-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać297
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2023-12-05
2016-04-25
To już trzecia część przygód Wiedźmina Geralta z Rivii i moje trzecie zarazem spotkanie z twórczością Sapkowskiego. Nie mogę uwierzyć jakim cudem nie przeczytałam cyklu o Wiedźminie wcześniej... już teraz uznaję go za swoją perełkę wśród książek, chociaż przede mną jeszcze pięć, mam nadzieję, że równie ciekawych części, tej serii.
W "Krwi elfów" nieco szerzej ukazuje nam się postać Ciri, którą Geralt zabiera do Kaer Morhen. Można, by nawet powiedzieć, że cała historia w tej części krąży wokół niej. Dziewczyna szkoli się na jedną z nich, jednak nie zostaje poddana próbie traw. Kiedy jej moce zostają odkryte, wiedźmini których jej moc ich przerasta, zwracają się o pomoc do czarodziejki Triss. Ta jednak, tak samo jak wiedźmini, niewiele jest w stanie zdziałać, dlatego dziewczynka zostaje wysłana na nauki do matki Nenneke, gdzie za prośbą Geralta, naucza ją Yennefer.
W "Krwi elfów" mamy wgląd do życia wielu osób, w wielu różnych miejscach. Śledzić możemy losy Ciri, jej postępy w nauce, oraz relacje jakie zachodzą między nią, a Yennefer. Mamy też przez moment oko na Jaskra, bez którego nie wyobrażam sobie Wiedźmina. Ten osławiony poeta zawsze wprawia mnie w rozbawienie, dzięki czemu książkę czyta się znacznie przyjemniej. Możemy również być świadkami rozmowy monarchów, którzy mają swoje plany względem Lwiątka z Cintry, wpierw muszą ją jednak odnaleźć...
Coraz bardziej podoba mi się Wiedźmin. Ciekawa jestem losów bohaterów, co im się przydarzy, kogo jeszcze poznam, zaś dzięki temu, że moje pierwsze spotkanie z Wiedźminem było poprzez grę, bez problemu potrafię sobie wyobrazić poszczególne osoby.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2016/04/andrzej-sapkowski-wiedzmin-krew-elfow.html
To już trzecia część przygód Wiedźmina Geralta z Rivii i moje trzecie zarazem spotkanie z twórczością Sapkowskiego. Nie mogę uwierzyć jakim cudem nie przeczytałam cyklu o Wiedźminie wcześniej... już teraz uznaję go za swoją perełkę wśród książek, chociaż przede mną jeszcze pięć, mam nadzieję, że równie ciekawych części, tej serii.
W "Krwi elfów" nieco szerzej ukazuje nam...
2024-04-02
O czym jest ta książka? Co można w niej znaleźć? Czy każdemu się spodoba? Cóż... zdania są podzielone jak zwykle. Ta konkretna książka jest dosyć specyficzna, ponieważ większość obejmują... puste strony, na których widnieje jedno z lepszych zdań Sary, czasem jej męża Edmunda.
Pozycja ta ma służyć jako notatnik dla czytelników, gdzie mogą prowadzić swoje własne zapiski, może umieszczać w niej swoje ulubione cytaty, lub jakieś przemyślenia... Co kto lubi. Druga część pozycji "Żarty, złote myśli i aforyzmy Sary Kociołkowej", którą napisał Marcin Mortka, to bardzo króciutkie opowiadanie "Babski wieczór", gdzie jesteśmy świadkami imprezy zorganizowanej przez Sarę w gospodzie pod nieobecność Kociołka i jego kompanii.
Co się wydarzyło tamtego wieczoru? Jeśli chcecie się dowiedzieć, musicie sięgnąć po tę pozycję!
KONTYNUACJA RECNZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2024/05/marcin-mortka-zarty-zote-mysli-i.html
O czym jest ta książka? Co można w niej znaleźć? Czy każdemu się spodoba? Cóż... zdania są podzielone jak zwykle. Ta konkretna książka jest dosyć specyficzna, ponieważ większość obejmują... puste strony, na których widnieje jedno z lepszych zdań Sary, czasem jej męża Edmunda.
Pozycja ta ma służyć jako notatnik dla czytelników, gdzie mogą prowadzić swoje własne zapiski,...
2023-10-12
Po książkę "Płoń dla mnie", którą napisało małżeństwo pod pseudonimem Ilona Andrews, sięgnęłam z ciekawości, ale także z pewności, że będzie to dobry wybór. Swoją przygodę z twórczością tych pisarzy rozpoczęłam od serii o Kate Daniels i w dalszym ciągu plasuje się ona wysoko na mojej półce ulubionych serii oraz książek.
Czy podobnie było z "Płoń dla mnie"? Muszę przyznać, że miała ona to coś, co jest mi dobrze znane, ale także poznałam nowy świat, bohaterów i historię, która jest równie przyjemna.
Naszą główną bohaterką jest młoda detektyw Nevada Baylor, która łapie proste, szybkie zlecenia, aby utrzymać swoją rodzinę na jako tako względnym poziomie życia. Jest właścicielką biura detektywistycznego, odziedziczonego po jej zmarłym ojcu. To jej dochody zasilają budżet rodzinny i bez niej tak na prawdę wszyscy mogą się spakować i iść pod most.
Nie można powiedzieć, że kobieta ma łatwe życie, a Augustin Montgomery wcale jej jego nie ułatwia. Mężczyzna dostaje zadanie, by odszukać i bezpiecznie odprowadzić do domu Adama Pierce'a - młodego chłopaka władającego ogromną mocą, który swoim zachowaniem zagraża życiu wielu ludziom, ale także przysparza problemów swojej własnej rodzinie.
"Jestem znanym wszem wobec podpalaczem, który lubi podsmażać ludzi. Pójdź za mną, będziemy uprawiać dziki seks, podczas gdy nad głowami będą nam świstały kule policjantów próbujących rozwalić mi mózg. A kiedy się znudzę, dla uciechy zrobię sobie z ciebie barbecue. - Już, już, skoczę tylko po buty."
Jak można się domyślić, Augustin wykorzysta do tego zadania Nevadę. Oboje spiszą umowę, na której podstawie kobieta zobowiązuje się odnaleźć chłopaka i odprowadzić go do domu, natomiast Montgomery płaci jej sporą sumę pieniędzy, która pokryje koszty utrzymania jej rodziny, w pewien sposób uzależnionej od mężczyzny właśnie.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2024/04/ilona-andrews-pon-dla-mnie.html
Po książkę "Płoń dla mnie", którą napisało małżeństwo pod pseudonimem Ilona Andrews, sięgnęłam z ciekawości, ale także z pewności, że będzie to dobry wybór. Swoją przygodę z twórczością tych pisarzy rozpoczęłam od serii o Kate Daniels i w dalszym ciągu plasuje się ona wysoko na mojej półce ulubionych serii oraz książek.
Czy podobnie było z "Płoń dla mnie"? Muszę przyznać,...
2023-04-13
Chciałam skończyć tę historię, ale równoznacznie nie chciałam żegnać się z tymi wszystkimi postaciami, które zdążyłam pokochać. Ten tom był jak pożegnanie dobrego przyjaciela, który wyprowadza się na drugi koniec świata. Gdzieś tam jest, wiemy, że istnieje, ale nie mamy już tak dobrego kontaktu i jakoś samoistnie umykają nam nowinki z jego życia, a pozostają dobre wspomnienia.
