-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-20
2023-08-30
Jestem pod niewyobrażalnym wręcz wrażeniem, jak coś takiego jak trauma i jej „radioaktywne działanie” oddziałujące na kolejne pokolenia (za prof. Yolandą Gampel) można było zawrzeć w tak skondensowanych rozdziałach, które pochłania się z niekłamaną ciekawością i zaangażowaniem. Dr Galit Atlas dokonała cudu i jak się okazuje, nie był to wyczyn jednorazowy.
Ludzka psychika, choć wciąż pozostaje dla nas nie do końca odkrytą zagadką, kreśli pewne schematy, z których powtarzalności da się wyciągnąć wnioski, które znacząco wpływają potem na zdrowie pacjentów borykających się z pozornie niezrozumiałymi dla siebie symptomami, które czasem wręcz niszczą ich życie. Dr Atlas korzysta z wiedzy stosunkowo świeżej. Epigenetyką zajęto się na poważnie w XX wieku, kiedy przypuszczeniom, że traumy dziedziczymy nie tylko po rodzicach, ale i dziadkach, nie dało się już zaprzeczyć.
Dowiedziono wówczas, że nasze DNA ulega ekspresji, która nie wiąże się ze zmianami w sekwencji DNA, lecz modyfikuje ją przez czynniki zewnętrzne, i te zmiany podlegają dziedziczeniu. Najsilniejszy ślad chemiczny pozostawia po sobie trauma. Hormon stresu wpływa na mózg, odgrywając niemałą rolę w jego rozwoju. Dziedziczymy „duchy przeszłości”, które nieświadomie wpływają na nasze zachowanie i nasze wybory. Fascynuje mnie ta książka i każdy omawiany w niej przypadek.
Dzięki niej o wiele bardziej rozumiem literaturę, ściślej mówiąc postawy bohaterów, które na pierwszy rzut oka budzą kontrowersje. Kobieta, która ucieka w przemocowy romans - „Pod słońcem Turynu”, „Historia złych uczynków” czy chłopiec, który doznaje emocjonalnego paraliżu po śmierci brata - „Braciszek”, rozumiem ich postępowanie o wiele bardziej, a oni sami stają się po prostu istotami uwięzionymi w przeszłości, których nie sposób oceniać. Jeszcze raz polecam i proszę, peace and love :)
IG @angelkubrick
Jestem pod niewyobrażalnym wręcz wrażeniem, jak coś takiego jak trauma i jej „radioaktywne działanie” oddziałujące na kolejne pokolenia (za prof. Yolandą Gampel) można było zawrzeć w tak skondensowanych rozdziałach, które pochłania się z niekłamaną ciekawością i zaangażowaniem. Dr Galit Atlas dokonała cudu i jak się okazuje, nie był to wyczyn jednorazowy.
Ludzka psychika,...
2023-05-21
Jestem pewna, że na Instagramie nie raz zetknęliście się już z reklamą i zachwytami nad AI. O sztucznej inteligencji usłyszałam ostatnio nawet na kazaniu, w czasie mszy żałobnej. Mój poziom konsternacji wystrzelił w kosmos. Księża straszą, marketingowcy zachwalają, kogo słuchać?
