Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Chinlandia Roman Konik, Damian Leszczyński
Ocena 6,0
Chinlandia Roman Konik, Damian...

Na półkach: ,

Bardzo chętnie dałabym więcej niż 10 gwiazdek! Dlaczego? Po prostu trzeba sięgnąć po tę książkę, żeby się o tym przekonać. Poczucie humoru i zdrowy rozsądek podbiły moje serce.

Bardzo chętnie dałabym więcej niż 10 gwiazdek! Dlaczego? Po prostu trzeba sięgnąć po tę książkę, żeby się o tym przekonać. Poczucie humoru i zdrowy rozsądek podbiły moje serce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ciekawa, ale na początku autor za dużo pisze o Trumpie a za mało o Chinach. Kiedy słucham / czytam o Chinach, chciałabym najwięcej się o nich dowiedzieć, a nie o tym, że autor jest demokratą i nie lubi Trumpa.

Książka ciekawa, ale na początku autor za dużo pisze o Trumpie a za mało o Chinach. Kiedy słucham / czytam o Chinach, chciałabym najwięcej się o nich dowiedzieć, a nie o tym, że autor jest demokratą i nie lubi Trumpa.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka chyba wciąż wyprzedza swój czas...

Książka chyba wciąż wyprzedza swój czas...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia USA z punktu widzenia Niemca - konkretniej - starego nazisty, okraszona specyficznym niemieckim poczuciem humoru.

Historia USA z punktu widzenia Niemca - konkretniej - starego nazisty, okraszona specyficznym niemieckim poczuciem humoru.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka została napisana jeszcze za czasów przed wejściem do Unii Europejskiej - i to widać. W międzyczasie pan Ziemkiewicz zdążył zmienić zdanie o Balcerowiczu na bardziej trzeźwe. Widać, że autor jest wnikliwym obserwatorem. Ta książka pozwala zrozumieć, jak PRL negatywnie wpłynęła na mentalność Polaków.

Książka została napisana jeszcze za czasów przed wejściem do Unii Europejskiej - i to widać. W międzyczasie pan Ziemkiewicz zdążył zmienić zdanie o Balcerowiczu na bardziej trzeźwe. Widać, że autor jest wnikliwym obserwatorem. Ta książka pozwala zrozumieć, jak PRL negatywnie wpłynęła na mentalność Polaków.

Pokaż mimo to

Okładka książki Ojczyzna dobrej jakości. Reportaże z Białorusi Katarzyna Brejwo, Rafał Grzenia, Julia Jurgens, Eva Lene Lorzer, Jędrzej Morawiecki, Katarzyna Moskalewicz, Aneta Prymaka-Oniszk, Kaja Puto, Aliona Szabunia, Ziemowit Szczerek, Agnieszka Wójcińska
Ocena 6,3
Ojczyzna dobre... Katarzyna Brejwo, R...

Na półkach: ,

Polscy autorzy reportaży o Białorusi są powiązani z Gazetą Wybiórczą - przez całą książkę jednak to nie razi w żaden sposób, ale w ostatnim artykule to widać. Autor sugeruje w nim, że Polska zmierza w kierunku Białorusi i jak mniemam - ten tekst ma być wielkim katharsis dla polskiego czytelnika, a dla mnie okazał się wielką klapą. Dlatego daję sześć gwiazdek, a nie siedem.

Polscy autorzy reportaży o Białorusi są powiązani z Gazetą Wybiórczą - przez całą książkę jednak to nie razi w żaden sposób, ale w ostatnim artykule to widać. Autor sugeruje w nim, że Polska zmierza w kierunku Białorusi i jak mniemam - ten tekst ma być wielkim katharsis dla polskiego czytelnika, a dla mnie okazał się wielką klapą. Dlatego daję sześć gwiazdek, a nie siedem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opowiadanie antypolskie i antysemickie, niezgodne z realiami. Kto to widział, żeby zbroja husarii była wrażliwa na kule kozaków?

Opowiadanie antypolskie i antysemickie, niezgodne z realiami. Kto to widział, żeby zbroja husarii była wrażliwa na kule kozaków?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana przez dojrzałego człowieka i historyka, rozumiejącego, że historia i wojny nigdy nie są czarno-białe.

