Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bywa szalenie nudno i to przez wiele, wiele stron. Czasami żartuję, że na Halloween przebiorę się za "Pamiętniki" Paska, ale jak się wczytałam, by napisać opracowanie, to naprawdę miała ubaw z tego typowego sarmaty. Jakie tam smaczki są! Szczyt barokowej pedagogiki, czyli porwali komuś dziecko, bo uznali, że wychowała je niedźwiedzica, więc królowa miała takiego nietypowego pupilka (aż się znudził); mamy awantury pijackie, mamy Paska jako typka, który mówił, że żona go oszukała, bo mówiła, że jest młodsza - z tego powodu nie mają własnych dzieci. A przy tym i ten Pasek jest czułym gościem, który dba o rodzinę. Warto przeczytać.

Bywa szalenie nudno i to przez wiele, wiele stron. Czasami żartuję, że na Halloween przebiorę się za "Pamiętniki" Paska, ale jak się wczytałam, by napisać opracowanie, to naprawdę miała ubaw z tego typowego sarmaty. Jakie tam smaczki są! Szczyt barokowej pedagogiki, czyli porwali komuś dziecko, bo uznali, że wychowała je niedźwiedzica, więc królowa miała takiego nietypowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Metafory przychodzą niepostrzeżenie. Bez poetyzowania. Porażająco lakoniczne, mówią zbyt wiele.
Wojna nie pozwala na nadmiar, odbiera słowa, dusi ciężarem, ale każe mówić, więc podmiot liryczny pisze codziennie, nawet kilka razy dziennie i nie stawia kropek, bo nic się jeszcze nie skończyło. Niestety.
Nie da się ocenić „Pokoju z widokiem na wojnę”. Czy wypada nazywać tę książkę wybitną, czy może arcydziełem (gdzie przechodzi granica?), skoro wolałabym, by nie powstała?

Metafory przychodzą niepostrzeżenie. Bez poetyzowania. Porażająco lakoniczne, mówią zbyt wiele.
Wojna nie pozwala na nadmiar, odbiera słowa, dusi ciężarem, ale każe mówić, więc podmiot liryczny pisze codziennie, nawet kilka razy dziennie i nie stawia kropek, bo nic się jeszcze nie skończyło. Niestety.
Nie da się ocenić „Pokoju z widokiem na wojnę”. Czy wypada nazywać tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najnowsza część z serii o Amelii i Kubie (oraz ich rodzeństwie — przemądrzałej i lubiącej, gdy co ś się dzieje Mi oraz Albercie, który jest w spektrum autyzmu). Książkę można czytać bez znajomości poprzednich tomów. Tym razem Kosik zabiera nas do bloku, zwanego zamkiem, do którego wprowadza się nowy sąsiad — rzeźbiarz. Dla dzieci jest on albo mordercą (przewozi duże worki), albo twórcą golema. Książkę wyróżnia zabawny język, który jest puszczeniem oka dla dorosłego czytelnika, ale też nauką nowych słów, bo które dziecko mówi dziś: „huncwot”, myli „prezbiterium” z „prosektorium” i zastanawia się kogo „dunder świśnie”? Oczywiście każde słowo ma przypis z wyjaśnieniem — równie zabawnym.
Słuchaliśmy z Legimi.

Najnowsza część z serii o Amelii i Kubie (oraz ich rodzeństwie — przemądrzałej i lubiącej, gdy co ś się dzieje Mi oraz Albercie, który jest w spektrum autyzmu). Książkę można czytać bez znajomości poprzednich tomów. Tym razem Kosik zabiera nas do bloku, zwanego zamkiem, do którego wprowadza się nowy sąsiad — rzeźbiarz. Dla dzieci jest on albo mordercą (przewozi duże worki),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książeczka z pierwszego poziomu opanowania magii czytania, czyli mamy tu naukę składania słów, do 200 wyrazów tekście, krótkie zdania i 23 podstawowe głoski, do tego ćwiczenie głoskowania. Tym razem Rafał Witek zabiera nas w podróż po Lizbonie, podróż legendarnym tramwajem numer 28, w którym dochodzi do zabawnego zdarzenia z udziałem zwierzaka. Historię dopełnią przepiękne ilustracjeTomasza Kozłowskiego, kotek w jego wydaniu oraz kadry Lizbony z tramwajem na pierwszym planie są przepiękne. Ilustracje wypełniają 7/8 strony, na marginesach — najtrudniejsze wyrazy; na końcu — jak zawsze w tej serii naklejki z hasłami „Jadę daleko", „Czytam sobie", „Mam moc", „Jestem super", pytania do treści oraz możliwość przyznania sobie dyplomu za przeczytanie książki. Historyjka zabawna, króciutka i opowiada o tym, jak wiele może się zadziać, gdy podróżuje się tak długą trasą.

Jestem patronką tej serii, a więcej można przeczytać tutaj: https://babaodpolskiego.pl/tag/czytam-sobie/

Książeczka z pierwszego poziomu opanowania magii czytania, czyli mamy tu naukę składania słów, do 200 wyrazów tekście, krótkie zdania i 23 podstawowe głoski, do tego ćwiczenie głoskowania. Tym razem Rafał Witek zabiera nas w podróż po Lizbonie, podróż legendarnym tramwajem numer 28, w którym dochodzi do zabawnego zdarzenia z udziałem zwierzaka. Historię dopełnią przepiękne...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nowy wspaniały świat. Powieść graficzna Fred Fordham, Aldous Huxley
Ocena 7,4
Nowy wspaniały... Fred Fordham, Aldou...

