Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„… Ta podstępna franca przychodziła zawsze po cichu. Zwodząc i udając, że to nie ona. Kamuflując się pod osłoną zmęczenia. Czasem niewyspania, przepracowania, przeciągających się tygodniami. A potem nie chciała odejść przez wiele miesięcy…".

Depresja – tego pojęcia nikomu nie trzeba wyjaśniać. Każdy z nas ma w swoim otoczeniu osobę zmagającą się z tą podstępną chorobą lub sam jej doświadcza.
Dzisiaj chcę opowiedzieć Wam o Amandzie, której historię w znakomity, niezwykle emocjonalny sposób przedstawiła Natalia Raginia w swojej powieści „Ocalenie".

Amanda ma idealne życie. Świetna praca, mężczyzna kochający ją nad życie, przyjaciele. Patrząc z boku dostrzec można szczęśliwą, pełną życia kobietę. Nikt, jednak nie wie, że pod fasadą szczęścia, pod maską z wymalowanym uśmiechem Amanda toczy swój wewnętrzny bój. Walczy sama ze sobą, ze swoimi myślami, lękami i obawami. Coraz bardziej zagłębia się w mroczne zakamarki swojego umysłu kompletnie, zatracając rzeczywistość. Gubiąc się w tym, co tu i teraz, a tym, co jest tylko wytworem jej wyobraźni.

Czy jej nieme wołanie o pomoc zostanie zauważone? Czy Amandzie wystarczy sił by wyjść z mroku i podążyć ścieżką ocalenia?

Czytając tę książkę miałam czasami wrażenie, że autorka zagląda w moją głowę i spisuje wszystko to, co tam widzi. To była dla mnie niesamowicie trudna emocjonalnie podróż. Podróż, która wywołała wiele wspomnień zarówno tych dobrych, jak i tych, o których wolałabym nie pamiętać. Myślę, że nie tylko ja, ale również wielu z Was będzie w stanie w mniejszym lub większym stopniu utożsamić się z historią Amandy.

Ta książka pokazuje jak ogromny wpływ na psychikę człowieka ma dzieciństwo oraz relacje z rodzicami.
Od małej Amandy wymagano zbyt wiele. Krytykowano a rzadko, a w zasadzie nigdy nie chwalono. Szczędzono jej uczuć, przez co czuła się niekochana, niepotrzebna, samotna.
Amandzie odebrano dzieciństwo, zmuszając do tego by szybko dorosła. To na nią spadł obowiązek opieki nad młodszym rodzeństwem, kiedy tak naprawdę sama potrzebowała tej opieki. Te przeżycia głęboko zakorzeniły w niej lęk przed niepowodzeniem i strach przed skrzywdzeniem najbliższych. Kotłowanina myśli i niezrozumiałych dla niej wówczas emocji wywoływały wewnętrzny ból. Ból, który z biegiem lat przybierał na sile, doprowadzając ją niemal do obłędu. Pragnęła tylko jednego. Uwolnić się od niego. Przestać czuć…

Czasem przychodziły lepsze momenty. Chwile, w których przez pogrążoną w ciemności świadomość Amandy przebijało się światło. Wystarczył jednak jeden cios z zewnątrz by jej umysł ponownie pogrążył się w mroku.
Bardzo ważne było, że miała wokół siebie ludzi, którzy trwali przy niej nieustannie, nawet gdy próbowała ich odepchnąć. Miłość, którą jej okazywali poruszyła mnie dogłębnie.

Natalia Raginia prowadzi nas przez umysł człowieka zmagającego się z depresją. Pokazuje, jak głęboko się w nim zakorzenia i jak destrukcyjny ma na niego wpływ. Uświadamia, jak wiele lęków i bólu potrafi w sobie dusić i jak ważne jest by sobie uświadomić, że sami sobie z depresją nie poradzimy. By nie bać się poprosić o pomoc i ją przyjąć.

Dziękuję Natalia, że mogę być dumną patronką „Ocalenia". A Wy kochani pozwólcie Amandzie by opowiedziała wam swoją historię.

„… Ta podstępna franca przychodziła zawsze po cichu. Zwodząc i udając, że to nie ona. Kamuflując się pod osłoną zmęczenia. Czasem niewyspania, przepracowania, przeciągających się tygodniami. A potem nie chciała odejść przez wiele miesięcy…".

Depresja – tego pojęcia nikomu nie trzeba wyjaśniać. Każdy z nas ma w swoim otoczeniu osobę zmagającą się z tą podstępną chorobą lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od wydarzeń z pierwszej części minęło sześć lat. Ellie w końcu uporała się z przeszłością i śmiało zapatruje się w przyszłość u boku Christiana i z pewnym, małym, uroczym i niesamowicie rezolutnym aniołkiem imieniem Emily.
Jednak czy aby na pewno przeszłość to zamknięty temat? A co, jeśli postanowi o sobie przypomnieć?

To co podobało mi się najbardziej w tej książce to przemiana Ellie. Z rozkapryszonej, infantylnej i naiwnej dziewczyny przerodziła się w dojrzałą, racjonalnie myślącą i pewną siebie kobietę. To sprawiło, że zaufałam jej i szczerze polubiłam.

Zdecydowanie bardzo mocną stroną tej książki, zaraz obok porywającej fabuły, jest postać małej Emily, która kradnie serce od pierwszej chwili. Ta przeurocza i niewinna istotka sprawiła, że nie raz podczas lektury ściskało mi się gardło ze wzruszenia.

Nie miałam pojęcia, czego mogę się po tej książce spodziewać. Nie wiedziałam, w którą stronę autorka popchnie fabułę. Czytałam i zaciskałem kciuki, by historia zakończyła się happy endem, by nie spełniło się moje czarnowidztwo, bo to roztrzaskałoby mi serce w drobny mak.
To, jak się wszystko potoczyło i czy moje serce potrzebowało kleju pozostawię w tajemnicy, by nie odbierać wam przyjemności z czytania. Powiem, tylko że będziecie zaskoczeni.

Ta książka zdecydowanie warta jest polecenia, jednak aby zrozumieć całą historię musicie najpierw sięgnąć po „Until Death ".

Od wydarzeń z pierwszej części minęło sześć lat. Ellie w końcu uporała się z przeszłością i śmiało zapatruje się w przyszłość u boku Christiana i z pewnym, małym, uroczym i niesamowicie rezolutnym aniołkiem imieniem Emily.
Jednak czy aby na pewno przeszłość to zamknięty temat? A co, jeśli postanowi o sobie przypomnieć?

To co podobało mi się najbardziej w tej książce to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Until death" to książka, która niestety bardzo mnie rozczarowała, bo o ile pomysł na fabułę uważam za świetny to cała reszta mnie nie przekonała.

Powieść rozpoczyna się potężnym tąpnięciem, po którym idealne życie Ellie legnie w gruzach. Pewne dramatyczne wydarzenie sprawia, że dziewczyna przez długie miesiące walczy sama ze sobą, próbując wyleczyć rany, jakie ta jedna noc po sobie zostawiła. Kiedy jest już w końcu gotowa podnieść się z kolan i ruszyć dalej napotyka mur w postaci ojca. Ojca, któremu przez swoje decyzje mocno się naraziła. Z opresji wybawia ją Alessandro – nieznajomy Włoch, który zabiera ją do siebie, gdzie będzie zmuszona stoczyć kolejną walkę. Tym razem przeciwnikiem jest niezadowolona z całej sytuacji matka Alessandro oraz jego narzeczona…

Ellie to postać, która jak na swoje dwadzieścia jeden lat jest bardzo niedojrzała. Jej irracjonalne zachowanie i naiwność sprawiały, że miałam ochotę potrząsnąć nią by się w końcu ocknęła. Wiem, że przeszła koszmar i nie mam pojęcia jak sama poradziłabym sobie w takiej sytuacji, ale nie rozumiałam niektórych jej zachowań.
W Alessandro z kolei zabrakło mi stanowczości i tej aury niebezpieczeństwa, którą roztaczają wokół siebie książkowi gangsterzy.
Relacja między tą dwójką była niesamowicie dynamiczna, jak dla mnie za bardzo. Wydała mi się ona przez to mało autentyczna. Nie uwierzyłam w ich uczucia.

Końcówka książki wbiła mnie za to w fotel i powiem wam jedno, druga część serii to mistrzostwo świata, ale o tym w osobnym poście.