Prawdą jest, że obecna ilość informacji na temat AI jest wypełniona fake newsami. Ci, co wiedzą (teoretycznie) trochę więcej, żerują na strachu i braku wiedzy większości. „Mądre głowy” od budowania zasięgów na Instagramie wysyłają teraz w świat nierealne obietnice dotyczące ChatGPT w zamian za Waszą uwagę i kaskę. Wszystko sprowadza się do złapania pierwszych naiwniaków. Jeśli ktoś serio uwierzy, że AI wypisze mu krop po kroku ORYGINALNĄ I NIEPOWTARZALNĄ strategię budowania konta, to nawet mi tego ktosia nie żal. Osobiście ChatGPT wykorzystałam raz, po to, żeby przekonać się, że ten system nie jest doskonały, i jeszcze długo nie będzie (o tym będzie oddzielny post). Oczywiście, AI wygrała w Go, pokonała Kasparowa (co nie było problemem przy 200. milionach posunięć na sekundę, dla porównania Kasparów przewidywał jedynie kilka). Nie jest to jednak dowód na to, że ten komputerowy twór niebawem zastąpi człowieka. Choćby nie wiem jak wielka była moc obliczeniowa (ta zresztą podwaja się co dwa lata), na wielu polach AI nie ma szans z człowiekiem. Pokonujemy ją swoją NIEPRZEWIDYWALNOŚCIĄ, chaosem, który generujemy, intuicją i moralnością. To, czego ludzkie dziecko jest w stanie nauczyć się po kilkukrotnym pokazaniu przedmiotu, AI nie jest w stanie pojąć nawet po setkach powtórzeń. To tylko taki przykład, po więcej trzeba sięgnąć do książki.
„Zdrowy umysł w sieci algorytmów” to przewodnik po współczesnych osiągnięciach technologicznych, ich wpływie na nasze życie i sposobach zapanowania nad słabościami, które bezpardonowo wykorzystują takie firmy jak Meta czy podobne portale. Do zapoznania się z tym tytułem zachęcam każdego. To taka brakująca cegiełka w podstawowej edukacji współczesnego człowieka. Będę do niej wracać!
IG @angelkubrick
Jestem pewna, że na Instagramie nie raz zetknęliście się już z reklamą i zachwytami nad AI. O sztucznej inteligencji usłyszałam ostatnio nawet na kazaniu, w czasie mszy żałobnej. Mój poziom konsternacji wystrzelił w kosmos. Księża straszą, marketingowcy zachwalają, kogo słuchać?
Prawdą jest, że obecna ilość informacji na temat AI jest wypełniona fake newsami. Ci, co...
Czym jest książka „Jak błyskawicznie poprawić nastrój. Awaryjne sposoby na niepokój, lęk i stres”? Ni mniej, ni więcej tylko książkowym poradnikiem ogarniającym dziesięć najczęściej występujących stanów emocjonalnych, i celowo unikam użytego przez autorkę wyrazu „złych”, bo użyty nawet w cudzysłowie buduje niepoprawny obraz emocji, gdyż jak już wspominałam niedawno, nie ma złych emocji/stanów/nastrojów. Są, jakie są, i niektóre trzeba po prostu przepracować. Tego typu poradnik większość społecznościowych guru (niekoniecznie zajmujących się zawodowo psychologią) wydawało swego czasu jako e-booki, w cenach bajońskich, bo wiadomo, wiedza o zdrowiu psychicznym, a co ważniejsze, jego poprawie, jest warta miliony monet.
Do takich publikacji podchodziłabym ostrożnie, natomiast śmiało można sięgnąć po książkę dr Oliwi Remes, badaczki zdrowia psychicznego na Uniwersytecie Cambridge, która przez dziesięć lat zajmowała się, i nadal zajmuje, badaniami MECHANIZMÓW odpowiedzialnych za powstawanie stresu i niepokoju, oraz za jego redukcję. Do tego jest świetną mówczynią (konferencje TED), wie, jak w niewielu słowach ująć najważniejsze kwestie, i taka też jest jej książka. Określa problem i podsuwa konkretne narzędzia. Kiedy coś dopada nas nagle, są ekspresowe wskazówki. W wolnym czasie czytamy o problemie więcej, ale nigdy nie jest to dłużej, niż 10 minut. Reszta zależy już od nas.
Nie potrafisz podjąć decyzji? Brakuje Ci motywacji? Nie ogarniasz swojego życia? Zjada Cię stres? Czujesz się samotny/a? Na te i jeszcze kilka innych pytań odpowiedzi szukajcie w książce dr Remes. Dodatkowy plus? Kosztuje niewiele, korzyści warte majątek. Ode mnie duża polecajka.
