-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2019-01-21
2019-01-21
Nie tak dawno pisałem coś o "Zagadkach wszechświata" Ambarcumiana, ale świat finansów to dla mnie nie mniejszy "kosmos" i nie mniejsza "zagadka". Trudno mi więc jakoś mądrze i obiektywnie ocenić to, co napisał Bartosz Nosiadek. Wbrew jednak temu, że sposób promocji tej książki jakoś mnie do niej odstraszał, sama treść była ciekawa i warta przeczytania.
Nosiadek to wielki talent i praktyk w obszarze sprzedaży i współpracy z klientami oraz zarządzaniu finansami. Z drugiej strony, zdarzyło mu się niejedno potknięcie i spore (liczone w milionach) zadłużenie. Fakt, że wyszedł na prostą to jedna rekomendacja. Druga to taka, że zachęca do uczciwości w biznesie i uczciwości w życiu, a do tego - do zawierzenia swoich finansów, samego siebie i wszystkich spraw - Jezusowi. Takie zawierzenie ma sprawić, że faktycznie poczujemy się zarządcami majątku kogoś innego, Kogoś Ważnego (a może raczej: Najważniejszego) dla nas. Chrześcijanin powinien więc przeczytać, ale niewierzący czytelnik także nie będzie (chyba!) zawiedziony.
Nim zanotuję parę cytatów (niekoniecznie te najbardziej związane z główną treścią książki), jedna rzecz, która może frustrować. Autor chyba trochę nie widzi, że nie każdy ma taki talent do zdobywania klientów, marketingu i "robienia pieniędzy" jak on :) (i w sumie - z tego, co piszę - to wychodziło mu to już, gdy miał jakieś 16 lat) i z tego powodu pewna część lektury - mimo, że dla niektórych może i bardzo praktyczna - dla mnie była czystą fantastyką. Dlaczego mimo to zdecydowanie warto? Bo historia jest prawdziwa i Bartosz Nosiadek wydaje się prawdziwy w tym, co robi.
(Częścią książki są ćwiczenia, które mają pomóc, np. w ustaleniu priorytetów w życiu czy odnalezieniu swoich mocnych i słabych stron.)
"Jeżeli nie zaczniesz dnia od załatwienia rzeczy trudnych (tych, których najbardziej się boisz, ale wiesz, że są konieczne), to:
- nie zrobisz ich wcale i będziesz martwić się o swoją pracę oraz żyć w ciągłej frustracji,
- nie znajdziesz satysfakcji z wykonywanej pracy,
- nie będziesz mieć poczucia, że praca idzie do przodu,
- będziesz kiepsko zarabiać,
- prędzej czy później zwolnią Cię z pracy za niewykonywanie obowiązków, a to jeszcze bardziej obniży Twoje poczucie własnej wartości i zmniejszy szansę na poradzenie sobie z problemem." (s. 82)
"Jak pokonać samego siebie? Znajdź to, co Cię osłabia, i odetnij się od tego. Usuń historię przeglądania w swoim telefonie. Panie na ekranie nie uczynią Cię szczęśliwym. Pierwszy raz w historii ludzkości ekran dla wielu mężczyzn jest bardziej ekscytujący niż naga kobieta. To nie jest właściwe. Wywal to ze swojego życia. Jeśli nie potrafisz, weź młotek i z całej siły uderz w ekran. Szkoda Ci go? A życia Ci nie szkoda? Mówię poważnie - na śmietnik z nim.
Jeśli topisz żal w alkoholu, to utop alkohol zamiast siebie. Stłucz te butelki, wyrzuć, pozbądź się ich.
A może topią Cię długi i masz kłopoty finansowe? Na to też są rozwiązania.
Zacznij od pocięcia kart kredytowych - poważnie. Potrzebujesz radykalnego kroku, radykalnej przemiany swojego działania i myślenia.
Mam świadomość, że w pewnych przypadkach może być potrzebna profesjonalna pomoc. Jeśli tak jest, nie bój się i nie wstydź tego. Dzwoń do księdza, psychologa, rozpocznij odwyk. Zrób coś! Nie jest wstydem upaść, każdemu się to zdarza. Wstydem jest jednak leżeć na ziemi.
Dzisiejsi mężczyźni należą do generacji zombie. To żywe trupy, bez życia w sobie i bez woli walki." (s. 86)
"Chciałem Ci też przekazać, drogi Czytelniku, że trzeba umieć sobie wybaczyć. Tak, dobrze przeczytałeś. Nie siedź w dole, który sam pod sobą wykopałeś. Wyjdź z niego i zacznij na nowo. Choć spotkało mnie wiele bolesnych i frustrujących sytuacji, patrzę na nie jak na część drogi. Po prostu miało mnie to czegoś nauczyć. Trzeba wyciągnąć wnioski, skorygować swoje błędne zachowanie i założenia, a następnie zacząć właściwe działanie." (s. 116)
"Historie podobne do mojej znalazłem później w książce "Uzdrowienie finansów - jak z Bożą pomocą wyjść z długów", napisanej przez Małgorzatę i Wojciecha Nowickich. (...)
Zostały w niej zawarte następujące porady:
1. Bądź uczciwym zarządcą.
2. Unikaj kredytów.
3. Konsumuj poniżej swoich możliwości - oszczędzaj.
4. Dziel się swoim dochodem z osobami potrzebującymi.
5. Przestań zachowywać się jak właściciel swoich pieniędzy oraz innych dóbr i przyjmij, że ich właścicielem jest Bóg, a Ty masz nimi dobrze zarządzać.
6. Przestań zamartwiać się o zarabianie, tylko przyjmij, że do Ciebie należy staranie (uczciwa, solidna i rozsądna praca), a do Boga zaopatrzenie.
7. Na koniec najważniejsze - powierz całkowicie sferę finansową i materialną swojego życia Jezusowi, a On będzie Ci pomagał." (s. 130)
Ciekawe postaci: Maksymilian Kolbe; Abraham, który tak mocno wierzył Bogu, że spodziewał się, iż wskrzesi on Izaaka, nawet jeśli złoży go w ofierze. Trzymał się obietnicy Boga, że będzie mieć syna - i koniec (ciekawa interpretacja biblijna jak na książkę z dziedziny "zarządzanie finansami" :) ).