„Until death" to książka, która niestety bardzo mnie rozczarowała, bo o ile pomysł na fabułę uważam za świetny to cała reszta mnie nie przekonała.

Powieść rozpoczyna się potężnym tąpnięciem, po którym idealne życie Ellie legnie w gruzach. Pewne dramatyczne wydarzenie sprawia, że dziewczyna przez długie miesiące walczy sama ze sobą, próbując wyleczyć rany, jakie ta jedna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ośmieszył mnie publicznie. Zmiażdżył. A przecież ja nic mu nie zrobiłam. To on zrobił coś złego mnie i mojej siostrze. To on był winny i powinien cierpieć, nie ja. Ja wycierpiałam się już wystarczająco. W tym momencie dotarło do mnie z całą mocą, że chichot, który rozległ się wokół mnie to nie tylko śmiejący się ze mnie i drwiący współpracownicy, ale przede wszystkim okrutny los”.

Do książek Moniki Magoskiej-Suchar podchodzę z całkowitym spokojem, bo wiem, że mnie nie zawiedzie i z ogromną ciekawością, czym mnie tym razem zaskoczy.

Jeśli czytaliście i tak jak ja przepadliście dla serii „Symfonia zmysłów „Moniki, to i tym razem będziecie zachwyceni. W nowej serii „Neurochirurdzy” mamy bowiem do czynienia z podobnymi motywami, a mianowicie różnicą wieku, zakazaną miłością, relacją profesor – uczennica z tą różnicą, że zamiast do filharmonii autorka zabiera nas na salę operacyjną. Miłośnicy klimatów medycznych i romansu będę usatysfakcjonowani. 👌

Celia Harris wycierpiała w swoim życiu wiele, a winą za swój los obarcza Ralpha Wagnera, człowieka który postanowił zabawić się w boga i decydować, kto będzie żyć, a komu tę szansę odebrać. To on, bowiem odmówił leczenia eksperymentalnego chorej na glejaka siostrze Celii, skazując ją tym samym na śmierć. Celia ma, więc powód sądzić, że doktor jest w posiadaniu leku na raka tylko z jakiegoś powodu nie chce by ktokolwiek o nim wiedział. Pchana chęcią zemsty postanawia obnażyć tajemnice Wagnera. W tym celu Celia przystępuje do egzaminów na rezydenturę neurochirurgiczną, które pozwolą jej zbliżyć się do profesora. Nie wie jeszcze z, jak potężnym przeciwnikiem przyjedzie jej się zmierzyć…
🤎
Ależ to była ekscytująca lektura. Iskrzyło, że ho ho. 🙆
Już pierwsze spotkanie Celii i Ralpha było zapowiedzią intensywnej wręcz spalającej relacji.
🤎
Ralph to dupek, i to taki do kwadratu. Pewny siebie, chamski, megaloman nieliczący się z uczuciami innych. Trzęsą się przednim nie tylko studenci, ale też współpracownicy. Nieziemsko przystojny z awersją do kobiet, które toleruje jedynie do zaspakajania swoich potrzeb. Żadnej nie pozwolił się dotknąć, żadnej nigdy niczego nie obiecywał, żadna nie zagrzała w jego sercu ani myślach miejsca na dłużej. Do czasu, aż trafił na nią.
🤎
Celia to dziewczyna, która jako pierwsza nie bała się postawić człowiekowi, który ma zbyt wysokie mniemanie o sobie. Okej, bała się, ale była też mega zdeterminowana by mu nieco to jego ego przydeptać. Była prowokowana przez Wagnera, ale i ona umiała prowokować, i to skutecznie, zajmując coraz więcej jego myśli.
Jak zakończy się starcie wielkiego talentu i graniczącej z megalomanią pewności siebie z wybitną inteligencją i wolą walki?
To będzie widowiskowy spektakl. 😍
🤎
Z niecierpliwością wyczekuję już kontynuacji, a Was gorąco zachęcam do lektury.

„Ośmieszył mnie publicznie. Zmiażdżył. A przecież ja nic mu nie zrobiłam. To on zrobił coś złego mnie i mojej siostrze. To on był winny i powinien cierpieć, nie ja. Ja wycierpiałam się już wystarczająco. W tym momencie dotarło do mnie z całą mocą, że chichot, który rozległ się wokół mnie to nie tylko śmiejący się ze mnie i drwiący współpracownicy, ale przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ivy to młoda, ambitna dziewczyna, która oddała się całkowicie swojej pasji, jaką jest redagowanie powieści. Od zawsze uwielbiała książki i zabawę słowem, dlatego też zaraz po ukończeniu studiów podjęła pracę w Harris Publishing jednym z największych wydawnictw w Nowym Jorku. Natomiast każdą wolną chwilę poświęcała swoim przyjaciołom. Jeden z nich, Mathias okazał się być jej bratnią duszą. Ivy wie, że może mu się zwierzyć dosłownie ze wszystkiego i że zawsze może na niego liczyć. Przyjaciel nigdy by jej nie skrzywdził w odróżnieniu od jego starszego brata, któremu nieopatrznie oddała serce, które on z kolei brutalnie wyrwał jej z piersi, podeptał i wyrzucił do kosza. To bolało. Ivy wciąż nie może pogodzić się ze świadomością, że człowiek, którego pokochała zostawił ją w momencie, gdy najbardziej go potrzebowała.

Matthew Walker to jeden z założycieli W&L&C Media i człowiek uważany za najlepszego dziennikarza. Nic dziwnego, bo Matt jest bezkonkurencyjny w tym, co robi. Do każdego tematu podchodzi profesjonalnie, skrupulatnie go badając i zbierając wszystkie istotne informacje nawet te najpilniej strzeżone, a potem wystawia je na światło dzienne. Nienawidzi kłamstwa, dlatego w tej kwestii jest bezlitosny dla ludzi, którzy próbują udawać kogoś, kim nie są, którzy mówią jedno, a robią coś zupełnie innego. Taką osobą stała się dla niego Ivy Thomson, której jako jedynej udało się go złamać… Matthew Walkera, człowieka uchodzącego za niezniszczalnego…

Co wydarzyło się w życiu Ivy i Matta, co oddaliło ich od siebie? Co sprawiło, że zamiast miłości zrodziła się między nimi nienawiść?
🤎
„- Miłość powinna być nieskazitelna, czysta, pełna niewyczerpanej studni nadziei oraz wiary. To uczucie powinno uskrzydlać, a nie przybijać do ziemi. Powinno największego grzesznika wznieść wyżej, aby widział światełko, dzięki któremu będzie chciał żyć".
🤎
Karolina Wilczęga po raz kolejny zabrała mnie w fascynującą podróż po meandrach ludzkich myśli i pragnień. Pozwoliła zatopić się w historii, która dostarczyła mi nie tylko niezapomnianej rozrywki, ale również napełniła solidną dawką rozmaitych emocji.
🤎
Nie będę ukrywać, że najwięcej i najsilniejsze emocje wzbudził we mnie Matthew. To taki typ bohatera, który początkowo wywołuje same negatywne uczucia. Dopiero wraz z rozgrywającymi się wydarzeniami poznajemy go lepiej i odkrywamy, co kryje się za jego zachowaniem. Ale czy to go usprawiedliwia? Absolutnie nie i choć próbował w późniejszym czasie odkupić swoje winy to jednego nie jestem w stanie mu wybaczyć, a mianowicie tego, jak brutalnie gorzkimi słowami obrzucił Ivy. To był cios poniżej pasa. Słowa potrafią ranić mocniej niż czyny. Czy Ivy w takim razie będzie w stanie ponownie zaufać mężczyźnie i dać mu drugą szansę?
Współczułam Ivy z całego serca. Ewidentnie los postanowił sobie z niej zadrwić, jednak ona mimo wszystko nie poddawała się. Z dumnie uniesioną głową brała wszystko, czym ją raczył i próbowała w każdej sytuacji dostrzec jakieś pozytywy, i to na nich się skupiała. Miała kochającą mamę, wspaniałych przyjaciół i wymarzoną pracę. I choć to czego doświadczyła od Matthew nie przestawało boleć to wierzyła, że kiedyś w końcu zapomni… Ale czy Matt jej na to pozwoli?
🤎
W cudowny sposób przedstawiona w tej książce została przyjaźń Ivy i Mathiasa, jak również relacja rodzic – dziecko. Zarówno mama Ivy, jak i rodzice braci Walker, to ciepli ludzie, którzy są wielkim wsparciem dla swoich dzieci. Najważniejsze i najpiękniejsze zarazem jest to, gdy wiesz, że z każdym problemem masz, do kogo pójść, że jest ktoś, kto zawsze cię wysłucha i doradzi, kto będzie cię wspierał i motywował.
🤎
Kochani, gorąco polecam wam tę książkę i życzę tego by historia Ivy i Matta skradła również wasze serca.

