rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka rozczarowanko! Po "międzynarodowym bestsellerze opartym na prawdziwej historii" o tak chwytliwym tytule spodziewałam się książki, która wzbudzi ogrom emocji i sprawi, że treść na długo pozostanie w mojej głowie. Niestety nic takiego nie miało miejsca. A szkoda! Bo historia zapowiadała się ciekawie i miała w sobie potencjał!

Biorąc ten tytuł w ręce spodziewałam się, że Autorka skupi się na pracy degustatorek i tym samym nawiąże do samego Führera, jego zwyczajów żywieniowych. Myślałam, że lektura pozwoli spojrzeć na największego zbrodniarza w historii od strony kuchni. Niestety Autorka postanowiła stworzyć coś innego - chaotyczną i miałką historię zakazanego romansu z pracą degustatorek w tle. Zabrakło mi tu emocji i odczuć bohaterek, które codziennie poświęcały życie dla Hitlera.

Czytając tę powieść miałam wrażenie, że historiami degustatorek rządzi chaos. Były jakby od niechcenia wrzucane w fabułę i może właśnie dlatego nie wywołały we mnie absolutnie żadnych uczuć. Same bohaterki były bardzo płaskie, wręcz przezroczyste. Rosa, główna bohaterka, wprawdzie wzbudzała trochę emocji, ale niestety tylko negatywnych. Jawiła się jako głupiutkia, infantylna i irracjonalna dziewczyna, a jej rozmyślania wtrącane co rusz w fabułę sprawiły, że cała historia stawała się dodatkowo nużąca. Uważam, że ta część fabuły z pseudofilozoficznymi rozważaniami Rosy z powidzeniem mogłaby zostać pominięta. Nie dość, że nic nie wnosiła do treści, to jeszcze odciągała od i tak mało porywającego wątku głównego.

Książka "Przy stole z Hitlerem" zupełnie nie trafiła w mój gust. Całość czytało mi się opornie, wręcz wymęczyłam tę lekturę. Żałuję, że nie rzuciłam jej w kąt po pierwszych kilkudziesięciu stronach. Osobiście nie polecam. 

Książka rozczarowanko! Po "międzynarodowym bestsellerze opartym na prawdziwej historii" o tak chwytliwym tytule spodziewałam się książki, która wzbudzi ogrom emocji i sprawi, że treść na długo pozostanie w mojej głowie. Niestety nic takiego nie miało miejsca. A szkoda! Bo historia zapowiadała się ciekawie i miała w sobie potencjał!

Biorąc ten tytuł w ręce spodziewałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Irma Grese. Więźniarki Auschwitz- Birkenau nazywały ją piękną bestią ze względu na ogromny kontrast pomiędzy jej urodą, a brutalnością. "Jej ciało było idealne, twarz czysta i anielska, oczy niebieskie i wesołe, najbardziej niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. I to właśnie Irma Grese była najbardziej zdeprawowana, okrutna i wymyślna w swoim okrucieństwie ze wszystkich, jakie spotkałam”. Świadkowie zbrodni, których dopuszczała się Grese wspominali, że zdarzało się, że zabijała nawet 30 więźniarek dziennie. Jej atrybutem był pejcz i nawet przełożeni zwracali jej uwagę, by przestała go używać. Zdaje się, że "piękna Bestia" była wręcz spragniona okazji do bicia i torturowania. Potrzebowała jedynie pretekstu, który umożliwiał zabijanie bez wyrzutów sumienia i zdaje się że ideologia, reżim nazistowski dał jej temu okazję.

Danirl Patrick Brown pisze o problemach jakie napotkał w trakcie dokonywania analizy biograficzej Grese i wspomina, że przedstawiona w książęce biografia jest niepełna. Całościowo i dokładnie bowiem trudna do zbadania. W książce znajdziemy wiele o dzieciństwie Grese, o samobójstwie jej matki, trudnej relacji z ojcem, najbliższej rodzinie, szkole pielęgniarskiej i wychowywaniu się na wsi. Wiele tu także o samym proces skazującym, pobycie Grese w celi śmierci i o jej zachowaniu tuż przed straceniem. Początek, czyli ukazanie bestii na tle mitologicznych i literackich poprzedniczek jak dla mnie nie był potrzebny. Co ważne Autor wzbogaca notę biograficzną Grese o rozważania na temat natury zła w ogóle. Szuka odpowiedzi na pytanie czy ideologia obudziła potwora czy raczej stworzyła? To bardzo ciekawy zabieg, który skłania do wielu refleksji.
Biografia Grese dobitnie pokazuje, że nazizm jako wytwór dzieła ludzkiego, stojący w sprzeczności z tym co przyzwoite i dobre wciąż stanowi ważne odniesienie w rozważaniach dotyczących natury i kondycji człowieka. Czy bliskość wszechogarniającego zła budzi demony czy wrecz przeciwnie - tworzy je? Czy rodzimy się z natury źli? "Myśl, że istoty ludzkie mogły rozmyślnie wytworzyć system społeczno-polityczny bliski przemysłowej produkdji zła równocześnie nas pociąga i odstręcza. Zło nazizmu, uosabiniane przez lidera tej ideologii, jest jak gdyby dbiciem ludzkości w mrocznym zwierciadle. Jako
takie prezentuje gorszą stronę naszej natury, której istnieniu staramy się zaprzeczać, ale przekornie - w pewnego rodzaju podświadomy sposób przyznajemy się do niej. Ponieważ skrajne zło (to znaczy zło czynione tylko dla samego zła) wymyka się szczegółowej analizie, to naturalnym ludzkim odruchem będzie próba wnikcięcia w nie i zrozumienia go (...)". Lektura zdecydowanie daje sposobność di wniknięcia w zło...

"Piekna bestia" to książka trudna, pokazująca ile krzywdy może zadać człowiekowi drugi człowiek. To opowieść o wiejskiej dziewczynie, którą system zamienił w bezwzględnego potwora. Czy aby na pewno to wina systemu? Książka poraża i pozostawia w głowie wiele pytań, a co gorsza, na niektóre z nich odpowiada w sposób trudny do zaakceptowania przez czytelnika. To pozycja naszpikowana odnośnikami i szeroką bibliografią. Spotkanie twarzą w twarz z "piękną bestią" niesie ze sobą wiele bólu to i tak warto ją przeczytać.