"Rób to, co możesz, tam, gdzie jesteś, przy pomocy tego, co masz. Nie musisz pomóc dwóm milionom rodzin. Ale możesz pomóc jednej. To chyba jest możliwe, jak sądzisz? Zamiast frustrować się i zamartwiać globalną biedą, zakłamaniem i ścieraniem się potężnych interesów, po prostu coś zrób." (s. 175)
"Jeśli nie zaciągasz długów, w najgorszym wypadku wydasz to, co masz, i wyjdzie na zero. Ta droga - mimo, że też nie do końca bezpieczna - jest 100 razy bezpieczniejsza niż wydawanie pieniędzy większych, niż zarabiasz. Miłość mogę mieć na debecie, bo zawsze kocham za mało, ale innych długów mieć nie chcę. [Rzym. 13:8]" (s. 208)
"Zadłużeni zachęcają bliskich członków rodziny, aby ci zaciągnęli kredyt na siebie, obiecują przy tym, że oni będą go spłacać. Nie daj się w to wciągnąć. Jeśli nie umiesz dobrze pływać, to osoba, która się topi, wciągnie Cię pod wodę i utoniesz razem z nią. Jeśli to Ty toniesz - pamiętaj, że czasem, aby się uratować, trzeba wyrzucić balast, który nas topi. Tym balastem może być zbyt drogie w utrzymaniu mieszkanie lub dom.
Przy tej okazji chciałbym też powiedzieć o sprawie poręczeń. Udzieliłem kilka razy nieformalnego (słownego) poręczenia. Aby nie wchodzić zbytnio w szczegóły, powiem tylko, że przysporzyłem sobie kłopotów." (s. 216)
"80,9 biliona dolarów - tyle według CIA World Factbook jest pieniędzy na świecie (w tym rachunki maklerskie, obligacje).
199 bilionów dolarów - na tyle zadłużeni są mieszkańcy ziemi oraz rządy (od kryzysu w 2008 roku kwota ta wzrosła o 29%!)" (s. 239)
"Wielkie plany ratowania gospodarki w Unii Europejskiej i USA realizowane są za drukowane pieniądze. Jak myślisz, do czego to doprowadzi w przyszłości? Być może osoby mające wysokie wykształcenie ekonomiczne skrytykują moje uproszczenie i powiedzą, że nie mam pojęcia, o czym mówię. Trudno. Po prostu piszę o tym, co widzę. To praca człowieka lub maszyny sterowanej przez człowieka potrafi wytworzyć konkretną wartość, która pomaga społeczeństwu. Program "pomocowy" liczony w setkach miliardów "drukowanych" euro szkodzi, zamiast pomagać. Przepraszam - pomaga bardzo wąskiej grupie osób, a reszcie szkodzi." (s. 240)
"Myślę, że każdy z nas ma na sumieniu uczynki, którymi zadłużyliśmy się u Boga na 39 miliardów. Jeśli Bóg to odpuszcza, to ja też chcę odpuścić komuś, kto jest mi winien 10 000 złotych. Jak pewnie się domyślasz, w tej historii nie chodzi tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o odpuszczenie grzechów oraz przebaczenie. To właśnie jest sedno sprawy i jedyny środek do poradzenia sobie z żalem i złością po utracie pieniędzy. Trzeba przebaczyć, odpuścić, zrobić grubą kreskę i żyć dalej. Uwierz mi, nie ma innej drogi, aby stać się wolnym od opisywanych sytuacji. Dodam, że nie zawsze Twój dłużnik powinien o tym wiedzieć. Jeśli osoba, która Cię oszukała, przeżywa kryzys, jest zaślepiona i nie widzi swojego błędu, to nic jej nie da, że powiesz: "Wybaczam Ci i odpuszczam temat". Potraktuje to tylko jako Twoją słabość i zacznie bardziej pastwić się nad Tobą. Przebaczenie to nie jest to samo co pojednanie. Do pojednania potrzeba woli wszystkich stron konfliktu, a do przebaczenia wystarczy jedna. Ważne, aby Bóg wiedział o Twojej decyzji.
Nie zapomnij, proszę, że wybaczyć trzeba również sobie. Jeśli zrobiłeś głupio, ale teraz chcesz żyć inaczej, to nic Ci nie da rozdrapywanie ran. Będzie tylko gorzej, niż jest. Jesteśmy wyłącznie ludźmi i popełniamy błędy. Póki żyjesz, masz kolejną szansę." (s. 289)
"Mam do Ciebie pytania: Czy powierzyłbyś wychowanie swojego dziecka obcej osobie? A może pozwoliłbyś, aby Twoje dziecko wychowywała maszyna? Już widzę Twoje oburzenie: "Po moim trupie! Nigdy w życiu! To przecież moje dziecko!" Możesz się bulwersować, ale bardzo wielu rodziców tak robi. Obca osoba (na przykład jakiś youtuber albo autor bajek, programów czy gier) mówi całkowicie bez Twojej kontroli do Twojego dziecka. Przecież często nawet nie wiesz, co mówi. Nie robi tego osobiście, tylko wychowuje Twoje dziecko za pomocą maszyny (ekranu tabletu lub komputera). Kupujemy sobie trochę wolnego czasu i święty spokój w zamian za utratę dobrego wpływu na nasze dziecko. Jeśli będę mówił do dziecka siedem minut dziennie, a gość z ekranu - cztery godziny dziennie, to kogo dziecko posłucha?" (s. 76)
Nie tak dawno pisałem coś o "Zagadkach wszechświata" Ambarcumiana, ale świat finansów to dla mnie nie mniejszy "kosmos" i nie mniejsza "zagadka". Trudno mi więc jakoś mądrze i obiektywnie ocenić to, co napisał Bartosz Nosiadek. Wbrew jednak temu, że sposób promocji tej książki jakoś mnie do niej odstraszał, sama treść była ciekawa i warta przeczytania.
Nosiadek to wielki...
2019-01-18
Pisałem właśnie recenzję "Wesleya i ludzi zwanych metodystami" i przypomniała mi się ta klasyczna biografia Jana i Karola Wesleyów spod pióra Witolda Benedyktowicza. Chciałem zaznaczyć, że ją przeczytałem, a tu okazało się, że nie ma jej w bazie LubimyCzytac.pl. Więc już jest! :) Znakomita książka o początkach metodyzmu, historii chrześcijaństwa i historii Anglii XVIII wieku.
