Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Edytowałem trochę ocenę z 10 na 8 ponieważ ochłonąłem po zadyszce jaką spowodował "nowy" wiedźmin.
Darujmy sobie czy Sapkowski powinien pisać prequel, interquel, czy był to tylko skok na kasę spowodowany zainteresowaniem wokół gry W3 itd. Dla mnie może pisać takie opowiadania co rok. I tak kupię i z chęcią przeczytam. Ale... do Sagi ma się nijak. Pamiętacie Bożych bojowników? Mi za drugim razem dopiero się ta trylogia spodobała. Żmiję uważam za pospolite czytadło, które pan Andrzej napisał na kacu lewą ręką i zapomniał dać edytorowi przed posłaniem do druku. Dlatego obawiałem się o "nowego" Wiedźmina.
W sumie niepotrzebnie. Autor sprawia wrażenie, że musi się wbić w dawny styl i idzie mu to powoli ale daje radę się rozkręcić. Książkę "Się czyta". Nie ma jakoś nowych postaci, które zapadną w pamięć, są nowe, owszem oryginalne indywidua i starzy znajomi. Wszystko jednak przyblakłe, nie ma takiego polotu świeżości....
Zadaję sobie pytanie, czy to jednak my nie chcielibyśmy czegoś zbyt wyśrubowanego? Czy to autor zastał się ze swoją formą? Jakkolwiek by na to nie patrzeć każdy kto zna Geralta przeczytać powinien. I tak bije niektóre czytała sci-fi czy fant na głowę ale też ustępuje pola innym. Bardziej nawet od zwięzłego tomiszcza wolałbym krótkie opowiadania jak w Mieczu Przeznaczenia i Ostatnim Życzeniu. Ale na poziomie ASa sprzed niemal 20 lat.

Edytowałem trochę ocenę z 10 na 8 ponieważ ochłonąłem po zadyszce jaką spowodował "nowy" wiedźmin.
Darujmy sobie czy Sapkowski powinien pisać prequel, interquel, czy był to tylko skok na kasę spowodowany zainteresowaniem wokół gry W3 itd. Dla mnie może pisać takie opowiadania co rok. I tak kupię i z chęcią przeczytam. Ale... do Sagi ma się nijak. Pamiętacie Bożych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety moja opinia jest "skażona" filmem, który wprost uwielbiam.
Ponieważ uważam, że ekranizacja dorównuje (jeśli nawet nie przewyższa?) wersji papierowej. Oczywiście nie jest ona wierna i w sumie dobrze, bo w książce mamy jeszcze całkiem sporo śmiesznych wydarzeń, które sprawią, że nieźle się uśmiejemy.
Dla tych, którzy nie widzieli filmu polecam najpierw przeczytać książkę, tym, którzy obejrzeli - polecam przeczytać książkę. Jest to kawał solidnej literatury, która z uśmiechem* na ustach pokazuje realia zaboru autro-węgierskiego z końca wojny. * - zdarzają się również chwile refleksji.
Dodatkowo ciekawym smaczkiem w książce było coś co zostało później wykorzystane w filmie "Jak rozpętałem II WŚ" :)

Niestety moja opinia jest "skażona" filmem, który wprost uwielbiam.
Ponieważ uważam, że ekranizacja dorównuje (jeśli nawet nie przewyższa?) wersji papierowej. Oczywiście nie jest ona wierna i w sumie dobrze, bo w książce mamy jeszcze całkiem sporo śmiesznych wydarzeń, które sprawią, że nieźle się uśmiejemy.
Dla tych, którzy nie widzieli filmu polecam najpierw przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dan Simmons przyzwyczaił mnie do oryginalnych, wciągających i niestandardowych historii, czasem nieco dłużących się ale nie w taki sposób aby czytelnika zniechęcić. Tak więc po ukończonej tetralogii Hyperiona i Terrorze z chęcią rzuciłem się na Drooda.
Sposób narracji daje nam możliwość "oglądania" XIX wiecznego Londynu z perspektywy przyjaciela Dickensa, również pisarza. Jest to ewidentna zaleta na tle przyszłych wad. Tytułowy Drood to swego rodzaju indywiduum, o którego realności nie jesteśmy do końca pewni. Dowiadujemy się o nim jakiejś drobnostki raz na kilkadziesiąt stron poprzetykanych gęsto ględzeniem (inaczej nie mogę tego nazwać) głównego bohatera pana Collinsa i na samym końcu okazuje się, że być może to wszystko to tylko jeden wielki humbug. A narrator ględzi dużo i smętnie. Nie umniejszam tu Simmonsowi, który musiał nieźle się natrudzić przedstawiając nam realne historyczne wydarzenia. Tylko dlaczego upycha je w niemal 800 stronicowym tomiszczu swojej książki? Gdybym chciał zaznajomić się z biografią Dickensa to sięgnąłbym właśnie po nią. Gdybym chciał posłuchać ględzenia zatwardziałego kawalera-marudy z podagrą (jeszcze uzależnionego od opium i laudanum) to pojechałbym do domu starców. Połowa książki to "marudzenie". 400 stron aż nadto starczyłoby aby opowiedzieć tą historię, która tak naprawdę nie kończy się w oczywisty sposób bo nie wiemy, czy Drood był tylko wytworem wyobraźni naćpanego i zahipnotyzowanego Collinsa (bo jego laudanowo-opiumowe haje mogą tłumaczyć wszystko co przeżył - a niestety nie tłumaczą, czego nie lubię w książkach; choćby to "coś" na schodach?) czy naprawdę istniał. Oczywiście takie otwarte zakończenie może się podobać ale nie mnie.
Jedna z nielicznych zalet to pewnie taka, że jeżeli komuś książka się podobała na pewno sięgnie po dzieła Dickensa i/lub Collinsa. Mnie niestety skutecznie to zniechęciło.

