-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015
2015
2015-03
Filozoficzna, dla mnie bardzo ważna lektura (mam na myśli głównie emocjonujący wywiad dla "Playboya"). Otworzyła mi oczy. Ludzkość powinna otworzyć oczy...
Przeżyłam cios, o którym pisał McLuhan.
"Opowieść rozpoczyna się dopiero wtedy, gdy księga się zamyka."
Filozoficzna, dla mnie bardzo ważna lektura (mam na myśli głównie emocjonujący wywiad dla "Playboya"). Otworzyła mi oczy. Ludzkość powinna otworzyć oczy...
Przeżyłam cios, o którym pisał McLuhan.
"Opowieść rozpoczyna się dopiero wtedy, gdy księga się zamyka."
2015
W listopadzie 2014 roku w toruńskim Dworze Artusa odbyło się spotkanie z polską autorką kryminałów - Katarzyną Bondą. Trzeba przyznać, że powodem mojego uczestnictwa w tym wydarzeniu była zwykła ciekawość - nie miałam wcześniej do czynienia z jej twórczością. Zresztą - nie lada okazją jest możliwość rozmowy vis à vis z pisarką, która zajmuje wysokie miejsce w rankingach czytelniczych.
Od samego początku Katarzyna Bonda mnie zaciekawiła i wzbudziła pozytywne emocje. Okazało się, że jest pewną siebie artystką, z dystansem do siebie, otwartą na twórcze wyzwania. Najbardziej urzekło mnie to, w jaki sposób odnosi się do swoich czytelników - nie jest obojętna na ich krytykę i wszelkie pomysły. Przede wszystkim promuje czytelnictwo, biorąc udział w różnych akcjach, ale również ułatwia dostęp do swoich książek poprzez kieszonkowe (tym samym tańsze) wydania.
"Zapamiętajcie to nazwisko. Katarzyna Bonda została właśnie królową polskiego kryminału". Słowa Zygmunta Miłoszewskiego zachęcają do sięgnięcia po lekturę "Pochłaniacza", najnowszej powieści kryminalnej pisarki z 2014 roku. Postanowiłam zbadać sprawę. Czy faktycznie pisarka zasługuje na to miano?
To już druga seria powieści kryminalnych napisanych przez Bondę. Pierwsza saga opierała się na śledztwie prowadzonym przez Huberta Mayera. Tym razem pisarka uwikłała w kryminalne zagadki kobietę, Saszę Załuską. Z założenia autorki, śledztwa ukazane w tej serii mają nawiązywać do czterech żywiołów. "Pochłaniacz" to pierwsza część z tetralogii poświęconej zdolnej profilerce, a tajemnica morderstwa kryje się w powietrzu...
W życiu Saszy następują zmiany. Po wielu latach życia na emigracji rzuca karierę w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield. Postanawia wrócić do Polski, gdzie chce podjąć pracę profilera, czyli tworzyć portrety psychologiczne zabójców. Szybko udaje jej się dostać pierwsze zlecenie. Załuska podejmuje się zadania - ma odnaleźć potencjalnego mordercę byłego policjanta, związanego obecnie z mafią. Kiedy główny podejrzany, młody piosenkarz, zostaje zastrzelony, na wierzch wypływają sprawy z przeszłości, co wszystko komplikuje. Na dodatek - na miejscu zbrodni pozostał tylko zapach...
Katarzyna Bonda nie zamierzała napisać typowego kryminału, gdzie na wstępie pada trup i wokół niego skupia się śledztwo. Jak twierdzi sama autorka, w "Pochłaniaczu" nie koncentruje się na trupie, lecz głównie na postaciach i ich charakterach, a tych jest wiele... zbyt wiele. Akcja została podzielona na trzy części. Najpierw mamy do czynienia z retrospekcją (a nawet dwiema), gdzie poznajemy nie tylko ofiarę, ale jego kolegów i ich rodziny oraz Saszę Załuską, która jeszcze pracuje w Huddersfield. W meritum akcji profilerka dostaje zlecenie i dowiaduje się o morderstwie Igły, którego jej pracodawca oskarżał o rzekomą próbę zamachu na życie, a w akcji właściwej toczy się śledztwo. Uważamy, że ten podział to dobry koncept ze strony autorki - pozwala czytelnikowi poznać ofiarę i jej środowisko, a następnie odkrywać tajemnice morderstwa. Jednak istnieje kilka czynników, które zaburzają zaciekawienie odbiorcy. Powieść cechuje wielowątkowość, z którą Bonda sobie nie radzi. Z kolejnymi stronami mnożą się wątki związane z postaciami i ich historiami. Wiele z nich jest zupełnie niepotrzebnych, wręcz dekoncentrujących. Styl Bondy to dodatkowo dbałość o detale. Czy czytając kryminał, czytelnik ma ochotę zaznajomić się z zawartością szafy Załuskiej? Wydaje mi się, że nie. Takie detale sprawiają, że akcja staje się ospała, mało dynamiczna. Autorka skacze z wątkami z kwiatka na kwiatek, co szczególnie irytuje we wstępnej części, czyli ogólnej retrospekcji. Zauważalny jest natłok wydarzeń, czasem postaci wprowadzonych zupełnie niepotrzebnie... Podczas lektury czułam dyskomfort spowodowany przeładowaniem imion, nazwisk, ksyw, co doprowadzało nieraz do schizofrenicznego obrazowania postaci. Ściślej rzecz biorąc: czytelnikowi nietrudno przepaść w lawinie treści i zgubić po drodze związek przyczynowo skutkowy.
