rozwiń zwiń
Czytający_chłopak

Profil użytkownika: Czytający_chłopak

Tam gdzie mój Pan. Mężczyzna
Status Bibliotekarz
Aktywność 9 lata temu
370
Przeczytanych
książek
458
Książek
w biblioteczce
11
Opinii
278
Polubień
opinii
Tam gdzie mój Pan. Mężczyzna
Dodane| 3 książki
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , , ,

Ludzie lubią chodzić do zoo. Dlaczego? Ponieważ chcą zaspokoić swoją ciekawość, zobaczyć egzotyczne ptaki i gady oraz spędzić mile czas. Z jednej strony, patrząc na te zwierzęta można czuć wielkie współczucie, bo siedzą w tych klatkach i nigdy nie doznają wolności. Ale z drugiej strony, jest to jedyny ratunek, bo zoo pozwala im przetrwać, ponieważ na wolności same nie dałyby sobie rady. Dlatego ogród zoologiczny kojarzy mi się z czymś bezpiecznym, gdzie zwierzęta żyją sobie w swoich klatkach, a ludzie mogą czerpać przyjemność z ich oglądania. Wyobraźmy jednak sobie, że wszystkie klatki zostają otwarte, a każda żywa istota znajduje się na wolnej przestrzeni, z której nie może uciec. Zaczyna się walka o przetrwanie, w której zwierzęta silniejsze zabijają te słabsze i w całym zoo panuje absolutny chaos. Takie coś jeszcze bardziej przyciągnęłoby uwagę ludzi, ponieważ każdy chciałby zobaczyć, jak zwierzęta będą ze sobą rywalizować. Ludzie po prostu lubią sensacje; lubią patrzeć na rzeczy, które czynią wiele zniszczeń i powodują totalną anarchię. Zmieńmy jednak rolę i zastanówmy się na tym, jakby wyglądała walka, gdyby zamiast zwierząt zamknięto tam dzieci, które nie skończyły jeszcze piętnastu lat. Wyobraźmy sobie, że nasze pociechy uwięziono w szklanej kopule, w której doszło do różnych mutacji, czego skutkiem są nadludzkie moce i chore żądzę. Teraz to nie jest już zoo, ale krwawa walka młodych ludzi... Będzie krew, będzie rozpacz, będą też ofiary...

ETAP jest właśnie takim zoo, gdzie o przetrwanie walczą niezwykli nastolatkowie, ale także dzieci i niemowlaki. Niemal rok temu pojawiła się kopuła, która ma średnicę trzydziestu kilometrów. Sprawiła ona, że wszystkie osoby powyżej piętnastego roku życia zniknęły, a dzieciaki stały się więźniami ETAP-u. Mógł to być idealny raj dla wielu młodych ludzi, ponieważ byłby to świat bez dorosłych, bez żadnych praw, a przede wszystkich bez szkoły. Natomiast te dziwne zjawisko sprawiło, że dzieciaki musiały szybciej dorosnąć, ponieważ stały się odpowiedzialne za własne życie. Teraz muszą zrobić wszystko, aby uchronić osoby, które kochają, ale także dotrwać do końca ETAP-u. Przez ten cały rok trwały walki pomiędzy mutantami a normalnymi ludźmi, niszczył ich głód, zdziesiątkowała zaraza i wyniszczył strach, obawy oraz niepokój. Spokojne miasteczko Perdido Beach, którym było przed ETAP-em, stało się pobojowiskiem i obrazem zniszczenia, gdzie po ulicach chodzą dzieciaki, które są wychudzone, nieszczęśliwe i wyniszczone psychiczne. W tym świecie zabicie drugiego człowieka, alkoholizm i narkomania to normalność, a strach wypełnia ich płuca jak powietrze. Jednak pojawia się nadzieja, gdy po ciemnościach nastaje światło, które powoduje, że kopuła robi się przeźroczysta. W końcu dzieciaki mogą zobaczyć swoich rodziców, ale to prowadzi do pewnych niedogodności, ponieważ dorośli widzą to, co się wydarzyło przez kilka miesięcy. Widzą głód, śmierć i rozpacz swoich dzieci. Widzą mutantów, którzy są w stanie zabijać innych, ale tylko z obrony własnej. Co będzie gdy kopuła zniknie? Kto stanie w obronie dzieciaków, które zabijały? Kto ich zrozumie? A może lepiej byłoby gdyby kopuła w ogóle by nie zniknęła...

