rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki My, dzieci z dworca ZOO Christiane Felscherinow, Kai Hermann, Horst Rieck
Ocena 7,5
My, dzieci z d... Christiane Felscher...

Na półkach:

Ta książka była jak narkotyk, sięgając po nią, nie mogłam przestać jej czytać, a z każdą stroną chciałam coraz więcej.
Naprawdę, ostatnio mam problem ze skupieniem się na czytaniu, a w przypadku "My, dzieci z dworca zoo" ten problem na chwilę zniknął. Chciałam czytać więcej i więcej. Wpadałam w taki wir czytania, że nie mogłam przestać. Chciałam rzucić wszystko (a to m.in. był czas półfinałów eurowizji - czyli mojej totalnej miłości) byle tylko czytać.

Przynajmniej do czasu. Trochę przed połową książki zaczęło mnie to wszystko nużyć. Czułam, że ciągle czytam o tym samym.
I tak, w pewien sposób każda strona była potrzebna i ważna, bo wycięcie fragmentów z historii Christiane mogłoby być bez sensu. Jednak nie oznacza to, że było to dla mnie aż tak interesujące, żeby chętnie kontynuować książkę. Były momenty, które łapały mnie za serce, ale były to tylko fragmenty. Ciągle czekałam na jakiś przełom.

To był przerażający obraz dziewczynki staczającej się na samo dno. Obraz zaniedbania na tak wielu płaszczyznach.
Najbardziej irytującą i denerwującą częścią tej książki byli wszyscy, którzy zawiedli Christiane, którzy nie pomogli jej wyrwać się z nałogu. "My dzieci z dworca zoo" to idealny przykład zaniedbania ze strony rodziny, rządu czy opieki zdrowotnej. Ale też smutne przypomnienie, że czasami nie jesteśmy w stanie pomóc bliskiej osobie, jeśli ona sama nie chce pomocy.

Jest jedno słowo, które dla mnie opisuje tę książkę, a jest to "frustracja".

Ta książka była jak narkotyk, sięgając po nią, nie mogłam przestać jej czytać, a z każdą stroną chciałam coraz więcej.
Naprawdę, ostatnio mam problem ze skupieniem się na czytaniu, a w przypadku "My, dzieci z dworca zoo" ten problem na chwilę zniknął. Chciałam czytać więcej i więcej. Wpadałam w taki wir czytania, że nie mogłam przestać. Chciałam rzucić wszystko (a to m.in....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze, to nawet nie wiem, o czym dokładnie była ta książka. Tu jest wszystko i nic, bo mamy dużo wątków, jednak one są tak poszatkowane i niedokończone, że nic nie dostajemy w pełni.

Nie podobał mi się język, zbyt poetycki, ale w taki tani sposób. Myślę, że część mnie umarła przy niektórych porównaniach czy opisach scen, np porównanie przecinka do płodu czy moment umierania przerwany opisem seksu. Czułam, że niektóre zdania nie mają sensu, tylko są napisane, bo brzmią "mądrze".

Szczerze, to nawet nie wiem, o czym dokładnie była ta książka. Tu jest wszystko i nic, bo mamy dużo wątków, jednak one są tak poszatkowane i niedokończone, że nic nie dostajemy w pełni.

Nie podobał mi się język, zbyt poetycki, ale w taki tani sposób. Myślę, że część mnie umarła przy niektórych porównaniach czy opisach scen, np porównanie przecinka do płodu czy moment...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo rozpoczętych wątków, dość chaotycznie.
Ładna kreska, jednak historia płaska, jakby urwana.
Myślałam, że będzie bardziej się skupiać na dziewczynach, a w tym temacie też niestety biednie

Dużo rozpoczętych wątków, dość chaotycznie.
Ładna kreska, jednak historia płaska, jakby urwana.
Myślałam, że będzie bardziej się skupiać na dziewczynach, a w tym temacie też niestety biednie

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli w Stranger Things najbardziej interesował was tajemniczy ośrodek, w którym przetrzymywane są dzieciaki z mocami, to ta książka jest dla was.