Dan Simmons przyzwyczaił mnie do oryginalnych, wciągających i niestandardowych historii, czasem nieco dłużących się ale nie w taki sposób aby czytelnika zniechęcić. Tak więc po ukończonej tetralogii Hyperiona i Terrorze z chęcią rzuciłem się na Drooda.
Sposób narracji daje nam możliwość "oglądania" XIX wiecznego Londynu z perspektywy przyjaciela Dickensa, również pisarza....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak poprzednicy słusznie zauważyli jest to pozycja trudna (dla postronnego czytelnika /laika w tematyce ww mitologii/ wręcz zabójcza), jednak BARDZO wyczerpująca pod względem informacji o wierzeniach Skandynawów. Niemalże akademickie wydanie prezentuje nam DOGŁĘBNĄ analizę poszczególnych mitów, postaci mitologicznych itd. itp.

Jak poprzednicy słusznie zauważyli jest to pozycja trudna (dla postronnego czytelnika /laika w tematyce ww mitologii/ wręcz zabójcza), jednak BARDZO wyczerpująca pod względem informacji o wierzeniach Skandynawów. Niemalże akademickie wydanie prezentuje nam DOGŁĘBNĄ analizę poszczególnych mitów, postaci mitologicznych itd. itp.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opis książki mówi sam za siebie. Najlepsze źródło dla osób zaznajamiających się z mitologią skandynawską. Uwierzcie na słowo - nie ma nic lepszego dla nowicjusza tej mitologii. No, może poza "Ci straszni wikingowie" Terrego Dearrego:)

Opis książki mówi sam za siebie. Najlepsze źródło dla osób zaznajamiających się z mitologią skandynawską. Uwierzcie na słowo - nie ma nic lepszego dla nowicjusza tej mitologii. No, może poza "Ci straszni wikingowie" Terrego Dearrego:)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest ona niczym Iliada i Odyseja dla wielbicieli mitów greckich. Jeżeli ktoś choć trochę interesuje się mitologią skandynawską powinien zaznajomić się z tą pozycją. Dla mnie - maniaka mitologii północy - lektura obowiązkowa.
Nie jest to z kolei książka dla "profanów" czyli osób, które chciałyby zacząć od niej swoją przygodę z tą mitologią. Mogą nie zrozumieć stylu w jakim jest napisana/przetłumaczona. Do tego są inne pozycje choćby np.: "Heroje północy".

Jest ona niczym Iliada i Odyseja dla wielbicieli mitów greckich. Jeżeli ktoś choć trochę interesuje się mitologią skandynawską powinien zaznajomić się z tą pozycją. Dla mnie - maniaka mitologii północy - lektura obowiązkowa.
Nie jest to z kolei książka dla "profanów" czyli osób, które chciałyby zacząć od niej swoją przygodę z tą mitologią. Mogą nie zrozumieć stylu w jakim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaznaczyłem 'przeczytane' ale to małe kłamstewko bo po 2/3 sobie odpuściłem. Jednak 'teraz czytam' zupełnie odpada. Po prostu nie chciało mi się, nie zależało... Jakoś ta książka nie skrzesała u mnie nawet (nomen omen) cienia zainteresowania co może być na następnej stronie, choć zapowiadało się naprawdę ciekawie. No ale najwidoczniej nawet najciekawsze pomysły na niewiele się zdadzą skoro autor nie potrafi sklecić wciągającej opowieści.

Zaznaczyłem 'przeczytane' ale to małe kłamstewko bo po 2/3 sobie odpuściłem. Jednak 'teraz czytam' zupełnie odpada. Po prostu nie chciało mi się, nie zależało... Jakoś ta książka nie skrzesała u mnie nawet (nomen omen) cienia zainteresowania co może być na następnej stronie, choć zapowiadało się naprawdę ciekawie. No ale najwidoczniej nawet najciekawsze pomysły na niewiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z tym, że badziewie to się nie zgodzę. Owszem jest wiele lepszych książek ale akurat to była pozycja, którą rozpocząłem przygodę z fantazy. Po xx latach niestety mój zachwyt mocno przygasł jak przeczytałem ją po raz drugi ale nadal jest to w miarę przyzwoite czytadło.

Z tym, że badziewie to się nie zgodzę. Owszem jest wiele lepszych książek ale akurat to była pozycja, którą rozpocząłem przygodę z fantazy. Po xx latach niestety mój zachwyt mocno przygasł jak przeczytałem ją po raz drugi ale nadal jest to w miarę przyzwoite czytadło.

Pokaż mimo to