Ivy to młoda, ambitna dziewczyna, która oddała się całkowicie swojej pasji, jaką jest redagowanie powieści. Od zawsze uwielbiała książki i zabawę słowem, dlatego też zaraz po ukończeniu studiów podjęła pracę w Harris Publishing jednym z największych wydawnictw w Nowym Jorku. Natomiast każdą wolną chwilę poświęcała swoim przyjaciołom. Jeden z nich, Mathias okazał się być jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„- A czy kiedykolwiek byłaś zakochana?…
– Czy kochałaś tak bardzo, że podejmowałaś decyzje, które ostatecznie okazały się największymi błędami twojego życia?…”.

Uczucia czasem sprawiają, że podejmujemy decyzje, które na chwilę obecną wydają nam się najlepsze jednak z perspektywy czasu niekoniecznie już takie są.
Najlepiej wie o tym Amaya Summers, która w chwili gdy dowiedziała się, że jest w ciąży zdecydowała się wyjechać do dużego miasta by tam samotnie wychować synka o istnieniu, którego jego ojciec nie miał pojęcia.

Postępująca choroba Eleonory, kobiety która Amayę wychowała zmusza dziewczynę do powrotu w rodzinne strony. Z synem, niewielkim bagażem i duszą na ramieniu przekracza tabliczkę z napisem Rutherford, nie mając bladego pojęcia jak przeżyje fakt, że Carter znowu będzie tak blisko.

Czy Amaya odważy się wyznać prawdę mężczyźnie, którego wciąż kocha? Świadomość, że zostanie przez Cartera znienawidzona przeraża ją, ale wie, że musi w końcu ten strach przełamać.

Dziewczyna przeżywa istny rollercoaster emocji, a my wraz z nią. Nie spodziewałam się, że historia Amayi i Cartera tak bardzo mnie poruszy.

Dagmara Jakubczak snuje opowieść o niespełnionej miłości, o drugiej szansie, o strachu przed odrzuceniem, o chorobie i stracie. Opowieść pełną żalu, bólu, ale również szczęściu, jakie po nim przychodzi. Pokazuje jak wielki wpływ na życie człowieka mają źle podjęte decyzje oraz że szczerość zawsze jest najlepsza.

„Poza zasięgiem" jest pięknie napisaną i niesamowicie angażującą książką. Autorka stworzyła wspaniałych bohaterów, którzy niemal natychmiast zyskują naszą sympatię. Być może decyzje Amayi wydawać wam się mogą złe, ale zanim ją osądzicie poznajcie ją. Wysłuchajcie, co ma do powiedzenia. Spróbujcie poczuć to, co ona czuła, będąc młodą, zakochaną i odrzuconą nastolatką w ciąży. Nie możemy być absolutnie pewni, jak my byśmy zachowali, będąc na jej miejscu.
Carter ujął mnie przede wszystkim swoją opiekuńczością zarówno względem Amayi i Jimmyego, jak i Eleonory. Nawet względem Kenny nie był obojętny i nie zostawił jej, w momencie gdy go potrzebowała, choć bardzo go skrzywdziła. Taki facet to złoto.
Ogromną sympatią obdarzyłam również babcię Eleonorę. To niesamowicie ciepła, rodzinna kobieta, która niczego innego nie pragnęła bardziej, jak szczęścia sowich bliskich. Mając świadomość, że jej czas na tym świecie kurczy się nieubłaganie próbuje przemówić jednemu i drugiemu do rozumu i uświadomić ich, że od zawsze się kochali. Próbowała dać do zrozumienia Amayi i Carterowi, że ich miejsce jest właśnie tu i obok siebie.
Czy zrozumieją to, zanim będzie za późno?

Cudowna historia, którą szczerze wam polecam. 👌

„- A czy kiedykolwiek byłaś zakochana?…
– Czy kochałaś tak bardzo, że podejmowałaś decyzje, które ostatecznie okazały się największymi błędami twojego życia?…”.

Uczucia czasem sprawiają, że podejmujemy decyzje, które na chwilę obecną wydają nam się najlepsze jednak z perspektywy czasu niekoniecznie już takie są.
Najlepiej wie o tym Amaya Summers, która w chwili gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat pełen nadprzyrodzonych istot: wampirów, wilkołaków, elfów, wróżek a wśród nich niczego nieświadoma Anna. Dziewczyna na pozór normalna. Ale Anna nosi w sobie pewną tajemnicę, o której sama jeszcze nie wie…
Jedno krótkie spotkanie, tam w autobusie, w drodze do przyjaciół. Jedno wydawać by się mogło niewinne spojrzenie. Ulotny dotyk. I los Anny już na zawsze został przypieczętowany.
Tej nocy Anna śniła o nim, o jego zwinnym dłoniach i gorących ustach. Słyszała jego szept. Czuła oddech. „To tylko sen"- powtarzała. Niesamowicie realistyczny, ale sen. Jednak czy aby na pewno?
Wkrótce Anna zmierzy się z rzeczywistością, która choć ukryta od zawsze ją otaczała. Dowie się rzeczy niepojętych. Odkryje prawdę o sobie i o Źródle.
Czy jest na to gotowa?

Sięgając po tę książkę miałam świadomość, do jakiego gatunku ona należy. Połączenie fantastyki z elementami dark romansu okazało się fascynujące. Była to bardzo przyjemna, pochłaniająca i pobudzająca wyobraźnię lektura. Już samo to, że przeczytałam tę książkę w jedno popołudnie o czymś świadczy.

Świat stworzony przez autorkę jest Niesamowicie ciekawy. Ukrywane przez wiedźmy za pomocą zaklęć Źródło nagle staje się obiektem pożądania każdej nadprzyrodzonej istotny, która dąży do władzy. Połączenie ze Źródłem daje bowiem potężną moc. Komu, jednak najbardziej będzie na niej zależało? Tego Wam nie zdradzę. Powiem, tylko że będzie się działo, bądźcie przygotowani. 😏

„Spragnieni" ze względu na liczne sceny miłosne, które nawet mnie momentami zawstydzały jest książką przeznaczoną zdecydowanie dla czytelników pełnoletnich. Pamiętajcie o tym przed sięgnięciem po ten tytuł.

Mnie historia Anny i Alexa wciągnęła na tyle mocno, że z pewnością sięgnę po kolejną część.
Polecam i emocjonującej lektury życzę

Świat pełen nadprzyrodzonych istot: wampirów, wilkołaków, elfów, wróżek a wśród nich niczego nieświadoma Anna. Dziewczyna na pozór normalna. Ale Anna nosi w sobie pewną tajemnicę, o której sama jeszcze nie wie…
Jedno krótkie spotkanie, tam w autobusie, w drodze do przyjaciół. Jedno wydawać by się mogło niewinne spojrzenie. Ulotny dotyk. I los Anny już na zawsze został...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kochani, jeśli czytaliście i spodobała wam się „Ariadna „to gwarantuję, że „Elektrą” będziecie zachwyceni.

Jest to historia trzech zupełnie różnych kobiet, które próbują stawić czoła kapryśnej woli bogów i zmienić swoje przeznaczenie. Wszystko to, co je spotyka rozgrywa się na tle jednej z największych starożytnych wojen – wojny trojańskiej.

Klitajmestra nie może pogodzić się ze śmiercią swego pierworodnego dziecka, które zginęło z rąk własnego ojca. Nienawiść do Agamemnona z dnia na dzień rozrasta się w kobiecie coraz bardziej. Modli się by mąż wrócił z wojny cały i zdrowy, bo tylko wówczas będzie miała szansę na pomszczenie córki.
Tymczasem Elektra, która przejrzała zamiary matki gorączkowo wyczekuje powrotu ukochanego ojca by go ostrzec.
Długoletnia wojna dobiega końca. Statki Agamemnona w końcu cumują do greckich portów. Na statku króla przybywa również Kassandra – branka, trojańska księżniczka i kapłanka Apolla, która potrafi przewidywać przyszłość…

Klitajmestra, Kassandra i Elektra to z perspektywy tych trzech kobiet poznajemy rozgrywające się w książce wydarzenia.