“Instytut” bowiem opowiada historię Luka, który pewnej nocy zostaje uprowadzony do ośrodka zwanego Instytutem, w którym prowadzone są badania na dzieciach mających zdolności telekinezy lub telepatii.

Można się spodziewać, że skoro jest to książka o dzieciach, to bohaterowie będą infantylni. Nic bardziej mylnego. King nie sprowadził ich do bandy niczego nieświadomych naiwniaków. Nadał im głębi. Wydawali się wręcz dorośli, ale to dlatego, że sytuacja wymagała od nich szybszego dorośnięcia.

Początek książki może trochę dezorientować, ale nie poddawajcie się! Opis i recenzje was nie oszukały, tylko musicie dać historii jeszcze kilka stron. Potem wszystko nabierze sensu.

Dzieci z mocami to jeden z moich ulubionych motywów, dlatego pomimo mojego ogólnego, ogromnego entuzjazmu czuję trochę niedosyt. Zabrakło mi więcej różnorodnych mocy. Chciałam, żeby ten wątek został jeszcze bardziej rozwinięty, a czuję, że pomimo tego, że książka się na nim defacto skupia, to został poprowadzony na podstawowym poziomie. Za mało mocy, za dużo badań.

“Instytut” to wciągająca historia, od której nie mogłam się oderwać przez długie godziny. Krótkie rozdziały zdecydowanie w tym pomagały, bo chciało się czytać “jeszcze tylko jeden rozdział”, gdzie później się okazywało, że przeczytałam za jednym razem pół książki. Dla miłośników motywu found family będzie idealna.

Jeśli w Stranger Things najbardziej interesował was tajemniczy ośrodek, w którym przetrzymywane są dzieciaki z mocami, to ta książka jest dla was.

“Instytut” bowiem opowiada historię Luka, który pewnej nocy zostaje uprowadzony do ośrodka zwanego Instytutem, w którym prowadzone są badania na dzieciach mających zdolności telekinezy lub telepatii.

Można się spodziewać, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nieczęsto zdarza mi się czytać książki dla dzieci, jednak miałam okazję przeczytać “O sołtysie Salomonku i tęczy”, więc z niej skorzystałam. Zwłaszcza że dzieła Marcina Szczygielskiego, ale te dla starszych czytelników, uwielbiam.

Jest to krótka i prosta historia, jednak bawiłam się na niej wyśmienicie. Autor ukrył w niej elementy, na które dorośli mogą się uśmiechnąć podczas czytania. Morał również uważam za piękny, choć mógł być jeszcze trochę bardziej dosadny. Jednak nieważne ile masz lat, znajdziesz w tej książce coś dla siebie.

Marcin Szczygielski udowodnił już wiele razy, że jest świetnym pisarzem. Nieważne czy pisze książki dla dzieci, dla starszej młodzieży czy dorosłych, zawsze potrafi czytelnika rozśmieszyć, ale też dać ważną lekcję.

Nieczęsto zdarza mi się czytać książki dla dzieci, jednak miałam okazję przeczytać “O sołtysie Salomonku i tęczy”, więc z niej skorzystałam. Zwłaszcza że dzieła Marcina Szczygielskiego, ale te dla starszych czytelników, uwielbiam.

Jest to krótka i prosta historia, jednak bawiłam się na niej wyśmienicie. Autor ukrył w niej elementy, na które dorośli mogą się uśmiechnąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do “Króliczka” skusiło mnie porównanie do “Tajemnej historii”, którą czytałam i bardzo lubię. I tego porównania kompletnie nie rozumiem. Bo tak, mamy tutaj uniwersytet, na którym grupa, którą można nazwać elitarną, studiuje literaturę i rozlewa trochę krwi. Jednak reszta jest całkowicie inna, a sam klimat tej historii w ogóle nie przypominał mi tego z dzieła Donny Tartt.