Irma Grese. Więźniarki Auschwitz- Birkenau nazywały ją piękną bestią ze względu na ogromny kontrast pomiędzy jej urodą, a brutalnością. "Jej ciało było idealne, twarz czysta i anielska, oczy niebieskie i wesołe, najbardziej niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. I to właśnie Irma Grese była najbardziej zdeprawowana, okrutna i wymyślna w swoim okrucieństwie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Pustać" to debiut literacki, który ostatnio miałam przyjemność czytać i z którym uporałam się w tempie ekspresowym 😉 Książka ma swoje minusy, ale zapewniam, że historia tu przedstawiona potrafi naprawdę wciągnąć! Autorka od samego początku serwuje nam niepowtarzalny nastrój tajemnicy, który zdaje się gęstnieć z każdą minutą. Czujemy coś w rodzaju ciszy przed burzą, a pani Agata z wyczuciem i w punkt podsyca ten stan, nieustannie podgrzewając atmosferę. Sprytnie zrzuca na nas malutkie fabularne niteczki, które sprawiają, że odnalezienie odpowiedzi na pytanie "co wydarzyło się w Pustaci?" staje się dla nas priorytetem! Już od pierwszych stron miałam wrażenie, że tajemnica, którą odkryję na końcu będzie smutna, brudna i lepka. Nie myliłam się!

"Pustać" to nie jest typowy thriller, który wywołuje ten charakterystyczny dla gatunku dreszczyk, ale trzeba przyznać, że ta skrzętnie utkana historia z gęstą atmosferą tajemnicy towarzysząca nam od pierwszych stron potrafi oczarować. Czytając ją czułam pewnego rodzaju ekscytację i były momenty, że trudno było mi się oderwać od lektury. Sam tytuł powieści i miejsce pośrodku lasu stworzone przez Autorkę genialnie pobudza wyobraźnię! "Pustać" ma w sobie tę niepowtarzalną moc przyciagania!


Teraz, żeby nie było zbyt cukierkowo, czas wspomnieć o minusach 🤭 W przypadku "Pustaci" są nimi bohaterowie. Są jednowymiarowi i wzbudzają swego rodzaju niechęć. A Ada, główna bohaterka, wręcz koncertowo zaburza odbiór całej historii. Jest niedojrzała, powierzchowna, infantylna i zdecydowanie nie da się jej lubić. Autorka postarała się by jej działania były dobrze umotywowane. Wiemy, że to co przeszła mogło odcisnąć na niej swego rodzaju piętno, ale i tak nie jesteśmy w stanie wybaczyć każdego jej głupiutkiego zachowania. No i ten chaos w jej głowie! Trudno było mi to objąć rozumem🤦‍♀️ Samo zakończenie na plus, zdecydowanie trafiło w mój gust. Jestem przekonana, że finał jest w stanie i Was totalnie zaskoczyć.

Reasumujac całość czyta się naprawdę dobrze i szybko. Książka napisana jest prostym językiem. Dialogi są klarowne. Główna bohaterka irytuje, ale klimat miejsca i atmosfera tajemnicy jest w stanie to wynagrodzić. Wprawiony czytelnik wyczuje, że ma do czynienia z debiutem, ale wiadomo! Na debiuty i występujące w nich malutkie błędy patrzymy łaskawszym okiem, prawda? 😉 Dobrze spędziłam czas w "Pustaci" i Was zachęcam do odwiedzania tego przybytku! 😉

"Pustać" to debiut literacki, który ostatnio miałam przyjemność czytać i z którym uporałam się w tempie ekspresowym 😉 Książka ma swoje minusy, ale zapewniam, że historia tu przedstawiona potrafi naprawdę wciągnąć! Autorka od samego początku serwuje nam niepowtarzalny nastrój tajemnicy, który zdaje się gęstnieć z każdą minutą. Czujemy coś w rodzaju ciszy przed burzą, a pani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ove ma 59 lat. Jeździ saabem i jest gburem, który zawsze mówi to, co myśli. Kieruje się w życiu żelaznymi zasadami i nie toleruje absolutnie żadnych odstępstw od nich. Jest zdecydowanie typem sąsiada, którego nie zaprasza się na majowego grilla. Bo jak lubić kogoś, kto nie lubi ludzi? Trudno, prawda? Ale czy na pewno? Książka Bacmana doskonale pokazuje jak powierzchowna ocena drugiego człowieka może być mylna. Ove wprawdzie jest specyficznym, gburowatym dziadem, który nie szczędzi słów krytyki w kierunku sąsiadów, ale jest też cholernie samotny. Od śmierci żony nie potrafi sobie poradzić z pustką, która trawi go od środka. Postanawia ze sobą skończyć, jednak szybko okazuje się, że plan na idealne samobójstwo bierze w łeb. Wszystko dlatego, że w poukładnym świecie stareszego pana pojawia się gamoń, który nie umie parkować i jego ciężarna żona, która nie potrafi jeździć. Aaaa! no i ten cholerny kot. Nie zapominajmy o cholernym kocie!

"Mężczyzna imieniem Ove" to ciepła i poruszająca delikatne struny w sercu książka. Rezonuje z czytelnikiem, napełniając go nostalgią i tesknotą. Wzrusza i bawi zarazem. Łamie serce, by za chwilę wywołać pogodny uśmiech na twarzy. Jest bardzo miękka, głęboka, urocza i przepełniona wrażliwością podaną totalnie nie wprost. Uczy empatii i pozwala spojrzeć na ludzi z innej strony. Przyznam, że to jedna z nielicznych książek, które uwielbiam pomimo trudnego charakterku głównego bohatera. Zauroczyła mnie ta historia i Wam ją gorąco polecam 🩷 czytajcie.

Ove ma 59 lat. Jeździ saabem i jest gburem, który zawsze mówi to, co myśli. Kieruje się w życiu żelaznymi zasadami i nie toleruje absolutnie żadnych odstępstw od nich. Jest zdecydowanie typem sąsiada, którego nie zaprasza się na majowego grilla. Bo jak lubić kogoś, kto nie lubi ludzi? Trudno, prawda? Ale czy na pewno? Książka Bacmana doskonale pokazuje jak powierzchowna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli miałabym wybrać jedną jedyną książkę, która będę mogła czytać do końca życia to wybrałabym właśnie "Smutki wszelkiej maści". Dlaczego? Bo nikt tak pięknie nie umie o codzienności i jej trudnach jak Leky. Ta książka to cudowny plasterek, który otula puchatą kołderką emocji i wzmacnia ducha mądrością podaną tak delikatnie, że rozpuszcza w środku, wszystko to, co dotąd było twarde. Pozwala nabrać tak potrzebnego nam dystansu, wzruszyć się i być po prostu cholernie smutnym. Pozwala akceptować całą gamę uczuć kotłujących się na co dzień w naszym miękkim środku.

