![„Gniewa”: Jaga na tropie. Premiera nowej książki Katarzyny Bereniki Miszczuk](https://s.lubimyczytac.pl/upload/texts/17600/17652/17652_1654677213_grafika800x600.jpg)
![Sonia Miniewicz - awatar](https://s.lubimyczytac.pl/upload/avatars/2222656/961072-32x32.jpg)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
Macierzyństwo, ta ciepła kołdra z gęsiego puchu, która chroni potomstwo przed zimnem i parszywością otoczenia, przykrywa też matkę. Próby wy...
Macierzyństwo, ta ciepła kołdra z gęsiego puchu, która chroni potomstwo przed zimnem i parszywością otoczenia, przykrywa też matkę. Próby wyrwania się spod tej kołdry, chociaż ciężkiej i niewygodnej czasem, to jak wstawanie w nocy na siku albo wyjście późną jesienią na papierosa przed dom. Tam nic nie ma, sa tylko obcy ludzie, są światy i światła, ożywione rozmowy, filmy i alkohol.
Miałam w swoim życiu wiele przyjaciółek, które znienacka znikały.(...) Nie ma na świecie nic bardziej groźnego i rozwibrowanego niż dziewczy...
Miałam w swoim życiu wiele przyjaciółek, które znienacka znikały.(...) Nie ma na świecie nic bardziej groźnego i rozwibrowanego niż dziewczyńska szajka. Nic nie promieniuje taką pierwotną i jednocześnie niszczycielską energią, jak dziewczyny zbite w wieloręki i wielogłowy twór, mieszankę seksualności, pędu, ciekawości i irytującego chichotu. (...) Rytuał przejścia od wielogodzinnych rozkmin i narad nad każdym znakiem przestankowym w otrzymanym od chłopca esemesie do dwuosobowej, nastoletniej intymności już nastąpił (...). One już nie były swoje, były czyjeś. Opętane i gotowe na wszystko. Zaczynały mówić o nich, o swoich chłopcach czule i z zachwytem. Że pojechał, a na obozie przepłynął. Że wypił bez popitki. Oczy im okrąglały, policzki płonęły. Po chwili milkły zawstydzone, gromione sztyletami w spojrzeniach koleżanek, nieszczęśnic jeszcze nieprzypisanych. Ale one już nie chciały się podśmiewać i trząść światem w posadach. Czasem po kłótni, bójce czy domniemanej zdradzie przybiegały zapłakane, było jak dawniej, piłyśmy wino fresco, płacząc i rechocząc bez umiaru, jednak był to tylko cień przeszłości, mgnienie, bowiem ich życie było już przycięte, już zeszlifowane. (...) W pewnym sensie podziwiałam ich całkowitą kapitulację. Widziałam, jak znikają, jak pochłania je bezbrzeżna, zachłanna potrzeba uczucia, potrzeba bycia wybraną, potrzebną, bycia Niunią, Kotkiem, Słoneczkiem, Cipcią [s.83-85].
Dziarska, zwarta, człowiek-Bismarck.