-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2024-03-23
2023-09-13
2022-08-26
2021-11-14
2021-02-18
2021-02-11
2020-03-09
No cóż.... nadal nie jest zbyt dobrze. To nie jest Elle Kennedy, którą uwielbiam. Za dużo tu scen erotycznych, za mało fabuły i w ogóle nie odnajduję tu wspaniałego poczucia humoru autorki. Zdaje mi się jednak, że napisała tę serię dość wcześnie, więc może to były tylko wprawki? Uwielbiam ją, więc będę wyrozumiała.
No cóż.... nadal nie jest zbyt dobrze. To nie jest Elle Kennedy, którą uwielbiam. Za dużo tu scen erotycznych, za mało fabuły i w ogóle nie odnajduję tu wspaniałego poczucia humoru autorki. Zdaje mi się jednak, że napisała tę serię dość wcześnie, więc może to były tylko wprawki? Uwielbiam ją, więc będę wyrozumiała.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-08
No, jestem zaskoczona. Pokochałam Elle Kennedy za Off-Campus, Briar U i Hokeistów. Uwielbiam postaci, które tworzy, jej poczucie humoru i pasję do hokeja. Ale to? Zaskoczyło mnie, że moja ukochana Elle Kennedy może napisać coś tak słabego. Nie jest to najgorsza powieść, jaką czytałam, ale Elle zdecydowanie stać na więcej. Ta historia jest za krótka, zbyt płytka, postaci są płaskie, czasem sprzeczne, brakuje charakterystycznego poczucia humoru autorki. Jednak tyle razy poprawiła mi humor swoją twórczością, że ma u mnie kredyt zaufania. Może kolejne części będą lepsze
No, jestem zaskoczona. Pokochałam Elle Kennedy za Off-Campus, Briar U i Hokeistów. Uwielbiam postaci, które tworzy, jej poczucie humoru i pasję do hokeja. Ale to? Zaskoczyło mnie, że moja ukochana Elle Kennedy może napisać coś tak słabego. Nie jest to najgorsza powieść, jaką czytałam, ale Elle zdecydowanie stać na więcej. Ta historia jest za krótka, zbyt płytka, postaci są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-07
Całkiem fajnie wychodzi tym paniom współpraca. Drugie spotkanie z hokeistami z Toronto podobała mi się równie bardzo jak pierwsze.
Już w poprzedniej części można było znaleźć sugestie, że bohaterem następnej zostanie Matt. Autorki często wplatały w fabułę szczegóły odnoście jego trudnego rozwodu. I faktycznie, państwo Ericsson rozstali się szybko, ale to wcale nie znaczy, że bezboleśnie. Była żona podkopała pewność siebie Matta i nieźle namieszała mu w głowie usiłując w ten sposób zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Autorki przedstawiły ją w dość stronniczy sposób. Po prostu nie da się polubić tej kobiety.
Za to z miejsca wszyscy zakochują się w Hailey. Jej relacja z Mattem była błyskawiczna. Już na pierwszej randce nie mogli oderwać od siebie rąk i ust. Ale czy nie znali się korespondencyjnie od roku? Niemal równie szybko uczuciem obdarzają ja WAGs. Dziewczyny okazują sobie nawzajem niesamowite wsparcie i lojalność. Myślę, że to jeden z najpiękniejszych akcentów tej serii.
A teraz niecierpliwie czekam na trzecią część. Zakładam, że dowiemy się w niej co zaszło między drużynowym żigolakiem Willem O'Connerem i nową trenerką łyżwiarstwa.
Całkiem fajnie wychodzi tym paniom współpraca. Drugie spotkanie z hokeistami z Toronto podobała mi się równie bardzo jak pierwsze.
Już w poprzedniej części można było znaleźć sugestie, że bohaterem następnej zostanie Matt. Autorki często wplatały w fabułę szczegóły odnoście jego trudnego rozwodu. I faktycznie, państwo Ericsson rozstali się szybko, ale to wcale nie znaczy,...