Ta książka, troszkę wbrew tutułowi, jest szczęściem. Wywołuje uśmiech i daje nadzieję, że jednak człowiek bywa dobry dla drugiego człowieka. To właśnie w niej braciszek wgłębiduch podpowiada, że to ciepło, które rozlewa się po serduchu to coś pięknego. I ja mu uwierzyłam! Fajnie było spotkać nauczyciela chemii, któremu skarpetka marszczy sie pod nicością. Porozmawiać, że strachem, który nie studował medycyny, a zachowywał się jakby pozjadał wszystkie rozumy. Dobrze było ujrzeć dusze do naprawy i smutek, który był wyprowadzany na spacer.

Wiele tu o tajemnicy, która nigdy, nawet na początku, nie była koloru kremowego. Decyzji, która tylko udaje, że chce zostać podjęta. Strachu, który odczuwamy, gdy spełnia się nasze wielkie pragnienie. Złości, która jest niczym innym jak pogniecionym nieszczęściem i pogniecioną samotnością. Ciszy, która nie da sobie nic powiedzieć. No i to lądowanie w pętli oczekiwań. Znacie to, prawda? No to może czas zażyć tabletkę na wdupamienie?

"Smutki wszelkiej masci" to urocza, ciepła i dającą wytchnienie lektura. Ukazująca codzienność tak zwyczajnie i poetycko, że aż można się nią zachłysnąć. Normalizuje i oswaja smutki. Książkę można z powodzeniem czytać fragmentami. Wyrywać mądrości i radości bez planu. Ja po jej przeczytaniu czuję się otulona, ukochana i rozbawiona. Czuję, że wszystko jest na swoim miejscu. Każda emocja została przyjęta z troską i delikatnością.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę. warto 🤍

Jeżeli miałabym wybrać jedną jedyną książkę, która będę mogła czytać do końca życia to wybrałabym właśnie "Smutki wszelkiej maści". Dlaczego? Bo nikt tak pięknie nie umie o codzienności i jej trudnach jak Leky. Ta książka to cudowny plasterek, który otula puchatą kołderką emocji i wzmacnia ducha mądrością podaną tak delikatnie, że rozpuszcza w środku, wszystko to, co dotąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Insomnia" to thriller psychologiczny brytyjskiej Autorki, opowiadający historię Emmy. Kobiety sukcesu, matki i żony, która tuż przed 40 urodzinami zaczyna tracić kontrolę nad swoim życiem. Dokładnie jak jej babka i matka w tym wieku. Od kilku dni Emma nie może spać, a jej umysł zaczyna płatać figle. Czy to początek? Historia obłędu, przekazywana z pokolenia na pokolenie, zaczyna i jej dosięgać?

Lęk przed 40 urodzinami przybierający niewyobrażalną skalę, paranoja wzmagająca się z każdym dniem, trauma i ogrom krzywd wyniesionych z dzieciństwa, maniakalna troska o najbliższych i permanentny brak snu. Takie combo pokonałaby każdego. Autorka doskonale pokazuje, na przykładzie Emmy, ile człowiek jest w stanie znieść i co się może z nim dziać, jeżeli nie zareaguje w odpowiednim momencie i nie poprosi o fachową pomoc.

Sarah Pinborough serwuje nam tu pokaźną dawkę napięcia, natręctw, psychozy czy paranoji, a co za tym idzie rownież rollercoster emocji. Tajemica z dzieciństwa jest odkrywana stopniowo, co doskonale podkręca całość i sprawia, że czujemy ten nieoczywisty, przyjemny dreszczyk i napięcie. Natręctwa Emmy i skutki bezsenności dodatkowo podkręcają i tak już ciężki emocjonalnie klimat. Podczas lektury wciąż czujemy, że "coś wisi w powietrzu". Pierwszoosobowa narracja sprawia, że czytelnik głębiej wchodzi w świat Emmy. Nie jesteśmy tylko biernymi obserwatorami, ale bezpośrednio doświadczamy wszystkich stanów wraz z główną bohaterką. Wprawdzie niektóre z jej zachowań są szalenie irytujące to i tak jesteśmy jej w stanie wiele wybaczyć. Zakończenie doskonale spina całość historii, nie pozostawiając żadnych niedomówień. A epilog? Zapewniam, że nieźle Wam namiesza 😉

Reasumujac, całość wypada naprawdę dobrze. "Insomnię" czyta się płynnie, ma świetny klimat, nie brakuje jej emocji, a podczas lektury doświadczamy właściwego dla gatunku dreszczyku emocji. Mnie mocno irytowała Emma, ale na to przymykam oko 😉 Książkę polecam i myślę, że spodoba się wybrednym fanom gatunku.

Insomnia" to thriller psychologiczny brytyjskiej Autorki, opowiadający historię Emmy. Kobiety sukcesu, matki i żony, która tuż przed 40 urodzinami zaczyna tracić kontrolę nad swoim życiem. Dokładnie jak jej babka i matka w tym wieku. Od kilku dni Emma nie może spać, a jej umysł zaczyna płatać figle. Czy to początek? Historia obłędu, przekazywana z pokolenia na pokolenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wojna Bogów" to ósmy i niestety już ostatni tom z serii "Furia Wikingów", który nota bene jest doskonałym jej zwieńczeniem 🤍

W "Wojnie bogów" Daniel Komorowski, po raz kolejny zresztą, udowadnia, że umie w opisy walk, a dynamiczna, krwawa i doskonale spinającą się akcja to niezmiennie mocny punkt jego książek. Strategie bitew są dopracowane w każdym calu, a "wyjścia awaryjne" i pojawiające się w trakcie niespodzianki przyjemnie łechtają nie tylko ego Wikingów, ale i serce czytelnika. Autor nie pozwala się nam nudzić. Ba! W ósmym tomie postanawia zaserwować nam niezłą jadkę i wysłać wojów na Konstantynopol, uznany dotąd za największa fortecę świata. Powiedzieć, że to czyste szaleństwo, to jakby nic nie powiedzieć. Mało? W powietrzu wisi druga wielka, niezwykle ambicjonalna bitwa. Akcja nie zwalnia! Czytacie i oczekujcie nieoczekiwanego! W końcu to wojna bogów 😉

Mam wrażenie, że w tym tomie Autor mocniej skupił się na samych synach Ragnara i myślę, że to doskonałe posunięcie, zważywszy, że to ostatni tom serii. Splot historii braci, który tutaj następuje jest szalenie niespodziwany i  tym samym totalnie zaskakujący. Osobiście cieszę się również, że w ostatnim tomie pojawiła się matka Egila i objaśniła trochę działania syna. Pamiętam bunt Egila w czwartej części cyklu i mój zgrzyt w związku z tym. Jego rządza zemsty była dla mnie zbyt wybujała i nie miała racjonalnego poparcia. Czuję, że to domknięcie, choć w istocie okazało się banalnie proste, było mi osobiście bardzo potrzebne 😉

