemami – egzotycznego i urodziwego. Tajemniczego, fascynującego, jednak budzącego lęk młodego mężczyznę z pasją do malowania. I to właśnie zamiłowanie Mojżesza do tworzenia obrazów odgrywa w powieści dość istotną rolę. Stanowi podstawę wątku, który z ogromną chęcią wykreśliłabym za pomocą markera ze swojego egzemplarza powieści. Ale cóż... nie wiele by wtedy zostało z całej historii. Niestety, autorka zdecydowała się na zabieg, który stanowi główny powód, dlaczego jej powieść jest dla mnie tak bardzo przeciętna. Nie jestem w stanie zaakceptować wprowadzenia elementów paranormalnych do książki, która miała być tak szczerym i autentycznym obrazem skomplikowanego uczucia. Obecność duchów to wszystko zniszczyła, a powieść automatycznie straciła wiarygodności. Czytelnik wręcz może poczuć się, jak podczas czytania taniego Paranormal romance dla nastolatek. Może dodaje to oryginalności, ale właśnie ta nieszablonowość sprawia, że „Prawo Mojżesza” nie trafi do każdego. Do mnie niestety ta książka nie trafiła.

„Ale obrazy Mojżesza takie właśnie były: wspaniałe i straszne. Wspaniałe, gdyż wskrzeszały wspomnienia, a straszne – z tego samego powodu. Czas przytłumia wspomnienia, łagodzi ostre krawędzie śmierci, lecz obrazy Mojżesza emanowały życiem i przypominały nam o naszej stracie.”

„Książka o „przed” i „po”, o zaczynaniu od nowa i o wieczności. Historia pełna skaz i pęknięć, szaleństw i dziur. Przede wszystkim historia o miłości” - właśnie takie słowa można odnaleźć w książce i niezaprzeczalnie, jest to powieść o miłości, a nawet o nowym początku, ale to nie na taką miłość i nie na taki początek osobiście liczyłam. Zaliczyłam zawód, bo niezaprzeczalne jest również, że opowieść Amy Harmon jest pełna skaz, pęknięć, szaleństw i dziur – za dużo luk, aby ulepić z tego zgrabną i wartościową powieść. Nie jestem w stanie polecić historii Mojżesza i Georgii, jednak mimo wszystko mam nadzieję, że moja opinia zaciekawiła Was na tyle, że jednak postanowicie przekonać się na własnej skórze, ile jest ona warta☺

-------------------------
http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Los. Najpierw daje, później zabiera. Albo zabiera zanim w ogóle coś da. A życie...? Szuka, znajduje, uderza, łamie. A ty pękasz, bo dostajesz mocniej niż jesteś w stanie znieść.
Mojżesz rozpadł się jako niemowlak, porzucony w koszu na pranie. Nie kochany i niechciany. Bliski śmierci. Dziecko cracku. Chłopak z problemami. Problem sam w sobie. Osobliwy, cichy, tajemniczy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Główni bohaterzy, to postacie o ciepłym sercu, które przepełnia cierpienie, ale także miłość. Do Oliwii oraz Dominika można czuć sympatię, ale czy coś więcej...? Raczej nie. Relacja, która ich łączy oraz uczucie, które rodzi się pomiędzy nimi na pewno ciekawią czytelnika, który ma ochotę zagłębiać się w dalsze losy ich znajomości, ale ku mojemu zaskoczeniu nie ich związek interesowała mnie tu najbardziej, a relacja jaka łączyła Oliwię z jej ojcem. Autorka stworzyła naprawdę atrakcyjny wątek poboczny, taki który dobarwił jej powieść fascynującym odcieniem miłości, straty, bezradności oraz zagubienia. I o ile ten wątek był interesujący i pchał ku dalszemu czytaniu, tak pojawił się również taki, który pozostawił po sobie niesmak. Zdradzać dużo nie chcę, ale momentami miałam wrażenie, jakbym zagłębiała się w powieść paranormalną. Pomysł autorki, aby urozmaicić książkę poprzez dość absurdalne sny, które nawiedzały Oliwię, w moim uznaniu wypadł dość tandetnie. Mimo wszystko jestem wdzięczna, że zdecydowała się na ubarwianie swojej powieści, nawet jeśli efekty tego były różne.

"Z samotnością można żyć i można się do niej przyzwyczaić, ale tylko wtedy, gdy przestrzega się jednej ważnej zasady... Nie można zaznać bliskości z innym człowiekiem."

Chciałabym, aby moje słowa przybliżyły Ci obraz „Jak powietrze”. Abyś, poprzez to co napiszę, poczuł, czy to jest książka właśnie dla Ciebie. Dlatego spróbuję zadziałać na Twoją wyobraźnię, tak bogatą dzięki do tej pory przeczytanym lekturom. A więc zamknij oczy. Wyobraź sobie swoje ukochane miejsce na świeżym powietrzu, takie w którym z głową pełną fantazji lubisz zatapiać się w kolejnych powieściach. Może to zarośnięty kącik we własnym ogródku, weranda w domu babci, ciche miejsce pod drzewem, na które niegdyś wspinałeś się z przyjaciółmi. Teraz spójrz w górę na te piękne błękitne niebo miejscami oprószone śnieżnobiałymi obłoczkami. Poczuj subtelny dotyk promieni słonecznych na swoich ramionach oraz delikatne muśnięcia letniej bryzy na ciele. Zamknij oczy także w swojej wyobraźni i weź głęboki oddech, pozwól aby świeże powietrze otworzyło Ci drogę ku wewnętrznej wolności. Wczuj się w swój mentalny spokój oraz ten, który otacza cię dookoła. Otwórz oczy w swojej fantazji i uchwyć piękno, jakie Cię otacza oraz ulotność tej chwili. Teraz możesz ponownie zatopić się w przerwanej lekturze, której naturalność, ciepło i lekkość współgrają z tym pełnym uroku momentem. I puki masz zamknięte oczy, a Twój umysł spowija wizja pięknego popołudnia z książką, to zdradzę Ci sekret. W tej magicznej chwili idealnie spisze się „Jak powietrze”, bo właśnie taka jest ta książka – subtelna, pełna finezji i naturalnego uroku, który oplata odprężony umysł.
Pani Agata swoim delikatnym stylem w łatwy sposób zagarnia sobie uwagę ze strony czytelnika, któremu wystarczy zaledwie kilka stron, by w pełni zatracić się w powieści. Uznanie należy się również świetnie poprowadzonej narracji, ponieważ mimo trzecioosobowej formy autorka daje szansę na bliskie poznanie myśli oraz uczuć wykreowanych przez siebie bohaterów. Od "Jak powietrze" bije szczerość oraz prostota, a najpiękniejsze jest to, że w tej książce można poczuć miłość, z jaką z pewnością była ona pisana.

"Niektórych rzeczy nie da się ująć w konkretne ramy, wpisać do szeregu lub przypiąć im metki."

Wielbiciele New Adult dobrze wiedzą, czym charakteryzuje się ten gatunek, więc niespodzianką nie jest, że czytelnik ma do czynienia z dwójką młodych ludzi, których prześladują demony przeszłości. I to też odnajduje się na kartach „Jak powietrze”, a mimo wszystko od tej powieści bił spokój. Nie wyczuwało się bólu, który normalnie przytłacza czytelnika. Wręcz przeciwnie, tą powieścią autorka ucisza wszelkie negatywne emocja, koi nerwy oraz rozluźnia. Bardzo mi się spodobało, że trudna przeszłość bohaterów nie była nazbyt przerysowana. Nie było takiego momentu, podczas którego zaczęłabym wątpić w realizm całej koncepcji autorki, a wręcz byłabym w stanie uwierzyć, że to się zdarzyło naprawdę. Historia stworzona przez polską autorkę rzeczywiście mogłaby mieć miejsce na tle Warszawskiej Pragi.
Pewnie wielu czytelników, szczególnie tych stroniących od polskich twórców, skreśliło tę powieść właśnie z tego powodu. Wielu z nas nie potrafi wczuć się w książkę, na której kartach opisane są polskie realia. I pewnie właśnie dlatego znajdą się tacy, którzy nie dadzą szansy Agacie Czykierdzie-Grabowskiej, a to dość niesprawiedliwe, ponieważ „Jak powietrze” to książka, której warto poświęcić słoneczny weekend, aby po prostu się wyciszyć, być może wzruszyć, ale na pewno po to, by wreszcie złapać oddech i zaczerpnąć powietrza.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2016/08/58-jak-powietrze-agata-czykierda.html

Główni bohaterzy, to postacie o ciepłym sercu, które przepełnia cierpienie, ale także miłość. Do Oliwii oraz Dominika można czuć sympatię, ale czy coś więcej...? Raczej nie. Relacja, która ich łączy oraz uczucie, które rodzi się pomiędzy nimi na pewno ciekawią czytelnika, który ma ochotę zagłębiać się w dalsze losy ich znajomości, ale ku mojemu zaskoczeniu nie ich związek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy senne pragnienia stają się rzeczywistością...
…a ich moc zamienia się w koszmar.

Serce Cassandry Givens już raz zostało oszukane, gdy zakochana kobieta została potraktowana, jak zabawka i rozrywka na chwilę. Teraz młoda architekt wie, że na facetów trzeba uważać, ale ciało nie zawsze słucha rozumu, a sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej, gdy do gry dołączy serce.
Dziewczyna przeprowadziła się do Miami, by rozpocząć nowe życie pełne dobrych perspektyw. Bardzo szybko zostaje zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną na wymarzone stanowisko w świetnej filmie. Jednak wystarczy szalona noc i przypadkowy sex, by życie kobiety weszło w ostry zakręt, a jej senne pragnienia stały się rzeczywistością,. Gdy w świecie Cassandry pojawia się Morfeusz, jej ciało przejmuje kontrolę, jednak to Adam McKey, szef kobiety, ma wpływ na jej serce.

"Jego ciało jest jak wrzący wulkan, który zapewne zaraz spali mnie od środka
Początek powieści to splot zbiegów okoliczności, można by powiedzieć, że dość nieprawdopodobnych, ale życie płata figle i czasem wszytko jest możliwe."

Okazuje się, że świat jest mały i tajemniczy mężczyzna z klubu może okazać się Twoim szefem, a nawet lepiej, bo również facetem ze snów. I to właśnie spotkało główną bohaterkę.
Cassanda nigdy nie przypuszczała, że zabawi się z przypadkowym mężczyzną - nie była z tych dziewczyn, które wybierają się do klubu, by przypieczętować wieczór seksualną przygodą. Jednak nieudana randka pokonuje jej zasady moralne i kobieta choć raz chce zaszaleć i tego nie żałować. Ale trafił się jej niewłaściwy facet, taki który być może będzie miał na nią zgubny wpływ - szczególnie, że Morfeusz tak szybko nie zniknie z życia dziewczyny, jak się tego spodziewała. Wszystko się komplikuje, gdy Cassandra rozpoznaje w swoim szefie mężczyznę poznanego w klubie Mirrors, a on wciąga ją w swój tajemniczy i niebezpieczny świat. Główna bohaterka zostaje wmieszana w skomplikowany układ pomiędzy nią, a Adamem.

"Adam funduje mi największą dawkę adrenaliny, jakiej miałam okazję do tej pory doświadczyć.. Spróbowałam i niestety mam świadomość, że po prostu się uzależniłam."