Od samego początku książka "Magia triumfuje", którą napisało małżeństwo pod pseudonimem Ilona Andrews, wciąga. Nie może być tak, że główna bohaterka żyje sobie w spokoju jakby nigdy nic i cieszy się tym, co zesłał jej los, a trzeba przyznać, że życie Kate zmieniło się diametralnie, jeśli wrócimy pamięcią do pierwszego tomu.
Z samotnej najemniczki, Kate stała się przyjaciółką, matką, żoną... Chciałoby się napisać również, że córką, jednak ta kwestia zmienia się co chwilę. Z osamotnionej wojowniczki główna bohaterka stała się kobietą otoczoną gromadą przyjaciół, znajomych, nową rodziną, która akceptuje ją z jej wszystkimi zaletami oraz wadami.
"Zrobił to dla mnie. Oddał wolną wolę, żebym przeżyła. (...) Jeśli jakimś cudem przetrwamy, zostanę z nim na zawsze, żyjąc dla przebłysków mojego dawnego Currana."
Jej priorytety diametralnie się zmieniły i teraz Kate nie walczy, by zarobić na własne utrzymanie, a by zapewnić bezpieczeństwo tym, których kocha. Przez cały ten czas to był jeden z najsłabszych punktów Daniels, ale także taki, który powodował, że główna bohaterka potrafiła przenosić góry.
Przyjaciele i rodzina były dla niej ważniejsze niż ona sama. Potrafiła dla nich poświęcić własne życie, byleby tylko uchronić ich od krzywdy. Tym jednak razem w grę wchodziło coś więcej niżeli krąg osób ją otaczających.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2024/01/ilona-andrews-magia-triumfuje.html
Chciałam skończyć tę historię, ale równoznacznie nie chciałam żegnać się z tymi wszystkimi postaciami, które zdążyłam pokochać. Ten tom był jak pożegnanie dobrego przyjaciela, który wyprowadza się na drugi koniec świata. Gdzieś tam jest, wiemy, że istnieje, ale nie mamy już tak dobrego kontaktu i jakoś samoistnie umykają nam nowinki z jego życia, a pozostają dobre...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-19
Przyznam się, że sama jako uczennica, starałam się omijać lektury szkolne szerokim łukiem. Sam pomysł by czytać coś, co jest napisane topornie, w staropolskim języku, mnie odrzucał. Wszystkie te lektury wydawały mi się nudne, bez sensu i tak w zasadzie po co w ogóle my wszyscy je czytamy? Dopiero na stare lata, kiedy człowiek stoi przed regałem z książkami i widzi tą jedną, jedyną książkę, która pokryta jest kurzem i pajęczynami, myśli sobie - przeczytam ją! A co mi szkodzi!
Tak było w moim przypadku. Swój egzemplarz książki "Pan Wołodyjowski", którego napisał Henryk Sienkiewicz, otrzymałam jeszcze w szkole. Przeleżał na mojej półce niemalże dwadzieścia lat i dopiero w tym roku postanowiłam, że sięgnę po tę pozycję i chociaż spróbuję ją przeczytać. Bałam się, że toporność tej lektury mnie dobije, wynudzę się na śmierć, połowy nie zrozumiem i ogólnie uznam tą książkę za zło koniecznie, które uczniowie muszą przejść...
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie było moje zdziwienie, kiedy ta niepozorna, wydająca się być złem koniecznym książka, zaczęła mnie wciągać. "Pan Wołodyjowski", którego napisał Henryk Sienkiewicz nie jest wcale książką, w której toczą się jedynie wojny. Mamy tutaj także wątek romantyczny, ciekawych bohaterów, historyczne smaczki... wcale nie jest tak nudno jak mi się wydawało!
"Jak na mnie termin przyjdzie (a to przecież żołnierska rzecz), zaraz sobie powinnaś powiedzieć: "Nic to!" Po prostu powinnaś sobie powiedzieć: "Michał odjechał, prawda, że daleko, dalej jak stąd na Litwę, ale nic to! bo i ja za nim podążę," Baśka, no, cicho, nie płacz! Które pierwsze odjedzie, to drugiemu kwaterę przygotuje - i cała sprawa."
Wyjątkowo, w tej recenzji nie będę streszczać o czym jest mniej więcej ta pozycja. Sam tytuł mówi za siebie i możecie uznać, że jest to po prostu książka opisująca losy Pana Wołodyjowskiego, znanego także jako mały rycerz.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2024/03/henryk-sienkiewicz-pan-woodyjowski.html
Przyznam się, że sama jako uczennica, starałam się omijać lektury szkolne szerokim łukiem. Sam pomysł by czytać coś, co jest napisane topornie, w staropolskim języku, mnie odrzucał. Wszystkie te lektury wydawały mi się nudne, bez sensu i tak w zasadzie po co w ogóle my wszyscy je czytamy? Dopiero na stare lata, kiedy człowiek stoi przed regałem z książkami i widzi tą jedną,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-28
Lubię fantastykę. Tak po prostu. Ciekawi mnie kiedy twórca kreuje nowy świat, bohaterów, którzy mają nadprzyrodzone moce. Lubię patrzeć na progres postaci, na rozwój wszystkiego dookoła. Tymczasem otrzymałam nudnego faceta po rozwodzie, który w gruncie rzeczy nie wie, co ze sobą począć i z czego w ogóle się cieszyć, kiedy jego życie to pasmo porażek. Czy to źle? Absolutnie nie, ponieważ zabawa dopiero miała się rozkręcić!
Na samym początku Krzysztof Banach w swojej książce "Człowiek w chmurze", przedstawia nam postać Brunona, by kilka stron dalej ruszyć z kopyta! Nasz główny bohater, spotyka w śnie (lub na jawie, którą dalej usilnie nazywa snem) obcych. Ów przybysze za zdobycie od Krauzego im tylko znanych informacji, chcieli mu w jakiś sposób podziękować. Bruno miał zatem szansę pobawić się w rybaka, który złowił złotą rybkę, z tym, że ta kosmiczna rybka nie spełniała każdego życzenia, mimo to potrafiła zrobić na prawdę sporo!
Tak też w życiu Brunona pojawił się Drugi - jego sobowtór, który przez pierwsze kilka tygodni chodził za mężczyznę do pracy, niemalże zdobył awans w przeciągu kilku pierwszych miesięcy, narobił przy tym nie mały chaos w życiu głównego bohatera, a co najgorsze zaczął flirtować z przyjaciółkami jego byłem żony!
"- To, że przeleciałeś i zbałamuciłeś swoją koleżankę z pracy, a moją przyjaciółkę, też zamierzasz uzasadnić? Nie pomogą cię wymyślone naprędce historie. Znam szczegóły, bo Lena sama mi o nich opowiedziała."
Gdybym miała opisać tę książkę w kilku krótkich zdaniach, to z pewnością jedno z nich brzmiałoby - Krauze dzięki Drugiemu, chce odzyskać miłość swojej byłej żony - Marli, zdobyć awans i polepszyć swoją sytuację życiową tak bardzo, jak sam tego nie był w stanie zrobić.
Czy to mu się udało? Czy jego relacje z Marlą ulegną poprawie? Jak długo Drugi będzie chodził do pracy za Brunona i jakie będą tego konsekwencje? Czy mężczyznom uda się żyć tak, by nikt nie zauważył, że nagle jest ich dwóch?