Ta książka jest jak bardzo pokręcony sen, w który najpierw ciężko zapaść, jednak później wsysa cię całkowicie. Możesz chcieć się obudzić, jednak twoje powieki są tak ciężkie, że nie ma od niego ucieczki.
To była pokręcona książka, w której wszystko ma drugie znaczenie. Dlatego chyba mi się nie spodobała. Nie lubię, kiedy cała historia to symbol czegoś i nic, co jest napisane, nie jest tym, co się w rzeczywistości dzieje. Nie trafia to do mnie. Mimo tego bardzo chciałam ją przeczytać, zobaczyć, czy jest szansa na to, że jednak mi się spodoba. Liczyłam może na jakieś wyjaśnienia, ale tych nie dostałam.

Od samego początku ciężko było mi się w nią wkręcić, dlatego, kiedy od około drugiej części książki wreszcie zaczęło się coś dziać, myślałam, że tak pozostanie do samego końca. Niestety interesująca część nie trwała za długo i później robiło się coraz bardziej chaotycznie, a mnie to nie przekonywało, nawet nudziło. Zabrakło mi też króliczków, w samych króliczkach. Te dziewczyny były jak przelotny sen. Czułam niedosyt.

Więc jak dla mnie “Króliczek” to niestety niewypał. Winą może być też sposób jej reklamy w bookmediach

Do “Króliczka” skusiło mnie porównanie do “Tajemnej historii”, którą czytałam i bardzo lubię. I tego porównania kompletnie nie rozumiem. Bo tak, mamy tutaj uniwersytet, na którym grupa, którą można nazwać elitarną, studiuje literaturę i rozlewa trochę krwi. Jednak reszta jest całkowicie inna, a sam klimat tej historii w ogóle nie przypominał mi tego z dzieła Donny Tartt....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tryst six venom" to już 5 książka Penelope Douglas, którą przeczytałam. Przez co, dochodzę do wniosku, że chyba historie tej autorki nie są dla mnie.

Zaciekawiła mnie ta pozycja tym, że jest to erotyk wlw i to jeszcze popularnej autorki. W tym gatunku królują raczej pary hetero, dlatego chciałam sprawdzić, co Penelope Douglas jest w stanie napisać, tym razem o dwóch kobietach.

Warto na początku zaznaczyć, że jest to bully romans. Dlatego od pierwszych stron czuć napięcie i nienawiść między głównymi bohaterkami. Przez znaczną część, nawet nie wiemy dlaczego tak jest. Skąd ta agresja Clay wobec Olivii, dlaczego Olivia wytrzymuje takie obelgi itd. Później jest to wytłumaczone, ale nadal nie wyjaśnia to wszystkiego. Fanką tego typu romansów nie jestem, bo zazwyczaj brakuje mi w nich logiki, tutaj niestety nie było inaczej.

Sama fabuła przez pierwsze 200 stron była dla mnie po prostu nudna, akcja się działa tylko po to, żeby po x stronach bohaterki mogły się ze sobą trochę pomacać 🤷‍♂️. Potem akcja się trochę bardziej rozkręca, jednak nie mogę powiedzieć, że było to coś, co sprawiało, że chciałam czytać dalej. Za dużo absurdów, żebym mogła się faktycznie w to wkręcić.

Do tego, bardzo nieumiejętnie bohaterowie byli wprowadzani do danej sceny. Autorka umieszczała jakąś postać po to, żeby się stała dana rzecz, tylko że nie dopracowała tego, skąd oni w ogóle się w tej scenie znaleźli. Na przykład, dziewczyny są same w salonie sukien, a nagle obok bohaterki pojawia się inny bohater. I tak było kilka razy 🙄

Plusem tej historii jest chemia między bohaterkami, kiedy już były razem, to dosłownie leciały iskry. Była to jedyna rzecz, dzięki której nie zrobiłam dnf'u.

"Tryst six venom" to już 5 książka Penelope Douglas, którą przeczytałam. Przez co, dochodzę do wniosku, że chyba historie tej autorki nie są dla mnie.

