rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna, mądra, przerażająca. Na pewno pozostanie mi w pamięci na dłużej.

Świetna, mądra, przerażająca. Na pewno pozostanie mi w pamięci na dłużej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewymagająca, dowcipna lektura, a jednak z przekazem. Sięgnęłam ze względu na uwielbienie dla idei niedorastania i Nibylandii, i chciałam zobaczyć, co też autor tu namieszał.

Niewymagająca, dowcipna lektura, a jednak z przekazem. Sięgnęłam ze względu na uwielbienie dla idei niedorastania i Nibylandii, i chciałam zobaczyć, co też autor tu namieszał.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jak pisać" jest dowcipna i pełna anegdot, pozwala lepiej zrozumieć Kinga i jego książki. Ja ich jednak nie czytuję, a po "Jak pisać..." chwyciłam, by dowiedzieć się... Jak pisać :D A konkretnie tworzyć dobre powieści. I, co ciekawe, choć na początku irytowałam się, że zamiast rad czytam biografię, okazało się, że to jest właśnie ta ciekawsza część książki. Same rady nie oświęciły mnie, ale też nie uważam, że czas na ich czytanie był zmarnowany.

"Jak pisać" jest dowcipna i pełna anegdot, pozwala lepiej zrozumieć Kinga i jego książki. Ja ich jednak nie czytuję, a po "Jak pisać..." chwyciłam, by dowiedzieć się... Jak pisać :D A konkretnie tworzyć dobre powieści. I, co ciekawe, choć na początku irytowałam się, że zamiast rad czytam biografię, okazało się, że to jest właśnie ta ciekawsza część książki. Same rady nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę świetna książka, prowadzi czytelnika przez wszystkie aspekty tworzenia filmu: od szukania plenerów do zdjęć, przez tworzenie reżyserskiej wersji scenariusza, organizację castingu, prób aktorskich, do produkcji, postprodukcji i montażu. To prawie 500 stron A4 zapełnionych wiedzą. Kingdom przedstawił też zakres obowiązków poszczególnych członków ekipy filmowej oraz powinności reżysera. Pracy z aktorem poświęcono sporą część książki.
Na każdej stronie znajdywałam coś przydatnego, a największym objawieniem był dla mnie rozdział o dźwięku w filmie. Wiedzieliście, że gwarne sceny na dyskotekach kręci się w ciszy?
Jednak jak każda książka, tak i ta miała nudniejsze fragmenty: te o kompozycji i o historii amerykańsko-rosyjskiej gry filmowej.
Problem z tą książką jest też taki, że nie gdzie jej kupić. Trzy egzemplarze na allegro osiągały niebotyczne sumy, więc zwyczajnie... przeszłam się do biblioteki ;)
Niemniej, sczerze polecam!

Naprawdę świetna książka, prowadzi czytelnika przez wszystkie aspekty tworzenia filmu: od szukania plenerów do zdjęć, przez tworzenie reżyserskiej wersji scenariusza, organizację castingu, prób aktorskich, do produkcji, postprodukcji i montażu. To prawie 500 stron A4 zapełnionych wiedzą. Kingdom przedstawił też zakres obowiązków poszczególnych członków ekipy filmowej oraz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Misja szczeniak. Pozdrowienia z Bagdadu Jay Kopelman, Melinda Roth
Ocena 6,5
Misja szczenia... Jay Kopelman, Melin...

Na półkach:

Pomysł fajny, ale książka nudna. W ogóle mnie nie wciągnęła. Może to po przeczytaniu genialnego "Marley i ja"? Te dwie książki nie mają że sobą porównania.

Pomysł fajny, ale książka nudna. W ogóle mnie nie wciągnęła. Może to po przeczytaniu genialnego "Marley i ja"? Te dwie książki nie mają że sobą porównania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

85% książki śmiałam się na głos, a pozostałe 15% wyłam i wycierałam nos w chusteczki.
Ta książka jest cudowna!

85% książki śmiałam się na głos, a pozostałe 15% wyłam i wycierałam nos w chusteczki.
Ta książka jest cudowna!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Średnia. Mało przekonująca historia, bohaterowie i dialogi. Po następną część raczej nie sięgnę.

Średnia. Mało przekonująca historia, bohaterowie i dialogi. Po następną część raczej nie sięgnę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocham!

