-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać1
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
Biblioteczka
2021-03-30
2020-03-19
Widzę, że jestem jednym z nielicznych facetów, którzy się na to skusili... Miałem ochotę poczytać coś kobiecego i wrażliwego po wielu książkach zbyt przegiętych przez męski punkt widzenia. Zachęcony świetnymi ocenami sięgnąłem po Zimowy Ogród... Po lekturze mam tylko jedno pytanie: Jak można napisać aż tak ckliwą książkę? Nawet miałem wystawić jej ocenę pozytywną, ale ostatnie rozdziały i epilog po prostu położyły ją na łopatki. Przez całą powieść atakuje z wszystkich stron sztuczna ckliwość, na dodatek ma się wrażenie, że każdego dnia bohaterkami targa burza emocji, ale przynajmniej postacie w jakimś sensie są przedstawione wiarygodnie. Za to w ostatnich rozdziałach ckliwość zostaje skondensowane do potęgi, przez co powieść staje się karykaturą samej siebie, zaś fabuła zostaje rozwalcowana i podziurawiona jak ser szwajcarski. O ile przedtem tylko kwestionowałem wybory i zachowanie bohaterki, nie przecząc jednak, że ktoś taki mógbłby istnieć, o tyle po ostatnich rozdziałach i epilogu przestały one mieć jakikolwiek sens. Powieść byłaby lepsza bez ostatniego rozdziału i epilogu...
Nigdy więcej "bestsellerów" zupełnie przemilczanych przez krytykę.
Widzę, że jestem jednym z nielicznych facetów, którzy się na to skusili... Miałem ochotę poczytać coś kobiecego i wrażliwego po wielu książkach zbyt przegiętych przez męski punkt widzenia. Zachęcony świetnymi ocenami sięgnąłem po Zimowy Ogród... Po lekturze mam tylko jedno pytanie: Jak można napisać aż tak ckliwą książkę? Nawet miałem wystawić jej ocenę pozytywną, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-23
Sięgnąłem po ten tytuł aby przetestować większe prędkości odsłuchu na Storytel i się do nich przyzwyczaić. Wiadomo, że do takich spraw najlepiej się nadają tzw. bestsellery, zwłaszcza z wydawnictwa Świat Książki.
Książka opowiada prostą historię, która przypomina scenariusz jakiegoś typowego, przeciętnego filmu hollywoodzkiego. Mamy tu płytkie romanse i zagadkę kryminalną. Kreacja głównej postaci kompletnie nie przekonuje od samego początku do samego końca, a zwłaszcza na kluczowym początku i końcu. Wszystkie postacie poboczne są jednowymiarowe. Nawet pod koniec zaczyna wciągać, aby w końcowych rozdziałach spuścić jakiekolwiek pozytywne wrażenie w kiblu. Dosłownie końcówkę słuchałem robiąc facepalm.
Książka jest bardzo chwalona za opisy natury. Drapałem się po głowie próbując zrozumieć takie opinie, bo opisy są zupełnie zwyczajne i wrażenia na mnie nie zrobiły, a najczęściej ograniczały się do przedstawienia, jaki ptak przeleciał nad głową głównej bohaterki.
Jak po tym wszystkim wyjaśnić wysokie oceny, ogromną popularność i sprzedaż, rozgłos i ogólny zachwyt? Na myśl przychodzą niezbyt miłe wnioski, ale poprzestańmy na tym że widocznie ludzie lubią takie proste historyjki bez ładu i składu, wręcz łakną ich. Łatwo się czyta + prosta jak konstrukcja cepa fabuła i bohaterowie + niezbyt duża ilość wątków, aby się przypadkiem nikt nie pogubił + bycie gotowym scenariuszem na niezbyt wymagający film hollywoodzki + zaskakujące zwroty akcji nie mające żadnego sensu + duuużo ckliwych momentów = bestseller ze Stanów.
Sięgnąłem po ten tytuł aby przetestować większe prędkości odsłuchu na Storytel i się do nich przyzwyczaić. Wiadomo, że do takich spraw najlepiej się nadają tzw. bestsellery, zwłaszcza z wydawnictwa Świat Książki.
Książka opowiada prostą historię, która przypomina scenariusz jakiegoś typowego, przeciętnego filmu hollywoodzkiego. Mamy tu płytkie romanse i zagadkę kryminalną....
Przez to, że na co dzień mam po dziurki w nosie naszego pięknego kraju w obecnym polityczno-społecznym stanie, długo wzdrygałem się przed sięgnięciem po tę powieść. Na szczęście Orbitowski potraktował sprawę z dużym dystansem i sporą dawką humoru, przez co odsłuch był przyjemnością, mimo że zaserwowano tutaj Polskę i Polaków w dużych dawkach.
Autor zabiera czytelnika w troszkę sentymentalną podróż po czasach PRL i mniej sentymentalną po czasach transformacji. Widzimy w nim pozytywne i negatywne strony tamtejszych czasów i mentalności ludzi w PRL. Wiadomo, tych negatywów jest raczej więcej, ale jest to przefiltrowane przez narratora podchodzącego do życia pozytywnie i zdroworozsądkowo, będącego raczej agnostykiem niż wierzącym. Są też zaakcentowane pozytywy tamtejszego życia, czyli zżycie się społeczności i wzajemne interakcje, które zanikają w kapitalizmie i wyścigu szczurów. Autor nie ocenia, nie moralizuje. Po prostu pokazuje życie, z dystansem i humorem. W bardziej negatywnym świetle została oceniona transformacja, ale być może nie mogło być inaczej, jeśli chce się rzetelnie przedstawić rzeczywistość transformacji w mniejszych miejscowościach.
Książka zachęciła mnie do zapoznania się z pozostałą twórczością Orbitowskiego.
Przez to, że na co dzień mam po dziurki w nosie naszego pięknego kraju w obecnym polityczno-społecznym stanie, długo wzdrygałem się przed sięgnięciem po tę powieść. Na szczęście Orbitowski potraktował sprawę z dużym dystansem i sporą dawką humoru, przez co odsłuch był przyjemnością, mimo że zaserwowano tutaj Polskę i Polaków w dużych dawkach.
więcej Pokaż mimo toAutor zabiera czytelnika w...