-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-02-01
2024-04-10
2024-02-26
2024-02-11
2024-02-06
2024-01-30
2024-01-20
2024-01-16
2023-11-23
2023-06-30
2023-10-07
2023-09-11
2023-08-19
2023-08-08
2023-07-20
2023-07-05
2023-05-27
2023-05-23
2023-05-01
Bardzo dobra dziennikarska relacja z życia i twórczości słynnej podróżniczki. A także jej licznych zainteresowań, podróży, relacji z ludźmi, miłości, przyjaźni, umiejętności, pracy i pracowitości oraz wspólnej wyprawy do Peru. Śladami dawnych odkryć, podróży, relacji... i właściwie mogłabym powtórzyć wszystko z poprzedniego zdania, bo ta wspólna podróż, przeplatająca się z właściwą biografią, to też okazja do poznania niezwykłej osobowości pani Dzikowskiej.
Z książki wyłania się jej legenda - a także ona sama jako osoba skromna, uśmiechnięta, życzliwie nastawiona do wszystkiego i wszystkich. Absolutnie niezwykła kobieta, i to nie tylko dzięki czasom, w których przyszło jej żyć, czy też ludziom, których miała szczęście spotkać na swojej drodze. Ona po prostu pędziła przez życie, chciwie chłonąc wszystkie uroki, które miało jej do zaoferowania, i realizując wszystkie swoje pasje. I pędzi dalej, do dziś! Wyznacza kolejne cele i je realizuje. Tacy ludzie - jakże ich mało! - to dla mnie bohaterowie. I - uwaga, nie lubię nadużywać tego słowa - autorytety.
Na marginesie: bałam się tej książki, ponieważ jako pierwszą przeczytałam biografię życiowego partnera Dzikowskiej, Tony Halika - i zawiodłam się bardzo. Ta pozycja jest o niebo lepsza. Czyta się jak najciekawszą powieść, autor prowadzi przez sprawy najważniejsze, ale też blaski i cienie oraz najrozmaitsze niuanse życia swojej bohaterki. Choć tak całkiem nie uniknął dłużyzn... książka jest przeobszerna! Niemniej - polecam.
Bardzo dobra dziennikarska relacja z życia i twórczości słynnej podróżniczki. A także jej licznych zainteresowań, podróży, relacji z ludźmi, miłości, przyjaźni, umiejętności, pracy i pracowitości oraz wspólnej wyprawy do Peru. Śladami dawnych odkryć, podróży, relacji... i właściwie mogłabym powtórzyć wszystko z poprzedniego zdania, bo ta wspólna podróż, przeplatająca się z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pałuba, buhyni, puzdro, postoły, kłonica, kopyść - kto dziś używa takiego słownictwa? I kto jeszcze rozumie, co to oznacza(ło)? Językowo książka absolutnie genialna. Nie dla każdego - pewnie nie każdy dobrze się poczuje wśród zdań, które nie mają podmiotu albo bardzo długo musimy się go domyślać, za to zdania zajmują połowę strony. Ja znalazłam w tym sporą przyjemność, a nawet wyzwanie intelektualne :)
Robert, którego życie poznajemy, to ceniony malarz i miłośnik sztuki. Razem z nim przyglądamy się historii malarstwa polskiego, i Fałat wiszący w pokoju Stefana na pierwszych stronach książki oraz Boznańska, którą bohater podziwiał w dzieciństwie, to naprawdę dopiero początek. Smaczków malarskich, nawiązań w sztuce tworzonej przez Roberta, autor przemyca mnóstwo, prawdziwą radość będą mieć koneserzy sztuki.
Trzeba też szybko połapać wątki, od początku jest ich dużo. Bohaterowie długo nie mają imion, ich historie łączą się, rozdzielają, trzeba myśleć. Akcja wielokrotnie celowo zwalnia: już ci się wydaje, że dowiesz się, czyim malarz jest synem, ale zamiast tego dostajesz ośmiostronicowy opis tropienia lisa przy kurniku, w lesie i na wiślanej łasze, i w dodatku zupełnie nie wiesz, kto go tropi... Najciekawszy, dla mnie, historyczny wątek bolechowskiego pałacu kończy się za szybko. W zamian dostajemy historię przemian przekształceniowo-społecznych w byłym PGR oraz w pewnej poznańskiej dzielnicy. To powoduje, że opowieść robi się dość nierówna.
To moje pierwsze spotkanie z autorem, pewnie nie ostatnie, choćby dlatego, że chcę się przekonać, co ważniejsze: forma czy treść? Zdecydowanie widać, że bliższa jest mu forma opowiadania, historie Roberta/Łucji/kamieniarza/Stefana/Urszuli/Julii/squatu/podróży po Stanach spokojnie mogłyby zamknąć się w oddzielnych, krótkich formach. To trochę przeszkadza, zwłaszcza jeśli się nie przepada za opowiadaniami. Niemniej - mocna szóstka.
Pałuba, buhyni, puzdro, postoły, kłonica, kopyść - kto dziś używa takiego słownictwa? I kto jeszcze rozumie, co to oznacza(ło)? Językowo książka absolutnie genialna. Nie dla każdego - pewnie nie każdy dobrze się poczuje wśród zdań, które nie mają podmiotu albo bardzo długo musimy się go domyślać, za to zdania zajmują połowę strony. Ja znalazłam w tym sporą przyjemność, a...
więcej Pokaż mimo to