Pisałem właśnie recenzję "Wesleya i ludzi zwanych metodystami" i przypomniała mi się ta klasyczna biografia Jana i Karola Wesleyów spod pióra Witolda Benedyktowicza. Chciałem zaznaczyć, że ją przeczytałem, a tu okazało się, że nie ma jej w bazie LubimyCzytac.pl. Więc już jest! :) Znakomita książka o początkach metodyzmu, historii chrześcijaństwa i historii Anglii XVIII...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-18
Wspaniała historia i niezwykła postać! Bardzo się cieszę z tej serii wydawniczej, bo prostym językiem, bardzo krótko, lecz treściwie, przedstawia mało znane w naszym kraju osoby, które wręcz NALEŻY znać :)
Wspaniała historia i niezwykła postać! Bardzo się cieszę z tej serii wydawniczej, bo prostym językiem, bardzo krótko, lecz treściwie, przedstawia mało znane w naszym kraju osoby, które wręcz NALEŻY znać :)
Pokaż mimo to2019-01-18
"Boże, pobłogosław to przedsięwzięcie, jeżeli uznajesz je za pożyteczne, ale zniszcz je już teraz, na początku, jeżeli jest planem i działaniem jedynie ludzkim." (Mikołaj Ludwik von Zinzendorf)
Niesamowita postać i wyjątkowa książka. Polecam :)
"Boże, pobłogosław to przedsięwzięcie, jeżeli uznajesz je za pożyteczne, ale zniszcz je już teraz, na początku, jeżeli jest planem i działaniem jedynie ludzkim." (Mikołaj Ludwik von Zinzendorf)
Niesamowita postać i wyjątkowa książka. Polecam :)
2019-01-18
420 stron podręcznika do historii. Temat: odnowa chrześcijańska w XVIII-wiecznej Anglii - Jan i Karol Wesleyowie oraz metodyzm. Brzmi trochę strasznie, ale nie nudziłem się ani przez chwilę [!]. Książka absolutnie dla każdego, a na pewno dla wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o tym ciekawym ruchu i wyjątkowych kaznodziejach i reformatorach.
Oczywiście, są jeszcze po polsku "Bracia z Epworth" Witolda Benedyktowicza (także o Wesleyach), ale to pierwsza znana mi książka o nich z tak bogatym zbiorem ich wypowiedzi, fragmentów książek, dzienników i listów czy relacji z konferencji.
Wesleyowie byli ludźmi niesamowitymi, na pewno trzeba ich określić reformatorami i pionierami, choć właściwie nie głosili niczego nowego, nie podali żadnej szczególnie nauki, ale raczej głosili to, co znane było od początku (co tak wyraźnie widać w "Hymnie o miłości" św. Pawła czy "Kazaniu na górze" naszego Zbawiciela).
"Ta prawdziwie racjonalna religia", oparta na Piśmie Świętym, sprowadza się według Jana Wesleya do "miłości Boga oraz bliźniego, przepełniającej serce pokorą, łagodnością i radością". No tak, łatwo powiedzieć, ale w przypadku tego reformatora nie były to wyłącznie słowa. Całe życie Wesleyów było podporządkowane tej myśli. Nieustannie podróżowali, głosząc ewangelię, pomagali biednym, chorym, więźniom, wdowom i porzuconym dzieciom. Dawali niezliczone wskazówki i przykłady, jak żyć lepiej i bliżej Boga.
Wesley był niesamowitym kaznodzieją. Niektóre wydarzenia z jego życia trudno dziś sobie w ogóle wyobrazić:
"30 maja rozpoczął swoją posługę w Newcastle, udając się do Sandgate "najbiedniejszej i najbardziej wzgardzonej części miasta". Stojąc z Johnem Taylorem na końcu ulicy, zaczął śpiewać doksologię, kiedy trzech lub czterech ciekawskich wyszło, żeby zobaczyć, co się dzieje. Wkrótce było czterystu czy pięciuset, i nie upłynęło wiele czasu, a Wesley zwiastował Ewangelię do tysiąca dwustu lub tysiąca pięciuset w oparciu o tekst: "Został zraniony za nasze grzechy"."
"Pamiętajcie o waszych przewodnikach, którzy wam zwiastowali Słowo Boże. Rozpatrując koniec ich życiowej drogi, naśladujcie ich wiarę." (Hebrajczyków 13:7) - także pod tym względem Jan Wesley był niesamowitym wzorem:
"Pierwszego marca, osłabiony Wesley zebrał w sobie dość sił i zaczął śpiewać hymn Isaaca Wattsa, "Będę chwalił mego Stwórcę dopóki oddycham", co wprawiło obecnych przy nim w zdumienie. Dalsze próby śpiewania i mówienia całkiem się nie udały. "Wargi te, które niegdyś karmiły wielu, nie były w stanie wydać swoich zwykłych dźwięków". Zdobył się na wysiłek, żeby wyartykułować jedne ze swoich ostatnich słów: "Najlepsze z wszystkiego jest to, że Bóg jest z nami". Następnego ranka, 2 marca 1791 roku, wypowiedział swoje ostatnie: "Do widzenia"."
Myli się ten, kto sądzi, że Wesley był piewcą beztroskiej miłości. W rzeczywistości był bardzo surowym zarządzającym i niewielu współpracowników było w stanie wytrzymać narzuconego przez niego tempo pracy i praktykę życia (choć wstawanie o 4:00, poranne nabożeństwo i dzień tak wypełniony zadaniami, że prawie bez chwili wytchnienia). W książce znaleźć można między innymi jego wskazówki dla współpracowników, a także egzamin i zasady dla kaznodziejów, tak surowe, że dla wielu wówczas (i dla mnie dziś) w wielu punktach niemożliwe do realizacji. Ta surowość była też połączona z pewnym przekonaniem o swojej szczególnej roli, które było widoczne szczególnie u Jana. Nie był więc chodzącym ideałem, ale pod pewnymi względami człowiekiem trudnym we współpracy. A mimo to, nawet jego przeciwnicy w licznych debatach, zwracali uwagę, że po osobistym poznaniu nie można było go nie szanować i nie czuć do niego jakiejś sympatii. Wydaje się też, że mimo płonącego wokół ognia trudności i sporów odczuwał to samo, co jego brat, Karol, który pięknie potrafił wyrazić uczucia w swoich wierszach i pieśniach (napisał ich kilka tysięcy!):
"Strudzony całą tą walką na słowa
Pojęcia, formy, tryby i nazwy,
Do Ciebie, Drogo, Prawdo i Życiu,
Którego miłość rozpala moje proste serce
Bosko pouczony, wreszcie lecę,
Żeby, będąc Twoim, żyć i umrzeć z Tobą."
"W starości i niemocy,
Kto odkupi bezradnego robaka?
Jezu, jesteś moją jedyną nadzieją,
Mocy mojego słabnącego ciała i serca;
O gdybym mógł pochwycić Twój uśmiech,
I zapaść się w wieczność."
Zdecydowanie polecam przeczytanie tej książki. Ciekawych fragmentów i cytatów jest za duże, by je tutaj przytoczyć.
420 stron podręcznika do historii. Temat: odnowa chrześcijańska w XVIII-wiecznej Anglii - Jan i Karol Wesleyowie oraz metodyzm. Brzmi trochę strasznie, ale nie nudziłem się ani przez chwilę [!]. Książka absolutnie dla każdego, a na pewno dla wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o tym ciekawym ruchu i wyjątkowych kaznodziejach i reformatorach.
Oczywiście, są...
2019-01-16
Więcej napisałem o "Spotkaniu nad morzem", więc tutaj tylko: jak najbardziej tak! :-) Piękne przesłanie, świetnie dialogi napisane przez Jadwigę Korczakowską i wyjątkowa podróż do wczesnych lat powojennych, jakże bliskich, a jednocześnie jak bardzo od nas dalekich. Warto przeczytać.
