-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać192
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2018
1983
2017-07-28
2017-07-20
2015
2016-03-18
Kolejny raz doszło do tego, musiałem przetłumaczyć czytaną książkę na język zbliżony do polskiego.
Co za wnętrze kapusty tę publikację korygowało? Pewnie było po polgliszu stosowanym. Rusycyzm na rusycyzmie i inne niedociągnięcia spowodowały to, że oceniłem tę interesującą książkę bardzo nisko. Wydawnictwo dało plamę na całej linii. Trzeba będzie omijać wszystko co wydrukuje Insignis Media.
Można zgadzać się (lub nie) z opiniami autora (doskonałego szachisty), ale książka MUSI być wydana prawidłową polszczyzną. Obojętnie kto jest autorem. Ale Insignis wie lepiej i promuje koszmary językowe. Wstyd...
Kolejny raz doszło do tego, musiałem przetłumaczyć czytaną książkę na język zbliżony do polskiego.
Co za wnętrze kapusty tę publikację korygowało? Pewnie było po polgliszu stosowanym. Rusycyzm na rusycyzmie i inne niedociągnięcia spowodowały to, że oceniłem tę interesującą książkę bardzo nisko. Wydawnictwo dało plamę na całej linii. Trzeba będzie omijać wszystko co...
2015-12-20
Dałem jedną gwiazdkę tej interesującej powieści, bo korekta celowo przepuściła polgliszowe głupoty na okładce. I niech mi tu nikt nie wciska twierdzeń, że taka była umowa z kimś tam. W Polsce piszemy po polsku, a nie polgliszowo. Pewnie korekta nie zna ustawy o języku, ale kto tam będzie się zamartwiał jakimś tam polskim? Przecież to język niemodny. Jakoś w Rosji nazwy obce są podawane tamtejszym alfabetem. Tylko u nas króluje polglisz.
Bardzo wiele lat temu ktoś stwierdził, że "...Polacy nie gęsi...". A może już gęsi?
Dałem jedną gwiazdkę tej interesującej powieści, bo korekta celowo przepuściła polgliszowe głupoty na okładce. I niech mi tu nikt nie wciska twierdzeń, że taka była umowa z kimś tam. W Polsce piszemy po polsku, a nie polgliszowo. Pewnie korekta nie zna ustawy o języku, ale kto tam będzie się zamartwiał jakimś tam polskim? Przecież to język niemodny. Jakoś w Rosji nazwy obce...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Jak nie przepadam, delikatnie mówiąc, za ckliwymi romansami, tak to dzieło z papieru i atramentu ma swój urok. Może dlatego, że jest o pianistach i ich wewnętrznych rozterkach na temat ważności wyborów? Nie wiem do końca. Gdyby nie wypadek w szczenięcych latach, to grałbym, właśnie na fortepianie. Za to pozostała mi dozgonna miłość do muzyki klasycznej. Ze szczególnym uwzględnieniem fortepianu. Flm, który nakręcono na motywach tej powieści przesłodził temat ponad miarę, ale też warto go obejrzeć. Jak większość, najpierw poznałem film, książkę duuużo później. Ostatnio znajomy dał mi do przesłuchania wersję audio, czytana przez Leszka Teleszyńskiego i nieźle okraszoną wstawkami muzycznymi. I tę wersję mogę polecić z czystym sumieniem.
Jak nie przepadam, delikatnie mówiąc, za ckliwymi romansami, tak to dzieło z papieru i atramentu ma swój urok. Może dlatego, że jest o pianistach i ich wewnętrznych rozterkach na temat ważności wyborów? Nie wiem do końca. Gdyby nie wypadek w szczenięcych latach, to grałbym, właśnie na fortepianie. Za to pozostała mi dozgonna miłość do muzyki klasycznej. Ze szczególnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po raz pierwszy spotkałem się z książką, której autor, Niemiec, pisze prawdę o wojnie. Zwykle wspomnienia bezpośrednich uczestników takich zmagań jak obrona miasta nasycone są wybielaniem swojej strony. Paul Peikert poszedł inną drogą. Powiedział prawdę, że wojnę wywołali sami Niemcy, nie zostawił suchej nitki na dowódcach obrony Festung Breslau. Na władzach III Rzeszy też. Zastanawiałem się co sądził wcześniej, gdy Hitler doszedł do władzy. I tu całkowite zaskoczenie. Dotarłem do zapisków tego księdza, w których bardzo ubolewał nad ślepotą swoich współziomków. Przewidywał, że wybór jakiego dokonano w 1933 roku doprowadzi świat na krawędź zagłady...