Kocham!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza książka Johna Greena, którą przeczytałam. Obejrzałam poruszającą ekranizację "Gwiazd naszych wina" i chciałam więcej. Właściwie wszystkie opnie, jakie słyszałam na temat jego twórczości, były pochlebne, więc nie tracąc czasu, upolowałam właśnie tę książkę. I jestem z niej bardzo zadowolona. Jutro kupuję następną!

Pierwsza książka Johna Greena, którą przeczytałam. Obejrzałam poruszającą ekranizację "Gwiazd naszych wina" i chciałam więcej. Właściwie wszystkie opnie, jakie słyszałam na temat jego twórczości, były pochlebne, więc nie tracąc czasu, upolowałam właśnie tę książkę. I jestem z niej bardzo zadowolona. Jutro kupuję następną!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniałe! Bardzo przyjemnie się czytało, zaledwie parę nudniejszych momentów, ale za to humor - prosty i niewyszukany, pasujący do klimatu książki, zasługuje na duży plus!

Wspaniałe! Bardzo przyjemnie się czytało, zaledwie parę nudniejszych momentów, ale za to humor - prosty i niewyszukany, pasujący do klimatu książki, zasługuje na duży plus!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

JA CHCĘ WIĘCEJ! JA CHCĘ WIĘCEJ!

JA CHCĘ WIĘCEJ! JA CHCĘ WIĘCEJ!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miło poczytać, książka raczej dla fanów Martina, choć jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z Siedmioma Królestwami, nie powinien być zawiedziony. Nie ma tu wielu bohaterów, lokacji, skomplikowanych intryg. Ale jest całkiem przyjemnie. Chyba najbardziej podobało mi się pierwsze opowiadanie, szczególnie od połowy. Trzecie też całkiem dobre. Drugie takie sobie, ale wprowadza wyraźnie wątek Czarnego i Czerwonego Smoka, co przyda się przy "Tajemniczym Rycerzu". Na początku postawiłam ocenę "bardzo dobrą", ale w sumie tylko przez sentyment do ogólnej twórczości autora. Zmieniłam na "dobra".

Miło poczytać, książka raczej dla fanów Martina, choć jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z Siedmioma Królestwami, nie powinien być zawiedziony. Nie ma tu wielu bohaterów, lokacji, skomplikowanych intryg. Ale jest całkiem przyjemnie. Chyba najbardziej podobało mi się pierwsze opowiadanie, szczególnie od połowy. Trzecie też całkiem dobre. Drugie takie sobie, ale wprowadza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O Christie słyszałam tylko tyle, że jest świetną pisarką. Według mnie, ta książka potwierdza tę opinię. Nie czytuję kryminałów, więc trudno mi ją porównywać z innymi dziełami z tego gatunku, ale "Dziesięciu Murzynków" czytało się szybko, płynnie, byłam ciekawa dalszej akcji, rozwiązania zagadki - po prostu świetne. Co prawda, tytuł czytanej przeze mnie wersji brzmiał "Dziesięciu Żołnierzyków", ale myślę, że poza zmianami w wierszyku, treść jest ta sama, co w "Dziesięciu Murzynkach". Gorąco polecam!

O Christie słyszałam tylko tyle, że jest świetną pisarką. Według mnie, ta książka potwierdza tę opinię. Nie czytuję kryminałów, więc trudno mi ją porównywać z innymi dziełami z tego gatunku, ale "Dziesięciu Murzynków" czytało się szybko, płynnie, byłam ciekawa dalszej akcji, rozwiązania zagadki - po prostu świetne. Co prawda, tytuł czytanej przeze mnie wersji brzmiał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem niezła książka, dobry pomysł.

Całkiem niezła książka, dobry pomysł.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najlepszy tom całej serii, mimo, że jest głównie wprowadzeniem. Kolejne części nie zachwyciły mnie już, jak ta.

Najlepszy tom całej serii, mimo, że jest głównie wprowadzeniem. Kolejne części nie zachwyciły mnie już, jak ta.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak w opinii. Książka przeciętna. Seria o Sonei wciągnęła (a przynajmniej tak było parę lat temu, nie wracałam do niej), tę kupiłam na Boże Narodzenie. Niby styl jest dobry, ale fabuła nie porywa. Książka nie wciągnęła. Męczyłam się, żeby dotrwać do końca. Zero więzi z bohaterką, jest dość płaska (ale w porównaniu z Eragonem, którego niedawno zrecenzowałam, jest głęboka jak studnia ;) ), ciekawszy był już jej ukochany tkacz snów i ten latający stworek. Ogólnie, jedynym, co naprawdę zapamiętałam był veez. No powiedzcie, nie chcielibyście mieć takiego veeza? :D Już wolałabym o nim czytać, niż o bohaterce. Tym razem zdecydowanie się zawiodłam na twórczości Caanavan.