Więcej napisałem o "Spotkaniu nad morzem", więc tutaj tylko: jak najbardziej tak! :-) Piękne przesłanie, świetnie dialogi napisane przez Jadwigę Korczakowską i wyjątkowa podróż do wczesnych lat powojennych, jakże bliskich, a jednocześnie jak bardzo od nas dalekich. Warto przeczytać.
Pokaż mimo to2019-01-16
Książka przenosi nas w świat, którego już nie ma. To świat, gdy dziecko po dojeździe pociągiem nad morze, wysyła do rodziców list, a ci czekają kilka dni na listonosza, by upewnić się, że dotarło całe i zdrowe. Świat, w którym dni mijają bez komputerów, smartfonów, a nawet telewizorów. Inny jest ogólny klimat, relacje społeczne, inne i bardzo żywe (dzięki talentowi autorki) są też dialogi, w dodatku bardzo różnorodne - bo mamy tutaj choćby kaszubską gwarę rybaków, a z drugiej strony język studentów i letników z lat 60. minionego stulecia.
Nie to jednak sprawia, że tę lekturę z czwartej czy piątej klasy podstawówki nadal dobrze się czyta. Przede wszystkim jest to bowiem opowieść o ludziach. Tych dorosłych i tych dopiero zaczynających dorastanie. "Jaki on właściwie jest?" - pyta główna bohaterka o jednego z poznanych nad morzem chłopców. - "Czy on jest zły?" "Bo ja wiem?" - odpowiada jej przyjaciółka - "chyba taki no, rozmaity (...)". I bardzo rozmaita jest cała galeria postaci.
Na pewno jest to opowieść o tym, że przyjaźń, a także wyjście poza własne problemy, by pomóc drugiej osobie, może bardzo zmienić czyjś charakter i postrzeganie świata. Naprawdę poruszyć z utartych dróg myślenia. (I to chyba nie tylko, gdy jest się 10-letnim dzieckiem :D choć dorosłemu pewnie trudniej)
Wreszcie, to też książka o tym, jak postrzegają świat ludzie niewidomi. Jak czasami brak jednego zmysłu otwiera na wyjątkowe rozwinięcie pozostałych. I o tym, że w przyjaźni nie chodzi o 'pełnosprawność', a może 'doskonałość' przyjaciela, ale coś całkiem innego.
Nie mam pojęcia czy dziś dzieci w wieku 9-12 lat wciągną się w taką lekturę, pewnie będzie trudno (można wypróbować audiobooka: https://www.youtube.com/watch?v=403YGI2Pu9U). Dla mnie była to jednak ciekawa podróż sentymentalna do jednej z moich ulubionych książek ze szkoły podstawowej. (Wygląda na to, że od początku ciągnęło mnie w stronę literatury realistycznej, w której najbardziej magiczne jest to, co pozornie zwyczajne).
Swoją drogą ciekawe czy autorka pokusiła się gdzieś o opisanie dalszych losów głównych bohaterek. Zakończenie jest jakby otwarte. Chyba nie było drugiej części?
Z Korczakowskiej przeczytałem, a właściwie przesłuchałem jeszcze "Bułeczkę" (https://www.youtube.com/watch?v=bYKD_iTHIsg). I też jest jak najbardziej godna polecenia :D
Książka przenosi nas w świat, którego już nie ma. To świat, gdy dziecko po dojeździe pociągiem nad morze, wysyła do rodziców list, a ci czekają kilka dni na listonosza, by upewnić się, że dotarło całe i zdrowe. Świat, w którym dni mijają bez komputerów, smartfonów, a nawet telewizorów. Inny jest ogólny klimat, relacje społeczne, inne i bardzo żywe (dzięki talentowi autorki)...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-13
#lektury - "Gdyby zwierzęta mogły mówić...", Werner Gitt, Karl-Heinz Vanheiden
"Naprawdę, pytaj bydła, a nauczy cię, i ptactwa niebieskiego, a powie ci, albo zwierząt polnych, one pouczą cię, i ryb morskich, a one opowiedzą ci. Kto spośród nich wszystkich nie wie, że dokonała tego ręka Pana" - autorzy książki rozpoczynają od cytatu z Księgi Ijoba, a dalej "oddają głos zwierzętom", by te mogły opowiedzieć o swoich wyjątkowych cechach i możliwościach. Dość ciekawa pozycja dwóch kreacjonistów, z gatunku "dla każdego" (nie potrzeba szczególnej wiedzy naukowej do jej zrozumienia). Mnie osobiście forma trochę przeszkadzała w czytaniu. Chyba wolałbym jednak, by to ludzie opowiadali do jakich wniosków doszli (może te opowieści będą bardziej atrakcyjne dla młodszego czytelnika? a może starszego? :) ). Z drugiej strony lektury nie żałuję, bo był to fajny, szybki przegląd kilku cudów Boskiego stworzenia i dobry start do dalszych poszukiwań.
Może więc kilka przykładów.
Ważka:
"Wiedzieliście, że pionier Waszej techniki śmigłowcowej, Igor Sikorski (ur. w 1889 r. w Kijowie, zm. w 1972 r. w USA) wypracował swoją myśl kotu helikoptera na podstawie obserwacji naszych lotów? Cztery ustawne płaty rotora, podobnie jak nasze cztery skrzydła, wytwarzają jednocześnie napęd do przodu i siłę wznoszenia. Pomimo zaawansowanej technologii zastosowanej w Waszych maszynach latających, wciąż jeszcze leży ogromna przepaść pomiędzy nami a Waszymi śmigłowcami. Latamy stokrotnie bardziej zwrotnie i absolutnie bezgłośnie (jedynie gdy napięte powierzchnie nośne dotkną się, nasz przylot zdradza cichy szelest)"
Robaczek świętojański:
"Jestem wprawdzie małym, niepozornym chrząszczem, a jednak cudem z warsztatu Boga. Zwą mnie robaczkiem świętojańskim (nazwy łacińskie: Lampyris i Phausis). Właściwie jest to błędne określenie, bo nie jestem robaczkiem. Wytwarzam "zimne światło", gdyż w procesie tzw. bioluminescencji nie powstaje żadne ciepło. To jest właśnie to, co najbardziej zdumiewa, czego Wasi technicy do dzisiaj nie byli w stanie odtworzyć. Normalna Wasza żarówka przemienia najwyżej około 4% dostarczonej energii w światło, a świetlówka maksymalnie 10%. Większość energii zostaje roztrwoniona w postaci ciepła. Musicie przyznać, że Wasze lampy są bardziej grzejnikami niż źródłami światła.
U mnie Stwórca urzeczywistnił najoptymalniejszą zamianę energii w światło, oznacza to, że 100% dostarczonej energii zamienione zostaje w światło. Lepiej naprawdę już nie można."