„Sny Morfeusza” to powieść, w której rozum głównej bohaterki walczy z ciałem oraz sercem i przez większą cześć lektury Cassandra jest rozdarta pomiędzy tym, co powinna zrobić, a czego pragnie. Było to bardzo widoczne, ponieważ autorka w pewnym momencie wpadła w błędne koło – pożądanie ----> nienawiść ----> pożądanie ----> nienawiść. Zabieg ten dostrzegalny był przede wszystkim przy początkowej części znajomości Adama i jego nowej pracownicy. W następnych etapach fabuła nabiera ostrości, dochodzi kilka pobocznych wątków, przez co autorka już tak ślepo nie podąża wyznaczonymi sobie schematami i rozkręca swoją powieść. K.N Haner zrobiła jednak coś niesamowitego! To koło, w którym okręcała losy bohaterów, hipnotyzowało – w jakiś magiczny sposób, czytelnik pomimo powtarzających się zabiegów nie może oderwać się od lektury, ponieważ fascynują go obecne zdarzenia i intryguje dalszy bieg wydarzeń! To było jak iluzja, która ponad 4-stu stronicową lekturę zmniejszyła o połowę. Zasugerowałabym, iż autorka minęła się z powołaniem i powinna zostać magikiem, jednak nie ośmielę się, gdyż nie miałabym wtedy okazji poznać jej zdolności pisarskich.

"W tym momencie wolałabym po prostu nie istnieć. Nie czuć. Nie czekać na to, co wydarzy się za chwilę, bo wiem, że każda taka chwila będzie coraz bardziej kaleczyła moje i tak już poranione serce."

Nie śmiałabym pominąć Adama, który również zasługuje na kilka słów. Został wykreowany na osobę tajemniczą i nieprzewidywalną, potrafi być również okrutny oraz bezwzględny. To właśnie on dodaje tej powieści erotycznego posmaku oraz szczyptę pikanterii. Jego nieobliczalna osobowość oraz liczne sekrety stawiały pod znakiem zapytania to, co zdawało się być oczywiste biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia w powieści. I o ile z Cassandry można czytać, jak z otwartej księgi, tak Adam jest dla czytelnika zagadką. Gdy tylko gdzieś się pojawiał, robiło się zamieszanie, to też właśnie stało się w życiu głównej bohaterki, a autorka wszystko zgrabnie opisała.

"Moje piersi stykają się bezpośrednio z zimną szybą, co sprawia, że moje podniecenie sięga zenitu. Mimo że Adam już mnie nie trzyma, ja nadal opieram ręce szeroko na szkle. To jak hipnoza. Wiem, że mam wolną wolę, ale kompletnie nie chcę z niej teraz korzystać. Chcę mu się oddać i poddać. Bezgranicznie"

„Sny Morfeusza” to powieść erotyczna, więc oczywiste jest, że opiera się na seksualnym podłożu, jednak autorka dała z siebie jeszcze więcej i dobarwiła swoją historię – połączyła seks z romansem, co rozpieszcza zmysły, ale także pobudza serce. Historia Cassandy i Adama jest często bardzo brutalna i mocna, jednak nie brakuje jej czułych momentów, które bardzo ładnie uspokajają ożywione nerwy czytelnika. Napięcie jednak rośnie czym bliżej końca, robi się gorąco i niebezpiecznie, a Epilog jedynie wszystko podsyca.
K.N. Haner świetnie dostosowała styl do gatunku, w którym tworzy – było ordynarnie, wyraziście i ostro, ale przede wszystkim to wszystko było rozważnie dawkowane i nawet osoba rzadko sięgająca po erotyki, po jakimś czasie oswaja się ze słownictwem.

Polska autorka stworzyła powieść pełną sprzeczności – schematyczną, a jednocześnie hipnotyzującą, brutalną i zmysłowa, przewidywalną, a jednak zaskakującą – i chyba właśnie to w „Snach Morfeusza” jest najpiękniejsze. Osobiście już nie mogę doczekać się kontynuacji!

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2016/06/56-sny-morfeusza-kn-haner.html

Gdy senne pragnienia stają się rzeczywistością...
…a ich moc zamienia się w koszmar.

Serce Cassandry Givens już raz zostało oszukane, gdy zakochana kobieta została potraktowana, jak zabawka i rozrywka na chwilę. Teraz młoda architekt wie, że na facetów trzeba uważać, ale ciało nie zawsze słucha rozumu, a sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej, gdy do gry dołączy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uczucie, które rodzi się wbrew przeznaczeniu.
Miłość, której sprzeciwiają się sami bogowie.
Zakazany owoc, którego słodki smak pcha w ramiona grzechu.

Ludzie w Akadii czekają na dzień ostateczny, gdy nadejdzie powódź i wraz z ich przywódcą oraz jego umiłowaną trafią do Elizjum – raju, w którym wynagrodzone będzie doczesne poświęcenie. Tak głosi przepowiednia, więc nikt nie podważa roli, którą w tym wszystkim odegra młodziutka Eden – wybranka Hectora, przewodnika apokaliptycznej sekty. Nikt, oprócz samej dziewczyny oraz Caldera, któremu głos serca otwiera oczy na prawa społeczności, według których żyje się w Akadii. Zakochani są gotowi walczyć o swoją miłość, jednak silne sidła sekty pokażą im, jak ciężko jest sięgnąć swoich pragnień oraz jak wiele kosztują marzenia.

"Była urzekająca, cudowna. I niech bogowie mi wybaczą, ale ziarno miłości, które we mnie zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekłem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą chwilą. Mógłbym przysiąc, że czuje, jak jego aksamitne kosmyki poruszają się we mnie, rosną i opadają żywotne części tego, kim byłem. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Usidliła mnie. Ja byłem polem, a ona powojem. Zawładnęła mną. Tak po prostu."

Gdy po raz pierwszy przeczytałam okładkowy opis „Caldera”, pomyślałam, że coś musiało mi się pomylić i w rzeczywistości przed oczami mam zarys fabuły zupełnie innej książki, napisanej przez nieznaną mi autorkę. Właściwie miałam cichą nadzieję, że tak właśnie jest, bo... "sekta? Serio, Mia? Ty tak na poważnie?" - taka właśnie była moja reakcja. Nie byłam przekonana do takiego pomysłu, wręcz miałam mnóstwo wątpliwości, ale mój czytelniczy instynkt podpowiadał mi, abym zaufała autorce, bo to w końcu Mia! Nasza nieoceniona Mia Sheridan! Mimo wszystko do powieści podeszłam z powściągliwością – lepiej miło się zaskoczyć, aniżeli ogromnie zawieść. Nie ma co ukrywać, iż pomysł na fabułę jest bardzo specyficzny, dlatego obawę – co do tego, jak autorka postanowi to ukazać oraz czy sprosta postawionemu sobie wyzwaniu – w tym wypadku uważam za w pełni uzasadnioną. Jednak Sheridan po raz kolejny z lekkością pokonała wszelkie trudności i ze znanym sobie wdziękiem napisała świetną powieść, ucierając tym samym nosa wszystkim, którzy choćby przez chwilę zwątpili w jej umiejętności.
Autorka odwzorowała strukturę sekty, w swojej powieści sprawnie odtworzyła jej system funkcjonowania. Genialnie - nieprawdopodobnie, a jednak prawdziwie, ukazała sposób postrzegania tego wszystkiego przez samych członków organizacji – to jak ślepo podążają za swoim przywódcą, jak dają się omamić i wyzyskiwać, oraz jak w jego ręce oddają swoją wolność. My widzimy to właśnie tak, ale Mia zmienia nasze myślenie, dając do zrozumienia, że takie osoby są zaślepione wiarą i fanatycznie podążają za swoim przywódcą, bo w nim widzą lepsze życie. I choć mnie osobiście ciężko w to wszystko uwierzyć, to takie są realia, a autorka świetnie wykorzystała ten temat, jako podstawę swojej powieści.

"Ale oczywiście w życiu nic nie przychodzi tak łatwo. Trzeba krok po kroku sprostać wyzwaniom, by osiągnąć szczęście. Choć może dzięki temu szczęście ma jeszcze słodszy smak? Jeśli dałoby się po prostu pominąć wszystkie trudne aspekty życia, te dobre zostałyby odarte z emocji, stałyby się nudne."

Cała akcja w książce dzieje się spokojnym tępem – bez pośpiechu, a można by wręcz powiedzieć, że beztrosko, choć trosk w w życiu bohaterów nie brakowało. Gdy miłość pomiędzy bohaterami zaczyna rozkwitać, a każdy kolejny dzień jest dla nich niepewny, wszystko nabiera delikatnego dynamizmu. Wszelkie zagrożenia, które grożą zakochanym ze strony sekty spowijają powieść niepewnością, bo ani my ani Eden oraz Calder nie wiemy, co czeka ich jutro.
Wielu czytelników podczas czytania pomyśli, że Mia przegięła, bo stworzyła bohaterów idealnych – za idealnych. Być może to prawda i pewnie niejedna osoba będzie patrzeć krzywo na ten aspekt powieści, ale znajdą się tacy, którzy uznają taki zabieg za ogromny plus, bo to właśnie to nadało tej lekturze finezji i magnetyczności. „Calder” to kolejna powieść Sheridan, w której to postać męska stanowi atrakcyjniejszy element lektury. W tej ponad 350-stronicowej książce, w Calderze zachodzi ogromna zmiana – chłopak, który wierzył we wszystko, wraz z innymi ślepo podążał za Hectorem oraz pragnął poświęcić się dla swojej społeczności z kolejnymi stronami dorośleje, zaczyna się buntować przeciw temu, w co dotychczas powierzał wiarę, a jego poświęcenie zmienia swój cel, by wraz z zakończeniem powieści ten chłopak stał się mężczyzną walczącym o wolność oraz szczęście swoje, a także osób mu najbliższych.
Na uznanie należy podejście autorki do scen seksu, którym w jej powieściach brak wulgarności, ale jednocześnie nie są nijakie. Wszystkie opisane przez nią zbliżenia intymne nakreślone są z niezwykłą subtelnością, nie tracąc przy tym namiętnego charakteru. Mia zabarwia wszystko romantyczną pożądliwością, tworząc zmysłowy nastrój, który otula czytelnika.

"I gdzieś w głębi duszy, w miejscu, które nie zna reguł ani granic, gdzieś, gdzie słychać tylko bicie mojego serca, zakiełkowała miłość."

„Calder. Narodziny odwagi” to kolejna świetna powieść Mii, która po raz kolejny udowadnia, że zasługuje na miano "bestselerowej autorki „New York Timesa”". Zakończenie lektury napawa mnie ogromnym bólem, który podsyciło zdanie "Ciąg dalszy w tomie Eden. Nowy początek" i z sercem pełnym żalu, ubolewam nad brakiem kontynuacji. A jeśli Wy jeszcze nie czytaliście powieści „Calder” lub innych książek autorki, to koniecznie to nadróbcie – myślę, że jej pozycje sprawdzą się idealnie na wakacyjny urlop.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2016/06/55-calder-narodziny-odwagi-mia-sheridan.html

Uczucie, które rodzi się wbrew przeznaczeniu.
Miłość, której sprzeciwiają się sami bogowie.
Zakazany owoc, którego słodki smak pcha w ramiona grzechu.