2020-03-06
Ojesu! Ale to było fajne. Właściwie to głównie Blake jest fajny. Polubiłam wszystkich bohaterów, ale on bije każdego na głowę. Jego osobowość jest tak absorbująca, że odwraca uwagę od fabuły, innych postaci, tła...
Dobrze już poznałam zamiłowanie do hokeja Elle Kennedy (po przeczytaniu 6 jej powieściach trochę mi się udzieliło). W końcu jest Kanadyjką. Niestety nie znam twórczości Sariny Bowen. Mogę tylko się domyślać jaki był jej wkład w tę powieść. Ciekawa jestem jak przebiega taka wspólna praca nad powieścią. Nie wiem jak to zrobiły, ale rezultat jest świetny.
Bardzo podobał mi się wątek Wesmie. Biorąc pod uwagę polski stosunek do homoseksualistów, szczególnie wśród macho sportowców (czy to nie Grzegorz Lato powiedział kiedyś, że nie wyobraża sobie geja w szatni?) to nie mogłam się nadziwić. Poza rodzicami Wesa wszyscy akceptowali jego orientację seksualną i małżeństwo z mężczyzną. Teściowie go wprost pokochali, koledzy z drużyny wsparli obecnością na ślubie, nikt nie wygłaszał żadnych durnowanych komentarzy, ludzie wręcz zachęcali ich do publicznego okazywania sobie uczuć. To takie miłe. Dlaczego nie możemy skupić się na miłości zamiast szufladkować, oceniać i gnoić innych?
Przeczytałam tę książkę w jeden dzień, ale nie mogę powiedzieć, że fabuła była szczególnie oryginalna. Cały sekret tkwi w wykreowanych postaciach. Poza wspomnianymi Wesmie i tytułowym dobrym chłopakiem, który swoim hałaśliwym sposobem bycia, wielkim sercem i nigdy nie gasnącym poczuciem humoru skradł moje serce, jest jeszcze przecież Boska J. Może i dziewczyna jest trochę niezdecydowana i paraliżuje ją obawa przed porażką, ale przynajmniej ma odwagę wziąć życie w swoje ręce i zacząć od nowa. Ja bym się na to nie zdobyła.
Uśmiałam się do łez z Blake'em i Jessie. Naprawdę swietnie się bawiłam będać świadkiem ich wygłupów i podchodów. Jestem bardzo ciekawa kolejnej historii autorstwa tego niesamowitego duetu.
Ojesu! Ale to było fajne. Właściwie to głównie Blake jest fajny. Polubiłam wszystkich bohaterów, ale on bije każdego na głowę. Jego osobowość jest tak absorbująca, że odwraca uwagę od fabuły, innych postaci, tła...
Dobrze już poznałam zamiłowanie do hokeja Elle Kennedy (po przeczytaniu 6 jej powieściach trochę mi się udzieliło). W końcu jest Kanadyjką. Niestety nie znam...
2019-10-20
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki, za książkę wzięłam się z rozpędu, bez zastanowienia i nie miałam wobec niej absolutnie żadnych oczekiwań. Szczęśliwie się okazało, że ta powieść była warta każdej poświęconej jej minuty.
Jestem urzeczona tą historią. Tylko dlaczego? Przecież wszystkie te wątki były takie oklepane. Układ z chłopakiem, żeby wzbudzić zazdrość innego. Korepetycje z mięśniakiem, który okazuje się być całkiem fajnym gościem. Apodyktyczny ojciec wspomnianego mięśniaka, któremu się wydaje, że pozjadał wszystkie rozumy. Wszystko to już było przecież, ale jednak zupełnie inaczej. Mimo tej odrobiny przewidywalności powieść czyta się świetnie. Jest pozbawiona ckliwych wewnętrznych monologów bohaterów, słodkich do porzygania słówek szeptanych do uszka, a Hannah okazała się prawdziwym psujem jeżeli chodzi o romantyczny nastrój. W sumie Garrett niewiele jej na tym polu ustępował. To jest dziewczyńskie czytadło, ale cholernie dobrze napisane.