Jak w opinii. Książka przeciętna. Seria o Sonei wciągnęła (a przynajmniej tak było parę lat temu, nie wracałam do niej), tę kupiłam na Boże Narodzenie. Niby styl jest dobry, ale fabuła nie porywa. Książka nie wciągnęła. Męczyłam się, żeby dotrwać do końca. Zero więzi z bohaterką, jest dość płaska (ale w porównaniu z Eragonem, którego niedawno zrecenzowałam, jest głęboka jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co można powiedzieć o tej książce? Tyle już napisano recenzji, opinii, pochwał! Mogę się jedynie dołączyć. Kanon fantasy, rozbudowany świat i bohaterowie. Zdecydowanie, bohaterowie są tak żywi, jak moje palce uderzające w klawiaturę ;)
Nic, tylko sięgać po następną część!

Co można powiedzieć o tej książce? Tyle już napisano recenzji, opinii, pochwał! Mogę się jedynie dołączyć. Kanon fantasy, rozbudowany świat i bohaterowie. Zdecydowanie, bohaterowie są tak żywi, jak moje palce uderzające w klawiaturę ;)
Nic, tylko sięgać po następną część!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę czytałam rok temu, ale pomyślałam, że dodam do przeczytanych i napiszę coś dla przyszłych czytelników.
Zacznę od tego, że nie rozumiem, na czym polega geniusz Eragona, jeśli nie liczyć, że napisał ją 18/19 latek? Niektórzy tłumaczą jeszcze, że zaczął przecież pisać w wieku lat piętnastu. Powinni więc brać pod uwagę, że z tekstu napisanego przez tego piętnastoletniego Paoliniego nie zostało wiele. Może akapity, zdania. Ale po korekcie, redakcji i innych poprawkach, napisane wtedy słowa zostały gruntownie poszatkowane - i nie ma się czemu dziwić. Trudno mieć dobry warsztat, jak się ma 15.
Przez cały czas czytania książki irytowała mnie niespójność narracji. Raz jakieś archaizmy, potem przez kilkadziesiąt stron "normalny" język, potem kilkanaście "zarchaizowanych" akapitów. Wygląda na to, że autor nie mógł się zdecydować, albo takimi wtrąceniami chciał dodać tekstowi powagi. Raczej nie można zganiać tu winy na tłumacza.
Wtórność wielu elementów też kłuje w oczy, ale bardziej chyba naiwność, niewiarygodność bohatera (-ów), skupię się na Eragonie. Chłopak, który w tak krótkim czasie, jaką jest podróż z Bromem, uczy się wszystkiego i prześciga mistrza (a nie wszystko można tłumaczyć smokiem i magią)... cóż, ja tego nie kupuję. Tym bardziej, że wcześniej nie wykazywał specjalnych zdolności. Zastosowany tu został motyw "Od zera do bohatera!". I specjalnie przekonująco to nie wyszło.
I jeszcze te wszystkie elfy i inne potworki... Nie chcę obrazić fanów klasycznego fantasy, bo jeszcze jakieś trzy lata temu również się do nich zaliczałam, ale obecnie kłuje mnie to w oczy. Nie lepiej wymyślić własną rasę, niż zrąbać wszystko od Tolkiena? ;)
A większa część podróży Eragona mnie nużyła. Przyznam się, że momentami po prostu kartkowałam książkę. Może w ten właśnie sposób umknęło mi coś, co pozwoliłoby ją polubić. A, dodam jeszcze, że Wielka Bitwa była tak dynamicznie opisana... Nic tylko przykład brać!
No dobra, spływało to po mnie, jak po kaczce. Zero więzi z bohaterem. Czasem aż prosiłam w myślach, żeby Paolini pozwolił mu zginąć, a książka w końcu mogła się zakończyć, ale nie.. Bo po co? Łatwiej pruć po utartych ścieżkach. Pan Idealny, wszystko mu wychodzi, wiadomo, że nie zginie, Tajemnicza-Niczym-Nie-Wyjaśniona-Więź-z-Aryą... Czytając o tym wciśniętym na siłę wątku, zgrzytałam zębami.
Po następne części nie sięgnę. Mam jednak nadzieję, że Paoliniemu będzie się dobrze układała pisarska kariera.