Ludzie w Akadii czekają na dzień ostateczny, gdy nadejdzie powódź i wraz z ich przywódcą oraz jego umiłowaną trafią do Elizjum – raju, w którym wynagrodzone będzie doczesne poświęcenie. Tak głosi przepowiednia, więc nikt nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Listy niezapomniane. Tom II Shaun Usher, praca zbiorowa
Ocena 7,6
Listy niezapom... Shaun Usher, praca ...

Na półkach: , ,

Rzeczywistość, w której listy przechodzą do przeszłości, a internet podbija cały świat. Czasy, w których sztuka pisania listów zamiera, a wysłanie pisma pocztą stanowi problem dla młodego człowieka. Życie wyprane z ekscytacji, pozbawione wewnętrznego niepokoju w oczekiwaniu na nadejście odpowiedzi. Świat, który zaczyna pochłaniać nijakość. To koszmar. To nasza rzeczywistość.
Ale na ratunek przybywa superbohater oraz obrońca tradycyjnej korespondencji - Shaun Usher!

Zacznę od wirtualnego ukłonu w stronę Shauna Ushera, który wpadł na świetny pomysł stworzenia zbioru niesamowitych listów, tym samym z szacunkiem odnosząc się do czasów sprzed internetu. "Listy niezapomniane" to zbiór niezwykłych listów, których nadawcy, bądź adresaci, to bardzo często osoby, które świat zna i być może znajdą się osoby chcące poznać je bliżej. Odkryć rąbek z ich prywatnego życia, bądź poznać kolejny interesujący fakt odnośnie ich twórczości czy też losu. Właśnie taką szansę daje Pan Shaun, który, co widać po efektach, z niezwykłą starannością oraz pasją skolekcjonował i opracował inspirującą korespondencję - czasami zaskakując tym, jak bardzo intymne szczegóły z życia osób zaangażowanych są w niej zawarte. Zbiór ten zawiera fragmenty z czyjegoś życia, raz odkrywając więcej, a innym razem mniej szczegółów, ale na tyle dużo, by niejednokrotnie zaintrygować czytelnika sylwetką osoby, której dany list dotyczy.
Mogę niemal zapewnić, że całym zestawieniu każdy znajdzie coś dla siebie - tym samym z ogromną przyjemnością zaczytując się w korespondencję, czy to swojego idola, czy obcych ludzi posiadających ciekawą historię, ale jak można się tego podziewać czytelnik znajdzie i takie listy, które nijak mają się do nazwy całego zbioru i wcale nie są niezapomniane - oj nie, wręcz przeciwnie. W całym zbiorze pewnie trafi się kilka takich, po których skończeniu nie możesz sobie przypomnieć, o czym w ogóle przed chwilą przeczytałeś. Być może pojawi się tu również korespondencja, której nijak nie będziesz potrafił zrozumieć i poczujesz się niczym na lekcji polskiego, w trakcie interpretacji dzieła literackiego, podczas którego czytania mimowolnie zastanawiasz się, czy autor przypadkiem czegoś nie był pijany. A będą i takie, które odrzucą Cię już na samym początku, sprawiając, że bez najmniejszych wyrzutów postanowisz je pominąć i zabrać się za coś znacznie ciekawszego. To właśnie udowadnia, że Shaun Usher wykonał kawał dobrej roboty, bo stworzył coś dla Asi, Kasi, a nawet wybrednej Basi.

"Najważniejsza jesteś TY, która znajdujesz się pod ubraniami i skórą - Twoje umiejętności, Twoja chęć działania, zapał do nauki i poznawania tego wspaniałego, cudownego świata.
Nie unikaj nowych doświadczeń i zwyczajów. Odważnie znieś tę zimną kąpiel. Znajduj wytchnienie w swej dużej sypialni. Ciesz się tym, co jest, i nie płacz za tym czego nie ma."
~ W.E.B Du Bois do Yolande Du Bois

Uznanie leci w stronę budowy zbioru, ponieważ nie znajdziecie tam jedynie przepisanego listu i nie zostaniecie pozostawieni na lodzie musząc czytać o kimś, kogo kompletnie nie znacie i nie macie pojęcia, po co w ogóle powstał ten list. Shaun Usher pomyślał o wszystkim i przy liście umieścił krótką notatkę - (à la genezę utworu). Ale to jeszcze nie wszystko! Zbiór przepełniony jest skanami tejże właśnie korespondencji, a jeśli ich brak, to dołączone jest zdjęcie nadawcy bądź też odbiorcy, rzadziej innymi ilustracjami. To wszystko tworzy niesamowity efekt! Odbiorca może się poczuć niemal tak, jakby to właśnie do niego był dany list, wczuwając się w rolę odpowiedniego odbiorcy.
Wystarczy przeczytać pierwszy lepszą korespondencję, by poczuć jak bariery czasu oraz miejsca opadają, a czytelnik nagle przenosi się do czasów twórczości Emily Dickinson, czy zespołu Nirvany. Czytanie tych wszystkich listów zebranych w jednej książce, tworzy efekt przeglądania albumu pełnego zdjęć, w większości wykonanych przed naszym przyjściem na świat. To jak słuchanie opowieści babci, o tym, jak żyło się kiedyś, przy jednoczesnych próbach wyobrażenia sobie, jak to mogło być.

Kochając Cię, w jednostronnej miłości nie widzę nic pięknego. Pisze to z autentycznym smutkiem, nie ze złością: nie chcę Cię już, ponieważ po prostu nie mogę tego znieść.
~Elizabeth Smart do George'a Barkera

Teraz sprostuję pewną sprawę, która wydaje mi się oczywista, ale na wszelki wypadek wolę o niej wspomnieć. Mianowicie, fakt, iż te "Listy niezapomniane" z różową okładką noszą miano tomu drugiego wcale nie oznacza, że najpierw powinniście zapoznać się z poprzednią częścią zbioru. Osobiście nie czytałam pierwszego tomu i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, ponieważ listy te nie są w ze sobą w ogóle powiązane.
Muszę również wspomnieć o pięknym wydaniu. Wydawnictwo Sine Qua Non postawiło w tym wypadku na twardą oprawę, która, po przez połączenie klasycznego białego koloru wraz z piękną barwą (w tym wypadku) różowego, tworzy niesamowity efekt. Powieści wydane z tak ogromną starannością z przyjemnością ustawia się na półce i to najlepiej w widocznym miejscu, bo na wejściu wzrok naszego gościa automatycznie powędruje właśnie do "Listów niezapomnianych".
Nawet przy założeniu, że jako czytelnik, nie będziesz w pełni zadowolony z tego zboru korespondencji, ponieważ nie wszystkie listy co Ciebie przemówią, to i tak z mojej strony leci polecenie, ponieważ śmiało mogę założyć, że jednak COŚ dla siebie tu znajdziesz i zakładam, że nie będziesz żałował, że zdecydowałeś się sięgnąć po "Listy niezapomniane" ☺

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Rzeczywistość, w której listy przechodzą do przeszłości, a internet podbija cały świat. Czasy, w których sztuka pisania listów zamiera, a wysłanie pisma pocztą stanowi problem dla młodego człowieka. Życie wyprane z ekscytacji, pozbawione wewnętrznego niepokoju w oczekiwaniu na nadejście odpowiedzi. Świat, który zaczyna pochłaniać nijakość. To koszmar. To nasza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To właśnie w małym, pogrążonym w biedzie oraz monotonii, miasteczku Carp, młodzi ludzie wymyślili grę. I nie taką, która, jak w przypadku berka, czy chowanego, skończy się zadrapanym kolanem, ani nie taką, której efektem będzie potężny kac następnego dnia – nie, to nie taka gra, to też nie zabawa, a prawdziwe wyzwanie. Ta gra to Panika – rywalizacja o duże pieniądze i lepsze życie, ale i niebezpieczna rozgrywka. Możesz wygrać i zyskać ogromną szansę, ale jeśli przegrasz, możesz stracić wszystko. Musisz pozbyć się lęku i być gotowym na wszystko oraz grać według zasad, których nie ma.

Według Heather to czyta głupota pcha młodych w objęcia Paniki, ale wystarczył jeden impuls, by dziewczyna, wbrew własnym przekonaniom, podjęła wyzwanie. Zrozpaczona Heather jest gotowa na wszystko, po tym jak rzucił ją ukochany chłopak, a sprawy rodzinne komplikują się jeszcze bardziej. To z Paniką dziewczyna wiąże swoją nadzieję i jest gotowa pokonać własne lęki.
Dodge różni się od innych uczestników. Nie gra dla pieniędzy i nie robi tego, by komuś zaimponować. Chłopak szuka zemsty. Niegdyś Panika zrujnowała życie jego siostry i Dodge wierzy, że winny musi ponieść karę. Jest w stanie zmierzyć się z własnym strachem, by wymierzyć sprawiedliwość.
Kogo odwaga poprowadzi do zwycięstwa?

„Może człowiek wszędzie zabiera ze sobą swoje demony, tak samo jak zabiera swój cień.”

Byłam ogromnie podekscytowana, gdy po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź „Paniki”. Oczarowana faktem, że pojawi się w Polsce, nie mogłam się doczekać, gdy wreszcie po nią sięgnę. Czekałam na tę powieść ze względu na autorkę, która podbiła mnie swoją rewelacyjną serią „Delirium”, a także dlatego, że opis nie pozostawiał mi żadnych złudzeń – byłam wręcz pewna, że to będzie genialna książka. I wreszcie ją przeczytałam! Z opóźnieniem, ale jednak. I chyba tego żałuję. Tak, kochani, zawiodłam się... ogromnie rozczarowałam.

„Nagle poczuł smutek, że czas tak nieubłaganie pędzi do przodu. Był jak fala powodziowa - zostawiał za sobą tylko śmieci.”