Umiejętność budowania napięcia i niezwykle płynne zmiany miejsca akcji to sztuka, którą Daniel Komorowski opracował do perfekcji. Wielość wątków i bohaterów nie przeszkadza, gdyż sposób prowadzenia narracji i krótkie rozdziały sprawiają, że czytelnik wciąż "siedzi w treści", co przy tej ilości, jest prawdziwym wyzwaniem. Jestem pewna, że wkraczając w świat wojów z północy staniecie się (czy tego chcecie, czy nie) jego częścią. W tę historię się po prostu wpada. Ja będę tęsknić, a Wam niezmiennie polecam cały cykl 🤍

"Wojna Bogów" to ósmy i niestety już ostatni tom z serii "Furia Wikingów", który nota bene jest doskonałym jej zwieńczeniem 🤍

W "Wojnie bogów" Daniel Komorowski, po raz kolejny zresztą, udowadnia, że umie w opisy walk, a dynamiczna, krwawa i doskonale spinającą się akcja to niezmiennie mocny punkt jego książek. Strategie bitew są dopracowane w każdym calu, a "wyjścia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Głośnik w głowie" to bardzo ważny i potrzebny reportaż, który dobitnie pokazuje w jak złym stanie jest opieka psychiatryczno - terapeutyczna w naszym kraju. Aneta Pawłowska-Krać pisze bez lukru o problemach chorych, ich poczuciu wstydu z powodu uprzedzeń, długich kolejkach do specjalistów, przemocy, której dopuszczają się pracownicy na oddziałach szpitalnych i całym dziurawym systemie opieki, który niestety wcale się nie opiekuje

Co warto podkreślić, w swoim reportażu Autorka udziela głosu nie tylko pacjentom, ale także rozmawia z pracownikami ochrony zdrowia, co pozwala nam na ogląd polskiej psychiatrii w bardzo szerokim zakresie. Plany na polepszenie opieki są niewątpliwie krzepiące, ale, co trzeba powiedzieć głośno, powinny być wprowadzone już dawno. Psychiatria i opieka psychologiczno-terapeutyczna potrzebuje realnej zmiany na wczoraj. Brak pieniędzy i zwłoka w podjęciu konkretnych działań wpływa na niekorzyść pacjenta i całego systemu.

Wato sięgnąć. Daje do myślenia i otwiera oczy na drugiego człowieka 🤍

"Głośnik w głowie" to bardzo ważny i potrzebny reportaż, który dobitnie pokazuje w jak złym stanie jest opieka psychiatryczno - terapeutyczna w naszym kraju. Aneta Pawłowska-Krać pisze bez lukru o problemach chorych, ich poczuciu wstydu z powodu uprzedzeń, długich kolejkach do specjalistów, przemocy, której dopuszczają się pracownicy na oddziałach szpitalnych i całym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraźcie sobie najbardziej pokręcone, brutalne i prowokujące historie. Takie w których występują odcięte kończyny, hodowcy dzieci na organy czy dziecięca prostytucja. Historie, których bohaterami są narkomani walczący z potęga głodu. Teraz weźcie do ręki "Krawędź". Jestem przekonana, że Wasze najśmielsze wyobrażenia będą się umywały do mikrohistorii, które zaserwowała nam Lidia Yuknavitch.

Autorka oddaje głos ludziom z marginesu. Tym, którzy znajdują się na tytułowej krawędzi. Historii jest tu dużo. Jest pływaczka uciekająca przed wojną, sierota z Europy Wschodniej, która specjalizuje się jako handlarka organów, siostry zaspokajające się podczas inseminacji czy kobieta, która się okalecza. Spisane tu historie teoretycznie mogą się wydarzyć. Ba! Niektóre pewnie się wydarzają i gdzieś tam w świecie będą się wydarzać. Ale nie w tym rzecz. Nie o prawdopodobieństwo tu idzie, ale o przekaz. Autorka łączy tu wątki nierealne z realnymi - do szpiku smutnymi i bolesnymi historiami. I niestety te wątki nierealne mnie zgubiły. Mam wrażenie, że poprzez to zespolenie Autorka tworzy historie zamazane, odklejone. Jakby wyśnił je jakiś typ spod ciemnej gwiazdy na największym narkotykowym głodzie jakiego doznał w życiu. Historie te oblepiają ciało smołą, ktorej nie można zeskrobać. Są jak pęknięte wrzody. Brutalne. Obrzydliwe. Bolesne do szpiku. Negatywne. Brudne. Dla mnie niestety jednak zbyt. Ten zbitek realizmu ze snem sprawił, że nie potrafiłam się odnaleźć. Nie mogłam wczuć się w problemy bohaterek. Nie umiałam współczuć bohaterkom. Nie potrafiłam obdarzyć ich żadnym pozytywnym uczuciem, choć wiedziałam, że cierpią. Czułam tylko dziwny niesmak i złe emocje. Czy o to chodziło?

Książka składa się z dwudziestu fragmentarycznych, mikroopowieści. Poziom ich jest różny. Wielu mam wrażenie nie zrozumiałam, w kilku mogłabym odnaleźć potencjał, ale całość to zdecydowanie nie mój klimat. Nie odnalazłam się na krawędzi. Nie zrozumiałam przesłania. Poetycki język i piękny styl w zderzeniu z opisywaną tu brutalnością tworzy coś na wskroś oryginalnego. To pozycja dla osób o mocnych nerwach, którzy lubują się w prowokacyjnych i mocnych treściach.

Wyobraźcie sobie najbardziej pokręcone, brutalne i prowokujące historie. Takie w których występują odcięte kończyny, hodowcy dzieci na organy czy dziecięca prostytucja. Historie, których bohaterami są narkomani walczący z potęga głodu. Teraz weźcie do ręki "Krawędź". Jestem przekonana, że Wasze najśmielsze wyobrażenia będą się umywały do mikrohistorii, które zaserwowała nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tak oto nieprzerwanie dążymy naprzód - pod prąd, który nieubłaganie spycha nas z powrotem i każe dryfować w przeszłość"

Tytułowy Gatsby jest bardzo bogatym i wpływowym człowiekiem. Od samego początku jawi się nam jako postać szalenie intrygująca i bardzo tajemnicza. Jego sławę podkręcają wystawne przyjęcia, które organizuje hucznie u siebie w rezydencji. Zaprasza na nie dosłownie wszystkich z okolicy. Na jednym z takich przyjęć Gatsby nawiązuje nić porozumienia z Nickiem, kuzynem Daisy - pierwszej wielkiej miłości gospodarza balu. Czy zaaranżowane przez Nicka spotkanie Gatsby'ego i zamężnej obecnie Daisy zmieni coś w życiu obojga? Przekonajcie się sami! Gwarantuję, że ta z pozoru miłosna historia Was nie zawiedzie 😊

"Wielki Gatsby" to klasyka literatury ukazująca obraz życia wyższych sfer społeczeństwa amerykańskiego. Akcja powieści rozgrywa się w latach 20. XX wieku. Fabuła pozornie skupia się wokół historii wielkiej miłości tytułowego bohatera do Daisy. Główny wątek stanowi jednak doskonałe tło do rozważań na temat kondycji człowieka w ogóle. Autor doskonale ukazuje tu ludzką obłudę, zawiść i próżność. Świat przedstawiony jest dogłębnie płytki i nakręcany niedomówieniami. Tu żądza pieniądza i dostatniego życia staje się ważniejsza od godności i przyzwoitości. To książka o tym, że prawdziwe ludzkie oblicza zbyt często są głęboko ukryte pod warstwą ułudy.