Siewka złota:
"Moi rówieśnicy lecą ze mną 88 godzin - to znaczy trzy dni i cztery noce - bez przerwy, ponad otwartym morzem. Uczeni obliczyli, że poruszamy przy tym skrzydłami 250 000 razy w górę i w dół. Wyobraźcie sobie, że musicie wykonać ćwierć miliona "pompek", to chyba właściwe porównanie.
Teraz Was pytam: Skąd wiedziałam, ile tłuszczu muszę zgromadzić, by dotrzeć do Wysp Hawajskich? (opisać...) Kto mi powiedział, że to tam muszę przybyć i wreszcie, w jakim kierunku muszę lecieć, żeby tam dotrzeć? Przecież nigdy wcześniej nie miałam okazji oblecieć tej trasy! Po drodze nie ma żadnych punktów orientacyjnych. Jak mogłyśmy odnaleźć te malutkie wyspy na Oceanie Spokojnym? Gdybyśmy ich bowiem nie znalazły, musiałybyśmy, przy ciągle ubywającym paliwie, opaść na otwarte morze i zginąć wśród fal. Wiele setek kilometrów wokoło nie ma przecież nic innego, jak tylko woda (...)
Gdy tak pokonuję owe 4500 km w ciągu 88 godzin, prędkość mojego lotu wynosi około 51 kilometrów na godzinę. W międzyczasie uczeni ustalili, że jest to dla nas idealna szybkość. Gdybyśmy leciały wolniej, zużyłybyśmy większą część naszego "paliwa" do uzyskania napędu. Lecąc szybciej, musiałybyśmy pokonać zwiększony opór powietrza."
Było też trochę o budowie ludzkiego oka.
"Już Darwin uznał, że powstanie soczewki w procesie selekcji naturalnej byłoby niemożliwe. W swojej książce <<O powstawaniu gatunków>> pisze o tym tak:
<<Przypuszczenie, że oko, ze swoim niepowtarzalnym technicznym wyposażeniem do ustawiania ostrości, regulacji intensywności wpadającego światła oraz wyrównania abberacji sferycznej i chromatycznej, mogło powstać drogą selekcji naturalnej, jest, jak to otwarcie przyznaję, w najwyższym stopniu absurdalne.>>" (Więcej: https://creation.com/charles-darwin-vs-the-eye-polish)
#lektury - "Gdyby zwierzęta mogły mówić...", Werner Gitt, Karl-Heinz Vanheiden
"Naprawdę, pytaj bydła, a nauczy cię, i ptactwa niebieskiego, a powie ci, albo zwierząt polnych, one pouczą cię, i ryb morskich, a one opowiedzą ci. Kto spośród nich wszystkich nie wie, że dokonała tego ręka Pana" - autorzy książki rozpoczynają od cytatu z Księgi Ijoba, a dalej "oddają głos...
2019-01-12
Wchodzę na grunt mi nieznany, więc nie mogę wypowiadać się z pełnym przekonaniem. Zobaczyłem dość ciekawy film na YouTube (https://www.youtube.com/watch?v=GdlOmUiq3OM) i pomyślałem, że dowiem się czegoś więcej 'u podstaw'. Wziąłem więc książeczkę oznaczoną na okładce hasłem: "UCZENI - UCZNIOM".
Ambarcumian łączy jednak w krótkiej książeczce (około 130 stron) nieco podstawowych danych, powody, dla których zajmuje się astrofizyką, a także wyłożenie trwających (ówcześnie i obecnie) dyskusji naukowych na temat wybuchów i przemian w świecie gwiazd.
Nie wszystko łatwo do mnie trafiało (po części chyba przez moje braki w wiedzy). Trochę czuło się też, że to jedno z ostatnich wydawnictw Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej "Współpraca" (było trochę odniesień geopolitycznych, książkę wydano w 1988 roku).
Raczej nie jest to książka, którą szczególnie chciałbym polecać, ale czas przy niej nie był stracony. Znacznie zresztą łatwiej oceniać publikacje w dziedzinie, którą choć trochę się zna. Może więc zamiast tego kilka cytatów, które mnie zaciekawiły i może w dalszej części roku kiedyś do nich wrócę:
"Następnym momentem przełomowym w historii astronomii było wynalezienie przez Galileusza w 1609 r. teleskopu. Przyrząd ten niesłychanie rozszerzył możliwości badania wszechświata i od tej pory w ciągu wielu wieków stanowi bardzo ważny instrument poznawczy. Dzięki niemu Galileusz dokonał znaczącego odkrycia: po ujrzeniu satelitów Jowisza, Galileusz wysunął hipotezę, że inne planety mogą również mieć swoje księżyce. Przypuszczenie to zostało bardzo szybko w pełni potwierdzone." (s. 10)
"Z czasem okazało się, że również Galaktyka stanowi zaledwie jeden z wielu elementów struktury wszechświata. Galaktyki wchodzą bowiem w skład gromad galaktycznych, które mogą łączyć się w jeszcze bardziej gigantyczne twory - supergromady. Czy supergromady galaktyk są największymi jednostkami strukturalnymi wszechświata, czy może istnieją we wszechświecie jeszcze wyższe poziomy organizacji? Jest zupełnie prawdopodobne, że istnieją, ale obecnie supergromady galaktyk to próg, do którego granic doszło nasze poznanie." (s. 13)
"Moje credo brzmi: najgłupszym i najniebezpieczniejszym jest uleganie modzie, tym ideom, które wydają się atrakcyjne tylko dlatego, że zajmuje się nimi wielu innych. Jestem przeciwko lekkomyślnemu uleganiu modzie, ale jeśli zostały odkryte nowe obiekty warte poważnego badania, to należy się nimi zająć głęboko i na serio." (s. 27)
Ciekawa postać: ARYSTARCH Z SAMOS
Ciekawe zjawisko: KOMETA HALLEYA
"Jeżeli młodzi w zespole nie boją się bronić swoich poglądów, opartych o własne obserwacje i przemyślenia, to zespół taki może z nadzieją patrzeć w przyszłość." (s. 34)
"Czym jest kosmos z punktu widzenia astrofizyki? Przede wszystkim laboratorium(...)" (s. 40)
"Nie wszystkie koncepcje, które narodziły się w Biurakańskim Obserwatorium uzyskały powszechną i bezapelacyjną aprobatę naszych kolegów. I nie ma w tym nic dziwnego: pracujemy na granicy znanego i niezbadanego. Całkowita jednomyślność w interpretacji nowych zjawisk i hipotez jest nieosiągalna." (s. 51)
"Są podstawy, aby sądzić, że gwiazdy, ich grupy, materia dyfuzyjna (obłoki, mgławice) powstają jednocześnie w rezultacie przekształcania się (rozpadu) gęstych masywnych ciał - protogwiazd." (s. 57)