Ostatnia część serii Michaela Granta jest książką, na którą czekałem bardzo niecierpliwie. Po świetnej "fazie piątej" nie mogłem się doczekać, aż ona zagości w naszych polskich księgarniach. Dlatego krótko przed premierą, dokonałem zakupy i wyczekiwałem na przyjście mojej paczki. Gdy już ją otrzymałem, to przeczytanie "Świateł" zajęło mi niecałe dwa dni, ponieważ książkę czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Miałem niemałe obawy przed tym, że coś może pójść nie tak. Jednak nie chodzi mi tu o zakończenie książki, ale o pomysły samego autora. Po piątej części, poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko i Michael Grant miał trudne zadanie, by dalej ciągnąć historie dzieciaków w tak niesamowity i wciągający sposób. Cieszyłem się strasznie, gdy mogłem stwierdzić, że podołał zadaniu, bo "Światła" okazały się o niebo lepsze od wszystkich poprzednich części, a ja zostałem usatysfakcjonowany.

Całą serię bardzo mocno cenię za dwie rzeczy - pomysł i bohaterów. Rzadko zdarza się książka, w której to właśnie postacie są ciekawsze od samej akcji. Nie mogę jednak powiedzieć, że fabuła jest nudna i nieinteresująca, ale to właśnie Sam, Astrid, Diana, Caine, Drake, Dekka i wszystkie inne dzieciaki są duszą tej książki. Czytelnika, a raczej mnie, najbardziej fascynowały ich losy, problemy i codzienność, która była bezwzględna i okrutna. Czytając tą część, nie raz płakałem nad żywotem moich kochanych bohaterów, wiele razy bardzo im współczując. Podziwiałem Sama za odwagę, ale także solidaryzowałem się z nim w jego działaniach, które miały na celu ocalić bezbronne dzieciaki. Odczuwałem wielki żal do Cain'a, ponieważ bez jego głupich czynów, życie całego społeczeństwa Perdido Beach mogłoby wyglądać inaczej, a może nawet lepiej. Zmieniło się moje nastawienie do Diany, bo od samego początku nigdy za nią nie przepadałem, ponieważ była złą i przebiegłą osobą. Miała jednak swoje powody, aby być takim człowiekiem, ale i tak na końcu jej postawa bardzo mocno mi się spodobała, więc na jej ramiona pada wielki plus ode mnie. Nie mogę jednak przeboleć śmierci moich dwóch najukochańszych bohaterów. No niestety, taki pech - autor uśmierca ich oboje. W takim momencie po prostu zapominałem, że to przecież tylko książka, gdzie bohaterowie są jedynie wymyśleni przez autora, a ja zbyt mocno się do nich przywiązuje. Dlatego wszystkie postacie z tej serii bardzo długo pozostaną mi w pamięci, ponieważ są to żywe i realistyczne osoby, które chciałbym poznać w rzeczywistości. A co mi tam - chciałbym na jeden dzień znaleźć się w Perdido Beach! Natomiast nie w samym środku tego chaosu, ale tylko tak, by po prostu spotkać się z nimi i lepiej ich poznać.