Na półkach:

Klasyczna antyutopia w wersji komiksowej, przedstawiająca świat kontrolowany przez technologię, gdzie reprodukcja jest domeną laboratoriów, społeczeństwo jest podzielone na klasy, emocje są kontrolowane przez narkotyk — somę. Adaptacja Freda Fordhama pozwala zanurzyć się w barwny, zilustrowany świat Huxleya, oddaje treść oryginału, skupiając się na filozoficznych i egzystencjalnych rozważaniach na temat kondycji społeczeństwa i wolności jednostki. Upiornie jest to, że zastosowano tu tak wiele jasnych i pastelowych barw. Poddajemy się somie.

Klasyczna antyutopia w wersji komiksowej, przedstawiająca świat kontrolowany przez technologię, gdzie reprodukcja jest domeną laboratoriów, społeczeństwo jest podzielone na klasy, emocje są kontrolowane przez narkotyk — somę. Adaptacja Freda Fordhama pozwala zanurzyć się w barwny, zilustrowany świat Huxleya, oddaje treść oryginału, skupiając się na filozoficznych i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niepowstrzymani. Jak przejęliśmy władzę nad światem Yuval Noah Harari, Ricard Zaplana Ruiz
Ocena 7,1
Niepowstrzyman... Yuval Noah Harari, ...

Na półkach:

Pięknie wydana, włączyłam jednak audiobook i ta historia (znam książki autora) jest jednak asłuchalna. Co chwilę mam ochotę go spytać, czy to esej o jego postrzeganiu świata, czy książka popularnonaukowa. Szok. Niedowierzanie.

Pięknie wydana, włączyłam jednak audiobook i ta historia (znam książki autora) jest jednak asłuchalna. Co chwilę mam ochotę go spytać, czy to esej o jego postrzeganiu świata, czy książka popularnonaukowa. Szok. Niedowierzanie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Wierzbowa 13. Opowieści z Wierzbowej 13 Natalia Usenko, Danuta Wawiłow
Ocena 7,5
Wierzbowa 13. ... Natalia Usenko, Dan...

Na półkach:

Książka, przeznaczona dla samodzielnych czytelników od 8 roku życia, która zabiera w podróż do świata, gdzie wszystko jest niezwykłe. Opowiada o mieszkańcach bloku przy ulicy Wierzbowej 13. Wśród nich znajdują się takie postacie jak nocnice, kręćki, bazyliszki, utopce, rusałka, diabeł wietrzny, dinozaury z pisanek i psotne strzygi (nie ma księżniczek, rycerzy itp. , bo nie zmieściliby się w bloku). Każdy z nich ma swoje unikalne zwyczaje i historie do opowiedzenia. Mimo że są tak różni, wszyscy mają coś wspólnego: żyją według swoich zasad i realny świat musi się do nich dostosować. To krótkie, pełne humoru opowiadania, w których autor odwołuje się do mitologii słowiańskiej.

Książka, przeznaczona dla samodzielnych czytelników od 8 roku życia, która zabiera w podróż do świata, gdzie wszystko jest niezwykłe. Opowiada o mieszkańcach bloku przy ulicy Wierzbowej 13. Wśród nich znajdują się takie postacie jak nocnice, kręćki, bazyliszki, utopce, rusałka, diabeł wietrzny, dinozaury z pisanek i psotne strzygi (nie ma księżniczek, rycerzy itp. , bo nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rycerka Rozalka Justyna Bednarek, Przemysław Liput
Ocena 6,7
Rycerka Rozalka Justyna Bednarek, P...

Na półkach:

Czy wiesz, że nawet w za długiej sukience można pokonać smoka? 🐉 Słowo daję, czytałam! 📚

Rycerka Rozalka ⚔️ uratuje królestwo dzięki pomysłowości! A warto jej zaufać, bo wie, co mówi i umie przekonać nawet dwugłowego gada (przy okazji stosuje feminatywy): „Słowo, jakem rycerka!”.

Justyna Bednarek i Przemek Liput stworzyli kolejną część do nauki magii 🔮, tzn. czytania z serii „Czytam sobie”, która nadaje się dla dzieci rozpoczynających swoje przygody z książkami. Rozalka będzie idealna dla tych, którzy już literują, a na końcu książeczki - jak zawsze - znajdą oni naklejki ze wzmacniającymi hasłami po to, by głosić światu, że czytanie jest super.

Polecam moją ukochaną serię od wydawnictwa @harperkids_polska, której mam zaszczyt patronować, a robię to dlatego, że wiem, jak ważne jest czytanie dla przyjemności i jak bardzo to, czy dziecko miało kontakt z książkami, jest widoczne w późniejszych etapach edukacji.

Rachunek jest prosty:
więcej czytania = więcej zabawy i mniej trudności w szkole

Słowo, jakem rycerka!

Czy wiesz, że nawet w za długiej sukience można pokonać smoka? 🐉 Słowo daję, czytałam! 📚

Rycerka Rozalka ⚔️ uratuje królestwo dzięki pomysłowości! A warto jej zaufać, bo wie, co mówi i umie przekonać nawet dwugłowego gada (przy okazji stosuje feminatywy): „Słowo, jakem rycerka!”.

Justyna Bednarek i Przemek Liput stworzyli kolejną część do nauki magii 🔮, tzn. czytania z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powracam tu po ponownym przeczytaniu, sama jestem zdziwiona, że jeszcze nic o niej nie napisałam, a to tak ważna książka, że chciałabym ją rozdawać na koniec roku — każdego roku. Dlaczego? Bo naprawia moje wyobrażenia o historii, pokazuje, jak wiele jedynie myślałam i sobie wyobrażałam, a nie wiedziałam. Napisana w przystępny sposób pozycja popularnonaukowa dla dużych i małych, ale bez banałów! Same konkrety!. Kawał dobrej pracy. No i jeszcze ilustracje, które są ucztą dla oka.

