-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-03-12
2023-02
2022-01-27
Powieść, od której kilkanaście lat temu zaczęła się moja przygoda z twórczością Murakamiego. Mówi się, że to pisarz, którego kocha się lub nienawidzi. Daleko mi do takich skrajności, ale czuję do jego twórczości jakąś ckliwą nostalgię - nawet mimo tego, że jest zwyczajnie przeintelektualizowana i przereklamowana.
W czasach gimnazjalnych “Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland” wywarła na mnie spore wrażenie i dość długo ją rozpamiętywałam - w tamtym czasie zachwycały mnie odniesienia do Kafki czy Orwella, spójność dwóch światów splatających się ze sobą gdzieś na granicy ludzkiej (pod)świadomości. Czytana ponownie jakieś szesnaście lat później nie zawiodła mnie, choć doceniam ją na zupełnie innej płaszczyźnie, niż kiedyś. Podoba mi się płynne mieszanie się gatunków: magicznego realizmu, fantasy, science fiction, a nawet baśni. Ta forma, połączona z rozważaniami na temat dychotomii, psychoanalizy i bogatą symboliką sprawia, że znów rozpamiętuję tę powieść - staram się odszyfrować metafory, zrozumieć symbole, pojąć co jest prawdziwe, a co tylko nam się wydaje.
I choć fabuła, pomysł świata przedstawionego potrafi zachwycić, niesamowicie męczy mnie styl Murakamiego. Na pozór prosty i wyważony, na dłuższą metę wydaje się jakiś… kanciasty i nieprzyjemny. Trudno też polubić się z głównym bohaterem - przeciętnym, samotnym mężczyzną o genialnym, matematycznym umyśle, wplątanym w porachunki dwóch rywalizujących ze sobą ugrupowań. Nie potrafiłam utożsamić się z jego rozterkami, podzielać sposobu, w jaki obserwuje ludzi spotykanych na swojej drodze i otaczającą go rzeczywistość.
No właśnie - rzeczywistość. Ta wydaje się absurdalna i przytłaczająca w porównaniu do drugiej płaszczyzny, czyli uporządkowanego, utopijnego Miasta, do którego przybywa drugi główny bohater w towarzystwie swojego Cienia. Melancholijne Miasto, w którym ludzie stopniowo pozbywają się serca, to dla mnie perełka i powód, dla którego wróciłam do tej książki po tak długim czasie. Okazało się tak samo smutne i zimne, jak je zapamiętałam.
Myślę, że “Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland” to jedna z tych książek-zagadek: każda lektura przynosi nowe odkrycia. Może sięgnę po nią ponownie za kolejne -naście lat, aby odkryć coś nowego. Na razie jednak odkładam Murakamiego na półkę, aby od niego odpocząć.
Powieść, od której kilkanaście lat temu zaczęła się moja przygoda z twórczością Murakamiego. Mówi się, że to pisarz, którego kocha się lub nienawidzi. Daleko mi do takich skrajności, ale czuję do jego twórczości jakąś ckliwą nostalgię - nawet mimo tego, że jest zwyczajnie przeintelektualizowana i przereklamowana.
W czasach gimnazjalnych “Koniec Świata i Hard-boiled...
2022-03-20
2022-02-21
"Gra Endera" to książka mojego dzieciństwa, z której bohaterem dorastałam i do której wracam regularnie co kilka lat. Za każdym razem, gdy jej detale zdołają już zatrzeć się w pamięci, odkrywam w niej coś nowego.
Nie oszukujmy się - Orson Scott Card nie słynie z wybitnego talentu literackiego, więc język powieści nie jest zbyt kwiecisty. A jednak to chyba właśnie dzięki temu warstwa językowa doskonale oddaje atmosferę świata przedstawionego - krótkie, żołnierskie zdania, chłodne kalkulacje i obserwacje, twarda dyscyplina Szkoły Bojowej, w której to genialne dzieci przygotowują się do uratowania świata przed przerażającymi najeźdźcami z kosmosu, z którymi nie sposób negocjować, nie sposób się porozumieć.
"W chwili, gdy naprawdę rozumiem swojego wroga, rozumiem go tak dobrze, że mogę pokonać, w tej właśnie chwili go kocham."
Card ma jednak niewątpliwy talent do pisania lekko o rzeczach trudnych. Z tego powodu czytanie o straumatyzowanych, walczących ze sobą kilkulatkach z perspektywy dziecka, Endera Wiggina, podawanego coraz to cięższym próbom, które złamałyby niejednego dorosłego, nie jest bolesnym przeżyciem, ale interesującą przygodą. Taką, w której z rozdziału na rozdział coraz bardziej współczuje się temu niezwykłemu chłopcu i kibicuje się mu, by poradził sobie z kolejnymi przeciwnikami - grupie kolegów z klasy dokuczających mu za to, że w świecie ścisłej kontroli urodzeń przyszedł na świat jako Trzeci; zazdrosnemu dowódcy innej armii w Szkole Bojowej; nauczycielom stawiającym przed nim coraz to gorsze przeszkody i wreszcie paskudnym robalom, stanowiącym zagrożenie dla całej ludzkości. I Ender radzi sobie, wciąż zastanawiając się kim jest naprawdę, jak wiele jest w nim z jego równie genialnego rodzeństwa i czy dokonał właściwych wyborów.
Koniec końców jednak nic nie jest takie, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka.
Piękna, ponadczasowa historia, do której nadal chętnie będę wracać.
"Gra Endera" to książka mojego dzieciństwa, z której bohaterem dorastałam i do której wracam regularnie co kilka lat. Za każdym razem, gdy jej detale zdołają już zatrzeć się w pamięci, odkrywam w niej coś nowego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie oszukujmy się - Orson Scott Card nie słynie z wybitnego talentu literackiego, więc język powieści nie jest zbyt kwiecisty. A jednak to chyba właśnie dzięki...