IG @angelkubrick
Czym jest książka „Jak błyskawicznie poprawić nastrój. Awaryjne sposoby na niepokój, lęk i stres”? Ni mniej, ni więcej tylko książkowym poradnikiem ogarniającym dziesięć najczęściej występujących stanów emocjonalnych, i celowo unikam użytego przez autorkę wyrazu „złych”, bo użyty nawet w cudzysłowie buduje niepoprawny obraz emocji, gdyż jak już wspominałam niedawno, nie ma...
więcej mniej Pokaż mimo to
W literaturze fajne jest to, że można do niej wracać, nikt nikogo nie skarci za drugie, piąte czy dziesiąte czytanie tej samej książki. Te dobrze napisane zawsze mają coś w zanadrzu. Dzięki wyjątkowo starannie wydanej serii „Jubileusze” prezentującej zdarzenia i postacie historyczne, dane mi jest na nowo utworzyć sobie obraz poety, prozaika i dziennikarza, Mirona Białoszewskiego, i jest on zdecydowanie bogatszy w detale, niż ten, który towarzyszył mi w takcie przerabiania „Pamiętnika z powstania warszawskiego” z okresu szkolnego.
Zbiór esejów „Dom poety” opracowany w setną rocznicę urodzin Mirona, pod redakcją dr hab. Jacka Kopcińskiego, prof. ucz. pozwala prześledzić te ścieżki, którymi podążał autor, i które miały potem wpływ na jego poezję, prozę czy też dramaty. Białoszewski nigdy nie opisywał tego, czego nie doświadczył, zafascynowany fenomenologią przedmiotów, uprawiał wtórną demiurgię, dając odbiorcom nowe rzeczywistości. Na gruzach zbombardowanej Warszawy budował swój dom, nie budynek z betonu, do którego miał uraz, tylko azyl, w którym zawsze czuł się bezpiecznie, odzyskując spokój utracony w czasie wojny. Otaczały go rupiecie i spaleniałki (uratowane z gruzów głowy aniołków). To, co innych przyprawiało o dreszcze, jemu zapewniało przetrwanie. Na wejście do świątyni Mirona mogła liczyć tylko zaufana grupa przyjaciół, między innymi Maria Janion. Pisał, dyskutował, wystawiał swoje sztuki (czy to nie był czasem najmniejszy teatr w Warszawie?). Zamieszkiwał świat na wiele różnych sposobów, o znakomitej większości piszą zebrani w tej książce eseiści. Niezwykle ciekawa pozycja, po którą mogą sięgnąć nie tylko wielbiciele twórczości Mirona Białoszewskiego. Dla grona pedagogicznego będzie to odświeżone spojrzenie na sylwetkę poety, dla uczniów coś ponad podstawę programową. Wydane z wielką dbałością o szczegóły.
IG @angelkubrick
W literaturze fajne jest to, że można do niej wracać, nikt nikogo nie skarci za drugie, piąte czy dziesiąte czytanie tej samej książki. Te dobrze napisane zawsze mają coś w zanadrzu. Dzięki wyjątkowo starannie wydanej serii „Jubileusze” prezentującej zdarzenia i postacie historyczne, dane mi jest na nowo utworzyć sobie obraz poety, prozaika i dziennikarza, Mirona...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-17
Nieczęsto zdarza mi się wyrażać opinię o książce w dniu premiery, ale to jedna z tych, nad którymi warto się pochylić, żeby lepiej zrozumieć ten świat, i im wcześniej się to zrobi, tym lepiej. Lepiej szczególnie dla kobiet urodzonych po 1989 roku, które będą poszukiwać partnera-rówieśnika, paradoksalnie, nie tylko do seksu. Rok 1989 pojawia się nie przez przypadek. Przyczynkiem do powstania tej publikacji były wyniki ankiety, która dobitnie pokazała, że w grupie Polaków urodzonych po 89. roku liczba singli jest dwukrotnie wyższa niż liczba singielek, a to oznacza spore trudności w znalezieniu tej osoby, z którą chciałoby się nawiązać relację wypełnioną kaskadą emocji. Czymś, co jest prawdziwe i co daje szczęście. Co więc ta armia młodych mężczyzn robi w sieci? Szuka tego, czego brakuje im w rzeczywistości. Mają do tego całkiem sporo narzędzi. Smartfon, laptop, tablet, komputer stacjonarny i tak oto tysiące stron, nomen omen, stoi przed nimi otworem O.O