Powracam tu po ponownym przeczytaniu, sama jestem zdziwiona, że jeszcze nic o niej nie napisałam, a to tak ważna książka, że chciałabym ją rozdawać na koniec roku — każdego roku. Dlaczego? Bo naprawia moje wyobrażenia o historii, pokazuje, jak wiele jedynie myślałam i sobie wyobrażałam, a nie wiedziałam. Napisana w przystępny sposób pozycja popularnonaukowa dla dużych i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Szekspir to nie dramat! Opowieści dla młodych Khoa Le, Samantha Newman
Ocena 8,0
Szekspir to ni... Khoa Le, Samantha N...

Na półkach:

A gdyby tak z Szekspirem spotykać się już od najmłodszych lat?! Dramat za trudny? No to w prozie! Zbyt brutalnie? Język wszystko przyjmie, także eufemizmy. Po co? By poznać te wielkie historie ludzkich wyborów i ich konsekwencji, by odnaleźć się w postaciach, by później podczas szkolnej edukacji czuć się pewnie, bez błądzenia i lęku przed interpretacją i ciężarem opowieści.

❤️‍🔥Przedstawiam Wam mój patronat, a jednocześnie wyrażam zazdrość (tak, pojawiła się), że nie ja na to wpadłam i nie ja napisałam tę książkę. To interpretacje Samanthy Newman i ilustracje Khoa Le „Shakespeare’s Stories”, a u nas jako „Szekspir to nie dramat!” w tłumaczeniu Anny Hikiert-Berezy w wydaniu w twardej oprawie z dużą czcionką ułatwiającą czytanie przez @harperkids_polska.

✨Mamy tu wstęp o Szekspirze, a także:
„Komedię omyłek”, „Romea i Julię”, „Stracone zachody miłości”, „Sen nocy letniej”, „Kupca weneckiego”, „Wiele hałasu o nic”, „Jak wam się podoba”, „Wieczór Trzech Króli”, „Hamleta”, „Otella”, „Króla Leara”, „Makbeta”, „Antoniusza i Klepoatrę”, „Zimową opowieść” i „Burzę”.

A gdyby tak z Szekspirem spotykać się już od najmłodszych lat?! Dramat za trudny? No to w prozie! Zbyt brutalnie? Język wszystko przyjmie, także eufemizmy. Po co? By poznać te wielkie historie ludzkich wyborów i ich konsekwencji, by odnaleźć się w postaciach, by później podczas szkolnej edukacji czuć się pewnie, bez błądzenia i lęku przed interpretacją i ciężarem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam ponownie i nadal stwierdzam, że tę książkę powinniśmy czytać na lekcjach, w szkole. Ten obszerny esej o historii Polski jest odtrutką od myślenia o Polakach, jako ofiarach historii. Wiele tłumaczy, gruntuje, wyjaśnia, jak wówczas wyglądało życie w innych krajach i pokazuje, że nasza martyrologia i mesjanizm to jednak nie Duch narodu, a normalne życie. Do tego obala wiele mitów dotyczących zaborów i ukazuje, jak rozwijało się (i kiedy) pojęcie narodowości i tożsamości narodowej.

Czytałam ponownie i nadal stwierdzam, że tę książkę powinniśmy czytać na lekcjach, w szkole. Ten obszerny esej o historii Polski jest odtrutką od myślenia o Polakach, jako ofiarach historii. Wiele tłumaczy, gruntuje, wyjaśnia, jak wówczas wyglądało życie w innych krajach i pokazuje, że nasza martyrologia i mesjanizm to jednak nie Duch narodu, a normalne życie. Do tego obala...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest tak dobra młodzieżówka, że głowa mała! Pisząc „młodzieżówka" od razu czuję się stara, ale książka sprawiła mi wielką przyjemność. Już w zeszłym roku widziałam ją u Eli @not.my.high, ale nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo oceniam literaturę YA z innej perspektywy. Książka właśnie miała swoją premierę w wydawnictwie Znak Literanova w serii „Perseidy" i w tłumaczeniu Joanny Sobesto.

Od wydawnictwa otrzymałam wydanie z markerem UV i latarką – mogę sama dodać i podglądać już wydrukowane w UV fragmenty – urocza gra, by poznać sekrety Airington. To powieść z tropem academic rivals to lovers, do tego na skrzydełku książki znajduje się informacja, że: „książka mówi o sprawach ważnych dla pokoleń Z i Alfa", oznaczenie dotyczące wieku odbiorcy (książkę zaleca się czytającym powyżej czternastego roku życia) oraz trigger warnings (wulgaryzmy, dyskryminacja, przemoc, szantaż). O takie wydawanie powieści Young Adult walczę!