Klitajmestra – zrozpaczona po śmierci dziecka matka opętana obsesyjną wręcz żądzą zemsty. Elektra – jej druga córka, która zafascynowana ojcem nie dostrzega jego wad oraz Kassandra – trojańska księżniczka, wieszczka, której nikt nie wierzy.
W pewnym momencie wszystkie trzy stają na tej samej ścieżce i żadna z nich tak do końca nie wie dokąd ona prowadzi.

Czytało mi się tę książkę znakomicie. Jennifer Saint posiada bardzo lekkie i przyjemne w odbiorze pióro, a jej opowieści po prostu pochłania się całym sobą. Koniecznie wspomnieć warto o niesamowitym klimacie utrzymującym się przez całą książkę oraz tak umiejętnie skonstruowanej fabule, że trzyma w napięciu do samego końca.

Zarówno „Ariadna „jak i „Elektra” to wspaniale napisane retellingi znanych nam mitów, które przy okazji uświadamiają, ile kryje się w nich brutalności i nienawiści.

Gorąco polecam

Kochani, jeśli czytaliście i spodobała wam się „Ariadna „to gwarantuję, że „Elektrą” będziecie zachwyceni.

Jest to historia trzech zupełnie różnych kobiet, które próbują stawić czoła kapryśnej woli bogów i zmienić swoje przeznaczenie. Wszystko to, co je spotyka rozgrywa się na tle jednej z największych starożytnych wojen – wojny trojańskiej.

Klitajmestra nie może pogodzić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mia Sheridan jest jedną z moich ulubionych zagranicznych autorek. Lubię jej książki nie tylko za piękne i wciągające historie, ale też za to, że jak nikt inny potrafi przekazywać emocje oraz za bardzo złożone postacie o trudnej przeszłości i skomplikowanej psychice. Bohaterów, z którymi zżywasz się do tego stopnia, że czujesz ich ból i dzielisz radości. Takich, do których często wracasz myślami jeszcze długo po odłożeniu książki.
~
Mia Sheridan czaruje słowem pisanym. W jej książkach jest coś, co hipnotyzuje i uzależnia. Wchodzisz w jej historie całym sobą. Chłoniesz słowa, zapominając o upływającym czasie. Przepadasz.
Taka też była książka „Most of all you. Dotyk miłości"- zachwycająca.
Historia Ellie i Gabriela rozdarła mi serce, a potem skleiła je na nowo zupełnie tak samo jak na nowo posklejana została Lady Eloise z Żonkilowego Pola.
Mamy tu, bowiem opowieść o dwóch niesamowicie skrzywdzonych osobach, które by chronić się przed kolejnym ewentualnym zranieniem zbudowały wokół siebie mur nie do sforsowania.
Tak różni od siebie, a tak podobni…
Ellie, którą poznajemy początkowo jako Cristal – striptizerkę, do perfekcji opanowała zdolność wyłączania emocji, odcinania się od wszystkiego, co ją otacza. Trauma z dzieciństwa naznaczyła ją wieloma kompleksami i bardzo niską samooceną.
Gabriel jako dziecko został uprowadzony i przez sześć przetrzymywany w zimniej ciemniej i wilgotnej piwnicy. Cudem udało mu się uwolnić z tego koszmaru. Jednak czy aby na pewno? Głowę Gabriela często nawiedzają przerażające obrazy z tamtego miejsca, a to wszystko, czego doświadczył wywołało u niego strach przed dotykiem. Czy to się, kiedykolwiek zmieni? Gabriel bardzo by tego chciał, i to właśnie dlatego udał się do klubu ze striptizem. Miał nadzieję, że znajdzie tam dziewczynę, która pomoże mu przełamać strach, która oswoi go z dotykiem…
~
„Most of all you" to książka pokrzepiająca, dająca nadzieję na to, że każdą zranioną duszę da się naprawić. To poruszająca historia o akceptacji tego, co daje nam los, ale przede wszystkim o akceptacji samego siebie. Jest to powieść o przebaczaniu i uczuciu, które jest niczym latarnia wskazująca odpowiedni kierunek w ciemną, bezgwiezdną noc. To w końcu książka po odłożeniu, której będziesz zastanawiał się, czy ty też posiadasz swojego anioła stróża.
~
Polecam z całego serca

Mia Sheridan jest jedną z moich ulubionych zagranicznych autorek. Lubię jej książki nie tylko za piękne i wciągające historie, ale też za to, że jak nikt inny potrafi przekazywać emocje oraz za bardzo złożone postacie o trudnej przeszłości i skomplikowanej psychice. Bohaterów, z którymi zżywasz się do tego stopnia, że czujesz ich ból i dzielisz radości. Takich, do których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Otwierając „Jedyne marzenie” przeniosłam się do okolic Kowna i Warszawy z przełomu XIX i XX wieku. Do czasów niepewnych i niebezpiecznych ze względu na widmo wojny rosyjsko-japońskiej na tle, której autorka snuje opowieść o miłości, stracie i wyrzeczeniach. Małgorzata Garkowska odmalowuje za pomocą słów barwny obraz minionej epoki, pokazując niejako że choć od tamtych wydarzeń minęło przeszło sto lat i ludzie żyli wtedy zupełnie inaczej niż my teraz to ich marzenia i pragnienia były takie same jak nasze.

Główną bohaterką tej opowieści jest Tatiana Wasilliewna Makarowa córka zamożnego ziemianina. Towarzyszymy Tani niemal od kołyski. Obserwujemy jak dorasta i jak kształtuje się jej charakter. Jako że była najmłodszym dzieckiem państwa Makarowów i ich jedyną córką, była rozpieszczana zarówno przez rodziców jak i braci, przez co pozwalano jej na więcej swobody. Tak na przykład mogła bawić się z dziećmi zarządcy folwarku oraz synem kowala z pobliskiej wsi. To z nimi Tatiana przeżyła pierwsze młodzieńcze rozterki i poczuła słodko – gorzki smak pierwszej miłości. Kiedy jej romans z Adamem wyszedł na jaw, a ojciec zwolnił Rogackiego i zakazał mu zbliżać się do swojej córki Tatiana miała wrażenie, że cały jej świat się zawalił. Wtedy myślała, że już nigdy nikogo nie pokocha tak jak Adama. Myślała, że to była jedna jedyna miłość na całe życie.
Kiedy Tatiana poznaje Pawła Orłowskiego jest zaskoczona swoją reakcją. Zastanawia się, czy możliwe jest kochać jednego mężczyznę, a pożądać drugiego. Im częściej jednak myślała o przystojnym kadecie ze szkoły wojskowej w Wilnie, tym bardziej zamazany stawał się obraz Adama, a uczucie które do niego żywiła coraz bledsze. Paweł, jednak pozostawał całkowicie obojętny wobec siostry swojego przyjaciela co dziewczynę niesamowicie irytowało.
Wydarzenia, jakie miały później miejsce całkowicie zmieniły życie Tatiany i całej jej rodziny…

Nie spodziewałam się, że historia krnąbrnej Rosjanki wciągnie mnie aż tak bardzo. Być może to właśnie ten jej buntowniczy, niedający się okiełznać charakter ujął mnie najbardziej, a może to niesamowity klimat minionej epoki, jaki udało się autorce stworzyć nie pozwolił mi na rozstanie z książką, choćby na moment póki nie dotarłam do ostatniej kropki.

Za co polubiłam Tatianę? Za to, że nie dawała się upchnąć w przyjęte ramy społeczne. Była indywidualistką niebojącą się sięgać po to czego pragnęła. Wychodziła z założenia, że szczęściu trzeba czasem pomóc, a to z kolei sprawiło, że w końcu miała ukochanego mężczyznę u swego boku. Ale czy aby na pewno tak było? Czy związek Tani i Paszki można nazwać szczęśliwym?
Postępowanie Pawła było dla mnie trudne do zaakceptowania, przez co nie potrafiłam wykrzesać za grosz sympatii dla niego. Nie był do końca szczery wobec żony, choć ta się wiele domyślała i akceptowała wszystko w imię miłości. W pewnym momencie sama nie wiedziałam, czy podziwiać ją za jej poświęcenie dla tego związku, czy potrząsnąć nią by się opamiętała. Zrozumiałam jednak, że Tatiana kochała mocno i bezgranicznie, a taka miłość warta jest każdego poświęcenia.
Tatiana to niezwykle barwna postać i przyjemnie było obserwować jak dojrzewa i odważnie sięga po swoje jedyne marzenie.