Czytelnik będąc już po dwusetnej stronie powieści, wybaczyć powinien Bondzie brak napięcia, gdyż nie wymaga się tego od retrospekcji. Jednak prawdą jest, że autorka nie potrafiła stworzyć suspensu w odpowiednim momencie, w którym odbiorca nie mógłby oderwać się od książki. W "Pochłaniaczu" zdecydowanie zabrakło emocji. "Wgięcia w fotel", obgryzania paznokci, podenerwowania - w jakiejkolwiek formie. Spodziewam się po kryminałach poruszenia właśnie, ale i krwistości, enigmatyczności. Między innymi takimi cechami scharakteryzowałabym kryminał. Katarzyna Bonda kreśli na stronach "Pochłaniacza" tło społeczno-obyczajowe, szerokie, bo i postaci jest multum. Nastolatkowie mają do czynienia z mafią, ale tylko dlatego, że ich rodzice są skorumpowani (nie jest to nóż na gardle). Fanatyczny katolik obok zjaranego małolata, ofiara gwałtu obok policjanta, który stał się gangsterem... Być może dlatego, że Bonda opisuje czasy nam współczesne, odpada specyficzna tajemniczość, którą sobie cenię. Zdecydowanie wolę kryminały retro, gdzie trzeba odczuć nieznany klimat dawnych lat. Nie okłamujmy się - to, co opisała autorka, bez wzruszenia ramionami przeczytalibyśmy w codziennej gazecie...
Powieść jest dla nas pewnym zobrazowaniem. Na tym polega ich magia - czytelnik wyobraża sobie samodzielnie bohaterów, miejsca akcji... W "Pochłaniaczu" tego zabrakło. Często Bonda sprowadzała czytelnika na manowce, tylko dlatego, że nie stworzyła wyczerpującego opisu, np. postaci. Ciężko uzmysłowić sobie przekazywaną treść. Ktoś pojawia się znikąd, ktoś momentalnie zmienia miejsce przebywania... Autorka ukazała swą nieumiejętność tworzenia narracji.
Niewątpliwie podczas pisania powieści Katarzyna Bonda wykazała się sporą pracą i wiedzą. Była dziennikarką, sprawozdawcą sądowym, a jako pisarka specjalizuje się w tematyce kryminalnej. Szeroko opisała badania śledcze oraz czynności policyjne. Innowacyjne w literaturze polskiego kryminału jest opisanie pracy profilera - osoby, która tworzy portrety psychologiczne. Trzeba uznać również definiowanie osmologii, która jest nowatorska w kryminologii. Pomysł na szukanie sprawcy, wyłącznie za pomocą zapachu, który po nim pozostał na miejscu zbrodni uważamy za ciekawy. Jednak sam pomysł nie jest wystarczający...
Nie zgadzam się z opinią Zygmunta Miłoszewskiego, jako że Katarzyna Bonda stała się dzięki "Pochłaniaczowi" królową polskiego kryminału (może skandynawskiego?). Na zacny tytuł trzeba sobie zasłużyć. Czytałam po spotkaniu z autorką inne jej utwory - "Polskie morderczynie" oraz "Tylko martwi nie kłamią". Zdecydowanie bardziej spodobała mi się jej twórczość dokumentalna, niż powieści kryminalne, które stoją literacko na średnim poziomie... Przed Bondą daleka droga do uznania ją za monarchinię... Tęsknię za czasami książek z czystymi okładkami, za czasami książek niereklamowanych opiniami kolegi po fachu...