„Znów mogę cię widzieć" Ann Liang to zaskakująco udany debiut. Alice Sun uczęszcza do elitarnej szkoły, rywalizuje o oceny z Henrym Li (nerdem i #cinnamonroll), bardzo się stara, by ugruntować pozycję w szkole, otrzymuje nawet stypendium za wyniki w nauce, aż tu nagle rodzice mówią, że musi zmienić szkołę, bo ta druga połowa czesnego przekracza ich możliwości finansowe. Pojawi się tu motyw niesprawiedliwości i złości na tych, którzy są bogaci i nie muszą się starać tak bardzo jak Ann. Oczywiście okaże się, że każdy dźwiga swoje ciężary i nic nie jest takie, jak się nam wydaje, nawet to, czy człowiek może stać się niewidzialny. Może. Liang wykorzystuje realizm magiczny, by pokazać, że czasami niewidzialność jest szansą, by działać wedle własnych zasad – wypada wręcz myśleć o niej metaforycznie. Główna bohaterka będzie pojawiać się i znikać. Chociaż nie kontroluje tej mocy, postanowi ją wykorzystać do różnych celów: by ratować innych oraz by pomóc samej sobie i zarobić na szkołę, niekoniecznie w etyczny sposób. Granice moralności bardzo łatwo przesunąć, a autorka zmusza czytelnika do nieustannego rewidowania opinii o bohaterce.
To, co zwykle męczy mnie w młodzieżówkach to nadmierna eksploatacja wątków romansowych i uproszczony język, w którym dialogi zwykle można ograniczyć do znajomości 20 słów. U Liang pojawia się wątek romansowy, ale – chociaż na pewno to on przyciągnie wielu czytelników – według mnie nie dominuje, język zaś jest pełen ironii i szczegółów, chociaż przez książkę płynie się bardzo szybko.

Wielkim walorem są na pewno odniesienia do kultury chińskiej oraz problematyka przynależności, Alice bowiem nie czuje się dobrze tu, gdzie jest, ale chce się wyrwać do lepszego świata. Czym on jest? Może bogactwem? Bohaterka właśnie dla pieniędzy zacznie kłamać i postępować niemoralnie, a mimo to autorka rezygnuje z pouczającego charakteru opowieści – Alice nie weźmie odpowiedzialności za swoje zachowanie.

Lekka, bez nadmiernych fajerwerków powieść o problemach młodych ludzi i szukaniu sposobu na to, by zapewnić sobie dobrą przyszłość. W „Znów mogę cię widzieć" nieustannie musimy zadawać sobie pytanie, co my byśmy zrobili na miejscu bohaterów.

#współpracarecenzencka

To jest tak dobra młodzieżówka, że głowa mała! Pisząc „młodzieżówka" od razu czuję się stara, ale książka sprawiła mi wielką przyjemność. Już w zeszłym roku widziałam ją u Eli @not.my.high, ale nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo oceniam literaturę YA z innej perspektywy. Książka właśnie miała swoją premierę w wydawnictwie Znak Literanova w serii „Perseidy" i w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka to zestaw praw ucznia, o które młodzi ludzie najczęściej pytają. Prosto napisana, podzielona na lekcje, opatrzona historiami, dzięki którym łatwiej wyobrazić sobie realne sytuacje, w których chroni nas prawo. Książka dla osób uczących się i nauczycieli. Nie jest - jak głosi wiele negatywnych komentarzy - przeciwko komuś. To książka, z której skorzysta cała społeczność szkolna. Dzięki niej młodzi ludzie poznają hierarchię aktów prawnych, dowiedzą się, co robić, gdy łamane są ich prawa, jak mądrze reagować (nie, nie leci się od razu do kuratorium), co jest kwestią prawa, a co kultury.
Nauczyciele też skorzystają, bo naprawdę wiele się nam myli - i mówię tu celowo w liczbie mnogiej. Prawo edukacyjne jest jak hydra - trudno dociec, gdzie można znaleźć aneks od aneksu. Jeszcze większe zamieszanie dzieje się dlatego, że w mediach dowiadujemy się, że ma się pojawić jakieś rozporządzenie, więc żyjemy już zgodnie z nowymi zasadami, a okazuje się, że jednak nie weszło ono w życie, a o tym już nikt tak hucznie nie informował. Kolejną kwestią są statuty, często sprzeczne z prawem i chociaż nieustannie się o tym mówi, to nadal Stowarzyszenie Umarłych Statutów ma ręce pełne roboty.
Uważam, że książka Marcina to dobry pomysł na szkolny prezent: uczy obywatelskich postaw, uważności na wykluczenia i podaje argumenty, jak można im zapobiegać.