Jestem zauroczona tą historią. Polecam serdecznie.

Otwierając „Jedyne marzenie” przeniosłam się do okolic Kowna i Warszawy z przełomu XIX i XX wieku. Do czasów niepewnych i niebezpiecznych ze względu na widmo wojny rosyjsko-japońskiej na tle, której autorka snuje opowieść o miłości, stracie i wyrzeczeniach. Małgorzata Garkowska odmalowuje za pomocą słów barwny obraz minionej epoki, pokazując niejako że choć od tamtych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj opowiem wam króciutko o książce, jaką ostatnio przesłuchałam w audiobooku, a w zasadzie połowę przesłuchałam, a połowę przeczytałam, bo tak mnie ona wciągnęła, że nie chciałam by mi cokolwiek umknęło. Mowa o debiucie literackim Bartłomieja Kowalińskiego „W zmowie z mordercą".

Książka opowiada o dziennikarzu śledczym Pawle Wolskim, który podczas pisania artykułu o zbrodni sprzed lat odkrywa wiele nieścisłości oraz wątków pominiętych przez policję. Sprawa dotyczyła brutalnie zamordowanej jedenastoletniej dziewczynki. Policji dosyć szybko udało się wytypować głównego podejrzanego. Niestety umknął on przed wymiarem sprawiedliwości, popełniając samobójstwo. Sprawę zamknięto, a śledztwo umorzono… Do dziś motyw mordercy jest niejasny, co intryguje Pawła do tego stopnia, że postanawia pogrzebać w dowodach i zeznaniach świadków. Czuje, że prawda wciąż nie została odkryta…

Jak już pisałam na wstępie wciągnęła mnie ta książka całkowicie. Przez kilka godzin żyłam wyłącznie tą sprawą. Autor bardzo sprytnie poprowadził fabułę, tak że praktycznie niemożliwym było odgadnięcie rozwiązania tej zagadki. A przynajmniej mnie się to nie udało, a zakończenie bardzo mocno zaskoczyło.
Spodobała mi się postać Pawła. To naprawdę dobry, empatyczny człowiek i dziennikarz z powołania, grzebiący w temacie do tej pory, aż wszystkie puzzle trafią na właściwe miejsce. Uparty, ale też konsekwentny w swoich działaniach. Niesamowicie inteligentny. Jego logika i umiejętność dedukcji nie raz zaskoczyły zakopiańskich policjantów. Paweł, bowiem kieruję się nie tylko posiadanymi faktami, ale pozwala również dojść do głosu swojej intuicji.
Fajnie było przeczytać książkę, w której śledztwo prowadzi nie policja a dziennikarz. Miła odmiana.

Wspaniale mi się czytało „W zmowie z mordercą" i cieszę się, że mam pod ręką kolejne części. 😏 Polecam

Dzisiaj opowiem wam króciutko o książce, jaką ostatnio przesłuchałam w audiobooku, a w zasadzie połowę przesłuchałam, a połowę przeczytałam, bo tak mnie ona wciągnęła, że nie chciałam by mi cokolwiek umknęło. Mowa o debiucie literackim Bartłomieja Kowalińskiego „W zmowie z mordercą".

Książka opowiada o dziennikarzu śledczym Pawle Wolskim, który podczas pisania artykułu o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zakopane przyzwyczajone jest do nagłych silnych wiatrów, jednak wał czerwonych niczym krew chmur, które zbierają się nad wierzchołkami gór zwiastuje halny, jakiego jeszcze świat nie widział. Niszczycielską, nieujarzmioną potęgę łamiąca drzewa, zrywająca dachy i siejącą spustoszenie w ludzkiej psychice. Wiatr, który wyciąga z ludzi ich najgorsze cechy i wywołuje najmroczniejsze myśli, doprowadzając ich na skraj szaleństwa.
„Migreny, stany lękowe, bezsenność, nasilona agresja, pogłębiona depresja, wszystko to uderzało w ludzi wraz z halnym i zatruwało im życie przez kilka wietrznych dni…".
Gniewu halnego doświadczają między innymi goście Pensjonatu pod Smrekami: skłócone małżeństwo z Warszawy i żerujący na ludzkiej naiwności biznesmen, Kordian. Dotkliwie odczuwają go również Jerzy, policjant szukający wytchnienia po traumatycznych wydarzeniach, góralka Jadwiga, żyjąca w ciągłym strachu przed mężem katem oraz ratowniczka Julia, która pracuje ponad siły kosztem własnego związku.
W tym całym szaleństwie jest jeszcze On, Lolek. Osobliwy staruszek, bezdomny, który w czasie halnego przywdziewa swój cylinder, staje na mostku i nasłuchuje, co ma mu do powiedzenia wiatr. Lolek w tym czasie przestaje mówić, a jedyne słowa, jakie przez niego przepływają to przepowiednie. Zupełnie, tak jakby halny przemawiał jego ustami…
🏔️🌬️
To była niesamowicie intensywna i wciągająca lektura, momentami wywołująca dreszcze przerażenia na karku. Kiedy tylko zaczęłam czytać, dosłownie już po kilku stronach, miałam pewność, że będzie to książka inna, niż wszystkie, jakie do tej pory czytałam. Wiedziałam już, że żadna siła mnie od niej nie odciągnie. I tak też było! Nie rozstawałam się z nią dwa dni, a kolejne dwa dochodziłam do siebie po tym, co się tu na koniec zadziało.
🏔️🌬️
„Gniew halnego" to oryginalna fabuła i niepowtarzalny klimat, dla których przepadłam. Z zaangażowaniem śledziłam losy bohaterów, którzy wywoływali we mnie przeróżne emocje. Autorka porusza w tej książce szalenie trudne tematy, jak, chociażby samobójstwa, przemoc w rodzinie, alkoholizm, choroby psychiczne, czy też gwałt. Niektóre opisywane tu sytuacje, sprawiały, że aż serce się ściskało, a w gardle rosła trudna do przełknięcia gula. 🥺
Maria Gąsienica – Zawadzka w znakomity sposób oddała naturę i charakter halnego robiąc z niego niejako bohatera tej powieści. Bohatera, który stał się sędzią i katem…

Polecam

Zakopane przyzwyczajone jest do nagłych silnych wiatrów, jednak wał czerwonych niczym krew chmur, które zbierają się nad wierzchołkami gór zwiastuje halny, jakiego jeszcze świat nie widział. Niszczycielską, nieujarzmioną potęgę łamiąca drzewa, zrywająca dachy i siejącą spustoszenie w ludzkiej psychice. Wiatr, który wyciąga z ludzi ich najgorsze cechy i wywołuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„- Jesteś moim cudem. Zjawiskiem nadprzyrodzonym w tym nadprzyrodzonym świecie bez wyjścia”.

Co byście zrobiły, gdybyście nakryły swojego męża na zdradzie? Bianca, znalazłszy się w takiej sytuacji pragnęła tylko uciec. Nieważne, gdzie, byle jak najdalej. Potrzebowała spokoju i czasu by przetrawić to, co się stało i podjąć dalsze kroki. Z pomocą przychodzi przyjaciółka. Madison namawia Biance by ta przyjechała do niej na Alaskę. I tak też postanawia zrobić. Niewiele, myśląc, wciąż roztrzęsiona wsiada w auto i rusza w drogę. Niestety w pewnym momencie traci kontrolę nad pojazdem i uderza w drzewo. Gdy odzyskuje przytomność otacza ją las i śnieg co ją zaskakuje, ale nie to jest teraz ważne. Najważniejsze jest by poszukać pomocy. Z duszą na ramieniu rusza przez las, jednak nie uchodzi daleko, gdyż zostaje zaatakowana przez niedźwiedzia…
Tym razem budzi się w komnacie zamku. Wokół niej zaczynają dziać się różne dziwne rzeczy, a jej tajemniczy wybawca przeraża ją i fascynuje jednocześnie.
Kim jest Theodor? Jak Bianca znalazła się w zamku i jak się z niego wydostać? Dlaczego nocą słyszy krzyki i wołanie o pomoc dochodzące ze ścian?