Książkę "Wielki Gatsby" czyta się z nieskrywaną przyjemnością. Kunszt literacki, niewymuszony styl Autora i lekkość jego pióra totalnie zachwycają. Całość wręcz czyta się sama. Historia jest genialna w swej prostocie. Pod wierzchnią warstwą banalności kryje wiele uniwersalnych prawd i smutku. Po przeczytaniu pozostaje z czytelnikiem na dłużej. Skłania do refleksji nad otaczającą rzeczywistością i kondycją człowieka. Czytajcie! Warto 🤞

"Tak oto nieprzerwanie dążymy naprzód - pod prąd, który nieubłaganie spycha nas z powrotem i każe dryfować w przeszłość"

Tytułowy Gatsby jest bardzo bogatym i wpływowym człowiekiem. Od samego początku jawi się nam jako postać szalenie intrygująca i bardzo tajemnicza. Jego sławę podkręcają wystawne przyjęcia, które organizuje hucznie u siebie w rezydencji. Zaprasza na nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Frankie Jochen Gutsch, Maxim Leo
Ocena 8,0
Frankie Jochen Gutsch, Maxi...

Na półkach:

"Frankie" to urocza, pełna ciepła, humoru i toski opowieść o przyjaźni człowieka z kotem. Przyjaźni, która rozpoczyna się dość nietypowo.

Frankie spacerując po okolicy spostrzegł, że w opuszczonym domu pali się światło. Z lekką obawą postanowił zajrzeć do środka. Zobaczył tam starszego mężczyznę, który stał na krześle i "bawił się" sznurkiem przywiązanym do sufitu. Frankie pierwszy raz widział tak piękny sznurek i poczuł całym sobą, że chciałby dołączyć do tej zabawy. To jednak ewidentnie nie spodobało się lokatorowi opuszczonego domu, który spostrzegł, że kocur na niego gapi. Mężczyzna porzucił "zabawę" i wyszedł na zewnątrz. Frankie dostał w głowę czymś ciężkim i stracił przytomność. Obudził się w opuszczonym domu. Tak właśnie rozpoczęła się ta nietypowa i jedyna w swoim rodzaju przyjaźń. Przyjaźń bezdomnego kota, który potrafił rozmawiać z ludźmi (jest narratorem książki) i mężczyzny, który stracił sens życia po śmierci żony.

Książka jest szalenie urocza i mądra. Pod płaszczykiem prostej i zabawnej historii, kryje w sobie wiele prawd o życiu. Porusza temat depresji, śmierci, tęsknoty i samotności w bardzo delikatny, ujmujący emocjonalnie sposób. Podczas lektury wiele razy odczuwałam wzruszenie, by za moment poczuć niepohamowaną radość rozlewającą się po serduchu. To w jaki sposób Autorzy łączą humor z przeżyciami emocjonalnie trudnymi jest nie do opisania. Myślę, że trzeba to po prostu poczuć 🥹🥺😊

Reasumując, ta krótka historia przyjaźni kota i człowieka to rollercoaster uczuć. Pomimo ogromnego ładunku emocjonalnego jest w niej nietypowa lekkość. Rozczula i wzrusza dając przy tym mnóstwo szczęścia i radości. Polecam 🤍 warto!

"Frankie" to urocza, pełna ciepła, humoru i toski opowieść o przyjaźni człowieka z kotem. Przyjaźni, która rozpoczyna się dość nietypowo.

Frankie spacerując po okolicy spostrzegł, że w opuszczonym domu pali się światło. Z lekką obawą postanowił zajrzeć do środka. Zobaczył tam starszego mężczyznę, który stał na krześle i "bawił się" sznurkiem przywiązanym do sufitu. Frankie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaburzenia odżywania cechuje najwyższy współczynnik umieralności ze wszyskich chorób psychicznych. Dobrze więc, że powstają takie książki jak "Głodne. Reportaże o (nie)jedzeniu". Są one bowiem niezwykle ważne i potrzebne, szczególnie że obecnie nasze ciała wciąż narażone są na powierzchowne oceny, które mogą mieć negatywny wpływ na postrzeganie siebie samych.

Klaudia Stabach oddaje głos chorym i pokazuje jak ogromną walkę toczą w głowie o własne ciało. Walkę, którą niestety, bez fachowej pomocy z reguły przegrywają. Czytając reportaże czuć, że Autorka dobrała bohaterów starannie i nieprzypadkowo, tym samym dobitnie pokazała, że zaburzenia odżywienia nie zależą od płci, wieku, wykształcenia czy statusu materialnego. To może przytrafić się każdemu z nas, bez wyjątku.

Historie tu spisane, pokazują problem zaburzeń odżywienia z szerszej perspektywy. Nie tylko osób chorujacych i ich rodzin, ale także ośrodków czy oddziałów szpitalnych specjalizujących się w ich leczeniu. Autorka doskonale pokazuje również jak wiele w temacie mamy jeszcze do nadrobienia. Problem nie zostanie rozwiązany jeżeli nie będziemy edukować i uświadamiać czym tak naprawdę jest anoreksja, bulimia czy kompulsywne objadanie się. Pomyślcie jaką ignorancją wykazują się osoby rzucające od niechcenia "zgłodnieje, to zje" czy "na dobre jej (jemu) wyjdzie jak schudnie". Zaburzenie odżywiania to nie jest zwykłe pomijanie posiłków czy wywoływanie wymiotów. To szerszy, bardziej złożony problem o którym warto mówić głośnio.

Książka jest napisana prostym, przystępnym językiem. Czyta się ją bardzo szybko. Autorka nie ocenia, jest obiektywna i rzetelna, choć przyznam, że dla mnie całość jest zdecydowanie zbyt krótka. Mam wrażenie, że spisane historie są czasem urwane czy wręcz niewyczerpane. Myślę, że książka wiele by zyskała, gdyby była dłuższa, ale i tak szczerze ją Wam polecam. Będzie dobrym wstępem do zrozumienia istoty zaburzeń odżywiania, a historie tu zawarte z pewnością zostaną z Wami na dłużej. Warto! Otwiera oczy na problem.