Zaciekawiła mnie ta pozycja tym, że jest to erotyk wlw i to jeszcze popularnej autorki. W tym gatunku królują raczej pary hetero, dlatego chciałam sprawdzić, co Penelope Douglas jest w stanie napisać, tym razem o dwóch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co mi się w niej podobało:
-niecodzienny temat
-mroczny klimat
-element zagadki z przeszłości
-dwie perspektywy +kartki z pamiętnika
-bardzo niemoralni bohaterowie
-końcówka, przez którą MUSZĘ czytać dalej

Co mi się nie podobało:
-żenujące i irytujące teksty, zwłaszcza pod koniec książki


To była powalona książka, zdecydowanie nie dla każdego, ale warta przeczytania. Nie czytałam wcześniej czegoś takiego, więc to też zdecydowanie na plus, bo już mało rzeczy potrafi mnie zaskoczyć

Co mi się w niej podobało:
-niecodzienny temat
-mroczny klimat
-element zagadki z przeszłości
-dwie perspektywy +kartki z pamiętnika
-bardzo niemoralni bohaterowie
-końcówka, przez którą MUSZĘ czytać dalej

Co mi się nie podobało:
-żenujące i irytujące teksty, zwłaszcza pod koniec książki


To była powalona książka, zdecydowanie nie dla każdego, ale warta przeczytania. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co znajdziesz w "practice girl":
-kobiecą przyjaźń
-sport (zapasy)
-facetów, którym trzeba pokazać, gdzie jest ich miejsce
-skomplikowane relacje rodzinne
-jak ważne jest mówienie o naszych oczekiwaniach względem drugiej osoby, zanim zacznie się je oczekiwać

Bardzo wartościowa książka <3

Co znajdziesz w "practice girl":
-kobiecą przyjaźń
-sport (zapasy)
-facetów, którym trzeba pokazać, gdzie jest ich miejsce
-skomplikowane relacje rodzinne
-jak ważne jest mówienie o naszych oczekiwaniach względem drugiej osoby, zanim zacznie się je oczekiwać

Bardzo wartościowa książka <3

Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieść podręcznej. Powieść graficzna Margaret Atwood, Renée Nault
Ocena 8,1
Opowieść podrę... Margaret Atwood, Re...

Na półkach:

Zastanawiasz się czasem, jak może wyglądać przyszłość? Wysokie, nowoczesne budynki, latające samochody i ludzie w futurystycznych ubraniach. To jedna z najpopularniejszych wizji świata. Prawda może okazać się jednak zgoła odmienna. Dystopijny obraz ludzkości pokazała w sposób mistrzowski Margaret Atwood w powieści “Opowieść podręcznej”. Książka stała się fenomenem na całym świecie. Dlatego też doczekała się adaptacji w formie powieści graficznej przez Renée Nault.

“Opowieść podręcznej” to historia o tym, jak fanatyzm i narzucanie innym swoich poglądów rujnuje świat. Autorka nie boi się wytknąć ludziom hipokryzji, gdy ich własne wybory prowadzą do katastrofy, która wpływa negatywnie również na nich samych. Jest to opowieść o niesprawiedliwości, która dotknęła kobiety. Pozbawione praw i wolności stały się własnością mężczyzn. Ich jedyną rolą w społeczeństwie stało się rodzenie dzieci. Główna bohaterka obdarta z tożsamości musiała znaleźć sposób jak żyć w świecie, w którym traktowana jest jak przedmiot.

Bardzo podobała mi się adaptacja “Opowieści podręcznej” w formie powieści graficznej. Najważniejsze wydarzenia i elementy oryginalnej historii zostały zachowane. Pozwoliło to skupić się na przesłaniu, które Atwood chciała przekazać czytelnikowi bez rozpraszania się na zbędnych szczegółach, które nie wpływały na fabułę książki. Ponadto rysunki wykonane przez Renée Nault sprawiały, że każda strona stawała się osobnym dziełem sztuki. Idealnie odwzorowywały akcję dziejącą się w powieści. Dzięki nim, czytając, nie gubiłam się we własnej głowie, próbując wyobrazić sobie opisywaną scenę. Ilustracje obrazowały to, co w książce mogło zajmować kilka długich zdań. Dlatego sam komiks miał mniej stron, co wpływało na szybkość czytania oraz pozwoliło na zobrazowanie scenerii, która nie zawsze była kluczowa dla fabuły (jednak miło było ją zobaczyć), przy jednoczesnym skupieniu się na akcji i dialogach. Margaret Atwood w sposób trafny i dosadny potrafiła stworzyć zdania, które wpływały na osobę czytającą, skłaniając do przemyśleń.