Największym plusem tej historii jest to, że relacja głównych bohaterów jest wiarygodna. To nie jest magiczna miłość od pierwszego wejrzenia. Wszystko zaczęło się od przyjaźni. Czy nie to jest podstawą udanego związku? Zależało im na sobie zanim jeszcze zostali parą.
Zdecydowanie na pochwałę zasługuje też sama główna bohaterka. Hannah to bardzo silna młoda kobieta. Nie każdy stanąłby na nogi po tym, co przeszła. Nie załamała się, przepracowała traumę, która wydaje się niemożliwa do pokonania. Część tego mrocznego wydarzenia na zawsze w niej zostanie, ale Hannah nie pozwoliła, by to zdefiniowało całe jej życie. Garrett natomiast zyskał moją sympatię chyba przede wszystkim dlatego, że potrafił ją docenić. Dostrzec jaka jest silna i nie próbować tej siły tłamsić, żeby samemu poczuć się lepiej. Nie litował się nad nią, bo wiedział, że nie tego potrzebuje. Hannah przy nim rozkwitła i to znalazło też odbicie w nim. Nie wyobrażam sobie dla tej dziewczyny innego partnera. Garrett był tak skupiony na hokeju i zdeterminowany w dążeniu do osiągnięcia swojego celu i dzięki temu tak dobrze rozumiał jej pasję i potrafił ją wesprzeć. I choć pochodzą z zupełnie rożnych światów (sztuka i sport), to idealnie do siebie pasują.
Cudownie spędziłam weekend z Hannah i Garrettem. Nie mogę się doczekać kolejnej części, żeby przekonać się, co autorka przygotowała dla Logana.
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki, za książkę wzięłam się z rozpędu, bez zastanowienia i nie miałam wobec niej absolutnie żadnych oczekiwań. Szczęśliwie się okazało, że ta powieść była warta każdej poświęconej jej minuty.
Jestem urzeczona tą historią. Tylko dlaczego? Przecież wszystkie te wątki były takie oklepane. Układ z chłopakiem, żeby wzbudzić...
2019-10-24
Już sam tytuł właściwie mówi bardzo dużo o tej powieści. To historia o popełnianiu błędów. Wiadomo, każdemu się zdarza. Nikt nie jest idealny ani nieomylny. Nikt chyba też nie potrafi ich naprawiać jak John Logan.
Logan kompletnie zafiksował się na punkcie dziewczyny najlepszego przyjaciela. Nie może być nawet wściekły na faceta, który sprzątnął mu sprzed nosa laskę jego marzeń, bo - nie oszukujmy się - Logan kocha Garretta bardziej niż Hannah. Grupka przyjaciół od kilku miesięcy kisi się w tej niezręczności i zdaje się, że wszystko zmierza donikąd. Dobrze, że Hannah nie tylko pięknie śpiewa, ale ma też analityczny umysł. Bo tak naprawdę, gdy się bardziej w to zagłębić, to Logan wcale jej nie kocha. Nie jest w niej nawet zabujany. Cała heca właśnie kręci się wokół samego zabujania. Logan nie zazdrościł kumplowi dziewczyny, tylko miłości. Co te głupki by zrobiły gdyby nie Hannah?
Grace nie jest zwyczajną dziewczyną. Jest nerwowa, często gada bez ładu i składu, ma niegroźne zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, a przez swoje mięciutkie serduszko pozwala włazić sobie ludziom na głowę. To nie jest normalne. Jednak po tej nocy, gdy John Logan przez swoją błędną ocenę sytuacji zafundował jej prawdopodobnie największe upokorzenie w życiu, dziewczyna postanawia wprowadzić w swoim życiu kilka zmian. Koniec bycia popychadłem i odskoczną. Czas wyjść do ludzi i nauczyć się myśleć o sobie.