"... po odkryciu kwazarów i ich bardzo wysokiej aktywności stało się oczywiste, że jądro galaktyki w początkowym okresie istnienia może dysponować energią (a także właściwością wyrzucania materii), całkowicie wystarczającą dla uformowania wielu jej przyszłych elementów, a być może, nawet całego obecnego zbioru." (s. 73)
"W czasach Galileusza i Keplera nieoczekiwane pojawienie się na niebie niezwykle jasno świecących ciał (w latach 1572 i 1604) podekscytowało wszystkich, nie tylko astronomów." (s. 79)
"Hipoteza Kanta-Laplace'a została uzupełniona o pochodzącą od Buffona ideę, zgodnie z którą procesy katastroficzne mogą odgrywać określoną rolę w życiu wszechświata (Buffon, jak wiadomo, zastosował swą ideę do wyjaśnienia powstania Układu Słonecznego)." (s. 80)
"Kwazary są to zwarte, supermasywne obiekty, których część stanowi jak gdyby gołe jądra galaktyczne o monstrualnej jasności. (...) W krótkich okresach czasu (rzędu miesięcy, a niekiedy - kilku lat) jasność poszczególnych kwazarów wyraźnie się zwiększa." (s. 84)
"Powstawanie gwiazd i galaktyk jest kontynuowane również w naszych czasach." (s. 91)
"Obecnie, na przykład, z całą ścisłością ustalono, że gigantycznych "bombardowań" przez olbrzymie masy substancji, które w dawnych czasach przedarły się do kosmosu, doświadczyły Półwysep Kolski i całe wybrzeże Bałtyku. Ślady takich kataklizmów znaleziono i na innych kontynentach. Jeśli nie wpłynęły one na całą historię rozwoju biosfery w skali globalnej, to na pewno odcisnęły swe piętno w skali regionalnej. A słynny meteoryt tunguski bynajmniej nie dzierży pod tym względem palmy pierwszeństwa, gdyż nie można go zaliczyć do supergigantów." (s. 97)
"Układ Jowisza jest jakby miniaturową kopią Układu Słonecznego, a jego dalsze badania zapowiadają wiele interesujących odkryć." (s. 100)
"Niektóre duże planety Układu Słonecznego otoczone są pierścieniami. Pierścienie Saturna odkrył na początku XVII wieku Galileusz. (...) kiedy została wyjaśniona natura tych pierścieni (składają się one z miliardów ciał stałych o rozmiarach od ziarenka piasku do 1 kilometra i więcej), stało się jasne, że każdy z pierścieni powstał albo z jakiegoś dużego ciała (np. satelity planety), albo ukształtował się w rezultacie wyrzucania masy przez wielkie ciało." (s. 102)
"Podoba mi się przykład, który kiedyś na łamach <<Izwiestij>> przytoczył kierownik ekspedycji Uniwersytetu Tomskiego badającej meteoryt tunguski, prof. Wasiljew. Wyobraźcie sobie, mówił on, że 200 lat temu nasi przodkowie byli naocznymi świadkami wybuchu bomby atomowej. Czy mogliby oni wówczas prawidłowo zrozumieć i wyjaśnić takie zjawisko? Być może również my nie możemy na razie prawidłowo odebrać, rozszyfrować i zrozumieć sygnałów innej cywilizacji, jeśli one nawet dochodzą na Ziemię?" (s. 119)
Ten ostatni cytat umieszczam w nieco innym celu, niż ten oryginalny, w dziele Ambarcumiana. Może podobnie wygląda sytuacja w świecie wiary. Część z nas już dziś może dostrzec nieco z ogromu miłości, sprawiedliwości, mocy i mądrości Boga, Stwórcy całego "zagadkowego" wszechświata. Dla pozostałych jest to rzecz niezrozumiała, by w ogóle o Bogu mówić, a jeśli nawet to o Bogu dobrym i doskonałym. Tak, jak autor "Zagadek wszechświata" wierzy, że kiedyś zrozumiemy jeszcze więcej, tak i ja wierzę, że przyjdzie czas, gdy znajomość Boga stanie się powszechna i dostępna dla każdego. Zapowiadają taki czas prorocy (ale to już temat na zupełnie inny wpis).
Wchodzę na grunt mi nieznany, więc nie mogę wypowiadać się z pełnym przekonaniem. Zobaczyłem dość ciekawy film na YouTube (https://www.youtube.com/watch?v=GdlOmUiq3OM) i pomyślałem, że dowiem się czegoś więcej 'u podstaw'. Wziąłem więc książeczkę oznaczoną na okładce hasłem: "UCZENI - UCZNIOM".
Ambarcumian łączy jednak w krótkiej książeczce (około 130 stron) nieco...
2019-01-07
Wielką zaletą tej książki jest dla mnie jej temat. Dzieje Apostolskie to bardzo skondensowana historia. Wydarzenia, które na zawsze zmieniły obraz świata, który znamy, są tam streszczone na około 30 stronach. Mamy losy apostołów, niezwykłą wśród nich postać apostoła Pawła. I gdzieś w Dziejach oraz w listach apostolskich wzmianki o różnych ciekawych osobach, bez których nie byłoby takiego pierwotnego kościoła i takiego chrześcijaństwa, jakie znamy.
Kazimierz Romaniuk skupia się na postaciach, które w taki czy inny sposób zetknęły się z apostołem Pawłem jako jego pomocnicy, bracia i siostry w wierze, uczniowie i przyjaciele. Czasem może nawet o nich nie słyszeliśmy lub przekartkowaliśmy w czytaniu lub ominęliśmy w słuchaniu.
1. Taki np. Epafras. Wzmianki o nim są tylko w trzech fragmentach Biblii, ale jakie to wzmianki? Np. "Pozdrawia was rodak wasz Epafras, sługa Chrystusa Jezusa, zawsze walczący za was w modlitwach o to, abyście stali mocno, doskonali w pełnieniu każdej woli Bożej. Świadczę o nim, że usilnie się troszczy o was oraz o tych, którzy są w Laodycei i w Hierapolis" (Kolosan 4:12)
Autor oczywiście rozszerza nieco temat tej postaci, ale nie jest to bohater wielu niezwykłych, cudownych opowieści. Jest to po prostu człowiek, który żarliwie modlił się za drugich, kochał ich i troszczył się o nich. A to zauważył apostoł Paweł, a - jak wierzę: dzięki Bogu! - znalazło się na jego opis miejsce w Biblii.
2. Akwila i Pryscylla - małżeństwo, które z apostołem połączyło wspólne rzemiosło: też produkowali namioty. Zwykli, niezwykli ludzie.