Sięgając po “Opowieść podręcznej” w formie graficznej liczyłam na mocną historię, która skłoni mnie do myślenia, ale równocześnie porwie mnie swoją fabułą, przez co zapomnę na chwilę o świecie mnie otaczającym. Zdecydowanie dostałam to, co chciałam. Była to opowieść krótka, miała zaledwie 240 stron, jednak w mojej głowie zostanie na długo. Warto się przekonać samemu, co sprawiło, że “Opowieść podręcznej” stała się swego rodzaju klasykiem. Jeśli więcej osób przeczytałoby tę książkę, to może moglibyśmy zatrzymać przyszłość, która coraz bardziej wygląda jak ta z powieści.

Zastanawiasz się czasem, jak może wyglądać przyszłość? Wysokie, nowoczesne budynki, latające samochody i ludzie w futurystycznych ubraniach. To jedna z najpopularniejszych wizji świata. Prawda może okazać się jednak zgoła odmienna. Dystopijny obraz ludzkości pokazała w sposób mistrzowski Margaret Atwood w powieści “Opowieść podręcznej”. Książka stała się fenomenem na całym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ugh, jak kocham pierwszą część, to ta, nie za bardzo przypadła mi do gustu.
Zdecydowanie wnerwiał mnie poetycki styl, który w tej części wydawał się taki sztuczny. Dialogi i myśli bohaterów były zbyt idealne i takie podniosłe. Wydaje mi się, że też ciągle było powtarzane to samo.
No i czemu oni tu tyle ryczą jeny
Bardzo lubię nowych znajomych Ariego, ogólnie sama historia była okej, ale sposób jej opowiedzenia bardzo zepsuł mi tę książkę ):

Ugh, jak kocham pierwszą część, to ta, nie za bardzo przypadła mi do gustu.
Zdecydowanie wnerwiał mnie poetycki styl, który w tej części wydawał się taki sztuczny. Dialogi i myśli bohaterów były zbyt idealne i takie podniosłe. Wydaje mi się, że też ciągle było powtarzane to samo.
No i czemu oni tu tyle ryczą jeny
Bardzo lubię nowych znajomych Ariego, ogólnie sama historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę się rozczarowałam. Uwielbiam książki Christiny Lauren, jednak ta była całkiem inna od tego, do czego autorki mnie wcześniej przyzwyczaiły. Liczyłam na historię pełną napięcia i relację między bohaterami, której będę kibicować. To był chyba pierwszy romans, w którym nie chciałam żeby bohaterowie na koniec się ze sobą zeszli. Sebastian to tak niezdecydowana i zmienna postać. Rozumiem jego rozterki, jednak czasami to było za wiele. Sama relacja głównych bohaterów była bardzo nagła i chyba przespałam moment, kiedy się w ogóle zaczęła. Bo od zera przechodzimy na co najmniej drugi poziom. Zero chemii, napięcia i uczuć. Jedyne emocje, jakie poczułam to czasami rozbawienie, przy jakiś śmiesznych tekstach. Ale nic poza tym.

Trochę się rozczarowałam. Uwielbiam książki Christiny Lauren, jednak ta była całkiem inna od tego, do czego autorki mnie wcześniej przyzwyczaiły. Liczyłam na historię pełną napięcia i relację między bohaterami, której będę kibicować. To był chyba pierwszy romans, w którym nie chciałam żeby bohaterowie na koniec się ze sobą zeszli. Sebastian to tak niezdecydowana i zmienna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Lark i Kasim. Czas na rewolucję" to moja druga przeczytana książka od Kacen Callender. Ogólnie było to miłe doświadczenie, bardzo się cieszę, że po tę historię sięgnęłam, bo jednak coś dodała do mojego życia.