Nie mogę znaleźć w tej części prawie żadnych minusów, ponieważ ta książka podoba mi się w pełni. Może mógłbym się zastanowić na tym, czy aby na pewno autor dobrze postąpił, uśmiercając moich ulubionych bohaterów, ale to byłoby bez sensu. Dobrze jest, jak jest, bo inaczej byłoby zbyt kolorowo, gdyby każdy przeżył. Właśnie ta prawdziwość może uderzyć osobę, która czyta tą książkę. Myślę nawet, że z każdą kolejną częścią, autor zamieniał ciekawą powieść młodzieżową z wieloma elementami fantastycznymi na prawdziwy thriller, posiadający sceny jak z horroru. Michael Grant potrafi świetnie wszystko opisać, jest po prostu mistrzem w przelewaniu na papier wymyślonych emocji i losów świata, który znalazł się pod kopułą. Cały styl i jakoś pisania są dla mnie genialne, ponieważ zawierają lekkość pióra, ale także pokazują, że autor przekazuje na papier, to co kocha.

Czy polecam? Zdecydowanie tak! Po przeczytaniu wszystkich części, mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie będziecie żałować, gdy sięgniecie po książki Michaela Granta. Mogę wam zagwarantować i ostrzec, że niekiedy nie zmrużycie oka, by tylko się przekonać, jak potoczą się losy tych niesamowitych dzieciaków. Szkoda mi jedynie tego, że seria "Gone" już się zakończyła, chociaż stale będą powracał w myślach do losów Dekki, Sama, Brianny i Orca. Nawet sobie postanowiłem, że za dziesięć lat, zacznę czytać wszystko od nowa, aby kolejny raz oczarować się światem pod kopułą, gdzie dzieją się zapierające dech w piersi przeróżne historie. Mogę być nawet pewny, że za dziesięć lat będę nie za stary na te powieści, ponieważ przeczytać to może każdy. Niesamowicie polecam ;)

Ludzie lubią chodzić do zoo. Dlaczego? Ponieważ chcą zaspokoić swoją ciekawość, zobaczyć egzotyczne ptaki i gady oraz spędzić mile czas. Z jednej strony, patrząc na te zwierzęta można czuć wielkie współczucie, bo siedzą w tych klatkach i nigdy nie doznają wolności. Ale z drugiej strony, jest to jedyny ratunek, bo zoo pozwala im przetrwać, ponieważ na wolności same nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy byłem małym dzieckiem, uwielbiałem wymyślać przeróżne fantastyczne historyjki, gdzie główni bohaterowie posiadali nadludzkie moce. Dlatego gdy ujrzałem taki magiczny i intrygujący napis na książce, którzy brzmiał: "Mój dotyk zabija. Mój dotyk to moja siła", powróciły do mnie wspomnienia, kiedy jeszcze interesowałem się fantastyką i uwielbiałem oglądać "X-menów" lub serial "4400". Natomiast nie sam napis zachęcił mnie do przeczytania książki, ale hipnotyzująca i wyrazista okładka, która posiada w sobie emocje i chaos.

Julia spędziła w zamknięciu 264 dni. Jest sama. Jest samotna. Jest ciągle obserwowana. Nie ma żadnego kontaktu z innymi istotami ludzkimi. Zaledwie raz dziennie otrzymuje jedzenie, które same w sobie jest beznadziejne; bez smaku, posiada okropny wygląd i podają niewielką ilość. Ma także możliwość umycia się, lecz pod zimną wodą i z określonym czasem. Jest jej zimno. Prawie umarła. Co noc słyszy krzyki ludzi, którzy zostali zamknięci w tym samym budynku, ale są to krzyki osób nienormalnych i niepoczytalnych. Jednak Julia nie jest wariatem. Julia jest normalna, ale ma moc, która sprawia, że jej dotyk zabija, wysysając życie z ludzi. Stale myśli, że jej moc jest przekleństwem, ponieważ straciła przez to rodziców i przyjaciół, których nigdy nie miała. Natomiast najgorszym przekleństwem jest to, że przez dotyk nie doświadczyła miłości. Nie wie, jak kochać i nie zna uczucia być kochanym. Czy kiedyś odzyska wolność? Czy ktoś ją kiedyś pokocha? Czy ujrzy ptaka na niebie, który cieszy się z własnej wolności? Zadając sobie te pytania, Julia ma stale nadzieję, że kiedyś wyrwie się z tego złego miejsca i zacznie żyć, nie bojąc się o własną przyszłość. Jednak w jej celi zjawia się tajemniczy gość - chłopak - któremu nie może ufać, ale zaczyna dbać o jego bezpieczeństwo. Zaczyna go uczyć, jak żyć w tym bezwzględnym świecie, gdzie trzeba dzielić się słabym posiłkiem, nie umrzeć z choroby, ale także zachować zdrowe zmysły. Z czasem między Julią a Adamem rodzi się cienka nić porozumienia, która przeradza się w zgubę, ponieważ Adam jest tylko "przedmiotem", który ma wydobyć z niej wszelkie informacje o jej własnym życiu. Od tego czasu Julia musi walczyć o własne życie, musi zacząć się buntować i używać swojego przekleństwa, które także jest jej siłą, zanim stanie się kukiełką bezwzględnego Przywódcy, który panuje nad nowym światem, gdzie wszystko zdominowane jest przez komunizm i totalitaryzm.