Książka napisana przez dojrzałego człowieka i historyka, rozumiejącego, że historia i wojny nigdy nie są czarno-białe.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedno ale: Poroszenko nie uklęknął w Warszawie w grudniu 2016 r., lecz w lipcu 2016 r. W grudniu w Warszawie uklęknął Willy Brandt. Miało to miejsce w 1970 r.

Jedno ale: Poroszenko nie uklęknął w Warszawie w grudniu 2016 r., lecz w lipcu 2016 r. W grudniu w Warszawie uklęknął Willy Brandt. Miało to miejsce w 1970 r.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie literatura piękna to to nie jest. Testy tego typu można zaakceptować w metalowych piosenkach, ale to jest tomik wierszy i budzi to we mnie mieszane uczucia...

Dla mnie literatura piękna to to nie jest. Testy tego typu można zaakceptować w metalowych piosenkach, ale to jest tomik wierszy i budzi to we mnie mieszane uczucia...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wcześniej słyszałam o Aleksandrze Maśleju tylko w "Telenowynach" i przeczytałam o nim parę słów anegdoty w książce Pawła Smoleńskiego „Pochówek dla rezuna”. Tak naprawdę do końca nie wiedziałam, z kim miałam do czynienia. Nie znałam też jego twórczości. Kiedy przeczytałam na odwrocie książki, że „Słońce we łzach wygnanych” powstało z wielu wysłuchanych opowieści, w pierwszej chwili spodziewałam się dzieła niezbyt wysokich lotów w stylu „Nic nie jest w porządku. Wołyń” Krzesimira Dębskiego. Krzesimir Dębski w moim odczuciu wykorzystał wspomnienia i pracę innych, dorzucił swój komentarz naprędce i wydał książkę w pośpiechu, chyba licząc na to, że kiedy pojawi się na rynku, Wołyń dalej będzie modny, a mu wpadnie coś do kieszeni.

Kiedy zaczęłam czytać pracę Maśleja, ujrzałam wrażliwego człowieka, wnikliwego słuchacza i obserwatora, który w piękny, literacki sposób potrafi przelać swoje myśli na papier. Z każdym następnym opowiadaniem byłam coraz bardziej dumna, że posiadam podpisany egzemplarz. Nie wiem jednak, czy pisarzowi chodziło o takiego czytelnika jak ja. Odnoszę wrażenie, że autor bardziej chciałby, żeby książka trafiła do Polaka, który m.in. uważa, że Akcja Wisła była uzasadniona, Polaka, który spogląda tylko poprzez swój punkt widzenia i tym samym zmienić coś w jego życiu, otworzyć go., sprawić, by zobaczył swoje błędy. Ja o pewnych rzeczach wiedziałam już wcześniej – m.in. z książek prof. Motyki. „Słońce we łzach wygnanych” to moje pierwsze zetknięcie z kulturą i językiem Łemków. Dla mnie – jako filologa ciekawe było doświadczyć tej niezwykłej mieszanki języka ukraińskiego, rosyjskiego i polskiego w oryginale.