W listopadzie 2014 roku w toruńskim Dworze Artusa odbyło się spotkanie z polską autorką kryminałów - Katarzyną Bondą. Trzeba przyznać, że powodem mojego uczestnictwa w tym wydarzeniu była zwykła ciekawość - nie miałam wcześniej do czynienia z jej twórczością. Zresztą - nie lada okazją jest możliwość rozmowy vis à vis z pisarką, która zajmuje wysokie miejsce w rankingach...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Treściowo - bogata. Zdjęcia kiepskie i przeważnie z Wikipedii bądź Flickr.com...
Treściowo - bogata. Zdjęcia kiepskie i przeważnie z Wikipedii bądź Flickr.com...
Pokaż mimo to2014-11
To, co mnie irytowało, to powtarzanie niektórych kwestii przez autorkę. Czytelnik w ten sposób brnie przez lekturę, ale i się cofa... Po co?
To, co mnie irytowało, to powtarzanie niektórych kwestii przez autorkę. Czytelnik w ten sposób brnie przez lekturę, ale i się cofa... Po co?
Pokaż mimo to2014
Must have dla wielbicieli literatury staropolskiej, niezaprzeczalnie.
Must have dla wielbicieli literatury staropolskiej, niezaprzeczalnie.
Pokaż mimo toPani Alina Biała ciekawie i w prosty sposób, bez wymądrzania, wprowadza nas w stosunki literackie i malarskie. Reprodukcje, przypisy, objaśnienia, informacje... Wyselekcjonowane utwory. Polecam serdecznie. :)
Pani Alina Biała ciekawie i w prosty sposób, bez wymądrzania, wprowadza nas w stosunki literackie i malarskie. Reprodukcje, przypisy, objaśnienia, informacje... Wyselekcjonowane utwory. Polecam serdecznie. :)
Pokaż mimo to2013
Jeden z ulubionych albumów o sztuce. Wertowałam go rano przed maturą z historii sztuki. Później na egzaminie uśmiechałam się do siebie, że trafiło się sporo rzeczy, na które zwróciłam wcześniej uwagę. Nawet przybliżone przez siostrę Wendy symbole z obrazów Gauguina!
Ten album pożyczyła mi polonistka, trudno było się z nim pożegnać...
Jeden z ulubionych albumów o sztuce. Wertowałam go rano przed maturą z historii sztuki. Później na egzaminie uśmiechałam się do siebie, że trafiło się sporo rzeczy, na które zwróciłam wcześniej uwagę. Nawet przybliżone przez siostrę Wendy symbole z obrazów Gauguina!
Ten album pożyczyła mi polonistka, trudno było się z nim pożegnać...
2014-02-08
3 dni, 309 stron, zmiętolona chusteczka higieniczna, natłok myśli, nieprzespane noce. "Złodziejka książek".
3 dni, 309 stron, zmiętolona chusteczka higieniczna, natłok myśli, nieprzespane noce. "Złodziejka książek".
Pokaż mimo to2014
Zewsząd słyszałam słowa takie jak: "klasyka", "najpopularniejszy" itp.
Zdecydowałam się na zakup tego tomiszcza, sugerując się faktem, że ta pozycja może stać się moją biblią sztuki.
Tak też się nie stało i nie stanie. Nie odnalazłam fenomenu, jaki przypisuje tyle (nawet nie chcę pomyśleć ile) osób temu dziełu. Nie rozumiem...?
Wydanie, owszem, na wysokim poziomie.
Liczyłam, że Gombrich stanie się moim guru... Oczekiwałam więcej. Przeliczyłam się.
Zewsząd słyszałam słowa takie jak: "klasyka", "najpopularniejszy" itp.
Zdecydowałam się na zakup tego tomiszcza, sugerując się faktem, że ta pozycja może stać się moją biblią sztuki.
Tak też się nie stało i nie stanie. Nie odnalazłam fenomenu, jaki przypisuje tyle (nawet nie chcę pomyśleć ile) osób temu dziełu. Nie rozumiem...?
Wydanie, owszem, na wysokim poziomie....
2014
Książka napisana przez fanów dla fanów. Niebywała! Aż żal było kończyć lekturę, łaknąc więcej Republiki!
Książka napisana przez fanów dla fanów. Niebywała! Aż żal było kończyć lekturę, łaknąc więcej Republiki!
Pokaż mimo to