Zaburzenia odżywania cechuje najwyższy współczynnik umieralności ze wszyskich chorób psychicznych. Dobrze więc, że powstają takie książki jak "Głodne. Reportaże o (nie)jedzeniu". Są one bowiem niezwykle ważne i potrzebne, szczególnie że obecnie nasze ciała wciąż narażone są na powierzchowne oceny, które mogą mieć negatywny wpływ na postrzeganie siebie samych.

Klaudia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli lubicie książki z klimatem, to "Morderstwo w zimowy dzień" została napisana właśnie myślą o Was. Anglia. Lata 50. XX wieku. Gwarantuję, że podróż do małego, mglistego Abbeymead Was oczaruje, a duet samozwańczych detektywów dodatkowo umili Wasz pobyt w Anglii 😉 Nie pożałujecie tych wakacji 🤭

W zimny, styczniowy dzień podczas spaceru na molo Flora odkrywa dryfujące w lodowatych wodach ciało młodej kobiety. Policja podejrzewa samobójstwo, ale nasza bohaterka wie, że jej znajoma się nie zabiła i zamierza tego dowieść. W śledztwie pomaga jej Jack, pisarz kryminałów. Kiedy oboje zaczynają odkrywać kolejne tropy, również im zaczyna grozić niebezpieczeństwo. Komu zależy na zamaskowaniu prawdy o śmierci dziewczyny?

"Morderstwo w zimowy dzień" to lekki, szalenie klimatyczny i przyjemny kryminał. Jestem przekonana, że pracy z naszym duetem detektywów amatorów nie powstydziłby się sam Sherlock Holmes. Wnikliwość Flory i Jacka zasługuje na pełne uznanie, w szczególności, że tropów i podejrzanych tutaj nie brakuje. Zakończenie nie zaskakuje, ale zupełnie nie umniejsza to całości, która jest dynamiczna i nie pozwala czytelnikowi na nudę.

Siłą tej książki, jak już wspomniałam, jest jej klimat, ale mocną stroną są również główni bohaterowie. Flora i Jack są dobrze wykreowani. To szalenie barwne postaci, których nie sposób nie polubić. Są jak dwa przeciwstawne bieguny. Ona - niecierpliwa, drobiazgowa i szalenie dociekliwa. On - zdystansowany, analizujący wszystko na chłodno, nie lubiący zbędnego ryzyka. Razem tworzą naprawdę zgrany duet od "zadań specjalnych".

Jeżeli lubicie książki z klimatem, to "Morderstwo w zimowy dzień" została napisana właśnie myślą o Was. Anglia. Lata 50. XX wieku. Gwarantuję, że podróż do małego, mglistego Abbeymead Was oczaruje, a duet samozwańczych detektywów dodatkowo umili Wasz pobyt w Anglii 😉 Nie pożałujecie tych wakacji 🤭

W zimny, styczniowy dzień podczas spaceru na molo Flora odkrywa dryfujące w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Fisharmonia. Snówpowiązałka" to książka tajemnicza jak jej tytuł. W zapowiedzi czytamy, że to lektura o tym "że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość sny rozwiązywać" i faktycznie w spisanej tu codzienności daje się dostrzec jakąś senną magię. Mało tego? To snów powiązanie przenikające się z rzeczywistością dzieje się tu melodyjnie. Kiedy chłonęłam opowieść, w tle przygrywał mi delikatny, aczkolwiek dający się zauważyć, podkład muzyczny wygrywany na tytułowej, tajemniczej, owianej rodzinną sławą, fisharmonii.

Książka opowiada historię ludzi, których doświadczyło życie. W różny sposób. Główny wątek historii czyli śmierć trenera, jego pogrzeb i stypa są doskonałym centralnym punktem do snucia opowieści o ludziach powstałych m.in. ze zmieszanych kulturowo małżeństw, z żalu, z nawyków czy z miłości. Podczas obcowania ze śmiercią z łatwością przychodzi refleksja nad kondycją własnego życia w ogóle, czyż nie? Śmierć, stypa, wesele, narodziny, choroby, radości i przede wszystkim codzienność naznaczona piętnem czasu minionego. Przeszłość otulona tym, co odziedziczone i dane w genach. Różnorodność doświadczeń, perspektyw i przeżyć. Dzieje się tu naprawdę dużo.

Książka napisana jest nie wprost, ze słów powiązuje się ukryty głębiej sens i potrzeba czasu by go dostrzeć. Całość wybrzmiewa smutkiem i melancholią. Zastosowana tu przez Autora wyważona ironia i dowcip wprawdzie rozświetlają zastaną tu codzienność, ale nie są w stanie na dłuższą chwilę odwrócić uwagi czytelnika od pokładów ogromnego żalu ukrytego pomiędzy. Książka zdecydowanie nie należy do łatwych w odbiorze. Potrzeba czasu by się wgryzła w czytelnika i zaczęła płynąć w żyłach melodią słów spisanych nieśpiesznie. Początek czytało mi się ciężko, ale z każdą kolejną stroną, kiedy porządkowałam początkowy chaos było coraz lepiej. Zaczęłam być częścią tej osobliwej, rodzinnej historii. Czułam, że bohaterowie są mi bliscy, że jest pomiędzy nami nić porozumienia, że rozumiemy oraz akceptujemy smutek i lawinę żalu upchaną pod powierzchnią własnej codzienności.

"Fisharmonia. Snówpowiązałka" to książka tajemnicza jak jej tytuł. W zapowiedzi czytamy, że to lektura o tym "że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość sny rozwiązywać" i faktycznie w spisanej tu codzienności daje się dostrzec jakąś senną magię. Mało tego? To snów powiązanie przenikające się z rzeczywistością dzieje się tu melodyjnie. Kiedy chłonęłam opowieść, w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zgubiona dusza Joanna Concejo, Olga Tokarczuk
Ocena 7,6
Zgubiona dusza Joanna Concejo, Olg...

Na półkach:

"Zgubiona dusza" to kolejny cudny picturebook od Wydawnictwa Format, którego nie mogło zabraknąć w mojej domowej biblioteczce. Duet Olgi Tokarczuk i Joanny Concejo to naprawdę genialne połączenie. Sięgając po tę historię czeka Was niesamowita podróż w głąb siebie. Podróż pełna pięknych obrazów i mądrych, dających do myślenia słów. Nie sposób przejść obok tej pozycji obojetnie i bezrefleksyjnie. Potęga słowa i obrazu wręcz napiera na Czytelnika sprawiając, że odczuwa przekaz ze zdwojoną siłą.