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2024/01/krzysztof-banach-czowiek-w-chmurze.html
Lubię fantastykę. Tak po prostu. Ciekawi mnie kiedy twórca kreuje nowy świat, bohaterów, którzy mają nadprzyrodzone moce. Lubię patrzeć na progres postaci, na rozwój wszystkiego dookoła. Tymczasem otrzymałam nudnego faceta po rozwodzie, który w gruncie rzeczy nie wie, co ze sobą począć i z czego w ogóle się cieszyć, kiedy jego życie to pasmo porażek. Czy to źle? Absolutnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-05
Książka "Święta z Anią oraz inne opowieści bożonarodzeniowe", którą napisała Lucy Maud Montgomery nie jest pozycją, w której poznajemy jednego głównego bohatera i śledzimy jego losy od początku do końca. To lektura, w której otrzymujemy kilka opowiadań osadzonych w bożonarodzeniowym klimacie, gdzie każda historia ma jakiś morał, przesłanie.
Pozycja ta jest napisana z lekkością. To, co rzuciło mi się od razu w oczy, to fakt, że autorka ma bardzo charakterystyczny styl prowadzenia opowieści. Od razu można wyczuć, że opowiadania te napisała ta sama pisarka, która kiedyś stworzyła Anię z Zielonego Wzgórza.
"Ania objęła Katarzynę ramieniem. - Możesz wyrzucić nienawiść z serca... Wyleczyć się z niej całkowicie. Teraz, kiedy wreszcie jesteś wolna i niezależna, życie się dopiero dla ciebie zaczyna. Kto wie, co czeka cię za kolejnym zakrętem."
Ponadto mamy w tej książce dwie historie wyjęte z lore Ani, które idealnie tutaj pasowały. Była to opowieść o kupnie sukienki przez Mateusza dla Ani, oraz krótka historia tego, jak dziewczyna chciała zaprosić na Zielone Wzgórze, Katarzynę by razem mogły spędzić Boże Narodzenie.
KONTYNUACJE RECENZJI ZNAJDZIECIE NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/12/lucy-maud-montgomery-swieta-z-ania-oraz.html
Książka "Święta z Anią oraz inne opowieści bożonarodzeniowe", którą napisała Lucy Maud Montgomery nie jest pozycją, w której poznajemy jednego głównego bohatera i śledzimy jego losy od początku do końca. To lektura, w której otrzymujemy kilka opowiadań osadzonych w bożonarodzeniowym klimacie, gdzie każda historia ma jakiś morał, przesłanie.
Pozycja ta jest napisana z...
2023-12-07
Florentyna Mikołajczyk pragnie zostać rozpoznawalną aktorką. Chciałaby otrzymać rolę, dzięki której jej marzenie się spełni i tak się składa, że dostaję propozycję zagrania mitologicznej postaci Psyche u jednego ze znanych reżyserów. Dziewczyna jest przeszczęśliwa, zwłaszcza, że ostatnio nie wiedzie jej się zbyt dobrze i przez jakiś czas postanawia zamieszkać z jedną ze swoich sióstr Melą.
Jej radość nie trwa jednak zbyt długo ponieważ jej scenicznym partnerem ma być Maks Stankiewicz. Celebryta, znana gwiazda polskiego kina, a co najważniejsze - dawna miłość Flory. Dziewczyna doskonale pamięta, co wydarzyło się pięć lat wcześniej. Jak zakochana wtedy w Maksie, została przez niego potraktowana. Na początku nie potrafi przejść do porządku dziennego z tym, że będzie musiała grać na scenie z kimś kto złamał jej serce, a na domiar wszystkiego jest jej scenicznym partnerem. Później jednak wpada na pomysł, który powoli wprowadza w życie.
Ma zamiar namacalnie pokazać Stankiewiczowi jak poczuła się te pięć lat wcześniej. Jak Maks złamał jej serce i zadeptał jej uczucia, traktując ją niemalże przedmiotowo jak środek do celu. Co z tego wyniknie? Czy Flora w końcu da upust swojemu rozgoryczeniu i pokaże aktorowi jak bardzo wtedy cierpiała?
"Okazuje się jednak, że smak zemsty jest jednym z najbardziej obrzydliwych na świecie."
Pisząc tę recenzję, jestem świeżo po przeczytaniu książki "Nie rób scen, Flora", którą napisała Martyna Pustelnik. Za każdym razem staram się zwrócić uwagę na to, czy książka jest debiutem pisarskim, czy może kolejną pozycją napisaną przez pisarza. Jest to dla mnie o tyle ważne ponieważ na tej podstawie można stwierdzić czy ktoś ma to coś, co przyciąga czytelnika od pierwszych stron, czy jednak trzeba coś poprawić.
W tym konkretnym przypadku mam bardzo mieszane uczucia. Powoli zbliżamy się do końca roku 2023, a ja mogę napisać, że "Nie rób scen, Flora", którą napisała Martyna Pustelnik jest moim czytelniczym rozczarowaniem ostatnich dwunastu miesięcy. Co wpłynęło na taką ocenę? W głównej mierze postać Flory.
Historia zapowiadała się na prawdę ciekawie. Liczyłam na romans, wielki powrót, odświeżenie relacji, przepracowanie sobie niedomkniętych spraw i wyjaśnienie tego, co miało miejsce pięć lat temu. Przecudownie jest tutaj opisana relacja rodzinna Flory. Jej rodzeństwo, rodzice, ich tradycje, inside joke'y... Zamiast tego otrzymałam nieziemsko irytującą główną bohaterkę, która swoim zachowaniem wręcz zmiotła z powierzchni ziemi wszystko, co było dobre w tej książce.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/12/martyna-pustelnik-nie-rob-scen-flora.html
Florentyna Mikołajczyk pragnie zostać rozpoznawalną aktorką. Chciałaby otrzymać rolę, dzięki której jej marzenie się spełni i tak się składa, że dostaję propozycję zagrania mitologicznej postaci Psyche u jednego ze znanych reżyserów. Dziewczyna jest przeszczęśliwa, zwłaszcza, że ostatnio nie wiedzie jej się zbyt dobrze i przez jakiś czas postanawia zamieszkać z jedną ze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-01
Cieszę się, że książki, które przeleżały u mnie na prawdę długo na półce, w końcu doczekały się swojej kolejki. Tym bardziej się cieszę, że te pozycje pomimo ubiegu lat, podobają mi się, nawet jeśli wtedy przy wyborze kupna, sugerowałam się (z resztą do dziś tak robię) okładką, lub tym, co przeczytałam w krótkim opisie danej książki, który nie zawsze ma swoje odzwierciedlenie w praktyce.
Książka "Akademia Dobra i Zła", którą napisał Soman Chainani, chodziła za mną już jakiś czas. Wiem, że to jeden z sześciu tomów i zazwyczaj ten pierwszy jest jedynie wprowadzającym do historii, ale już nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po kolejne!
Skupmy się jednak na tej konkretnej pozycji. Mamy tutaj dwie bohaterki. Agatę oraz Sofię, które pomimo bardzo wielu różniących je cech, przyjaźnią się. Obie mieszkają we wsi zwanej Gawalon, gdzie co cztery lata, jedenastego listopada, zjawia się Dyrektor Akademii Dobra i Zła i porywa dwoje dzieci do swojej szkoły, by tam uczyły się jak być bohaterami albo złoczyńcami baśni, która być może powstanie właśnie o nich.
"W prastarej puszczy trwa Akademia Dobra i Zła.
