Najnowsze artykuły
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[9]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2014-02-20
2014-02-20
Średnia ocen:
6,5 / 10
677 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (23 plusy)
Czytelnicy: 3149
Opinie: 140
Zobacz opinię (23 plusy)
Popieram
23
Średnia ocen:
5,4 / 10
28 ocen
Ocenił na:
5 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 64
Opinie: 5
Średnia ocen:
5,7 / 10
94 ocen
Ocenił na:
7 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 197
Opinie: 18
Średnia ocen:
6,7 / 10
226 ocen
Ocenił na:
5 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 436
Opinie: 28
Średnia ocen:
6,6 / 10
360 ocen
Ocenił na:
6 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 790
Opinie: 43
Średnia ocen:
5,2 / 10
77 ocen
Ocenił na:
5 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 298
Opinie: 19
Średnia ocen:
6,7 / 10
507 ocen
Ocenił na:
7 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 1225
Opinie: 53
Średnia ocen:
8,2 / 10
3395 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 8394
Opinie: 370
Średnia ocen:
7,9 / 10
1800 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 6028
Opinie: 278
Prawie 700 stron. Dorota Wellman przeczytała i zgłupiała. Sapkowski umieścił na liście najważniejszych powieści z tego gatunku. Autorem absolwent zarówno Harvardu, Oksfordu, Uniwersytetu Princeton jak i Uniwersytetu Columbia...
Zasiadając do takiej lektury, ma się oczekiwania.
Cokolwiek by nie mówić, balonik napompował się sam, zanim jeszcze przejrzałam kartę redakcyjną (zboczenie zawodowe). Dołożyła się do tego okładka, wykonana przez Aleksandrę Szmak. Normą na polskim rynku wydawniczym jest to, że sięga się do jednej bazy danych, wyciąga z niej obrazek lub dwa - i voila, okładka gotowa. Nie żeby było to coś a priori przekreślającego walory artystyczne, ale z efektami bywa różnie. W przypadku Zimowej opowieści mamy do czynienia z majstersztykiem w tym gatunku - graficzka sięgnęła do dwóch baz danych (przypuszczalnie, przekopała je dość dogłębnie) i stworzyła oprawę graficzną, która powala na kolana. Nie obchodzi mnie, co mówi się o klejeniu gotowych obrazków - w wykonani Pani Szmak to jest po prostu artyzm.
Tak nastrojona, zasiadłam do uczty. Pierwsze, co trzeba sobie uświadomić przed lekturą tej książki, to to, czy jest się w stanie przełknąć początek opowieści przedstawiany z punktu widzenia... konia. I to bynajmniej nie zwykłego konia. Jeśli nie, nie ma sensu sięgać po prozę Helprina. Jeśli interesuje nas bardziej urban niż fantasy, powinniśmy zainteresować się inną pozycją, bo nie przejedziemy przez te niemal siedemset stron. Przy czym pamiętajmy, że ominie nas nielicha przygoda.
Zimowa opowieść jest klasykiem literatury amerykańskiej, przez lata mówiono o niej wiele, i zapewne w Polsce będzie wywoływać równie skrajne reakcje. Wydaje mi się jednak, że jednego nie można odmówić Helprinowi - smaku słów. Sposób, w jaki opowiada, pozwala nam zakosztować nut pobrzmiewających w słowach. Delektujemy się tym, w jaki sposób opisuje zimne światła ulicznych latarni, smakujemy scenę, jak koń pędzi po jego Nowym Jorku. Bo jest to jego Nowy Jork, nie ma co do tego wątpliwości. Mamy tutaj do czynienia z obrazem fantasy, opartym jednak o historyczne realia początku dwudziestego wieku.
Podczas lektury nie uświadczymy wiele akcji, czy jej zwrotów... fabuła zresztą nie jest tak istotna jak to, że rozsmakowujemy się w uczcie Helprina. W żadnym wypadku nie chodzi jednak o wysublimowane konstrukcje, przy których będziemy musieli intelektualnie się napocić - co to, to nie. Pisarz potrafi zaserwować nam głównie danie na każdej stronie za pomocą krótkiego zdania, czasem nawet jednego słowa! To, w jakim kontekście się pojawia, jak wpasowuje się w resztę, jak sprawnie tworzy całość - to jest właśnie siła tej książki. Wyobrażam sobie, że tłumaczenie musiało być prawdziwym wyzwaniem. I wydaje mi się, że tłumacze (owszem, jest ich dwójka) stanęli na wysokości zadania. Nie czytałam oryginału, pobieżnie go przeglądałam, więc możliwe, że to odczucie subiektywne. Częstokroć jednak tłumaczenie samo strzela sobie w stopę, widać, że nie ma w nim tego tembru, który być powinien... w przypadku Zimowej opowieści nie musimy się tego obawiać.
Czy jest jedno słowo, którym można określić tę książkę i nie wyrządzić jej krzywdy? Wydaje mi się, że tak.
Liryczna.
Ta powieść jest po prostu liryczna. Nie jest łatwą lekturą, jeśli poszukuje się lekkiej rozrywki - z pewnością jednak warto zaryzykować, jeśli nigdy nie mieliśmy do czynienia z tego typu literaturą. Helprin nie powinien odstraszyć, a wręcz przeciwnie, wprowadzi nas umiejętnie w meandry zabawy słowem. Autor nie pisze do wąskiego grona wymagających czytelników, wręcz przeciwnie - status bestsellera w USA dobitnie tego dowodzi. Pozwólmy więc Helprinowi sprawić, byśmy zakosztowali liryczności w jego wydaniu. Dajmy się wciągnąć w magiczno-historyczny świat, okażmy kredyt zaufania na pierwsze kilkadziesiąt... nawet kilkaset stron, a nie będziemy żałować podróży, w którą się udamy.
Ja z pewnością nie żałuję. I zamierzam kiedyś ją powtórzyć, bo po lekturze okazuje się, że te niemal 700 stron to stanowczo za mało.
http://booknews.pl/?p=276
Prawie 700 stron. Dorota Wellman przeczytała i zgłupiała. Sapkowski umieścił na liście najważniejszych powieści z tego gatunku. Autorem absolwent zarówno Harvardu, Oksfordu, Uniwersytetu Princeton jak i Uniwersytetu Columbia...
więcej Pokaż mimo toZasiadając do takiej lektury, ma się oczekiwania.
Cokolwiek by nie mówić, balonik napompował się sam, zanim jeszcze przejrzałam kartę redakcyjną...