Zastanawiam się od czego zacząć omawianie „Paniki” i pozwólcie, ze zacznę od plusów, bo ten był tylko jeden. Niestety. Ogromna szkoda, że jedyną rzeczą, za którą tak naprawdę mogę docenić tę powieść jest sam pomysł na fabułę. Świetny zamysł, którego realizacja leży i kwiczy na jednej z niższych półek bibliotecznych. Autorka się nie popisała. Wedle opisu czytelnik może nastawić się na lekturę pełną wrażeń, z akcją goniącą akcję, na opisy, które rozpalą krew w żyłach, naładują porcją energii, a wręcz adrenaliny. Oczekiwać może potężnej dawki emocji, która zachęci do ruszenia czterech liter z kanapy i zrobienia czegoś szalonego! Tak, ja właśnie na to liczyłam i jakże bardzo moja wizja minęła się z tą z kart tej powieści. Panika nie pobudza i nie zachęca do działania, nie motywuje do tego, by zrobić coś nowego – nie, ta książka wręcz zamyka w zalążku pokłady energii, którą w sobie ma czytelnik, koi jego chęci i w szybkim tempie usypia umysł. To była istna walka – ostre zmagania z czającym się snem. I tylko po części to wlekąca się akcja jest temu winna, ponieważ ogromne znaczenie ma tu sposób w jaki Oliver postanowiła napisać swoją powieść. Nie można odmówić tej autorce zdolności pisarskich, bo te zdecydowanie ma – bogaty zasób słownictwa, sprawne posługiwanie się językiem oraz środkami zdobiącymi i rozwijającymi tekst. Tego zdecydowanie w tej powieści nie brakowało, ale Lauren Oliver chyba zapomniała, co to ma być za książka, że w „Panice” powinna dominować akcja, a nie drętwe, rozwlekłe, nużące oraz mdłe opisy, czegoś co czytelnika kompletnie nie interesuje lub czegoś co tylko niepotrzebnie spowalnia rozwój wydarzeń. Nawet rozszerzenie perspektywy i podzielenie narracji na bohaterów, tak byśmy mieli ogląd na sytuację od strony Dodge'a oraz Heather, nie ratuje sytuacji. Chyba nic nie jest w stanie tego zrobić. Autorka popsuła tę książkę. Miało być dynamicznie, niebezpiecznie i zaskakująco – niestety, tak nie było. Tak właściwie, zaczęłam nabierać wątpliwości, czy „Panika” naprawdę opowiada o ryzykownej grze, w której nic nie jest pewne. A skoro już jesteśmy w temacie to... o czym jest ta książka, bo chyba sama nie wyłapałam jej sensu?
Bohaterzy „Paniki” okazali się również nijacy, jak cała powieść. Byli i już ich nie ma. Nie czułam z nimi bliskości podczas czytania, a teraz tym bardziej zaczynają odchodzić w zapomniane. Heather nie popisywała się odwagą i nie grała bohaterki, ale autorka nie nadała jej cech, które czytelnik szuka u postaci literackiej – brakło szczypty tajemnicy, intrygującego ogniwa, czarującej osobowości i nieprzewidywalności. Ułamek tego czytelnik może znaleźć w Dodge'u, czy też Bishopie, przyjacielu dziewczyny, ale to za mało – niewystarczająco, by zaciekawić czytelnika i wplątać go w mechanizm następujących po sobie zdarzeń. Bohaterzy, to element, który powinien nadać książce charakteru, w tym przypadku to chyba się nie udało – było nudno i powstrzymam się przed wypisaniem synonimów tego słowa.

„Ale owady w zasadzie lubił, uważał je za fascynujące. W jakimś sensie były podobne do ludzi – głupie i czasami bezwzględne, kiedy zaślepiał je egoizm.”

Podsumowując, mocno zawiodłam się na Lauren Oliver. „Panika” momentami działa lepiej niż środki nasenne, a jest dużo od nich zdrowsza, więc lekarze powinni rozważyć, czy nie warto przepisywać jej pacjentom. Niestety (prawdopodobnie już po raz trzeci w tej recenzji używam tego słowa), nie polecam Wam tej powieści, a już na pewno nie jeśli, tak jak ja, liczycie, że „Panika” – książka, która chyba powinna opowiadać o ryzykownej grze, „ostrej” rywalizacji oraz walce z własnymi lękami – będzie lekturą dynamiczną z wartką akcją. Dla Oliver tym razem leci łapka w dół.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

To właśnie w małym, pogrążonym w biedzie oraz monotonii, miasteczku Carp, młodzi ludzie wymyślili grę. I nie taką, która, jak w przypadku berka, czy chowanego, skończy się zadrapanym kolanem, ani nie taką, której efektem będzie potężny kac następnego dnia – nie, to nie taka gra, to też nie zabawa, a prawdziwe wyzwanie. Ta gra to Panika – rywalizacja o duże pieniądze i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uczucie, które narodziło się w Las Vegas, miejscu okrzykniętym mianem Miasta grzechu...
Grace, przyszła prawniczka i kobieta sukcesu, uparcie dążąca do wyznaczonych celów, nie może przegapić okazji uczestnictwa w Międzynarodowym Zjeździe Studentów Prawa. Już na lotnisku zdaje sobie sprawę, jakie jest Las Vegas i nie czuje się zaskoczona, gdy orientuje się, że w tym samym hotelu organizowane są Targi Branży Erotycznej. Właśnie dzięki temu Grace poznaje Carsona Stingera – zarozumiałego aktora porno, od którego młoda kobieta wie, że powinna trzymać się z daleka. Jednak los czasem płata figle i oboje lądują w popsutej windzie, co prowadzi do rosnącej wzajemnej sympatii oraz wspólnie spędzonego, namiętnego weekendu. Szybko dają o sobie znać dwa odrębne światy Grace i Carsona, a ich ścieżki się rozchodzą.
Mijają lata.
Tysiące wschodów słońca.
I bezmiar rodzącej się i traconej nadziei, by ponownie skrzyżować ich drogi i pokazać, jak niegdyś wspólnie spędzony weekend zmienił ich życia.

„Stinger. Żądło namiętności” to moje drugie spotkanie z autorką i po wspaniałej lekturze, jaką okazało się „Bez słów” byłam niemal pewna, że po inne jej książki będę sięgać, nawet w ciemno. „Stinger” tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to dopiero początek mojej przygody z Panią Sheridan, której nie potrzebna jest żadna mapa, ani wskazówki, by dotrzeć do mojego serca.

„Miłość nie zawsze ma sens. I na tym polega jej piękno, jej tajemnica [...]”

Nie jestem w stanie wyrazić, jak wielką niespodzianką okazała się dla mnie ta powieść i jak bardzo myliłam się co do niej. Zakładałam, że biorę do ręki erotyk, który zapewni mi kilka godzin rozkoszy, chwilowo otumani, ale jedyne, co pozostawi na koniec, to dobre wrażenie. Byłam w błędzie. Zostałam oszukana i jestem za to po stokroć wdzięczna. Zawód Carsona, jako aktora porno i całe to erotyczne podłoże, to tylko tło, zaledwie oprawa dla całej reszty – dla miłosnej historii, opowieści przesiąkniętej nadzieją i dla brutalnej rzeczywistości. „Stinger” z pozoru sprawia wrażenie powieści bezmyślnej, pozbawionej głębi emocjonalnej oraz ograniczonej pod względem bogatej treści. Ale i w tym przypadku sprawdza się zasada, by nie oceniać po pozorach. Mia Sheridan napisała niezwykłą książkę o uczuciu, które pojawia się niespodziewanie i subtelnie wkrada się w erotyczną relację. Ale to nie o tym jest ta historia. „Stinger” opowiada o miłości, która otwiera oczy na świat i jego możliwości oraz popycha do zmian. To powieść o dwóch sercach, które nie potrafią o sobie zapomnieć oraz o nadziei budzącej się wraz ze wchodem słońca. Tylko to wciąż jest zaledwie namiastka tego, co oferuje czytelnikowi autorka. Mia Sheridan wplotła w swoją książkę coś, co dodaje całości esencji, wyrazistości oraz osobliwej wyjątkowości – napisała o przykrościach, z którymi mierzą się kobiety na całym świecie, tym samym otwierając czytelnikowi oczy na problemy, których nie dostrzega.

„Smutna prawda jest taka, że tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie gotów zaprzedać duszę diabłu.”

Sheridan zyska zapewne niejednego plusa dzięki zastosowaniu podziału narracji na głównych bohaterów – użyła coraz częściej pożądanego w książkach zabiegu, który otwiera drogę do najskrytszych myśli postaci – ich pragnień, wątpliwości i nadziei. Uczyniła z czytelnika świadka przemian zachodzących w Grace i Carsonie oraz oprowadziła go po ich sercach. Nie ulega wątpliwości urok naszego aktora porno, który czaruje wieloma fantastycznymi i zgryźliwymi żarcikami z podtekstem, które były jednak na tyle urzekające, iż w żaden sposób nie zamieniły „Stingera” w sprośną lekturę. One były wręcz urocze!
Autorka napisała namiętny romans i poprzez słowa stworzyła równanie chemiczne, a płomienna i zmysłowa relacja bohaterów znajduje swoje odpicie w rozgrzewającym się sercu czytelnika. Nie brakło gorących scen, szczerych rozmów, bolesnych momentów, a także przykrych zderzeń z rzeczywistością. To właśnie ta mozaika przeżyć oraz odczuć sprawiła, że ta książka stała się piękna.

„W życiu spotykamy ludzi, którzy nas ratują, zarówno na duże, jak i na małe sposoby. Czasem ratunek oznacza, że ktoś cię uwolni z ciemnego pokoju bez okien albo wyciągnie z płonącego budynku. Ale znacznie częściej oznacza ratunek od samego siebie, a także to, że warto otworzyć się na miłość, bo miłość wcale nie jest bajką.”

Gdybym miała do czegoś porównać tę powieść, to byłby to bieg z przeszkodami. Niektórzy, by jak najszybciej dotrzeć na metę i przy tym nie poddać się po drodze, wyobrażają sobie, że uciekają przed wściekłymi psami lub też u celu czeka na nich wspaniała nagroda. Właśnie tak czułam się podczas czytania „Stinger” - biegłam, z trudem łapiąc oddech, pokonywałam trudności, którym poddawane były moje uczucia i walczyłam mając nadzieją, że na mecie znajdę ukojenie i wszystko skończy się dobrze. Czy tak było? Odpowiedź znajdziecie w tej perełce, bo choć opis, okładka, a nawet dopisek do oryginalnego tytułu może nie zachęcać, to uwierzcie, że po tę książkę warto sięgnąć :)

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Uczucie, które narodziło się w Las Vegas, miejscu okrzykniętym mianem Miasta grzechu...
Grace, przyszła prawniczka i kobieta sukcesu, uparcie dążąca do wyznaczonych celów, nie może przegapić okazji uczestnictwa w Międzynarodowym Zjeździe Studentów Prawa. Już na lotnisku zdaje sobie sprawę, jakie jest Las Vegas i nie czuje się zaskoczona, gdy orientuje się, że w tym samym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Léonor nic nie trzyma na Ziemi, przerzucana z rodziny do rodziny postanowiła wziąć życie w własne ręce i szukać szczęścia gdzie indziej. Tę szansę dostała dzięki Programowi Genesis, który oferuje lot na Marsa dwunastce młodych ludzi, którzy są starannie wyszukani i wytypowani wśród wielu chętnych. Program ten ma jednak stanowić jednocześnie rozrywkę oraz źródło dochodu, dlatego organizowany jest w formie reality show. Dzięki temu każdy człowiek na Ziemi może oglądać, jak uczestnicy radzą sobie w kosmosie, ale przede wszystkim są świadkami rodzących się związków oraz rywalizacji pomiędzy uczestnikami, którzy mają o co walczyć – w grę wchodzi miłość, przyjaźń, akceptacja, pieniądze, prawda, a nawet życie.
Sześciu uczestników z jednej strony.
Sześć uczestniczek z drugiej strony.
Sześć minut na spotkanie.
Wieczność na miłość.
W głębi duszy dziewczyna czuje, że jednak nie powinna lecieć – sekret, który skrywa w końcu ją dopadnie i wyjdzie na jaw, a to będzie jej koniec. Jednak to nie jedyny problem, bo nie tylko Léonor ma tajemnice...

"Milczenie nie kłamie, jest czystsze i bardziej prawdziwe niż większość słów."