Autorka podzieliła książkę na rozdziały o wiele mówiących tytułach. Dom, idole, seks, bóg, ojczyzna, i kiedy na to patrzę, kolejność nie jest przypadkowa. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem łączącym w jakiś sposób wszystkie postacie występujące w felietonach Elżbiety Turlej jest BRAK, który wynosi się z domu. Brak rodzica, który umie słuchać, brak zainteresowania z jego strony (z różnych powodów, nie oceniam), brak okazywania sobie uczuć, brak wyrozumiałości, brak, brak, brak, wiele braków. Te emocjonalne braki przekazywane będą na następne pokolenie, jeśli single zdecydują się założyć własne rodziny. Moją szczególną uwagę przykuły historie młodych chłopców, których świat wirtualny, w tym strony dla dorosłych, pochłonęły w bardzo młodym wieku, i nie mówię tu tylko o streamach gier masowo oglądanych już przez kilkulatki. Rozładowywanie negatywnych emocji poprzez oglądanie golizny w takich ilościach, jaka jest teraz, tworzy w głowach tych osób gigantyczne, emocjonalne pustostany, które trudno będzie wypełnić szczęściem tworzonym w relacji z drugim człowiekiem.
W tej książce zabrakło mi tylko jednej rzeczy, liczb! Liczby zawsze robią wrażenie i dają jakieś ogólne pojęcie skali problemu. Na szczęście z odsieczą, zupełnie przypadkowo, przyszedł dziś doktor Michał Domaszewski, który w swoim poście mówi o uzależnieniu od smartfona, a to ściśle wiąże się z pokoleniem POSZUKIWACZY urodzonych po 1989 roku. Proszę zwrócić uwagę na dzieci, 33% używa smartfona w czasie lekcji O.O, tyle samo uczniów przyznaje, że ma przez to kłopoty z nauką. W książce mowa o pokoleniu 30-latków, co byłoby w takim reportażu, gdyby go napisał za kolejne 15 lat? Gorąco zachęcam do lektury i przemyśleń!
IG @angelkubrick
Nieczęsto zdarza mi się wyrażać opinię o książce w dniu premiery, ale to jedna z tych, nad którymi warto się pochylić, żeby lepiej zrozumieć ten świat, i im wcześniej się to zrobi, tym lepiej. Lepiej szczególnie dla kobiet urodzonych po 1989 roku, które będą poszukiwać partnera-rówieśnika, paradoksalnie, nie tylko do seksu. Rok 1989 pojawia się nie przez przypadek....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-10
„Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta?” To pytanie zadaje autorka „Architektek”, Agata Twardoch, jeszcze zanim otworzy się książkę. Z moich obserwacji wynika jednak, że choćby nie wiem jak bardzo architekt/ka stawali na głowach, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie marudził, kręcąc nosem. Do dobrych projektów potrzebna jest jeszcze społeczna świadomość i empatia, a tej jak na lekarstwo. Weźmy pod lupę otwartą niedawno kolejkę gondolową „SOLINA” wraz z wieżą widokową. Bez problemu skorzystałam z tej atrakcji, mając złamaną kostkę, skorzystała z niej również pani poruszająca się przy pomocy dwóch kul oraz chłopak na wózku. Wciąż jestem urzeczona tym miejscem, nawet jeśli ma tam swoje małe wady, jego inkluzywność robi duże wrażenie. Kiedy tak sobie stałam i podziwiałam piękno natury, para w średnim wieku wymienia się opiniami na temat najnowszej atrakcji turystycznej i słyszę: „no ładnie, ładnie, ale żeby na wieżę widokową WINDĄ?! Bez przesady...”. Serio? Polska mentalność się nie zmieni, zawsze wku..wia, choćby nie wiem jak doskonały był projekt. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że kobiety architektki wnoszą w ten zawód więcej pokory, otwartości na inność oraz wrażliwość, której tak bardzo potrzebuje świat, bo miasta, jego zielone przestrzenie i budynki nie mają służyć tylko jednej grupie społecznej. Projektowanie musi uwzględniać osoby z niepełnosprawnościami, seniorów i matki z wózkami. To kobiety w tym zawodzie udowodniły, że uważne słuchanie potrzeb drugiego człowieka daje satysfakcję nie tylko temu człowiekowi, ale też im, jako twórczyniom, choć daleko im do roli nieomylnego Demiurga. Dobrze wykonane małe projekty mają wielki sens. Ta książka to nie tylko historia feminatywów (pierwsza część), ani karier poszczególnych kobiet. To przede wszystkim inspiracja dla młodych ludzi, którzy marzą o architekturze. Nie da się walczyć z wiatrakami, ale można przeć do przodu z własnymi pomysłami, bo DA SIĘ :)
IG @angelkubrick
„Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta?” To pytanie zadaje autorka „Architektek”, Agata Twardoch, jeszcze zanim otworzy się książkę. Z moich obserwacji wynika jednak, że choćby nie wiem jak bardzo architekt/ka stawali na głowach, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie marudził, kręcąc nosem. Do dobrych projektów potrzebna jest jeszcze społeczna świadomość i empatia, a tej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Definicji kultury nie da się zawrzeć w kilku krótkich zdaniach, czego dowodem niech będzie książka dr hab. Krzysztofa Wieleckiego, profesora uczelni UKSW, który badał ten termin/zjawisko kilkadziesiąt lat, zaś owocem tych dociekań jest wspaniale wydana „Kultura versus Kultura masowa”. Pozycja ta umożliwia szerokie spojrzenie na kształtowanie się kultury na przestrzeni dziejów z uwzględnieniem człowieka jako twórcy i niejako konsumenta tworu, który ułatwia definiowanie swojego miejsca w świecie. Wewnętrzna różnorodność kultur na całym globie zmusza uruchomienie procesów poznawczych, które pozwolą na pełniejszy odbiór dóbr kulturalnych, i choć może wydawać się to skomplikowanym procesem, zapewniam, że wysiłek wynagradza włożony trud. Przykładem niech jest powieść Marlona Jamesa „Czarny Lampart, Czerwony Wilk”. Tytuł zbierający skrajne opinie a przecież wybitny w swojej klasie. Przed lekturą wystarczyło tylko zapoznać się z mitologią Afryki, spisaną choćby przez panią Zofię Sokolewicz, by zrozumieć, słowo klucz otwierający wiele bram, co też James ukrył nie tyle na kartach powieści, ile między wierszami, bo im głębiej poznajemy jakąś kulturę, tym pełniej ją odbieramy. Profesor Wielecki w swojej pracy stosuje metodę mapowania, znajdziemy tu analizy i cytaty, ale to czytelnik musi dojść do swoich wniosków. „Kultura versus Kultura masowa” to intelektualna podróż przez kulturowe wzorce, które wraz z postępem cywilizacyjnym zmieniają się w coraz szybszym tempie. Wiele kultur ulega naturalnemu rozkładowi, a na ich miejsce pojawiają się nowe, czy lepsze, czas pokaże. W dobie transhumanizmu kuszącego lenistwem, cyfrowym hedonizmem, emocjonalną i intelektualną regresją, to kultura ma szansę na uchronienie ludzkiej godności i człowieczeństwa. Bądźmy na nią otwarci.
IG @angelkubrick
Definicji kultury nie da się zawrzeć w kilku krótkich zdaniach, czego dowodem niech będzie książka dr hab. Krzysztofa Wieleckiego, profesora uczelni UKSW, który badał ten termin/zjawisko kilkadziesiąt lat, zaś owocem tych dociekań jest wspaniale wydana „Kultura versus Kultura masowa”. Pozycja ta umożliwia szerokie spojrzenie na kształtowanie się kultury na przestrzeni...
więcej Pokaż mimo to