Urzekła mnie lista żądań Grace. Żeby odzyskać jej względy, Logan musiał się nieźle napocić. Zasłużył na odrobinę upokorzeń i zażenowania. Ale o dziwo chyba mu się to podobało. Te wszystkie dziewczyny, które się na nim uwieszały od początku studiów rozpuściły go. Teraz z Grace miał okazję się wykazać i poczuć jak zdobywca. Podobało mi się to, że Garace mu nie odpuściła do końca mimo, że miała ochotę już po wykonaniu pierwszego zadania. Nie mogła mu przecież tego ułatwić, bo tylko to, co wymaga wysiłku ma prawdziwą wartość.
Epilog jest słodziutki jak cukierek. Chyba ta seria ma szansę stać się jedną z moich ulubionych.
Już sam tytuł właściwie mówi bardzo dużo o tej powieści. To historia o popełnianiu błędów. Wiadomo, każdemu się zdarza. Nikt nie jest idealny ani nieomylny. Nikt chyba też nie potrafi ich naprawiać jak John Logan.
Logan kompletnie zafiksował się na punkcie dziewczyny najlepszego przyjaciela. Nie może być nawet wściekły na faceta, który sprzątnął mu sprzed nosa laskę jego...
2019-10-26
To już trzecia część serii Off-Campus i tym samym moje trzecie spotkanie z Elle Kennedy. I już wiem, że ją uwielbiam. Przede wszystkim za poczucie humoru, bo rozśmieszała mnie do łez. Kreowanie postaci i relacji między nimi. Prawdziwej przyjaźni i lojalności, które są jednymi z najpiękniejszych rzeczy w życiu.
Dean Sebastian Kendrick Heyward-Di Laurentis jest męskim odpowiednikiem tępej puszczalskiej blondynki. Taka Paris Hilton z kijem hokejowym. Sam wymyślił sobie tę rolę i jest mu z nią wygodnie prowadząc beztroskie Życie Deana. Jednak imprezy, tabuny dziewczyn i głupie żarty to nie jest cała prawda o nim. Ten chłopak naprawdę jest wielowarstwowy. Jak cebula. Cudownie było obserwować jak Allie odkrywa po kolei je wszystkie.
Czy Elle Kennedy mogła wybrać lepszą partnerkę dla największego playboya na uniwersytecie Briar? Absolutnie nie. Allie kocha stałe związki. Uwielbia przytulanki, obietnice i zobowiązania. Sama myśl o przygodzie na jedną noc przyprawia ją o mdłości. A jednak Dean i tequila przekonują ją, że to najlepsze lekarstwo na rozstanie z wieloletnią sympatią. Taka przygoda jest jak reset. Wszystko bardzo pięknie i logicznie uzasadnione, tylko że… to nie jest w stylu Allie Hayes.
Jak już wspomniałam podziwiam Elle Kennedy za to, jak znakomicie radzi sobie ze scenami komediowymi. Ta sytuacja w łazience z Winstonem i Allie chowającą się za drzwiami. Prawie umarłam ze śmiechu. Serio, aż turlałam się po łóżku. A ten atak na Deana pomidorówką? Po prostu mistrzostwo. Tak się śmiałam, że nie mogłam oddychać. Chciałabym zobaczyć minę Deana na ekranie. Ten film oglądałoby się pewnie tak dobrze jak czytało książkę.
Oprócz solidnej dawki śmiechu, ta historia kipi od pożądania. Chemia między bohaterami jest oczywiście, ale przy tym nie prowadzi do żadnych ckliwości, czy patetycznych wyznań i to jest ogromna rzadkość i ogromny plus. Bohaterowie mają swoje życie, każde z nich ma swoją pasję i robi samodzielnie to, co kocha. Są interesujący jako jednostki, nie tylko jako para. Nie wiszą na sobie. Mogą funkcjonować oddzielnie, ale chcą razem. Myślę, że takiego podejścia do związków brakuje nie tylko w książkach, ale też w życiu.