Książkę czytałam rok temu, ale pomyślałam, że dodam do przeczytanych i napiszę coś dla przyszłych czytelników.
Zacznę od tego, że nie rozumiem, na czym polega geniusz Eragona, jeśli nie liczyć, że napisał ją 18/19 latek? Niektórzy tłumaczą jeszcze, że zaczął przecież pisać w wieku lat piętnastu. Powinni więc brać pod uwagę, że z tekstu napisanego przez tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest dość interesująca, treść wciąga, mimo wyeksploatowanego motywu walki i przetrwania,na wzór rzymskich gladiatorów. Świat też jest całkiem wiarygodnie zbudowany. Dałam ocenę dobrą, ponieważ problemem jest narracja, sposób opisywania autorki, który mnie osobiście nie zachwyca, ale nie jest zły. Poza tym nie zżyłam się z bohaterką na tyle, żeby szczególnie przejmować się jej losem. O, chyba to właśnie jest kłopotem. Nie wczułam się w tą książkę, klimat opowieści, gdyby główna bohaterka połknęła jagódki, wzruszyłabym ramionami, mówiąc "Szkoda. No cóż. Trudno". Byłam na filmie z byłym chłopakiem i również specjalnie się nie przejęłam. Znam wielu zagorzałych fanów uniwersum Collins, ale niestety nie mogę się do nich zaliczyć. Jeśli trafi się okazja, przeczytam część drugą, mam nadzieję, że będę mogła dać jej wyższą ocenę. Mimo przytoczonych uwag, polecam tę książkę! :)

Książka jest dość interesująca, treść wciąga, mimo wyeksploatowanego motywu walki i przetrwania,na wzór rzymskich gladiatorów. Świat też jest całkiem wiarygodnie zbudowany. Dałam ocenę dobrą, ponieważ problemem jest narracja, sposób opisywania autorki, który mnie osobiście nie zachwyca, ale nie jest zły. Poza tym nie zżyłam się z bohaterką na tyle, żeby szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kraksa" to powieść dla dzieci. Jest lekka i przyjemna, a na dodatek pokazuje, co jest w życiu ważne. Jerry Spinelli przedstawia w niej historię zwykłego, choć lubianego chłopaka, Johna Coogana zwanego Kraksą. Kraksa jest pewnym siebie rozrabiaką, który zawsze stawia na swoim. Ma fajne zabawki, jest wysportowany i nosi markowe ciuchy.
Pewnego dnia John Coogan spotyka Penna Webba – uśmiechniętego wegetarianina, który nie potrafi się bić, nie marzy o pistolecie na gwiazdkę, ale potrafi biegać i mieć dobry humor, mimo wielu przeciwności, które go spotykają. I zawsze pozostaje sobą. John uważa go za niewartego większej uwagi tchórza, ale następuje moment, kiedy zaczyna się to zmieniać…
Kraksę polubiłam od razu, zżyłam się z nim, a często denerwowałam, kiedy robił coś paskudnego Pennowi. Mimo że bierność Webba sprawiała często, że krzyczałam często „Nie zostawiaj tak tego! Walcz!”, podziwiałam chłopca za upór. Potem okazało się, że wybory Penna były dużo lepsze od moich. Naprawdę cieszyłam się, kiedy Kraksa zaczął dostrzegać w tym chudzielcu kogoś więcej niż worek treningowy.
Dla mnie zakończenie było zaskakujące. Przez parę minut nie mogłam przeboleć decyzji Kraksy. Potem się z niej cieszyłam. Niektórzy mogą powiedzieć, że koniec był przewidywalny, ale zaczytałam się w książce na tyle, by nie zastanawiać się nad zakończeniem. Po prostu płynęłam z bohaterami.

Autor spisał się wspaniale - dał dzieciom dobry przykład, stworzył wiarygodne postaci, zabawne sytuacje i ciekawe zakończenie.

Dobra robota!

"Kraksa" to powieść dla dzieci. Jest lekka i przyjemna, a na dodatek pokazuje, co jest w życiu ważne. Jerry Spinelli przedstawia w niej historię zwykłego, choć lubianego chłopaka, Johna Coogana zwanego Kraksą. Kraksa jest pewnym siebie rozrabiaką, który zawsze stawia na swoim. Ma fajne zabawki, jest wysportowany i nosi markowe ciuchy.
Pewnego dnia John Coogan spotyka Penna...

więcej Pokaż mimo to