Największe moje zainteresowanie wzbudził jednak rozdział III, a zwłaszcza „I nadzieja na pojednanie pójdzie w ciemny las ‘gdybania’”. Przykro mi, że w tak negatywny sposób Ukraińcy zapamiętali II RP i Polaków. Jak już wcześniej powiedziałam, wiedziałam wcześniej o zamykanych cerkwiach, o zmuszaniu do przechodzenia na katolicyzm i o „tulipanach”, o wspólnym Cudzie nad Wisłą i o tym, że Polska podzieliła się po nim Ukrainą ze Związkiem Zdradzieckim. Wiedziałam też wcześniej o Berezie Kartuskiej. Jednak nie do końca zgadzam się, że obóz powstał z myślą o Ukraińcach, powstał z myślą o przeciwnikach sanacji. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że każdy woli odgrywać rolę ofiary, a nie sprawcy – i dotyczy to w tym wypadku zarówno Polaków, jak i Ukraińców. A jak już dochodzi do walk, to tylko z silnym przeciwnikiem a nie kimś bezbronnym. Wołyń? Zemsta na okupancie. Fakt, że Ukraińcy (w mniejszym stopniu, ale zawsze) byli rżnięci także przez Polaków? To tylko akcje odwetowe. Akcja Wisła? To tylko walka z UPA. W tym się z panem Maślejem zgadzam, zbrodnia jest zbrodnią!
Aleksander Maślej sądzi, że do pojednania nie dojdzie, dopóki Polacy nie zrozumieją, że Polska była okupantem. Ja rozumiem, że w odczuciu Ukraińców Polacy właśnie tak się zachowywali, że doznawali pewnych krzywd, lecz walka z okupantem kojarzy się raczej z zamachami na poszczególnych urzędników, żołnierzy, instytucje, a nie z zabijaniem bezbronnych! Senat III RP na szczęście potrafił potępić Akcję Wisła i jestem z tego dumna. Gorzej z odszkodowaniami i wyrokami sądów po tym potępieniu – z tego już nie jestem taka dumna. Nie wzbudza mojej dumy fakt, że Polacy w Jaworznie potrafili tak szybko zmienić się z ofiar w katów. Wstyd! Jednak Werchowna Rada nie potrafiła zdobyć się nawet na tak symboliczny gest, przyznać, że UPA brała udział w rzezi wołyńskiej (skoro słowo "ludobójstwo" budzi taki strach) i potępić zbrodnię na bezbronnych, kobietach i dzieciach...

Wcześniej słyszałam o Aleksandrze Maśleju tylko w "Telenowynach" i przeczytałam o nim parę słów anegdoty w książce Pawła Smoleńskiego „Pochówek dla rezuna”. Tak naprawdę do końca nie wiedziałam, z kim miałam do czynienia. Nie znałam też jego twórczości. Kiedy przeczytałam na odwrocie książki, że „Słońce we łzach wygnanych” powstało z wielu wysłuchanych opowieści, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka sprawia ból i napawa niepokojem...
Uważam, iż autor tą książką bardziej zasługuje na Nagrodę Polsko-Ukraińskiego Pojednania niż reportażem pt. "Pochówek dla rezuna", ale dwa razy laureatem tej nagrody zostać nie można.