"Zgubiona dusza" to książka piękna dla oka i mądra dla serca oraz głowy. Czy potrzeba czegoś więcej? Absolutnie! 🤎

"Zgubiona dusza" to kolejny cudny picturebook od Wydawnictwa Format, którego nie mogło zabraknąć w mojej domowej biblioteczce. Duet Olgi Tokarczuk i Joanny Concejo to naprawdę genialne połączenie. Sięgając po tę historię czeka Was niesamowita podróż w głąb siebie. Podróż pełna pięknych obrazów i mądrych, dających do myślenia słów. Nie sposób przejść obok tej pozycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabularyzowana biografia polskiej królowej kryminałów. Hmmm!? Czy ten, bądź co bądź, szalony pomysł na książkę mógł się udać? Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nasza główna bohaterka zamieszania, czyli wspaniała Joanna, spisała już własną historię (ba! nawet siedmiotomową), by ustrzeć innych przed pisaniem o niej, to zdecydowanie powinniśmy uznać, że ponowna próba ujęcia żywota Joanny przez panią Katarzynę jest swego rodzaju brawurą. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że ten pomysł nie mógł się udać, a jednak ja totalnie kupuję tę brawurę w wydaniu pani Katarzyny. Książka "Niełatwo mnie zabić. Opowieść o Joannie Chmielewskiej" zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i przyjemnie spędziłam z nią czas.

Irena Kuhn bo tak naprawdę miała na imię pisarka, zanim narodziła się w niej Joanna Chmielewska, którą pokochaliśmy, to postać szalenie kolorowa i oryginalna. Dzięki pani Katarzynie mogłam poznać ją jako piękną i silną kobietę, która ma dar do przyciągania mężczyzn, kłopotów i nietypowych zdarzeń 😉 Czasem tak absurdalnych, że aż miło. Matka, żona, córka, architektka. Ubóstwiała hazard i wciąż wierzyła, że spotka w życiu swojego blondyna, którego za młodu zapowiedziała jej wróżka. Jej życie nie zawsze było usłane różami, ale jej podejście do niego i nieocenione wsparcie kobiet z rodziny sprawiało, że radziła sobie ze wszystkim, tak jak umiała najlepiej. Jest w tej kobiecie coś co przyciąga, uwodzi, hipnotyzuje i sprawia, że chce się chłonąć każdą iskrę, którą wysyła. A uwierzcie mi! Wysyła ich niezliczoną ilość. Jej charakterek i charyzma iskrzą nieustannie 😉 A ile Joanny w jej bohaterkach? Myślę, że pani Katarzyna doskonale pokazała w swojej książce to, jak Joanna kreowała swoje postaci i ile tak naprawdę czerpała z życia.

Moją opinię piszę jako osoba, która uwielbia książki Joanny od najmłodszych lat. To dzięki nim pokochałam czytanie i może jest mi łatwiej przyjąć tę biografię, bo nie znam siedmiotomowej Autobiografii. Tak! Odnalazłam tu lekkość i poczucie humoru Joanny i cieszę się, że mogłam przejść przez kolejne rozdziały (świetny pomysł na tytuły!) i zobaczyć jej świat trochę od środka. Książka pani Katarzyny uświadomiła mi, że cholernie stęskniłam się za piórem Królowej. Jej poczuciem humoru i tym szaleństwem, które napawa pozytywną energią i nadzieją. To cudowne, że iskra Joanny jest wciąż z nami zatopiona w jej literkach, które uwodzą i bawią do łez. Wiele wątków z życia Joanny teraz z pewnością błysną mi podczas czytania kolejnych lektur (tak! mam jeszcze trochę do nadrobienia) i niezmiernie się z tego cieszę. Czy nie o to chodziło pani Kararzynie w tej opowieści? Myślę, że tak! 🩷 doceniam to a Was zachęcam do czytania 😉

Fabularyzowana biografia polskiej królowej kryminałów. Hmmm!? Czy ten, bądź co bądź, szalony pomysł na książkę mógł się udać? Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nasza główna bohaterka zamieszania, czyli wspaniała Joanna, spisała już własną historię (ba! nawet siedmiotomową), by ustrzeć innych przed pisaniem o niej, to zdecydowanie powinniśmy uznać, że ponowna próba ujęcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Taka piękna śmierć" to dobrze skrojony kryminał z mocno rozwniętym wątkiem obyczajowym, który powstał na kanwie prawdziwych zdarzeń. Historia dzieje się na jednym z katowickich osiedli. Ojciec znajduje martwą córkę w jej własnym mieszkaniu. Michałowi Góralskiemu, któremu przydzielono sprawę śmierci Pauliny, od początku "coś śmierdzi" i oczywiście nos go nie zawodzi. Martwa dziewczyna, znaleziona we własnym łóżku, wygląda jakby ktoś wyreżyserował jej piękną śmierć, w mieszkaniu brak śladów, a ojciec od początku zdaje się nie mówić policji całej prawdy. Nic dziwnego, że sprawa zaczyna się komplikować, szczególnie, gdy podczas śledztwa na światło dzienne zaczynają wychodzić skrzętnie skrywane tajemnice.

"Taka piękna śmierć" to książka, która czyta się właściwie sama. Historia intryguje i sprawia, że chce się jak najszybciej poznać jej zakończenie. Wciąga, ale i powala przeszywającym smutkiem. Pod warstwą kryminalną kryje się ból, ogrome pokłady samotności, manipulacji, lęku, niezrozumienia czy nieumiejętności radzenia sobie ze światem i relacjami międzyludzkimi. Dużo tu o trudach dorastania i nieodpowiedzialnym rodzicielstwie. To książka o tym, że gdy zaczyna boleć życie to wówczas naprawdę niewiele trzeba, by złamać człowieka. Takie połączenie kryminalnego śledztwa i wątku obyczajowego naprawdę lubię. Wszystko jest spójne, wyważone. A zakończenie? Wow! Totalnie zaskakuje i sprawia, że historia na długo pozostaje w głowie. No i ten czarny kruk pojawiający się na początku i na końcu... brrrr! Dawno nie poczułam aż takich dreszczy!

To było moje drugie spotkanie z piórem Autorki i cieszę się, że dałam jej szansę. "Najgorszy dom" nie przypadł mi do gustu, a tutaj dosłownie przepadłam 👌 Polecam 😁 Bierzecie i czytajcie 😊

"Taka piękna śmierć" to dobrze skrojony kryminał z mocno rozwniętym wątkiem obyczajowym, który powstał na kanwie prawdziwych zdarzeń. Historia dzieje się na jednym z katowickich osiedli. Ojciec znajduje martwą córkę w jej własnym mieszkaniu. Michałowi Góralskiemu, któremu przydzielono sprawę śmierci Pauliny, od początku "coś śmierdzi" i oczywiście nos go nie zawodzi. Martwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesztampowa historia Wery i Dżokeja. W zasadzie osobliwy monolog Wery, która wyprzedaje cały majątek, by zorganizować godny pochówek ukochanemu. Ale co zrobić kiedy nie masz już nic? Kiedy nie masz męża, pracy i miłości, a zegarek po ojcu okazuje się mieć wartość tylko sentymentalną? Wielu by się poddało, ale nie Wera. Uparta przekupa nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać!