Ta książka to zestaw praw ucznia, o które młodzi ludzie najczęściej pytają. Prosto napisana, podzielona na lekcje, opatrzona historiami, dzięki którym łatwiej wyobrazić sobie realne sytuacje, w których chroni nas prawo. Książka dla osób uczących się i nauczycieli. Nie jest - jak głosi wiele negatywnych komentarzy - przeciwko komuś. To książka, z której skorzysta cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nie jesteś skazanx na szkołę. Masz wybór, poznaj swoje prawa!" Mikołaja Marceli (wyd. You&YA, Muza) to krótki i konkretny poradnik pokazujący, co można zrobić, by poszukać swojej edukacyjnej drogi i by szkoła nie kojarzyła się nam z udręką.
Podane informacje wydają mi się oczywistościami, ale konieczny jest tu ten czasownik „wydają mi się", bo jednak moje podejście do myślenia o szkole jest niemal tożsame z tym, o czym pisze autor, żyję więc w bajce i za każdym razem jestem zszokowana, że tak bardzo w niej ugrzęzłam. To nie są przecież oczywistości, dla nauczycieli, osób uczących się, rodziców. Dla mnie też nimi ni były, bo byłam małą kujonką z fobią szkolną, która miała ze wszystkiego piątki, ale codziennie żyła w stresie i wymiotowała w drodze do szkoły. My, w Polsce, naprawdę nie wiemy, że mamy wybór tego, jak chcemy się uczyć i czego chcemy się uczyć i ... co najważniejsze nie ma to związku z płaceniem za edukację.
Mamy na oczach klapki systemu — brzmię teraz jak anarchistka (a ostatnio wypomniano mi, że nawet tak wyglądam), to niestety nie umiem tego inaczej nazwać. Wszyscy boją się prawa oświatowego, jest niejasne, pełne aneksów, rozporządzeń, umów. Mówi się, że coś zostanie wprowadzone, a nie mówi, że jednak nie. Do tego szkoły narzucają swoje rygory — często niezgodne z prawem; statuty powstają na kolanie i znów — niezgodnie z prawem, kręcimy się w kołowrotku i myślimy, że to jedyna słuszna droga.
A można wyjść z tego kołowrotka i to zgodnie z prawem, szacunkiem do siebie i innych. W książce Marceli napisanej prostym językiem znajdziecie przewodnik po tym, jak odnaleźć się w edukacji systemowej i pozasystemowej w Polsce. Ta książka to właściwie esej autora o tym, czego on chciałby od edukacji, pokazuje więc, jak działać, gdy są łamane wasze prawa, gdzie iść — nie jest to pieniactwo, to neutralny zestaw praw, bo przecież jeśli nie zadziała zgłoszenie do dyrekcji, rozmowa z zaufanymi nauczycielami, to można dziś szukać wsparcia poza szkołą, a dopiero na końcu odwołać się do kuratorium.
To, czy w ogóle powinniśmy walczyć o swoje prawa w szkole to inna kwestia: oczywiście, że tak, szkoda, że musimy jednak o tym przypominać, że nikt nie może ograniczać naszych praw ze względu na osobiste uprzedzenia, a w szkole nie uczą nas demokracji.
Marcela pisze też o tym, jak zapobiegać przypadkom łamania praw, jak szukać i gdzie szukać alternatywnych form edukacji. Co zrobić, by uczyć się tego, co się chce i jeszcze wyjść na tym dobrze, bez zadręczania się pracami domowymi i sprawdzianami.
Nie ma tu jedynie hurraoptymizmu dotyczącego edukacji pozasystemowej, co akurat jest dla mnie najważniejszym fragmentem książki, bo — jak ze wszystkim — gdy wchodzi moda i działanie na dużą skalę, zatraca się podstawowe idee. Takie szkoły też znam i dlatego trzeba być czujnym, na szczęście Marcela nas rozgrzesza, że szukając siebie, możemy to robić nieustannie, więc i zmiany szkół i sposobów nauki nie powinny być nam straszne. W końcu to chyba najważniejsze, by w całym procesie edukacji dowiedzieć się, czego od niej oczekujemy, kim jesteśmy, czego potrzebujemy.

Graficzna forma prezentowania treści na pewno jest przystępna dla młodych czytelników, bo to z myślą o nich była pisana książka (wielki plus za wprowadzenie o formach inkluzywnych), jednak mnie męczyła wizualnie, ale to absolutnie nie wpłynęło na jej odbiór, bo to treść jest tu najważniejsza.

Dla kogo jest to książka? Dla wszystkich w systemie i poza nim, dla tych zdołowanych i takich wymądrzających się, jak ja, co to niby już wiele wiedzą. Przerażeni znajdą w niej szybkie remedium na ich problemy. Książkę przeczytacie w dwie godziny. Co z edukacyjnymi wyjadaczkami? Im też będzie miło, bo jednak warto wiedzieć, że nie jest się jedyną osobą, która uważa, że nauka powinna być uszyta na wymiar. Mój wymiar i dawać mi przede wszystkim radość.

Zaprosiłam autora na rozmowę LIVE (10.03.2024 18:00), więc zachęcam do uczestnictwa, zadawania pytań, dyskusji, wspólnej wymiany pomysłów i do kącika zwierzeń :)

„Nie jesteś skazanx na szkołę. Masz wybór, poznaj swoje prawa!" Mikołaja Marceli (wyd. You&YA, Muza) to krótki i konkretny poradnik pokazujący, co można zrobić, by poszukać swojej edukacyjnej drogi i by szkoła nie kojarzyła się nam z udręką.
Podane informacje wydają mi się oczywistościami, ale konieczny jest tu ten czasownik „wydają mi się", bo jednak moje podejście do...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Nie spodziewałam się, że sięgam po taką książkę. Książkę o udawaniu — przed innymi i sobą, przed byciem innym, bo rodzice tego chcą, bo nie wypada, bo strach, bo głupio przyznać, bo się nie wie. I tym, że czasami możemy być tylko sobą, jak nie jesteśmy nikim i ukrywamy się za naszą twórczością w sieci. To mogłaby być też opowieść o Klocuchu, ale na poważniej.

„Radio silence" Alice Oseman (tłum. Nina Lubiejewska) to smutna opowieść, która tylko pozornie realizuje założenia gatunku Young Adult, bo budowanie relacji i miłości jest tu jedynie jednym z wielu tematów, wcale nie najważniejszym, chociaż warto wspomnieć, że pojawia się wątek aseksualności i demiseksualności.
To historia o przerażającej samotności, z której nikt nas nie uratuje, bo jest w nas. W idealnych matkach tworzących projekt-dziecko, które nie chcą zobaczyć, że jedno z jej dzieci nie może pozwolić sobie na słabość, bo dźwiga odpowiedzialność za emocje całej rodziny, a drugie jest traktowane jak czarna owca. O dzieciach, które nie wiedzą, czy mają marzenia, czy kochają, czy czują, czy o czymś marzą, czy cokolwiek je cieszy, chociaż już nawet tymi dziećmi nie są. O niezręcznych rozmowach i tym, że nawet w szkole udaje się kogoś innego, niż się jest, że nie można iść tam w bluzie z burgerami, bo trzeba wyglądać tak, by reprezentować szkołę. I trochę też o tym, że nawet w lustrze nie wiemy, kogo widzimy.