Zakończenie bezbłędne. Najlepsze ze wszystkich części. Sięgnięcie po kolejną jest konieczne po odpaleniu takiej bomby.
To już trzecia część serii Off-Campus i tym samym moje trzecie spotkanie z Elle Kennedy. I już wiem, że ją uwielbiam. Przede wszystkim za poczucie humoru, bo rozśmieszała mnie do łez. Kreowanie postaci i relacji między nimi. Prawdziwej przyjaźni i lojalności, które są jednymi z najpiękniejszych rzeczy w życiu.
Dean Sebastian Kendrick Heyward-Di Laurentis jest męskim...
2019-10-27
Po spektakularnej bombie na koniec poprzedniej części cofamy się odrobinę w czasie. Tucker opowiada nam jak przez pół semestru po cichaczu za plecami kumpli tę bombę uzbrajał. A robił to bardzo cierpliwie i bardzo wytrwale.
Johna Tuckera trochę poznaliśmy i trochę polubiliśmy w poprzednich częściach. Chłopak mało się udzielał, bo jest skryty i odrobinę wycofany. Wiemy jednak, że jest solidny i lojalny. Wiemy, że w domu „gwiazd” hokejowej drużyny uniwersytetu Briar pełni rolę prawdziwego gospodarza. Wiemy, że tak jak pozostali bohaterowie jest pewny siebie i nie cierpi na brak powodzenia u kobiet. Ale w tej części dowiadujemy się, że wcale nie tak sobie to wszystko zaplanował. Pierwszego dnia studiów miał poznać dziewczynę, w której się zakocha, będzie z nią aż do zdobycia dyplomu, potem rozkręci swój własny biznes, a gdy zarobi już wystarczająco, by założyć rodzinę, ożeni się z nią i obrzydliwie szczęśliwi będą wspólnie wychowywać gromadkę słodkich dzieciaków. Ale gdy na ostatnim roku studiów jego trzej puszczalscy kumple są na zabój zakochani i tworzą stałe związki, a on (z tak szlachetnymi zamiarami) wciąż jest sam, to coś tu chyba jest nie tak.
Sabrina James również nie jest nam obca. To ona tak bardzo działa na nerwy Deanowi nazywając go uparcie Richie Rich. W tej części dzięki Tuckerowi mamy okazję poznać ją lepiej. Trzeba przyznać, że dziewczyna jest onieśmielająca. I nie chodzi o to, że jest piękna, zgrabna i pewna siebie. Chodzi o jej mózg, ambicje, upór, pracowitość. Sabrina jest superbohaterką. Pracując na dwóch etatach właśnie kończy dzienne studia, a od następnego roku będzie studiowała prawo na Harvardzie. Wszystko, co w życiu osiągnęła zawdzięcza tylko sobie. Nie może liczyć na ojca, który zmył się zanim się urodziła, ani na matkę, która porzuciła ją, gdy była mała, ani na ojczyma, który jak ostatni zbok wciąż się do niej przystawia, nawet na babcię, która wychowała ją bardziej z konieczności niż miłości. To świat nauczył tę dziewczynę, że musi radzić sobie sama, a twarz zimnej suki pozwala jej trzymać na dystans ludzi, którzy mogą ją zranić.
Ta część, jak poprzednia, jest trochę słodko gorzka. Fajne jest to, że mogłam pośmiać się z akcji z Winstonem w łazience i z nokautu Allie drugi raz, ale to że musiałam ponownie płakać nad Beau Maxwellem było nie fair. Przy przemowie Joanny ryczałam jak bóbr. To był taki fajny facet. Pełen życia. Jestem trochę zła na Elle Kennedy, że go uśmierciła i nie pozwoliła nam go poznać lepiej np. w piątej części (BTW Fitzy też zasługuje na swoją część). Mimo, że Beau był tylko poboczną postacią, jego śmierć wpłynęła na wielu bohaterów, miedzy innymi Deana, Joannę i Sabrinę.