Czyli można być Niemcem i mówić prawdę o przyczynach i skutkach wojny. Tylko trzeba brzydzić się kłamstwem. Jakże niewielu to umie...
Jeszcze jedna uwaga. Książka nie zawiera fikcji literackiej. To wszystko działo się naprawdę!
Po raz pierwszy spotkałem się z książką, której autor, Niemiec, pisze prawdę o wojnie. Zwykle wspomnienia bezpośrednich uczestników takich zmagań jak obrona miasta nasycone są wybielaniem swojej strony. Paul Peikert poszedł inną drogą. Powiedział prawdę, że wojnę wywołali sami Niemcy, nie zostawił suchej nitki na dowódcach obrony Festung Breslau. Na władzach III Rzeszy też....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-08
O ile sama powieść, to rodzaj wewnętrznego monologu, pewnego typu wewnętrznej spowiedzi i jest rodzajem rozliczenia z koszmarną przeszłością, to po przeczytaniu tekstu z okładki musiałem zażyć środki uspokajające, bo autor zapisu tam wydrukowanego wykazał się najwyższą pogardą dla bohatera, będącego ofiarą niemieckiego planu o nazwie „Endlösung der Judenfrage”.
Schmidt Thron, autor haniebnego zapisu, twierdzi m.in. „Bohater Kertesza to człowiek nieustępujący ani na krok, po Oświęcimiu, konsekwentnie uchylający się przed normalnością; a jednocześnie żałosny egoista, który rozkoszuje się upadkiem, wykorzystuje Oświęcim jako wymówkę, nie chcąc sprostać wymaganiom życia”.
Jak jestem łagodny, tak autora tej wypowiedzi roztarłbym na ścianie jak pluskwę. Nie dostrzega, świętoszek jeden, żadnego związku pomiędzy działalnością jego rodaków (NIEMCÓW jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości), a kondycją psychiczną bohatera. I jest to, przepraszam z ostre słowa, ten typ bezczelności, który wywołuje u mnie najgorsze instynkty. Bo to wygląda tak, że ktoś mnie dusi i jednocześnie bardzo mi współczuje (jak panu gały wylazły, jak pan zsiniał - i dusi dalej). Autor powieści „Kadysz za nienarodzone dziecko” na własnej skórze odczuł niemiecki porządek w mordowaniu i nie ma się czemu dziwić, że w usta bohatera książki wkłada uzasadnioną obawę, przed powtórką z bandytyzmu. Widzę tu typowe zachowania związane z KZsyndromem. Strach przed tym, aby dziecko nie przeżyło koszmaru rodziców, jest, niestety, w pełni uzasadniony. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że wielu arcyłajdaków II Wojny Światowej uniknęło sprawiedliwości dokonując w spokoju żywota gdzieś np. w Ameryce Południowej.
O ile sama powieść, to rodzaj wewnętrznego monologu, pewnego typu wewnętrznej spowiedzi i jest rodzajem rozliczenia z koszmarną przeszłością, to po przeczytaniu tekstu z okładki musiałem zażyć środki uspokajające, bo autor zapisu tam wydrukowanego wykazał się najwyższą pogardą dla bohatera, będącego ofiarą niemieckiego planu o nazwie „Endlösung der Judenfrage”.
Schmidt...
1991
1979-02-01
Za ortografię (już na okładce) i całokształt niedoróbek stawiam ocenę ZERO.
Za ortografię (już na okładce) i całokształt niedoróbek stawiam ocenę ZERO.
Pokaż mimo to2015-03-01
2014-06-07
Postarał się wydawca, oj postarał...