Miło jest czytać o tym, co nie miało jeszcze miejsca – otwierać szerzej oczy i spoglądać w przyszłość, gdy to ludzie wynajdą latające samochody, skuteczne lekarstwo na raka czy HIV, będą potrafili przenosić się w czasie, a także wreszcie znajdą sposób, by żyć na innych planetach. Biorąc pod uwagę to, jak wiele na przestrzeni wieków ludzkość osiągnęła, trzeba mieć głowę otwartą na wszystkie możliwości i dostrzegać, jak wiele świat ma jeszcze nam do zaoferowania. Właśnie tym tropem poszedł Victor Dixen, który w swojej powieści przedstawia wizję, gdy to życie na Marsie przestaje być marzeniem, a staje rzeczywistością. Trzeba jednak przyznać, że samo ukazanie życia na Marsie nie byłoby nad wyraz oryginalne, dlatego autor postanowił trochę się zabawić i podsycić swój pomysł czymś kompletnie nierealistycznym – Programem Genesis, czyli kosmicznym reality show. Bardzo szybko wręcz okazuje się, że Czerwona Planeta to tylko tło dla całej fabuły, a gwiezdne randki, to zaledwie jeden z elementów składających się na tę powieść, która dopełniana jest przez intrygi o wysokiej cenie.

"Przeszłość nie ma już znaczenia. Cokolwiek zrobiliśmy, kimkolwiek byliśmy, zostawiliśmy to wszystko za sobą. Przypomnij sobie, dlaczego wybrali nas, takich młodych: abyśmy patrzyli tylko w przyszłość, tylko w kierunku Marsa. A więc ważne jest nie to, co do tej pory robiłeś ze swoim życiem, Mozarcie, lecz to, co masz zamiar zrobić z nim od teraz."

Napisanie, że w tej książce działo się wiele byłoby kłamstwem, mnie mniejszym niż zaprzeczenie temu stwierdzeniu. Victor Dixen stworzył powieść, która równomiernym stopniu opierała się na każdym elemencie, z którego została zbudowana i nie skupiała się na czymś konkretnym – wszystko było dobre, a przez to jednocześnie nijakie, bo żadne ogniwo nie było na tyle cenne i dopracowane, by czytelnik mógł w pełni się mu powierzyć i skupić na nim swoją uwagę. „Fobos” nie ma w sobie nic, co by zachwycało, ale też nie ma tu tego, od czego każdy czytelnik chce trzymać się z daleka. Ten tom okazał się przewidywalny – każda intryga i sekret wychodziły na jaw wcześniej niż powinny, ale mimo to kolejne strony wciągają coraz bardziej, dalsze zdarzenia ciekawią, a umysł pozostaje czujny, bo autor w pomyśle który stworzył ma duże pole manewru by zaskakiwać – niestety, nie wykorzystał w pełni kryjącego się w nim potencjału.
Czasami miałam wrażenie, że wszystko jest przerysowane - sekret Léonor zdawał się zbyt banalny, a fakt, jak bardzo oddziaływał na jej osobowość i życie wydawał się wyolbrzymiony. Również to jak wielką oglądalność zyskał Program Genesis było czymś nieprawdopodobnym.
O głównej bohaterce niewiele można powiedzieć, mimo wspólnie przeżytych wydarzeń z ponad 4-stu stronicowej powieści. Léonor była jednym z tych nic nieznaczących elementów, który uzupełniał całość, ale nie oferował czytelnikowi tego, czego oczekiwał – bo choć to na tej dziewczynie powinien skupiać się „Fobos”, to stapiała się ona z innymi uczestnikami Programu i znikała w tłumie bohaterów drugoplanowych.

"Prosta to jest tylko śmierć, prosta i wieczna. A życie, widzisz, jest skomplikowane, a do tego strasznie krótkie. Człowiek ma wrażenie, że ma mnóstwo czasu przed sobą, a w rzeczywistości, to jest niczym szybka randka."

Styl Victora Dixen wprowadza w stan nieważkości – jest przyjemny, unosi w fantastycznej iluzji, ale jednocześnie w żaden sposób nie oddziałuje na czytelnika, który jest pozostawiony sam sobie i tylko od niego samego zależy, jak tę lekturę odbierze. Nim sięgnęłam po „Fobos” oczekiwałam od autora niezwykłego bogactwa językowego oraz atrakcyjnego pióra – spisał się całkiem nieźle, jednak „nieźle” w tym przypadku okazało się za mało, bo właśnie to „nieźle” nie było w stanie zbudować odpowiedniego klimatu, który pochłaniałby bez reszty.
Historia spisana na kartach tej książki jest dobra, jednak poza zasięgiem najwyższych półek – stanowi dopełnienie udanego weekendu, ale nie zapuszcza korzeni w pamięci czytelnika. Przedstawiona w nim wizja jest ciekawa, jednakże niedopracowana, ale to dopiero początek kosmicznej przygody Léonor oraz pozostałych uczestników i wszystko ma szansę nabrać jeszcze wyrazistości w kolejnych tomach z Marsem w tle.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2016/05/51-fobos-victor-dixen-przedpremierowo.html

Léonor nic nie trzyma na Ziemi, przerzucana z rodziny do rodziny postanowiła wziąć życie w własne ręce i szukać szczęścia gdzie indziej. Tę szansę dostała dzięki Programowi Genesis, który oferuje lot na Marsa dwunastce młodych ludzi, którzy są starannie wyszukani i wytypowani wśród wielu chętnych. Program ten ma jednak stanowić jednocześnie rozrywkę oraz źródło dochodu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

ZANIM POJAWIŁ SIĘ PROGRAM...
Młoda Quinlan od dziecka wciela się w rolę zmarłych – to jej praca i jest najlepsza w swoim fachu. Jej zadaniem jest odgrywanie życia młodych dziewczyn, których rodzice nie radzą sobie z żałobą po stracie dziecka. Quinn musi sprawić, by pogodzili się ze stratą, zaakceptowali życie, które teraz będzie się toczyło bez ukochanej osoby, a także wybaczyli sami sobie i ruszyli naprzód. Praca sobowtóra jednak niesie ze sobą zagrożenia – nie łatwo jest stawać się kimś innym, nie tracąc tym samym własnej tożsamości.
Niespodziewanie dziewczyna zostaje wysłana na zlecenie, które różni się od tych dotychczas realizowanych. Quinn wciela się w rolę Cataliny Barnes, która zmarła w nieznanych jej okolicznościach, łamiąc tym samym serca rodzinie oraz ukochanemu. Tym razem nie obejdzie się bez tajemnic, nienawiści oraz komplikacji, które mogą zaburzyć rzeczywistość. Co się przydarzyło Catalinie i jak wpłynie to na życie Quinn?

"Byłam maszyną, naczyniem, wersją zastępczą."

Po zakończeniu „Kuracji samobójców” oraz zbyt szybkim pożegnaniu się z głównymi bohaterami, gorączkowo wyczekiwałam kolejnego tomu z tej serii. Choć miałam świadomość, że to koniec losów Sloane oraz Jamesa, tak też liczyłam, że Remedium wypełni pustkę, która wyryło we mnie zakończenie Kuracji. Oczekiwałam przedłużenia mojej niezwykłej przygody z Programem oraz piórem Pani Young. Czy autorka sprostała zadaniu i zapełniła dziurę, którą wykopała poprzednio?

W historii, którą tym razem przedstawia nam Suzanne Young, nie ma Programu, młodym ludziom nie odbiera się wspomnień i nie muszą oni żyć w strachu. Depresja nie jest powszechnym zjawiskiem, a o samobójstwach się nie słyszy. Jednak śmierć jest obecna od zawsze i niczym jak własny cień, podąża za nią cierpienie. "Remedium" to prequel serii i autorka w tej części stworzyła nową opowieść – świeże postacie, inne problemy, odmienny świat – a jednocześnie w subtelny sposób nawiązywała do tego, co już przedstawiła w poprzednich tomach. To co działo się na kartach „Plagi samobójców” ma swoje korzenie właśnie w „Remedium”. Pani Young ukazała świat oderwany od rzeczywistości, pozostając przy śmierci, miłości, cierpieniu i zagubieniu, jako tematach przewodnich. To właśnie te słowa dominują w serii „Program” i wtapiają się w czytelnika tworząc prawdziwe emocje.

"Ludzie zwykle uważają, że najbardziej boli złamane serce. Brzmi to chyba bardziej romantycznie, ale tak naprawdę za cierpienie odpowiada umysł, a ten da się oszukać."

Duża część powieści skupiała się właśnie na Quinn, która podszywała się pod Catalinę. Były to momenty, w których głównie dziewczyna próbowała poznać zmarłą, by jak najlepiej odegrać swoją rolę, zdobyć zaufanie swoich klientów, ale także chwile, gdy Quinlane przeżywała wewnętrzne rozterki. Ten fragment, jak się później okazało, był tylko stworzeniem pozorów i wykiwaniem czytelnika w taki sposób, by ten zdążył uwierzyć, że ten tom, w porównaniu do poprzednich, okaże się wyprany z mocnych zdarzeń, pozbawiony szokujących momentów oraz wrzuty z potężnych emocji. Mnie autorka nabrała, nie przygotowała na to, co szykowała i rozbiła zakończeniem. W rzeczywistości w „Remedium” Pani Young przytłumiła doznania, z którymi czytelnik miał do czynienia w poprzednich tomach, jednakże one wciąż był i podporządkowywały sobie czytelnika, oddziałując na jego reakcje. Powieść, która miała być tylko dodatkiem zaspokajającym ciekawość czytelnika, która miała okazać się przewidywalna i zrównoważona, wcale takie nie była. „Remedium” jednak wciąż pozostawia niedosyt oraz pogłębia zainteresowanie fascynującym światem stworzonym przez autorkę.
Poprzez świetny styl oraz obrazowe przedstawienie zdarzeń, z jakimi mają do czynienia bohaterzy powieści, autorka umożliwia zbliżenie się do postaci oraz nawiązanie z nimi uczuciowej więzi, tak by przejmować na siebie ich odczucia oraz by stać się częścią opisanej historii. Choć w prequelu Pani Young nieco złagodziła intensywność swojego pióra, nie przesycając tym samym powieści emocjonalnymi gadkami, tak powieść ta okazała się na tyle wrażliwa i solidna, by zapisać się w pamięci odbiorcy.

"Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku."

Po zakończeniu książki, czytelnik odczuwa ogromną potrzebę, by zabrać się za kolejną cześć – pragnąc, by wszystkie niejasności, którymi Suzanne Young częstuje w zakończeniu, zostały rozwiązane.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

ZANIM POJAWIŁ SIĘ PROGRAM...
Młoda Quinlan od dziecka wciela się w rolę zmarłych – to jej praca i jest najlepsza w swoim fachu. Jej zadaniem jest odgrywanie życia młodych dziewczyn, których rodzice nie radzą sobie z żałobą po stracie dziecka. Quinn musi sprawić, by pogodzili się ze stratą, zaakceptowali życie, które teraz będzie się toczyło bez ukochanej osoby, a także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czasami cały świat staje na głowie...
Od pięciu lat Travis nie żyje, jego głowa jest zamrożona, a popiół z reszty ciała, schowany w puszce na ciasteczka, spoczywa w szafie jego rodziców. Po tym czasie staje się cud – chłopak wraca do żywych, a wszystko dzięki eksperymentowi, w którym brał udział, by wygrać z nowotworem. Jednak nic nie jest takie, jak się wydaje, bo świat stanął na głowie i teraz wszystko jest totalnie pokręcone – głowa Travisa została przyczepiona do ciała nijakiego Jeremy'ego Pratta, chłopak wciąż ma 16 lat, podczas gdy jego „rówieśnicy” dobili dwudziestki, a ukochana niedługo wychodzi za mąż. Czy powroty zawsze są tak piękne?