„Koniec zawsze jest początkiem, nigdy o tym nie zapominaj. Zarówno tutaj, w naszym świecie, jak i w tamtym, do którego chcą cię zawrócić".

Przez pierwszą część książki razem z Bianca próbowałam zrozumieć co się tu dzieje. Czy to jawa, czy sen? Życie, czy śmierć. Autorka niesamowicie mnie zaskoczyła, a ta książka bez dwóch zdań staje się moim ulubieńcem wśród książek Moniki.
Mamy tu romans, a i owszem, ale nie taki oczywisty, jakby się mogło początkowo wydawać. Niespotykanych barw nadaje tej powieści wątek paranormalny, a tym samym elementy wywołujące niepokój i może odrobinę strachu. Dzieje się tu naprawdę dużo. Historia ta osnuta jest gęstą mgła tajemniczości. Sprawiedliwości musi stać się zadość, a niedokończone sprawy muszą zostać rozstrzygnięte.
❄️🔥
Ten, kto zna twórczość Moniki Magoskiej-Suchar ten wie, że nie mogło zabraknąć tu gorących scen łóżkowych, ale i tu autorka mnie zaskoczyła. Co się tu zadziało moi kochani. 🙆 Tego nie znajdziecie w żadnej innej książce. Ci, co czytali z pewnością przytakną mi, że scena w hotelu pobudza wyobraźnię do maksimum.
❄️🔥
Jeśli chodzi o bohaterów, to i tu nie mam się do czego przyczepić. Bianca wykazała się niemałą odwagą. Jest to mądra kobiet, która bardzo szybko łączy kropki. Fakt, że została zdradzona na nowo obudził w niej głęboko skrywane kompleksy i myślę, że może to ona jest winna tego, że jej mężczyzna szukał pocieszenia w rękach innej kobiety. Nie Bianco! To nie twoja wina!
Dopiero Theodor pomógł jej wyzbyć się wszelkich kompleksów oraz wyrzutów sumienia i pokazał jak to jest być kochaną tak szczerze i bezinteresownie. Jak już jesteśmy przy Theodorze Mercerze… uch… tu dopiero moja wyobraźnia szalała.
❄️🔥
No co ja wam mogę jeszcze powiedzieć. Czytajcie, bo naprawdę warto 🙌.

„- Jesteś moim cudem. Zjawiskiem nadprzyrodzonym w tym nadprzyrodzonym świecie bez wyjścia”.

Co byście zrobiły, gdybyście nakryły swojego męża na zdradzie? Bianca, znalazłszy się w takiej sytuacji pragnęła tylko uciec. Nieważne, gdzie, byle jak najdalej. Potrzebowała spokoju i czasu by przetrawić to, co się stało i podjąć dalsze kroki. Z pomocą przychodzi przyjaciółka....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Faces of Revenge Magdalena Jachnik, Ewelina Kwiatek
Ocena 8,2
Faces of Revenge Magdalena Jachnik, ...

Na półkach:

Na kontynuację „Shades od Revenge" przyszło nam trochę poczekać, ale cierpliwość się opłaciła. Autorki powróciły bowiem z drugą częścią serii, która w moim odczuciu jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Widać, że autorki od początku do końca wiedziały, jak ta historia ma wyglądać. Każdy wątek, każda postać dopracowane są w najdrobniejszych szczegółach, tak by dopuścić gusta najbardziej wymagających czytelników.
🏍️
Po tym, jak członkowie klubów Outlaw Runners i Dark Knights zawarli sojusz mogą cieszyć się względnym spokojem.

Michael i Chloe bardzo długo żyli w nieświadomości, czym tak naprawdę zajmuje się ich ojciec. Szokująca prawda uderzyła w rodzeństwo w dniu osiemnastych urodzin Michaela, kiedy to zabrany został do klubu motocyklowego w celu szkolenia na przyszłego prezesa. Chłopak stracił kontakt z matką i siostrą. Musiał też odciąć się całkowicie od dotychczasowego życia…
Po śmierci ojca Michael skupił się na odnalezieniu jego mordercy i wymierzeniu kary. Mijały lata, a dawne, nastoletnie życie Michaela wydawało się już tylko ledwo widoczną mgiełką, coraz bledszym wspomnieniem. Do czasu, gdy przeszłość stanęła w progu jego domu…

Do czego zdolna jest skrzywdzona kobieta?

Rachel nie zapomniała bólu, jaki trawił jej duszę po tym, jak Michael zniknął bez słowa. Z czasem ból ten przerodził się w złość, a teraz jedyne, czego dziewczyna pragnie to zemsta. Jej ponowne pojawienie się w życiu Michaela nie jest, więc przypadkowe. Rachel ma plan, który zamierza za wszelką cenę zrealizować. Jednak czy wystarczy jej na to siły? Czy zderzenie ze wspomnieniami i uczuciami, które jak się okaże nie zniknęły, a jedynie były uśpione pozwolą Rachel na upragnioną zemstę?

Pojawienie się Rachel zbiega się w czasie z serią niepokojących incydentów, które uderzają w oba zaprzyjaźnione kluby. Kto stanowi dla nich realne zagrożenie? Z której strony nadciągnie kolejny cios? Czy bracia będą w stanie ochronić siebie nawzajem przed niebezpieczeństwem?
🏍️
Dopiero gdy wzięłam do ręki „Faces of Revenge" uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi tych bohaterów i jak bardzo tęskniłam za klimatem MC.
Jest to zamknięte społeczeństwo, kierujące się swoimi własnymi zasadami, ale łączy ich tak silna więź, że jedno za drugim gotowe jest wskoczyć w ogień. Są przykładem na to, że aby tworzyć rodzinę niepotrzebne są więzy krwi, bo rodzina to ludzie, którym ufasz i którzy są przy tobie zawsze, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdziesz.
🏍️
Pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobiła na mnie pierwsza część serii Cleveland MC i nie zawiodłam się również tym razem. Autorki po raz kolejny sprawiły, że książka wręcz przykleiła mi się do rąk i nie było szans by odłożyć ją, nie poznawszy uprzednio zakończenia tej historii. I błagam, drogie autorki, piszecie dalej, bo wasza współpraca daje niezwykłe efekty, sprawiając nam czytelnikom niesamowitą przyjemność.

Na kontynuację „Shades od Revenge" przyszło nam trochę poczekać, ale cierpliwość się opłaciła. Autorki powróciły bowiem z drugą częścią serii, która w moim odczuciu jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Widać, że autorki od początku do końca wiedziały, jak ta historia ma wyglądać. Każdy wątek, każda postać dopracowane są w najdrobniejszych szczegółach, tak by dopuścić gusta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Bal wszystkich nieświętych” to komedia kryminalna, która sprawiła, że uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy. Lekka, przyjemna lektura do przeczytania na raz. Zadziwiające, że jest to trzydziesta pierwsza książka Alka Rogozińskiego, a moje dopiero pierwsze spotkanie z jego twórczością. Jakoś do tej pory nie było mam po drodze. Wierzę jednak, że teraz częściej będziemy na siebie wpadać.

„Bal wszystkich nieświętych"- już sam tytuł intryguje. Do tego dochodzi zamek na Mazurach skrywający pewną tajemnicę, cała plejada różnorodnych bohaterów oraz trup i dochodzenie, kto i dlaczego, a podejrzanych jest zadziwiająco dużo. Pewne jest jedynie to, że nie mógł to być nikt z zewnątrz, a morderca jest wśród gości.

Najbardziej wyróżniającą się postacią bez wątpienia jest Eugenia Krasucka. Ekscentryczna babcia bawiła mnie swoimi tekstami, ale był moment, w którym miałam ochotę nią potrząsnąć. Czasem warto ugryźć się w język, co niestety nie leży w naturze Eugenii. Zadziwiające jest jednak to jak uważną jest kobietą. Nic nie umknie jej uwadze.

Jeśli obawiacie się zbyt dużej ilości bohaterów i tego, że nie zapamiętacie ich wszystkich, nie panikujcie, autor na początku książki umieścił ściągawkę. 😉

Zagadka nie jest łatwa do rozwiązania. A choć każdy miał motyw, to i tak mordercą okazał się ktoś, kogo w ogóle nie brałam pod uwagę. 🙈

Jesteście ciekawi, kto zabił i jakim motywem się kierował? I co wspólnego z całą zagadką ma przedmiot widniejący na okładce książki? Zachęcam do lektury.