"Nienawiść wygląda tak niepozornie, dopóki się nie uśmiechnie. Dopóki nie obróci się i nie skłamie, a jej usta i zęby nie nabiorą cech czegoś zbyt biernego, żeby zadać mu cios pięścią."

"Dotyk Julii" leży na mojej półce od kilku miesięcy. Mimo tego że miałem ogromną ochotę zabrać się za tą książkę dużo wcześniej, to jednak ciągle brałem w rękę inne powieści. W końcu moje chęci trochę się ostudziły, gdy przeczytałem kilkadziesiąt pierwszych stron. Na początku pomyślałem, że to kolejna powieść, gdzie główną bohaterką będzie jakaś histeryczka, która cierpi na brak księcia z bajki. Natomiast te uczucie szybko minęło, ponieważ "Dotyk Julii" ma w sobie coś ciekawego, co nie posiadają inne książki. Sam styl autorki jest interesujący, bo te ciągłe skreślenia sprawiają, że odczuwamy wszystko oczami samej Julii. Potrafimy wczuć się w jej rolę, która najpierw jest irytująca, ale z czasem przeradza się w fantastyczną opowieść. Wtedy widzi się, że nie jest to zwykła książka gatunku paranormal romance, ale nieprzeciętna powieść fantasy z wątkiem miłosnym, który nie jest banalny. Powieść do tego jest lekka, bardzo przyjemna i czyta się ją błyskawicznie. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych powieści, które przeczytałem w ciągu tych wakacji.

Bohaterowie książki są świetnie sprecyzowani. Na początku główna bohaterka, Julia bardzo mocno może irytować, ale później jej losy spowodowały, że nabrałem do niej wiele sympatii i stale jej kibicowałem. Nawet Adam był dla mnie prawdziwy, bo zazwyczaj w książkach takie osoby jak on, opisują wskroś absurdalnie i robią z nich nie wiadomo jak wielkich herosów. Natomiast on był realistycznym chłopakiem, który zaciągnął się do wojska, aby utrzymać swojego młodszego brata i zapewnić sobie godną przyszłość. Jego bohaterskie czyny i poświęcenie zapewniły mu wiele kłopotów, ale on potrafił sobie z nimi poradzić. W powieści nie mogło też zabraknąć czarnych charakterów, a w tym przypadku jest to przywódca Komitetu Obrony, który nie dość, że chce wykorzystać Julie do własnych, obrzydliwych celów, to do tego się w niej zakochuje. Stwarza to pikantny klimat, gdzie o losach tej trójki czyta się z otwartą gębą i snuje się własne plany w głowie, próbując przewidzieć, co się stanie. Jednak autorka "Dotyku Julii" kieruje własnych bohaterów w dość nieprzewidywalny sposób, co naprawdę wciąga czytelnika.