Zacznę od plusów, bo jest ich więcej i moim zdaniem są ważniejsze od minusów. Kocham to, że w tej książce mamy tyle queerowych postaci. Może komuś się wydawać, że to "mało realistyczne" itp. Nie obchodzi mnie to, to było cudowne.
Sami bohaterowie, bardzo różnorodni. Samo Lark to bardzo ciekawa postać, bardzo ludzka, z którą można się utożsamić. Popełnia błędy, czasami nie wie, co zrobiło źle, ciągle się uczy i stara zmieniać na lepsze. No i też to jak Kacen potrafi budować napięcie między bohaterami, cudowne.
W tej historii ważną rolę odgrywają media, twitter jest zapalnikiem całej akcji. Podobało mi się pokazanie tej złej strony mediów i szybkiej, ale chwilowej sławy.

Ale z drugiej strony właśnie wątek social mediowy był bardzo naciągany. Starałam sobie wyobrazić całą sytuację i niestety moja wyobraźnia mnie zawiodła. Męczyło mnie to czasami, bo nie potrafię uwierzyć w to, co się tam działo. Nie lubię też budowania akcji na kłamstwie, na szczęście tutaj nie było to najgorsze. Ale nadal nie jest to mój ulubiony motyw. Przez to relacja z pewną osobą z początku książki była dla mnie bardzo dziwna. Za szybka i pozbawiona sensu i uczuć. W historii poruszane było wiele ważnych kwestii, jednak z taką częstotliwością, że niestety sama czasem się gubiłam. Nie wszystko załapałam. Było tego bardzo dużo.

Ogólnie książkę polecam, bawiłam się super. Nie wszystko w niej jest realistyczne, ale myślę, że warto przymknąć na to oko <3

"Lark i Kasim. Czas na rewolucję" to moja druga przeczytana książka od Kacen Callender. Ogólnie było to miłe doświadczenie, bardzo się cieszę, że po tę historię sięgnęłam, bo jednak coś dodała do mojego życia.

Zacznę od plusów, bo jest ich więcej i moim zdaniem są ważniejsze od minusów. Kocham to, że w tej książce mamy tyle queerowych postaci. Może komuś się wydawać, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To było cudowne.

Nie byłam przekonana do tej książki, bo myślałam, że motyw pętli czasu nie jest dla mnie. Totalnie się myliłam. Zakochałam się w tej historii od samego początku. Czytając ją odczuwałam tyle różnych emocji. To było wspaniałe przeżycie i zdecydowanie powinniście ją przeczytać!

To było cudowne.

Nie byłam przekonana do tej książki, bo myślałam, że motyw pętli czasu nie jest dla mnie. Totalnie się myliłam. Zakochałam się w tej historii od samego początku. Czytając ją odczuwałam tyle różnych emocji. To było wspaniałe przeżycie i zdecydowanie powinniście ją przeczytać!

Pokaż mimo to


Na półkach:

To była moja trzecia książka Adama Silvery i jak na razie najsłabsza. Przez wiele lat bałam się zabrać za nią, bo pamiętałam co zrobiło ze mną "More happy than not", jednak w tym przypadku nie poczułam zbyt wiele. Jest to bardzo smutna, ale też trochę szczęśliwa? historia. Tylko, że nie wzbudziła we mnie za wiele uczuć. Były chwile, gdzie miałam łzy w oczach i zakończenie chyba zrobiło mi małą dziurę w sercu, ale nic poza tym.

Książka rozwija się raczej powoli, dopiero około trzeciej części zaczęłam faktycznie chcieć ją czytać i to jak najszybciej. Bo początek był intrygujący, sprawiał, że chciałam wiedzieć, co się stanie, jednak nic nie wzbudził we mnie.