Bliźniacze wieże jak dwie głowy,
Jedna dla szlachetnych,
Druga dla podłych.
Ucieczka z niej niemożliwa.
Jedyna droga wyjścia
W baśni się ukrywa."
Jak można się domyślać, jedna z dziewczyn absolutnie nie chce być tą, która zostanie porwana, druga natomiast nie marzy o niczym innym jak wyrwać się z miejsca, w którym nie czuje się dobrze. Kiedy nadchodzi noc, w której to w Gawalonie ma pojawić się Dyrektor Akademii, Sofia robi wszystko byleby tylko móc razem z mężczyzną udać się do szkoły, o której słyszała tak wiele. Agata natomiast będzie się starać, by żadna z nich nie trafiła do tego miejsca.
Nikt nie przypuszczał, że tak na prawdę obie trafią do miejsca, które wyobrażały sobie całkiem inaczej, a na domiar tego wszystkiego, okaże się, że zostały umieszczone w szkołach, które kompletnie do nich nie pasują. Czy dziewczyny będą próbować naprawić tę pomyłkę? Dlaczego tak ciężko jest spotkać się z Dyrektorem Akademii? Czy tak na prawdę Agata powinna trafić do Złej, a Sofia do Dobrej Szkoły? Ta pozycja skrywa przed nami wiele tajemnic i jeszcze wiele zostanie ich po ukończeniu tego tomu!
Nie spodziewałam się, że czytanie tej książki sprawi mi tak wiele radochy. Co prawda czasem niesamowicie się irytowałam, ale czymże to było w porównaniu do mojej ciekawości, jak skończy się cała ta historia.
"-Nie chcę... być Zła – wykrztusiła Sofia ze szlochem.- Nie jesteś Zła, Sofio – szepnęła Agata dotykając jej pomarszczonego policzka. - Jesteś człowiekiem."
Jak zwykle chciałabym się skupić na bohaterach książki "Akademia Dobra i Zła", którą napisał Soman Chainani. Mamy tutaj Agatę, ciemnowłosą dziewczynę, która świat widzi jedynie pesymistycznie i zdecydowanie nie jest miło traktowana przez innych mieszkańców Gawalonu oraz Sofię, blond piękność, która marzy o tym, by wyrwać się ze wsi, w której czuje, że marnuje swój potencjał.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/12/soman-chainani-akademia-dobra-i-za.html
Cieszę się, że książki, które przeleżały u mnie na prawdę długo na półce, w końcu doczekały się swojej kolejki. Tym bardziej się cieszę, że te pozycje pomimo ubiegu lat, podobają mi się, nawet jeśli wtedy przy wyborze kupna, sugerowałam się (z resztą do dziś tak robię) okładką, lub tym, co przeczytałam w krótkim opisie danej książki, który nie zawsze ma swoje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-04
Rodzina Biesów zapadła w zimowy letarg. Po stracie ukochanej żony, córki, matki, w domu zapanowała grobowa cisza, wręcz nieufność. Każdy z członków, próbował na swój własny sposób uporać się ze stratą bliskiej osoby, jaką była dla nich wszystkich Tamara. Niestety jeden z podstawowych błędów jaki zrobili, to zamknięcie się szczelnie we własnej skorupie i próba udawania, że nic złego się nie stało, że wszystko jest ok i w ich sercach nikt nie zrobił ogromnej wyrwy.
Taki obraz książki "Wilk z lasu" przedstawił nam Adam Faber na samym początku i to właśnie z rozterkami bohaterów musieliśmy się zmierzyć. Jesteśmy tam świadkami ich wątpliwości, myśli, momentów zwątpienia, przebłysków siły i zdecydowania, jednak nie na tyle mocnych, by wyrwać ich wszystkich ze smutku i żałoby po stracie tak wspaniałej kobiety.
Dzieci pozostały same sobie. Miałam wrażenie, że ich ojciec kompletnie zapomniał, że prócz żony miał jeszcze potomków, którymi wypadałoby się zająć, a przede wszystkim dać im przykład i wsparcie w tej trudnej sytuacji na tyle, by nie czuły się samotne. Baltazar kompletnie się załamał po stracie małżonki. Jego opis w tej książce głównie opiera się na spaniu i wałęsaniu się po mieszkaniu niczym cień samego siebie. Nic dziwnego, że dzieciaki postanowiły poradzić sobie ze śmiercią mamy na własny sposób, który niekoniecznie był najlepszy.
"Przypominam, że Ariana nie chciała nas zabić, tylko rozdrobnić na atomy i na wieczność uwięzić w amulecie.-zauważyła Agrea.-a to delikatna różnica."
Tym pomysłem było zwrócenie się do ciotki Ariany o pomoc, by ta wskrzesiła Tamarę. Kolejne wydarzenia można by powiedzieć potoczyły się jak kula śnieżna, ponieważ zamiast przywrócić do życia ukochaną mamę, ponownie musieli zmierzyć się z ciotką, która przecież miała umrzeć i już nigdy nie wrócić do świata żywych.
Co gorsze rodzeństwo się rozdzieliło i tak na prawdę walczyli po przeciwnych stronach barykady, mimo że ich intencje były dobre i pragnęli tego samego. Całe szczęście na pokładzie była jeszcze babka Agrea. Kobieta wielu talentów, nieobliczalna, oryginalna, a przede wszystkim dbająca o to, by osoby bliskie jej sercu były bezpieczne.
Jak duet Draga i Agrea poradzi sobie w starciu z potężnymi wiedźmami? Czy Sat na prawdę odwróci się od rodziny omamiony wizją mocy i potęgi przez ciotkę Arianę? Jakie tajemnice skrywa rodzina Biesów i czym jest tajemnicze lustro obok którego na samym początku kręcił się Baltazar? Książka "Wilk z lasu", którą napisał Adam Faber jest przepełniona magią i tajemnicami, które tylko czekają na odkrycie. Będziesz jedną z tych osób, która odważy się je odkryć?
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/11/adam-faber-wilk-z-lasu.html
Rodzina Biesów zapadła w zimowy letarg. Po stracie ukochanej żony, córki, matki, w domu zapanowała grobowa cisza, wręcz nieufność. Każdy z członków, próbował na swój własny sposób uporać się ze stratą bliskiej osoby, jaką była dla nich wszystkich Tamara. Niestety jeden z podstawowych błędów jaki zrobili, to zamknięcie się szczelnie we własnej skorupie i próba udawania, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-12
Kiedy byłam mała, jedyną książką dla dzieci jaką miałam był Król Lew i Mulan.
Po za tym kiedy byłam dzieckiem, większość czasu spędzało się po za domem z rówieśnikami, bawiąc się w przeróżne gry. Chowanego, podchody, guma, czekolada, gra w palanta... Raczej nikt wtedy nie myślał o tym, by siedzieć z nosem w książce... Co zatem stoi na przeszkodzie, by po książki dla dzieci sięgnąć kiedy jest się już dorosłym człowiekiem? Nic!
Z tego właśnie powodu dzisiaj chciałabym przedstawić Wam książkę „Najpiękniejsze opowieści. Kubuś i Przyjaciele”, którą jakiś czas temu kupiłam w Biedronce bo chciałam mieć na swoich regałach coś, co kiedyś być może będę mogła czytać dzieciakom szykującym się do snu.