Tehereh Mafi posługuje się prostym językiem, zrozumiałym dla każdego czytelnika. Wtacza w powieść ciekawe porównania i wiele innych środków artystycznych, które w moim przekonaniu są mistrzowskie. Widać, że ważne są dla niej nie opisy przedmiotów lub miejsc, ale emocje bohaterów, które górują nad całą książką. Dawno nie czytałem czegoś takiego, gdzie został stworzony tak niebanalny pomysł i żywa akcja. To wszystko sprawia, że książka ma niesamowitego ducha, którego można odkryć w kartkach powieści, a nie w okładce lub tytule.

"Śmiech jest oznaką życia. Do tej pory nie żyłam."

Autorka przedstawia nam świat, gdzie wszystko zostało zniszczone przez ludzi. Rozwój technologii, przeludnienie, wojny atomowe, głód i bieda sprawiły, że świat się pogrążył i nie jest, taki sam jak wcześniej. Cała natura umiera, a normalnością jest to, że trawa jest żółta a na niebie nie latają żadne ptaki. W takim właśnie świecie żyje Julia, ale pamięta jeszcze czasy, kiedy wszystko było normalne, jednak władze nad światem przejął Komitet Odnowy, który miał za zadanie polepszanie świata. Jednak po kilku latach jeszcze bardziej zniszczył planetę Ziemie, a sam Komitet się wzbogacił i wprowadził całkowitą dyktaturę i totalitaryzm. Ta książka jest świetnym przykładem tego, jak może wyglądać nasze życie w przyszłości, gdzie cała przyroda zostaje unicestwiona. Natomiast autorka wprowadza nadludzkie moce, które przez promieniowanie zostali obdarzeni niektórzy ludzie, w tym główna bohaterka Julia.

Polecam tą powieść wszystkim, którzy lubią książki o przyszłości, skutkach niszczenia naszej planety i dyktaturze. Może to ostatnie jest trochę w tej powieści ujęto w dość fantastyczny sposób, ale na pewno wiele niektórych wątków zgadza się z obecnymi dyktatorami. "Dotyk Julii" może zapowiada się na kolejną książkę, która jest z gatunku paranormal romance, ale z całym szacunkiem mogę stwierdzić, że naprawdę warto ją przeczytać, nawet gdy jesteś już znudzony taką tematyką. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się zdobyć kolejne części, ponieważ Tehereh Mafi jest powieściopisarką, którą mogę godnie polecić. Naprawdę gorąco polecam.

Cytaty - str. 77, str.195

Kiedy byłem małym dzieckiem, uwielbiałem wymyślać przeróżne fantastyczne historyjki, gdzie główni bohaterowie posiadali nadludzkie moce. Dlatego gdy ujrzałem taki magiczny i intrygujący napis na książce, którzy brzmiał: "Mój dotyk zabija. Mój dotyk to moja siła", powróciły do mnie wspomnienia, kiedy jeszcze interesowałem się fantastyką i uwielbiałem oglądać "X-menów" lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ojcostwo - trudna (jak nie najtrudniejsza) rola w życiu (prawie) wszystkich mężczyzn. Każdy może zostać ojcem, ale na pewno nie tatą. Nie ważne jest to, że gdy spłodzisz dziecko, to dasz mu pieniądze i dom. Można nawet powiedzieć, że to wystarczy - jestem odpowiedzialnym i prawdziwym ojcem, ponieważ dałem mojemu dziecku wszystko co potrzebowało. Jednak jest coś, co ono nie otrzymało, a tą rzeczą (uczuciem) jest miłość. Nic nie przekupi ojcostwo ani nie sprawi, że mężczyzna będzie nazywany tatą, gdy w relacji między facetem a dzieckiem zabraknie tego najważniejszego uczucia. Wtedy nie pomoże żadne bogactwo, ponieważ ojcostwa nie można kupić, bo ojcostwo to po prostu miłość mężczyzny do swojego dziecka; prawdziwa miłość, która jest jedyna, nietypowa i najlepsza. Niestety nie każde dziecko ją otrzymuje i nie każde może nazwać swojego ojca tatą, a nie wszyscy ojcowie z czystym sumieniem mogą powiedzieć, że są dumnymi, odpowiedzialnymi, a przede wszystkim zasłużonymi tatusiami. Jednak wśród nich jest jeden taki tatuś, który ma szczęśliwe dziecko o imieniu Tess, ale jest jeden problem - tata małej Tess jest niewidomy...