Ogólnie jest to historia z bardzo ważnym przesłaniem, mam pozaznaczane w niej dużo cytatów, jednak nie roztrzaskała mojego serca jak "More happy than not", czy sprawiła, że pokochałam bohaterów i ich nieidealne zachowania jak w "A jeśli to my". Mateo i Rufus to bardzo zwyczaje osoby, przez co stają się nam trochę bliżsi (zwłaszcza Mateo w moim przypadku), ale nie czuję się do ich aż tak przywiązana.

Wiem, że będę o tej książce myśleć, ale nie była tak mocna, jak myślałam, że będzie

To była moja trzecia książka Adama Silvery i jak na razie najsłabsza. Przez wiele lat bałam się zabrać za nią, bo pamiętałam co zrobiło ze mną "More happy than not", jednak w tym przypadku nie poczułam zbyt wiele. Jest to bardzo smutna, ale też trochę szczęśliwa? historia. Tylko, że nie wzbudziła we mnie za wiele uczuć. Były chwile, gdzie miałam łzy w oczach i zakończenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Urocza historia, zdecydowanie dla młodszego czytelnika.
Bawiłam się dobrze, kartki dosłownie same się przewracały. Dużo się śmiałam (czasami z rzeczy zabawnych, czasami jednak z tych bardziej absurdalnych)

Plusy:
-urocza, lekka młodzieżówka
-zawiera w sobie ważne tematy
-szybko się ją czyta

Minusy:
-dialogi czasami bardzo nienaturalne, wattpad vibe
-bardzo szybko się wszystko dzieje, relacje wydawały mi się mało pogłębione
-wątek odkrywania siebie przez jednego bohatera totalnie ominięty, za mało opisany i właściwie przemilczany

Była to fajna historia, do przeczytania w kilka godzin. Do odstresowania się, pośmiana, ale raczej nie do przeczytania po raz drugi.

Urocza historia, zdecydowanie dla młodszego czytelnika.
Bawiłam się dobrze, kartki dosłownie same się przewracały. Dużo się śmiałam (czasami z rzeczy zabawnych, czasami jednak z tych bardziej absurdalnych)

Plusy:
-urocza, lekka młodzieżówka
-zawiera w sobie ważne tematy
-szybko się ją czyta

Minusy:
-dialogi czasami bardzo nienaturalne, wattpad vibe
-bardzo szybko się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Queerowa książka o świecie, który strawiła zaraza. Brzmi jak coś idealnego dla mnie. Jednak wiele rzeczy tutaj nie zagrało.

Czytałam i oglądałam wiele filmów/seriali, które dotyczyły podobnej sprawy i już mało co, mnie potrafi zaskoczyć. Ta historia jest zdecydowanie dla osób, które nie są zbyt obeznane w temacie, dopiero zaczynają swoją przygodę z twórczością o światach po apokalipsie itp. Bo świat w tej książce został opisany w bardzo schematyczny sposób, nie pojawiło się nic, czego nie widzieliśmy w innych dziełach tego typu. A do tego w wersji lite.

W samej historii nie podobało mi się to, że więcej jest tu mówione, że coś się działo, aniżeli pokazane faktycznie na stronie. Rozumiem, że bohaterowie się zaprzyjaźniają na początku książki, ale tego nie czuję, bo tego nie widziałam! Lubię slown burny ale najpierw chciałabym zobaczyć ten zalążek relacji, a nie już samą drogę do niej. W samej akcji brakowało napięcia czy więcej grozy. Konflikty i momenty niepokoju szybko znikały i były dość błahe.

Końcówka fajna, pasuje do całej książki. Ale nie przekonała mnie, że ta historia była dobra. Na początku byłam ciekawa, co się wydarzy, jednak po setnej stronie zaczęłam się nudzić i ten stan nie zmienił się już do samego końca. Szkoda, bo zapowiadało się tak dobrze, a do tego ilość pozytywnych recenzji nie przygotowała mnie na takie rozczarowanko.