Jeszcze jakiś czas temu Travis stał twarzą twarz ze śmiercią, wydawało się, że już nie ma dla niego szansy. A jednak jakaś się znalazła i chłopak postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Okazuje się, że nauka zrobiła ogromne postępy, dzięki czemu chłopak dostaje szansę na nowe życie. Ale już nic nie będzie jak dawniej, bo choć Travis ma wrażenie, że zapadł tylko w krótką drzemkę, tak jego bliscy stracili go na 5 długich lat. Chłopak po wybudzeniu nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, jakby wchodził na chwiejny most zawieszony nad ogromną przepaścią, która oddziela jego dawne życie od obecnego.
Autor umożliwia czytelnikowi poznanie wszelkich zmagań bohatera związanych z jego powrotem. Travis mówiąc o swoim obecnym życiu opisuje zmiany, jakie w nim zaszły, swoje rozterki oraz uczucia, a przez to daje nam siebie, pozwala poznać i wczuć w sytuację.

"Nie bardzo wiem, dlaczego moje mruganie wywołało aplauz i dlaczego to, że nasikałem do woreczka, było dla wszystkich tych ludzi takie ważne, ale zachowywali się, jakby byli świadkami cudu. Niektóre pielęgniarki nawet płakały."

Pan Whaley zastosował bardzo ciekawy zabieg – połączył melancholijną tematykę z humorem. Tragizm sytuacji, w jakiej znalazł się Travis, został zabarwiony jego dowcipną, a jednocześnie kapitalną osobowością, która wiele razy dawała o sobie znać – czasem w dość nieadekwatnych sytuacjach, by rozładować napięcie. Dzięki takiemu podejściu czytelnik może poczuć powagę wydarzeń z życia chłopaka, jednocześnie nie zostając przygniecionym przez ich ciężar.
Główny bohater znalazł się w nietypowym położeniu – brakuje mu zrozumienia od bliskich, którzy stoją po przeciwnej stronie barykady. Oni tu byli i cierpieli, gdy Travis był martwy, a teraz to on męczy się ze światem po powrocie i walczy, by zaaklimatyzować się ponownie w swoim życiu. Rozdarcie, które towarzyszy chłopakowi wprowadza go w niestabilny, kapryśny nastrój, przez co sprawia on wrażenie dziecinnego oraz rozkapryszonego. Myślę, że nie jest to mankament, przez który powieść traci na wartości, ale manewr autora, który w ten sposób podkreśla wewnętrzną szamotaninę, której doświadcza Travis.

"To naturalne, że o niektórych sprawach wolimy nie myśleć... i tak robimy. To ludzkie. Zdarza się, że niektóre sytuacje, nadzieje i marzenia musimy pogrzebać, czasem tak głęboko, że kiedy znowu okazują się potrzebne, niełatwo jest się do nich dostać na nowo."

John Corey Whaley w swojej pokręconej powieści prezentuje spostrzeżenia odnośnie życia ludzkiego. W niesztampowy sposób podkreśla reakcję na zmiany, o które się nie prosiliśmy zaznaczając, że życie nie zawsze biegnie po wyznaczonym przez nas torze. Autor, na przykładnie Travisa, analizuje naturalne zachowania w momencie, w którym w naszej rzeczywistości dzieje się przełom. Dziecinnie uparte postępowania bohatera w niektórych momentach idealnie zaznaczają zagubienie oraz walkę z nadchodzącymi zmianami – ukazana została bezradność człowieka wobec losu, który czasem nie zważa na to, co mamy do powiedzenia.

"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."

Czytając takie powieści, jak „Chłopak, który stracił głowę” czytelnik mimowolnie myśli o tym, jaką osobą jest autor skoro stworzył taką książkę. Pan Whaley pod swoim obliczem z pewnością skrywa krztynę dobrego szaleństwa – ten facet napisał powieść o cudacznym pomyśle i z garścią przyjemnego humoru - fantazjując i nie tracąc przy tym głowy stworzył coś naprawdę miłego do poczytania i wartego poznania.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Czasami cały świat staje na głowie...
Od pięciu lat Travis nie żyje, jego głowa jest zamrożona, a popiół z reszty ciała, schowany w puszce na ciasteczka, spoczywa w szafie jego rodziców. Po tym czasie staje się cud – chłopak wraca do żywych, a wszystko dzięki eksperymentowi, w którym brał udział, by wygrać z nowotworem. Jednak nic nie jest takie, jak się wydaje, bo świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy miłość może być brzydka?
Tate Collins wprowadza się do swojego starszego brata, gdzie już pierwszego dnia poznaje Milesa – jej przystojnego, nowego sąsiada. Bardzo szybko relacja pomiędzy nimi nabiera intymnego znaczenia, a ich ciała zdradzają wzajemne pożądanie. Jednak Miles nie szuka miłości i liczy tylko na sex, ma nawet własne zasady – nie pytaj o przeszłość, nie oczekuj przyszłości. Co wyniknie z układu, w którym uczucia miały zostać wyłączone? Bo czasem serce okazuje się zdrajcą...

"Kiedy się całujesz, możesz zamknąć oczy. Możesz przestać myśleć. Zapomnieć o bólu, wątpliwościach i wstydzie. Kiedy zamykasz oczy i się całujesz, chronisz swoją wrażliwość."

Zamknięty w sobie Miles, ukrywa się pod płaszczem obojętności i zakłada maskę, która go chroni. Nie chce się angażować, bo nie może się zakochać. Choć od bolesnych zdarzeń minęło już sześć lat, chłopak wciąż cierpi pogrążony w obezwładniającym smutku. Żyje w poczuciu winy i każdego dnia jego serce wypełnia nieodwracalna strata. Zatracony w swoim cierpieniu chłopak czasem zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, ale Milesa nie ma się dość, wręcz chce się go przytulić, pocieszyć, ukoić w nim ból. I to właśnie próbowała uczynić Tate, która przez to wychodziła na bohaterkę naiwną, ale jednocześnie silną. Dziewczyna wciąż trzymała w sercu nadzieję, a to dodawało jej wiarygodności – była jak każda inna kobieta, która ma marzenia i wierzy w miłość.

"Wiem, że myśl o skonfrontowaniu się z twoją przeszłością cię przeraża. Przeraża każdego człowieka. Ale czasami nie robimy tego dla siebie. Robimy to dla ludzi, których kochamy bardziej niż siebie."

Colleen Hoover już dawno pokazała, jak fenomenalną jest pisarką – udowodniła, iż brak jej konkurencji w grze, w której autorzy bawią się uczuciami swoich czytelników. Colleen w swoich powieściach ukazuje niezwykły dar, który daje jej moc, by słowa stawały się emocjami. "Ugly love" kryje w sobie tysiące odczuć – setki doznań, które zamykają czytelnika w swoich objęciach. Hoover tworzy dotkliwe i przykre historie, jednak pasja z jaką to robi, materializuje je w sercu, umyśle i duszy. Z czasem ta zwykła powieść – niewinne słowa w niej zapisane, scaliły się z moimi zmysłami, a przez moje ciało przepływała fala emocji. Byłam uzależniona od autorki oraz jej decyzji, mogłam tylko czekać na kolejny jej ruch – to ona decydowała, jaki wpływ na mnie będą miał kolejne zdarzenia, sama nie miałam już panowania nad własnymi uczuciami, zostałam pozbawiona kontroli nad nimi.
Na ostatnich stronach Hoover wręcz przytłacza emocjami, uderza słowami w czytelnika w taki sposób, iż kruszą się ostatnie osłony – ciepłe łzy zaczynają spływać po policzkach, skapują na klatkę piersiową i wsiąkają w coraz bardziej wilgotną koszulkę. Zaczerwienione oczy i morka koszulka, to efekt uboczny czytania powieści tej kapitalnej autorki.

"Wsłuchuję się w bicie jego serca. Twierdzi, że nie wie, czy potrafi kochać, ale w rzeczywistości jego serce kocha aż za bardzo. Zawsze kochał aż za bardzo, tyle że pewnego wieczoru został tej miłości pozbawiony. Ten wieczór zmienił nasz świat. I odmienił jego serce."

"Ugly love" ma świetną kompozycję. Autorka podzieliła rozdziały na głównych bohaterów. Dzięki Tate czytelnik poznaje aktualne zdarzenia, relację między głównymi bohaterami oraz przebieg układu między nimi. Natomiast Miles odkrywa przed nami swoją przeszłość sprzed sześciu lat. Jego historia opowiada o miłości z przeszłości oraz zdarzeniach, które przycisnęły go do ściany, dlatego też to ta część powieści najbardziej oddziałuje na uczucia i nadaje wszystkiemu głębokiego sensu. W środku czytelnik znajduje również rozdział „niespodzianka”, który jest fantastycznym dodatkiem do całej historii i to on ostatecznie przechyla szalę na stronę niestabilności emocjonalnej.
"Ugly love" opowiada piękną historię, która łagodnie oplata serca czytelników i pozostaje przy nim już na zawsze. We wspaniały sposób mówi o stronach miłości - o tej wyjątkowej, ale i brzydkiej. To niesamowita książka, delikatna, a zarazem okrutna, która wzrusza i gra na uczuciach. Piękno i wyjątkowość ukryte w dwóch niezwykłych historiach, które splotły przeszłość z teraźniejszością ♥

"Czysta strona miłości sprawia, że latasz ponad światem. Szybujesz ponad wszystkim, co złe. Patrzysz z góry na to wszystko i myślisz sobie: „Jejku, cieszę się, że tu jestem”."

Hoover pisząc swoje powieści tworzy pewną grę, gdzie uczucia są pionkami, czytelnicy jej przeciwnikami, a wyzwanie jest jedno: „wygra najlepszy”. Nie ma jednak żadnej wątpliwości, kto zwycięży – założę się, że ta niesamowita kobieta i tak Was złamie i doprowadzi do rozsypki. "Ugly love" to książka dla odważnych, dla osób, które nie boją się tego, że ich serce otworzy się na wszelkie doznania. Jesteś gotów, by wejść w tę grę?

Czy miłość może być brzydka?
Tate Collins wprowadza się do swojego starszego brata, gdzie już pierwszego dnia poznaje Milesa – jej przystojnego, nowego sąsiada. Bardzo szybko relacja pomiędzy nimi nabiera intymnego znaczenia, a ich ciała zdradzają wzajemne pożądanie. Jednak Miles nie szuka miłości i liczy tylko na sex, ma nawet własne zasady – nie pytaj o przeszłość, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jacqueline, opętana ogromną miłością do chłopaka, postanawia zrezygnować z muzycznych marzeń i w ślad za ukochanym wybiera się do collage'u, by studiować ekonomię. Wszystko jednak sypie się w momencie, gdy Kennedy zrywa z Jacki, by rozkoszować się młodością u boku innych kobiet. Niedługo później, wciąż załamana dziewczyna, zostaje zaatakowana przez jednego ze swoich znajomych, który to próbuje ją zgwałcić. Z opresji Jacqueline ratuje tajemniczy Lucas stając się częścią dalszej historii.