3. Febe, siostra w Panu, o której Paweł pisze: "wspierała wielu, a także i mnie samego" (Rzym. 16:1)
4. Postawieni w trudniej sytuacji Filemon i Onezym - zamożny pan (ale już chrześcijanin) i niewolnik, który mu uciekł (a potem także nawrócił się do Chrystusa). Jednego Paweł prosi o przyjęcie zbiega po bratersku, przebaczenie mu i "zwrócenie go z powrotem". Drugiego posyła z listem, niepewnego jaka będzie odpowiedź: http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1037
5. Niezwykle ciekawa postać Lidii, której "Pan otworzył serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła" (Dzieje 16:14) Mamy tu myśl o Bogu, który angażuje się w sprawę. Jak opisze to sam Paweł: <<jeden sieje, drugi podlewa, ale Pan Bóg daje wzrost>>.
6. "Pozdrówcie Tryfenę i Tryfozę, które trudzą się w Panu. Pozdrówcie umiłowaną Persydę, która wiele trudu poniosła w Panu." (Rzymian 16:12)
Taka krótka wzmianka, a jednak na zawsze zostaną zapamiętane jako "trudzące się w Panu".
Nie ma co przedłużać, bo na pewno warto przeczytać, jeśli kogoś interesuje Biblia i początki chrześcijaństwa, w jej formie pierwotnej, najbliższej Jezusowi.
Żeby nie było za słodko:
a. autor dopasowuje trochę pewne kwestie do dzisiejszego kościoła rzymskokatolickiego, podczas gdy nie były one znane w czasach, które opisywał. Pisze np. że "Archip był co najmniej diakonem albo może nawet kapłanem wyposażonym w specjalne uprawnienia". W owym czasie nie występował podział na kapłaństwo i laikat, więc takie zdanie tworzy mylne wyobrażenie u czytelnika, że kościół zawsze wyglądał tak, jak wygląda dziś kościół rzymskokatolicki.
b. kiedy opisywana jest organizacja wczesnego kościoła ponawiane są uwagi o tym, że apostoł Paweł czuł się zwierzchnikiem kościołów, sprawował władzę we wczesnych kościołach, ustanawiał lokalne władze czy to sam czy przez przedstawicieli (Tymoteusz, Tytus). Opis ten jest co najmniej niepełny, ponieważ wybór takich sług był we wczesnym kościele połączony z modlitwą, oparty o wskazówki Słowa Bożego i rady apostolskie (stąd np. takie fragmenty jak 1 Tymoteusza 3:1-13), ale demokratyczny: decydowali członkowie danych społeczności, poprzez głosowania. Dodatkowo, wybierani byli słudzy i nauczyciele społeczności, współbracia, a nie władcy społeczności.
c. żyjącego w I wieku Klemensa (zwanego Rzymskim) przedstawiono jako konsekrowanego przez apostoła Piotra kapłana, a później papieża. Nie jest to zgodne z rzeczywistą strukturą wczesnego chrześcijaństwa, więc trudno się zgodzić z takim twierdzeniem.
Wielką zaletą tej książki jest dla mnie jej temat. Dzieje Apostolskie to bardzo skondensowana historia. Wydarzenia, które na zawsze zmieniły obraz świata, który znamy, są tam streszczone na około 30 stronach. Mamy losy apostołów, niezwykłą wśród nich postać apostoła Pawła. I gdzieś w Dziejach oraz w listach apostolskich wzmianki o różnych ciekawych osobach, bez których nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-06
David Berlinski o sobie: "jestem świeckim Żydem. Lekcje religii niczego mnie nie nauczyły. Prawie nie pamiętam hebrajskiego. Nie umiem się modlić. Sam już nie pamiętam, od ilu lat studiuję matematykę i piszę o nauce. Mimo to niniejsza książka jest w pewnym sensie obroną myśli religijnej i religijnych uczuć, choć cytatów z Biblii nie znajdzie się tu wiele."
* * *
Książka pokazuje, że nauka, zwłaszcza w wydaniu wojujących ateistów pokroju Richarda Dawkinsa, w dużej mierze stała się systemem wierzeń. Te same osoby, które przedstawiają wierzenia religijne jako głupie i bezpodstawne, same w odniesieniu do przyjmowanych teorii kierują się wiarą. Czy na początku wszechświata był Bóg, logika czy nicość? Czy sam fakt dostrojenia wszechświata do zaistnienia życia nie powinien dać nam do myślenia?
"W artykule zatytułowanym <<Large Numbers Coincidences and the Anthropic Principle in Cosmology>> (Zbieżności wielkich liczb i zasada antropiczna w kosmologii) opublikowanym w 1974 roku, fizyk Brandon Carter zauważył, że wiele fizycznych właściwości wszechświata wydaje się dostrojonych tak, by umożliwić pojawienie się organizmów żywych.
Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności - akurat się udało.
Cóż za dziwne sformułowanie - dostrojonych.
Co za nieoczekiwanie słowo - umożliwić (...)"
Nie jestem specjalistą w omawianym przez autora dziedzinach wiedzy, więc na pewno sporo należałoby doczytać. Na plus zrozumiały język. Spodziewałem się trochę czegoś innego, ale książka spełnia zadania, które Berlinski jej postawił - nie neguje zachodniej nauki, ale pokazuje, że nie dostarcza ona odpowiedzi na pytania, które zadaje religia. Nadal więc spór to ateizm kontra teizm, a nie nauka kontra Bóg. I o tym świetnie mówił kiedyś John Lennox:
https://www.youtube.com/watch?v=PqbZorL-Ysc&fbclid=IwAR2I2JRyGz1g1Hg2BiI2K_yPYB0jHCaAtWSTRXgL72mIvU7EN313aVMVWUc
Czy Bóg został uśmiercony przez naukę? - mówi John Lennox, profesor matematyki na Uniwersytecie w Oxfordzie
(Wykład po angielsku + polskie napisy)
PS: Nie jest to książka doskonała, pozostawia niedosyt, ale może będzie wstępem do kolejnych w tej dziedzinie.
David Berlinski o sobie: "jestem świeckim Żydem. Lekcje religii niczego mnie nie nauczyły. Prawie nie pamiętam hebrajskiego. Nie umiem się modlić. Sam już nie pamiętam, od ilu lat studiuję matematykę i piszę o nauce. Mimo to niniejsza książka jest w pewnym sensie obroną myśli religijnej i religijnych uczuć, choć cytatów z Biblii nie znajdzie się tu wiele."
* * *
Książka...
2019-01-04
To już trochę inna książka niż "Pomysł na siebie" tego samego autora. Czytało mi się szczerze mówiąc gorzej, zbyt wiele (w moim odczuciu) wyliczeń, powtórzeń, choć chyba bardziej ta książka w mojej "kategorii wiekowej". W pierwszej, tytułowej części podobały mi się zachęty do większego porządku i spokoju.