Tytułowe radio to właściwie podcast Universe City, który łączy ludzi głównie dlatego, że wydaje się pociągający, pełen artyzmu, dlatego, że twórca może być nieznany. Ujawnienie tożsamości niszczy nie tylko wyobrażenia, lecz także młodość i próbę cieszenia się swoim małym światem.
Frances Janvier jest tu narratorką, która bardzo chce dostać się na wymarzone studia, ale życie przyniesie jej same znaki zapytania i rozczarowania. Nie są to spektakularne porażki, raczej stopniowe dochodzenie do miałkości życia. Nie ma czasu na życie prywatne (chociaż ma świetną matkę, wspierającą, chodzącą w bluzie z jednorożcem po domu), jedyną jej rozrywką jest za to podcast o studencie detektywie. Jest jego największą fanką.  Aled Last  tylko pozornie będzie wydawał się tym jedynym outsiderem, starszym chłopakiem, który zauroczy dziewczynę, w rzeczywistości będzie okaleczonym przez życie młodym człowiekiem, który bardzo potrzebuje przyjaciela. Nie ma tu relacji romantycznej. Jest za to dużo warstw, które czasami potrzebują zbyt wiele czasu, by można je było zdjąć.  
Nie ma tu nic spektakularnego, nie ma fajerwerków. Jest po prostu myśl i mgła zawieszona między bohaterami.

[współpraca recenzencka]

Nie spodziewałam się, że sięgam po taką książkę. Książkę o udawaniu — przed innymi i sobą, przed byciem innym, bo rodzice tego chcą, bo nie wypada, bo strach, bo głupio przyznać, bo się nie wie. I tym, że czasami możemy być tylko sobą, jak nie jesteśmy nikim i ukrywamy się za naszą twórczością w sieci. To mogłaby być też opowieść o Klocuchu, ale na poważniej.

„Radio...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doczekałam się kolejnego tomu! Uwielbiam tę serię, o pierwszej części pisałam tutaj (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/jak-przezyc-w-prehistorii/opinia/79204607). Znów jest zabawnie i mamy oprawadzających nas po starożytnym Rzymie zabawnych narratorów. Tym razem jest bardzo dużo wiedzy historycznej, o budowaniu państwa, ale też o losie kobiet, miejscach, w jakich mieszkali Rzymianie, prawach ludzi (w tym gladiatorów) i tym, co Rzymianie lubili pożyczać (i od kogo). Znajdziemy tu także kilka mitów, wykaz muz, a nawet wzmiankę o Neronie i fragment o Eneidzie.

Bardzo zabawna książka, jak zwykle dla starych i młodych, ale mówię tak, bo lubię książki dla dzieci.

Doczekałam się kolejnego tomu! Uwielbiam tę serię, o pierwszej części pisałam tutaj (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/jak-przezyc-w-prehistorii/opinia/79204607). Znów jest zabawnie i mamy oprawadzających nas po starożytnym Rzymie zabawnych narratorów. Tym razem jest bardzo dużo wiedzy historycznej, o budowaniu państwa, ale też o losie kobiet, miejscach, w jakich mieszkali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Umordowałam się niemiłosiernie, ale nie umiem powiedzieć dlaczego, bo ostatecznie będę tę powieść polecać. Zagadka jest, ukazywanie realiów wydawniczych i komercyjnego aspektu rynku książki też na plus. Irytowała mnie główna bohaterka, co uważam za wielką zaletę, ale podczas czytania czułam frustrację, a to z powodu jej działań, a to dlatego, że jej monologi były przegadane, a ciągłe powtarzające się myśli (jak to myśli) nie prowadziły mnie do finału. Czasami pojedyncze słowa, pełne patosu, wybijały mnie z rytmu i przypominały egzaltowane wpisy w pamiętnikach.
Mimo wszystko jest to historia o tym, jak dziś szybko możemy wznosić kogoś na piedestały i z nich zrzucać, wystarczą nam social media; sterujemy lajkami i poczuciem wartości, szacunkiem do drugiego człowieka. Jak nieomylni sędziowie oceniamy, kto ma prawo do istnienia, a kogo trzeba zniszczyć, nie myśląc o konsekwencjach. Przy tym to opowieść o tym, że każdy musi się mieć na baczności, by przypadkiem nie urazić kogoś nieprecyzyjnie wyrażoną myślą lub podjęciem tematu, który wg opinii publicznej nie powinien być dla niego dostępny.
"Yellowface" R. F. Kuang to thriller z nutą gorzkiej parodii współczesnego świata mediów społecznościowych i komercyjnego aspektu rynku książki. Niby nic nie obnaża, ale zbierając w jedną historię, sprawia, że jest nam niedobrze, gdy widzimy paradoks dzisiejszego biegu po lajki.