Książka „Najpiękniejsze opowieści. Kubuś i Przyjaciele” nie jest w całości jednym opowiadaniem. To zbiór kilku krótszych historii osadzonych w uniwersum Kubusia Puchatka, gdzie razem z głównym bohaterem pomagamy jego przyjaciołom lub też jego przyjaciele pomagają Kubusiowi. Będziemy mieli okazję wejść do domu Tygryska, zobaczyć, co takiego w swoim ogródku posadził Królik, lub też zasięgnąć porady u Sowy.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/10/najpiekniejsze-opowiesci-kubus-i.html
Kiedy byłam mała, jedyną książką dla dzieci jaką miałam był Król Lew i Mulan.
Po za tym kiedy byłam dzieckiem, większość czasu spędzało się po za domem z rówieśnikami, bawiąc się w przeróżne gry. Chowanego, podchody, guma, czekolada, gra w palanta... Raczej nikt wtedy nie myślał o tym, by siedzieć z nosem w książce... Co zatem stoi na przeszkodzie, by po książki dla dzieci...
2023-10-04
Książka „Myszy i ludzie”, którą napisał John Steinbeck jest kolejną pozycją, po którą sama bym nie sięgnęła, gdyby nie była mi podsunięta pod nos. Głównymi bohaterami są tu George Milton i Lennie Small, którzy mają jeden cel i marzenie – chcą mieć własny kawałek ziemi, na którym będą hodować króliki.
Aby tego dokonać, muszą zarobić trochę pieniędzy, a te zdobędą jedynie pracując. Nadarza się ku temu świetna okazja kiedy to obaj trafiają na jedno z rancz, na którym planują przez chwilę popracować, a kiedy uzbierają odpowiednią sumę, po prostu opuszczą miejsce pracy. Czy ich plan się uda? Aby się tego dowiedzieć, musicie sięgnąć po tę pozycję!
W swoim życiu przeczytałam już wiele książek. Głównie z gatunku fantastyki i literatury młodzieżowej, czasem sięgałam po kryminały ale ciągle unikałam pozycji z kategorii klasyki. Nie mam zbyt wiele książek tego rodzaju na swoich półkach, ale jeśli już coś się pojawi, to zostaje ze mną na dłużej.
"Książki - to na nic się nie zda. Człowiek musi mieć kogoś... kogoś bliskiego. Wszystko jedno kogo, byle to był ktoś bliski"
Historia George’a i Lenniego nie jest zbyt skomplikowana i porywająca jednak ma w sobie to coś, co sprawiło, że na prawdę czytało mi się tę pozycję bardzo dobrze. Książka „Myszy i ludzie”, którą napisał John Steinbeck, opowiada historię dwójki mężczyzn, którzy chodzili od rancza do rancza w poszukiwaniu zarobku. Miejsce pobytu zmieniali dosyć często z powodu specyficznego zachowania Lenniego, który tak do końca nie był zwyczajnym mężczyzną.
Gdybym miała go opisać w jednym zdaniu, napisałabym, że jest to dziecko uwięzione w ciele dorosłego człowieka. Bohater ten odznaczał się nieprzeciętną siłą, która stwarzała zagrożenie dla osób i stworzeń, które tak do końca nie znały tego człowieka. Była to postać o czystym sercu jednak w połączeniu z jego siłą oraz nad podziw szybkim wpadaniem w panikę, potrafił być niebezpieczny i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
George stał się dla niego niczym brat. W książce „Myszy i ludzie”, którą napisał John Steinbeck nie jest wyjaśnione kim obaj panowie są dla siebie. Miałam nadzieję, że z biegiem rozwoju wydarzeń, dowiem się na ten temat nieco więcej jednak autor pozostawił to bez wyjaśnienia, co dało mi prawo uważać, że obaj mężczyźni byli dla siebie po prostu przyjaciółmi.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/10/john-steinbeck-myszy-i-ludzie.html
Książka „Myszy i ludzie”, którą napisał John Steinbeck jest kolejną pozycją, po którą sama bym nie sięgnęła, gdyby nie była mi podsunięta pod nos. Głównymi bohaterami są tu George Milton i Lennie Small, którzy mają jeden cel i marzenie – chcą mieć własny kawałek ziemi, na którym będą hodować króliki.
Aby tego dokonać, muszą zarobić trochę pieniędzy, a te zdobędą jedynie...
2023-09-15
Zastanawiam się, jaką recenzję napisałabym na temat tej książki, gdybym sięgnęła po nią tuż po jej zakupieniu czyli jakieś sześć lat temu. Jak odebrałabym treść tej pozycji i co byłoby dla mnie w niej najważniejsze. Czy czułabym się rozczarowana? A może wręcz przeciwnie, "Art & Soul", którą napisała Brittainy C. Cherry stałaby się jedną z lepszych książek, które przeczytałam?
Wydaje mi się, że moja opinia na temat tej pozycji, byłaby o wiele niższa i nie skupiłabym się na tym, o czym była treść, a raczej na tym, o czym nie była. Co w takim razie się zmieniło?
Nie będę ściemniać. Poleciałam na okładkę. Byłam przekonana, że taka ilustracja może oznaczać tylko jedno - romans jakich wiele. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast tego otrzymałam historię dwójki młodych ludzi, których życie nie oszczędziło. Autorka już na samym początku przestaje bawić się w kotka i myszkę i rzuca w nas bombą w postaci informacji, że dziewczyna jest w ciąży. Z kim? Kiedy do tego doszło? Jak powiedzieć o tym rodzicom? Ta historia ledwo się zaczęła, a już życie głównej bohaterki staje się dosyć trudne.
"Jedna prawda boli znacznie mniej niż tysiąc kłamstw..."
Levi natomiast postanawia zamieszkać tymczasowo ze swoim ojcem, by poznać go nieco bliżej. Co zatem wydarzyło się w przeszłości, że ich więź osłabła? Dlaczego chłopak postanowił opuścić swoją matkę mimo że zdawał sobie sprawę z jej stanu psychicznego? W tej książce znaleźć można wiele wątków, gdzie decyzje do podjęcia, nie należą do najprostszych i najprzyjemniejszych. Niczym Wiedźmin, trzeba wybrać mniejsze zło, ponieważ bycie neutralnym w ogóle nie wchodzi w rachubę.
Drogi tych dwoje skrzyżują się wielokrotnie, jednak najbardziej ich relację umocni wspólny projekt o tytularnej nazwie "Art & Soul". Wykonanie tego projektu będzie polegało na połączeniu sztuki malarskiej ze sztuką muzyczną, w jedną całość i trzeba powiedzieć, że autorka umieściła w tej pozycji na prawdę sporo sztuki.
Na samym początku napisałam, że sześć lat młodsza ja napisałaby nieco mniej pozytywną recenzję tej książki. Dlaczego? Wydaje mi się, że z powodu własnych oczekiwań. Byłam przekonana, że jest to zwyczajny romans, young adult, gdzie spotyka się dwoje młodych ludzi i zakochują się w sobie bez pamięci. Okazuje się, że Brittainy C. Cherry w swojej książce "Art & Soul" zawarła coś o wiele ważniejszego niż motylki w brzuchu i problemy szkolnych dzieciaków, którzy nie wiedzą w co się ubrać na domową imprezę u jednego ze swoich kolegów.
"Jako rodzice dokonujemy wyborów. Podejmujemy trudne decyzje, których nie chcemy. Dajemy sobie radę z najtrudniejszymi rzeczami. Pozwalamy dzieciom się nienawidzić, jeśli ma to dla nich znaczyć lepsze życie."