Ryan miał osiemnaście lat, kiedy wykryto u niego retinopatię - chorobę, która niszczy wzrok i jest związana ze zmianami zanikowymi siatkówki i utratą jej komórek. Od tamtego czasu ślepnie - w skutek czego teraz jest niewidomy. Jednak choroba niczego nie przekreśliła, a Ryan funkcjonuje tak, jak normalny zdrowy człowiek. Ma mieszkanie, w którym czuję się bezpiecznie i pewnie, oraz jest w nim sobą, nie musząc martwić się o to, czy zrobi sobie w nim krzywdę, ponieważ w swojej głowie ma już zarys wszystkich pomieszczeń. U jego boku jest też żona, Tracy, która swoją wiernością i miłością pokazuje, że Ryan jest bardzo ważną osobą w jej życiu. Tych dwoje dorosłych ludzi ma udany i piękny żywot - taka typowa małżeńska sielanka, gdzie jedynym (mniejszym) problemem jest ślepota Ryan'a. Jednak ich spokojne życie zakłóca planowana ciąża. Zaczynają pojawiać się obawy, które są mocno powiązane z radością. Ryan chce być ojcem, ale czy podoła tak odpowiedzialnej roli? Czy jego ślepota nie będzie tylko ciężarem dla żony, która niedługo będzie musiała zajmować się dzieckiem, ale także nim samym? Ta prawdziwa historia udowadnia, że świetnym tatą może być niewidoma osoba, ale też opisuje trud ojcostwa, masę upadków oraz niebezpieczeństw, które czyhają na tej drodze, i pokazuje poświęcenie człowieka, który zrobi wszystko, aby zapewnić dobry byt swojemu dziecku.

Miałem wielkie oczekiwania. Sądziłem, że gdy usiądę i zacznę czytać, to łzy będą mi lecieć jak rzeka, a ja nie będę mógł oderwać się od tej powieści. Jednak wielkie chęci opadły po kilkudziesięciu stronach, ponieważ większość treści jest poświęcona myślom Ryan'a. Dość często one nie opisują samego ojcostwa, ale jego życia jako osoby niewidomej. Z książki, przy której miałem płakać, zrodziła się lekko nudnawa powieść, gdzie mężczyzna chory na retinopatię opisał w pierwszych pięćdziesięciu stronach własne mieszkanie, kolejne strony poświęcił ciąży swojej żony, a później ojcostwu, pracy i życiu innych (do tego zdrowych) tatusiów. Brakowało mi takich żywych fragmentów, gdzie byłoby więcej akcji. Natomiast mi nie chodzi o typową akcje, ale o zwyczajne "coś", które poruszy i rozkręci tą książkę. Po prostu otrzymałem powieść, która została napisana tak jakby przez mgłę. Facet po prostu usiadł kilka lat po fakcie i postanowił, że spisze wszystkie swoje dokonania ojcowskie, zaczynając od planów na dziecko, a kończąc na tym, że jego pociecha poszła do przedszkola. Nie ma co się dziwić, ponieważ literatura obyczajowa (do tego amerykańska) już takie aspekty posiada. Właśnie takie książki, z życia wzięte, najlepiej się sprzedają, bo każdy kupi powieść, która posiada tytuł Zapiski niewidomego taty. Niestety na tym traci jedynie czytelnik, ponieważ oczekuje coś zniewalającego, a otrzymuje trochę monotonną książkę.