Umordowałam się niemiłosiernie, ale nie umiem powiedzieć dlaczego, bo ostatecznie będę tę powieść polecać. Zagadka jest, ukazywanie realiów wydawniczych i komercyjnego aspektu rynku książki też na plus. Irytowała mnie główna bohaterka, co uważam za wielką zaletę, ale podczas czytania czułam frustrację, a to z powodu jej działań, a to dlatego, że jej monologi były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przedziwna. Niełatwa do zapomnienia. Bohater i narrator ze swoim radiem
w głowie jest mi niezwykle bliski. Opowieść jest wręcz odwzorowaniem tego, co by wyszło, gdybym łapała myśli przechodzące nieustannie przez mają adehadową głowę. Fascynujące jest to, że jego introspekcyjna narracja, strumień świadomości, powtarzając wciąż te same słowa, mówi o tym, co trudne do nazwania. To historia prosta w zamyśle, jednak intrygująco skonstruowana, opowiada o ciężarze samotności, w której nawet jeść się nie chce i o zacieraniu granic między realizmem a oniryzmem. To też historia o tym, co nas czeka po śmierci: ciemność staje się białością. Czytając, kiwasz potakująco głową, by zaraz być zirytowanym narratorem, sobą.
Właściwie to czytelnik, a nie autor, tworzy z tej historii opowieść o czymś konkretnym, nakłada na nią swoje doświadczenia, czyta przez siebie. Tak i ja myślę o tej wędrówce w las, w głąb i sądzę, że sama często poszłabym w białość i dała się skusić chęci odpoczynku na kamieniu. Wydanie jest równie intrygujące, jak treść, jaką zawiera. Mały format, małe litery, wąskie marginesy - udaje niepozorność. Bez obwoluty książka jest biała, a tytuł jest tylko wypukłością, ledwo wyczuwalną, gdy w końcu nastaje "Białość".

Przedziwna. Niełatwa do zapomnienia. Bohater i narrator ze swoim radiem
w głowie jest mi niezwykle bliski. Opowieść jest wręcz odwzorowaniem tego, co by wyszło, gdybym łapała myśli przechodzące nieustannie przez mają adehadową głowę. Fascynujące jest to, że jego introspekcyjna narracja, strumień świadomości, powtarzając wciąż te same słowa, mówi o tym, co trudne do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Biały ptak. Powieść R. J. Palacio, Erica S. Perl
Ocena 8,2
Biały ptak. Po... R. J. Palacio, Eric...

Na półkach:

Chociaż książki dla dorosłych, których akcja wykorzystuje tragedię ludzkości jako świat przedstawiony, są niechlubną modą, czarnym Disneylandem, który miesza popkulturę z faktami historycznymi, to inaczej się ma sprawa, jeśli chodzi o literaturę dla młodych czytelników.
O Holokauście mówić trzeba, ale jak dobrać język i obrazy, by nauczyć współodczuwać, a nie przerazić młodego czytelnika? Jak mówić, by historie stały się uniwersalne i skłaniały do wyciągania wniosków z obecnych działań wojennych?

Na szczęście na polskim rynku wydawniczym coraz więcej książek, które odpowiednio do wieku i rozwoju inteligencji emocjonalnej młodych czytelników opisują czasy zagłady. Wiele z nich opisałam w przydługim wpisie, który podlinkuję w komentarzu (można w wyszukiwarce wpisać „Holokaust baba od polskiego", są tam też filmy).

Dziś przychodzę z książką, która jest fikcją literacką, ale do jej napisania wykorzystano wiele źródeł historycznych. Tym razem jest to narracja ofiary, która przeżyła dzięki ludziom, którzy ukrywali ją w stodole. Sara, bohaterka „Białego Ptaka" (R.J. Palacio i Erica S. Perl, tłum. Maria Olejniczak-Skarsgård, Wydawnictwo Albatros) jest żydówką, jej tata jest lekarzem, a mama nauczycielką akademicką. Żyją we Francji, która została podzielona na strefę pod władzą niemiecką i zależną od Niemców Republikę Vichy. Dziewczynka, jak i jej rodzina, łudzi się, że jest bezpieczna, jednak szybko przekona się, że wojna jest wszędzie. Tego dnia, w którym odmieni się jej życie, nie zrobiła, jak radził jej tata i zamiast zimowych butów, założyła do szkoły czerwone pantofelki. To w nich będzie uciekać na strych, przez las, kanałami ściekowymi i do szopy. Sara jest dziś babcią, a tę opowieść snuje przez FaceTime swojemu wnukowi Julianowi.

Juliana znamy z powieści "Cudowny chłopak i ja", w której w rozdziale "Okiem Juliana" poznaliśmy historię jego babci, skłaniającej wnuka do refleksji nad krzywdą wobec Innego. Tu w "Białym ptaku" Julian nadal będzie miał wyrzuty sumienia, z powodu swojego zachowania musiał zmienić szkołę i teraz zaczyna od nowa. Dzwoni więc do babci, bo tylko ona poznała prawdziwą wersję wydarzeń.

Autorka opowieści - znana wszystkim w Polsce i wielokrotnie odmieniająca lekcje języka polskiego - R. J. Palacio została poproszona przez wuja Bernarda, dyrektora szkoły w Nowym Jorku, o rozwinięcie tej historii. Tak powstał komiks "Biały ptak", do którego inspiracją były losy teściowej Palacio - Mollie, której rodzice (Motel Chaim i Rojza Ruchla) w czasie wojny uciekali z Polski, a dokładnie z Wyszkowa i Makowa Mazowieckiego: „Częścią każdego z nas są ci wszyscy, którzy byli przed nami. W swoich dzieciach widzę męża. W mężu widzę jego rodziców. W jego rodzicach widzę nieskończoną przeszłość" - tłumaczy genezę "Białego ptaka".