Nie doczytałem tego koszmaru do końca, bo ogromna ilość, zapewne celowo, wydrukowanych błędów ortograficznych i stylistycznych uniemożliwia przeczytanie. Żyję długo, ale jeszcze nie widziałem takiej niekompetencji wydawnictwa, które posunęło się do tego, że młodą osobę krytykującą koszmary ortograficzne chciało podać do sądu. Niech mnie poda, ta banda niedouczonych antypolskich głupców. Stawiam jeden warunek. Proces niech odbywa się na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu przy grobie druha Władysława Zarembowicza (patrona mojej podstawówki), którego Niemcy zamordowali w Mauthausen. Za to, że był Polakiem.
Księgarnie i czytelnicy, którzy nabyli tę książkę powinni tego gniota oddać wydawcy i zażądać natychmiastowej wymiany na wersję z prawidłową ortografią. TEGO NIE DA SIĘ CZYTAĆ! Ta książka to wydawniczy skandal!
Pokrętne wyjaśnienia jednego z dyrektorów tego wydawnictwa są bezczelnością jakich mało.
Zamiast natychmiast wycofać publikację, grożą sądem. Cieszmy się, że nie grożą najazdem mafii.
...........
Tak bywa, gdy nie zatrudnia się korekty.
Przestrzegam przed wzięciem do ręki tej książki! Odważnym proponuję omijanie wszelkich książek wydanych prze to wydawnictwo. Ja tak będę robił.
[edit]
Skandal wydawniczy nadal straszy w księgarniach, dyrekcja wydawnictwa udaje, że się nic nie stało, młoda osoba czuła na koszmary ortograficzne została wyrzucona z wydawnictwa. Gratuluję!
Przypomnę wszelkiej maści krzewicielom dysortografii jedno: recenzent ma NIEZBYWALNY OBOWIĄZEK wskazania WSZELKICH błędów w publikacji. Ortograficznych też. Nawet jeżeli czyni to ze złośliwością. Takie jest jego zadanie.
Postaram się omijać wszelkie publikacje wydane przez Novae Res.
A na koniec mała wstawka historyczna. Profesor Hugo Dyonizy Steinhaus kiedyś zmełł na miazgę pewną pracę doktorską za kilka usterek językowych. Pocieszę wielbicieli propagowania błędów, że doktorant przeżył.
Postarał się wydawca, oj postarał...
Nie doczytałem tego koszmaru do końca, bo ogromna ilość, zapewne celowo, wydrukowanych błędów ortograficznych i stylistycznych uniemożliwia przeczytanie. Żyję długo, ale jeszcze nie widziałem takiej niekompetencji wydawnictwa, które posunęło się do tego, że młodą osobę krytykującą koszmary ortograficzne chciało podać do sądu. Niech mnie...
2013
1985-11
Po obejrzeniu, w ramach Teatru Telewizji, inscenizacji sztuki dość długo szukałem oryginału drukowanego. Ku mojemu bezbrzeżnemu zaskoczeniu okazało się, że (jak wynika z zapisów zawartych w książce) wystawienie tej sztuki uzależniono od wejścia Polski do UE(sic!). Znów wyszło jak w starym i bardzo marnym dowcipie.
Polska to kraj demokratyczny. Podobno.
Urząd cenzora został zlikwidowany. Podobno.
Widziano Yeti. Podobno.
To dzieło ma ostrzec przed niewłaściwymi wyborami, ale ukryci cenzorzy wiedzą lepiej i dlatego tylko raz telewizja publiczna odważyła się na wystawienie tej sztuki.
Jest jeszcze jeden utwór tego samego autora, z gatunku fikcji politycznej,który też już wylądował na półce z prohibitami.
Tytuł "Jury".
Rzecz opisuje obrady forum zwołane przez ministra, które ma wyłonić dziesięć nowych twarzy do uwiecznienia na banknotach i kolekcjonerskich numizmatach. Obradujący kłócą się zajadle nie przypuszczając, że są marionetkami w rękach kogoś innego. Umieszczonego znacznie wyżej. Polecam obejrzeć
Po obejrzeniu, w ramach Teatru Telewizji, inscenizacji sztuki dość długo szukałem oryginału drukowanego. Ku mojemu bezbrzeżnemu zaskoczeniu okazało się, że (jak wynika z zapisów zawartych w książce) wystawienie tej sztuki uzależniono od wejścia Polski do UE(sic!). Znów wyszło jak w starym i bardzo marnym dowcipie.
więcej Pokaż mimo toPolska to kraj demokratyczny. Podobno.
Urząd cenzora został...