Największym atutem dzieła Ryan'a jest niesamowita okładka oraz świetny tytuł. Często te dwie rzeczy decydują o tym, że ktoś skusi się na daną powieść. Przyznam szczerze, że nawet ja należę do tych osób, ponieważ gdy tylko zobaczyłem okładkę, to bardzo mocno się nią zainteresowałem, a po odczytaniu tytułu, podjąłem decyzje, że ją biorę. Nawet nie przeczytałem krótkiej recenzji z tyłu, która, nie powiem, jest małym spoilerem, bo myślę, że opisy przewijania noworodka i spacery są najlepszymi i jedynymi opisami, które mnie w dość mocny sposób zaciekawiły. Nadal mam wrażenie, że kupiłem rewelacyjną okładkę i tytuł, a książka sama w sobie jest mdła i trochę bezbarwna.

Autor książki jest wykładowcą literatury angielskiej na Uniwersytecie Capilano, co wzbudza mój podziw. Ten fakt po prostu potwierdza, że Ryan jest naprawdę (mogę nawet powiedzieć) wybitną osobą. Jego język, którym się posługiwał, jest zrozumiały i dość bogaty, a większość użytych słów jest bardzo wyszukana. Może pisał już po fakcie, ale widać, że zawsze próbował wzbogacić powieść dość sporą wiedzą leksykalną, którą naprawdę posiadał. To spowodowało, że książkę czytało się dość przyjemnie i szybko, chociaż sama historia nie powaliła na kolana.

Książka jest świetnym przykładem relacji ojca do własnych dzieci. Mimo tego że Ryan jest niewidomy, to chce zajmować się swoim dzieckiem, tak samo jak własna żona. Nie poddaje się, ale dzielnie walczy do końca. Nawet zwykłe nakarmienie jest dla niego przeogromną trudnością, ale udaje mu się podołać zadaniu. Takie zwykłe rodzicielskie zadania musiały go kosztować wielu nerwów, ale także dużej próby zaufania małżonki. Czy wszystkie kobiety puściłyby swojego męża, który jest niewidomy, na spacer z niemowlakiem? Na pewno nie, a Tracy na to pozwoliła. Nie jest jednak to zwykła obojętność, ale taka sytuacja pokazała, że ich związek jest budowany na wzajemnym zaufaniu, miłości i szczęściu.

Zapiski niewidomego taty czyta się w dość szybki sposób. Może książka sama w sobie nie jest za bardzo ciekawa, ale myślę, że warto poświęcić jej trochę uwagi. Przyznaję, że nie należy spodziewać się historii, przy której nie będziesz się nudził, lecz książki, która ma po prostu zapewnić jakieś zajęcia w wolnej chwili. Sam jednak spodziewałem się czegoś więcej, a niestety otrzymałem dość przeciętną historie. Dlatego nie warto oceniać książki po okładce.

Ojcostwo - trudna (jak nie najtrudniejsza) rola w życiu (prawie) wszystkich mężczyzn. Każdy może zostać ojcem, ale na pewno nie tatą. Nie ważne jest to, że gdy spłodzisz dziecko, to dasz mu pieniądze i dom. Można nawet powiedzieć, że to wystarczy - jestem odpowiedzialnym i prawdziwym ojcem, ponieważ dałem mojemu dziecku wszystko co potrzebowało. Jednak jest coś, co ono nie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Czytający_chłopak

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

Christopher Paolini
Ocena książek:
6,5 / 10
10 książek
3 cykle
884 fanów
Katarzyna T. Nowak
Ocena książek:
5,7 / 10
10 książek
0 cykli
9 fanów
Michael Grant
Ocena książek:
7,9 / 10
18 książek
4 cykle
570 fanów

Ulubione

Jonathan Carroll - Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Krew elfów Zobacz więcej
Wisława Szymborska - Zobacz więcej
Wisława Szymborska Nic dwa razy: Wybór wierszy - Nothing Twice: Selected Poems Zobacz więcej
J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
C.S. Lewis Cztery miłości Zobacz więcej
J.K. Rowling Harry Potter i Kamień Filozoficzny Zobacz więcej
Wisława Szymborska - Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
370
książek
Średnio w roku
przeczytane
25
książek
Opinie były
pomocne
278
razy
W sumie
wystawione
346
ocen ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
1 962
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
23
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
3
książek [+ Dodaj]