„Bal wszystkich nieświętych” to komedia kryminalna, która sprawiła, że uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy. Lekka, przyjemna lektura do przeczytania na raz. Zadziwiające, że jest to trzydziesta pierwsza książka Alka Rogozińskiego, a moje dopiero pierwsze spotkanie z jego twórczością. Jakoś do tej pory nie było mam po drodze. Wierzę jednak, że teraz częściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się nie zauważyć, że coraz więcej Korei w Polsce. Rozejrzyjcie się i sami powiedzcie: Czy z drogeryjnych półek nie zerkają na was koreańskie kosmetyki w pięknych, kolorowych opakowaniach? Albo, czy na liście netfliksowskich seriali nie zauważyliście koreańskich dram lub przeglądając You Tube nie trafiliście, choć raz na teledysk k-popowego zespołu? A skrolując TikToka nie zatrzymaliście się przy filmiku, na którym ktoś przyrządza kimchi?
Jeśli wasza odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi nie, to chyba żyjecie pod kamieniem 🙈.
🇰🇷
Muszę przyznać z ręką na sercu, że choć zauważyłam te wszystkie otaczające mnie rzeczy, ba, od pewnego czasu morduję członków swojej rodziny k-popowymi kawałkami, które oczywiście muszą usłyszeć nawet sąsiedzi mieszkający kilka domów dalej 🙈 a co, niech też pobujają się w rytm przebojów BTS, czy Blackpink, to tak naprawdę niewiele wiem o tym kraju, o jego kulturze i historii.
Dlatego też jestem wdzięczna Ewie, że zdecydowała się na napisanie książki „K-shock. Korea inaczej" by potem takie laiki jak ja mogły zgłębić temat, nie czując się przy tym, jak na lekcji historii, czy mając uczucie, jakby studiowali encyklopedię.
Co to to nie!
Musicie wiedzieć, że Ewa przekazuje nam bardzo dużo informacji o Korei, ale robi to w taki sposób, że macie wrażenie, jakbyście słuchali przyjaciółki, która właśnie stamtąd wróciła i z entuzjazmem opowiada wam, co widziała i czego doświadczyła, zdradzając przy tym wiele ciekawostek, które dodają tym opowieściom dodatkowego smaczku. A wy z otwartymi ustami i nie oszukujmy się, z niemałą zazdrością słuchacie jej i chłoniecie te wszystkie informacje jak gąbka wodę.
Jestem pewna, że z równym zaangażowaniem książkę będą czytać zarówno ci, którzy interesują się Koreą, jak i ci, którzy nie czuli do tej pory potrzeby jej poznawania.
🇰🇷
Przyjemny, lekki styl pisarski autorki, i to w jak zabawny czasem sposób opowiada o Korei, wplatając w tekst również swoje osobiste doświadczenia sprawia, że tę książkę czyta się błyskawicznie. Ale, ale muszę przyznać, że przy niektórych rozdziałach siedziałam nieco dłużej i bynajmniej nie dlatego, że były trudniejsze do przyswojenia. Już tłumaczę dlaczego. Autorka, bardzo często podrzuca nam „polecajki", czy to filmowe, czy książkowe, czy też muzyczne, oznaczając je odpowiednim symbolem (telewizor, książka, nutka). Jak się możecie domyślić najdłużej zajęło mi przeczytanie rozdziału „K-pop – muzyczny przepis na sukces”. Przecież musiałam przesłuchać wszystkie polecajki od autorki 😏, a że ta muzyka wciąga jak orzeszki, to potem był kolejny kawałek i kolejny… 🙈
🇰🇷
Ta książka okazała się dla mnie skarbnicą wiedzy. Dowiedziałam się z niej nie tylko co jedzą, piją, czy jak spędzają czas Koreańczycy, ale dostałam również zawartą w pigułce wiedzę o realiach, jakie tam panują oraz o historii kraju, która nie była usłana różami.
Co wam mogę jeszcze powiedzieć? Miałam niesamowitą frajdę z czytania koreańskich słów, których jest tu sporo. Podoba mi się brzmienie tego języka, ale jego nauka wydaje się niesamowicie trudna. To już wyższa szkoła jazdy 🙈.
🇰🇷
Gorąco polecam Wam tę książkę, a Ewie dziękuję przeogromnie, że dała mi szansę jej przeczytania. Potrzebowałam tej książki 🫰🫰.

Nie da się nie zauważyć, że coraz więcej Korei w Polsce. Rozejrzyjcie się i sami powiedzcie: Czy z drogeryjnych półek nie zerkają na was koreańskie kosmetyki w pięknych, kolorowych opakowaniach? Albo, czy na liście netfliksowskich seriali nie zauważyliście koreańskich dram lub przeglądając You Tube nie trafiliście, choć raz na teledysk k-popowego zespołu? A skrolując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No i stało się… Trafiłam na książkę jednej z moich ulubionych autorek, która mi się nie spodobała. Serce mi krwawi, ale w moim odczuciu jest to najsłabsza książka Kariny albo to ja już jestem za stara na młodzieżówki 🙈.

Zacznijmy od tego, że „Burn me" jest książką schematyczną i bardzo przewidywalną. Mamy nastolatkę, która po rozwodzie rodziców przeprowadza się z matką no innego miasta. Wiecie, nowy dom, nowa szkoła, no i rzecz jasna nowi znajomi. Ava już pierwszego dnia, w drodze do szkoły o mały włos nie wypada pod koła samochodu chłopaka, który nie robi na niej dobrego wrażenia. Krótka wymiana zdań i każde idzie w swoją stronę. Szybko okazuje się jednak, że chłopak z samochodu to brat jej nowej koleżanki, która swoją drogą wydaje się jedyną życzliwą osobą w szkole. Takim to oto sposobem Ava i Will będą wpadać na siebie częściej…

Bardzo dużo niewiadomych jest w tej książce. Skończyłam ją czytać, a w głowie pozostało wiele pytań, na które nie dostałam odpowiedzi. Najbardziej ciekawiła mnie przeszłość Williama, bo owszem dostajemy strzępki informacji o tragedii, jaka wydarzyła się w jego życiu, ale jego relacja z rodzicami i przybraną siostrą jest niejasna. Nie wiemy też, czym tak naprawdę zajmuje się chłopak poza tym, że jest to nielegalne zajęcie.
Z drugiej strony mamy Avę i jej mamę. Dziewczyna uważa rodzicielkę za zło wcielone, ale tak na dobrą sprawę wiemy tylko tyle, ile sama Ava nam powiedziała, że szlabany, że ograniczenia, że brak zainteresowania, kłótnie, no i gwóźdź do trumny, czyli ślub matki z nowym facetem. Podczas gdy poza jedną sytuacją, w której matka zabrała młodej telefon nie czuć było by ją jakoś szczególnie mocno kontrolowała czy ograniczała. Był moment, w którym dziewczyna wyprowadziła matkę z równowagi do tego stopnia, że ta w przypływie złości zareagowała w najgorszy możliwy sposób.

Ja rozumiem doskonale, że mamy tu do czynienia z nastolatkami, które być może znajdują się akurat w okresie buntu, ale ich zachowanie, a w szczególności Avy było tak dziecinne, że zastanawiałam się, ile ona właściwie ma lat. Sytuacja, która totalnie mnie rozwaliła to próba wymuszenia na Williamie by zabrał ją ze sobą w miejsce, do którego się aktualnie wybierał. Na prośbę, żeby została w domu odwaliła przed nim scenę godną trzylatki, której mama odmówiła kupna lizaka…

„Burn me" to historia nastolatków, którzy próbują na swój sposób poradzić sobie z kumulującymi się w nich emocjami. Ich decyzje często są nieprzemyślane, spontaniczne. I choć popełniają wiele błędów to tylko w ten sposób mogą nauczyć się prawdziwego życia. Życia, które nie zawsze będzie kolorowe. Życia, które jeszcze nie raz pokaże jak bolesny potrafi być upadek. I tylko od nich zależy, czy będą mieli siłę po raz kolejny pozbierać się i pójść dalej.

No i stało się… Trafiłam na książkę jednej z moich ulubionych autorek, która mi się nie spodobała. Serce mi krwawi, ale w moim odczuciu jest to najsłabsza książka Kariny albo to ja już jestem za stara na młodzieżówki 🙈.