Jak na New Adult przystało, główni bohaterzy mierzą się z trudnościami, zrzuconymi na nich przez życie, czasem bardzo bolesnymi wydarzeniami z przeszłości, których rany są tak głębokie, iż dotkliwie wpływają na teraźniejszość. I tak też jest w tym przypadku, warto jednak wspomnieć, że autorka sprawnie poradziła sobie z wykreowaniem postaci i tchnęła w nie życie. Stworzyła osoby, które spokojnie moglibyście mijać na ulicy, starała się nie przerysować ich figur. Jeśli jednak chodzi o samego Lucasa, autorka zbyt wiele zrzuciła na jego barki - był to facet, który znał się na wszystkim i udzielał się gdzie tylko może, co zdawało się nierealne, biorąc pod uwagę, że chłopak wciąż studiował.
Ogromnym atutem tej książki jest relacja głównych bohaterów, gdyż to co ich łączyło było niczym senne pragnieniae każdej dziewczyny. To, w jaki sposób Pani Webber ukazała rozwijające się uczucie, wprawi w wibracje jeszcze nie jedno kobiece serce i wydusi wiele rozkosznych westchnień. Można by powiedzieć, że więź pomiędzy naszymi postaciami jest zbyt cudowna, nawet pomimo wszelkich tragedii, ale hej... przecież czasami warto zatopić się w pięknej i romantycznej historii, która rozpali serducho i najedzie na głęboko ukryte marzenia!

"Ludzie rzadko mówią to, co naprawdę myślą, i rzadko zdradzają to co, co naprawdę czują. Nikt nie jest szczery."

"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła" ~ Wisława Szymborska. Miłośnicy literatury, smakosze dobrego tekstu i wielbiciele pięknego słowa rozumieją, o czym mówi polska poetka i jak cenną prawdę potrafiła zawszeć w tych kilku słowach. Zapalczywi czytelnicy dobrze wiedzą, jak to jest sięgnąć po książkę i przepaść w jej objęciach - zapomnieć o kłótni z przyjaciółką, zbliżającym się sprawdzianie oraz ważnym spotkaniu. Dobra lektura ma to do siebie, że porywa czytelnika w swój nierzeczywisty, jednak poprzez słowa niezwykle namacalny świat, by tam dać mu drugie życie. Zamykaja swoją ofiarę w mocnych objęciach ciekawej fabuły i uścisku rozkosznego pióra autora. "Tak blisko..." jest jedną z takich powieści, przy których można się zatracić, nie zdając sobie sprawy, że minęła już godzina... a potem kolejna i kolejna... Lekki i przejrzysty styl Pani Tammary sprawia, iż z łatwością historia Lusaca oraz Jacqueline urzeczywistniała się na oczach samego czytelnika, który szybko odnajduje swój własny rytm przekładania następnych stron.

"Nawet zepsuty zegar dwa razy na dobę pokazuje właściwą godzinę."

"Tak blisko..." to powieść mile napisana i o dobrej fabule, ale nie wybrania się i tonie na ogromnej stercie literatury z gatunku New Adult. Autorka powieści nie zawalczyła o to, by jej dzieło stało się oryginalne i podążyła utartą ścieżką. Miała ciekawy pomysł i opowiedziała przyjemną historię, jednak jedną z tych, o których się zapomina, bo mimo wspólnie, mile spędzonych godziny ta powieść nie zostawia po sobie długotrwałego śladu i już po jakimś czasie imiona bohaterów, tytuł, a nawet niektóre zdarzenia ulatniają się z głowy czytelnika.
W swojej książce Pani Tammara podjęła się tematu gwałtu, starała się rozpracować psychikę osób, których na wszelaki sposób dotknęła taka tragedia. Miałam wrażenie, jakby próbowała nadać wiadomość innym kobietom z czytelnym przekazem - "Zróbcie coś dla siebie. Nauczcie się bronić, byście mogły się uratować, gdy zajdzie taka potrzeba. Uczcie się z szacunku do samych siebie!"

"Przyznanie się do błędu i przeprosiny są cenne i wartościowe, ale czasami przychodzą zbyt późno."

Jacqueline, opętana ogromną miłością do chłopaka, postanawia zrezygnować z muzycznych marzeń i w ślad za ukochanym wybiera się do collage'u, by studiować ekonomię. Wszystko jednak sypie się w momencie, gdy Kennedy zrywa z Jacki, by rozkoszować się młodością u boku innych kobiet. Niedługo później, wciąż załamana dziewczyna, zostaje zaatakowana przez jednego ze swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ava, niczym anioł, czy mityczny stwór, urodziła się ze skrzydłami. Dziewczyna opowiada historię swojej rodziny, poczynając od prababki i próbując zrozumieć swoją niezwykłość i "dar", jakim życie ją obdarowało. Wszystkie przygody i dziwne przypadki, z którymi mierzyli się członkowie rodziny Roux mają swoje korzenie w nieszczęśliwych miłościach. To właśnie miłosne rozterki nakręcają całą powieść, to życiowe trudności, skomplikowane zdarzenia i własne wybory kierują całą fabułą.

Szczęście miało ostrą woń, niczym najkwaśniejsza limonka lub cytryna. Złamane serca pachniały zadziwiająco słodko. Smutek wypełniał powietrze słoną, morską wonią, śmierć pachniała podobnie.

Narracja "Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender" prowadzona jest w pierwszej osobie, jednak w bardzo unikalnej formie. Zatracona, w opowiadanej przez siebie historii, dziewczyna zapomina o sobie, przez co odnosi się wrażenie, że więcej jej nie było niż było. Ava zgubiła się w tej powieści i "stety, czy niestety" czytelnik nie poznaje jej dobrze, a jej własną historię zna tylko w namiastce, ponieważ większość książki skupia się na poprzednich pokoleniach rodziny Roux. W pewnym momencie jednak czytelnik dochodzi do momentu, kiedy to ma do czynienia z Avą oraz jej przygodą z Nathanielem. Niestety ten wątek również został obcięty do minimum, tak że bardziej już chybaby się nie dało. Postać Nathaniela przewija się przez powieść dosłownie kilka razy, przez co autorka znacznie obniżyła wagę tej postaci, a kulminacyjna część książki wyszła dość nijako. Gdyby Pani Leslye bardziej rozbudowała wątek "obsesji" Nathaniela na punkcie głównej bohaterki, to być może wtedy cała książka nabrałaby dodatkowego wyrazu, a późniejsze losy Avy nie były dla czytelnika tak obojętne.

Znowu on. Los. To słowo często towarzyszyło mi, kiedy byłam dzieckiem. Szeptał do mnie z ciemnych kątów pokoju w czasie samotnych nocy. Był pieśnią ptaków na wiosnę i wołaniem wiatru w nagich gałęziach zimowego popołudnia. Los. Zarówno moja udręka, jak i pociecha. Mój towarzysz i moja klatka.

Autorka "Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender" ma bardzo ciekawy i specyficzny styl. Jej pióro jest lekkie, jak gdyby szybowała ona w chmurach, myślała o niebieskich migdałach i wszystkie swoje fantastyczne myśli przelewała na papier. Pani Leslye zapomniała o rzeczywistości i stworzyła nieszablonową, surrealistyczną powieść. Jest jedno niesamowite słowo, które w prosty i jasny sposób opisze tę książkę - osobliwa, właśnie taka jest cała lektura - osobliwa, a nawet cudowna. Wszystko w tej powieści było specyficzne, począwszy od stylu autorki, aż po samą historię. To wszystko nadało jej niepowtarzalnego i urokliwego klimatu, dlatego też pierwsze rozdziały, to istna walka o to, by stać się częścią tej historii, ale przychodzi taki moment, kiedy czytelnik zostaje przez nią pochłonięty i sam nie wie, kiedy to wszystko się stało.

Moje odczucia, co do tej książki są bardzo sprzeczne. Tytuł idealnie odzwierciedla to, co znajduje się na kartach tej powieści, bo jak już wspominałam - jest ona zdecydowanie osobliwa oraz pod pewnym względem cudowna, ale można również powiedzieć, że poprzez swój oryginalny charakter jest dziwaczna, czy też komiczna. Nie mniej jednak uważam, iż "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender", to lektura warta poznania, ponieważ spotkanie z nią jest ciekawym, czytelniczym doświadczeniem - jest czymś INNYM! Tej książki nie da się opisać, ją trzeba przeczytać, by zrozumieć, dlaczego jest tak unikatowa.

Pozwolę sobie również wspomnieć o niesamowitym wydaniu, obok którego nie można przejść obojętnie. Piękne złote pióro, które stanowi właściwie symbol "Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender, wydrążone na teksturze niebieskiej okładki. Nawet najlepsze zdjęcia nie oddadzą jej wspaniałości.

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Ava, niczym anioł, czy mityczny stwór, urodziła się ze skrzydłami. Dziewczyna opowiada historię swojej rodziny, poczynając od prababki i próbując zrozumieć swoją niezwykłość i "dar", jakim życie ją obdarowało. Wszystkie przygody i dziwne przypadki, z którymi mierzyli się członkowie rodziny Roux mają swoje korzenie w nieszczęśliwych miłościach. To właśnie miłosne rozterki...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W ramionach gwiazd Amie Kaufman, Meagan Spooner
Ocena 7,4
W ramionach gw... Amie Kaufman, Meaga...

Na półkach: , ,

Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, ulega katastrofie, która nie powinna mieć miejsca. Na pokładzie wśród 50 tysięcy ludzi z życiem uchodzi Lilac - najbogatsza dziewczyna w całej galaktyce, córka właściciela potężnego Ikara oraz Tarver - zwykły żołnierz. Ocaleni lądują na nieznanej, bezludnej planecie, a ich celem staje się przetrwanie i powrót do domu.

Lilac to panna z towarzystwa obracająca się wśród elity, zawsze pod czujnym okiem paparazzi. Jest największym skarbem swojego wpływowego ojca, który rozpieszcza i dba o córkę, jak tylko może. Nie jest to jednak bezmyślna, do szpiku kości wypruta z człowieczeństwa dziewczyna - wbrew regułom, którymi kieruje się wyższa sfera, Lilac szanuje gorzej usytuowanych ludzi. Głęboko w sobie dusi ból, spowodowany troską ojca, który pozbawił jej największej miłości.
Trarver nie zasługuje na względy osób takich jak Lilac. Nawet tytuł bohatera wojennego nie daje mu prawa, by zbliżać się do elity - chłopak zna swoje miejsca i się go trzyma. Jednak życie krzyżuje drogi tych młodych ludzi z dwóch różnych światów. Wygląda na to, że nic dobrego z tego nie wyniknie... a może jednak?

"Dzień zmienia się w wieczność, koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Godziny ciągną się, a ja przestaję reagować już nawet na leśnie odgłosy. Nie widzę niczego poza ziemią pod stopami. Nie mogę zawrócić, ponieważ to, co za mną, już nie istnieje, istnieje tylko kolejny krok i następny, i następny."