Książka dla fanów The walking dead, The last of us, Ostatnia na imprezie czy Jestem legendą, z tym zastrzeżeniem, że jeśli już widzieliście większość z tego, co wymieniłam, to raczej ta książka was nie zaskoczy, bo widzieliście mocniejsze rzeczy. Ale jeśli nie znacie tych pozycji i chcecie się wkręcić w takie tematy, to ta historia może być dla was (:

Queerowa książka o świecie, który strawiła zaraza. Brzmi jak coś idealnego dla mnie. Jednak wiele rzeczy tutaj nie zagrało.

Czytałam i oglądałam wiele filmów/seriali, które dotyczyły podobnej sprawy i już mało co, mnie potrafi zaskoczyć. Ta historia jest zdecydowanie dla osób, które nie są zbyt obeznane w temacie, dopiero zaczynają swoją przygodę z twórczością o światach...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Domestic Fluff Anna Krztoń, Weronika Łodyga
Ocena 6,2
Domestic Fluff Anna Krztoń, Weroni...

Na półkach:

Bardzo fajna historia, szkoda, że taka krótka. Wzruszyłam się kilka razy (": Rysunki są piękne, bardzo pasują. Myślę, że jak podobały wam się inne książki autorki, to ten komiks też warto przeczytać <3

Bardzo fajna historia, szkoda, że taka krótka. Wzruszyłam się kilka razy (": Rysunki są piękne, bardzo pasują. Myślę, że jak podobały wam się inne książki autorki, to ten komiks też warto przeczytać <3

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ugh. To było ciężkie przeżycie.
Czytanie tej cegły zajęło mi 16 dni, a czułam się, jakbym spędziła z nią wieczność.
Przed przeczytaniem “After” wiedziałam o niej tylko tyle, że mamy bad boya i szarą myszkę, którzy ciągle się kłócą i to, że jest tu dużo scen seksu. No i dosłownie to jest cała fabuła tej książki. Dwójka niepasujących do siebie ludzi nagle zaczyna ze sobą kręcić, kłócą się, a potem uprawiają seks. I tak przez 650 stron…

Nie powiem, że cała książka mi się nie podobała, bo przez pierwsze 250 stron byłam nawet zaangażowana i przyjemnie mi się to czytało. Zaznaczę też, że najpierw zapoznałam się z powieścią graficzną i to ona mnie zachęciła do sięgnięcia po książkę. Potrzebowałam czegoś prostego i w stylu tych “starszych” romansów. Tylko po niecałych 300 stronach zaczęłam się nudzić i coraz bardziej wnerwiała mnie toksyczność bohaterów. Jednak liczyłam, że może coś się znowu stanie i zacznie mi się podobać. Około 500 strony obudziłam się, że to już do końca będzie tragedia… Ostatnie 150 stron to było czyste piekło. Hardin to definicja toksycznej osoby, która ma niezdrową obsesję na punkcie drugiej osoby. Ale tak biedny Hardinek to nie jest taki zły, bo on ma koszmary i tyle przeszedł, więc oczywiście trzeba mu wybaczyć, taktak biedny Hardin… O jasny Wolandzie, myślałam, że uduszę tam wszystkich bohaterów, nie tylko Tessę, za wybaczanie mu swojego zachowania.

Plusy tej książki? Pierwsze 250 stron i krótkie rozdziały. Więcej nie mogę dobrego napisać o tej historii.

Ugh. To było ciężkie przeżycie.
Czytanie tej cegły zajęło mi 16 dni, a czułam się, jakbym spędziła z nią wieczność.
Przed przeczytaniem “After” wiedziałam o niej tylko tyle, że mamy bad boya i szarą myszkę, którzy ciągle się kłócą i to, że jest tu dużo scen seksu. No i dosłownie to jest cała fabuła tej książki. Dwójka niepasujących do siebie ludzi nagle zaczyna ze sobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

piękny klimat ze słabą fabułą :/

piękny klimat ze słabą fabułą :/

Pokaż mimo to