Czytając ją będąc nieco starsza, dostrzegam tutaj o wiele więcej rzeczy, na które warto zwrócić uwagę i o których warto pisać. Mamy tutaj chociażby wątek ciąży. Ciąży, która nie została pozytywnie przyjęta przez rodziców przyszłej matki, ani też przez chłopaka, z którym jest to dziecko. Jest wątek dziewczyny, z której każdy się nabija, a także ciężko chorego mężczyzny, któremu wydaje się, że nie jest już nic w stanie naprawić.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/09/brittainy-c-cherry-art-soul.html
Zastanawiam się, jaką recenzję napisałabym na temat tej książki, gdybym sięgnęła po nią tuż po jej zakupieniu czyli jakieś sześć lat temu. Jak odebrałabym treść tej pozycji i co byłoby dla mnie w niej najważniejsze. Czy czułabym się rozczarowana? A może wręcz przeciwnie, "Art & Soul", którą napisała Brittainy C. Cherry stałaby się jedną z lepszych książek, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-10
"Między światami", którą napisał Wojciech Kulawski jest drugą książką autora, którą miałam okazję przeczytać. Już przy pierwszej pozycji fabularnie bardzo mocno się wciągnęłam i miałam nadzieję, że tak samo będę zaskoczona zakończeniem tejże pozycji.
Nie mogę napisać, że się zawiodłam, ponieważ było dokładnie tak jak się spodziewałam. Niestety niektóre z moich domysłów się potwierdzały i sprawiały, że od czasu do czasu z małym wyprzedzeniem wiedziałam, co może nastąpić za chwilę.
Zacznijmy jednak od początku. Leon Kowalski jest głównym bohaterem książki "Między światami", którą napisał Wojciech Kulawski. Po wydaleniu z policji, postanowił otworzyć własne biuro detektywistyczne i zająć się śledztwami zleconymi mu przez jego klientów. Szkopuł w tym, że Leon nie miał klientów. Nikt nie był zainteresowany jego działalnością, nikt do niego nie przychodził, nikt niczego mu nie zlecał.
"- Mam mnóstwo znajomości i kontaktów, poproszę kumpli, żeby podesłali mi jakichś klientów do biura - przekonywał Kowal, choć czuł, że traci grunt pod nogami, a stan jego poczucia wartości sięga mulistego dna."
W miarę upływu czasu jego środki finansowe topniały, małżonka od dłuższego czasu namawiała go, by w końcu zamknął ten nierentowny biznes i zajął się czymś innym, a on sam z coraz większą rezygnacją szedł do pracy z nadzieją, że może pewnego dnia ktoś zapuka do jego drzwi.
Dzień ten nadszedł, gdy mężczyzna był bliski zamknięcia swojego biura. Do jego drzwi zapukała młoda, piękna kobieta, która przedstawiła się jako Monika Wójcik. Pewna siebie, można rzec trochę arogancka, oznajmiła, że przysłano ją z urzędu i ma zamiar pracować dla Leona. Mężczyzna prawie ją wyprasza kiedy do drzwi puka kolejny gość.
Tym razem mężczyzna poznaje młodego programistę Kamila Roznera, który przyszedł do biura detektywistycznego Leona, by zlecić mu znalezienie jego dziewczyny. Stan biura jaki zastaje nie budzi zaufania i główny bohater czuje jak pierwszy klient wymyka mu się z rąk. W tej chwili do akcji rusza przebojowa Monika, która od razu wciela się w rolę asystentki Leona, dzięki czemu Kamil czuje, że trafił jednak w dobre ręce.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/09/wojciech-kulawski-miedzy-swiatami.html
"Między światami", którą napisał Wojciech Kulawski jest drugą książką autora, którą miałam okazję przeczytać. Już przy pierwszej pozycji fabularnie bardzo mocno się wciągnęłam i miałam nadzieję, że tak samo będę zaskoczona zakończeniem tejże pozycji.
Nie mogę napisać, że się zawiodłam, ponieważ było dokładnie tak jak się spodziewałam. Niestety niektóre z moich domysłów...
2022-12-01
Kolejna pozycja z tych odkrytych dzięki znajomemu z pracy, za co jestem ogromnie wdzięczna! "Przed wyruszeniem w drogę", którą napisał Marcin Mortka to książka z gatunku fantastyki, która opisuje losy głównego bohatera Edmunda Kociołka. Ów mężczyzna wstąpił do armii, gdzie pełnić miał rolę kucharza Dziesiątego Pułku Piechoty księcia Stefana. Niejednokrotnie gotował, dbał o dostawę żywności i pilnował porządku jeśli chodzi o sprawy jedzeniowe. Czy zajmował się czymś oprócz tego? Oczywiście!!! Otóż nasz Kociołek, niejednokrotnie popadał w niezłe kłopoty, o czym mogą poświadczyć pierwsze strony tejże książki.
Rozjuszony krasnolud, który uparcie twierdzi, że Edmund nie przepuścił go na trakcie, tajemniczy żebrak przez którego obaj panowie trafią do aresztu, chaos na jarmarku, narodziny hrabiątka, ratowanie sierot z płonącego sierocińca czy małomówny elf to jedynie wierzchołek góry lodowej, z jaką będzie musiał się zmierzyć nasz główny bohater.
Wydaje mi się, że jestem nieliczną z osób, które swoją przygodę z twórczością Marcina Mortki zaczynają od książki "Przed wyruszeniem w drogę". Piszę to ze względu na to, że czytając wypowiedzi innych czytelników na Lubimy Czytać, odnoszę wrażenie, że ta pozycja wcale nie pojawiła się jako pierwsza jeśli chodzi o przygody Edmunda Kociołka. Pozycja ta według mnie jest idealna jeśli chodzi o rozpoczęcie tej historii.
Tak na prawdę, to właśnie tutaj dowiadujemy się najważniejszych rzeczy. Jak tak na prawdę Kociołek poznał swoich kompanów. W jakich okolicznościach zetknął się z nimi podczas swojej służby w Dziesiątym Pułku Piechoty księcia Stefana i trzeba przyznać, że nie zawsze były to sprzyjające okoliczności i nie za każdym razem wszyscy pałali do siebie sympatią. Niektóre spotkania były burzliwe, czego dowód otrzymujemy dosłownie na pierwszych stronach książki.
" - Ani się rusz! - wyrzęził, łapiąc mnie za kołnierz. -Póki ci porządnie nie wpier...
W takiej sytuacji mogłem już zrobić tylko jedno.
Z całej siły wpakowałem mu kolano w przyrodzenie.
Dziki ryk, jaki poniósł się nad dachami Koziegobrodu, okazał się oficjalnym dowodem na to, że krasnoludy, wbrew plotkom, jednak mają genitalia tam, gdzie ludzie."
Pozycja "Przed wyruszeniem w drogę", którą napisał Marcin Mortka jest pozycją opowiadającą o tym, jak główny bohater poznał swoich przyszłych towarzyszy broni. Jak bardzo te postacie są od siebie różne, ale jednocześnie dzięki temu dopełniają się w stu procentach. Autor nie poskąpił jeśli chodzi o wątki humorystyczne, które w mojej opinii najlepiej widać w listach Edmunda do jego żony Sary i odwrotnie.
Niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że ta historia niesamowicie przypomina mi drużynę z Władcy Pierścienia bądź też Wiedźmina. Absolutnie nie uznaję tego jako wadę, gdyż mam pewien sentyment do tych drużyn, które skupiały wokół siebie bardzo, ale to bardzo z różnicowane charaktery. Jedni byli narwani i niecierpliwi, inni natomiast podchodzili do wszystkiego z dystansem i spokojem. Ktoś specjalizował się w broni wykutej z żelaza, ktoś inny zaś preferował magię i zioła. Niektórzy zamiast spacji używali kurwy, ale byli też tacy, którzy swoje serce oddali pobożności i religii.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/07/marcin-mortka-przed-wyruszeniem-w-droge.html
Kolejna pozycja z tych odkrytych dzięki znajomemu z pracy, za co jestem ogromnie wdzięczna! "Przed wyruszeniem w drogę", którą napisał Marcin Mortka to książka z gatunku fantastyki, która opisuje losy głównego bohatera Edmunda Kociołka. Ów mężczyzna wstąpił do armii, gdzie pełnić miał rolę kucharza Dziesiątego Pułku Piechoty księcia Stefana. Niejednokrotnie gotował, dbał o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-09
Czasami sięgam po książki ze względu na okładkę innym razem przez treść... Tym razem moją uwagę przykuł tytuł. Wydaje mi się, że ostatnio chwytam wszystko, co ma jakieś powiązanie ze Stanami Zjednoczonymi, dlatego też skusiłam się również na tę pozycję.
„O północy w Nowym Jorku”, którą napisał Mark Miller, jest książką opowiadającą o losach dwójki obcych sobie ludzi. Lorraine od małego miała styczność ze sztuką, a to dlatego, że jej tata obracał się w kręgach malarzy. Mężczyzna został postrzelony na jednej z nowojorskich ulic i po latach rzekomy morderca odzywa się do kobiety z obietnicą, że ją również czeka taki los.
W tym samym czasie, z więzienia wychodzi Léo. Człowiek ten został skazany za handel kopiami obrazów wielkich malarzy. Jeden z kolekcjonerów zorientował się, że mężczyzna go oszukał i teraz chce się zemścić, a jego metody są dosyć... okrutne.
"Wtedy otrzymał pierwszy cios, jeden z napastników kopnął go jak piłkarz wykonujący rzut karny, dosłownie zaparło mu dech, a w kroczu poczuł rozdzierający ból, po czym spadły kolejne razy: żebra, ramiona; ich buty metodycznie odbijały się od jego ciała..."
Jak widać już na tym etapie tę dwójkę coś łączy, chociaż jeszcze nie widzieli się na oczy. Wszystko się zmienia, kiedy Lorraine wylatuje z Paryża do Nowego Jorku, gdzie podczas jednej z aukcji udaje jej się zakupić obraz Czartoryskiego, zatytułowany "Wartownik".
To właśnie tam, po udanym zakupie, wracając do mieszkania przez Central Park, zostaje przez kogoś napadnięta. Szczęśliwie, w ślad za nią szedł Léo, którego zachowanie innego mężczyzny nieco zaniepokoiło. Jest to pierwsze spotkanie tych dwojga, których połączy coś więcej niż jedna upojna noc.
Książkę "O północy w Nowym Jorku", którą napisał Mark Miller, czytało mi się bardzo dobrze. Była ta pozycja z wątkiem romantycznym, ale także nieco kryminalnym, ze względu na wiadomości SMS'owe do Lorraine oraz próby zamachu na jej życie. Ponadto na Léo czyhał niezadowolony kolekcjoner obrazów, który zorientował się, że został oszukany.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/07/mark-miller-o-ponocy-w-nowym-jorku.html
Czasami sięgam po książki ze względu na okładkę innym razem przez treść... Tym razem moją uwagę przykuł tytuł. Wydaje mi się, że ostatnio chwytam wszystko, co ma jakieś powiązanie ze Stanami Zjednoczonymi, dlatego też skusiłam się również na tę pozycję.
„O północy w Nowym Jorku”, którą napisał Mark Miller, jest książką opowiadającą o losach dwójki obcych sobie ludzi....
2022-11-11
Kiedyś lubiłam mitologię grecką i rzymską na tyle, by uznać ją za jedną z lepszych tematyk na języku polskim. Teraz większość materiału zdążyła mi wyparować i ciężko sobie cokolwiek przypomnieć.
Tutaj właśnie, na białym koniu, wkracza Madeline Miller ze swoją książką „Kirke”, dzięki której wiele można sobie poprzypominać bez konieczności chodzenia do szkoły!
Książka ta opowiada historię córki Heliosa – Kirke, która już od samego początku jest traktowana przez wszystkich jak ktoś gorszy.
Widać, że pomimo tego kim jest, stara się zrozumieć również śmiertelników, jest bardzo wrażliwa i jedyne czego pragnie to zrozumienia, spokoju i kogoś kto zaakceptowałby ją taką jaką jest.
Wydawać by się mogło, że jej marzenia się spełniają kiedy na świat przychodzi jej brat Ajetes, którym się opiekuje jednak nawet on, kiedy dorasta, opuszcza ją wybierając to, co przygotował dla niego Helios.
Tak więc opuszczona przez brata, odrzucona przez mężczyznę, którego kochała i niedoceniona przez rodzinę, w końcu za jeden ze swoich czynów, zostaje wygnana na wyspę Ajai gdzie ma spędzić resztę swojego życia.
"W samotnym życiu są rzadkie chwile w których dusza innej istoty pojawia się blisko twojej, jak gwiazdy, które tylko raz w roku muskają niebo."
Pozostawiona samej sobie i swoim czarodziejskim umiejętnością stara się oswoić z myślą, że już na zawsze pozostanie sama. Los widocznie jednak miał inne plany względem niej ponieważ na brzeg jej wyspy niejednokrotnie przybijają statki z całą załogą, którą kobieta nierzadko zamienia w stado świń kiedy tylko zauważa, że mężczyźni mają w planie zrobić coś więcej aniżeli tylko się najeść i napoić.
Tak też dzieje się do momentu kiedy na Ajai przybija statek Odyseusza wraz z jego załogą. Kobieta przetrzymuje u siebie mężczyznę przez rok, a gdy ten w końcu odpływa by wrócić do swojej żony i syna, okazuje się, że Kirke jest w ciąży i po wyznaczonym czasie rodzi syna Telegonosa.
Można by rzec, że dopiero od tego momentu tak na prawdę rozpoczyna się historia kobiety, która dla swojego syna jest w stanie zrobić wszystko. Nawet przeciwstawić się bogom. Co z tego wyniknie? Jak potoczą się losy tytułowej Kirke? Czy kobieta wróci do łask swojego ojca, a tym samym do domu? Ta pozycja z pewnością oczaruje niejednego z Was jeśli tylko po nią sięgnięcie!
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/07/madeline-miller-kirke.html
Kiedyś lubiłam mitologię grecką i rzymską na tyle, by uznać ją za jedną z lepszych tematyk na języku polskim. Teraz większość materiału zdążyła mi wyparować i ciężko sobie cokolwiek przypomnieć.
Tutaj właśnie, na białym koniu, wkracza Madeline Miller ze swoją książką „Kirke”, dzięki której wiele można sobie poprzypominać bez konieczności chodzenia do szkoły!
Książka ta...
2023-07-04
Trochę czasu musiało minąć zanim sięgnęłam po tę książkę. Nie wiedziałam czego tak na prawdę się spodziewać jednak gdzieś w bookstagramowej bańce zauważyłam, że książka zbiera pozytywne recenzje. Czas zatem było zapoznać się z tą pozycją i muszę szczerze przyznać, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłam!