To niestety już chyba koniec serii Off-Campus. Wzmianka Deana o tym, że Summer przenosi się do Briar i reakcja Fitziego dała mi nadzieję na kolejną część, ale zakończenie trochę ją przyćmiło. Epilog jest klasycznym zamknięciem serii. Chyba gdyby miała powstać to już by powstała, tak? Czy nie? Lubię Fitziego.
Po spektakularnej bombie na koniec poprzedniej części cofamy się odrobinę w czasie. Tucker opowiada nam jak przez pół semestru po cichaczu za plecami kumpli tę bombę uzbrajał. A robił to bardzo cierpliwie i bardzo wytrwale.
Johna Tuckera trochę poznaliśmy i trochę polubiliśmy w poprzednich częściach. Chłopak mało się udzielał, bo jest skryty i odrobinę wycofany. Wiemy...
2019-12-08
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że bardzo mnie cieszy, że ta seria w ogóle powstała. Cztery części "Off-Campus" sprawiły, że bardzo polubiłam drużynę hokejową uniwersytetu Briar i szkoda było mi się z nią rozstawać. Już dawno uważałam, że Fitzy zasługuje na własną historię. A Summer... Cóż, trudno oprzeć się urokowi Di Laurentisów.
Cichutkiego Collina Fitzgeralda i głośną Summer Heyword-Di Laurentis poznaliśmy w serii "Off-Campus". Fitzy jest studentem sztuk pięknych i grafiki, zawodnikiem uczelnianej drużyny hokejowej, artystą oraz legendarnym już recenzentem gier komputerowych i autorem własnych. Zdaniem Summer jest jednorożcem. Zgadzam się w stu procentach. Żaden facet nie odmówiłby zjawiskowo pięknej i przebojowej Summet Di Laurentis. A on właśnie dał jej kosza, bo jego zdaniem jest zbyt płytka. Ale tak jak on nie jest tylko mięśniakiem z uniwersyteckiej drużyny hokejowej, tak ona nie jest tylko głupiutką, rozpuszczoną księżniczką uzależnioną od zakupów.
Nadal pozostaję pod wrażeniem poczucie humoru Elle Kennedy. Bohaterowie ładują się w kłopoty, przeżywają dramaty, ale potrafią też się bawić i swoimi perypetiami rozśmieszyć czytelnika. Przypominają jak ważne jest, by w życiu robić to, co się kocha, a dla człowieka o szerokich horyzontach doba zawsze będzie za krótka.
Fabuła "Pościgu" wskazuje kierunek, w którym mogą się rozwinąć kolejne części. Już nie mogę się doczekać, żeby się przekonać, w jaki sposób los wynagrodzi miłosny (i nie tylko) zawód Hunterowi.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że bardzo mnie cieszy, że ta seria w ogóle powstała. Cztery części "Off-Campus" sprawiły, że bardzo polubiłam drużynę hokejową uniwersytetu Briar i szkoda było mi się z nią rozstawać. Już dawno uważałam, że Fitzy zasługuje na własną historię. A Summer... Cóż, trudno oprzeć się urokowi Di Laurentisów.
Cichutkiego Collina Fitzgeralda i...
2020-02-19
Czekałam na tę powieść z zapartym tchem. Pokochałam Elle Kennedy już od pierwszych stron "Układu" i każda jej kolejna książka podoba mi się tak samo, a może nawet bardziej. Myślę nawet o tym, żeby przeczytać obie serie o hokeistach z Briar (a teraz i Harvandu) w całości od początku.
Jake'a Connelly'ego i Brennę Jensen poznaliśmy już w poprzedniej części. Bohaterowie nie zapałali do siebie miłością od pierwszego wejrzenia, ale wiadomo przecież, że kto się czubi ten się lubi, prawda? I Elle Kennedy też doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Słowne utarczki, wzajemne przekomażanie i dogryzanie staje się źródłem iskrzenia, które ostatecznie przeradza się w istny pożar. Romans niczym ten Romea i Julii - kapitan drużyny hokejowej Harvardu i córka trenera z Briar.