Zacznijmy od tego, że „Burn me" jest książką schematyczną i bardzo przewidywalną. Mamy nastolatkę, która po rozwodzie rodziców przeprowadza się z matką no...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mili z dnia na dzień traci pracę opiekunki, co stanowi dla niej ogromny problem, bo absolutnie nie może w tej chwili pozwolić sobie na przestój w zarobkach. Musi jak najszybciej znaleźć sobie inne zajęcie. Jak z nieba spada jej oferta pracy u multimilionera Duglasa Garricka. Mili ma przejąć obowiązki pomocy domowej w ogromnym, luksusowym penthousie państwa Garricków. Ma tylko jeden zakaz – pod żadnym pozorem nie może przekraczać drzwi sypialni, w którym przebywa obłożnie chora żona pracodawcy. I choć wydaje się jej to co najmniej dziwne nie zamierza łamać zakazu do czasu, aż podczas segregacji ubrań do prania dostrzega na jednej z nocnych koszul plamy krwi… Teraz ma już pewność, że pani Garrick dzieje się krzywda, a ona musi zrobić wszystko by jej pomóc.

Jak daleko posunie się Mili by ochronić obcą kobietę i czy jej własny sekret nadal jest bezpieczny?

Co się tu zadziało!? 🙆
Książka od pierwszych rozdziałów wprowadza czytelnika w klimat tajemniczości, pewnego niepokoju. Czujemy, że tu dzieje się coś niedobrego, coś bardzo złego i tylko czekamy, kiedy to zło się rozleje. A kiedy to następuje jesteśmy zdumieni, jaką formę przybrało, czyją twarz nosi.
Przyznaję, że autorce udało się mnie zaskoczyć, i to kilkakrotnie. Czytałam tę książkę z wielkim zaangażowaniem. Być może bohaterowie są lekko przerysowani, a niektóre wątki i sytuacje nie do końca wyjaśnione i mało realne jak, chociażby choroba Wendy, o której tak naprawdę nie wiemy nic poza tym, że jest albo uderzające podobieństwo Douglasa i Russella. Nie zmienia to jednak faktu, że czytało mi się tę książkę fantastycznie. I nawet gdy musiałam oderwać się na chwilę od lektury fizycznie, to myślami wciąż tkwiłam w penthousie Garricków.
Polecam

Mili z dnia na dzień traci pracę opiekunki, co stanowi dla niej ogromny problem, bo absolutnie nie może w tej chwili pozwolić sobie na przestój w zarobkach. Musi jak najszybciej znaleźć sobie inne zajęcie. Jak z nieba spada jej oferta pracy u multimilionera Duglasa Garricka. Mili ma przejąć obowiązki pomocy domowej w ogromnym, luksusowym penthousie państwa Garricków. Ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„- Są dwa typy ludzi, Remi. Na tej planecie mieszka kilka miliardów osób. Ale istnieje ogromna różnica między kimś a kimkolwiek. Od chwili, gdy się poznaliśmy, wiedziałem, że moja piękna, szalona kobieta zdecydowanie jest kimś. A jeśli myślisz, że też jestem kimś to tak, to dokładnie takie proste”.

Aly Martinez to jedna z tych autorek, do których twórczości mam ogromną słabość. Rozkochała mnie w swoich książkach i z każdą kolejną książką ta miłość rośnie 🤗.

Tragedia, która wydarzyła się podczas powrotu Bowena i jego narzeczonej do domu z brutalną siłą wyszarpała mu serce, skazując na wieczny ból. Samolot, którym lecieli rozbił się. Przeżyła tylko garstka ludzi. Niestety jego ukochana nie miała tego szczęścia by znaleźć się wśród ocalałych. I choć dni mijały to dla Bowena pamięć o Sally wciąż była żywa, a ból, jaki wywoływały wspomnienia nie do zniesienia…
Na rozprawie o odszkodowanie ofiarom katastrofy Bowen spotyka Remi, która przywodzi mu na myśli promyk słońca, przebijający się przez otaczające go gęste, czarne chmury. Piękna i niesamowicie energiczna kobieta sprawia, że mięsień w jego piersi, który umarł wraz z Sally zaczyna nieznacznie drgać…

„Różnica między kimś a kimkolwiek" była niesamowicie emocjonalną dla mnie książką i myślę, że każda romantyczna dusza, odkrywając tę historię również poczuje ten ból, smutek i bezsilność, wypływające spomiędzy stron powieści. Ale takie już książki Aly Martinez są i za to je uwielbiam.

Totalnie rozwaliło mnie zakończenie. To co się tam zadziało było nagłe i zaskakujące. Byłam w całkowitym szoku… Tak bardzo chciałabym powiedzieć wam o co chodzi, ale nie mogę. Musicie odkryć to sami. Polecam

„- Są dwa typy ludzi, Remi. Na tej planecie mieszka kilka miliardów osób. Ale istnieje ogromna różnica między kimś a kimkolwiek. Od chwili, gdy się poznaliśmy, wiedziałem, że moja piękna, szalona kobieta zdecydowanie jest kimś. A jeśli myślisz, że też jestem kimś to tak, to dokładnie takie proste”.

Aly Martinez to jedna z tych autorek, do których twórczości mam ogromną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znacie ten typ bohatera, który uważa się za boga, bo jest bogaty, ma wpływy i nie grzeszy urodą? Taki, który przebiera w kobietach, jak w szufladzie ze skarpetkami? I choć ma dosłownie wszystko to nie czuje się szczęśliwy…?

Właśnie taki jest Jacob Parker. Mężczyzna ma wszystko o czym większość ludzi może tylko pomarzyć, oprócz jednego – wiary w prawdziwą miłość.
Zdradzony przez narzeczoną stracił ochotę na wszelakie miłostki, a wszystkie kobiety wrzucił do jednego wora podpisanego jej imieniem. Stał się zgorzkniałym pesymistą, z góry zakładającym, że każdy związek prędzej czy później rozpadnie się z powodu zdrady, dlatego też, gdy pewnego dnia na jachcie spotyka rozentuzjowaną dziewczynę wróżąca młodej parze długie i szczęśliwe życie we dwoje nie powstrzymuje się by nie wyrazić swojej opinii na ten temat. Krótka wymiana zdań utwierdza Jacoba, że ma do czynienia z niepoprawną romantyczką, a takie kobiety są nieprzewidywalne i niebezpieczne dla niego. Najlepiej trzymać się „wróżki zębuszki" z daleka. Coś, jednak nie pozwala mu o niej zapomnieć…
Los, przeznaczenie a może zwykły zbieg okoliczności bardzo szybko ponownie postawi ich na swojej drodze…

Już dawno nie ubawiałam się tak podczas czytania książki, jak przy „Propozycji szefa" właśnie. Poczucie humoru autorki trafiło w mój gust idealnie, przez co wybuchom śmiechu nie było końca.

Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, choć nie wszystko mi się w niej podobało.
Największy plus daję za dialogi i chemię między bohaterami, jaką udało się autorce stworzyć. To było czuć. To wisiało nad ich głowami od samego początku i rozrastało się z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Być może ta relacja była nieco podkoloryzowana, ale mnie urzekła całkowicie.
Bohaterowie zostali ciekawie wykreowani, zestawieni ze sobą na zasadzie przeciwieństw. I to też zagrało tu jak należy. To było starcie powściągliwości z wulkanem energii, pewności siebie z nieśmiałością, pesymizmu z optymizmem. I choć wydawać by się mogło, że to niemożliwe to jedno z drugim przenikało się tworząc harmonijną jedność.

Elementem, który wszystko psuł były sceny erotyczne. No nie przemawiały one do mnie… rozwalały atmosferę i wtrącały mnie z równowagi.

Mimo wszystko książkę oceniam dobrze i polecam ją każdemu, kto lubi komedie romantyczne, ale takie wiecie, z pazurem.

Znacie ten typ bohatera, który uważa się za boga, bo jest bogaty, ma wpływy i nie grzeszy urodą? Taki, który przebiera w kobietach, jak w szufladzie ze skarpetkami? I choć ma dosłownie wszystko to nie czuje się szczęśliwy…?

Właśnie taki jest Jacob Parker. Mężczyzna ma wszystko o czym większość ludzi może tylko pomarzyć, oprócz jednego – wiary w prawdziwą miłość.
Zdradzony...

więcej Pokaż mimo to