-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-11-04
No nie wiem, nie wiem. Widać, że autor miał dużo radości z tego żonglowania słowami i trzeba przyznać, że wciąż po latach brzmi to dobrze. Jednak z tego dopracowanego żartu czy eksperymentu (jak zwał, tak zwał) wiele nie wynika dla mnie jako czytelnika. Głębszy sens tej zabawy ucieka tu w las, niczym niesforne uczniaki w pierwszy dzień wiosny. Wprawdzie mamy tu bardzo uczone posłowie, w którym Rafał Wawrzyńczyk dokonuje karkołomnych retorycznych wygibasów, by wytłumaczyć nam dlaczego "10 poematów..." to projekt tak istotny, a zarazem i niezbyt istotny. Jukstapozycja, uwolnienie fraz i frazeologizmów od szkolnego przymusu jednoznaczności itd. itp. Pewnie. Na pewno zaś, kiedy poczytamy współczesnych pozbawionych dystansu akolitów Jaworskiego i takiej poetyki, łatwiej będzie nam dostrzec lekkość i dojrzałość w tym sztubackim geście autora "10 poematów elementarnych dla dzieci".
No nie wiem, nie wiem. Widać, że autor miał dużo radości z tego żonglowania słowami i trzeba przyznać, że wciąż po latach brzmi to dobrze. Jednak z tego dopracowanego żartu czy eksperymentu (jak zwał, tak zwał) wiele nie wynika dla mnie jako czytelnika. Głębszy sens tej zabawy ucieka tu w las, niczym niesforne uczniaki w pierwszy dzień wiosny. Wprawdzie mamy tu bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-02
Kieszonkowe koszmarium.
Waliszewska jest niepowtarzalna - jeśli ktoś ceni jej chore (i zarazem pełne malarskiej erudycji) wizje, to po prostu trzeba to mieć. Rzecz wydana jest w czerni i bieli, ale wybrane obrazy doskonale sprawdzają się w takim "zubożonym" wydaniu. To zupełnie pozbawiony komentarza artbook, który wciąga nas w potworne imaginarium Waliszewskiej, gdzie horror, groteska, perwersja i czarny humor chodzą sobie w kółeczko trzymając się za rączki.
Życzę wszystkim smacznego.
PS Album(ik) dedykowany jest Mitusi. Pani Aleksandro, takich rzeczy nie robi się kotu.
Kieszonkowe koszmarium.
Waliszewska jest niepowtarzalna - jeśli ktoś ceni jej chore (i zarazem pełne malarskiej erudycji) wizje, to po prostu trzeba to mieć. Rzecz wydana jest w czerni i bieli, ale wybrane obrazy doskonale sprawdzają się w takim "zubożonym" wydaniu. To zupełnie pozbawiony komentarza artbook, który wciąga nas w potworne imaginarium Waliszewskiej, gdzie...
2023-08
Bardzo ładne wydanie. Sam projekt okładki i obwoluty "Moich okładek", autorstwa, a jakżeby inaczej, Andrzeja Krajewskiego, to majstersztyk. Tytus Klepacz odwalił tu kawał roboty gromadząc te wszystkie okładkowe realizacje Krajewskiego, ale nie podzielam jego entuzjazmu. Przeważająca część tych projektów to rzeczy pozbawione mocnego autorskiego sznytu, choć, naturalnie, wszystko jest profesjonalne i warsztatowo dopracowane. Znajdzie się tu oczywiście trochę charakterystycznych mocno "Krajewskich" i fajnych rzeczy, ale dla mnie Andrzej Krajewski pozostaje jednak najbardziej interesujący jako twórca plakatu, który zresztą on sam zawsze wyróżniał jako swoje ulubione medium.
Bardzo ładne wydanie. Sam projekt okładki i obwoluty "Moich okładek", autorstwa, a jakżeby inaczej, Andrzeja Krajewskiego, to majstersztyk. Tytus Klepacz odwalił tu kawał roboty gromadząc te wszystkie okładkowe realizacje Krajewskiego, ale nie podzielam jego entuzjazmu. Przeważająca część tych projektów to rzeczy pozbawione mocnego autorskiego sznytu, choć, naturalnie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05
Z pewnością piękne wydanie ostatniej bodajże książki Nerudy. Tłumaczenie: Filip Łobodziński, którego staram się unikać z powodu jego brutalnych gwałtów na Dylanie, ale no hablo español, więc nie wiem, czy i tu błysnął. Poza tym wrażenia zatarte mam jak przedwczorajszy sen, więc odpowiedzi dalej brak.
Z pewnością piękne wydanie ostatniej bodajże książki Nerudy. Tłumaczenie: Filip Łobodziński, którego staram się unikać z powodu jego brutalnych gwałtów na Dylanie, ale no hablo español, więc nie wiem, czy i tu błysnął. Poza tym wrażenia zatarte mam jak przedwczorajszy sen, więc odpowiedzi dalej brak.