Książka sprawia ból i napawa niepokojem...
Uważam, iż autor tą książką bardziej zasługuje na Nagrodę Polsko-Ukraińskiego Pojednania niż reportażem pt. "Pochówek dla rezuna", ale dwa razy laureatem tej nagrody zostać nie można.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólnie rzecz biorąc książkę oceniam wysoko. Uważam, że nie bez powodu została ona wyróżniona Nagrodą Pojednania Polsko-Ukraińskiego. Każdy naród woli pamiętać o krzywdach otrzymanych niż zadanych. Kiedy w lipcu wspominamy rzeź wołyńską, zazwyczaj padają liczby zabitych Polaków, którzy umarli śmiercią męczeńską. Rzadko natomiast dodaje się, iż zdarzały się akcje odwetowe, w których podobną śmiercią umierali Ukraińcy. Oczywiście nie można zapominać o proporcjach - w trakcie II wojny światowej - na terenach rozbieranej II RP zginęło znacznie więcej Polaków niż Ukraińców, lecz trzeba pamiętać również o tym, że cierpienie po stracie kogoś bliskiego jest identyczne po obu stronach - niezależnie od tego, czy Ukraińcy zarąbali jakiegoś Polaka, czy Polacy zarąbali jakiegoś Ukraińca. W sercach rodzin po obu stronach dzieje się to samo. Każdy ma też prawo do tytułowego pochówku...
W polskich księgarniach do dziś można dostrzec tytuły prac historycznych, z których wynika, że Akcja Wisła była formą walki z OUN UPA, a nie rozwiązaniem kwestii ukraińskiej w powojennej Polsce - rzekomo "ludowej". Nikt nie chce pamiętać o Jaworznie - najpierw niemieckim, a później polskim obozie koncentracyjnym dla Ukraińców i wrogów komunizmu...
Jednak jest też w tej książce coś, co wzbudza mój sprzeciw. Trzeba zwrócić szczególną uwagę na rozdział "Miało być cicho i spokojnie". W nim kontrowersyjny, ukraiński ksiądz Dziubina wspomina tylko o ukraińskich krzywdach, przemilczając polskie, powołując się na niezbyt rzetelne źródła. Lansuje też teorię, że to Polacy zaczęli całą tę rzeź - na Chełmszczyźnie, a Ukraińcy oddali - tylko mocniej na Wołyniu. Autor nie sprzeciwia się jej, a jeśli już, to robi to w sposób niejasny. Rozdział kończy się słowami:
"- A gdyby podobną homilię wygłosił ksiądz rzymskokatolicki?
– Jak to?
– Gdyby wspominał tylko polskie krzywdy, przemilczając
ukraińskie, gdyby cytował wątpliwe dokumenty, gdyby
dowodził, że mówi źle o Ukraińcach wyłącznie dla ich dobra?
– To na pewno byłoby świństwo. Szczęść Boże."
Rzeź wołyńska NIE była następstwem wydarzeń na Lubelszczyźnie, w których z rąk polskich ginęli Ukraińcy. Najpierw był "Wołyń", a później była "Chełmszczyzna". Gorąco polecam tutaj jeden z podrozdziałów książki prof. Grzegorza Motyki pt. "Od rzezi wołyńskiej do akcji 'Wisła'", tytuł tego podrozdziału brzmi: "Czy rzeź wołyńską sprowokowały zabójstwa Ukraińców na Lubelszczyźnie?".
Reasumując, reportaż ten oceniam pozytywnie, jest godny polecenia. Jednak osoby niezajmujące się tą tematyką mogą odnieść mylne wrażenie, że to Polacy sprowokowali rzeź wołyńską. Czytelnicy nie otrzymują jasnego sygnału, że tak naprawdę najpierw miały miejsce tragiczne wydarzenia na Wołyniu, a dopiero później mordowano Ukraińców na Chełmszczyźnie. Osobom poruszającym się w tym temacie "po omacku" radziłabym zapoznać się w pierwszym rzędzie z pracą prof. Motyki pt. "Od rzezi wołyńskiej do akcji 'Wisła'".

Ogólnie rzecz biorąc książkę oceniam wysoko. Uważam, że nie bez powodu została ona wyróżniona Nagrodą Pojednania Polsko-Ukraińskiego. Każdy naród woli pamiętać o krzywdach otrzymanych niż zadanych. Kiedy w lipcu wspominamy rzeź wołyńską, zazwyczaj padają liczby zabitych Polaków, którzy umarli śmiercią męczeńską. Rzadko natomiast dodaje się, iż zdarzały się akcje odwetowe, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka składa się z trzech części. Pierwsza z nich traktuje o Akcji "Wisła" oraz o wytycznych według których ludzie trafiali do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Ponadto opisane są ciężkie warunki, w jakich żyli więźniowie. Druga część to dokument stwierdzający umorzenie śledztwa ws. krzywd, jakich doznali Ukraińcy i Łemkowie przebywający w obozie. Ostatnia część, najdłuższa to lista więźniów.

Książka składa się z trzech części. Pierwsza z nich traktuje o Akcji "Wisła" oraz o wytycznych według których ludzie trafiali do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Ponadto opisane są ciężkie warunki, w jakich żyli więźniowie. Druga część to dokument stwierdzający umorzenie śledztwa ws. krzywd, jakich doznali Ukraińcy i Łemkowie przebywający w obozie. Ostatnia część,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to nowsze, odświeżone wydanie książki "Bandera terrorysta z Galicji". Poprzednie wydanie książki - w przeciwieństwie do tego - zostało napisane przed Drugim Majdanem, aneksją Krymu i przyjęciem ustawy Sejmu nazywającej wydarzenia na Wołyniu ludobójstwem, a do tego wszystkiego autor odnosi się w tym dziele, nie ukrywając przy tym swoich poglądów politycznych. Można wyczuć, że autor nie lubi PiSu. Wyciąga paralele pomiędzy rosnącym nacjonalizmem w XX w. a dojściem do władzy Prawa i Sprawiedliwości, co moim zdaniem jest przesadą.

