-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać55
Biblioteczka
2024-04-17
2023-01-14
2022-11-30
2020-11-23
2020-11-17
2021-05-19
2021-04-11
2020-06-29
Cieszę się, że przeczytałem tę książkę, bo teraz już wiem, że po Mroza nie ma już co sięgać. Jego wyjątkowo słabe SF nie było przypadkiem. Jedna rzecz mnie zdumiewa natomiast, że ten facet wyskrobał już ponad 40 książek, ale nic, dosłownie nic z tego doświadczenia nie widać. W moim słowniku jest na to tylko jedno określenie: chałtura.
Cieszę się, że przeczytałem tę książkę, bo teraz już wiem, że po Mroza nie ma już co sięgać. Jego wyjątkowo słabe SF nie było przypadkiem. Jedna rzecz mnie zdumiewa natomiast, że ten facet wyskrobał już ponad 40 książek, ale nic, dosłownie nic z tego doświadczenia nie widać. W moim słowniku jest na to tylko jedno określenie: chałtura.
Pokaż mimo to2020-06-23
2020-04-24
Mniej więcej to samo co w poprzedniej części. Widać tutaj jedną myśl, jaką podąża autor: nie ważne, co się dzieje. Ważne, że się dzieje i to gęsto. Z tego, co się zdążyłem zorientować to jest główny motyw twórczości Mroza. Zastanawia mnie jednak o kim myślał, pisząc swoje science fiction. Na pewno nie o wielbicielach gatunku, dla których ten cykl to raczej abominacja. Na pewno nie myślał też o naukowcach, bo ja tutaj znalazłem przynajmniej cztery punkty, gdzie zaprzecza się prawom fizyki. Co dopiero znalazłby taki naukowiec, strach się bać. Siłą rzeczy Mróz nie myślał też o czytelnikach z ambicjami, którzy w ogóle lubią się czasem zatrzymać i samodzielnie ocenić sprawę. Tutaj lepiej tego nie robić, bo się człowiek tylko zgubi i co wtedy? Suma summarum jedyny plus tej książki jest taki, że czyta się ją szybko i równie szybko można o niej zapomnieć, co zamierzam uczynić z prędkością warp, jak sugeruje polecajka na okładce. Swoją drogą to bardzo interesujące, że Robert J. Sawyer przeczytał polską książkę nigdy nie tłumaczoną na język angielski. Musi być z niego prawdziwy poliglota ;)
Mniej więcej to samo co w poprzedniej części. Widać tutaj jedną myśl, jaką podąża autor: nie ważne, co się dzieje. Ważne, że się dzieje i to gęsto. Z tego, co się zdążyłem zorientować to jest główny motyw twórczości Mroza. Zastanawia mnie jednak o kim myślał, pisząc swoje science fiction. Na pewno nie o wielbicielach gatunku, dla których ten cykl to raczej abominacja. Na...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-25
Może to i ciekawy kryminał, ale bardzo słaba literatura. Język autora jest prymitywny i bez wartości estetycznej. Czytanie nie sprawia przyjemności, a nawet irytuje. Tak wysoka popularność tej powieści jest dla mnie czymś niepokojącym, bo świadczy o degradacji języka jako wartości, a czym jest język polski, jeśli nie podstawą naszej tożsamości narodowej?
Może to i ciekawy kryminał, ale bardzo słaba literatura. Język autora jest prymitywny i bez wartości estetycznej. Czytanie nie sprawia przyjemności, a nawet irytuje. Tak wysoka popularność tej powieści jest dla mnie czymś niepokojącym, bo świadczy o degradacji języka jako wartości, a czym jest język polski, jeśli nie podstawą naszej tożsamości narodowej?
Pokaż mimo to2020-03-22
W tej książce banał ściga się z banałem, a wszystko w oparach najtańszych emocji, czego ukoronowaniem jest spotkanie po latach, gdzie w ciągu minuty okrutne krzywdy zostają ot tak wybaczone, wszyscy się zaczynają przytulać, a bohater sypie kasą na lewo i prawo, bo odkrywa jaką to wspaniałą sprawą jest rodzina i na przestrzeni dosłownie jednego dnia ludzie tak sobie obcy, nie rozmawiający ze sobą latami, stają się bliscy jakby nigdy nic. Czy naprawdę w rodzinie aż tak łatwo można się dogadać? No chyba jednak nie. Fałsz to i lukrowanie pod wielbicieli tkliwych seriali klasy B, ale to i tak nic w porównaniu z wątkiem klątwy będącym jak sflaczała opona w rowerze, którym jedzie się pod górkę. Dodajmy do tego niekonsekwencję szczegółów oraz raczej amatorski styl pisania i wyjdzie nam bardzo klarowna strata czasu i pieniędzy. Na Wattpadzie ludzie publikują lepsze teksty i w dodatku można je sobie czytać za darmo.
W tej książce banał ściga się z banałem, a wszystko w oparach najtańszych emocji, czego ukoronowaniem jest spotkanie po latach, gdzie w ciągu minuty okrutne krzywdy zostają ot tak wybaczone, wszyscy się zaczynają przytulać, a bohater sypie kasą na lewo i prawo, bo odkrywa jaką to wspaniałą sprawą jest rodzina i na przestrzeni dosłownie jednego dnia ludzie tak sobie obcy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-21
Chyba jeszcze nigdy nie czytałem książki, w której aż tak dużo by się działo, a ja aż tak bardzo byłbym wobec tego obojętny. Ale dzień minął przy tym szybko, to fakt.
Chyba jeszcze nigdy nie czytałem książki, w której aż tak dużo by się działo, a ja aż tak bardzo byłbym wobec tego obojętny. Ale dzień minął przy tym szybko, to fakt.
Pokaż mimo to
Między tym, a "Ziemią obiecaną" jest tak wielka różnica, że to chyba nie ten sam Obama pisał. Coś w tym musi być na rzeczy, prezydentura z pewnością zmienia człowieka. Ale nie da się też ukryć, że "Odwaga nadziei" jest tak do przesady wyredagowana, że aż oczy pękają przy czytaniu.
Między tym, a "Ziemią obiecaną" jest tak wielka różnica, że to chyba nie ten sam Obama pisał. Coś w tym musi być na rzeczy, prezydentura z pewnością zmienia człowieka. Ale nie da się też ukryć, że "Odwaga nadziei" jest tak do przesady wyredagowana, że aż oczy pękają przy czytaniu.
Pokaż mimo to