"Jesteś nieporządny. Bez przerwy gubisz notatki, dokumenty, listy, adresy, numery telefonów. Wciąż czegoś zapominasz, nie dopatrzysz, nie doglądniesz. (...) Usiłujesz zabezpieczać się w rozmaity sposób: kalendarzem, w którym wszystko zapisujesz, notatnikiem (...) ale potem okazuje się, że albo zapomniałeś notatnika, albo zapomniałeś do niego zaglądnąć, albo nie wpisaleś tam, gdzie potrzeba." (rozdział "Twoje talenty", http://www.malinski.pl/?inc=read&id=935)
----- Skąd ten człowiek mnie zna? ;) -----
"Żyć jak człowiek, jeść jak człowiek. Postaraj się o to, aby twój posiłek miał ludzki wymiar. Nawet gdy jesteś sam. Nawet gdy nikt z tobą nie usiądzie przy stole, zadbaj o to - przez szacunek dla siebie, pożywienia i Boga samego.
Gdy tylko możesz, postaraj się przynajmniej jeden posiłek, najlepiej ten wieczorny, spożywać razem ze wszystkimi domownikami. Nie żałuj czasu na to, by zadbać o przygotowanie stołu. Niech będzie przykryty świeżym obrusem. Niech będzie pełna zastawa. Jeżeli to lubisz, nie zapomnij o kwiatach i o świecy - zwłaszcza w niedzielę. Jedz tak, jak jeść powinieneś, bez żadnych uproszczeń. Nie tłumacz się, że niby to jesteś u siebie, a nie w gościnie, to nie musisz się krępować.
Pilnuj tego, aby posiłek odbywał się bez zbytniego pośpiechu. Musisz zatrzymać swoje rozgonione myśli, swoje rozpędzone życie i oczami nieprzytomnymi z pośpiechu zobaczyć tych, którzy wraz z tobą zajmują miejsce przy stole. To jest twój dom. Wspólnota wasza. Jecie ten sam chleb, pijecie ten sam napój. Owoc waszej wspólnej pracy, wspólnego trudu." (rozdział "Posiłek", http://www.malinski.pl/?inc=read&id=942 )
--- Nieraz (bardzo) trudne, ale warte chyba przemyślenia.... ---
***
Kolejna część to ciekawe nawiązania do historii narodzin i śmierci Jezusa Chrystusa i zestawienie tych historii z codziennym życiem i naszymi codziennymi sprawami. Nasze krzyże są różne i nie tak ciężkie, ja ten, który niósł na Golgotę Zbawiciel, ale chciałbym się uczyć z tego, co zapisano także dla mnie w Ewangelii.
Rozdziały poniżej odnotowuję, by do nich wrócić:
- "Narodzenie"
- "Znalezienie Pana Jezusa"
- "Ukoronowanie"
oraz (z części "Jego droga krzyżowa") - "Jezus upada pod krzyżem po raz drugi"
Najmniej spodobała mi się ostatnia część - "Modlitwy w intencji zmarłych". Myślę, że takie modlitwy nie mają biblijnej podstawy, więc w przypadku książki odwołującej się do Biblii był to dla mnie spory minus. (Więcej na ten temat tutaj: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1210992198927537&set=a.205293112830789&type=3&permPage=1 ) Z drugiej strony, takie jest wierzenie autora i trzeba to uszanować, a część przemyśleń godnych przemyślenia. Trochę więcej rzeczy w tej książeczce wydawało mi się niezgodnych z Pismem Św. niż w poprzedniej, dlatego nie ma tym razem pełnego polecenia. Choć czasu przeznaczonego na czytanie nie żałuję.
To już trochę inna książka niż "Pomysł na siebie" tego samego autora. Czytało mi się szczerze mówiąc gorzej, zbyt wiele (w moim odczuciu) wyliczeń, powtórzeń, choć chyba bardziej ta książka w mojej "kategorii wiekowej". W pierwszej, tytułowej części podobały mi się zachęty do większego porządku i spokoju.
"Jesteś nieporządny. Bez przerwy gubisz notatki, dokumenty, listy,...
2019-01-01
"Uspokój się. Uporządkuj sprawy" - pisze ks. Maliński i książeczka ta potrafi w tym co nieco pomóc, nie tylko nastolatkom :)
"Uspokój się. Uporządkuj sprawy" - pisze ks. Maliński i książeczka ta potrafi w tym co nieco pomóc, nie tylko nastolatkom :)
Pokaż mimo to
Dobrze jest wrócić po latach do Olszyn, na wyspę. Wrócić do powieści, która została w pamięci głębiej niż dziesiątki innych lektur szkolnych. Nie czuję wcale tego, że "Ten obcy" pojawił się w 1961 roku (nie "zestarzał się"). Nie czuję też, że ma skończyć karierę jako lektura dla szóstej czy siódmej klasy. Dla mnie jest aktualny, a dorosły człowiek czyta go na pewno inaczej. W sumie to książka o dobroci, o przyjaźni, o trudnej sztuce otwierania się na drugich, o mniej i bardziej poważnych problemach. A może przede wszystkim o tym, że nadzieja to potężna siła i że trzeba próbować i nie poddawać się, choćby próby walki o to, w co wierzymy i co ma dla nas znaczenie, wydawały się czasami nierealne i z góry przegrane. Tak nie jest... a próbować trzeba (choć upadki przydarzają się i będą się przydarzać).
Do pani Jurgielewiczowej jeszcze wrócę, bo ponoć "Ten obcy" ma część drugą ("Inna"), a poza tym - w wieku 94 lat (w 1997 roku) - autorka wydała też autobiografię pt. "Byłam, byliśmy".
Mąż Ireny to Mieczysław Jurgielewicz, malarz i grafik. Na zdjęciu: oni razem, w mieszkaniu na Żoliborzu, w Warszawie. A tu można zobaczyć coś z jego twórczości: https://www.facebook.com/mieczyslawjurgielewicz/
PS: W powrocie do tej powieści pomogła mi pani Anna Lichocka, która nagrała na YouTube wiele różnych lektur - https://www.youtube.com/watch?v=-3in29XRxag. Nie wiem czy to przeczyta, ale załączam podziękowania :) i wyrazy uznania! :) Wszystkiego dobrego!
PS2: Daje aż 9/10, bo nie podoba mi się tak słaba średnia "Tego obcego" na LubimyCzytac.pl. Zasługuje na więcej.
Dobrze jest wrócić po latach do Olszyn, na wyspę. Wrócić do powieści, która została w pamięci głębiej niż dziesiątki innych lektur szkolnych. Nie czuję wcale tego, że "Ten obcy" pojawił się w 1961 roku (nie "zestarzał się"). Nie czuję też, że ma skończyć karierę jako lektura dla szóstej czy siódmej klasy. Dla mnie jest aktualny, a dorosły człowiek czyta go na pewno inaczej....
więcej Pokaż mimo to