Choć Jake i Brenna nie byli moimi faworytami, polubiłam ich przy bliższym poznaniu. Podoba mi się to, że w kolejnych częściach Elle Kennedy rozwija wątki postaci, które wcześniej były jedynie poboczne. Podoba mi się też, że każda kolejna wprowadzana przez nią postać drugoplanowa jest tak barwna. Rupi Miller bawiła mnie do łez, a jej nietuzinkowa osobowość zdominowała każdą sytuację, w której się znalazła. Wątek jej i Mike'a Hollisa był wspaniałym przerywnikiem burzy emocji miedzy głównymi bohaterami. Nie sposób nie kochać tej wariatki. Hollis natomiast jest kompletnym osłem, ale w jakiś dziwnie sympatyczny i uroczy sposób.
Uwielbiam sposób, w jaki Elle Kennedy opisuje to wszystko, co wiąże się z hokejem. Mecz Briar i Harwardu był niesamowity! Nie jestem wielką fanką sportu, ale za sprawą jej książek zaczęłam oglądać fragmenty meczy Boston Bruines na You Tube (oczywiście nie szukam tam Garreta i Logana, aż tak nie oszalałam) i dopisałam zobaczenie tego na żywo do listy moich marzeń. Myślę, że to wielka sztuka przelać takie emocje na papier.
Nie mogę doczekać się już kolejnej części. Wiadomo, że jej bohaterem będzie Hunter Devenport - pilny uczeń niegdsiejszego balangowego króla Briar Deana DiLaurentisa. Można nawet dopatrzeć się drobnej zapowiedzi w tej części. Ale myślę też o czwartej (bo musi być czwarta, prawda?). Kogo bym w niej widziała? Może Brooksa i Hazel? To by dopiero była para...
Czekałam na tę powieść z zapartym tchem. Pokochałam Elle Kennedy już od pierwszych stron "Układu" i każda jej kolejna książka podoba mi się tak samo, a może nawet bardziej. Myślę nawet o tym, żeby przeczytać obie serie o hokeistach z Briar (a teraz i Harvandu) w całości od początku.
Jake'a Connelly'ego i Brennę Jensen poznaliśmy już w poprzedniej części. Bohaterowie nie...
Elle Kennedy za każdym razem rozbawia mnie do łez swoimi opowieściami. Za każdym razem też w pozornie błahej historyjce o studenckiej miłości potrafi przemycić coś wartościowego.
Tym razem postawiła na siostrzaną solidarność. Bo możemy się nie lubić, w końcu każda z nas jest inna, a nawet zupa pomidorowa nie każdemu smakuje. Możemy nie szanować i nie popierać swoich wyborów. Ale są sytuację, w których musimy stawać ramię w ramię i walczyć o wspólną sprawę. Molestowanie, poniżanie, uprzedmiatawianie nie jest tylko problemem dziewczyny, która tego bezpośrednio doświadcza. To nasz wspólny problem. Dziś ona, ale jutro to mogę być ja. I żadna z nas nigdy nie będzie szła sama.
Oczywiście para głównych bohaterów jak zwykle jest dobrana idealnie. Oboje zakompleksieni, ale każde z innego powodu. Wyciągają z siebie nawzajem to, co najlepsze. Uczą się otwartości, szczerości i przyjmowania pomocy.
Absolutnie nie jestem w stanie pożegnać się jeszcze ze studentami z Briar, więc mam nadzieję, że to nie jest koniec.
Elle Kennedy za każdym razem rozbawia mnie do łez swoimi opowieściami. Za każdym razem też w pozornie błahej historyjce o studenckiej miłości potrafi przemycić coś wartościowego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTym razem postawiła na siostrzaną solidarność. Bo możemy się nie lubić, w końcu każda z nas jest inna, a nawet zupa pomidorowa nie każdemu smakuje. Możemy nie szanować i nie popierać swoich...