Początkowo historia przedstawiona przez autorki, jest jak podgwiezdny Tytanic. Katastrofa statku, która nie powinna się wydarzyć, spotkanie bohaterów z dwóch różnych światów oraz walka o śmierć i życie. To wszystko wystarczy, by powieść ta zdobyła serce niejednego czytelnika już na samym początku - to niczym zapewnienie, że ta historia będzie równie niezwykła, jak ta z "Tytanica", to jak gwarancja, że losy bohaterów będą poruszać, a fabuła trzymać w napięciu. Czy tak też było?

Autorki rzucają bohaterów w nieznane, każą przemierzać nieznany im świat, by odnaleźć ratunek. My również stajemy się rozbitkami i wraz z Lilac oraz Trarverem walczymy, by przeżyć i wrócić do domu oraz poznajemy tajemniczą planetę. Przygody bohaterów pochłaniają i porywają czytelnika w wir wydarzeń, z każdą kolejną stroną coraz bardziej ciekawych i intensywnych.
Bardzo ciekawa jest tu relacja głównych postaci, łączy ich z pozoru niechęć do siebie, a jednak coś iskrzy już od samego początku. Czytelnik jest świadkiem wielu sporów oraz ich wzajemnych przytyków, które nadają powieści odrobinę smaczku. Ale tu chodzi o coś więcej, bo mimo tej niechęci są oni na siebie skazani, a to mimowolnie prowadzi do zacieśnienia więzi. A że rozdziały podzielone są na bohaterów (uwielbiam taki zabieg ♥), to możemy poznawać najskrytsze myśli ich obojga.

"- Widzę zatem dwa wyjścia. Albo obejrzę pani stopy i spróbuję choć trochę je opatrzyć, żeby była pani w stanie iść, albo może pani robić, co chce, zemdleć z bólu, dostać pęcherzy, zacząć krwawić, nabawić się zakażenia, stracić palce u nogi bądź życie i wreszcie sprawić, że umrzemy z głodu, zanim dotrzemy do koloni. Która z tych propozycji wydaje się pani lepsza, panno LaRoux?"

Pani Amie oraz Meagan posiadają bogaty język i zasobne słownictwo, nie bały się rozbudowanych zdań, które w przejrzysty sposób odwzorowałyby wizję kosmicznego życia, katastrofy i zdarzeń na obcej planecie. Malowały gwiazdy swymi okazałymi piórami, tworzyły niezwykłe konstelacje, na które chce się patrzeć godzinami. Porywały czytelnika w kosmos, oprowadzały po galaktykach i całym wszechświecie pełnym olśniewających gwiazd.
Konstrukcja powieści przede wszystkim skupia się na opisach, które w znacznym stopniu przeważają nad dialogami. Można by pomyśleć, że będzie to nużące, ale wcale tak nie było - budowały one napięcie, wprowadzały w tajemniczy świat, pozwalały poznać bohaterów, zżyć się z nimi i uczynić, że losy ich nie były czytelnikowi obojętne. Autorki piszą wręcz w sposób tak namacalny, iż ma się wrażenie, że jest się częścią tej powieści i razem z bohaterami pokonuje wszelkie trudności.
Mimo długich oraz rozbudowanych opisów, czytelnik nie ma dość, a wręcz czuje niedosyt, chce czytać dalej, by wreszcie poznać finał. To książka, która w subtelny sposób porusza nerwy czytelnika.

"-Tego się nie da opisać słowami takimi jak "chłód" czy "ciemność. Chłód to tylko brak ciepła, ciemność to brak światła. A tam jest tak, jakby... światło i ciepło nie istniały, nigdy."

"W ramionach gwiazd" to powieść z oryginalną fabułą, ze świetnym stylem i dobrymi bohaterami. Stanowi połączenie gatunku Young Adult z science fiction oraz garścią fantastyki. Ta kombinacja pewnie nie jest dla każdego, jednak tak kapitalnie napisanej powieści warto dać szansę.
A tego, czy bohaterowie podzielą losy Rose i Jacka, czy może jednak to całkiem inna historia, musicie się przekonać sami udając się w niezwykłą przygodę w wszechświat. Miłego lotu, kochani ♥

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/2016/02/45-w-ramionach-gwiazd-amie-kaufman.html

Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, ulega katastrofie, która nie powinna mieć miejsca. Na pokładzie wśród 50 tysięcy ludzi z życiem uchodzi Lilac - najbogatsza dziewczyna w całej galaktyce, córka właściciela potężnego Ikara oraz Tarver - zwykły żołnierz. Ocaleni lądują na nieznanej, bezludnej planecie, a ich celem staje się przetrwanie i powrót do domu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy możliwa jest ucieczka od traumatycznych wspomnień?
Bree usiłuje uwolnić się od demonów niedalekiej przeszłości, codziennie rano budzi się z nadzieją, że to "ten dzień", kiedy wszystko będzie dobrze. Jednak wizja powrotu do normalnego życia wydaje jej się coraz bardziej odległa. Czy opuszczenie rodzinnego miasta oraz wszystkiego, co znajome, przyniesie ukojenie?
Czy można się ukryć przed życiem?
Dla Archera życie skończyło się, gdy miał siedem lat. Od tamtej pory postawił mur wokół siebie, ukrył przed światem i nauczył żyć w samotności. Niespodziewane pojawienie się Bree - nieznajomej, która odnalazła drzwi do jego samotni - wywraca jego świat. Czy dziewczynie uda się zburzyć solidne mury?

"Cierpienie i sposoby, żeby je złagodzić, są tak różne jak ludzie, którzy go doświadczają."

Bree już dawno pogodziła się ze śmiercią matki, jednak nie potrafi się uporać z traumatycznymi zdarzeniami z nocy, podczas której zginął jej ojciec. Każdego dnia w jej głowie przewija się wizja tego wspomnienia. Dziewczyna stoi na krawędzi całkowitego załamania, ciągle ma nadzieję, że to minie i będzie lepiej. Postanawia sama poszukać szczęścia, uciekając od uciążliwej przeszłości do spokojnego miasteczka nad jeziorem. Tam poznaje Archera - miejscowego, cichego dziwaka, który może pomóc jej zapomnieć.
Pojawienie się Bree w życiu Archera rozpoczyna rewolucję jego spokojnej rzeczywistości. Chłopak przyzwyczaił się, że nikt go nie widzi i nic do niego nie mówi, w końcu tego właśnie chciał - odciąć się od ludzi, jednak dla tej dziewczyny nie jest niewidzialny. Nieznajoma próbuje powalić ścianę, którą się odgrodził, ale po tylu latach życia w oddali Archer nie jest pewien, czy jest na to gotowy.
Bree i Archer - dwie skrzywdzone dusze, które odnalazły się w tym absurdalnym świecie. Dziewczyna i chłopak - swoje wzajemne ukojenie oraz ostatni ratunek. On i ona - a krok za nimi widma ich przeszłości. Gdzie poniesie ich los?

"Ona dźwigała poczucie winy spowodowane przekonaniem, że nie walczyła wtedy, kiedy należało. Ja zaś nosiłem bliznę, która przypominała mi, co się dzieje, kiedy człowiek walczy. Każde z nas w chwili grozy zareagowało inaczej, a jednak oboje na tym ucierpieliśmy. W takich sytuacjach nie ma właściwego i niewłaściwego zachowania, czerni i bieli. Jest za to tysiąc odcieni szarości."

"Bez słów", to z pozoru typowa powieść New Adult - przypadkowe poznanie się dwójki młodych ludzi, walczących z demonami przeszłości, którzy z biegiem fabuły zaczynają poznawać siebie nawzajem, wraz z bolesnymi szczegółami. Wbrew temu wszystkiemu, Pani Mia pisząc tę książkę poszła w nieco innym kierunku - ciekawszym, bardziej fascynującym, a przy tym niepowtarzalnym. W "Bez słów" poznajemy zagubionego i przestraszonego życiem dorosłego mężczyznę, w którym wciąż tkwi mały, siedmioletni chłopiec, który na własne oczy zobaczył koniec świata - swojego świata. Autorka stworzyła postać, dla której wyzwaniem jest opuszczenie własnej posesji, by pójść na zakupy - Archer to wyjątkowy bohater o niesamowitych, rzadko spotykanych w powieściach tego typu, cechach - nadawał całej powieści osobliwego charakteru, a przy okazji dobarwiał żeńską postać, która i bez tego stanowiła atrakcyjny element książki.

Do atutów należy również przyjemne pióro autorki, która pisała w sposób prosty, lekki, a jednocześnie plastyczny i piękny - "Patrzyłam, jak nasionka fruną w powietrzu, niesione delikatnym wiatrem i miałam nadzieję, że zaniosą moją prośbę do kogoś, kto ma moc zmieniania marzeń w rzeczywistość.". Sprawnie odwzorowała wizję, którą stworzyła i dzięki słowom obrazowo przekazała ją do głowy czytelnika. Trudno jednak powiedzieć o unikalności warsztatu Pani Mii, bo choć pisała wyjątkowo, tak mimo wszystko spod jej pióra nie wyszedł fenomen. "Bez słów" to jednak nienaganna i urokliwa powieść, którą można się upajać przez kilka czarujących godzin - czas ten z pewnością nie będzie zmarnowany.

"- [...] nie namówisz mnie, żebym przestała cię kochać. Dla mnie to nie kwestia wyboru. To po prostu rzeczywistość."

Pani Sheridan w swojej powieści nawiązuje również do Legendy o centaurze Chironie, która stanowi wstęp do całej lektury. Legenda ta przede wszystkim ukazuje "moc cierpienia - sposób, w jaki ból fizyczny lub emocjonalny może stać się źródłem siły moralnej oraz duchowej" i właśnie tym śladem podążała również autorka "Bez słów". Inspirując się wartościowym tekstem o Chironie stworzyła niebanalny - można by wręcz powiedzieć, że ambitny - romans.
W swojej lekturze nasuwa również kilka innych refleksji - czytelnik momentalnie zdaje sobie sprawę, że ludzie zbyt łatwo oceniają i odtrącają osoby w jakikolwiek sposób odstające od ogółu, przyczepiając im plakietkę "dziwaków", nie dostrzegając że są to wyjątkowe osoby, których wnętrza są nieraz bogatsze niż tych z pozoru "normalnych" ludzi. Powieść mówi również o tym, że zmiany nie są złe, a czasem zamieniają koniec w początek i są drogą do lepszego życia, ale także że możemy próbować ukryć się przed światem, ale on o nas nie zapomina, a my możemy zrobić tylko jedno - żyć. Jeśli tylko potrafi się czytać między wierszami, to z tej powieści można wynieść ogrom prawd życiowych, które trafiają i do serca, i do rozumu.

Dla miłośników New Adult ta powieść to prawdziwy skarb - znajdą tu to, za co najbardziej kocha się ten gatunek, a jednocześnie coś oryginalnego, pomysłowego i świeżego. Warto przeczytać dla niesamowitej treści fabularnej, ale również dla ukrytych w niej wartości ☺

http://be-here-now-and-forever.blogspot.com/

Czy możliwa jest ucieczka od traumatycznych wspomnień?
Bree usiłuje uwolnić się od demonów niedalekiej przeszłości, codziennie rano budzi się z nadzieją, że to "ten dzień", kiedy wszystko będzie dobrze. Jednak wizja powrotu do normalnego życia wydaje jej się coraz bardziej odległa. Czy opuszczenie rodzinnego miasta oraz wszystkiego, co znajome, przyniesie ukojenie?
Czy...

więcej Pokaż mimo to