Wera z "Wera zakład fryzjerski męski" to oryginalna bohaterka, której zdecydowanie nie chcielibyśmy mieć za sąsiadkę. Jest obcesowa, charakterna, wulgarna i doświadczona z racji wieku. Absolutnie nie potrafi trzymać języka za zębami. Odnoszę wrażenie, że jest twarda raczej z przymusu, niż wyboru. Nie mniej "umorusana w smutku" na wskroś i przeszywająco. Co ciekawe jest w niej coś co sprawia, że chce się jej towarzyszyć w osobliwej wędrówce w poszukiwaniu idealnych butów do trumny dla Dżokeja. Chce się słuchać jej historii, jej utraceń i wspominek. Chce się kupić od niej puchar i przepłacić. Niech ma i kupi w końcu idealne trumniaki.

"Ten się śmieje, kto ma zęby" to nieskrępowana opowieść o życiu, śmierci i byciu w żałobie. Zmuszająca do refleksji. Pokazująca, że czasem "z przeszłości jak z grobu, nie wyleziesz". Doskonała językowo, stylistycznie i metaforycznie. Oryginalna. Nieszablonowa. Warta uwagi. Z przyjemnością sięgnę po inne książki Autorki 🤍

Niesztampowa historia Wery i Dżokeja. W zasadzie osobliwy monolog Wery, która wyprzedaje cały majątek, by zorganizować godny pochówek ukochanemu. Ale co zrobić kiedy nie masz już nic? Kiedy nie masz męża, pracy i miłości, a zegarek po ojcu okazuje się mieć wartość tylko sentymentalną? Wielu by się poddało, ale nie Wera. Uparta przekupa nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Małż" to nie jest zwykła historia o kobiecie poszukującej pracy. To gorzka opowieść o życiu zaplanowanym w odcieniach szarości, w którym to ukrywanie emocji, udawanie szczęścia i nierówności społeczne są naturalną jego częścią. Dzido zmyślnie i w doskonale wymowny sposób tka historię Magdy, która umorusana jest w zwykłym, acz smutnym schemacie życia. No bo zastanówmy się? Magda ma "normalne" życie, któremu towarzyszą codzienne troski. Ma patrnera w parze z teściową z dowcipów i zarysowane plany na przyszłość. Czego potrzeba więcej? A może właśnie pracy zgodnej z kwalifikacjami, godnej płacy, równego traktowania, szacunku teściowej, wspierającego związku i przede wszystkim szczęścia, którego nie trzeba udawać przed sobą i światem?

Trudno polubić główną bohaterkę, ale i równie trudno nie odbić się w niej jak w lustrze. Myślę, że każda z nas znajdzie w Magdzie cząstkę siebie, pomimo, że tkwi w niej to okropnie irytujące rozdarcie. Rozdarcie pomiędzy tym jak ją traktują potencjalni pracodawcy, a tym jak ona podchodzi do własnego życia. Z jednej strony szuka pracy, ale robi to od niechcenia. Jakby miała to w głębokim poważaniu, jakby całe życie miała gdzieś. Ta niechęć wzięcia sprawy w swoje ręce jest irytująca i zarazem napawa troską. Bo Magda walczy i poddaje się równocześnie.

"Małż" to dla mnie historia do szpiku bolesna. Taka, która przesiąka smutkiem szarej, nieprzychylnej zagubionym ludziom codzienności. Opowieść niezwykle melancholijna i umorusana w schematach myślowych, które wybijają śmierdzącym szambem na każdym kroku.

Warto docenić oryginalność stulu Autorki i ciekawy zabieg w postaci dwóch alternatywnych zakończeń historii (oczywiście przeczytałam oba). Autorka pisze o rzeczach trudnych bez zbędnego nadmuchiwania balonika czy koloryzowania. Pisze wprost, prawdziwie, wręcz dobitnie szczerze. Całość, co może przeszkadzać na początku, jest chaotyczna. Myśli są wyrzucane, mieszają się, kipią, wybuchają i wciskają w nie swoje miejsca.
Rozpychają łokciami. Tym choasem jesteśmy jednak bombardowani z taką lekkością, że aż miło. Czytając często miałam wrażenie, że się zgubiłam, że nie nadążyłam za myślą, ale mimo to totalnie kupuję tę formę przekazu. Kupuję ten chaos i to w jaki sposób Dzido eksperymentuje z myślą, słowem i uczynkiem bohaterki. Jestem zakochana w charakterystycznej dla Dzido lekkości wyrzucania ciężkich myśli 🤍 Polecam! Czytajcie!

"Małż" to nie jest zwykła historia o kobiecie poszukującej pracy. To gorzka opowieść o życiu zaplanowanym w odcieniach szarości, w którym to ukrywanie emocji, udawanie szczęścia i nierówności społeczne są naturalną jego częścią. Dzido zmyślnie i w doskonale wymowny sposób tka historię Magdy, która umorusana jest w zwykłym, acz smutnym schemacie życia. No bo zastanówmy się?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest napisana z niebywałą lekkością i okraszona oryginalnym, niewymuszonym humorem, który ja osobiście bardzo polubiłam. Nie ma tu nadęcia i sztuczności. Całość czyta się wręcz sama. Fabuła jest niewymagająca, więc będzie idealnym plasterkiem na "gorsze dni". Przyznam, że w pewnym momencie miałam obawy, że całość okaże się dość miałka, ale jestem mile zaskoczona rozwojem wydarzeń, który sprytnie zaserwowały tu Autorki. Fabuła w pewnym momencie obrała bardzo ciekawy kierunek, a świetnie utkane dziennikarskie śledztwo wniosło wiele dobrego i śmiesznego rzecz jasna 😉 Zakończenie wprawdzie nie zaskoczyło, ale miło połechtało serduszko i sprawiło, że po raz kolejny się uśmiechnęłam 🥰

Polecam na długie, jesienne wieczory jako lekarstwo na stres 🤎

Książka jest napisana z niebywałą lekkością i okraszona oryginalnym, niewymuszonym humorem, który ja osobiście bardzo polubiłam. Nie ma tu nadęcia i sztuczności. Całość czyta się wręcz sama. Fabuła jest niewymagająca, więc będzie idealnym plasterkiem na "gorsze dni". Przyznam, że w pewnym momencie miałam obawy, że całość okaże się dość miałka, ale jestem mile zaskoczona...

więcej Pokaż mimo to