Główną bohaterką jest czarnoskóra Enchanted. Dziewczyna ma siedemnaście lat i bardzo chce zostać piosenkarką. Pewnego dnia wybiera się na przesłuchanie, niestety jury nie daje jej szansy i zaprasza ją za rok. Okazuje się jednak, że dziewczyna będzie miała okazję skorzystać z szansy o jakiej inni jedynie marzą.
Na przesłuchaniu był Korey Fields. Znany wszystkim muzyk, który poniekąd bierze pod swoje skrzydła młodą Enchanted. Na początku wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku, dziewczyna nie wie jednak, że później przeżyje piekło na ziemi, do którego w pewnym sensie się przyczyniła.
"Jako jego dziewczyna muszę go wspierać. Być wyrozumiała, a nie przyprawiać go o ból głowy. Więc to robię. Daję z siebie wszystko z cienia po lewej stronie sceny. Pilnuję, żeby miał dużo jedzenia, wody i przestrzeni, gdy tego potrzebuje. Dał mnie i mojej rodzinie tak wiele. Chociaż tyle mogę dla niego zrobić.
Przestrzegać zasad."
Czy Enchanted zdoła się ocalić? Co takiego się wydarzyło, że policja ma oko na główną bohaterkę? Z pewnością nie będziecie się nudzić podczas czytania książki „Dorosła”, którą napisała Tiffany D. Jackson.
Pozycję tę czytało się na prawdę dobrze. Wydarzenia mające miejsce w książce, niejednokrotnie przyprawiały mnie o swego rodzaju dreszcz, ale także złość. Były tutaj poruszane bardzo ważne wątki takie jak przemoc wobec kobiet, porwania, uzależnienie oraz w mojej opinii także syndrom Sztokholmski, który udzielił się naszej głównej bohaterce.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/07/tiffany-d-jackson-dorosa.html
Trochę czasu musiało minąć zanim sięgnęłam po tę książkę. Nie wiedziałam czego tak na prawdę się spodziewać jednak gdzieś w bookstagramowej bańce zauważyłam, że książka zbiera pozytywne recenzje. Czas zatem było zapoznać się z tą pozycją i muszę szczerze przyznać, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłam!
Główną bohaterką jest czarnoskóra Enchanted. Dziewczyna ma siedemnaście...
2023-06-23
Kupiłam tę książkę ze względu na opis jaki znalazłam na tyle okładki. Nie mogę napisać, żeby coś się z nim nie zgadzało lub żeby odbiegał od tego, co można wyczytać w książce jednak coś bardzo mi dokuczało podczas czytania książki „Pony”, którą napisała R.J Palacio.
Na samym początku mamy przedstawione głównego bohatera dwunastoletniego Silasa, oraz po krótce jego tatę zajmującym się fotografia. Pewnego wieczoru ich spokojne życie zostaje przerwane przez jeźdźców, którzy zbierają ojca Silasa i odjeżdżają w nieznane. Pomimo nakazu ojca, by chłopiec pozostał w domu, ten czuję, że musi ruszyć w podróż, by uratować swojego tatę przed groźnymi zbirami. W tę wyprawę nie rusza sam. Razem ze nim jest jego przyjaciel Mitebald, którego nie widzi i nie słyszy nikt oprócz niego oraz niezwykły koń, który w przedziwny sposób wie dokąd powinni się wybrać.
„Posłuchaj, Silasie, twoja przyjaźń z Mitebaldem jest niezwykła i bardzo cenna. Ale niektórzy ludzie tego nie rozumieją, ponieważ nie widzą takich niezwykłych rzeczy. ”
„Pony”, którą napisała R.J Palacio to książka pełna przygód dwunastoletniego chłopca, który podświadomie czuję, że jego tacie grozi niebezpieczeństwo. Na swojej drodze spotyka wiele ciekawych postaci i nie są to jedynie żywi ludzie, ale także zjawy, który z różnych przyczyn nie odeszły jeszcze ze świata śmiertelników.
KONTYNUACJA RECENZJI NA BLOGU:
https://oxfordka.blogspot.com/2023/07/rj-palacio-pony.html
Kupiłam tę książkę ze względu na opis jaki znalazłam na tyle okładki. Nie mogę napisać, żeby coś się z nim nie zgadzało lub żeby odbiegał od tego, co można wyczytać w książce jednak coś bardzo mi dokuczało podczas czytania książki „Pony”, którą napisała R.J Palacio.
Na samym początku mamy przedstawione głównego bohatera dwunastoletniego Silasa, oraz po krótce jego tatę...
Myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, aż tu nagle, nadjeżdża Katarzyna Berenika Miszczuk na białym koniu, zeskakuje i mówi "Potrzymaj mi długopis". Historię Wiktorii Biankowskiej pożegnałam już dawno. Zdążyłam zamknąć ten rozdział i ruszyć dalej, aż tu nagle BUM! Czwarty tom!
Nie ukrywam, że po cichu liczyłam na to, że losy głównej bohaterki nie zakończą się po trzeciej części. Chciałam, by ta podróż trwała dłużej. Z drugiej jednak strony nie chciałam dostać zapychacza, który w ogóle mi się nie spodoba, a tylko pogorszy moje postrzeganie całej opowieści. Jak było w rzeczywistości? Cóż... wydaje mi się, że niewiele jest rzeczy, które po dotknięciu przez Katarzynę Berenikę Miszczuk nie zamieniają się w złoto, czego dowodem jest właśnie ta książka!
Mija dziesięć lat od ostatnich wydarzeń mających miejsce w książce "Ja, potępiona". Wiktoria nie jest już z Belethem, Azazel odsiaduje wyrok w więzieniu, a główna bohaterka urwała wszystkie kontakty z osobami z Piekła i przebywa w Niebie, gdzie przeprowadza casting na anielice. W międzyczasie spotyka się z cherubinem Uzjelem i wydaje jej się, że nie wpakuje się już w żadne kłopoty. Niestety, tylko jej się wydaje.
"Wyciągnął w moją stronę dłoń. Niechętnie ją uścisnęłam.
- Mamy umowę! - oświadczył z radością.
No i znowu wpakowałam się w kłopoty."
Lucyfer ostatnimi czasy nudzi się niebywale. Brakuje mu szalonych dni, kiedy to niejednokrotnie musiał interweniować, kiedy Azazel, Beleth oraz Wiktoria wpadali w tarapaty. Aby poczuć odrobinę adrenaliny i dreszczu emocji, postanawia doprowadzić do Apokalipsy. Wie, że wychodzący z więzienia Azazel będzie idealnym kandydatem do wykonania tej roboty. Nie spodziewa się jednak, że diabeł wpląta w tę sprawę byłą diablicę, której z pomocą przyjdzie także Uzjel oraz Beleth.
KONTYNUACJA RECENZJO NA BLOGU: https://oxfordka.blogspot.com/2024/05/katarzyna-berenika-miszczuk-ja-ocalona.html
Myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, aż tu nagle, nadjeżdża Katarzyna Berenika Miszczuk na białym koniu, zeskakuje i mówi "Potrzymaj mi długopis". Historię Wiktorii Biankowskiej pożegnałam już dawno. Zdążyłam zamknąć ten rozdział i ruszyć dalej, aż tu nagle BUM! Czwarty tom!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie ukrywam, że po cichu liczyłam na to, że losy głównej bohaterki nie zakończą się...