Historia obrazkowa od 2019 stała się tak popularna, że na jej podstawie powstał film z Helen Mirren i Gillian Anderson z w rolach głównych. Palacio została jego producentką. Jednocześnie dostała propozycję rozpisania historii "Białego ptaka" w powieść. Nie była już jednak w stanie tego zrobić, więc poprosiła Ericę S. Perl o wsparcie. Tak też z powstała powieść, która w tym tygodniu miała polską premierę.

To książka nadająca się do omawiania już w piątej klasie szkoły podstawowej, bo opowiada o wykluczeniu — nie tylko ze względu na wiarę, lecz także w związku z niepełnosprawnością, to także pretekst do rozmów o bullyingu, ksenofobii, ale też odwadze, czy po prostu historii drugiej wojny światowej.

Na końcu książki oprócz słów od obu autorek, w których zdradzają genezę pomysłu i cel, jaki im przyświecał przy pisaniu, znajdziemy też słownik pojęć wraz ze zdjęciami ważnych postaci (to obraz Holokaustu we Francji, a nie w Polsce, więc wiele osób może być nieznanych polskim czytelnikom), bibliografię, listę stron, na których można poczytać o Holokauście, a także zestaw tematów do rozmów podczas lekcji/w domu.

Palacio pisze, że dla niej Holokaust był obcą historią, w przeciwieństwie do jej męża, który nigdy nie mógł powiedzieć, że to nie są jego dzieje. Autorka podkreśla jednak, że obowiązek mówienia o zagładzie nie może spoczywać jedynie na ofiarach i ich rodzinach:

"Wiem, że nie­któ­rzy mogą kwe­stio­no­wać moje prawo do opo­wie­dze­nia tej hi­sto­rii – nawet jeśli jest fik­cyj­na – po­nie­waż Ho­lo­kaust to nie moja hi­sto­ria. Uwa­żam, że ko­niecz­ność mó­wie­nia na ten temat nie po­win­na spo­czy­wać wy­łącz­nie na bar­kach ofiar Ho­lo­kau­stu i ich po­tom­ków. Pa­mię­tać i opła­ki­wać tę stra­tę oraz na­uczać o niej po­win­ni wszy­scy. Bez­po­śred­ni­mi ofia­ra­mi były mi­lio­ny nie­win­nych ludzi, ale za­ata­ko­wa­no ludz­kość jako taką – kwin­te­sen­cję tego, kim je­ste­śmy jako isto­ty ludz­kie. W końcu to nie Żydzi mają po­wstrzy­mać an­ty­se­mi­tyzm, ale ci, któ­rzy Ży­da­mi nie są, muszą wal­czyć z tym zja­wi­skiem, ile­kroć je na­po­tka­ją. To samo do­ty­czy każ­dej dys­kry­mi­no­wa­nej grupy: ochro­na tego, co w na­szym spo­łe­czeń­stwie dobre i prawe, jest obo­wiąz­kiem nas wszyst­kich".

Film w kinach od 2 lutego, a książka jest moim pierwszym patronatem w 2024 roku.

#współpraca z wydawnictwem Albatros
#bababook #białyptak #holokaust #międzynarodowydzieńofiarholokaustu

Chociaż książki dla dorosłych, których akcja wykorzystuje tragedię ludzkości jako świat przedstawiony, są niechlubną modą, czarnym Disneylandem, który miesza popkulturę z faktami historycznymi, to inaczej się ma sprawa, jeśli chodzi o literaturę dla młodych czytelników.
O Holokauście mówić trzeba, ale jak dobrać język i obrazy, by nauczyć współodczuwać, a nie przerazić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jestem cichy Betsy Petersen, Andie Powers
Ocena 8,9
Jestem cichy Betsy Petersen, And...

Na półkach:

Czy jako dorośli możemy czerpać naukę z książek dla dzieci? Zdecydowanie! Historia Emila z książki „Jestem cichy” autorstwa Andie Powers (wyd. Frajda, tłum. Paweł Beręsewicz, il. Betsy Petersen) pokazuje, że nie musimy poddawać się presji społecznej na bycie pełnymi energii/zabawnymi/wstaw cokolwiek, ale słuchać siebie. Chłopiec jest cichy, ale „siła może być cicha", to nie jest nieśmiałość czy zahukanie, chociaż wielu dorosłych tak twierdzi, bo oceniają — także dzieci — na podstawie ich zachowania i nie widzą, że życie wewnętrzne chłopca aż kipi od emocji i wyobraźni, które pozwalają mu eksplorować świat z wielkim zainteresowaniem. Chłopiec nikogo nie udaje, jest autentyczny i nawet jeśli zna odpowiedź, to udziela jej sobie w ciszy, nie musi wyrywać się do odpowiedzi. 

Na pewno znacie takie dzieci, może sami nimi byliście? To duże wyzwanie dla nauczycieli, bo cisi uczniowie, zwykle... długo zostają tajemnicą.

Książka jest przeznaczona dla trzyletnich książkożerców, ma twardą oprawę i duży format. 

Wydawnictwo podarowało mi tę publikację, bym mogła nią zasilić półki w bibliotece w Fundacji Avalon. 

#wydawnictwofrajda #bababook #introwertyk #jestemcichy #ksiażkidladzieci

Czy jako dorośli możemy czerpać naukę z książek dla dzieci? Zdecydowanie! Historia Emila z książki „Jestem cichy” autorstwa Andie Powers (wyd. Frajda, tłum. Paweł Beręsewicz, il. Betsy Petersen) pokazuje, że nie musimy poddawać się presji społecznej na bycie pełnymi energii/zabawnymi/wstaw cokolwiek, ale słuchać siebie. Chłopiec jest cichy, ale „siła może być cicha", to nie...

więcej Pokaż mimo to