Jest to nowsze, odświeżone wydanie książki "Bandera terrorysta z Galicji". Poprzednie wydanie książki - w przeciwieństwie do tego - zostało napisane przed Drugim Majdanem, aneksją Krymu i przyjęciem ustawy Sejmu nazywającej wydarzenia na Wołyniu ludobójstwem, a do tego wszystkiego autor odnosi się w tym dziele, nie ukrywając przy tym swoich poglądów politycznych. Można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak zauważył sam autor, jest to dopiero wersja robocza, którą należałoby rozbudować, albo powinna zostać wykorzystana jako pomoc w powstawaniu następnych publikacji na ten temat.

Jak zauważył sam autor, jest to dopiero wersja robocza, którą należałoby rozbudować, albo powinna zostać wykorzystana jako pomoc w powstawaniu następnych publikacji na ten temat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od kiedy zaczęłam się zajmować tą tematyką, męczyły mnie różne pytania rozpoczynające się od słowa "dlaczego". Odpowiedzi szukałam w różnych źródłach, jednak ta forma pytajna nadal nie dawała mi spokoju. Po lekturze tej książki ucichła - za co serdecznie dziękuję prof. Motyce.

Od kiedy zaczęłam się zajmować tą tematyką, męczyły mnie różne pytania rozpoczynające się od słowa "dlaczego". Odpowiedzi szukałam w różnych źródłach, jednak ta forma pytajna nadal nie dawała mi spokoju. Po lekturze tej książki ucichła - za co serdecznie dziękuję prof. Motyce.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pewien fragment książki wydaje się być jej najlepszą recenzją. Pozwolę go sobie zacytować: "Wołyń. Siła traumy" nie jest w żadnym wypadku książką historyczną. To opowieść o emocjach, bólu, cierpieniu, złu, zezwierzęceniu, okrucieństwie, o trudzie wybaczenia i pojednania. O próbie zrozumienia."

Pewien fragment książki wydaje się być jej najlepszą recenzją. Pozwolę go sobie zacytować: "Wołyń. Siła traumy" nie jest w żadnym wypadku książką historyczną. To opowieść o emocjach, bólu, cierpieniu, złu, zezwierzęceniu, okrucieństwie, o trudzie wybaczenia i pojednania. O próbie zrozumienia."

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na ostatniej stronie pojawia się tajemnicza postać, dla której warto dotrwać do końca...

Na ostatniej stronie pojawia się tajemnicza postać, dla której warto dotrwać do końca...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka przemawia do mnie - zarówno jeśli chodzi o treść jak i szatę graficzną. Któryś z recenzentów stwierdził, iż jest to biografia napisana z góry założoną (i potwierdzoną) tezą, lecz w moim przekonaniu autor starał się przedstawić Banderę - jego życie i jego dzisiejsze spostrzeganie przez Rosjan, Polaków i Ukraińców - obiektywnie. Dla mnie tytuł rzuca rękawicę czytelnikowi. Książka traktuje również o tym, że Polacy nie są bez winy w ukształtowaniu się Bandery. Pozwolę sobie zacytować następujące zdanie: "Polacy wychowali Banderę, to oni go stworzyli, jak stwierdził wnuk Stepana, również noszący imię Stepan, na cześć dziadka. Gdyby nie ich polityka nie byłby Ukrainie i światu potrzebny." Uważam, że warto się nad tym cytatem zastanowić, ale chciałabym podkreślić, że tak jak podtytuł tej książki, trochę nim potencjalnego czytelnika prowokuję. Po co? By sięgnął po tę książkę...

Książka przemawia do mnie - zarówno jeśli chodzi o treść jak i szatę graficzną. Któryś z recenzentów stwierdził, iż jest to biografia napisana z góry założoną (i potwierdzoną) tezą, lecz w moim przekonaniu autor starał się przedstawić Banderę - jego życie i jego dzisiejsze spostrzeganie przez Rosjan, Polaków i Ukraińców - obiektywnie. Dla mnie tytuł rzuca rękawicę...

więcej Pokaż mimo to