Pokaż mimo to2021-01
Album z wkładką biograficzną. Jan Marcin Szancer krzepi jak cukier. Nie będę oryginalny, ale nie znajduję innego polskiego ilustratora, który tak jak on w swoich najlepszych pracach („Pinoko” Collodiego, „Baśnie” Andersena, cykl „Pana Kleksa”) umiałby połączyć naiwność z rysunkowo-malarską swobodą i tak doskonale oddać magię dziecięcej wyobraźni. Nie ma co pisać, to trzeba oglądać.
Album z wkładką biograficzną. Jan Marcin Szancer krzepi jak cukier. Nie będę oryginalny, ale nie znajduję innego polskiego ilustratora, który tak jak on w swoich najlepszych pracach („Pinoko” Collodiego, „Baśnie” Andersena, cykl „Pana Kleksa”) umiałby połączyć naiwność z rysunkowo-malarską swobodą i tak doskonale oddać magię dziecięcej wyobraźni. Nie ma co pisać, to trzeba...
więcej mniej Pokaż mimo to2020
Scenariusz to klasyczny Jodorowsky, czyli nawiedzony perwersyjny bełkot. Na poziomie graficznym to w zasadzie artbook, a nie komiks. Album pozbawiony jest linearnej obrazowej narracjii i wypełniony jest całostronicowymi fantastyczno-erotycznymi i fantastyczno-pornograficznymi wycyzelowanych rysunkami. Moebius to wielki mistrz, więc jeśli ktoś nie ma problemu z ostrą i czasem transgresywną treścią jego wizji to stroną wizualną może się zachwycić. Lektura tylko dla dorosłych czytelników.
Scenariusz to klasyczny Jodorowsky, czyli nawiedzony perwersyjny bełkot. Na poziomie graficznym to w zasadzie artbook, a nie komiks. Album pozbawiony jest linearnej obrazowej narracjii i wypełniony jest całostronicowymi fantastyczno-erotycznymi i fantastyczno-pornograficznymi wycyzelowanych rysunkami. Moebius to wielki mistrz, więc jeśli ktoś nie ma problemu z ostrą i...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
2015
2015
2015
2011
2007
2006
2006
2006
2006
2004
Wspaniała rzecz. Knothe opowiada lekko i błyskotliwie zachwycając zarazem swoimi doskonałymi rysunkami. To po prostu erudycyjna gawęda pełna dygresji: trochę wspomnień, trochę historii sztuki i architektury, trochę o projektowaniu i warsztacie rysownika, a nawet co nieco o literaturze. Książka ma tylko jedną wadę - mogłaby być dłuższa.
Wspaniała rzecz. Knothe opowiada lekko i błyskotliwie zachwycając zarazem swoimi doskonałymi rysunkami. To po prostu erudycyjna gawęda pełna dygresji: trochę wspomnień, trochę historii sztuki i architektury, trochę o projektowaniu i warsztacie rysownika, a nawet co nieco o literaturze. Książka ma tylko jedną wadę - mogłaby być dłuższa.
Pokaż mimo to
Opasły album, godnie honorujący jednego z ojców założycieli polskiej szkoły plakatu. I jakkolwiek określenie "p.s.p." do dziś budzi kontrowersje, bo była to raczej zbieranina indywidualności niż grupa kierująca się spójny programem, to jednak fenomen Henryka Tomaszewskiego rzuca światło na samo to nieoczywiste zjawisko. A przede wszystkim na twórczy wyłom jakiego polskim projektantom udało się dokonać. To bowiem ten mistrz graficzny syntezy (którego redukcyjny i pozornie nonszalancki styl był tyleż owocem wyrafinowania i cyzelowania formy, co w równym stopniu efektem jego nieustannej intelektualnej ruchliwości) nobilitował plakat i zbudował fundament pod poszukiwania swoich młodszych kolegów. Nie tylko zresztą plakat - okładki Tomaszewskiego do dziś zaskakują świeżością, a ostatnia dekada i ponowny renesans projektowania graficznego w Polsce, pokazują wydatnie, że - na szczęście - jego lekcja nie została zapomniana.
Opasły album, godnie honorujący jednego z ojców założycieli polskiej szkoły plakatu. I jakkolwiek określenie "p.s.p." do dziś budzi kontrowersje, bo była to raczej zbieranina indywidualności niż grupa kierująca się spójny programem, to jednak fenomen Henryka Tomaszewskiego rzuca światło na samo to nieoczywiste zjawisko. A przede wszystkim na twórczy wyłom jakiego polskim...
więcej Pokaż mimo to